Zibi, historia z rosołem mnie normalnie rozłożyła na łopatki!
Ja ostatnio miałam podobną sytuację na 30-stej rocznicy ślubu mojej cioci i wujka. Restauracja nad morzem, ą/ę, wszystko najwyższych lotów z nieśmiertelnym rosołem na początek.
Nienawidzę rosołu szczerze i nigdy go nie jem. Większość cioć o tym wie i się nie czepia. W tym wypadku była to część rodziny, którą widuję niezbyt często i zaczęło się wydziwianie - a jaka ona chuda, a nawet rosołu nie zjadła, a w ogóle, to ona pewnie nic nie je.... itd. Obaliłam mit o tym, że nic nie jem wciągając całego pstrąga w migdałach ze sporą ilością surówki. Jednak gdy nadeszła pora na deser - znowu się biadolenie zaczęło, że ja tak biednie wyglądam, taka chudziutka. Nie, no pewnie wyglądać jak wyrzucone na brzeg wieloryby - ideał zdrowia rodem z XVIII wiecznej wsi.
A po obiadku - zielona herbata.
Ja tam się najadłam i byłam bardzo zadowolona. W przeciwieństwie do cioć, którym "było ciężko" i z braku laku wsiadły na mojego narzeczonego, że on taki "gruby"!