Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, na pw odpiszę wieczorem ( ciężko mi w ciągu dnia coś mądrego napisać, ponieważ trójka dzieciaczków zwisa mi przez ramię;] ).
Może rzeczywiście potrzeba czasu na oczyszczenie. Ponad dwadzieścia lat męczą mnie te zaburzenia i ciężko je będzie szybko usunąć.
Pisałam o moich "nawykach" jako o tikach nerwowych bo tak potocznie na to mówiłam zawsze ja i moja mama.
Za jakiś czas zacznę ssać olej lub zakrapiać nos. O efektach napisze na forum.
Mój psychiatra ( jak na lekarza bardzo porządny gość) mówił mi, że ta choroba nie jest dziedziczona, niestety zauważyłam u swojej sześcioletniej córki takie same objawy... Jestem tym faktem załamana, ponieważ wiem co ją czeka w przyszłości. Objawy u córki są delikatne- mruganie oczami w specyficzny sposób oraz trzepanie głową na boki ale wystąpiły w tym samym wieku co moje.
Być może jest to reakcja na toksyny, córka ma grzybicę układu pokarmowego- rano po przebudzeniu z jej ust czuć...kałem.... To moja wina, do czwartego roku życia piła mleko modyfikowane Bebilon, jadła kajzerki, makarony, kaszki w proszku, kanapki z dżemem i sporo słodyczy. Nie jadła warzyw ani owoców. Nie potrafiłam się postawić mojej mamie, która stale mówiła: " dziecku mleka żałujesz jak lubi?" a jak stanowczo wymagałam zjedzenia przez nią marchewki to usłyszałam, że terroryzuje dziecko.. Tym sposobem moja córka nie potrafi jeść niczego innego poza słodkimi rzeczami ( drożdżówki, makarony z serem itp.) Jakiś czas temu się postawiłam ( tak, tak wiem jestem słaba psychicznie) i zaczęłam w końcu decydować o żywieniu swojego dziecka. Powoli zaczyna jeść warzywa, słodkich rzeczy unika a słodyczy nie je wcale.
Dzięki Biosłone odżyłam i otworzyłam oczy. Ale nie o to chodzi w tym wątku aby wylewać żale jaka byłam głupia itp. bo trochę zeszłam z głównego tematu.
Napiszę co mnie dręczy od początków choroby:
Pamiętam, że jak kuzynka czytała mi książeczki- to ja każdej kartki musiałam dotknąć tzn stukać kilkakrotnie palcem w nią. Był to silny przymus, musiałam to robić i od tego wszystko się zaczęło.. Miałam pełno tych natręctw nawet już połowy nie pamiętam ale większość była związana z moim ciałem- wszelakie fukania nosem, chrząkanie, i inne dźwięki wytrzeszczanie oczu- robiłam coś w stylu kogoś przestraszonego wybałuszałam strasznie oczy, było dużo niemiłych sytuacji związanych z nimi. Otwieranie ust ( jak przy zdziwieniu), ruszanie nosem jak królik, mrugania oczami. Teraz mi zostało dotykanie prawym palcem wskazującym kącika prawego oka jak jadę autem;/ zamykanie oczu na parę sekund mocno je zaciskając, dziwnie oddycham fukając przy tym nosem, trzepię głową według schematu pod każdym ukosem góra dół i nawet przestrzennie przód tył., pijąc herbatę liczę łyki : jeden łyk liczę jeden dwa, drugi łyk- trzy, cztery itd. przymrużam oczy, w myślach powtarzam kilkakrotnie słowo "Miniaciu" według melodii którą wymyśliłam;/
kiedyś dotykałam mebli przed zaśnięciem, sprawdzałam w szafie czy nikt się na mnie nie czai żeby mnie na spaniu zabić, boję się panicznie śrub okrętowych, jak jestem sama w domu to sprawdzam wszystkie pomieszczenia, zawsze mi się wydaje, ze ktoś jest w domu. Idąc po ulicy wydaje mi się, ze każdy na mnie patrzy, słuchając muzyki wyobrażam sobie np że jestem w jakiejś sytuacji np ratuje kogoś z pożaru czy wygrywam zawody olimpijskie i takie tam
Jak się denerwuję, to wszystkie tiki włączają się naraz i nie panuje nad tym,
jak byłam mała to rodzice na mnie za to krzyczeli i chowałam się w szafie aby pofukać nosem, nigdy tego nie leczyłam, ukrywam to przed mężem choć zauważył i wszystko mu wytłumaczyłam.
Tak poza tym, jestem całkiem normalna i z głową wszystko ok ( nie jestem wariatką).
Odkryłam się przed Wami strasznie więc proszę o wyrozumiałość.