Mnie w zasadzie bliższa była dotąd dieta bezmięsna niż oparta w większości na mięsie. W dzieciństwie nie przepadałam za mięsem, ale jadłam je. Potem przez 18 lat byłam wegetarianką. W sierpniu minie 7 lat odkąd wróciłam do jedzenia mięsa - poczułam że mam ochotę i że nie jedząc go w pewien sposób oddzielałam się od rzeczywistości... Myślę, że ten powrót do mięsa przyczynił się do tego że zaszłam w ciążę.
Do tej pory jednak poruszałam się w kręgach, w których dominowało przekonanie że nie powinno się jeść zbyt dużo mięsa. Owszem, mięso jest ok jeśli ktoś chce je jeść, ale w niewielkich ilościach, bez przesady.
Również kiedy leczyłam się medycyną chińską dostałam taką wskazówkę, że zbyt duża ilość produktow zwierzęcych nie jest dla mnie wskazana w związku z moimi torbielami. (podobnie dla Michała w związku z przerostem 3 migdała). Zwłaszcza jednak powinniśmy wykluczyć nabiał. No i faktycznie nabiału nie jadamy, zwłaszcza że nie mam do dobrego nabiału dostępu. Z resztą nie ciągnie mnie do niego - w przeciwieństwie do Michała. Ale za to lekarka medycyny tybetańskiej u której też się leczyłam zawsze zaleca mi: dużo mięsa i mleka....
Teraz przestawiając się na zasady biosłonejskie największe wątpliwości miałam właśnie do diety. Bo DP oparta jest głównie na mięsie. I takie odwrócenie proporcji to dla mnie nowość. Takze traktowanie kasz jako dodatków, niekoniecznych nawet czasem nie wskazanych aby nie karmić drożdżaków. Przedtem w mojej diecie kasze były podstawą. Może na równi z warzywami, plus mięso. Jednak przestawienie się na tą dietę poszło gładko, oboje po długiej chorobie i monodiecie zaczęliśmy to mięso chłonąć w takich ilościach jak nigdy. Teraz zdaje się nastąpiło nasycenie.
A mnie znów naszły wątpliwości, po przeczytaniu informacji dotyczącej diety w leczeniu raka.
Nie wiem.
Ale intuicja mi podpowiada, ze teorie są różne, dla każdej można znaleźć adekwatne argumenty żeby ją potwierdzić. Jednak każdy człowiek jest inny i każdy moment życia jest inny.
W związku z tym wszystkim i tak w ogóle mam teraz dużą niejasność co do tego jaka dieta jest dobra dla mnie i dla mojego Michała...
Takich rzeczy nie dowiemy się, dopóki nie spróbujemy.
Panie Józefie, czy to zachęta żeby spróbować?