"Fritz ter Meer
Podczas II wojny światowej pracował dla koncernu farmaceutycznego (IG Farben) w Niemczech, testując nowe preparaty na więźniach w obozach Auschwitz-Birkenau. Został skazany w Norymberdze na 7 lat, wyszedł po 4 latach dzięki Nelsonowi Rockefellerowi i został prezesem firmy Bayer. W 1960 założył Codex Alimentarius."
http://pl.wikipedia.org/wiki/Fritz_TermeerCzym jest Codex Alimentarius?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Codex_Alimentariusdr-rath-foundation.org
"W rządowym dochodzenia USA stwierdzono w 1946 roku, że bez IG Farben nie byłoby możliwa wojna, w której zginęło ponad 50 milionów. IG Farben również używało więźniów obozu koncentracyjnego do badania niebezpiecznych farmaceutyków i szczepionek, które wielu zabiło.
W Norymberdzki Trybunał Zbrodni Wojennych skazał 24 członków kadry kierowniczej i zarządu IG Farben za zbrodnie przeciw ludzkości, w tym za masowe morderstwa i niewolnictwo.
Telford Taylor, USA prowadzący prokurator w Norymberdze powiedział na temat kierownictwa IG Farben:
Nie hitlerowscy szaleńcy, ale ci oskarżeni są odpowiedzialni za tę wojnę. I jeżeli nie zostaną ukarani za te przestępstwa, to szkody, które mogą wyrządzić dla przyszłych pokoleń będą dużo większe niż Hitler mógł kiedykolwiek wyrządzić jeśliby żył.
I to jest właśnie to, co oni uczynili. Ci, których Telford Taylor potępił i ostrzegał przed nimi, zostali dopuszczeni do objęcia stanowisk w Hoechst, Bayer i BASF- "Trzy Farben" dzięki Nelsonowi Rockefellerowi, Amerykańskiemu Podsekretarzowi Stanu i byłego partnera biznesowego IG Farben.
Jeden z nich, Fritz ter Meer, najwyższy w rankingu "naukowiec" w IG Farben powiedział o doświadczeniach na ludziach w obozach koncentracyjnych: " wymuszona praca nie zadawała zadziwiająco jakieś szkody, bólu lub cierpienia u zatrzymanych, zwłaszcza że alternatywą dla tych pracowników miałaby być śmierć ". Był to ter Meer, który opracował hasło nad wejściem do Auschwitz: "Arbeit mach frei" (Praca czyni wolnym ").
Ten sam Fritz ter Meer został zwolniony po czterech latach siedmioletniego wyroku i został przywrócony do członkostwa w radzie nadzorczej w firmie Bayer w 1955 roku, a której stał się prezesem rok później.
Było ter Meer i inni z zarządu BASF, Bayer i Hoechst, którzy stali za utworzeniem Codex Alimentarius, a który został oficjalnie powołany w 1963 roku.
Zorganizowali oni kontrol żywności ponieważ oznaczało to kontrolę nad ludźmi.
W wyniku Codexu , Shering-Plough - norweski gigant farmaceutyczny, kontroluje zioło Echinacea, który jest sprzedawany jako produkt rynku pozagiełdowego (OTC) leków za bardzo zawyżone ceny."
cytat znaleziony na stronie:
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=3563&postdays=0&postorder=asc&start=25"Nikt nie powinien mieć władzy ograniczającej Twoje prawo do dobrego zdrowia i długiego życia. Upewnij się, czy korzystasz dostatecznie ze swoich obywatelskich praw w tej sferze.
Inicjatywa Europejskiego Referendum powstała m.in. dla ochrony fundamentalnych praw do dobrego zdrowia wszystkich obywateli Unii Europejskiej.
