Niemedyczne forum zdrowia

BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ => Wziąłem zdrowie w swoje ręce => Wątek zaczęty przez: Dusiu70 21-10-2011, 15:53



Tytuł: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Dusiu70 21-10-2011, 15:53
Po wielu latach pierwsza infekcja :). Nie pamiętam, kiedy byłem taki "chory". Od kiedy pamiętam, wszelkie próby oczyszczania, momentalnie blokowałem dużą dawką polopiryny i witaminy C. To mi "pomagało". Najmniejszy ból gardła i/lub łamanie w kościach powodowały mój atak w postaci leków. Uważałem, że mam mocny organizm, bo przecież jakiś wirus chciał mnie dopaść a ja go lewym prostym polopirynką poprawka sierpowym z witaminy i po bólu walka wygrana.
Kiedy jednak zrozumiałem (Biosłone), że tylko tłumiłem, usypiałem działanie swojego systemu immunologicznego, to czekałem na tą infekcję jak na zbawienie. I nadejszła wiekopomna chwila. Pierwszy dzień infekcji to ból gardła, ogólne osłabienie, stan podgorączkowy. Drugi dzień to już jazda bez trzymanki. Ostry ból gardła, mocne łamanie w kościach, pod czaszką zamiast mózgu przetaczająca się stalowa kula, podwyższona temperatura. Wiem, że jest to moment, w którym organizm postanowił pozbyć się sprzątaczy. Trzeci dzień nadal wybijanie sprzątaczy (gorączka, ból kości) i początek pozbywania się wszystkich toksyn (kaszel i katar). A ja jestem szczęśliwy :D. Nie biorąc żadnych leków wiem, że ta infekcja jest już w fazie końcowej. Daleka droga przede mną ale silnik zaskoczył. Teraz to już tylko podawać mu odpowiedniej jakości paliwo ;).


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Domi5 13-01-2013, 08:28
Tyle lat bez infekcji i temperatury i w końcu coś się ruszyło. Zaraziłam się jakimś dziwnym wirusem i mam podwyższoną temperaturę, bóle kręgosłpa, potworny ból głowy i mega nudności. Nie jest to ani standardwa grypa, ani jelitówka, ale czuję się fatalnie. Czy ktoś może miał coś podobnego?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Calisia 13-01-2013, 10:01
:) Przepraszam za dygresję trochę nie na temat, ale ludzie którzy przeczytają wasze posty wysuną wnioski że jesteśmy do końca walnięci "moja najukochańszo chorobo, hop hop, gdzieżeś jest ?" :)

Żeby nie było, to sam chorowałem chyba w grudniu - 2 tygodnie odmiennych stanów świadomości, kataru i ohydnych galaretowatych plam wydostających się ze skrzeli. A radość kiedy się takiego potwora usunie z gardzieli - nie kupisz tego kartą MasterCard. ;)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 13-01-2013, 10:04
Długi czas bez infekcji albo ich blokowanie kończy się chorobami patologicznymi z rakiem na czele. O jakim walnięciu moze być tu mowa i kto jest walnięty?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Kamil 13-01-2013, 13:22
Długi czas bez infekcji albo ich blokowanie kończy się chorobami patologicznymi z rakiem na czele.
Wejdź do przychodni i powiedz to temu tłumowi który tam stoi ;)

O jakim walnięciu moze być tu mowa i kto jest walnięty?
My, wszyscy tutaj zgromadzeni według pewnych ludzi.

Ja dzięki Biosłone odchorowałem ostre zapalenie migdałków do tego lekka gorączka (wahało się 37,5), a to wszystko po dwóch tygodniach zakraplania nosa rozcieńczonym alocitem (cóż, trochę za mocny roztwór brałem) i chyba 3 miesiącach MO. Jednak nie żałuję, skończył mi się praktycznie codzienny rano zatkany nos z gęstą wydzieliną która pół dnia nieraz schodziła (od lekarza słyszałem - pewnie alergia) i dziwne drażnienie w gardle. Kiedy ludzie pytali dlaczego leków nie biorę, mówili żebym do lekarza szybko szedł, że to może się dla mnie bardzo źle skończyć, że tak się nie robi, żebym nie wydziwiał, żebym syrop jakiś wziął to patrzyli na mnie jak na samobójcę.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Melody 13-01-2013, 13:32
Calisia, masz rację! Kiedy ja trafiłam na Biosłone myślałam dokładnie to samo...Chyba był to wątek o grypie, ktoś biadolił, że chciałby ją "złapać". No i cóż mogłam pomyśleć...kolejni walnięci jacyś, ale jak wczytałam się w to wszystko, to teraz sama jestem taka walnięta, ha ha.
Czekam teraz na kolejną infekcję, mój synek od wczoraj leży z gorączką, kaszlem więc mam nadzieję, że też się załapię...

Scorupion, dla nas to oczywiste, ale jak powiesz to komuś, kto nie ma pojęcia czym są infekcje, to niestety patrzą jak na idiotę. Parę osób udało mi się "oświecić" w temacie, ale reszta...szkoda gadać...


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Et 13-01-2013, 14:26
Cytat
Zaraziłam się jakimś dziwnym wirusem i mam podwyższoną temperaturę, bóle kręgosłpa, potworny ból głowy i mega nudności. Nie jest to ani standardwa grypa, ani jelitówka, ale czuję się fatalnie. Czy ktoś może miał coś podobnego?

Chyba właśnie przeszłam coś podobnego. Zaczęło się w poniedziałek. Najpierw zawroty głowy, potem wymioty, po których zrobiło mi się dobrze. Myślałam, że to już koniec problemu. Następnego dnia (we wtorek) lekki stan podgorączkowy, w środę w dzień tak samo + pobolewanie żołądka, wieczorem 38.2 stopnie temperatury, w czwartek takoż samo + ból żołądka, w piątek ból żołądka minął i utrzymywał się stan podgorączkowy. Od soboty już jest dobrze. Ciekawe, czy to zatrucie czy jakiś wirus. Nadmienię, że od lat nie miałam tak wysokiej gorączki (zwykła moja temperatura ciała to 36.2).
A TY Domi5 - jak się w tej chwili czujesz?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Travis 13-01-2013, 15:04
Domi, Et - również miałem coś podobnego pod koniec grudnia. Zaczęło się od tego, że obudziłem się z potwornym refluksem, a skończyło na mdłościach, lekkim bólu układu pokarmowego i mocniejszym bólu wokół kręgosłupa na odcinku lędźwiowym oraz kilku godzinach gorączki podchodzącej pod 38 stopni, przechodzącej w osłabienie. Trwało to łącznie 36-48h, które wypościłem.

Jest to moja druga świadomie odchorowana infekcja. Pierwsza, odchorowana pod koniec września, bardziej przypominała klasyczne przeziębienie, z 12-24h temperaturą dochodzącą do 38.7 stopnia.



Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Savage7 13-01-2013, 17:22
U mnie 4 dzień grypy. Objawy standardowe: ból głowy i oczu, gorączka 38 st., totalne osłabienie. Mało kataru, mało odkrztuszania, bez bólu gardła. Ale jeszcze nigdy tak długo nie bolała mnie skóra na plecach.
Teraz siły wracają i czuję się mocniejszy niż przed chorobą. I tak ma być.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Domi5 15-01-2013, 19:46
To była moja pierwsza, świadomie odchorowana infekcja, której nie zwalczyłam, tak jakbym zrobiła to kiedyś, czyli lekami. Infekcja zaczęła się w piątek późnym wieczorem, a w poniedziałek rano było już po chorobie. Organizm sobie poradził, ale nie było to przyjemne. Najgorszy był ból głowy, ale leżałam plackiem całe dwa dni oraz piątkowy wieczór i dałam radę.

