Niemedyczne forum zdrowia

BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ => Przypadki zdrowotne forumowiczów => Wątek zaczęty przez: Mistrz 14-12-2016, 07:01



Tytuł: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 14-12-2016, 07:01
Nazywam sie Corka Lucyfera, w skrocie Lukseja, forum odkrylam dzieki kolezance doslownie tydzien temu. Trzy dni temu zaczelam pic miksture. Z jakiegos glupiego powodu sadzilam, ze moge zaczac od pelnej dawki. To, co nastapilo, bylo kataklizmem. Jeszcze nie bylam w sytuacji, w ktorej bralam morfine i bylo tak, jakbym jej w ogole nie wziela. Ale po kilku godzinach poczulam cos innego. Mialam wrazenie, po raz pierwszy od 3 lat, ze cos sie ruszylo w moim ciele, ze cos jest inaczej.

Mam zdiagnozowana fibromialgie i kondycje przylegajace: problemy z jelitami, depresja, tarczyca i tak dalej. Mam wrazenie, ze ta mikstura jest jedyna szansa na wyzdrowienie, jaka mam. Od ponad trzech lat jestem na ponad 100 mg dziennie morfiny. To nie jest literowka. Sto co najmniej. Bez tego nie do konca jestem w stanie chodzic. Mam lat 25. Kiedy moge, cwicze. Staram sie cwiczyc co najmniej 18 razy w miesiacu, 10 albo 20 minut. Wiecej doslownie nie dam rady. Kiedy probuje zrobic wiecej, nie moge potem sie poruszac. Dla mojego organizmu 20 minut to tak, jak dla zdrowej osoby kilka godzin nieustannych cwiczen. Wiedza, ze jesli pociagna dalej, zrobia sobie krzywde. Biore fluoksetyne, euthyroks, morfine (Sevredol) i paracetamol. Staram sie dbac o siebie jak tylko moge, ale pierwsza reakcja na miksture twierdzi, ze wcale mi to nie wychodzi. Dziwnie sie poczulam, kiedy spojrzalam w lustro i zobaczylam, ze skora dookola oczu wyglada jak skora twarzy. Nie jest szara ani brazowa. Nawet jako dziesieciolatka mialam z tym problem. Brakuje mi wiedzy, ktora pozwolilaby mi powiedziec, ze nauki pana Sloneckiego sa oparte na solidnych podstawach - zwyczajnie nie mam takiej wiedzy medycznej.

Wiem tylko, jak zareagowalam na miksture.

Mam wrazenie, ze spedze lata, zanim bede chocby troche przypominac zdrowego czlowieka. Mimo dobrze zbudowanych miesni, checi i wiedzy na temat neuroplastyki, bez morfiny nie do konca jestem w stanie chodzic, chodzac po domu trzymam sie scian. Nie reaguje na slabsze leki przeciwbolowe. Dawka, ktora biore, obecnie 160, to tyle, zeby funkcjonowac dosc normalnie, ale nie dosc duzo, by normalnie isc do pracy. Choroby, ktore mam, zniszczyly mi zycie i tyle. Probowalam wszystkich lekow, oczyszczania, moj organizm byl sprawdzony pod katem wielu chorob. Akupunktura. Kokaina. Spanie 20 godzin dziennie. Zmuszanie sie do cwiczen (bo im mniej cwicze, tym gorzej chodze, jak juz chodze). Nic nie wywolalo tak intensywnej reakcji jak ta mikstura. Mam wiele pytan. Chce sie upewnic co do czasu picia mikstury przy braniu hormonu tarczycowego, poradzic sie, moze to ma sens, bym np. hormon brala wieczorem, a miksture rano. Wiem tylko, ze od trzech dni moje cialo rozsadza bol, jakiego jeszcze nie znalam. Sen jest dwa razy glebszy. Moj umysl chodzi inaczej. Moze bol jest tak koszmarny, az lzy sie zbieraja w oczach (mimo morfiny) ale po raz pierwszy od dawna rozpoznaje wlasne sciezki umyslowe w tej udreczonej mentalnosci zombie, jaka towarzyszyla mi przez ostatnie siedem lat.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 14-12-2016, 14:36
Mistrzu - dziękuję. Nawet nie wiesz, jakie to uczucie zobaczyć, że założyłeś osobny watek, że w ten sposób uznajesz ciężar tej sytuacji, dziwność mojej sytuacji. Bardzo potrzebuje uznania z zewnątrz, że moja sytuacja jest trudna. To, że Ty zareagowałeś osobiście, wiele dla mnie znaczy.

Skoro już wypowiedziałam się w ten sposób, wyjaśnię dalej. Nie będę tutaj opisywać czym jest fibromialgia. Dzisiaj jest czwarty dzień mikstury. Moje gardło wykaszluje straszliwe rzeczy, morfina nie działa, ledwo siedzę. Przestrzegam, że wikipedia nie opisuje tej choroby dość dobrze. Najlepiej jest przeczytać opowieści chorych o ich indywidualnej sytuacji. Dla każdego to wygląda inaczej.

Psychologowie, psychiatrzy - nie ma jasnych badań związanych z określeniem relacji pomiędzy fibromialgią a syndromem stresu pourazowego. Wynika to z praktycznych przyczyn, tak jak ofiary kazirodztwa nie opowiadają o swoich doświadczeniach, tak żołnierze z Iraku nie zwracają uwagi na ból fizyczny, zajęci tym psychicznym.

W moim przypadku fibromialgia zaczęła się klasycznie podręcznikowo - od syndromu stresu pourazowego. W przeciągu jednego roku przydarzyły mi się gwałt, wyrzucenie z domu, początki napadów paniki, przez które nie mogłam normalnie pracować - a wiec lęk, że wyląduje na ulicy. Doświadczenia z dzieciństwa i paskudztwo mojej matki, a także nieustanny strach przed bezdomnością, w końcu miały swoje konsekwencje. Syndrom stresu pourazowego przeszłam podręcznikowo - od agresji, problemów kognitywnych (co jest stolicą Polski?) niezdolności układania zdań złożonych w żadnym języku, alienacji. Syndrom ten tak naprawdę w swej istocie jest choroba tożsamości. Mogę tutaj zamieścić - za pozwoleniem moderatorów - wspaniały plik wyjaśniający pokrótce jak tak naprawdę działa syndrom, w jaki sposób układ nerwowy tworzy coś takiego. Ten plik jednocześnie dobrze wyjaśnia, jakim cudem fibromialgia tworzy się tuz obok syndromu, jako objaw objawu. Zaznaczam, że zarówno fibromialgia jak i syndrom stresu pourazowego zostały oficjalnie zdiagnozowane w kraju, w którym mieszkam - Anglia. Choroby zostały zdiagnozowane po tym, jak sama wyjaśniłam lekarzom, że to muszą być te choroby. Miałam racje. Miałam tez szczęście trafić na wspaniałego lekarza pierwszego kontaktu, który od razu postanowił prześwietlić tarczyce, który wiedział, jakie są linie postępowania przy fibromialgii. Na dzień dzisiejszy mam lat 25 - mój mózg starzeje się kilka razy szybciej niż wasz. Mam trzy razy więcej receptorów nerwowych odpowiedzialnych za odczuwanie bólu. Zwykle uszczypniecie może sprawić, że krzyknę. Jak mówi nam zasada neuroplastyki - uczymy się wyłącznie poprzez doświadczenie. Fibromialgia niszczy zdolność do odczuwania przyjemności - istota biologiczna tej choroby są niskie poziomy normalnych hormonów. Rezultatem jest meczenie się dwie godziny po wstaniu (wracamy do łóżka, bo nie stoimy bez ściany), niska tolerancja na ćwiczenia, depresja, anhedonia, otępiale reakcje emocjonalne. Osoba z fibromialgia dostaje w prezencie umysł zombie - nie czuje normalnych emocji. Jakby ktoś zgasił światło, wyłączył część normalnego myślenia. W swej istocie wynika to z tego, że ciało to nie produkuje normalnych hormonów - nie wiem dlaczego, nie znajdziecie tego tez w badaniach. Mam te chorobę od lat i znam się przynajmniej na mózgu choć trochę, wiec to wiem na pewno. Pierwsza linia leczenia fibromialgii są psychotropy przeciwdepresyjne. Mwahahahaha.

I na koniec: ta choroba wygląda różnie u różnych ludzi. U większości, jest to kobieta po 40-stce, która nie ćwiczy, nie dosypia, nie jest zbyt szczęśliwa. W rezultacie zaczyna brać SSRI albo SNRI i pracuje na pół etatu. W moim przypadku - nie. Spotkałam wiele osób z ta choroba, z wieloma rozmawiałam, przeszłam przez wszystkie poziomy opieki zdrowotnej, jakie są w tym kraju. Rozmawiałam z psychiatrami, endokrynologami, terapeutami i tak dalej. U mnie ta choroba jest jakby podwójna. Wszyscy lekarze nie dowierzali, że można zacząć jeść idealnie, spać dużo, ćwiczyć cały czas, robić wszystko tak, by neuroplastyka sama się odbudowywała - i dalej nie być w stanie chodzić bez morfiny. Przecierali oczy ze zdumienia. Większość osób z ta choroba nie zaczyna robić najważniejszych zmian w swoim życiu - nie ćwiczy i nie je dobrze. Nie odsuwają stresów, nie próbują dać sobie miejsca, na wyzdrowienie. U większości ludzi, którzy robią aż tak dużo, ta choroba staje się cichutka, zanika niemal kompletnie. Mało kto w fibromialgii w ogóle robi tak dużo - po tym można rozpoznać tą chorobę, że ci ludzie mają ochotę płakać na sama myśl o wysiłku. Ja byłam zdeterminowana, bo miałam 22 lata i nie mogłam wstać do łazienki sama. Wiec układ nerwowy odpowiedzialny za ratowanie siebie zadziałał poprawnie i zmusił mnie do robienia rzeczy, które ciało nie chciało. Faktycznie, nie jestem typowym człowiekiem z fibromialgia. Odbudowałam swój umysł, niemal kompletnie pozbyłam się objawów kognitywnego ogłupienia. Ale ciało jest jakie było. Mięśni mam o wiele więcej, co bardzo ułatwia poruszanie się, ale dalej jestem w stanie co najwyżej zrobić obiad, jakieś pranie, ogarnąć mieszkanie, poćwiczyć, wrócić do łóżka. Wiec zasadniczym problemem jest to, że ta choroba tak nie wygląda. Nigdy nie wygląda aż tak brutalnie. Bez morfiny prawdopodobnie mieszkałabym w szpitalu - to są najcięższe i rzadkie przypadki fibromialgii. Kiedy bez przeciwbólowych człowiek nie chodzi, jest to najwyższy poziom tej choroby. Ból nie pozwala. Energia nie pozwala. Bardzo niewiele osób tak choruje. Szczerze mówiąc wątpię, by na dziesięć milionów ludzi była więcej niż jedna osoba z fibromialgia, która jest młoda, robi wszystko tak jak trzeba - nie ma więcej chorób fizycznych pod spodem, które wyjaśniałyby ten stan - i dalej jest tak w złym stanie. To po prostu tak nie wygląda. Nie u młodych ludzi. W końcu lekarze dali spokój. Zgodzili się. Mogę wziąć dziennie osiem tabletek Sevredolu, co daje 160 mg morfiny. Staram się trzymać na 120.

