Od szóstego miesiąca życia Pawełek dostawał mleko sojowe z proszku. Teraz chcemy go wyeliminować. Co zapewni mu dostateczną ilość białka?
Dużo czytaliśmy o kuracjach zmierzających do usunięcia przyczyny powstawania komórek nowotworu: metoda NIA, terapia metaboliczna witaminą B17 itp. Zastanawiamy się, która byłaby najbardziej optymalna biorąc pod uwagę wiek Pawełka?
P.S. Za parę dni czeka Pawełka kolejna wizyta kontrolna. On jest radosny, pogodny, a u nas napięcie rośnie.
Jeżeli nie miało się wcześniej do czynienia z naturalnymi metodami leczenia raka, to prawdopodobieństwo wyleczenia raka po ich zastosowaniu jest bardzo małe. Trochę czasu poświęciłem paru metodom naturalnym zwalczającym raka i problem zawsze był ten sam. Ludzie, którzy zaczynali te kuracje, nie posiadali jakiejkolwiek wiedzy o działaniu organizmu i skupiali się tylko na tym, co się opisuje w danych metodach.
Większość metod naturalnych (skutecznych) w czasie terapii powoduje pogorszenie stanu organizmu, silne bóle, stany zapalne, przetoki ropne, okresowe powiększanie się guza, długotrwałe ciężkie infekcje. Te czynniki sprawiały, że gdy zaczynał się proces choroby, który miał spowodować wyzdrowienie, był on blokowany, jako niechciany efekt uboczny. Zablokowanie takiego procesu powoduje, że możliwość wyzdrowienia zmniejsza się o połowę. Łatwiej z raka jest wyzdrowieć osobie starszej, która wtedy mówi sobie, że co ma być to będzie, niż młodszej, która cały czas walczy o zdrowie robiąc wszystko, aby w czasie kuracji czuć się dobrze (a to tylko prowadzi do śmierci).
Jakie są możliwości kuracji alternatywnych, tych najbardziej znanych:
Terapia metaboliczna witaminą B17 – w Polsce głównie stosowana przez jedzenie pestek moreli. Niestety w Polsce tą terapią nikt się jeszcze nie wyleczył. Dyskutowałem z ludźmi stosującymi tę metodę i nie było u nich żadnych efektów stosowania tej kuracji. Niektórzy z nich zjadali 80 sztuk pestek przy zalecanych 20-30 sztuk. Wszyscy zgodnie stwierdzali, że nie czują, żeby pomagały, ale na pewno nie ma efektów szkodzących. Może to wina pestek, które są poddawane jakimś procesom, co powoduje, że witamina B17 ulega degradacji. Sama metoda wiesz jak działa, dlatego o niej nie piszę.
Metoda Gerosna – kuracja sokami ma na celu zwiększenie ilości potasu w organizmie po to, aby zwiększyć ciśnienie osmotyczne płynu międzykomórkowego, z którego woda ma zostać wtłoczona do komórek nowotworowych, aby jej nadmiar spowodował ich rozsadzenie.
Metoda sodą oczyszczoną to metoda odwrotna do metody Gersona. Jej zadaniem jest wypompowanie wody z komórek nowotworowych, aby spowodować ich odwodnienie i śmierć.
Metoda Gersona działa jak się ją dokładnie stosuje, ale do dziecka ona się nie nadaje. Co do metody z sodą oczyszczoną, to nie spotkałem się, aby ktoś w Polsce chwalił się, że się tą metodą wyleczył.
NIA – tutaj były już wyleczenia, przy czym ludzie byli tego mało świadomi, jak się właściwie wykonał cały proces. NIA nawet potrafiła zablokować zaawansowanego raka kości i wielonarządowego, ale powodowało to bardzo silne bóle, które były nie do wytrzymania (wielotygodniowe bóle porównywalne z łamaniem kości „na żywca” i kuracja została przerwana). Aby metoda NIA mogła zadziałać, muszą w organizmie powstawać stany zapalne, które aktywują system immunologiczny. Jeżeli nie ma stanów zapalnych, to metoda działa tylko jako spust zanieczyszczeń, bez wpływu na komórki nowotworowe.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, aby zdawać sobie sprawę, jak wygląda usuwanie raka przez system immunologiczny, tak jak się to dzieje w NIA (dużo o tym piesze GNM w etapie zdrowienia).
Co wychodzi z takich metod naturalnych. Każdy guz składa się z dwóch rodzajów komórek: z części złośliwej, która stanowi niewielką część guza, i części otaczającej guza, która jest tkanką obojętną niezłośliwą (można by przyjąć stosunek 1:10). Medycyna mierzy całego guza i traktuje go jako tkankę rakową. Dlatego jak się guz zmniejsza pod wpływem jakiejś terapii medycznej, to zazwyczaj zmniejsza się jego część obojętna.
Dzięki stymulacji układu odpornościowego do walki z rakiem, mogą pojawić się następujące procesy:
1. Guz się zwiększa jednokrotnie przed samym procesem likwidacji komórek złośliwych (jeżeli guz jest wielkości piłeczki pingpongowej, to może zwiększyć swoją objętość do wielkości piłki tenisowej i dopiero potem zaczyna zanikać). Tak się dzieje również jak guzy znikają pod wpływem picia MO (mamy tu parę takich przypadków). Wielkość powiększenia guza może wynikać z rodzaju tkanki, na jakiej się znajduje.
2. Po zwiększeniu guza może utworzyć się przetoka ropna, która służy do usuwania zabijanych komórek nowotworowych.
3. Sam proces rozpoczęcia usuwania guza aktywuje guz, powodując jego rozrost.
4. Często proces aktywacji guza jest poprzedzony infekcją paciorkowcami (angina, szkarlatyna, róża), rzadziej wirusową.
5. Często proces usuwania guza powoduje bardzo silne bóle.
6. Jeżeli nie utworzy się przetoka do wewnątrz ani na zewnątrz, to czasami tkanka złośliwa wypychana jest na zewnątrz guza, gdzie ma odcinany dopływ pożywienia i usycha.
Czyli w przypadku likwidacji raka ważna jest ciągła stymulacja układu immunologicznego, który zaczyna produkować dużo komórek do walki z komórkami złośliwymi.
Tu sobie można zadać pytanie, czy nietolerancja pokarmowa może mieć wpływ na usuwanie komórek nowotworowych. Taka nietolerancja wywołuje stany zapalne w różnych częściach organizmu, a to powoduje niszczenie chorych komórek w obrębie danych narządów, coś jak infekcja. Działa to dla lektyn aktywnych, a nie przyjaznych. Ja taką nietolerancję miałem i jej działanie odczułem na całym organizmie. Powstawały procesy, które normalnie występują jako usuwanie patologii. Bawiłem się metodą NIA i można powiedzieć, że taka nietolerancja pokarmowa działała na organizm jak metoda NIA ze stanami zapalnymi .
Czy w takiej sytuacji stosując metodę NIA markery rakowe mogą się podwyższać, spadać i na zmianę, zanim się wszystko ustabilizuje, czy raczej tylko spadają?