A ile przez ten czas dostałam "mądrych" rad, żeby coś łyknąć na ból głowy, nudności i zbicie temperatury i nasłuchałam się jakie te środki są rewelacyjne... ;-)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Savage7 15-01-2013, 21:21
Gripex, podobno Gripex jest dobry hehe.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Dusiu70 04-03-2013, 11:26
Minęło półtora roku od pierwszej infekcji, odchorowanej wg zasad prozdrowotnych i właśnie piszę tego posta w łóżeczku, bo "dopadła" mnie kolejna. Tym razem jelitówka. W sobotę wieczorem po całym dniu pracy, wziąłem bardzo gorącą kąpiel. Przed kąpielą nie czułem żadnych objawów infekcji. Natomiast godzinę po wyjściu z wanny, czułem się już osłabiony, miałem dreszcze i zaczynało się łamanie w kościach. Gorączka, bóle głowy i wszelkich kości oraz tylko kilkakrotne bieganie do toalety, trwało półtorej doby. Cały czas leżałem w łóżku, nie miałem ochoty na jedzenie, trochę wypiłem wody. Dzisiaj czuję tylko osłabienie oraz lekkie bóle kości i głowy, żadnego bólu gardła, żadnego kataru.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Cerise 05-03-2013, 20:54
Cytat
Chyba właśnie przeszłam coś podobnego. Zaczęło się w poniedziałek. Najpierw zawroty głowy, potem wymioty, po których zrobiło mi się dobrze. Myślałam, że to już koniec problemu. Następnego dnia (we wtorek) lekki stan podgorączkowy, w środę w dzień tak samo + pobolewanie żołądka, wieczorem 38.2 stopnie temperatury, w czwartek takoż samo + ból żołądka, w piątek ból żołądka minął i utrzymywał się stan podgorączkowy. Od soboty już jest dobrze. Ciekawe, czy to zatrucie czy jakiś

U mnie zaczęło się podobnie. W piątek wieczorem nagle dostałam silnych zawrotów głowy, zrobiło mi się tak słabo, że musiałam się położyć. Nawet jak leżałam i miałam zamknięte oczy, czułam, że wszystko wiruje wokół mnie. Ulgę przyniosły kilkukrotne wymioty. W sobotę i niedzielę czułam się w miarę dobrze, tylko trochę osłabiona i z lekkim stanem podgorączkowym (36,9-37,3 stopni). Myślałam, że to koniec infekcji i że kolejnego dnia już będzie lepiej, ale to był dopiero początek. W poniedziałek rano temperatura wyniosła 37,9 stopni, a wieczorem wzrosła do 39,2 stopni. Mama chciała mi dać coś na zbicie gorączki, na co ja, że nie chcę, bo jeszcze nie umieram. :D Poza gorączką dokuczały mi: silne bóle mięśni, pleców, kolan, głowy, uczucie zimna i ogólne osłabienie. W nocy dodatkowo doszedł do tego piekący ból brzucha, zaczęła się też wodnista biegunka. Za to temperatura spadła, już rano miałam tylko 36,8 stopni, kilka godzin później doszła do 37 stopni. Wczoraj przespałam pół dnia i nic nie jadłam, bo nawet nie czułam głodu. Dopiero dziś zjadłam trochę kleiku ryżowego.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Bronco 06-03-2013, 11:29

U mnie zaczęło się podobnie. W piątek wieczorem nagle dostałam silnych zawrotów głowy, zrobiło mi się tak słabo, że musiałam się położyć. Nawet jak leżałam i miałam zamknięte oczy,czułam, że wszystko wiruje wokół mnie. Ulgę przyniosły kilkakrotne wymioty. W sobotę i niedzielę czułam się w miarę dobrze, tylko trochę osłabiona i z lekkim stanem podgorączkowym (36,9-37,3 stopni). Myślałam, że to koniec infekcji i że kolejnego dnia już będzie lepiej, ale to był dopiero początek. W poniedziałek rano temperatura wyniosła 37,9 stopni, a wieczorem wzrosła do 39,2 stopni. Mama chciała mi dać coś na zbicie gorączki, na co ja, że nie chcę,bo jeszcze nie umieram. Poza gorączką dokuczały mi: silne bóle mięśni, pleców, kolan, głowy, uczucie zimna i ogólne osłabienie. W nocy dodatkowo doszedł do tego piekący ból brzucha, zaczęła się też wodnista biegunka. Za to temperatura spadła, już rano miałam tylko 36,8 stopni, kilka godzin później doszła do 37 stopni. Wczoraj przespałam pół dnia i nic nie jadłam, bo nawet nie czułam głodu...
I bardzo dobrze, że nic nie jadłaś. Organizm w tym czasie miał co innego do roboty niż trawienie tego co zjesz. W czasie trawienia tracił by energię potrzebną do walki z infekcją.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Mia 07-03-2013, 20:55
Też zaliczyłam pierwszą gorączkę ok.39 st.(może więcej). Przy tym ból w zatokach czołowych, bolała mnie górna szczęka i podbródek. Czułam jakąś gęstą wydzielinę w gardle. Gorączkę miałam jakieś 12 godzin. Obudziłam się dzisiaj bardzo osłabiona.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Dusiu70 11-03-2013, 12:41
Minęło półtora roku od pierwszej infekcji, odchorowanej wg zasad prozdrowotnych i właśnie piszę tego posta w łóżeczku, bo "dopadła" mnie kolejna. Tym razem jelitówka. W sobotę wieczorem po całym dniu pracy, wziąłem bardzo gorącą kąpiel. Przed kąpielą nie czułem żadnych objawów infekcji. Natomiast godzinę po wyjściu z wanny, czułem się już osłabiony, miałem dreszcze i zaczynało się łamanie w kościach. Gorączka, bóle głowy i wszelkich kości oraz tylko kilkakrotne bieganie do toalety, trwało półtorej doby. Cały czas leżałem w łóżku, nie miałem ochoty na jedzenie, trochę wypiłem wody. Dzisiaj czuję tylko osłabienie oraz lekkie bóle kości i głowy, żadnego bólu gardła, żadnego kataru.
W sobotę rozpoczęła się infekcja, w poniedziałek było już po wszystkim. Od wtorku funkcjonowałem już bez żadnych problemów. W piątek przed południem zaczęła boleć mnie noga. Po południu nie byłem w stanie zrobić kroku, wejść na schody. Ból tak olbrzymi, że dawno takiego nie miałem. Źródło bólu w górnej części uda, ale promieniował do stopy. Położyłem się do łóżka. Każda zmiana pozycji, to koszmarny, przeszywający ból. Bez żadnych leków (tylko smarowanie OJ) wytrzymałem do 2.00 z piątku na sobotę. W nocy wziąłem jedną tabletkę nurofenu i lekko wysmarowałem nogę maścią końską (tylko taka była w domu), to pozwoliło mi zasnąć. Sobota z bólem, ale do wieczora powoli ustępował. W niedzielę już funkcjonowałem prawie normalnie. Dzisiaj wszystko wróciło do normy. Zastanawiałem się co to było i najlepszą odpowiedzią będzie cytat z książki Mistrza:
Cytat
"Gdy już faza samooczyszczania organizmu ze zdefektowanych komórek skończy się i wszystko wydaje się być na dobrej drodze do zdrowia - organizm zabiera się za oczyszczanie trwałych, często zwapnionych toksycznych złogów, nagromadzonych w tkance łącznej (rozdział 5, str. 22). Proces ten jest związany z powtarzającymi się miejscowymi stanami zapalnymi w różnych miejscach ciała, wywołującymi bóle, uczucie sztywności, mrowienia, albo zimna lub gorąca, czasami wręcz parzenia. Objawy te występują najczęściej w rejonie nóg - kolan, łydek i kostek, a także w ramionach i przedniej części klatki piersiowej. Najbardziej odczuwalne jest usuwanie złogów zwapnionych - zwyrodnień. Dotyczy to głównie okostnej, a także kanałów nerwów obwodowych, usytuowanych w pobliżu kręgosłupa, barków, pasa lędźwiowego i kości krzyżowej." (Tom II s. 50, rozdział 6, punkt 2: Oczyszczanie głębokie).
 


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Biedrona 22-03-2013, 19:00
Ten wątek powinien nazywać się inaczej. Np. "radość z infekcji". :)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Bitwoman 16-07-2013, 14:06
MO piję od 8 miesięcy z wieloma przerwami na bardziej lub mniej mocne oczyszczanie. W ostatnim czasie powrót do MO w ilośći 1/4 dawki wywoływał u mnie obrzęk nóg  i złe samopoczucie na tydzień czasu. Z tego też powodu odstawiałam. Aż w końcu pojawiła się prawdziwa angina ropna z gorączką, jakiej nie pamiętam. Właściwie to już pogodziłam się z faktem, że nie miewam gorączek. Zaczęło się od strasznego bólu w całym ciele plus bardzo silnych bóli wędrujących. Do tego gorączka 38,5; jak na anginę pewnie niewiele, ale dla mnie i tak ogromny sukces. Trzy dni przeleżałam w łóżku, w sumie zażyłam 4 tabletki Ibuprofenu, gdyż ból całego ciała jak i gardła był nie do wytrzymania. Mąż żartował, że wyglądam jakbym rodziła;). Piłam duże ilości gorącej herbaty z miodem i niewiele jadłam. Po tygodniu byłam już zdrowa, trwałoby to pewnie krócej, gdyby nie zajmowanie się chorym mężem i dziećmi z anginą. Dodam jeszcze, że zażycie środka przeciwbólowego wywołało jednocześnie obniżenie temperatury i bardzo intensywne pocenie. Jeszcze nigdy tak bardzo się nie pociłam.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 17-12-2015, 20:33
Po 1 wirusówce w styczniu tego roku (3 dni i papa) oraz akcjach z drapaniem gardła, dość częstymi, dopadła mnie mega angina. Trochę sam pomogłem łażąc z mokrym łbem przy 0 stopni C.
Start w sobotę, akurat byłem w drodze, złe samopoczucie, temp. po dotarciu 38, w nocy do 39.
Niedziela i poniedziałek to dni z temperaturą ok. 38 i zaczynającym się bólem gardła i brakiem ochoty na jedzenie. Strasznie dużo wydzieliny ropnej, paszcza początkowo bolała dosłownie wszędzie, teraz raczej tylko głęboko przy migdałkach po prawej stronie. Węzły chłonne po prawej stronie wielgachne. Środa to szczytowy ból gardła. Nie stosuję przeciwbólowych, jem rano, gdy najmniej boli. Piję herbatę z miodem lipowym, głównie. Dziś pierwsze pół dnia nawet były całkiem ok, ale później ból gardła powrócił. To już 5 dni, czy to aby nie za długo?

Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że w dzieciństwie specjaliści usunęli mi drugi migdałek. A jakieś 10 lat temu, czyli przed MO, wylądowałem z takim czymś na oddziale laryngologii. Nafaszerowali mnie sterydami, antybiotykami, powiedzieli, że mam usunąć migdałek i następnego dnia pogonili do domu.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 18-12-2015, 09:00
Całą noc nie spałem, od leżenia/drzemania w ciągu dnia jestem trochę rozregulowany. No i w nocy opuchlizna się powiększyła i oddychanie było uciążliwe/problematyczne.

W ramach "bezsenności" oraz dla otuchy przypomniałem sobie założenia Fundacji Biosłone.

Muszę z przykrością stwierdzić, że Biosłone nie nadaje się jako usypiacz. Zmęczenie przyszło nad samym ranem.

Ale przekaz pozostaje bez zmian - jak go zapamiętałem, tak i teraz go odbierałem.

Po krótkiej drzemce opuchlizna trochę mniejsza - mogę normalnie oddychać bez spięć.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 18-12-2015, 18:46
Kolejny dzień za mną. Oddychanie ok - od rana nic się nie zmieniło. Jedzenie tragedia - gardło totalnie zamknięte. Każdy kęs muszę dokładnie przemielić i popić wodą, aby mógł przelecieć.

Temperatura rano - 36,15, w ciągu dnia ok. 37,00 st. C.

Ból od gardła promieniuje w dół aż do brody (po prawej stronie).


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 19-12-2015, 06:45
Kolejna nieprzespana noc - nawet na 5 minut oka nie zmrużyłem.
Niestety wczoraj wieczorem nie wytrzymałem i musiałem wciągnąć przeciwbólowy. Fajnie było się poczuć człowiekiem przez parę godzin.

Z ciekawostek: żona poleciała wczoraj wieczorem do swojego papy - spacjalisty od fartuchów - po receptę i przyjechała z pochodną penicyliny. Rozpuściła tabletkę w wodzie i łaziła za mną chyba 2 godziny. Aż w końcu powiedziała, że ktoś to wypije - albo ja albo ona. Podziękowałem jej za ofertę a ta to wypiła. A mi od razu zrobiło się lżej.

Stan po pełnym tygodniu:
- mocne opuchnięcie prawej części jamy ustnej łącznie z podniebieniem (tylko prawa strona)
- bolący podbródek, prawa strona
- węzły chłonne oraz żyły po prawej stronie nabrzmiałe, bolesne przy dotyku, ale wizualnie bez zmian
- temp. aktualna 36,61 stopni C (wczoraj po podaniu przeciwbólowego w mgnieniu oka zleciala z 37 do lewdo powyżej 36)
- apetyt przez cały okres do dziś znikomy, średnio dziennie wychodzi jajecznica z 2 jaj i dużo płynów
- wczoraj po ibuprofenie pojawił się straszliwy kaszel, trwał kilka godzin, płytki kaszel


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 19-12-2015, 09:31
Szybka aktualizacja:
- po obserwacji gardła z lateraczką wynika, że obrzęk zmalał, widać języczek i luz miedzy nim a otaczającą tkanką - hurra
- termometr dziwne wskazania mi pokazywał - mierzyłem w krótkich odstępach czasowych i miałem rozbieżności rzędu 0,8 stopnia w przeciągu 30 minut; chciałem ustalić czy temp idzie w górę czy jest na normalnym poziome w celu podjęcia decyzji o znieczulaczu
- ostatecznie ibuprofen zapodałem, jajka zjadłem
- ide się wygrzewać i zdrowieć pod kołdrą


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 19-12-2015, 11:31
Z innej beczki. Zapadłem w płytki sen. Płytki, bo tylko syn siadł na łóżku, od razu się obudziłem. Pogoniłem go, bo za chwilę by mi pewnie tańce nad głową odprawiał.

W tle słyszę rozmowę mojej szanownej z jej szanowną rodziną, babacią włącznie. Ustawiają się na manifestację wolnościową. Rozmawiają o mnie. Moja szanowna mówi: "Babciu, no przecież na siłę mu nie wcisnę tego leku, nie dam rady".

I powiedzcie mi jak tacy ludzie mają godność iść na manifę w obronie konstytucji, gdy z drugiej strony chcą pogwałcić jedno z najbardziej osobistych praw wolności, którym jest prawo do samostanowienia.

Słowa kobiety 70+, która od kiedy ją znam łyka po garści "lekarstw" na śniadanie, obiad i do snu.

To są ludzie, którzy się boją, że nowa władza przyjdzie nocą. A sami z brudnymi buciorami chcą innym w życie włazić. W jakim kraju przyszło nam żyć!


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 19-12-2015, 15:26
Cytat
I powiedzcie mi jak tacy ludzie mają godność iść na manifę w obronie konstytucji,

Tacy ludzie cechują się bezmyślnością, w związku z czym łatwo nimi manipulować. Ta sama zasada obowiązuje w polityce i medycynie. Stado baranów i w pełni zasługują na to, co mają i będą mieli.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 19-12-2015, 16:06
Wiesz, nie wiem, czy to efekt choroby, czy może czegoś innego, ale zwracam Ci honor w sprawie tych "debili" sprzed 1 miesiąca. Jednak nadal uważam, że nie nam to osądzać.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 19-12-2015, 16:40
Ale my nie osądzamy, tylko stwierdzamy. Nie myl spostrzegawczości z zapędami do sądzenia kogokolwiek.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 20-12-2015, 09:09
Pobudka wstać, sprawozdanie zdać:
Wczoraj był 8 dzień zdrowienia. Zmniejszeniu uległo spuchnięcie gardła (pomijając podniebienie po prawej stronie - to pozostaje bez zmian). Zwiększył się bół dochodzącyc z wewnąrz gardła (prawa strona) promieniujący do podbródka (prawa strona żuchwy), delikatnie w kierunku prawego ucha i delikatnie w kierunku oka/zatoki.

Apetyt zdecydowanie lepszy - 3 posiłki, w tym 2 potężnie mięsne (a dotychczas nie mogłem na mięso nawet spojrzeć).

Temperatura w ciągu dnia ok. 36 stopni C, ale w ciągu dnia przyjąłem 2 dawki przeciwbólowych (2x200 mg ibuprofen). W nocy skoczyła do 37, ale o 1 musiałem przyjąć kolejną dawkę 1x200 mg, bo strasznie bolało (aktualnie najgorzej chyba ten podbródek).

Spałem 5,5 godziny -> najlepszy wynik od tygodnia. Temperatura aktualna: 36,26.

Opuchnięcie węzłów chłonnych po prawej stronie szyi chyba zanika/zmniejsza się, ale na wysokości obojczyka mam wyczuwalną grudkę - nie wiem na czym. Chyba od wczoraj wieczorem.

Ból podbródka - wzdłuż kości żuchwy (prawa strona) - jest silniejszy.

Odnośnie tego spuchnięcia podniebienia po prawej stronie muszę uzuepłnić info: górną prawą 6-tkę mam po leczeniu kanałowym (jakieś 3-4 miesiące temu) z prowizoryczną "koroną". Ząb pobolewł, gdy szamałem rodzynki lub morelki - aby bolał w innych sytuacjach, nie pamiętam.

Czy to nie jest przyczyna tego przeciągania się leczenia? Może tam w dziąśle coś się dzieje?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 21-12-2015, 19:20
Dziś z opóźnieniem. Ale lepiej późno niż wcale.

UWAGA! Sprawozdanie dzielę na 2 części.

Wczoraj nie dałem rady i oddałem się w ręce medycyny konwencjonalnej.
Gabinet zabiegowy -> 5 punktowe znieczulenie miejscowe paszczy -> skalpel i nacięcie napęczniałego podniebienia (strona prawa) w celu ewakuacji ropy.

