Słyszałem ostatnio od takiego jednego, że przedawkował mocząc stopy, więc to chyba różnie bywa.
Jak opowiadałem o tym Maćkowi, to przy okazji przedawkowałem picie herbaty.
To nieprawda, że nie można przedawkować magnezu przez skórę, bo można i jestem tego świetnym przykładem! Nie ma czegoś takiego, jak ustalenie jednej dawki chlorku magnezu dla wszystkich. Tak jak ze wszystkim, do traktowania naszego organizmu magnezem podchodzimy indywidualnie i to co jednemu wyjdzie na plus, drugiemu już nie.
Magnez zacząłem stosować jakieś trzy, cztery tygodnie temu, żeby pozbyć się obolałych łydek. Pracuję na wielu frontach, w radiu jednym, w radiu drugim, dorabiam jako wodzirej, spiker, często stoję na nogach ponad dziesięć godzin. Gram na gitarze i śpiewam ostatnio, odkurzam moje stare piosenki, chcę to nagrać choćby dla siebie, dla dzieci, wnuków. Wbrew pozorom, ale pracując w fundacji, też przemierzam sporo kilometrów, może niecodziennie, ale przychodzą takie dni, że trzeba pewne sprawy przycisnąć. Skutkiem tego czasem czuję się obolały, a że nie lubiłem łykać tabletek, więc metoda wchłaniania chlorku magnezu przez skórę wydała mi się warta uwagi.
Nie przemawiało do mnie nacieranie skóry, przynajmniej na początku, więc od razu moczyłem stopy w misce z dwiema rozpuszczonymi stołowymi łyżkami chlorku magnezu. Robiłem to przez kilka dni zawsze wieczorem ponad pół godziny. Po którymś razie takiej kuracji poczułem wysuszone błony śluzowe nosa i gardła. Wiedziałem już od czego. Moczenie przerwałem na dwa dni. Po dwóch dniach ponownie moczyłem nogi, bo ogólnie łydki miałem w coraz lepszej kondycji. Trzeciego, może czwartego wieczoru usiadłem przy Biosłone, zacząłem pracę przy audycji i moczyłem nogi. Ani się spostrzegłem, zleciało półtorej godziny.
Objawy przedawkowania następujące: suchość w nosie, suchość w ustach, mięśnie nóg bez mocy, lekkie zawroty głowy, senność, która wystąpiła zdecydowanie wcześniej przed moją porą pójścia do łóżka. Od razu wiedziałem, że oto poziom magnezu w organizmie miałem zdecydowanie za duży, a przecież tylko moczyłem stopy.
Przed zaśnięciem wypiłem zdecydowanie więcej wody, niż zwykle piję, jeżeli w ogóle piję przed snem. Tym razem to organizm domagał się więcej picia. Poza tym po godzinie snu (sprawdziłem czas), w nocy przebudziłem się i ledwo wstałem z łóżka, a chciałem się podnieść, bo walczyłem z niemocą słabych mięśni. Lekko przyśpieszone tętno, więc pewnie ciśnienie niższe, ale tego nie wiem, bo nie mierzę, nie mam potrzeby. Wystarczył mi zauważalny dyskomfort tego rodzaju. Znowu wypiłem parę łyków wody. Rano wstałem już normalnie, bo magnez rzeczywiście przy dobrze funkcjonujących nerkach szybko się wydostaje z organizmu, ale magnezu przez kolejne kilka wieczorów nie sypałem już do miski z wodą.
Po kilku dniach kurację magnezową zacząłem stosować miejscowo na łydki i w zgięciach kolan. Efekt prawie natychmiastowy, bo potrzebowałem trzech dni, żeby odczuć zdecydowaną poprawę. W moim przypadku w zupełności wystarczyło wcieranie wody magnezowej, kilku pryśnięć ze spraya i wmasowania kilkuminutowego w łydki obu nóg. Magnez działa na cały organizm, nie tylko na łydki. Dla mnie jest to najlepsza metoda.
Myślę, że w przypadku podawania magnezu przez skórę przedawkowanie raczej nie grozi. Można się kąpać do woli.
Podsumowując, w moim przypadku bałbym się kąpać do woli w kilogramie chlorku magnezu rozpuszczonego w wannie. Są jednak organizmy, którym taka kąpiel wychodzi chyba na zdrowie, więc skłaniam się do wniosku, że jak już robić kurację z chlorkiem magnezu, to z dokładną obserwacją własnego organizmu. Zasada z dawkowaniem magnezu jest taka sama, jak choćby w zjedzeniu porcji surówki do mięsa. Jeden zje całą miskę, a drugi tylko pięć łyżek i obaj będą mieli się świetnie. Jeżeli zamienią się rolami, nie będą czuli się komfortowo, a być może nawet paskudnie.