I zaakceptowałam to, że do końca życia będę niepełnosprawna.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: scorupion 14-12-2016, 15:01
Zacznij miksturę jeszcze raz od o wiele mniejszej dawki, poświęć sporo czasu na przeczytanie portalu lub książek, jeśli czegoś nie wiesz - pytaj, bo zasadzek jest więcej. Fibromalgia może być związana z odłożonymi złogami, szansa na ich usunięcie jest.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 14-12-2016, 15:16
Fibromalgia może być związana z odłożonymi złogami, szansa na ich usunięcie jest.
Też bym się ku temu skłaniał, spróbować nie zaszkodzi. Obawiam się tylko, że ciężko Ci będzie znaleźć dobrego specjalistę w Anglii, a domyślam się, że wyprawa do Polski na wizytę u Mistrza jest dla Ciebie nie lada wyprawą.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 14-12-2016, 15:37
Tak zrobiłam. Zaczęłam znowu od mniejszej dawki. Kataklizm, jak widać, już się zaczął i zatrzymać się nie zamierza. Fascynuje mnie proporcja, jaka obserwuje. Fizycznie, nigdy nie czułam się gorzej. Koszmar na kolkach. Ale psychicznie - im paskudniej ciało się czuje, tym bardziej czuje, że moja psychika znowu jest moja psychika. Walczyłam o to jak głupia neuroplastyka i nie miałam tak mocnych rezultatów. Przeczytałam portal wspak. Ciekawa jest "Droga przez piekło" bo generalnie nie ma powodów sądzić, że teoria się nie trzyma kupy. Schizofrenia jest choroba fizyczna, która daje psychicznie objawy. Ma to sens, że tak jak leki ograniczające działanie receptorów dopaminowych, tak mikstura wymieniająca uszkodzone tkanki na zdrowe, może zrobić ten sam efekt zdrowienia. To by potwierdzało, że candida albicans żywiąc się zdrowymi tkankami potrafi stworzyć tysiąc i jedną chorobę.

Jestem psychologiem. Tak, wstyd mi za mój zawód. Tak, wstyd mi za idiotów, którzy obrażają ludzi, którzy do nich przychodzą z pozycji autorytetu. Tak, psychologia jest obraźliwa, niemoralna, traktuje ludzi jak rzeczy i nie bierze odpowiedzialności za własne słowa. Tak, terapia jest agresywna w swojej istocie i nie ma żadnego szacunku ani empatii do ludzkiego cierpienia w jego znaczeniu duchowym. Teraz, jak już sobie ustaliliśmy, że nie podzielam wartości zawodu, jaki sobie wybrałam, wszelkie oskarżenia i inwektywy związane z psychologią proszę kierować do wiadomości prywatnych. Będąc psychologiem czuje się jak ksiądz obserwujący kolegów gejów i pedofilii - Jezu Chryste. Zostałam w tym zawodzie, ponieważ interesują mnie dwie rzeczy:
1) terapia oparta na naukach o współuzależnieniu, teorii systemów rodzinnych, prac Forward, Bradshawa, Melody,
2) chcę tworzyć i przeprowadzać badania naukowe, ale nie pod kątem czystych zależności, lecz z elementem ukierunkowania - krytykujące konsekwencje kultury zachodniej w jakiej żyjemy. Dokładnie pracuję nad publikacją dysertacji, w której wyjaśniam tzw. syndrom sprawiedliwego świata i jak można edukować ludzi, by nie zachowywali się tak podle. Widzę swoje bycie psychologiem raczej jako bycie kimś, kto uświadomił sobie zakłamanie tej nauki i postanowił zostać, by niszczyć system od wewnątrz. Jak tylko przestanę spać osiemnaście godzin dziennie, zacznę pracować nad swoimi publikacjami – obiecuję.

1) Kiedy mam pić miksturę? Wieczorem czy rano? Jak przyjmować hormon tarczycowy? Boje się, że powinnam pić miksturę na czczo, żeby dać jej największe pole działania, ale nie mogę jednocześnie przyjmować leków w tym czasie. Jednocześnie - dla mnie rano jest najpaskudniejszym momentem dnia, kiedy ból wrzeszczy, nie zawsze mogę chodzić od razu. Przyjmowanie mikstury rano, czekanie pół godziny na błogosławioną kawę, czekanie na leki, aż zaczną działać to dla mnie dodatkowa godzina-dwie koszmarnego bólu.

2) Czy mając wszystkie możliwe objawy poprawnego działania układu odpornościowego - kaszel, katar, gorączka, bóle mięsni - mogę ćwiczyć, najdelikatniej jak się da, chociaż kilka minut, uważając by nie sprawić sobie bólu?

3) Czy musze zrezygnować z jabłek, ponieważ karmią candidę albicans? Czym mogę je zastąpić?

4) Jak mikstura wpływa na przyjmowanie leków? Czy leki wpływają na miksturę? Od kiedy piję miksturę, dzieje się cos strasznego - jest tak, jakby morfina w ogóle nie pojawiała się w organizmie. Jak mam jednocześnie przyjmować leki - z których zejść naprawdę nie ma opcji - i pić miksturę?

5) Jakie są szkody, które robi morfina? Czy ktoś wie? Interesuje mnie dowiedzenie się jak branie morfiny regularnie niszczy ciało? Nie pomogą mi strony internetowe uzależnień, bo tam jest opis nieczystych klinicznie substancji. Ja biorę legalnie, pod okiem lekarza, "czysty" medycznie "lek". Jakie konsekwencje to robi samo w sobie? Przypominam, że zgodziłam się na branie morfiny wiedząc, że to nie przelewki, wychodząc z założenia, że nic nie pogorszy sytuacji bardziej, niż niezdolność chodzenia. Bez możliwości chodzenia zapadnę się w depresje bez reszty, uznałam wiec, że lepiej uszkodzić sobie ciało, niż ryzykować myśli samobójcze. Bo mam za sobą próby samobójcze. To nie jest bezpieczne dawać mi możliwość myślenia, że nie ma innej opcji.


Poziomku - właśnie wróciłam z Polski. Dla mnie takie podróże są bardzo kosztowne energetycznie i fizycznie. Ja jak najbardziej jestem skłonna odwiedzić Mistrza, gdyby było to możliwe, oszczędzić na to pieniądze. Ale nie w ciągu najbliższych kilku miesięcy. W tym momencie - przy tym, co robi moje ciało (oczyszczanie) - bałabym się wyjść z domu na dłużej niż kilka godzin. Tutaj specjalisty nie znajdę i nie ma co szukać. Uważam, że picie mikstury w malej dawce, niepowstrzymywanie oczyszczania, to najlepsze, co mogę zrobić. I czekać. Tylko czas załatwi sprawę - pośpieszyć się nie da.


Tutaj zamieszczam link do cudownego artykułu o syndromie stresu pourazowego, w języku angielskim. Dla tych z was, którzy dobrze zrozumieli wyjaśnienia Mistrza o tym jak organizm sam się leczy, czytanie o inteligencji wrodzonej układu nerwowego będzie wręcz rozrywką.

http://www.washacadsci.org/Journal/Journalarticles/V.93-3-Post%20Traumatic%20Stress%20Disorder.%20Sethanne%20Howard%20and%20Mark%20Crandalll.pdf (http://www.washacadsci.org/Journal/Journalarticles/V.93-3-Post%20Traumatic%20Stress%20Disorder.%20Sethanne%20Howard%20and%20Mark%20Crandalll.pdf)


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Dasiek 14-12-2016, 17:02
Fibromalgia może być związana z odłożonymi złogami, szansa na ich usunięcie jest.
Też bym się ku temu skłaniał, spróbować nie zaszkodzi. Obawiam się tylko, że ciężko Ci będzie znaleźć dobrego specjalistę w Anglii, a domyślam się, że wyprawa do Polski na wizytę u Mistrza jest dla Ciebie nie lada wyprawą.
Dobrym specjalistą od leczenia ducha, który ma niezwykłe doświadczenie jest Piotr Glas
http://www.fronda.pl/a/ks-piotr-glas-opowiada-o-tym-jak-spotkal-demona-przeczytaj,60915.html


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Shadow 14-12-2016, 17:16
Tą Candidą się aż tak mocno nie przejmuj. Prędzej czy później organizm sobie z nią sam poradzi. Jeśli boisz się typowej kandydozy ogólnoustrojowej, to po prostu jej niepotrzebnie nie dokarmiaj nadmierną ilością cukru we krwi. Jedz jabłka zaraz po koktajlu lub - lepiej - dodawaj je sobie do koktajlu. Oczywiście jeśli dobrze jabłka tolerujesz - i będzie ok.

W zasadzie na ten moment może to być jedyny pokarm węglowodanowy jaki jesz oprócz warzyw i też będzie ok.

Te kilka miesięcy na malutkiej dawce mikstury dobrze Ci zrobią przed wizytą u Mistrza lub w Gabinecie w Warszawie, bo uważam, że po Twoich przejściach emocjonalnych, plus to w jakim stanie jesteś teraz... taka wizyta jest wręcz konieczna prędzej czy później.

