Pinezka
|
|
« Odpowiedz #1 : 20-10-2015, 17:15 » |
|
Mój synek przeszedł "trzydniówkę" w wieku 9 miesięcy. Gorączkował ale dobrze to znosił, to znaczy ładnie jadł, pił i nawet trochę się bawił. Bardzo się denerwowałam, bo to była nasza pierwsza infekcja z gorączką. Czuwałam przy nim i nie zbijałam temperatury do czasu, gdy zobaczyłam 39,8 C - wtedy podałam ibuprofen (pewnie bardziej ze strachu, niż potrzeby). Dwa tygodnie temu synek (14 mies.) miał temperaturę i robił luźne kupki. Wszystko zaczęło się po godzinie 22.00 i do rana temperatura wahała się między 37 C a 38,6 C. Spadała po wypróżnieniu, a potem znów rosła. Mały spał z przerwami, popłakiwał, trochę pił ale nie za dużo. Stwierdziłam, że to pewnie z brzuszka albo może zęby i nie dawałam nic na zbijanie gorączki. Nad ranem mierzyłam temperaturę, która wynosiła poniżej 37 stopni, a jakieś 15 minut później synek dostał drgawek, które trwały długo, bo ok. 7-8 minut. Pewnie temperatura nagle wzrosła, dając takie efekty. Było pogotowie, szpital i cała reszta... Dziś znów jest ciepły, a najwyższa temperatura wskazywała niemal 38 C - ale synek wesoły, ładnie je i pije. Z tym, że ja już nie jestem taka spokojna i cały czas sprawdzam, czy temperatura nie rośnie. Do tego mam świadomość, że poprzednio nie była wysoka, a urosła nagle i niespodziewanie. Wydaje mi się, że jednak poprzednio dziecię było "bardziej chore", to znaczy źle się czuło, płakało, a teraz chyba nieźle to znosi. W dodatku poprzednio mógł się odwodnić i może stąd ten ten cały splot złych wydarzeń. W każdym razie, mając na uwadze poprzednie doświadczenia, drżę na samą myśl o wysokiej gorączce i o tym, co nam się może znów przytrafić.
|