Nawrócona mama 22-miesięcznego Rafała ma prośbę do forumowiczów, którzy mają podobne doświadczenia lub- po lekturze mojego wpisu (o ile przebrniecie :-)) ma jakiś pomysł w czym tkwi problem. Od kilku tygodni przyglądam się intensywnie forum, czytam artykuły na stronie, układam sobie w głowie ostatnie 22 m-ce. Aby wprowadzić czytelnika i nie zmęczyć czytaniem- wypunktuję naszą historię:
- synek urodził się w marcu 2011, w 37 tc., poród naturalny, przystawienie do piersi tuż po porodzie, w czwartą dobę w szpitalu dostaliśmy wypis,
- od urodzenia mały miał problemy ze ssaniem piersi, ale walczyliśmy..
- tydzień po porodzie- dziwne odczucie, że coś jest nie tak- sobota- szpital- badania- pomiar bilirubiny i szok- ponad 20 j., dalej wszelkie możliwe badania- bakteria e.coli w moczu, więc antybiol, 10 dni na oddziale, w tym trzy dni naświetlań przeciwko żółtaczce i do domu,
- w tym czasie kupy ohydne, strzeliste, rzadkie i cuchnące,
- odstawiony od piersi na 4 dni od momentu przyjęcia do szpitala- karmiony mieszanką, 5. dnia na powrót przystawienie do piersi, ale jakby ktoś młodemu wyłączył odruch ssania...
- przerażona perspektywą karmienia sztucznego- odciągałam i podawałam z butli- próby przystawiania do cycka szybko kończyły się łzami- moimi i malucha,
- po 10 dniach od wypisu ze szpitala nr2- kontrolne badanie moczu- gdyby ktoś nam wtedy wytłumaczył jak poprawnie pobrać mocz- może nie wylądowalibyśmy w kolejnym, ale to już tylko mój domysł..
- posiew oczywiście dodatni, e.coli 10*5, pediatra spanikowana kazała jechać na oddział, przyjęli nas, zrobili badania, ale nie czekając na wynik podali... dwa antybiole na raz, żeby 'uderzyć w bakterie ze zdwojoną siłą'. masakra..
- maluch niespokojny, wysypany na buzi, kupy strzeliste, kilka dziennie, powtórka z rozrywki, tyle, że już bez naświetlań...
- karmienie naturalne jak dotychczas- odciąganie i do butli, pielęgniary w szpitalu zdumione, 'że się Pani chce',
- wychodzimy po 14 dniach z zaleceniem kontroli w poradni nefrologicznej, kontrolnych badań, itp.,
- Mały nabiera sił, rośnie pięknie, wyniki posiewów 10*4, ogólny mocz b.,dobry, więc lekarz w poradni (w końcu ktoś sensowny!) mówi, że to nie jest powód do paniki i każe spokojnie cieszyć się wiosną :-)
- cud- w wieku 2 m-cy z hakiem mały przysysa się do cycka (ciągle walczymy!) i zaczyna jeść! dzień, drugi, tydzień, miesiąc- zwycięstwo!
- karmię tylko naturalnie- długo ze łzami w oczach, na polecenie nefrologa podaję dodatkowo Vitabutin (osłania drogi moczowe, głównie przed e.coli) i probiotyk,
- wyniki moczu dobre, 10*3 lub *4, ogólny mocz w normie, mały pięknie rośnie i przybiera, tylko te kupy - rzadkie, brzydkie, kilkukrotnie w przedziale dwóch tygodni z paseczkami (jak nitka) świeżej krwi, czasem śluz, gastroenterolog poleca spokojnie obserwować - przeczekujemy - krew już się nie pojawia, gęstość i częstość wypróżniania zwalamy na karmienie piersią- mały robi kilka kup dziennie,
- do ukończenia 1 rż wszystko jest ok- dwa czy trzy katary bez powikłań, ciągle na cycku + rozszerzenie diety- apetyt dopisuje, waga rośnie, tylko te kupy..
- szczepimy zgodnie z kalendarzem szczepień,
- w kwietniu 2012 mały bardzo brzydko kaszle, ciężki oddech, furczenie - diagnoza: zapalenie krtani, pulneo, inhalacje, witaminki- standardowy zestaw, obywa się bez antybiotyku,
- na przełomie maja i czerwca zaczyna chodzić do żłobka - przynosi jakiegoś zarazka, diagnoza: zapalenie oskrzeli - bez antybiotyku, leczymy inhalacjami,
- pediatra zleca zyrtec - przeciwalergicznie, bo mąż jest mocno uczulony na pyłki... podajemy...
- czerwiec-sierpień - spokój, mały zdrowy, bez kataru, bez chorób, we wrześniu odstawiam od piersi, ale nie podajemy m.modyfikowanego, kupy dalej rzadkie (jajecznica, 1x dziennie), zaczyna się chorowanie..