Ropska wyleciało z pół pięści. Sączek założono, ale chyba w nocy wyjachał, bo rano znalazłem go przyklejonego do podniebienia.

Ból gardła i całej paszczy znacznie się zmniejszył. Wczoraj wieczorem musiałem jeszcze zapodać ibu (200mg).
Zasnąłem jak dziecko.

Pierwszy raz od 10 dni przespałem całą noc. Dziś rano głód, śniadanie i znów sen (drzemka ok 2 godz.).

Dziś byłem na oględzinach paszczy i migdałków. Migdałki mocno powiększone, prawy szczególnie, z czopikami.
Zalecenie: bierz antybiotyk.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 21-12-2015, 19:59
Część 2
Zanim mnie to dopadło cała rodzina przeszła to samo, tylko bez takich jazd.
Rozpoczął starszy syn (l. 8), prawie bezglutenowo (sam nieupilnujesz), super mało przemysłowego żarcia.
Zero gorączki, przybity chodził 2 dni. 5 dnia było po wszystkim.
Następnie żona, ona też walczyła 5 dni i raz czy dwa brała przeciwbólowy.
Na końcu najmłodszy (l. 1). Miał podwyższoną temperaturę, ale nikt nie mierzył (słabo odczuwalne na karku). Do tej pory został mu katar.

Będąc na wyjeździe widziałem się z bratem - brat = najlepszy przykład niezdrowego trybu życia.
Dzień po widzeniu się ze mną powaliło go z nóg.
Objawy takie same jak u mnie - IDENTYCZNE. Poza tym, że on prawie cały czas by spał.

Powiedzcie mi proszę:
1. Dlaczego taki drastric-fantastic mi się trafił?
2. Dlaczego nie mogłem spać - ani w dzień ani w nocy (poza krótkimi okresami)?
3. Jakie jest logiczne wytłumaczenie tego, że mój brat i ja w taki sam sposób to przechodziliśmy?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 21-12-2015, 20:04
Myślisz, że jesteśmy wszechwiedzący?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 21-12-2015, 20:15
Myślisz, że jesteśmy wszechwiedzący?
Myślę, że ktoś coś może wiedzieć i podpowie.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 21-12-2015, 20:57
Ja bym nie brał na serio tego, co ten ktoś podpowie.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 21-12-2015, 22:22
Ja bym nie brał na serio tego, co ten ktoś podpowie.
To może ktoś konkretny podpowie?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 21-12-2015, 22:55
W związku z tym, że ostro zabrałeś się do stosowania biosłonejskich metod i pisania, nieśmiało przypomnę, co następuje:

 "Na takim forum jak to, w sumie fachowym, zanim ktoś napisze posta, powinien się zastanowić co chce napisać, potem napisać, potem przeczytać co napisał, porównać zamiar z efektem i dopiero wysłać".


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 08:55
Widzisz, wszystko jest raczej przemyślane.

Aktualnie znajdujemy się w dziale:
Niemedyczne forum zdrowia > BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ > Wziąłem zdrowie w swoje ręce

Moje zastanowienie skupia się na tym, co i jak opisać w zakresie moich przejść. Nie czytam swoich tekstów, gdyż tym (czytaniem swoich tekstów i wypocin osób trzecich) zajmuję się zawodowo, więc nie przenoszę pracy do życia prywatnego:).

Zamiar jest opisany w nazwie działu, zdefiniowany w sposób jasny jak słońce. Moje osobiste zamiary są jasno określone a efekty będę miarzył z perspektywy czasu, długiej perspektywy czasu.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 22-12-2015, 09:04
Pewnie, pewnie. A powiedz kto poza wszechwiedzącym jasnowidzem może wiedzieć dlaczego nie mogłeś spać ani w dzień, ani w nocy, a twój brat wprost przeciwnie?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 10:06
Widzisz, czytając artykuły na bioslone.pl oraz wasze wpisy na forum dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy, których dotychczas nie wiedziałem.
Tak ja wy możecie się ode mnie (swego rodzaju specjalisty w danej dziedzinie) dowiedzieć, czego pewnie dotychczas nie wiedzieliście (mam tu na myśli właścicieli forum i strony bioslone.pl), że wersja niemiecka bioslone.pl jest poszal_sie_bosze.

Gdybyście wiedzieli, to byście to to w cholerę ukryli, bo jest w takim stanie, że może wywołać śmiech u niemieckojęzycznego odbiorcy. A chyba nie taki jest zamiar publikacji treści tego typu.

Skąd mogliście (właściciele) to wiedzieć! Nie znacie się na tym.

Ja też jeszcze mało wiem o funkcjonowaniu mojego ciała. Jako coś specyficznego uznałem fakt, że organizm zamiast kurować się we śnie, męczy się (brata podałem jako porównanie). Z całą pewnością ma to jakieś uzasadnienie - tak jak uzasadninie ma moja opinia odnośnie wersji DE strony (tłumaczenie słownikowe można sobie wsadzić w buciki, aby być wienkszym, ale z całą pewnością nie wolno sprzedawać ich jako pełnowartościowe tłumaczenie). Myślałem, że jest to przypadek, który może komuś też się przytrafił (wymiana doświadczeń).


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Savage7 22-12-2015, 10:54
Jesteś na początku swojej drogi do zdrowia. Organizm może wywinąć ci jeszcze niejeden numer.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 11:26
Lepsze to:
Jesteś na początku swojej drogi do zdrowia. Organizm może wywinąć ci jeszcze niejeden numer.
niż to:
Pewnie, pewnie. A powiedz kto poza wszechwiedzącym jasnowidzem może wiedzieć dlaczego nie mogłeś spać ani w dzień, ani w nocy, a twój brat wprost przeciwnie?
Dziękuję!


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 22-12-2015, 12:06
Może lepsze, może nie.

Ja bym nie brał na serio tego, co ten ktoś podpowie.
Myślisz, że dobrze zrozumiałeś tę odpowiedź?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 12:28
Może ja mam jakieś omamy wizualne, może to wcale nie jest BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ, tylko dział psychojazd.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Asia61 22-12-2015, 12:42
Wszystko gra, tylko jesteś pobudzany do używania własnej mózgownicy.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 22-12-2015, 13:08
Mniej więcej o to chodzi i jeszcze gdybyś mógł trochę skromniej ubogacać swoje posty w ekspresyjną pstrokaciznę...


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 13:19
Słuchajcie, jestem tu generalnie ze względu na IDEĘ, którą sprawdziłem pod różnymi kątami. Która, niezależnie od tego co i jak piszecie na forum, nie traci na swej zajefajności.

Bez waszego wsparcia (forumowego), bo mam dopiero kilka postów na koncie, diametralnie odmieniłem swoje życie stosując te czy tamte zasady.
Od gównojada z ciągle zapchanym nochem i non-stop chorującego, do stanu powiedzmy względnej przydatności do życia, choć dla mnie to jak tryb super-bohatera.

Jednak jak widzicie dotarłem do punktu, gdzie co prawda mam kandydata co do błędów, które popełniłem, nie mniej jednak oczekiwałem z racji nazwy działu delikatnej pomocy.

Jestem trochę jaskiniowcen i odludem - nie lubię kontaktów z nieznajomymi, zamówiłem też książki J. Słoneckiego w celu posiadania info w jednym miejscu i zredukowania konieczności komunikowania się tu na forum, gdyż subiektywnie opiniując muszę przyznać, że czynność ta nie należy to do najprzyjemniejszych rzeczy w moim życiu.

Książek jeszcze nie dostałem, ale zakładam że to efekt boom'u przedświątecznego:) i dział wysyłkowy ma pełne ręce roboty.

Podsumowując chciałbym powiedzieć, że liczę na to, iż raz po raz ktoś z doświadczoych "mędrców" napisze coś zmyślnego, gdy będę pytał, bez wcześniejszego sprawdzania, czy mam mózg na miejscu.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 22-12-2015, 13:32
Spoko, "mędrcy" napiszą ci coś zmyślnego, o ile oczywiście zmyślne będzie pytanie.
Uparłeś się na podkreślanie, pogrubianie i drukowane litery, twoim zdaniem takie posty stają się czytelniejsze?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 14:23
A co jest złego w pogrubieniu pozytywnych kwestii?
I tak przeczytałeś całóść - tylko oczy podświadomie wędrowały w wyboldowane miejsca.
Jeżeli przeszkadza, to musisz bardziej świadomie gałki oczne prowadzić.

Coś czuję, że dla ciebie najlepiej sprawdziłaby się biała czcionka na białym tle.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Gloria 22-12-2015, 14:29
Coś czuję, że dla ciebie najlepiej sprawdziłaby się biała czcionka na białym tle.
Taką właśnie czcionką na takim właśnie tle mógłbyś pisać do czasu aż postanowisz napisać coś naprawdę zmyślnego.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 15:18
Widzę jakiś czuły punkt nacisnąłem.
Moje nabrzmiałe migdałki chyba są niczym w porównaniu z napompowanym ego tu rządzącym.