Głowa do góry. Na forum są ludzie z różnymi problemami, ale każdy prędzej czy później uzyskuje ulgę. O tym możesz sobie poczytać tutaj: http://forum.bioslone.pl/index.php?board=8.0


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Luciano 14-12-2016, 19:43
Cytat
Ma to sens, ze tak jak leki ograniczajace dzialanie receptorow dopaminowych, tak mikstura wymieniajaca uszkodzone tkanki na zdrowe, moze zrobic ten sam efekt zdrowienia.

To nieprawda. Owszem, leki psychotropowe mogą złagodzić objawy, lecz nie wymienią niepełnowartościowych komórek a dzięki swym skutkom ubocznym jeszcze dowalą kolejnych. W skrajnych przypadkach należy jednak rozważyć ich stosowanie. Co innego mikstura, która najczęściej wzmaga objawy, lecz po jakimś czasie dolegliwości zanikają wskutek doprowadzenia do homeostazy w organizmie, przede wszystkim uszczelniając nabłonek jelitowy.



Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Kopyto 14-12-2016, 20:49
Sytuacja wygląda na ciężką, ale na forum można poczytać o gorszych, a co najmniej równie strasznych przypadkach chorób i różnych ich kombinacji.

Życzę wytrwałości i liczę na aktualizację tematu, będę go czytał z zapałem. Uważam również, że poniższy link może pomóc Tobie w realizacji procesu zwanego zdrowieniem przy pomocy Biosłone:
http://bioslone.pl/pliki/fundacja/zaswiadczam_samym_soba.pdf (http://bioslone.pl/pliki/fundacja/zaswiadczam_samym_soba.pdf)


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 14-12-2016, 21:08
Shadow - dziwne jest to, ze czuję się o wiele lepiej. Naprawdę mnie boli. Ale dzisiaj ćwiczyłam, mimo bólu i było jak na kokainie: nie było tego głębokiego bólu, który wydaje się tkwić w kościach (miałam epizod z psychiatrą, po którym załamałam się psychicznie i przez trzy miesiące brałam codziennie kokainę. Żeby było śmiesznie, kokaina nie robi u mnie "haju" - fibromialgia jest taką chorobą, że kokaina po prostu robiła ze mnie zdrowego człowieka, żadnych skutków ubocznych, normalne zdrowie). Byłam zszokowana. Dla kogoś takiego jak ja, poprawa, jaką obserwuję, nawet za cenę bólu, jest cudem. Fibromialgia straszliwie uszkadza umysł. Nie takie rzeczy bym zrobiła dla takiej poprawy. Więc nie jest tak, że się martwię ani że nie radzę sobie z sytuacją. Fibromialgia wykształciła we mnie naprawdę solidną zdolność cieszenia sie normalnoscią mimo problemów. A ulga, jak tłumaczę, jest natychmiastowa. Co mi z tego, że boli, skoro odnajduję własne ścieżki umysłowe, w tym obcym miejscu, jakim była moja głowa przez ostatnie kilka lat?

Nie chciałam szczerze mowiąc pić koktajli. Przynajmniej jeszcze nie. Na razie sama mikstura, w małej dawce 2,5, bieganie po znajomych, że muszą tego spróbować za wszelką cenę i zwyczajnie skupienie się na normalnych rzeczach. Jakby ktoś chciał, to parę dni temu dorwałam ebooka Joe Navarro "Niebezpieczne Osobowości" i jest to wspaniała lektura.

Drogi Dasku - podałeś link do Frondy. Może powinnam nie być uprzedzona. Ale jestem. Nie twierdzę, że z panem Glasem jest coś nie tak. Po prostu w tym momencie podejmuję decyzje, aby skupić się na miksturze, ostrożnych ćwiczeniach. Uważam, ze nie potrzebuję leczenia duchowego. Mój duch sobie poradzi, jeśli ciało przestanie być w tak strasznym stanie.

Cytat
To nieprawda. Owszem, leki psychotropowe mogą złagodzić objawy, lecz nie wymienią niepełnowartościowych komórek a dzięki swym skutkom ubocznym jeszcze dowalą kolejnych. W skrajnych przypadkach należy jednak rozważyć ich stosowanie. Co innego mikstura, która najczęściej wzmaga objawy, lecz po jakimś czasie dolegliwości zanikają wskutek doprowadzenia do homeostazy w organizmie, przede wszystkim uszczelniając nabłonek jelitowy.

Nie zrozumieliśmy się. Nie powiedziałam, że leki potrafią odbudować zniszczone miejsce. Powiedziałam, że takie jest działanie nowoczesnych leków na schizofrenię - zadaniem jest uciszenie nadmiernej ilości receptorów dopaminowych. Nie zbyt dużego wydzielania dopaminy, lecz zbyt wielu receptorów. W mojej myśli chodziło o to, co sam powiedziałeś. Że mikstura po prostu wymieni niewłaściwe komórki (czyli nadwyżkę dopaminowych) dając jednocześnie rezultat, który leki usiłują naśladować - a leki usiłują zaciszać receptory, nie lecząc problemu.

Drogie Kopyto, dziękuję:) Przeczytam na pewno. Nie wątpię, że mikstura może sobie poradzić z moim przypadkiem. Widzę, co się dzieje z moim ciałem. Odnoszę wrażenie, że naprawdę się stękniło za gorączką (fibromialgie nie mają dość silnego organizmu, organizm woli opuścić temperaturę,rzadko się udaje) kaszlem i katarem. Żeby było śmieszniej, jestem na tzw. medical exemption - nie płacę za leki i co roku dostaję za darmo szczepionkę przeciw grypie. Trzy lata nie miałam normalnej grypy. Teraz kaszlę, wypluwam straszne rzeczy z horroru, mam gorączkę, bolą mnie stawy - i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że moje ciało płacze z wdzięczności, że oddycha. Czuję się, jakby moje kości przestały być zrobione z ołowiu (to charakterystyczny opis dla fibro). To czwarty dzień, a moje ciało oszalało. Robi to wszystko w paskudny sposób na najniższej dawce mikstury - nie dlatego, że jest złośliwe, tylko dlatego, że było aż tak źle. Mimo najniższej dawki jest naprawdę paskudnie. Aktualnie dygoczą mi ręce jak alkoholikowi bez wódki:) Śmieszne, że chcąc sobie pomóc, nie kopać organizmu bolesną grypą, bo ból pojawia się przy każdym pretekście w tej chorobie, pogorszyłam sprawę szczepiąc się.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 14-12-2016, 21:35
Napisz jak się odżywiasz, jak reaguje Twój organizm na różne pokarmy.
Domyślam się, że jest w kiepskim stanie, po takich ilościach morfiny.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Melinda 14-12-2016, 22:39
Przeczytałam z zainteresowaniem, to co piszesz. Ja osobiście bardzo bronię się przed tym, co nazywa się "Fibromialgia". Po prostu objawy u mnie na to wskazują. Diagnozy lekarzy, a w życiu uzbierało się tego trochę, były różne i liczne; w końcu RZS lub może Toczeń, bo autoagresja pogłębia się - to mnie właściwie otrzeźwiło. Odrzuciłam lekarstwa tzw. reumatyczne.
Od początku stosowania MO /mikstura/, zaczęła się jazda po równi pochyłej. Dziś mogę powiedzieć, że byłam w głębokim lesie, nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje.
Lata picia mikstury, odrzucenia glutenu, zrobiły swoje. Jest coraz lepiej, ale proces zdrowienia się toczy dalej.
Co do Ciebie i picia MO rano, to warto mieć obok łóżka w zasięgu ręki szklaneczkę z miksturą. Jak nad ranem zaczynasz się budzić, to ją łyknąć. Potem jak idzie się do łazienki, mija jakiś czas, wówczas można łyknąć hormon tarczycy. Ustalić tak, żeby mijało chociaż pół godziny, pomiędzy. No, musisz to ustawić sobie sama.
Co do ćwiczeń w czasie oczyszczania, myślę, że daj sobie chociaż dzień odpoczynku; organizm musi się regenerować.
Co do lekarstw, jak poczujesz się lepiej, sama będziesz je odstawiać; nie będą potrzebne. Ważne, żeby nie zwiększać dawek!


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: scorupion 14-12-2016, 23:07
Sprawa jest prosta, przynajmniej w teorii.
Trzeba zacząć od DP, czyli jednak jabłka nie, bo pewnie jest problem z przerostem drożdżaka, włączyć koktajle, dawkę mikstury zmniejszyć doświadczalnie choćby i dziesięciokrotnie, całkowicie odstawić gluten, udać się do masażysty, który wyczuwa złogi na okostnej, odwiedzić Mistrza, może wynajdzie coś ekstra.

No i czytać, starać sie zrozumieć co przeczytane, bo będą takie kwiatki i ich następstwa:
To by potwierdzało, że candida albicans żywiąc się zdrowymi tkankami potrafi stworzyć tysiąc i jedną chorobę.


