Dwa lata temu mój mąż zapadł na chorobę, która została zdiagnozowana jako gruźlica, dziś przecież całkowicie wyleczalna, jednak wiążąca się w 6 miesięcznym leczeniem ciężkimi antybiotykami. Mąż przeszedł tą kurację, równocześnie pił miksturę. Stwierdzono zaleczenie choroby.
Niestety po półtora roku od wzięcia ostatnich antybiotyków objawy powróciły.
Jest oczywistym, że walka z bakteriami z pomocą antybiotyków doprowadza do zaleczenia, zagłuszenia objawów, które muszą wrócić, by organizm dzięki bakteriom mógł uporać się z toksynami. No bo do czego służą prątki, bakterie w trakcie choroby infekcyjnej?
Niestety po półtora roku od wzięcia ostatnich antybiotyków objawy powróciły.
Czy należy się dziwić, że objawy wróciły? Mnie to nie dziwi.
Byłem chory na mykobakteriozę płuc w 1996 roku. Też najpierw rozpoznano gruźlicę, a właściwe rozpoznanie postawiono po 3 miesiącach. Leki przyjmowałem przez 9 miesięcy.
Kiedy po zaleczneiu nastąpił nawrót objawów chorobowych? Po roku, po dwóch? Czy dopiero mogłeś odchorować, kiedy zaczęła się przygoda z MO?
Dzisiaj jestem całkowicie zdrowy.
Jeżeli odchorowałeś prozdrowotne infekcje.
W przypadku Pani męża trzeba zastanowić się dlaczego układ odpornościowy po 2 latach przyjmowania MO nie radzi sobie.
Właśnie zaczął sobie radzić w wyniku przerwy od leków, co spowodowało nawrót prozdrowotnych objawów. Tak właśnie wygląda manifestacja coraz silniejszego układu immunologicznego.
Przecież przez 1,5 roku mąż nie brał leków przeciwgruźliczych i nie był narażony na ich toksyczne efekty. Może w tym okresie w jego organizmie gromadziły się jakieś inne toksyny, które przyczyniły się do nawrotu mykobakteriozy?
Nareszcie organizm męża mógł odetchnąć od przeszkadzania mu lekami. Wydalił wstępnie pewną ilość toksyn, po czym uznał, że czas powrócić do bardziej spektakularnego oczyszczania, więc postanowił ponownie zasiedlić się bakteriami, a precyzyjniej mówiąc, uaktywnił formy przetrwalnikowe bakterii, by dokończyły żer zdefektowanych komórek, by wreszcie zacząć je powoli wydalać.
Dalej właśnie trzeba zastosować to co proponujesz Tomku.
Nie porusza Pani tematu odżywiania. Może w tej dziedzinie można coś zmienić, zgodnie z zaleceniami p. Słoneckiego? Można też sięgnąć do zalecanych tu metod wspomagających detoksykację.
Medycyna postawiła diagnozę i zakwalifikowała to, jako jedną z jednostek chorobowych. Jedni, że mykobakterioza, inni, że gruźlica, kto inny jeszcze przewlekłe zapalenie płuc itd.
I co się dzieje dalej?
Nowe badania pokazały błąd przy pierwszej diagnozie. Nie była to gruźlica, a mykobakterioza, która podobno wymaga 18 miesięcznej kuracji antybiotykami. Pierwsza kuracja jedynie wyciszyła objawy ...Tak więc kolejne 6 miesięcy mąż bierze antybiotyki, wspiera się medycyną naturalna
I tak przewlekle aż do śmierci.
Czy objawy u męża są śmiertelnym zagrożeniem? Co się dzieje? Jeżeli mąż ma kłopoty z oddychaniem, kaszel jest taki, że może zadusić, wtedy uzasadnione jest wzięcie leku, ale tylko wtedy. Przez 6 miesięcy go dusi, czy przez 18? Leki brane przwlekle, to utrzymywanie choroby aż do pogorszenia się stanu małżonka, a wtedy kolejne, cięższe leki.
Chorobę zdiagnozowaną jako gruźlicę, czy mykobakteriozę, czy inną, spowodowała reakcja na picie MO, jeżeli mąż pił MO przed chorobą.
Jeżeli nie pił, to świadczy to o determinacji organizmu w usuwaniu toksyn, z czym wiąże się przewlekły kaszel. Takie są objawy. Po co to blokować, jeżeli objawy nie są spektakularne, tylko przewlekłe.
Branie antybiotyków i picie MO mija się z celem. Trzeba się na coś zdecydować.