Drakońskie przepisy zamierzające zakazanie informacji nt. Naturalnych Środków Leczniczych i ich użycia są ciągle wprowadzane w całej Europie pod pozorem „ochrony zdrowia publicznego”. Jest to robione bez względu na fakt, że miliony ludzi umiera każdego roku z powodu chronicznych chorób, takich jak ataki serca, udary czy nowotwór. Nie bierze się również pod uwagę tysięcy badań potwierdzających, że naturalne środki lecznicze (włączając terapie witaminowe) mogą uchronić przed wystąpieniem tych chorób."
http://www.zdrowa-zywnosc.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=102&Itemid=44Wiadomo jak potężną siłą w walce oraz zapobieganiu chorobom jest pełnowartościowe, zdrowe jedzenie, naturalne sposoby leczenia. Zauważono że ludzie zaczynają sie uświadamiać i informować nawzajem. Większości chorobom można zapobiec i wyleczyć bez udziału chemikaliów które działają jedynie objawowo a przyczyny czyli choroby nie zwalczają, tuszują jedynie objawy. Koncernom farmaceutycznym i nie tylko nie jest poszerzająca sie świadomość ludzi na rękę, więc walczą o swoje wpływy, wywierają mocny nacisk przez co szerzona jest fałszywa propaganda w mediach utwierdzająca nieświadomych ludzi w wielu przekonaniach błędnych, szykując sobie klientów. Mocny nacisk kierowany jest na rząd który najczęściej nieświadomy problemu (a także nie znający sie na medycynie naturalnej) zatwierdza głupie ustawy bazując na tym co stwierdzili pseudonaukowcy którym zlecone badania powierzyli giganci farmaceutyczni. Zamawiane badania stwierdzają później "szkodliwość" medycyny naturalnej. Leki są wg tych "specjalistów" lepsze od natury... argumentując np "Uważamy, że produkty te są bezpieczne, bo mają naturalne pochodzenie. Ale w rzeczywistości, zawierają one związki chemiczne, których korzystny bądź szkodliwy wpływ nie jest tak dobrze poznany, jak w przypadku leków" ( cytat ze strony
http://nauka.wp.pl/title,Olej-lniany-zwieksza-ryzyko-przedwczesnego-porodu,wid,10512467,wiadomosc.html?ticaid=184ef ) co wg nich powoduje że medycynę naturalną należy zastąpić chemikaliami z apteki. Biznes farmaceutyczny przede wszystkim skupia sie nad marketingiem wśród ludzi (co zresztą sie bardzo udaje gdy lud jest ciemny), lekarzy, ludzi wpływu, zamiast na badaniach.
Więcej o koncernach farmaceutycznych:
http://www4.dr-rath-foundation.org/pdf-files/interview/interview_polish.pdf To szkodliwością medycyny "eksperymentalnej" trzeba by sie zająć a nie atakować żywność i medycynę naturalną które służyły ludziom od tysięcy lat. Cóż pieniądz robi z człowiekiem! patenty i zyski powodują że stara sie wpoić ludziom iż jedyne czego potrzebują to magiczne tabletki. Suma wiedzy z tysięcy lat jest bezczlnie niszczona przez obecny biznes, szerzy sie zakłamanie.
Tak jakby nie było liczącej 3 tysiące lat medycyny chińskiej i tybetańskiej, tak jakby cała wiedza medyczna powstała w momencie wynalezienie pastylki na kaszel.
"Celem Codex Alimentarius jest przesunięcie wszelkich środków leczniczych do kategorii ‘na receptę’ tak, aby mogłyby być kontrolowane wyłącznie przez monopol medyczny i ich szefów.
[...]
City TV nakręciła reportaż z protestu dotyczącego Ustawy C-51. 8 kwietnia 2008, Minister Zdrowia , Tony Clement zaproponował Ustawę C-51 jako ustawę bezpieczeństwa zdrowotnego. Czytając ją widać jasno, że nie jest to odnośnie bezpieczeństwa, ale odnośnie kontroli. Ustawa ta ogranicza dostęp do naturalnych środków leczniczych, faworyzując farmaceutyki. Tony Clement w przeszłości współpracował z firmami farmaceutycznymi i jasno widać, że jest skorumpowany. Zaaprobowanie tej ustawy znaczyłoby pogrzebanie kanadyjskiej branży naturalnych środków leczniczych.
[...]