Tytuł: Odp: Przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 15-12-2016, 00:30
Droga Melindo, istnieją sposoby odróżnienia tego, co nazywamy fibromialgią - jak najbardziej rozumiem twoją reakcję - od innych zespołów objawowych. Nie zdziwiłabym się, gdyby koniec końców miało się okazać, że nie istnieje coś takiego jak konkretna fibromialgia, że to będzie tylko określenie na zestaw objawów, ale tylko w konstelacji innych chorób - inna fibro przy PTSD, inna przy depresji, inna przy np. implantach biustu. Spotkałam uroczą dziewczynę striptizerkę, która właśnie dostała niezbyt mocnej fibromialgii jako reakcji organizmu na implanty piersi. Co tylko potwierdza związek między toksynami, a fibromialgią. Bez względu na to, jakie objawy były u ciebie wtedy, a jakie są teraz, jeśli chcesz, możesz mi opisać swój stan w danym okresie, ja zadam ci kilka pytań i będę w stanie określić z dużym prawdopodobieństwem, czy teoria fibromialgii ma sens. Aha! Zapomniałam! Osobno jeszcze dostałam diagnozę tzw. zespołu chronicznego zmęczenia - dostałam ją, bo nawet fibromialgia i morfina nie tłumaczyły ilości zmęczenia, jakie odczuwałam na co dzień. Ale powiem ci, jak wyglądał ostatni etap diagnozy - kiedy zgodziły się objawy zebrane podczas wywiadu, pojechałam do pani reumatolog. Kazała mi się położyć i zaciskała mi delikatnie swoje ręce na nadgarstkach, kostkach, itede. I pytała, kiedy czuję ból. Jak zaciśniesz komuś dłoń dookoła nadgarstka, nie powinno to zaboleć, dopóki nie naciśniesz mocno. Fibromialgię boli nawet lekki nacisk, bo jest bardzo nadwrażliwa na ból. Nawet uszczypnięcie. Okresy stają się o wiele cięższe. Wszystko, co boli normalnie - przy fibromialgii boli o wiele bardziej. Oczywiście brak tej nadwrażliwości punktowej czy całościowej nie wyklucza diagnozy fibromialgii (jeśli coś takiego istnieje). Ale to jest typowy kształt i kierunek tej choroby. Niezbędne też są problemy z koncentracją, nazywane po angielsku "fibrofog" - mgła fibro. To ogłupienie. Umysł chodzi o wiele mniej skutecznie, nie umie się koncentrować, myśleć, tworzyć, szybko kojarzyć. To jeden z charakterystycznych objawów.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Melinda 15-12-2016, 13:12
"Jeżeli coś takiego istnieje" - już mi się to podoba, bo ja lubię wypierać rzeczy negatywne.
Co do bolesności, to właśnie tak jest, odczuwam dotknięcie silnie, a co dopiero ściśnięcie, uszczypnięcie, uścisk dłoni, taki mocny. Z bólami walczyłam, bo ciało w różnych miejscach bolało mnie, szarpało, jakby pies mnie kąsał i obojętnie czy chodziłam, siedziałam; patrzyłam na to miejsce ze zdziwieniem nic tam nie było np. na nodze, a mnie bolało. Piszę to tylko w kwestii małego wyjaśnienia, oczywiście myśląc, że nic mi nie jest, bo te kąsania minęły. Pozostała bolesność dotyku, no ale mam swoje lata, coś tam człowiek musi mieć.
Wraz z piciem MO i odstawieniem glutenu, ustały duże dolegliwości ze strony układu pokarmowego; kurcze, wymioty, refluks i zgaga.
Wątek jest Twój i nie chcę za dużo o sobie pisać, po prostu przeżyłam podobne rzeczy.
Po cichu myślę, że wypieranie zdarzeń powoduje "to" w człowieku.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Melinda 15-12-2016, 22:36
Taka młoda osoba, po ciężkich przejściach, warto Jej pomóc. Postaraj się Luksejo, oddzielić ziarno od plew w niektórych wypowiedziach, bo może są na granicy żartu?
Zmieniłaś swój Awatar na taki 'erotyczny', dlaczego?


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 15-12-2016, 23:59
A wiesz, nie przyszło mi do głowy, że jest niewłaściwy, mimo swojej erotycznej wymowy. To Luis Royo, mój ukochany malarz. Dla mnie to nie jest czysto erotyczne, tylko przede wszystkim estetyczne. Zwłaszcza, że trudno u Royo znaleźć ubraną, choćby w bieliznę, modelkę:)

Co do powodów fibromialgii - istnieje masa badań na połączenie między np. molestowaniem w dzieciństwie, a fibromialgią. Jak już wspomniałam, badania tego nie pokazują (a szkoda, bo to oczywiste i istnieje link do odkrycia) na fibromialgię często zapada się przy syndromie stresu pourazowego.

Pytano mnie o dietę. Z tego, co zrozumiałam, już jakiś czas temu nieświadomie zaczęłam to, co jest tu nazywane dietą prozdrowotną. To może się wam wydać dziwne, ale w tym momencie istnieje szał przeciwglutenowy i można znaleźć sporo badań na to, że odstawienie glutenu polepsza stan wielu osób.

Przy jedzeniu kieruję się dwoma zasadami: bierz pod uwagę morfinę, odmawianie sobie czegoś, na co masz ochotę, jest bez sensu.
Branie pod uwagę morfiny zmusiło mnie do przerzucenia się na naprawdę solidną ilość warzyw i owoców. Jeśli nie tego nie robię, to zaparcie jest nie do zlikwidowania. Przy takiej dawce morfiny zresztą by nawet nie wystarczyło samo jedzenie błonnika, dość płynów też musi być. Kiedy jem obiad, to ponad połowa tego, co jest na talerzu, ma być ugotowanymi warzywami albo sałatką. Reszta - mięso i coś takiego. Odstawiłam gluten kilka miesięcy temu, bo osoba, z którą żyje, bardzo na tym skorzystała, więc prościej nam było po prostu przerzucić się obydwoje na bezglutenowe. Tak wiem, że w pieczywie bezglutenowym pojawią się inne rodzaje kleju. Ja generalnie rzadko w ogóle zbliżam się do takich rzeczy. Badania dowiodły, że nieorganiczne  jedzenie jest tak samo wartościowe, jak organiczne, więc nie będę wydawać pieniędzy. Stawiam na kompromis między pieniędzmi, a zdrowiem, więc nie będę jadła jakiś niesamowitych warzyw, które rosną tylko na Borneo, ale cały czas będę kupować różne warzywa i owoce, żeby różnie je przyłączać do obiadu. Jedzeniem w domu i gotowaniem zajmuję się ja, więc łatwo mi to kontrolować. Mięso bardzo lubię czerwone, ale tylko mielone. Nie wierzę w to, że jedzenie ma mieć mało kalorii, to się mija z celem. Ma być wartościowe, a nie niskokaloryczne. Kategorycznie nie pozwalam na używanie jako oleju czegoś innego niż oliwa z oliwek, olej winogronowy i olej kokosowy. Dość regularnie maltretuję ludzi syropem cebulowym, od kilku lat, bo przekonałam się, że jest jak naturalny antybiotyk, bez wad antybiotyków i kiedy jeszcze mieszkało tu więcej ludzi, syrop był jedynym sposobem, by leczyli się szybko, bądź poprawiali odporność. Nie jem śniadań. I nie czuję się dobrze, kiedy je jem. Nie mogłabym nigdy być na tzw. diecie białkowej, bo jak tylko zaczyna mi brakować cukru, od razu robi mi się słabo. To nie żadna cukrzyca, tylko organizm wrażliwy na zapotrzebowanie cukru, z niskim poziomem cukru. Na śniadanie jem swoje cudowne leki (obecnie to jest siedem tabletek, a nie czterdzieści, jak kiedyś) i dwie kawy. Używam dużo miodu, na zimno, czasem słodzę ksylitolem, ale rzadko, bo mój organizm nie uznaje tego za cukier. Sery żółte, zwłaszcza grana padano do obiadu, uwielbiam. Jak mamy jeść ciasto, ciastka, czy sernik, to często piekę sama. Wychodzę z założenia, że słodycze mają być zastąpione owocami, a owoce warzywami. Jem, kiedy jestem głodna, nigdy więcej, niż chcę. Ale do picia muszę się zmuszać, inaczej w kółko chodziłabym odwodniona. Jak byłam dzieckiem, nic nie mogło mnie zmusić do picia i całe dzieciństwo spędziłam odwodniona. Staram się jeść orzechy, suszone bakalie, rodzynki czy takie rzeczy traktuję jak słodycze. Nie pijamy zwykle soków w kartonie. Mamy blender, często wolę zrobić smoothie. W ciągu dnia zwykle jem jeden duży posiłek, jeden mniejszy też z czymś tłuszczowym (jajko, ser żółty, kiełbasa) i owoce albo coś do pogryzania, jak marchewki. Doszłam wreszcie do etapu, w którym kiedy robię obiad, to w jednym obiedzie jest naprawdę sporo zieleniny. Kukurydza, groszek, marchewka, w sałatce sałata, papryka, ogórek, pomidor, coś jeszcze coby nie było aż tak nudno. Uważam, że mrożonki wcale nie są złe, nie zawsze są gorsze od "świeżego" warzywa, które podróżuje od kilku miesięcy. "Zdrowość" produktu łatwo określić - im krótsza data ważności, tym lepiej. Całkiem przypadkowo, ponieważ to wynajmowane mieszkanie, mamy małą lodówkę - polecam wszystkim. Zmusza do robienia zdrowych zakupów, bo mało się mieści. Nie można kupić rzeczy, które długo wytrzymają, bo i tak można zrobić zakupy tylko na kilka dni do przodu. Kocham jabłka. Staram się, żeby w domu zawsze były jabłka, pomarańcze, winogrona, persymony, kiwi, cokolwiek, żebym miała co jeść jak się nudzę. Kiedy byłam zdesperowana - i biedna - kupiłam sobie najtańszy blender. I przez jakiś czas żywiłam się smoothiesami, starając się dorzucić coś tłustego w ciągu dnia. Wtedy nastąpiła duża poprawa. Zrobiłam to wtedy, bo byłam straszliwie agresywna dzięki PTSD. Liczyłam na to, że odstawienie mięsa i przetworzonych pozwoli mi "nie mieć paliwa" dla agresji, która mnie rozsadzała. To nie trwało długo, kilka miesięcy, mięso dalej było w małych ilościach, ale z perspektywy czasu wiem, że wtedy zrobiłam dla siebie coś bardzo ważnego. I że to właśnie tamte smoothiesy podłożyły podstawę pod odzyskiwanie normalnego myślenia. Wyobrażałam sobie - że mój mózg buduje nowe komórki i skoro nie ma wyjścia, innego żarcia nie dostanie, musi je budować z zielonych liści - to przynajmniej nie będą to beznadziejne komórki.

