Iwonko nie chciałem teoretyzować, gdyż osobiście nie znam takich przypadków jak Twój, choć taka panika w mojej rodzinie narobiła dużo bałaganu. (Konwencjonalna medycyna wpędziła w chorobę z której teraz trzeba sie leczyć)
Możesz jednak skorzystać z doświadczeń innych. Boja opisała swój przypadek, który wg mnie jest przypadkiem książkowym ( patrz GNM), a do tego rzeczywistym. Natura sama jeśli jej nie przeszkadzać radzi sobie z chorobami, od tysiącleci.
Zwróć uwagę co tak naprawdę pomogło Boji.
Wiem, że potrzebujesz dużo sił. One są w tobie . Uruchom wiarę, to siła w dzisiejszych czasach w ogóle nie doceniana. ( ewangeliczne: choćbym się dotknęła skraju szaty Jego, a będę uzdrowiona). Poza tym jest taka prosta prawda, może trochę z wyższej półki:
Umiesz liczyć, licz na siebie. Tylko ty zadecydujesz o kierunku twojej terapii, nikt inny. Dlatego postudiuj trochę, nie koniecznie tylko mądrości medycyny szkolnej, która ma zaledwie ponad sto lat, ale zapytaj siebie, jak TY to chcesz rozwiązać i w tym kierunku idź.( niektórzy będąc tak zdeterminowani, zaczęli się z tego śmiać i to im pomogło uwolnić się od choroby. Teraz zakłada się ośrodki leczące śmiechoterapią. TY znajdź swoją drogę.) Nie licz , że inni w decydujący sposób pomogą Ci. Ty jesteś kierownikiem swego leczenia ( tak sprawę ujmuje Germańska NM), więc trzeba przyjąć świadomie odpowiedzialność za siebie i bez lęku krok po kroku, spokojnie, odrzucać wszelkie obawy, strachy, bo takie przypadki zabliźnionych ran, torbieli , włókniaków na płucach opisywano wielokrotnie w literaturze, a ludzie z tym normalnie funkcjonowali, nawet o tym niewiedząc.
Nie płuca są dla Ciebie teraz zagrożeniem , ale twój niepokój. To jest problem z którym w pierwszej kolejności musisz się uporać.Wierze , ze staniesz sie realnym przykładem osoby ,która mimo uruchomionego lęku , poradziła sobie z nim i wygrała , podobnie jak Boja.
.