Na oko jem codziennie 2 naprawdę grube plasterki masła, wagowo nie wiem ile to by było, ale jak trzeba to zważę. Do tego 1 łyżkę oliwy do surówek, jeśli akurat pasuje. Mięso zwierzęce 1-2 razy dziennie, tłuste ryby ok. 1-2 razy w tygodniu. Do tego migdały, pestki dyni. Wg mnie tłuszczu całkiem sporo.
Odkryłam, że mam nietolerancję cytryny, po której kluło mnie pod żebrami. Do tej pory nie wiedziałam, że to od niej dopóki nie wypiłam kilkakrotnie wody z cytryną. Zawsze było to kłucie. Przestałam ją dodawać więc do MO. Chyba, żeby to był jakiś pozytywny objaw oczyszczający!?
Co do samej MO zwiększyłam dawkę do 1/6, i już ją piję codziennie. Niestety średnio co tydzień muszę kurację przerywać na 1-2 dni, bo łapię infekcję i swoje nieśmiertelne stany podgorączkowe 37,15 stopni C. Prawie za każdym razem tak się składa, że te "atrakcje" wypadają w sobotę! Czy to nie jakaś nowa choroba weekendowa?
A tak na serio to babcia bardzo nalega raz bym poszła do psychiatry, a raz do neurologa, bo gdzieś wyczytała, że 30% chorób jest na podłożu psychicznym. Nie ma jak rodzina.