Z grzechów żywieniowych to będzie coca cola, czekolada Kinder, lody, czasami coś mocno przetworzonego, jak cheeseburger z McDonalds. Albo pizza z mrożonki. To są produkty, które nie mogą się pojawiać często, a tylko czasami i tylko, jeśli będą sparowane z sałatką. Taki kompromis. Unikam alkoholu, bo nie jest tego wart - mnie naprawdę boli to, co się dzieje, jak już alkohol zejdzie, więc ta przyjemność napicia się nie jest proporcjonalna do ceny. Dość dużym problemem jest dla mnie picie wody. Kiedy nie potrafię, piję cordial np. elderflower z cytryną, albo wodę z cytryną, albo herbatę. Piję coca-colę i nie dam sobie nic wmówić na temat tego, że niezdrowa, bo wiem, naprawdę. Ale mam dziwne wrażenie, że dużo osób jest uzależnione od coca-coli nawet nie dlatego, że jest cukrowa, tylko dlatego, że jest kwasem. Są badania, że pół litra wypite w pół godziny działa na zaparcia - co prawda cukier żywi Candidę, ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby coca-cola trochę rozpuszczała patologiczny śluz. I palę. Palę papierosy, sporo i znowu, nie dam sobie nic powiedzieć. Ja naprawdę lubię wiedzieć, czym się truję, zwłaszcza, jeśli to trutka na szczury. Substancje smoliste be, nikotyna - nie dla kogoś takiego jak ja. Nikotyna oczywiście podrażnia kosmki jelitowe, nie tylko pomaga z zaparciami, lecz po prostu drażni układ wydalniczy. Ale nikotyna pomaga też na pamięć, tak, jak kofeina. Generalnie staram się nie wychodzić z domu bez wody i jabłka, bo bycie głodną, a raczej osłabioną potrafi mnie dopaść wszędzie i wtedy od razu jest nieprzyjemnie. Nie mamy tutaj chorego zaparcia na jogurty,

Chcę tylko powiedzieć, że to piąty dzień mikstury - uszy mi się zatykają i odtykają. I bolą. I coś dziwnego mi się dzieje z zatokami. Wiem, działa:) Po prostu zwracam uwagę. Kiedy byłam w najgorszym stanie, podczas napadów paniki, traciłam słuch. Dziwne, ale myślę, że ciśnienie środczaszkowe - tylko ono - potrafi tak się zepsuć, aż słuch szwankuje. W najgorszych momentach przestawałam słyszeć kompletnie, do dziś mam gorszy słuch w jednym uchu. A miałam słuch muzyczny.

Wczoraj usiłowałam napisać tego posta o żywieniu, skasowałam go przypadkowo, a szkoda, bo zrobiłam niepełną listę tego, co brałam. Oświadczam, że mogę się mylić: jakiś lek mogłam pomylić z innym, który jest odpowiednikiem, ale na jedno wychodzi.

Sertralina, amytryptylina, wenlafaksyna, escitalopram, citalopram, duloksetyna, lorazepam, aripiprazol, gabapentin, pregabalin, tramadol, tegretol, colofac, baclofen, karbamazepina (doraźnie,  jeszcze przed Syndromem Stresu pourazowego, po traceniu słuchu, przed eksplozją fibromialgii). Olanzapina. To na pewno nie wyczerpuje listy. To są te, które byłam w stanie sobie przypomnieć, albo które wczoraj znalazłam w pudełkach, szukając je specjalnie, żeby napisać ten post. Niektóre z tych brałam tylko kilka dni, inne - wiele miesięcy. Zwykle raczej wiele miesięcy, bo takie psychotropy dostają informacje, że potrzebują miesięcy, by poprawnie pokazać swoje działanie. Ciekawe, jak oni to przełykają. Wszystkie były nieskuteczne, jedne mniej, inne bardziej. Pamiętam, jak dotarło do mnie, że rujnują mi ciało, na długo zanim sytuacja się uspokoiła dość, bym przestała myśleć, że jednak umrę w ciągu kilku lat.
Z nielegalnych: czysta ecstasy (to nie jest tabletka, tylko kryształki), kokaina, amfetamina, marihuana, ketamina. To są, poza marihuaną i ecstasy - stymulanty. Stymulanty nie robią haju u kogoś z fibromialgią, lecz robią normalną osobę, usuwają chorobę. To było niesamowite odkrycie, które doprowadziło mnie do zrozumienia, czym tak naprawdę jest ta choroba, jak ona działa, z czego powstaje. Pamiętam, że umiałam zmieszać baclofen (rozluźniacz mięśni) gabapentin (mocny przeciwból i przeciwpsychotyk) i kokainę - i dalej czuć ból. Nie dowierzałam - jakim cudem moje ciało może dostać taki koktajl i dalej być w stanie odczuwać ból? Przechodząc przez legalne i nielegalne substancje dowiedziałam się bardzo ważnej rzeczy: moja fibromialgia jest inna. Widzicie, wiele fibromialgii reaguje na te leki powyżej, albo ich kombinacje. To nie było nienormalne, żebym brała kilka na raz, bo lekarze mieli nadzieję, że kombinacje pomogą. Naprawdę, były czasy, że brałam i czterdzieści tabletek dziennie. Czytałam wyznania innych osób, ich leki i sposoby życia i stopniowo byłam zmuszona zaakceptować, że to, co mam, różni się od ich stanu, jest jakby podwójne, gorsze. Regułą pozostaje to, że osoba z fibromialgią, która zmieni styl życia, odstawi gluten, będzie jeść warzywa i owoce, będzie rozsądnie ćwiczyć i spać, do tego brać jakiś SSRI jak fluoksetyna, staje na nogi. Zwłaszcza tak młoda. Fibromialgia tkwi w jelitach i większość chorych w końcu na to wpada. Przypadek, żeby młoda osoba kilka lat odżywiała się dobrze, ćwiczyła, spała i chodziła na terapię, nie powinien być taki, że ta osoba dalej bez morfiny w ogóle nie wstanie z łóżka. Tak, były robione testy na inne choroby, nowotwory, uszkodzenia mózgu i tak dalej. Oficjalne diagnozy to fibromialgia, syndrom stresu pourazowego, zespół chronicznego zmęczenia, zespół nadwrażliwego jelita, niedoczynność tarczycy - diagnozy postawiono koło dwudziestki. Tak wiem, co Biosłone mówi o tych diagnozach. Po prostu mówię.

Nawiasem mówiąc: citalopram i venlafaksyna: przekażcie ludziom, żeby nigdy nie pozwolili sobie tego przepisać, chyba, że są w stanie popełnić samobójstwo, ale to nadal, rozważcie inne leki. Te są wyjątkowo paskudne.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Melinda 16-12-2016, 13:06
Lukseja, no co Ci tu napisać, żebyś odstawiła to całe świństwo, które bierzesz? Wiem, że to od razu nie jest możliwe. Taka inteligentna dziewczyna, taka oczytana, taka mająca wiele różnych wiadomości o zdrowiu... Szkoda życia. Musisz sama zdecydować, zacząć, postanowić, realizować systematycznie i ...żyć.
Ogromny słowotok w Twoim wątku, że tak i tak, a może tak; nic nie załatwi. Nikt Ci nie powie, co i jak masz robić - musisz sama. To jest najtrudniejsze. Najtrudniejszy jest upór w dążeniu do celu.
Ty już wiesz, że nie chcesz tak żyć, to dużo. Zacznij naprawiać młoda dziewczyno, swoje życie.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 16-12-2016, 15:50
Eeee... Teraz naprawdę nie rozumiem, Melindo. Do czego się to odnosi? Narkotyków nie biorę. Miksturę piję. Kaszlę, mam katar, gorączkę i wszystkie objawy oczyszczania organizmu. Biorę obecnie morfinę, fluoksetynę, hormon tarczycowy. To, co napisałam powyżej, to lista leków, które mi przepisywano w próbie "uleczenia" mnie. Żadnego z tych, które biorę obecnie, nie powinnam przerywać - nawet nie dlatego, że nie chcę, tylko dlatego, że proces oczyszczania na najmniejszej dawce jest u mnie tak gwałtowny, że odstawienie czegokolwiek byłoby po prostu szaleństwem. Ja ledwo sobie radzę z tym, co się dzieje teraz. Odstawienie morfiny musi się odbyć bardzo powoli. Czuję zmiany w swoim ciele, widzę, jak ono mogłoby sobie poradzić bez papierosów i morfiny. Ale przyspieszenie tego jeszcze bardziej uważam za szaleństwo. Jestem w gorszym stanie niż normalnie w najgorszych stanach fibromialgii. Robię mniej niż kiedykolwiek, ból mnie rozsadza. To są wszystko objawy zgodne z tym, co Mistrz mówi o oczyszczaniu. Więc mówienie do mnie o odstawieniu czegokolwiek jest po prostu mało odpowiedzialne. Za kilka miesięcy, kiedy moje ciało uspokoi proces oczyszczania do mniej szalonego, mogę zmniejszyć dawkę morfiny, najpierw o jedną tabletkę na tydzień, potem drugą. Nie odstawię fluoksetyny i hormonu tarczycowego, bo mam uszkodzony mózg, a fluoksetyna jest po prostu dodatkowym zabezpieczeniem, że proces leczenia się nie zatrzyma. Może to się komuś nie podoba, ale to jedyna zaleta tego paskudztwa. Ludzie, którzy brali SSRI nie mieli ubytku w objętości różnych części mózgu, ci z depresją, co nie brali, mieli i do 20%. Gdybym poczuła, że jest naprawdę dobrze, odstawiłabym i to, ale nie w ciągu najbliższych kilku lat.  Wybacz Melindo, kompletnie nie rozumiem twojej wiadomości, z której strony nie patrzę, albo nie zrozumiałaś, co piszę, albo nie wzięłaś pod uwagę wszystkich czynników.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-12-2016, 16:19
Nie piszę  tego do ciebie, bo zamiast złapać się jak tonący brzytwy, to głupio się odszczekujesz wszystkim pomagającym. Informacja dla przeglądających teraz i w przyszłości ten wątek.