Wy się zajmujecie zewnętrznym aspektem życia - ciałem. W tym aspekcie ja potrzebuję pomocy.
Oferuję pomoc w zakresie, który jak czuję i widzę jest dla was obcy - wnętrza, niecielesności.

No chyba że uznacie mnie za trola i wykopiecie, bo ego powie, że tak ma być:).


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Gloria 22-12-2015, 15:37
To nie było zmyślne. Próbuj dalej.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Udana 22-12-2015, 15:46
Chyba stanę w obronie Pkamila, chłopak naprawdę dzielnie sobie radził z infekcją, pisał, dzielił się itp. Ma pytania rzekłabym typu męskiego, chce wiedzieć logicznie dlaczego.
Pkamil, ale na forum wypowiadamy się, jeśli coś wiemy i/lub przećwiczyliśmy na sobie. Także nie zawsze uzyskasz odpowiedź. Nawet eksperci nie mają odpowiedzi na wszystko.
Pamiętaj, że Scorupion lubi też trochę prowokować, jak ktoś przyjmuje krytykę, bo to też świadczy o tym, czy jest gotowy do zmian.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 22-12-2015, 15:46
Zawsze mnie cieszy, kiedy ktoś zamiast krytykować oferuje swoją pomoc.
Jeśli jesteś w swojej dziedzinie specjalistą (cały czas nie wiemy, co to za dziedzina) i masz chęć pomóc, napisz proszę na fundacja@bioslone.pl  co byś zmienił w wersji niemieckiej portalu i pomóż nam to zmienić.
Zrozum też, że na pytanie, dlaczego Ty  masz tak, a Twój brat tak, nikt poważnie ci nie odpowie, bo nikt tego nie wie.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Luciano 22-12-2015, 16:51
Jeśli zaś chodzi o ego, to twoje jest napompowane. Gdyby tak nie było to starałbyś się zrozumieć o co nam chodzi i dostrzegłbyś rady, które rzeczywiście mają znaczenie, np., abyś sam zaczął układać puzzle lub po prosu odpuścił, ponieważ nikt tego nie wie i skupił się na innych ważnych aspektach. Zamiast tego rzucasz się do nas i poniekąd obrażasz.

Moim zdaniem Udana ma rację. Tym razem postaraj się wyłączyć swoje "ego" i działaj, bo widać, że może ci się udać.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 22-12-2015, 17:58
No, i tym wesołym oberkiem możemy wrócić do meritum wątku.
Dla Kamila P jeszcze rada, zapomnij co wiesz na temat medycyny, przeczytaj uważnie książki, jeśli czegoś nie rozumiesz przeczytaj jeszcze raz, interesujących tematów szukaj na forum i portalu. Oczywiście pytaj też, ale uzbrojony przynajmniej w podstawy wiedzy i nowe przemyślenia.
Opisywanie własnego przypadku jest jak najbardziej wskazane.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 18:02
Uczepiliście się tego brata jak rzep ogona. Skrót myślowy i porównanie - wszyscy się składali przy anginie i gorączcie do snu, co przynosiło im ulgę i poprawę (dziesiątki postów na waszym forum). U mnie było odwrotnie - może to nie wynika super ewidentnie z opisów, które opublikowałem, ale przez te powiedzmy 10 dni spałem na noc 1,5-2,0 h. W dzień ciężko stwierdzić ile, bo mi się raz tu, raz tam drzemka udała. Generalnie niewiele. Gdzie w normalnych warunklach śpię między 5,5 a powiedzmy 7,0.

Mam wrażenie, że jest to dość niespecyficzne i liczyłem, że ktoś coś może. Przez głowę by mi nie przeszło, że brat zrobi takie zamieszanie i furorę. Ale już mniejsza z tym.

Krytykować, aby sprawdzić, czy ktoś jest gotowy na zmiany. To jakaś sprawdzona metoda?

Jestem na drodze zmian od ok 3 lat. O czym pisałem już w moim pierwszym poście na tym forum. Pisałem też jak to na was wpadłem przez przypadek szperając i szukając info na temat "Rockefellerów".

Nie zmieni tego pan S, pan Z, nawet pani X. Jednak wychodzę z założenia, że jak ktoś już otworzył jakieś drzwi, to ja nie będę musiał ich wywarzać. Dlatego wolę zapytać, nim rozpętam piekło, które skończy się średnio przyjemnym krojeniem mordy od środka i pluciem ropą - delikatnie rzecz ujmując - lub czymś gorszym.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 22-12-2015, 18:20
No, ale najpierw rozpętałeś piekło, pokroiłeś mordę i plułeś ropą, a dopiero potem zapytałeś się dlaczego akurat tobie trafiła się taka historia. Pijesz miksturę rok czasu, na forum jesteś też od dawna, należałoby znać możliwe reakcje na podjęte działania. Właśnie w książkach i na portalu jest wszystko opisane przystępnym językiem. Edukuj się, bo musisz wiedzieć co robisz, na co się zdecydowałeś, jak masz to robić, jakie będą skutki itp. Bierzesz zdrowie w swoje ręce, sam jesteś za nie odpowiedzialny, czyli wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza. Pyskówki to tylko dla rozluźnienia atmosfery.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 22-12-2015, 18:43
Cytat
No, ale najpierw rozpętałeś piekło, pokroiłeś mordę i plułeś ropą, a dopiero potem zapytałeś się dlaczego akurat tobie trafiła się taka historia.
Zgadza się. Mam wszystko mało usystematyzowane i w tym przypadku jeszcze drzewa zasłoniły mi las. Nie mniej jednak myślałem ... ale teraz już wiem o co w tym wszystkim z wami chodzi.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 30-12-2015, 14:27
Jeśli jesteś w swojej dziedzinie specjalistą (cały czas nie wiemy, co to za dziedzina) i masz chęć pomóc, napisz proszę na fundacja@bioslone.pl  co byś zmienił w wersji niemieckiej portalu i pomóż nam to zmienić.
Tak, podtrzymuję moją chęć pomocy. Napisałem już (subiektywną) opinię dotyczącą jakości przekładu na niemiecki waszych tekstów. Jednak zanim ją do Ciebie prześlę, chciałbym abyś zasięgnął alternatywnej opinii (mój pierwszy komentarz na temat podtrzymuję) - najlepiej u jakiegoś Niemca lub niemieckiego biura tłumaczeń. Odradzam kontakt z tzw. polskimi Niemcami. Oni w większości przypadków ojczysty język łamią (bo udają, że zapomnieli) a niemieckiego nigdy się nie nauczyli. Mimo pobytu sięgającego 20 czy 30 lat. Taka polska upartość chyba. Mając 2 opinie będziesz mógł w sposób bardziej obiektywny podjąć decyzję co z tym zrobić.

W międzyczasie poprosiłem zaprzyjaźnione osoby z odpowiednimi kompetencjami do wstępnej i pobierznej oceny wersji angielskiej. Oto efekt:
"co do przekładu: dokładnie całego nie czytałam, ale ogólnie moim zdaniem całkiem niezły; bardzo komunikatywny mimo jakichśtam niedociągnięć czy błędów"

Jeżeli chodzi o moje doświadczenie zawodowe z językiem angielskim, to mogę powiedzieć co następuje:
łatwo jest komunikować się (mowa, pismo) w języku angielskim, ale bardzo trudno jest robić to w sposób poprawny.

W tym zakresie też można popracować i wypracować wersję bardziej zbliżoną do idealnej.

Fazit: czekam na znak sygnał, a gdy go dostanę, to pomogę w zakresie, w jakim będę mógł.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 30-12-2015, 14:38
Do wszystkich odpowiadających publicznie i piszących do mnie PM: dziękuję za kopniaka w tyłek. Umysł jest znany z tego, że ciągle płata nam figle. A człowiek skłonny jest kombinować i szukać dróg na skróty. I choć od 3 lat żyję zgodnie z zasadą "no meds", to jednak po macoszemu traktowałem pewne kwestie pro...

Książki do mnie dotarły, za co też dziękuję, i od razu odkryłem luki oraz błędy w postępowaniu.
Wdrożyłem też odpowiednie działania naprawcze.