Dyrektor ds. Corporate Communication firmy Monsanto powiedział: „Monsanto nie musi zapewnić bezpieczeństwa używania organizmów modyfikowanych genetycznie. Naszym celem jest sprzedaż GMO w możliwie największej ilości. Zagwarantowanie bezpieczeństwa GMO jest zadaniem FDA” [Food and Drug Administration - Amerykańska rządowa Agencja ds. Żywności i Leków]. Kiedyś ludzie uprawiali ponad 5 tysięcy różnych gatunków ziemniaków na całym świecie, dzisiaj jest to zaledwie kilka gatunków. 97% różnych odmian warzyw uprawianych na początku 20 wieku już nie istnieje. Ten brak różnorodności stał się przyczyną zwiększonego zagrożenia dla roślin. Biologiczna równowaga została zachwiana i aby rozwiązać problem ludzie zaczęli stosować środki chwasto- i owadobójcze. Stosowanie tych środków zwiększyło koszty produkcji, zanieczyściło wodę i negatywnie wpłynęło na zdrowie ludzi. W połowie lat 90-tych 20 wieku największy producent „chemikaliów” dla farmerów, firma Monsanto, zaczęła manipulować genami roślin, aby w ten sposób „ulepszyć” ich wydajność produkcyjną. Wkrótce korporacje zaczęły patentować genetycznie zmodyfikowane nasiona. I tutaj dokonali czegoś co wydawałoby się nieprawdopodobne. Ustanowili (przeforsowali) prawo, które mówi że jeżeli jakaś roślina zawiera ich zmodyfikowany gen, każdy kto hoduje taką roślinę musi zapłacić im pieniądze! W tej chwili, tylko firma Monsanto posiada 11 tysięcy patentów. Korporacje zaczęły patentować także geny zwierząt i ludzi.
więcej:
http://www.bibula.com/?p=9819""Co się kryje za kampanią ataków na witaminy?
dr. Aleksandara Niedźwiedzki
Dr Aleksandra Niedźwlecki jest dyrektorem Instytutu Naukowego Dr Ratha w Santa Clara w Kalifornii.
Nagonka rozpętana w niektórych mediach przeciwko suplementom witaminowym i samym witaminom leży w interesie wielkich koncernów farmaceutycznych, zwalczających zaciekle wszelkie terapie naturalne, których stosowanie zagraża ich miliardowym zyskom.
[...]
Witaminy nie są chronione patentami, w związku z czym nie zapewniają tak wysokich zysków, jak substancje chemiczne (leki), które stanowią źródło miliardowych dochodów ich producentów. Wiadomo przy tym, że zażywane farmaceutyki generują wiele niepożądanych działań ubocznych, prowadząc do nowych schorzeń i tym samym zwiększając zapotrzebowanie na coraz to nowe leki. Tymczasem witaminy i inne substancje odżywcze mogą usuwać źródła chorób prowadząc do ich eliminacji, a w związku z tym zawężają rynek na leki.
[...]
Publiczne kampanie na temat rzekomej szkodliwości witamin przeczą logice oraz podstawom wiedzy naukowej i praktyce, przede wszystkim jednak pozwalają ich sponsorom osiągnąć jeden cel: sianie wątpliwości co do skuteczności działania substancji naturalnych, których stosowanie konkuruje z rynkiem leków.
[...]
Przemysł tytoniowy przez dziesiątki lat sponsorował i popularyzował badania, których celem było i jest podważanie związku między paleniem papierosów i rakiem płuc czy innymi chorobami. Postępowano tak wbrew zdrowemu rozsądkowi, używając - w celu udowodnienia własnych racji - "naukowych" metod i uruchamiając ogromną machinę marketingową mającą kształtować opinię publiczną w pożądanym kierunku.
Nie jest tajemnicą, że firmy farmaceutyczne przeznaczają ogromne sumy na finansowanie ekspertów oraz badań w celu obrony swojego stanowiska i powiększania własnych zysków .
[...]
Coraz więcej ludzi rozumie, że zdrowia nie mierzy się ilością zrealizowanych recept, ale odpowiednią dietą, stylem życia i suplementację witaminami w dawkach opartych na synergistycznym działaniu ich składników. Nie godzimy się też na to, by nasze zdrowie stanowiło przede wszystkim źródło miliardowych dochodów wielkich koncernów farmaceutycznych i pożywkę dla ogromnego, globalnego biznesu. Ma to swoje konsekwencje. O wyborze kierunków badań naukowych decydują zasady maksymalizacji zysków. Stąd inwestowanie w rozwiązania patentowe według schematu: przemysł farmaceutyczny - leki, żywieniowy - GMO, czy biotechnologia - terapia genowa. "
cytat znaleziony na stronie:
http://prawda2.info/viewtopic.php?t=3563Przy okazji ciekawy film o lekach na depresję które wywołują depresję, jest wspomniane tu o marketingu biznesu farmaceutycznego:
http://www.youtube.com/watch?v=3W5s4SM2mLwPogorszy sie nasz stan zdrowia, wszystkich.