Jestem w gorszym stanie niż normalnie w najgorszych stanach fibromialgii. Robię mniej niż kiedykolwiek, ból mnie rozsadza. To są wszystko objawy zgodne z tym, co Mistrz mówi o oczyszczaniu. Więc mówienie do mnie o odstawieniu czegokolwiek jest po prostu mało odpowiedzialne.
W takich przypadkach odstawiamy miksturę całkowicie i po uspokojeniu wracamy z mniejszą dawką.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 16-12-2016, 16:27
Brak mi słów. I mam tak zrobić nawet jeśli przy takich objawach fizycznych, psychicznie czuję się o wiele lepiej? Jeśli zniknął kompletnie niemal psychiczny aspekt fibromialgii? I że spędziwszy lata w stanie zombie, płakać mi się chce na myśl o przerwaniu robienia rzeczy, która dała mi tak wiele psychicznie? Po prostu nie wyobrażam sobie odstawienia tego stanu mentalnego, który jest tak cudowny, a skoro fizyczne się zgadza z tym, jak ma wyglądać oczyszczanie, nawet na najmniejszej dawce, to niech sobie się ciągnie? Na portalu jest instrukcja co zrobić w czasie choroby infekcyjnej. I mam tak nie robić? Mam przerwać chorobę infekcyjną? Przecież gdyby to był sam ból, to nawet nie byłabym w stanie tego utrzymać?

Scorupion, może weź daj se spokój, bo skoro się denerwujesz, to nie ma sensu? Chyba, że lubisz kręcić głową z niedowierzaniem nad cudzą bezczelnością i głupotą.



Zastanowiłam się nad tym i mowy nie ma. Bez względu na gwałtowność, jaką wywołuje najmniejsza dawka mikstury, jestem przekonana, że zrobienie tego, odstawienie i wrócenie z mniejszą dawką, będzie wyglądało dokładnie tak samo, albo minimalnie lepiej. Nie wynika to ze złośliwości organizmu, tylko z tego, że aż tyle jest do roboty. Żadne odstawienie nic tu nie zrobi, bo to, co się dzieje, dzieje się na najmniejszej dawce. Kiedy jeszcze brałam leki bez mikstury, dość normalne było, że nosiłam ze sobą koszulki na zmianę i mały ręcznik. Ścięłam włosy kompletnie na krótko, jak chłopak, bo potrafiłam przepocić się przez wszystko, co miałam na sobie i mieć kompletnie mokre włosy, choćby był mróz na zewnątrz. Tak bardzo ciało nie mogło znieść toksyn. Usiłowało odstawić choć część przez skórę. Gdybym odstawiła miksturę teraz, ryzykowałabym, że ten efekt, który pojawił się w umyśle, zniknie. A teraz, jak już poczułam normalne myślenie, nie będę miała siły wrócić do depresji. Głupie, prawda? Nie mieć siły wrócić do stanu, w którym śmierć jest jak wybawienie? Przecież powinnam być w stanie zrobić to, co trzeba, a jeśli nie, sama jestem sobie winna? Głupia. Nie słucha mądrzejszych. 

Chcę też powiedzieć, że jest mi zwyczajnie przykro. Odnosicie się do mnie z wysoka, w sposób złośliwy, wszystkowiedzący. Nie macie żadnego odruchu aprobaty, jeśli ktoś robi coś właściwie, tylko odruch pogardy, jak robi niewłaściwie - to sugeruje tresurę. Wy tu nie chcecie dać miejsca ludziom - wy chcecie, by byli waszymi kopiami. I jeśli nie chcą, to cóż poradzicie na to, że ktoś CHCE BYĆ CHORY?
Zamiast uczciwie oceniać moją sytuację, że np. ktoś mógłby nie wiedząc o całym ruchu i miksturze, i tak odstawić gluten i jeść bardzo dobrze, szukacie możliwości, by poprzez wskazanie błędów w postępowaniu i zrozumieniu, zaznaczyć swoją wyższość. Dlaczego sądzicie, że zniechęcanie innych osób skłonnych się angażować, jest w porządku, pozostaje dla mnie zagadką. Najlepsze, co mogę wymyślić, to że uważacie, że inni ludzie, nie tak połączeni ze swoim ciałem, nie tak świadomi pacjentyzmu, po prostu są o wiele głupsi od was. Jeśli nie umieją zrobić wszystkiego, co najlepsze, aby wyzdrowieć - sami więc są sobie winni i należy obarczyć ich odpowiedzialnością za ich paskudny stan zdrowia. W końcu gdyby im naprawdę zależało na wyzdrowieniu, zrobiliby to, co wy robicie, tak, jak im tłumaczycie. Ponadto, macie prawo mówić do innych z wysoka, do błędów i braku wiedzy podchodzić pogardliwie, bo to zaznacza po prostu wasze własne zrozumienie, osiągnięcie, jakim jest wasze zdrowie. A to odróżnia was, mądrych, od głupich, co sami chcą chorować. Założenie jest takie, że każdy, kto zaczyna pić miksturę, jeszcze nie wie i nie rozumie wielu rzeczy - a więc tak naprawdę nie jest taki, jak wy. Możecie więc oczekiwać od niego, że będzie posłuszny, pokorny, a wszelkie złośliwości przyjmował jako przejawy waszych dobrych intencji. Czuć mocno hierarchię - jak ktoś ma za sobą dłuższą ścieżkę i zrozumienie, należy mu się patrzenie z góry na kogoś, z mniejszym stażem. Przecież żeby tak podchodzić, musicie uważać, że kto nie stoi po waszej stronie, stoi przeciwko wam. I przede wszystkim: chorzy są głupi. Więc można ich szykanować. Gdybym wpadła tutaj, nie stosując wcześniej diety tak zdrowej i wylała opowieść, jak bardzo dieta poprawiła mi życie, byłby to objaw, że wspinam się po drabinie, by być taka, jak wy. Jeśli z jakiś powodów wcześniej stosowałam dietę, należy znaleźć coś innego w moim postępowaniu, co można krytykować, co odróżnia moją głupotę od waszej inteligencji. Ale generalnie, dopóki nie robię wszystkiego w określony sposób, nie można okazać szacunku ani tolerancji do odmiennych podejść i pomysłów - w końcu gdybym naprawdę chciała być zdrowa, to robiłabym, co mówicie. A skoro nie robię, sama chcę być chora. Taki ze mnie dureń, egoistyczna idiotka i tyle. Całe to forum jest przesiąknięte tym podejściem. Sam Mistrz odpowiada komuś w wątku, wyjaśnia coś niejasnego i pisze: "Co w tym trudnego do zrozumienia?". Powyżej pada instrukcja, że zaczepek, warknięć i złośliwości się tu nie akceptuje, ale poniżej sam Mistrz przecież może wyrazić nieskończone zdziwienie, że ktoś może być aż tak mało inteligentny? Mistrz nie jest złośliwy - on szczerze nie rozumie, jak ktoś może nie rozumieć. I wy tak samo. Cudze zachowanie należy rozdzielić na właściwe i niewłaściwe: koktajle błonnikowe dobre, leki be. I jeśli ktoś robi tak, a nie inaczej, a według was powinien postąpić inaczej, to jest świadectwem jego głupoty i odpowiedzialności za własny zły stan. Gdyby chciał być zdrowy, to by was słuchał. Wy nie jesteście nieserdeczni, złośliwi w pasywny sposób, pozbawieni szacunku do odmiennego podejścia. Wy po prostu nie możecie znieść, że ktoś może chcieć się sam tak krzywdzić. Serce was boli, że zamiast pozwolić sobie pomóc na drodze do zdrowia, ktoś jeszcze warczy, nie widząc waszych dobrych intencji, odszczekuje, że wie lepiej, a przecież wiecie, że nie wie. Gdyby wiedział lepiej, byłby zdrowy i tyle. Ach, ci mali głupi ludzie. Dobrze, że wy jesteście. Pełni zrozumienia, cierpliwości dla niewybaczalnej głupoty i przede wszystkim - właściwej wiedzy, którą chcecie się dzielić z maluczkim szczekaczem. On nie rozumie, jaki jest śmieszny i głupi, w porównaniu z wami. Znosicie to z godnością. Głupota nie boli. Przecież to zrozumiałe, że stoicie wyżej.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Shadow 16-12-2016, 18:24
Lukseja, to wszystko co znajdziesz na portalu oraz w książkach, jest spisem sprawdzonych porad jak postępować. Sprawdzonych, to znaczy, że sprawdziły się one w takim sam sposób u setek osób. O strzępkach informacji na temat efektów możesz poczytać w tym dziale: http://forum.bioslone.pl/index.php?board=8.0
Forum to w sporej części porady od użytkowników a i dywagacje o niczym często się znajdą. Oznacza to, że nie wszystkie należy brać za sprawdzone i skuteczne.

Oczywiście porady z książek i portalu, to są tylko porady, więc nie każdy musi się do nich stosować w 100%. Wtedy jednak nie można oczekiwać efektów takich, jakie zostały zaobserwowane u tych, którzy się stosowali.

Na temat odstawiania mikstury, to ciężko jest stwierdzić czy u Ciebie reakcje są już zbyt silne, czy to może standard. Bazujemy tylko na Twoim opisie. W Twoim dosyć ciężkim przypadku najlepsze co możesz zrobić, to udać się jak najszybciej do Mistrza lub do Gabinetu w Warszawie po indywidualną poradę i sesję leczniczą. O ile w lekkich przypadkach stosowanie się do porad, mikstura, KB, DP oraz ZZO ulga przychodzi dosyć szybko, to jednak w tych, gdzie jakaś część, lub całość organizmu, została dosyć solidnie zrujnowana, potrzebna jest pomoc z zewnątrz.



Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Gloria 16-12-2016, 19:21
Wątek ten podzieliłam na dwa.
W pierwszym, czyli tym, jest mowa o fibromialgii.
W drugim, czyli tamtym (http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=30954.0), jest miejsce na dyskusje odbiegające od tematu tego wątku.
Proszę o trzymanie się tego podziału, w innym razie wątek ten stanie się całkowicie nieczytelny.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 16-12-2016, 20:02
1) Nie odstawię mikstury. Koniec kropka. Wszystko pokrywa się z opisem Mistrza dotyczącym chorób infekcyjnych. Jest tak, jakbym miała ciężką grypę. Fizycznie nie jest to przyjemne. Mentalnie - umieram ze szczęścia, bo mentalny aspekt fibromialgii poszedł bez śladu. Mowy nie ma, że przerwę. Kontynuuję jak najzdrowszą dietę, którą wy tu nazywacie dietą prozdrowotną, koktajle na razie nie wchodzą w grę. Dlaczego? Bo morfina. Morfina blokuje perystaltykę jelit. Jeśli ktoś nauczył się jeść w taki sposób, że nie ma żadnych zaparć, dodawanie do tego koktajlu błonnikowego jest proszeniem się o przegięcie w drugą stronę. Zawsze natomiast w normalnej diecie piłam czasami smoothiesy, suplementy (tak, wiem, wy tu nie lubicie suplementów, a ja uważam, że każdy, kto poci się tak potwornie powinien brać cokolwiek suplementowego dopóki się poci). Suplementy rozpuszczane w blenderze z owocami i tak dalej.

