Niemedyczne forum zdrowia

Czy są forumowicze, którzy piją kawę na pusty żołądek?

Mnie zdarza się to często, piję na przebudzenie, a po kilku minutach jem śniadanie.  

Na pusty żołądek najczęściej pijemy miksturę.

Zawsze piłam kawę na pusty żołądek, inaczej w ogóle bym nie piła, po jedzeniu już tak nie smakuje.
Oczywiście miałam przerwy w tym rytuale, kiedy byłam chora, lub gdy objawy oczyszczania były zbyt drastyczne.
Mamy zdrowie po to, by cieszyć się życiem, dla mnie ta kawa rano to najpiękniejsza chwila w ciągu dnia, i dla tej chwili piję MO, żeby ta chwila trwała jak najdłużej.

Ja też. Witaj w klubie, Grawo.

Mnie się wydaje, że pijąc kawę na pusty żołądek on już nie jest pusty po miksturze, bo przecież ją pijemy na pusty.
I ja też piję tak jak Wy.

Muszę przyznać, że ja też najpierw piję kawę, wypalam papieroska, a dopiero po godzinie wypijam MO (http://portal.bioslone.pl/mo). Nie pamiętam, abym kiedyś zrobił wyjątek w tym rytuale.

Myślałam, że tak nie można.

Ja piję MO, a potem po 45 min piję kawę.

Ja nie pijam kawy, również nie palę papierosów, więc MO idzie na "pierwszy front".

Tak jest na pewno lepiej.

Ja też tak

To znaczy jak - tak czy siak?

U mnie też MO na pierwszy ogień, może nawet zbyt wcześnie, czasem obudzę się około 4 to od razu chlup, no i dalej śpię.

Tzn. MO na pierwszy ogień, kawa po godzinie!

A ja zawsze muszę coś zjeść do kawy :)

Ja również MO po przebudzeniu w nocy, ok. 4 rano. Potem jeszcze oko zamykam. A jak wstanę, to pierwsza kawa (kawę piję tylko jedną i tylko rano), a potem śniadanko :).

Ja też, MO 5-6 rano, około 7 kawa sypana, praca, około 10 śniadanie.

Ja z godzinkę po MO zaczynam pierwszy posiłek po chińsku od zielonej herbatki, a kończę po włosku kawą, która jak twierdzą zamyka żołądek. Faktycznie muszę przyznać, że może nie nasza 'polska zalewajka', a włoskie espresso powoduje, że jeść się po tym nie da przez jakiś czas.

Nie wierzę...

Ooo, to ja się dołączę, bo Mistrz poleca na rozruch lecytynę a nie nikotynę z kofeiną ... 

Coś mi się wydaje, że mamy do czynienia z prowokacją. ;)

Ja wolę kawę około godziny po śniadaniu. Do tego kostka lub dwie czekolady gorzkiej lub mlecznej.

E tam, nie znacie się. Znać drogę, a nią podążać to dwie różne sprawy. No i od życia coś się należy. Gdybym nie brzydził się kawą i papierosami, to też bym używał. Nadrabiam za to wódą i sportem.
A w ogóle, jeśliby Mistrz tego nie robił, to dopiero byłoby podejrzane.

Piszemy "w ogóle" rozdzielnie: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629475 //Lilijka

W zasadzie to nie ma na świecie drogowskazu, podążającego w kierunku, który wskazuje :).

A co to jakiś sąd nad Mistrzem? I dobrze Mistrzu! Na zdrowie! W końcu, po coś się je ma.

Jak można brzydzić się kawą :P

i piać peany o wódzie i sporcie...

Przecież i kawa i wóda jest dla ludzi, chodzi tylko o tak zwany umiar.
Sport natomiast jest dla nawiedzonych.

W pierwszej kolejność zażywam MO, następnie zamiast papieroska - power drink, później kawa, oczywiście z cukrem i śmietanką. Nie brakuje też orzechów i gorzkiej czekolady. Zdarzają się też tygodnie, kiedy nie czuję potrzeby picia kawy. 

Zalecenia są klarowne. Pracuję nad dokładnym ich przestrzeganiem :). Na razie leci pierwsza kafffka....

Power drink zdecydowanie powinieneś pominąć, już bez przesady....

Sport też jest dla ludzi, z tzw.umiarem i z odpowiednich powodów (przyjemność). Nie widzę różnicy.

Pijecie czarną, czy z mlekiem lub śmietanką?
Z tego co wiem, Mistrz zalecał ze śmietanką zamiast mleka...
Ja póki co piję z mlekiem - podgrzanym w dodatku, bo ciepłej
kawy nie lubię. Musi być gorąca :)

A można, można...


Mogłem napisać ogólnie zamiast w ogóle, ale Iluminaty z samego rana zszarpały mi nerwy i stąd pomyłka.

Dla nawiedzonych? A to ciekawe...

Może nieprecyzyjnie się wyraziłem - dla mnie sportem jest osiąganie wyników kosztem eksploatacji organizmu, a dla przyjemności to raczej nazwałbym rekreacją.

Kawę może wypić każdy, do wygrywania trzeba mieć smykałkę i charakter.

Andrzeju, power drink na wieczór będzie lepszy. ;)

Dlaczego? :) Woda z octem jest genialna, tzn. smaczna ;). Wolę nie dodawać doń miodu.

Od kiedy sport jest synonimem wygrywania? I zgadzam się, do sportów ekstremalnych opartych na współzawodnictwie, trzeba mieć charakter - zwany debilizmem. Smykałki to już raczej nie, bo kto ma dryg, zręczność, wrodzoną zdolność do czegoś, umiejętność, spryt - to stara się to jakoś wykorzystać a nie zabijać, przy okazji niszcząc sobie zdrowie.

Eeee tam.

O mamunciu! Ludzie dajcie spokój z tym sportem. Nie lubicie? Ok., ale po co zaraz walić z grubej rury? Debilizm? To chyba przeginka...
Sami znawcy...

Tak... na temat sportu więcej na forum sie nie odezwę, bo nie ma sensu, a Lilijka to pojechała po bandzie aż miło.

Wszyscy wiemy, Scorupion, że Ty nie z tych delikatniejszych, więc się nie kryguj :). A prawdę trzeba nazywać po imieniu i to żadna "przeginka". Sport zawodowy, ekstremalny, wyczynowy, siłowy etc. jest dokładnie tym, czym go nazwałam :).

Na wieczór, będzie lepszy sam drink, już bez power'a.