- cała żywność ma być napromieniowana, również ekologiczna
Co nieco o napromieniowanej żywności:
"[...] Napromieniowanie produktów żywnościowych polega na poddaniu ich działaniu dużych dawek radioaktywnego kobaltu 60 lub cezu 137, promieni gamma lub wiązek elektronów o ogromnej prędkości. Poziom jonizującej radiacji użyty do napromieniowania żywności można porównać do miliarda rentgenów klatki piersiowej. Wprawdzie żywność nie staje się radioaktywna, jednak następująca w wyniku napromieniowania reakcja łańcuchowa zaburza strukturę molekularną produktów żywnościowych i niekorzystnie wpływa na ich wartość odżywczą. Jednocześnie hamuje procesy gnilne owoców i warzyw, zabija bakterie i neutralizuje nieczystości, jak np. resztki kału w mięsie, lecz nie usuwa ich. Może to doprowadzić do sytuacji, w której wielcy producenci żywności zaczną stosować napromieniowanie zamiast dążenia do zachowania standardów czystości.
W połowie lat 60. kilka tysięcy funtów napromieniowanego bekonu wysłano do Wietnamu, aby żołnierze amerykańscy mogli odnieść korzyści z najnowszych osiągnięć tej technologii. Jednak już w 1968 r. amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration, FDA) wycofała pozwolenie dotyczące napromieniowania żywności dla armii. Miało to związek z testami na zwierzętach laboratoryjnych, karmionych taką żywnością. Umierały one przedwcześnie, zapadały na choroby nowotworowe i miały problemy z reprodukcją. Był to dopiero początek badań nad takimi produktami spożywczymi - wyniki kolejnych były coraz bardziej niepokojące.
W 1972 r. naukowcy wykryli nową grupę związków chemicznych, oznaczanych 2ACB, które występują tylko w napromieniowanych produktach spożywczych. Dalsze badania potwierdziły nie tylko to, że poddawanie pewnych tłuszczów działaniu jonizującej radiacji prowadzi do powstawania związków z grupy 2ACB, ale także ich toksyczność. Dzięki funduszom pochodzących z Unii Europejskiej, naukowcy z Francji i Niemiec wykazali, że 2ACB mogą prowadzić do nowotworów jelita grubego u szczurów oraz do uszkodzeń genetycznych i zaburzeń komórkowych. Podsumowując prawie 50 lat badań na zwierzętach, można stwierdzić, że napromieniowana żywność nie służyła im. Oprócz wymienionych już wyżej problemów zdrowotnych, zwierzęta miały także słabszy system immunologiczny, zdarzały się przypadki zahamowania wzrostu i wylewów wewnętrznych.
Jednak te wyniki badań nie przekonały FDA, która w latach 80. i 90. rozszerzyła listę produktów żywnościowych, jakie wolno poddawać jonizującej radiacji. I tak w połowie lat 80. napromieniowanie zyskało uznanie jako technologia opóźniająca dojrzewanie owoców i warzyw, usprawniająca ich odrobaczanie oraz przedłużająca przydatność do spożycia. Kilka lat później napromieniowanie żywności uznano za dobry sposób walki z salmonellą i innymi bakteriami mogącymi występować w żywności. Krytycy tego procederu zarzucają FDA, że decyzje oparte były tylko na siedmiu badaniach naukowych, które dzisiaj są przestarzałe, a ich wyniki - niejednoznaczne. Pominięte zostały ostrzeżenia niezależnych naukowców, że napromieniowanie obniża zawartość witamin w produktach żywnościowych, a wydłużenie okresu przydatności do spożycia oznacza mniejszą wartość odżywczą.