- w ciągu dwóch miesięcy (wrzesień/październik) dwa zapalenia oskrzeli połączone z zapaleniem uszu i gardła, podaliśmy dwukrotnie antybiotyk, przy trzecim kaszlu, charczeniu z oskrzeli (dokładnie tydzień po odstawieniu leków) - coś w nas pękło, powiedziałam dość,
- przeczekaliśmy kaszel - inhalacje z soli pomogły, do tego wykrztuśnie hederasal, po tygodniu się wyciszyło, uspokoiło, mały wrócił do zdrowia,
- od listopada synek zostaje w domu, żłobek idzie w odstawkę,
- od grudnia 2012 podaję (na zlecenie znajomego 'magika') Immuno-Colostrum - saszetkę dziennie na czczo, odstawiliśmy też wszelkie medykamenty- tylko Colostrum, probiotyk (Mikroflor) + Vitabutin,
- tuż przed świętami przypałętał się katar - po trzech dniach już go nie było... profilaktycznie robiliśmy przez tydzień inhalacje z soli jodobromowej,
- obecnie - mały w domu, zdrowy, radosny, pięknie się rozwija, rośnie, nic tylko się cieszyć.. tylko te kupy
Kilka uzupełnień:
KARMIENIE
- synek nie pije w ogóle m.modyfikowanego,
- jego dieta oparta jest o wszelkiego rodzaju kasze, ryż (głównie brązowy), mięso (cielęcina, indyk, kurczak), owoce i warzywa wprost uwielbia, mieliśmy okres 'cukrowy', ale obecnie - poza gorzką czekoladą sporadycznie - synek dojada między posiłkami suszonymi owocami, warzywami gotowanymi i surowymi, owocami,
- nabiał (jog. naturalne, sery żółte, białe), który do tej pory spożywał, odstawiliśmy tuż po ostatnich świętach - przeszła mi przez myśl nietolerancja, choć objawów skórnych brak,
- pięć posiłków dziennie: śniadanie- np. kanapka z wędliną, pół pomidora, herbata; drugie - owoc lub koktajl owocowy z dodatkiem siemienia lnianego, płatków owsianych; zupa- warzywne wszelkie, zje każdą; drugie - mięso+makaron (razowy)/ryż/ziemniaki/kasza+warzywa, czasem bezmięsnie - pierogi, kotleciki brokułowe, itd.; podwieczorek- suszone owoce, surowa marchewka, itp.; kolacja - sinlac,
- jedyne czego nie tknie to gotowane jajo..
- syn nie jadł nigdy gotowych kaszek (bobovita), nie pije żadnych soczków, herbatek, napojów- tylko herbata owocowa, woda niegazowana, Vitabutin (drogi moczowe); zastanawiam się jeszcze nad srebrem koloidalnym..
ZDROWIE I ROZWÓJ
- nigdy nie mieliśmy problemów ze skórą (wyjątek - drugie leczenie szpitalne) - żadnych odparzeń, wysypek, uczuleń, dwa razy walczyłam z ciemieniuchą, ale z dobrym i szybkim rezultatem,
- kupy ciągle brzydkie - raz dziennie (czasem dwa), o różnej obfitości, papkowate, z kawałkami jedzenia, czasem śmierdzące, zdarza się, że 'wyłażą z pieluchy',
- synek śpi dobrze, od momentu odstawienia od piersi- całą noc (21-7), zdarza mu się płacz przez sen - po przytuleniu szybko jest ok, czasem uspokaja się sam, ostatnio trochę zgrzyta, ale idą mu piątki, więc myślę, że to to,
- wszelkie badania (zrobiliśmy wszystko, co podpowiadał lekarz, rozsądek i intuicja): z krwi, kału i moczu w normie - morfologia, żelazo, panel alergiczny, przeciwciała, posiew kału, badania na pasożyty, przeciwciała mycoplasmy i chlamydii, posiew i badanie ogólne moczu.. usg jamy brzusznej robione w 1 mż, potem ok 18 m-ca też ok., bez powiększeń, nieprawidłowości, itd.,
- w wieku 6 i 8 miesięcy- silne reakcje wymiotno-biegunkowe (1-2 dni) - wspólny mianownik- probiotyk z rumiankiem w składzie,
- jeszcze jedna rzecz, na którą lekarze nie zwrócili uwagi, ale może być jakimś wskaźnikiem - mały ma dość mocno wydęty brzuch - nie kulkę, ale nie jest też płaski..
- i na koniec przypomniała mi się taka ciekawostka - przy obu antybiotykach w trakcie choroby oskrzeli jesienią - kupy były 'wzorowe'!
Dwa zasadnicze pytania: skąd te rzadkie, papkowate kupy? Coś w diecie? Czy zatruty organizm? Może gluten...?
I najważniejsze pytanie: co zrobić, aby wyprowadzić małego na prostą?
Pomóżcie, bo chciałabym, żeby mały wrócił do dzieci (uwielbia!), liczę, że od września wystartujemy z przedszkolem, ale martwię się o jego odporność.
PS. Wiem, że dałam ciała ze szpitalami, antybiolami, zyrtecami, pulneo i całym tym świństwem.. nie krytykujcie za mocno.