Jako że zbliża się nowy roku, skorzystam z okazji i złożę życzenia: aby misja Biosłone w kolejnych latach rozkwitała, mimo obiektywnych czynników negatywnych, i z czasem otworzyła oczy większej grupie osób, które stworzą nową jakość w społeczeństwie i samoistnie staną się wzorem do naśladowania.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Udana 30-12-2015, 14:58
Ha! A jednak poznałam się na człowieku. :) Kamil przed Tobą piękne życie i sporo rzeczy do odkrycia w temacie działań naprawczych.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 09-01-2016, 12:17
Ha! A jednak poznałam się na człowieku. :) Kamil przed Tobą piękne życie i sporo rzeczy do odkrycia w temacie działań naprawczych.
Udana, nie chwal dnia przed świtem. To się jeszcze okaże.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 09-01-2016, 13:58
Krótki feedback dla potomnych.

Po przeczytaniu t. 1 rozpoznałem pewne problemy i zrozumiałem dlaczego wszyscy trzymali języki za zębami. Taka kolej rzeczy. Cena, jaką zapłaciłem za niedoczytanie, była wysoka.

W ciągu ok. 10 dni "chorowania" zgodnie z poprzednimi postami straciłem ok. 8 kg wagi (ponad 10% masy ciała). Co w moim przypadku jest istotne, gdyż od przeszło trzech lat nie spożywam produktów mącznych (niewliczajac panierki kukurydzianej czy gryczanej) i w pierwszej fazie odstawienia glutenu zrzuciłem prawie 30 kg nadwagi (a grubasy szukają diety C.U.D. SIC!).

Jedyny "plus" tych -8 kg to to, że spalony tłuszcz odkrył nigdy dotąd niewidoczny mały kaloryfer. Ale to taka "nagroda" na otarcie łez.

Prawdopodobnie był to błąd, ale zaraz po świętach narysowałem wielką czerwoną krechę i rozpocząłem etap I diety prozdrowotnej + KB.

Jestem cały czas głodny, jem 7 razy dziennie + 1 lub 2 KB zatłuszczone śmietaną. Dotychczas udało się odzyskać prawie 1 z 8 straconych kg i zakryć kaloryfer. Tyle z pocieszenia:).

Strasznie dużo chce mi się pić - nic na siłę - i oddaję mocz ok 7-8 razy w ciągu doby (w tym raz w nocy). Może to efekt siemienia lnianego.

Do dziś zdarza się, że ropa, która nadal się zbiera, zawiera krew. Migdały są nadal duże, przy czym prawy jest większy od lewego. Czopiki widoczne. Ból odczuwalny sporadycznie (delikatny), bardziej od prawego migdała. Wdrożyłem płukanie alocitem i ssanie oleju. Zakrapiam nos. Szykuję są na zioła - jedne i drugie.

Od świąt odpuściłem sobie praktycznie całkowicie aktywność fizyczną i zrobiłem przerwę w pracy. Czytałem / i nadal czytam ZNWŻ i wdrażałem poprawki.

W tym miejscu chciałbym też złożyć wniosek racjonalizatorski, a mianowicie dotyczący usprawnienia menu / nawigacji na stronie bioslone.pl, aby zwiększyć przejrzystość. No chyba że jest to efekt zamierzony skłaniający do zakupu podręczników, choć szczerze w to wątpię.

Podręczniki kupić warto, by łatwiej "nawigować" i wyszukiwać interesujące treści. Jednak usprawnienie menu (mam kilka pomysłów) poprawi komfort zapoznawania się z treściami osobom, które zaczynają przygodę z powrotem do zdrowia.

Może pozwoli to uniknąć pewnych nieporozumień i nieporządanych sytuacji.

Wielkim błędem po mojej stronie było rozpoczęcie MO od oleju z pestek winogron. Prawdopodobnie zła interpretacja stanu wcześniejszych odcinków układu. Szczerze powiedziawszy nadal nie wiem jak co mam interpretować. Jadę aktualnie na oleju z oliwek. Nie odczuwam żadnych problemów przed upłynięciem 30 minut, chyba że jest to kawa, której normalnie nie piję, ale teraz jakoś zacząłem spożywać.

Pewne dokuczliwości ze strony u. pokarmowego są, jednak nie jest to nic uporczywego, choć są to nieprawidłowości. Zobaczymy jak to się wszystko będzie zachowywało w dłuższej perspektywie czasu.

Nie wiem czy przeczytałem to w podręczniku ZNWŻ / portalu bioslone.pl, czy gdzieś indziej, jednak niezależnie od źródła nie zgadzam się z twierdzeniem, że materię można zmieniać wyłącznie w sposób typowo materialny. Zarówno aktualne badania fizyczne, jak również prastare przekazy joginów wskazują, że w określonych warunkach można potencjalnie niematerialnie wpływać na materię. Potencjalnie, ponieważ dźwiękiem, który jest rodzajem światła, które to jest albo cząsteczką albo falą - w zależności od oczekiwań badacza. Czyli de facto używając pewnej materii względnie energii. I tak samo jak pokarm postawiony na słońcu podlega pewnej samoczynnej obróbce termicznej, tak samo nasze otoczenie, w tym też pokarm, można obrabiać dźwiękiem czy też innym rodzajem energii.

W taki sam sposób nieumyślnie (bądź w niektórych przypadkach umyślnie) nadajemy otoczeniu, w tym i pokarmowi, pewnych właściwości poprzez nasze fale mózgowe, energię naszych rąk (którymi przyrządzamy posiłki) i wszelką inną aktywnością umysłową, mentalną i fizyczną.

Sądzę, że autor ZNWŻ mógłby rozważyć poruszenie tego wątku i w przyszłości ujęcie tego dodatkowego aspektu w podręczniku.

Jeżeli jest to poruszone gdzieś w treściach, których jeszcze nie przeczytałem, to proszę o zignorowanie. Jednak piszę o tym już teraz (zanim przeczytałem wszystko), bo możliwe że nad tą kwestią nikt z was, w tym autor, nie dywagował, a moim zdaniem warto.

I nie chodzi mi tu o magików, wsponianych też w podręczniku, którzy to zalecają medytację (która medytacją nie jest, a oszustwem, podobnie jak joga) czy mantry (które nie są prawdziwymi mantrami, a działaniami otępiajacymi).

[nie twierdzę, że joga jest czymś złym, jednak pisząc w tym wierszu joga nie mam na mysli tego, co ogólnie się pod tym pojęciem rozumie]

Chodzi o świadomość i uważność czynności, które wykonujemy. Każda mechanizacja - robienie czegoś odruchowo - odczłowiecza daną czynność, robi ją jałową, bo osobnik nie jest jej świadomy. Tak więc poranna pobudka i nieświadome, utarte w mózgu działanie mające na celu wypicie mikstury jest mniej skuteczne niżpelne świadomości działanie.

A jako że człowieka natura jest taka, jaka jest, to jest on podatny na automatyzowanie czynności. Świadczy o tym też fakt bardzo łatwego popadania w nałogi i ciężkiego z nich wychodzenia.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Asia61 09-01-2016, 16:05
 
Cytat
Jestem cały czas głodny, jem 7 razy dziennie + 1 lub 2 KB zatłuszczone śmietaną. Dotychczas udało się odzyskać prawie 1 z 8 straconych kg i zakryć kaloryfer. Tyle z pocieszenia:).

Strasznie dużo chce mi się pić - nic na siłę - i oddaję mocz ok 7-8 razy w ciągu doby (w tym raz w nocy). Może to efekt siemienia lnianego.

Do dziś zdarza się, że ropa, która nadal się zbiera, zawiera krew. Migdały są nadal duże, przy czym prawy jest większy od lewego. Czopiki widoczne. Ból odczuwalny sporadycznie (delikatny), bardziej od prawego migdała. Wdrożyłem płukanie alocitem i ssanie oleju. Zakrapiam nos. Szykuję są na zioła - jedne i drugie.

Kamil, weź pod uwagę fakt, że w trakcie oczyszczania zdarzy Ci się bardzo wiele dziwnych objawów, których do normy zaliczyć nie można. To już tak jest, gdy zaburzona jest (czasowo) homeostaza organizmu.

Widzę, że masz tendencje do popędzania organizmu do zdrowienia. Oby to nie był Twój kolejny błąd.  
 Fajnie, że się zaangażowałeś. Życzę Ci powodzenia. :)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 09-01-2016, 16:47
Nie popędzam. Działam normalnie. Generalnie nie mam żadnych wielkich objawów chorobowych - poza tym anginowym przejściem - o jakich tu czytam na forum. I wbrew pozorom, jak przed wycięciem i wywaleniem ropska męczyłem się z tym spuchniętym do granic możliwości gardłem, po ustapieniu gorączki moc wróciła. Nie całkowicie jak przed "zachorowaniem", ale na tyle, aby normalnie funkcjonować.

Przeczytawszy t. 1 wiem, że jest dużo do zrobienia, zatrważająco dużo. Jednak mimo okoliczności mam poczucie i przekonanie, że mam moc na to, co aktualnie robię. Gdyby tak nie było, działałbym inaczej.