Argumenty te spotykają się z krytyką wielu podmiotów działających na rzecz ochrony praw konsumentów. W opozycji wobec tej technologii są takie organizacje, jak Food and Water Watch i Public Citizen w Stanach Zjednoczonych, Europejska Organizacja Konsumentów, Szwedzka Koalicja Konsumentów, duńska organizacja Aktywni Konsumenci, francuskie organizacje konsumenckie i rolnicze Action Consommation i Confédération Paysanne, brytyjska Food Commission, Ruch Konsumentów we Włoszech i wiele innych. Przeciwnicy napromieniowania twierdzą, że społeczne i zdrowotne koszty procederu są ogromne w porównaniu ze znikomymi korzyściami, a wyżywienie świata dzięki takiej technologii jest nie tylko mało prawdopodobne, lecz również niewłaściwe pod względem zdrowotnym. Eksperci w dziedzinie żywienia mówią, że ludzie chronicznie niedożywieni nie powinni otrzymywać żywności, którą napromieniowanie pozbawiło znacznej części witamin i wartości odżywczych. Ich zdaniem, spożywanie takich „pustych kalorii” przez głodujących ludzi jest makabrycznym żartem.
[...]
W przypadku Polski dopuszcza się obecność na rynku „atomowych” ziemniaków, cebuli, czosnku, świeżych i suszonych pieczarek oraz suszonych warzyw. Pochodzą one z eksportu, gdyż Polska nie prowadzi napromieniowania żywności na skalę komercyjną, a podwarszawski zakład, który ma pozwolenie na taki proceder, stosuje tę technologię tylko eksperymentalnie, gdy otrzymuje na to granty. Polska, podobnie jak wszystkie kraje Unii Europejskiej, dopuszcza także do obrotu napromieniowane przyprawy.
[...]
Sama Francja produkuje około 1800 ton napromieniowanej żywności, a konsumenci francuscy wiedzą bardzo niewiele na temat tej technologii. Z kolei Belgia i Holandia dały początek wiodącym firmom w zakresie stosowania napromieniowania w medycynie (takim jak Gammaster i IBA), jednak ich obywatele często nie wiedzą, że te same ośrodki, które sterylizują sprzęt medyczny, mogą także napromieniowywać żywność. Jednak to nie europejskie ośrodki napromieniowania będą odgrywały główną rolę w światowym handlu żywnością, lecz te znajdujące się w Azji i Ameryce Łacińskiej. Wielkim korporacjom agro-spożywczym bardziej opłaca się napromieniować żywność w miejscu jej pochodzenia i potem transportować w inne zakątki świata. Dlatego zwykły konsument musi mieć świadomość, że międzynarodowe umowy handlowe i otwarcie rynków oznaczają także większą ilość napromieniowanych produktów w naszych sklepach.
[...]
Wenonah Hauter, która kieruje organizacją Food and Water Watch, porównuje używanie technologii nuklearnej w przemyśle spożywczym do krojenia masła przy pomocy piły łańcuchowej. [...]"
więcej:
http://www.obywatel.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=1180- naturalne metody leczenia będą nielegalne, obecnie skutecznie blokuje sie rozpowszechnianie niewygodnych dla koncernów farmaceutycznych informacji, "jedyną słuszną medycyną" jest eksperymentalna, chętnie pominięto odkrycia z przestrzeni setek lat;
- wszystkie zwierzęta rzeźne BĘDĄ MUSIAŁY zażywać antybiotyki i hormony wzrostu (łącznie z hodowanymi ekologicznie!);
- z czasem przydomowa uprawa własnych owoców i warzyw będzie objęta ścisłymi uregulowaniami i nie będzie możliwa bez zezwolenia i zgodnie z "normami". Udało im się zakazać siania konopi i maku, to i marchew bez zezwolenia będzie z czasem nielegalna.
- żywność mająca najpozytywniejszy wpływ na zdrowie uznana będzie za nielegalną
- dopuszczone zostanie do wykorzystania 3275 pestycydów w tym podejrzewane o działanie rakotwórcze (np. atrazyna, 2D,4), oraz pestycydy zakazane przez konwencję Sztokholmską (np. DDT);
- żywność ekologiczna (obecnie wolna od chorobotwórczych substancji) będzie traktowana dodatkami chemicznymi oraz pestycydami i nadal będzie nazywaną żywnością ekologiczną;
"Człowiek jest dziś wolny jak zbłąkany wędrowiec na pustyni." Nicolás Gómez Dávila
Ludzie pozbawieni wartości odżywczych i jeszcze bardziej zaatakowani chemią będą częściej chorować co przyniesie jak wiadomo tym "co trzeba" zyski.
Stopniowo to wejdzie w życie, ludzie którzy nie mają pojęcia o co chodzi dopiero powiedzmy w 2020 sie obudzą stwierdzajac że coś tu jest nie tak... gdy już wszystko co naturalne będzie nielegalne.