2) Nie wyobrażam sobie pić mikstury rano - bo rano to najpodlejszy moment dnia. Czekanie pół godziny z lekami i kawą to dla mnie dodatkowe pół godziny piekła, oddalenie momentu, kiedy ból przestaje krzyczeć, o pół godziny. Jednocześnie czuję, że picie mikstury wieczorem nie jest idealne. Zastanawiam się więc, czy może przestać jeść kilka godzin przed położeniem się spać, żeby wypicie mikstury było choć trochę na jakiekolwiek przybliżenie określenia "na czczo". W ten sposób dalej mogę brać hormon tarczycowy rano.

3) W tym momencie masażyści, bioenergoterapeuci - to wszystko odpada. Pieniądze. Na pewno zrobię sobie wizytę w Polsce, postaram się zobaczyć z kimś, kto może mi pomóc, ale kilka miesięcy na pewno jeszcze muszę poczekać. Nie ruszę tego od tej strony i tyle.

4) Nie będę słuchała pojękiwania, że mam odstawić morfinę czy fluoksetynę. Kiedy tylko to będzie możliwe, moje ciało już się czuje inaczej - czuję to w ćwiczeniach - będę powoli schodzić z morfiny. Z fluoksetyny nie zejdę. Bo to: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11124987/

5) O co chodzi z tymi jabłkami? Jabłka "karmią" candidę?

6) Z chęcią podzielę się swoją wiedzą na temat PTSD, depresji, fibromialgii i psychologii. Niekoniecznie jest to wiedza, która koliduje z ruchem Biosłone. Większość tego, co wiem, wiem pomimo lub wbrew oficjalnym badaniom, bo miałam własne ciało i jego reakcje do obserwacji. Jestem dobrym psychologiem, nie uważam, by moja wiedza na tym polu wymagała poprawienia. Stałego uczenia się, owszem. Nie przepisania.

7) Dziwne to trochę, że wszystko na portalu Biosłone chodzi, a temat, który mi wydaje się zignorowany, to połączenie między złym dzieciństwem, a chorobami organizmu. Wydaje mi się, że to po prostu dopełniłoby temat, skoro współczesna psychologia zgadza się, że paskudne przeżycia i u dorosłych i u dzieci, są toksyczne dla organizmu. Prawdopodobnie tym właśnie są łzy - reakcją ciała, próbą pozbycia się najgorszej nadwyżki toksycznych hormonów. Wyjaśnienie, w jaki sposób candida albicans potwierdza koło depresji, wydaje się po prostu logiczne. I tak dalej.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Brer 17-12-2016, 00:08
1) Nie rozumiesz z czego wynika przykaz o odstawieniu. Nie z tego, że objawy będą nie do zniesienia, ale z tego, że narządy wydalnicze zostaną zalane uwalnianymi toksynami. Do obecnej i tak tragicznej już sytuacji dojdzie uszkodzenie narządów wydalniczych i wówczas się już nie wykaraskasz.
3) A szkoda, ciało to nie skóra i kości, ale i energia pływająca po ciele, a tej rozpaczliwie potrzebujesz.
4) Miksturą próbujesz przywrócić właściwe funkcjonowanie organizmu, zaś morfiną i resztą zaburzasz to jak odbiera on swoją sytuację. Niestety tak nie wyzdrowiejesz.
6) Biosłone wychodzi z założenia, że uzdrowić duszę można przede wszystkim uzdrawiając ciało. Łatwiej zbadać chorobę od tej strony, łatwiej prowadzić doświadczenia i obserwacje. Skoro takie podejście działa, to nie widzi sensu wgłębiać się tak mocno w tajniki psychologii, tym bardziej że nie jest to coś tak namacalnego. Psychologia to trochę jak mechanika kwantowa, wiele praw działa, ale często nie bardzo wiadomo dlaczego, a w takiej sytuacji nie jest łatwo stawiać diagnozy i leczyć.
7) Nie da się pomóc każdemu - najłatwiej tym, którzy są po prostu przytruci. W niektórych przypadkach, zwłaszcza w połączeniu z problemami psychicznymi, proces leczenia wymaga tak dużego zaangażowania, że nie sposób dokonać tego na forum. I nie pomaga tu fakt pracy z pacjentem będącym psychologiem, a jest on wręcz przeszkodą, bo dodatkowo trzeba jeszcze walczyć z jego "jawiemlepiejstwem".


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 17-12-2016, 00:44
Brer, to są dla mnie sensowne i wyjaśnione argumenty. Temu mogę przyznać rację.

Skoro istnieje ryzyko zalania toksynami, dlaczego mniej się pocę niż zwykle? Dlaczego tak dobrze się czuję? Dlaczego kiedy ćwiczę, idzie mi to dwa razy łatwiej, mimo stanu, w którym jestem? Zniknęła "głęboka" fibromialgia - ta, która wydaje się tkwić w kościach i ta umysłowa. Czując się paskudnie, wcale nie mam tak mało energii. Naprawdę trudno jest przecenić radość, jaka wypływa z odzyskania normalnego myślenia i nikt, kto nie był pogrążony w depresji przez wiele lat, po prostu tego nie zrozumie.

To znaczy, że mam nie pić mikstury i morfiny jednocześnie? Skoro tak, dlaczego Mistrz czytając mój wątek tego nie zasugerował? Uważam, że jedyną szansą odstawienia morfiny jest picie mikstury. Dopiero kilka dni - a już łatwiej ćwiczę. Nie ma bólu w kościach. Więc w teorii - już mogłabym zaryzykować jedną tabletkę. Sama sobie dobierałam dawki morfiny pod kątem zdolności do robienia rzeczy.

Cytat
Psychologia to trochę jak mechanika kwantowa, wiele praw działa, ale często nie bardzo wiadomo dlaczego, a w takiej sytuacji nie jest łatwo stawiać diagnozy i leczyć.
Cokolwiek opisałeś teraz, to nie jest psychologia. Nie wiem, skąd wysnuwasz te wnioski, nie mogę brać odpowiedzialności za wszystkich kretynów tego zawodu, ale to, co opisałeś, jest wręcz zaprzeczeniem psychologii. Normalna terapia także będzie się usiłowała tego wystrzegać.

Cytat
Nie da sie pomóc każdemu, najłatwiej tym, którzy są po prostu przytruci. W niektórych przypadkach, zwłaszcza w połączeniu z problemami psychicznymi, proces leczenia wymaga tak dużego zaangażowania, że nie sposób dokonać tego na forum. I nie pomaga tu fakt pracy z pacjentem będącym psychologiem, a jest on wręcz przeszkodą, bo dodatkowo trzeba jeszcze walczyć z jego "jawiemlepiejstwem".

Ale po co jakiekolwiek większe zaangażowanie? Nie rozumiem tego zupełnie. Przecież moje ciało zareagowało na miksturę w taki sposób, że mogłabym być po prostu chodzącą reklamą. Nieuleczalna choroba o nieustalonych przyczynach polepsza się z dnia na dzień, bo dziewczyna robi coś, co podobno usuwa toksyny z organizmu. Z jednej strony, ma jakby ciężką grypę, z drugiej - ona się czuje lepiej niż od kilku lat. Więc gdzie tu jeszcze jakieś zaangażowanie? Ja jak najbardziej pojadę do Polski, odwiedzić Mistrza, gdyby zechciał mnie przyjąć, ale w tym momencie sytuacja finansowa mi na to nie pozwala. Co nie zmienia faktu, że mogę podjąć decyzję i zacząć odkładać pieniądze tylko na to już teraz. Tego ostatniego zdania już kompletnie nie rozumiem - co dokładnie jest przeszkodą? Co dokładnie w tym, co mówię jest moim "jawiemlepiejstwem"? Bo nie chcę odstawić morfiny? Bo nie chcę pić jeszcze koktajli błonnikowych? Bo uznaję, że niektóre badania naukowe na temat psychotropów mogą działać? Uważam, że psychotropy są czymś straszliwym, ale jeśli ktoś nie ma do dyspozycji waszej mikstury, to owszem, mogą zapobiec pewnym uszkodzeniom mózgu, nawet, jeśli to nie jest nawet bliskie wyleczenia, po prostu zapobiega utracie objętości hipokampa. Kurde, czego ja nie rozumiem? Co w logice, którą mam, nie działa?


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: scorupion 17-12-2016, 07:37
Jakby ktoś nie wiedział - bilet lotniczy z Londynu do Wrocławia kosztuje około dwustu złotych, wizyta u Mistrza równo czterdzieści.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Brer 17-12-2016, 22:49
Cytat
Skoro istnieje ryzyko zalania toksynami, dlaczego mniej się pocę niż zwykle? Dlaczego tak dobrze się czuję? Dlaczego kiedy ćwiczę, idzie mi to dwa razy łatwiej, mimo stanu, w którym jestem?
Narkoman gdy bierze, to też czuje się rewelacyjnie, a jednak jego organizm nie jest w dobrym stanie. Jak nerki gniją też tego nie poczujesz. Jak widzisz samopoczucie nie jest wyznacznikiem zdrowia.

Cytat
To znaczy, że mam nie pić mikstury i morfiny jednocześnie? Skoro tak, dlaczego Mistrz czytając mój wątek tego nie zasugerował?

Nie skomentował, bo znudziło mu się powtarzanie w kółko tego samego każdemu nowemu forumowiczowi. W tym celu napisał książki.

Cytat
Ale po co jakiekolwiek większe zaangażowanie? Nie rozumiem tego zupełnie.
Napisałem to w odpowiedzi na Twoją uwagę o ignorowaniu przez Biosłone związku między dzieciństwem, a chorobami. Nie jesteśmy terapeutami.