Jeżeli to "przyspieszanie" wnosisz po moim fragmencie o świadomym i uważnym działaniu, to jest to generalnie mój tryb życia. Z niczym się nie spieszę, działam uważnie i ostrożnie - teraz w tej chwili, jakby jutra miało nie być. W taki sposób moje działania, niezależnie od ich charakteru, odnoszą wielokrotnie lepsze efekty, niż osiągalne z inną metodą [w przeszłości]. Bo są skupione na realnym tu i teraz a nie na nierealnym jutro czy wczoraj, którego już nie ma.

Ta efektywność wychodzi sama z siebie, nie jest następstwem żadnego przyspieszania. Nie jest celem samym w sobie, a przychodzi mimochodem.

I choć nie jestem osobą wierzącą, żyję w zgodzie z pewną "religią", której założeniem są powyższe.

Napisałem to, co napisałem głównie z tego względu, że autor ZNWŻ wielokrotnie pisze o tym, że pokarm ma smakować / ból nie może przeszkadzać itp. Czyli porusza de facto pozamaterialne aspety życia (nie wchodząc już głęboko w teorie fizyczne).

Tym samym, moim skromnym zdaniem, pokarm przygotowany przez osobę w dobrym nastroju, bez zmartwień, pozytywnie nastawioną do życia, świadomą tego, co robi, musi być lepszy, pożywniejszy, zdrowszy. I aspekt ten jest ważniejszy od walorów smakowych, przy czym posiłek przygotowany jak wyżej opisano, w większości przypadków jest smaczny, bo inaczej być nie może. A w drugą stronę nie zawsze tak jest - gdy automatycznie mieszamy/łączymy składniki, przyprawy itp w posiłek.

Tak więc nie chodzi o żaden tryb turbo. I nawet jeżeli dzięki prostym zabiegom uda się poprawić samopoczucie osobnika i jego nastawienie do procesów, to jest to wielki sukces. Czytam, że wiele osób jest ospałych, bez energii do działania, negatywnie nastawionych - może to jest pewna droga dla nich, aby poczuć się lepiej w momentach, kiedy ciało niedomaga. Trzeba pamiętać o tym, że umysł jest ponad ciałem i ma potężną moc.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 09-01-2016, 17:05
Cytat
 
 Fajnie, że się zaangażowałeś. Życzę Ci powodzenia. :)
Bez zaangażowania nic się nie uda. Inaczej się nie da. Za życzenia dziękuję.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 15-01-2016, 14:08
Jak smakuje milion USD? Jak zabłąkana rodzynka, która przez przypadek wpada do paszczy pod koniec DP1. Dziś zakończyłem i właśnie wsuwam pierwsze jabłko. Podsumowanie wieczorem.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 23-01-2016, 17:11
Podsumowanie troszkę się przesunęło w czasie, ale co się odwlecze ...

Zaczynamy od migdałów:
- wróciły do swoich normalnych rozmiarów, prawie miesiąc czasu to trwało
- stosowałem płukanie alocitem i ssanie oleju (czasami jedno i drugie na dzień, czasami tylko jedno, sporadycznie nic nie udało mi się zrobić)
- na prawym został czopik, gardło czasami pobolewa delikatnie, głównie z powodu wysuszenia jamy ustnej w ciągu nocy (o tym za chwilę)
- wczoraj chodziłem rozchełstany po mrozie pobolewało mocniej, ale przeszło
- płukanie alocitem po tygodniu wzmocniło dziąsła - zero krwawienia, które raz po raz przy szczotkowaniu lub nitkowaniu występowało

Nosek:
- zakrapiam kroplami (jedna rano, druga wieczorem, czasami tylko jedną rano lub wieczorem)
- efekt uboczny - nos się zapycha delikatnie; w ciągu dnia oddycham normalnie nosem, ale w nocy przełącza na usta, co powoduje ww. suchość
- węch bez zmian, nadal czuję na milę smród palaczy i papierochy w ubraniu osób, które przeszły przez palarnię
- babole bez zmian - nadal są
- jest jakby katar, którego nie było przed kropelkami - średnio-gęsta wydzielina (żółta/zielonkawa), którą trzeba odciągnąć, odkrztusić i wypluć; rano najwięcej, w ciągu dnia sporadycznie
- czasami mam wrażenie, że ta wydzielina nie schodzi w dół z nosa, a jest zaciągana do góry gdzieś z gardła; jestem nawet pewien, że tak jest
- żadne z powyższych nie jest uciążliwe, nie jest to nic nadzwyczajnego

Układ pokarmowy/wydalniczy:
- po zakończeniu etapu pierwszego nie było tak pięknie, jakbym się tego spodziewał, co czwarty stolec zbliżony do opisanej normy, reszta mniej lub bardziej rozrzedzona
- burczenie w brzuchu - raz na ruski rok - tak jak przed etapem I
- przelewanie sporadyczne, trochę mniej niż przed etapem I
- wiatry (aktualnie) są, głównie rano i wieczorem z naciskiem na pierwsze - trochę lepiej niż przed etapem I, mam wrażenie że nie są cuchnące jak wcześniej
- ciągłe uczucie parcia - jest, a wcześniej nie było
- szkodziła mi kawa, na którą miałem ciągle mega ochotę, gdzie normalnie piję jedną na miesiąc; ODSTAWIŁEM i od razu się polepszyło
- rozumiem, że spowodowane jest to tym, że któryś z pokarmów drażni nadżerki, co powoduje rozwodnienie kału i dokarmianie drożdżaków; jeżeli się mylę, to proszę o wskazówkę
- za chwilę ferie i uciekam z domu na mały relaksik - spróbuję przez tydzień odżywiać się monotonnie wspierając organizm KB i wyciągnąć jakieś sensowne wnioski
- aktualnie jestem w fazie przejściowej między etapem I a II - do dozwolonych w I dorzuciłem banan jako składnik KB, jedno jabłko dziennie + jedna gruszka, czasami kilka rodzynek wieczorkiem:)
- głód nie jest taki uporczywy jak wcześniej, nie muszę już tyle jeść (takich porcji, ale ilość 3-4 posiłki + 2-3 KB pozostała)
- odzyskałem troszkę ponad 2 kg - tłuszczyk na brzuchu wrócił do normy
- pęcherz - chyba jest przeziębiony, bo nadal często oddaję mocz
- od kilku dni stosuję zioła na drogi moczowe i na tę chwilę nie można nic powiedzieć - czekam na efekcik choćby mały
- strasznie śmierdzący pot wydzielam, również przy zerowym wysiłku

Inne:
- zapotrzebowanie na sen zmalało z 11-12 do 9-10 godzin na dobę (bez drzemek w ciągu dnia); przed anginą 5,0-6,5 godzin / doba bez drzemek w ciągu dnia, po chorobie ok. 12 / doba i do tego zmęczony
- powyższe rozumiem, że organizm powoli wraca do jakiegoś bardziej normalnego stanu
- miałem akcję strasznego kręcenia ścięgien stóp w okolicy podbicia - nie mogłem ani w jedną ani w drugą stronę ruszać stopą, bo tępo bolało; po kilku dniach ustało samoczynnie
- po ponad miesiącu przerwy wróciłem do treningów i daję radę
- kąpiel w oleju (zastąpiłem szare mydło gąbką, mydło stosuję na włosy tylko) - dziwne uczucie takiego delikatnego smarowania na całym ciele; bezsprzeczną zaletą jest to, że wanna pokryta olejem nie chwyta brudu - wystarczy ręką przejechać i czysta
- maluch (niecałe 1,5 roku) rozpoczął MO (po 3 x 1 ml)
- żona mówi, że jestem pier... a Pan S. jest taki i owaki - ale to jest akurat pozytywne, bo potwierdza podążanie w dobrym kierunku; ludzie zawsze krytykują  to, co sami chcieliby zrobić, ale brakuje im odwagi
- KB - zajefajna sprawa; mój ulubiony skład to podstawa + 1/2 banana + śmietana; takich mógłbym 5 sztuk dziennie przyjmować

Fazit:
- jadę dalej ze wszystkimi działaniami
- na ewentualne uwagi i sugestie czekam niecierpliwie


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 30-01-2016, 12:33
Kolejny feedback.