"Jawiemlepiejstwo" polega na tym, że mimo szczerych porad ludzi, którzy przechodzili drogę od choroby do zdrowia, dalej piszesz:

Cytat
Nie odstawię mikstury. Koniec kropka.
Cytat
Nie będę słuchała pojękiwania, że mam odstawić morfinę czy fluoksetynę.
Cytat
Jestem dobrym psychologiem, nie uważam, by moja wiedza na tym polu wymagała poprawienia. Stałego uczenia się, owszem. Nie przepisania.

Może ludzie tutaj nie mają zbytniego pojęcia o Twojej chorobie, nie są dobrymi psychologami, ale większość przechodziła drogę do zdrowia przy pomocy wskazówek, których i Tobie udzielamy, i które zadziałały.
Widząc jasną drogę do zdrowia nie widzimy potrzeby aż takiego zagłębiania się w wiele rzeczy, bo wiemy, że i bez nich droga, którą idzie Biosłone, prowadzi do zdrowia.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 17-12-2016, 22:56
Dobrze, rozumiem. W takim razie jak według ciebie powinnam to zrobić? Odstawić miksturę? Zmniejszyć dawkę morfiny? Nie brać ich naraz? Czy morfina nie zalicza się do grupy leków takich jak hormon tarczycowy? A jeśli nie, to dlaczego nie?
Jak nerki gniją, pewne objawy są natychmiast. Rozumiem, że istnieje ryzyko zalania toksynami, ale w takim wypadku... czy pojawiłyby się normalne objawy choroby infekcyjnej? Wszystkie objawy? I zwiększenie energii? Z mojego doświadczenia wynika, że pewne rzeczy można poczuć - od razu. To ciało jest słabe i wrażliwe. Czuć każdą pierdołę. Trudno mi uwierzyć, że zniknął głęboki ból fibromialgii, fibromialgia umysłowa, zmęczenie nadmierne - i to oznaki, że przy okazji organy są zalewane toksynami. Proszę mi wyjaśnić, czego nie rozumiem, co robię źle.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 22-12-2016, 14:08
Fantastycznie. Wszyscy rzucają się z krytyką, piętnaście osób ma inne opinie, a każdy wie, że jest co najmniej tak uzdolniony jak Mistrz i zdolny udzielać mi rad. Po czym proszę o jasne, konkretne odpowiedzi, co mam robić, za które, jeśli byłyby złe, trzeba by wziąć odpowiedzialność... i cisza. Piękne świadectwo sobie wystawiliście, wy, którzy mieliście tyle do powiedzenia i tyle do krytykowania. To jedno z tych forum, które ma cały zestaw, chociaż nic środkowego: albo ludzie tutaj są fantastyczni, ciepli, inteligentni i naprawdę im zależy, albo mamy bandę zadzierających nosa arogantów, którzy uważają, że można udzielać ludziom rad w sposób, którzy ich upokarza, bo dosłownie żadnej innej satysfakcji w życiu nie mają. Przeczytałam kilka wątków tutaj, w których Mistrz kłócił się z ludźmi, zwłaszcza te, w których kłócił się ze swoimi krytykami. I tam zobaczyłam kilka imion, które pojawiają się i tutaj. Takie małostkowe stworzenia, nieszczęśliwe w swoich życiach osobistych, nie mające żadnej kontroli nad życiem emocjonalnym w swojej rodzinie - przychodzą tutaj i tutaj usiłują mieć choćby namiastkę tej kontroli.

Fascynujące jest to, że z tego miejsca mogę zgadnąć, jakie wyjaśnienia dostałabym w związku z tym, że nikt w końcu nie dał mi jasnej, konkretnej odpowiedzi: bo nie jestem dość ważna, by mi tłumaczyć, zwłaszcza skoro taka obraźliwa. Próbowano ze mną rozmawiać, nie mam szacunku, to można tylko dać sobie spokój z infantylną gówniarą.  I to jest miara najlepsza: ludzie, którzy sądzą, że powiedzenie wprost "nie jesteś warta mojego czasu" faktycznie wystawia im świadectwo ludzi chcących pomagać, którzy naprawdę troszczą się o cudze zdrowie, udzielać porad i w ogóle jakich cudownych. Śmiesznie :D Szczerze nie sądziłam, że tacy zaangażowani, a jak ktoś poprosi o konkret, cisza, na pięć dni. Kilka osób jest tutaj wspaniałych, a kilka po prostu to małostkowi idioci, którzy poprzez życie zgodne z Biosłone usiłują ukraść choć trochę blasku i szacunku, które otaczają Mistrza.

Rozumiem, że Moderacja może uznać powyższe słowa za Offtop - nie zgadzam się. To jest wątek poświęcony moim problemom zdrowotnym, w którym chciałam wyjaśniać swoje myślenie, postępowanie i słuchać rad i krytyki. Sama wiedza według mnie nie wystarczy - nie mam waszego doświadczenia i zrozumienia - stąd mogłabym przeczytać wszystkie książki i dalej prosiłabym o rady, bo różnica między teorią i praktyką. W momencie, w którym poprosiłam o konkretne wyjaśnienia, nastąpiła cisza. Ta krytyka niektórych forumowiczów dokładnie tutaj powinna się znaleźć, skoro powyżej są odpowiedzi, które nie wnoszą nic merytorycznego do mojej wiedzy, a są zwyczajnie krytyką mojego postępowania, że jak ja mało rozumiem o Biosłone. Ludzie, którzy tyle mieli do powiedzenia, kiedy mogli mówić z góry, a zamilkli, kiedy musieli powiedzieć coś konkretnego i sensownego, powinni usłyszeć krytykę na swój temat właśnie w tym wątku. Wiele postów tutaj deklaruje chęć pomocy, która jest pusta - mimo tego, że ich posty nie wnoszą nic do mojego zrozumienia, nadal się tutaj znajdują. Więc tym postem chciałabym uciąć ich zaangażowanie, które nie ma w sobie nic altruistycznego. Uważam też, że mam prawo do tej krytyki - poprosiłam o jasne odpowiedzi. Nastąpiła cisza na pięć dni, nagle wszyscy mieli zupełnie inne zainteresowania i sprawy. Mam prawo skrytykować zachowanie forumowiczów, którzy przyszli tutaj popisywać się, a jak przyszło do konkretnej pomocy, uciekli. Pytania dostali konkretne. Dlatego proszę o zachowanie tych słów w tym miejscu, także po to, by inne osoby, które mogą wyrazić chęć pomocy, nie marnowały swojego łącza internetowego na pomniejszanie i nie związane z problemem komentarze, pod płaszczykiem chęci pomocy.

Tego posta wyjątkowo zostawiam, następne tego typu przesunę tam: http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=30954.0


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 22-12-2016, 14:38
Lukseja, zasada jest taka, że gdy dopada nas infekcja, miksturę odstawiamy na jej czas.
A to dlatego, że organizm już się wziął za remont i nie ma potrzeby mu dokładać. Jeśli będziemy pić miksturę w trakcie infekcji, organy wydalnicze będą dodatkowo obciążone i nie będą w stanie wywiązać się ze swojego zadania.
Jak tylko infekcja minie, możemy wrócić do mikstury.
Co do dawkowania morfiny, to nikt Ci na takie pytanie nie odpowie, bo Ty znasz najlepiej swoje ciało. Na odstawienie morfiny raczej za wcześnie. Rozumiem, że jest to jedyny lek, który uśmierza ból, tramal nic nie dawał?
Ja rozumiem, że czując się lepiej psychicznie nie chcesz odstawiać mikstury, ale w Twoim stanie naprawdę trzeba to robić powoli. Mówimy to z doświadczenia.


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Lukseja 22-12-2016, 14:47
Tramadol w maksymalnej dawce zmieszany z kokainą i gabapentinem nie był w stanie całkowicie usunąć bólu, co było dowodem na to, że mój przypadek jest odmienny od innych, mocniejszy. Dziękuję, Poziomku. Dokładnie takiej informacji potrzebowałam. Zrobię jak mówisz. Czuję się wybitnie źle ostatnie trzy dni, psychicznie i fizycznie, nie wiedziałam już, co robić. Myślę, że to, co mówisz to właściwe rozwiązanie. O dawkowanie morfiny pytałam, bo powyżej dostałam trzy różne wyjaśnienia na ten temat od genialnych uzdrowicieli tego forum. Osobiście uważam, że złożona sytuacja organizmu i fakt, że jak napisałam powyżej - moja fibromialgia jest inna - morfina nie jest do końca niszczącym narkotykiem dla mojego organizmu, lecz przywraca go do normalności, bo tak źle jest z ciałem (nie ma typowych objawów wzięcia morfiny - senności, mdłości, mentalnej zmiany, euforii albo otępienia czy spowolnienia mięśni). Gdybym była zdrowsza, ciało odbierałoby morfinę czysto negatywnie. Także leki zostają, mikstura odpada na razie, dwutygodniowa infekcja z nieustannym katarem i kaszlem i gorączką naprawdę mocno pozbawiła mnie sił.
Dziękuję Poziomku:) O wiele mi lepiej na myśl, że jak na razie odstawię miksturę, wróci mi trochę sił, a potem spróbuję znowu:)


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: Brer 28-12-2016, 14:42
Włącz do swojej codziennej diety powerdrinki. Tylko nie kupuj octu, a zrób sama lub - jeśli nie masz do tego głowy - poproś kogoś ze znajomych, aby co dwa dni całkowicie zanurzał skórki w wodzie, bo w tamtym klimacie łatwiej wszystko pleśnieje.
http://bioslone.pl/forum/index.php?topic=23675.0


Tytuł: Odp: Fibromialgia - przypadek Luksei
Wiadomość wysłana przez: scorupion 25-08-2018, 07:42
A u tej pani, notabene córki Diabła, z która przeprowadziłem interesującą polemikę: http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=30954.0 też podejrzewam boreliozę. Pewności nie ma, ale duży stopień prawdopodobieństwa. Brak diagnozy i najgorszy ze sposobów leczenia doprowadziły do takiego stanu jak wyżej.

Świra mam z tą boreliozą co hehehe? Niedługo coś ciekawego zamieszczę a propos świrów.