Układ pokarmowy:
- input żywieniowy delikatnie urozmaicany (groch, fasola)
- output w ciągu kilku ostatnich dni już w żadnym przypadku nie był rzadki, jest prawie zgodny z opisem dla normalnego
- jednak pierwsze odcinki kału są jak czubek maczugi - ostre i kłujące
- bulgotania i przelewania prawie całkowicie ustąpiły
- gazy występują nadal (chyba mnie), raczej bez towarzyszącego zapachu, a jak już to nie są to bomby smrodowe

- waga bez zmian, ale biorąc pod uwagę wysiłek treningowy i dietę, nie ma prawa podskoczyć - cieszę się, że nie spada:)
- posiłki: 4-5 dziennie + 2-3 KB
- śmietana 18% jest prawie do każdego posiłku
- ilość posiłków (4-5) jest chyba troszkę wymuszona domowym trybem życia i przygotowywaniem niemal wszystkich dań - wczoraj byłem na wyjeździe służbowym i dałem radę z 2 posiłkami (sałatka ze śmietaną, którą zabrałem ze sobą jako nr 3, zepsuła się zanim ją skonsumowałem)

Gardło:
- nadal bardzo wrażliwe - jedno wyjście (12 stopni C) bez kurtki na zewnątrz na kilka minut, a wieczorem już pobolewa
- aktualnie pogłębiły się reakcje organizmu - doszedł średni kaszel i odkrztuszanie gęstej, klejącej i ciągnącej się, białej wydzieliny, która ma nieprzyjemny zapach i przybiera formę długich cienkich pasków
- podczas kaszlu słychać, że to gdzieś z głębi się wydobywa - zarówno dźwięk kaszlu, jak również wydzielina
- równolegle pojawiła się chrypka poranna, która w ciągu dnia zanika, jednak głos od paru dni delikatnie zmodyfikowany
- kaszel i odkrztuszanie przychodzą, pomęczą chwilkę i odchodzą
- zielony, wstrętny ropny katar koloru ciemnozielonego, który łatwo odciągnąć i wypluć
- wdrażam od dziś miodek do herbaty
- resztę działań pozostawiam bez zmian


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 03-02-2016, 11:31
Feedback już nawet nie liczę który:

Układ pokarmowy:
- delikatna poprawa z wiatrami porannymi - to pewnie przez późnowieczorne / nocne jedzenie, lubię jabłko czy gruszkę wciągnąć
- przelewanie czy poburkiwanie znikome, nieodczuwalne (teraz pomyślałem o nim i coś się tam ruszyło:))
- wypróżnianie: burak lekko ugotowany przerwał ciągłość ładnej kupy, ale tragedii nie było; przy okazji mocz się zabarwił na wiadomo jaki kolor
- posiłki: 4-5 + 2-3 KB
- przestałem odczuwać pragnienie i potrzeba picia wody zmalała z 4 do 1 szklanki dziennie, obok tego wypijam maks. 3 szklanki herbaty + KB jak wyżej; na treningach ok 0,5 litra wypijam i to też nie zawsze

Górne drogi oddechowe:
 - katar zawalił nos, wydzielina ciemniozielona, gęsta, śmierdząca, ale nie ma problemu z oczyszczeniem - generalnie wydmuchuję, a jak się nie da to w drugą stronę.
- przestałem kropelkować
- gardło delikatnie pobolewa; dziwne, bo teraz z lewej strony

Dolne drogi oddechowe:
(i tu proszę o delikatne wsparcie, o ile zauważycie coś wymagającego działania lub zaprzestania jakiegoś działania)
- krtań / tchawica boli, ból oceniam na średni
- silny kaszel, chwilami bardzo silny, mocne odkrztuszanie wydzieliny, która z białej zrobiła się szaro-zielona, wstrętna, gęsta i śmierdząca
- wydzieliny jest dużo
- charczy w oskrzelach i czuć to bardzo wyraźnie
- przy kaszleniu nasila się ból krtani/tchawicy i pojawia chwilowy ból w klatce w okolicy mostka
- zaznaczam: jestem byłym palaczem (jakieś 17 lat ciemnogrodu), od 2 lat nie palę; od rzucenia fajek chorowałem dwa razy, jak opisywałem (grypa + angina)
- jakieś sugestie?

Inne dziwności:
- mikstura z kukurydzianym
- szybszy przyrost masy mięśniowej
- raz po raz lekkie pobolewanie głowy, czego od kilku lat nie doświadczyłem; jednego dnia silniejsze bóle czaszki, ale bez painkillerów (nadal zasada NoMeds)
- piję regularnie mieszankę na drogi moczowe, ale zmiany są ciut ciut niewielkie; nadal często oddaję mocz
- zauważyłem, bądź uświadomiłem sobie, że "bardziej" wypadają mi włosy - i chyba to jest zmiana na bardziej, bo z brody też, czego wcześniej nie było; wypadają tylko niesiwe; ale też bez przesady - może 2 razy więcej niż przedtem (parędziesiąt włosów w wannie po kąpieli)
- po roku czasu od ostatniej naprawy zębów pojawiły się 2 mikro i 1 ultramały ubytek, które mam obserwować i przyjść na kontrolę z 6 miesięcy -> wdrożyłem skorupki jaj - > ależ to jest ohydne - liczę na to, że się przyzwyczaję:)
- dotychczas nie miałem problemów ze wzrokiem, nie przemęczam się z patrzeniem w monitor, nigdy mnie oczy nie bolą (chyba, że po długiej jeździe autem przy ogólnym mocnym zmęczeniu), a od kilku dni odczuwam delikatne, nie wiem jak to nazwać, lekki dyskomfort podczas patrzenia na małe literki/cyferki, szczególnie jak np. 00000. Muszę się dobrze przypatrzeć, aby dostrzec ile tam jest tych sztuk; będę to obserwował:)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 03-02-2016, 20:12
Zaczyna się! 37 stopni C, zimno jak szlag (21 stopni C otoczenie), 3 warstwy szmat na sobie i lecę pod kołdrę.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 04-02-2016, 09:09
Dziś obudziłem się zdrowszy:). Wydzielina się rozrzedziła - dwa kaszlnięcia wielka zielona ... wyleciała jak pocisk. Nie wiem jak się temperatura zachowywała w nocy, ale nie mogło być tragicznie - spałem normalnie. Do snu ruszyłem 4 tom. I żałuję. Żałuję, że nie zacząłem od czwartego.

Panie Józefie, jest pan całkowicie innym człowiekiem, niż pana forumowa "kreacja". Takie moje subiektywne odczucie po przeczytaniu wstępu. W sensie jak najbardziej pozytywnym.

Choć pan pisze, że jest to nieprawdopodobne, dla mnie i pewnie dla wielu ludzi jest to jak "certyfikat wiarygodności".

Ale przechodzę do mojej osoby:
- wczoraj nie było obiadu; czułem, że coś nadchodzi; nie miałem siły nic pichcić - rosół wczorajszy piłem
- na kolację "mega jajko" na szynce i KB na 1/2 gruszki +wsad + 2 łychy śmietany; i już dokończyłem śmietanę, bo mi było mało
- rano zero wiatru (nie było obiadu i surówek); czytałem radę dla pewnej forumowiczki, że za dużo warzyw też niezdrowo i u mnie chyba jest coś z tym na rzeczy
- robię kilka surówek, a te moje głąby nie chcą ich jeść - codziennie są 3 czy 4 różne i sam je muszę później szamać
- jak nie zrobię lub zrobię za mało, to jestem egoistą, jak zrobię za dużo, to wiadomo
- muszę jakieś optimum znaleźć, bo wyrzucanie jedzenia nie wchodzi w rachubę

Inne:
- znów boli staw skokowy, lewy, jakby promieniujący od kostki w górę ból, który pojawia się przy ruchu (każdym ruchu stopy, nawet w powietrzu)
- odpuściłem MO i mieszankę na moczowy
- odpuszczę też dziś kropelki
- organizm wiedział co się szykuje, zostawił zakwasy po zeszłym tygodniu na później - nadal są, a normalnie uciekają po 1 dniu
- to samo miałem przy anginie w grudniu - stanąłem na ostrym drewnianym klocku i zrobił się mega siniak; chwilę później toksyny napłynęły do migdałów; siniak zniknął 2-3 dni po "wyzdrowieniu"


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Shadow 04-02-2016, 17:06
Surówki jak zalejesz olejem i wstawisz do lodówki to przetrwają tam trochę. Nie musisz się nimi nadmiernie wypełniać tego samego dnia tylko dlatego, aby się nie zmarnowały. Zjedz tyle na ile masz ochotę a reszta do lodówki.

MO w trakcie infekcji powinieneś sobie odpuścić. Tym bardziej, jeśli masz ostre reakcje i gorączkę.

Powodzenia życzę, bo widzę, że organizm ostro się u Ciebie wziął do pracy. Za jakiś czas będziesz się czuł jak nowy :)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 04-02-2016, 22:40
Cześć, dziękuję za wiadomość, nie oczekiwałem jej. Tym bardziej cieszy!
Surówki zjadam, bo nadal brakuje mi sporo kilogramów i mam na nie ochotę. I nie tylko na nie. Jednak przewyższają wagowo ilość mięsa i dlatego muszę powojować w tym temacie. Gdyby inni w domu mi pomogli, to nie byłoby problemu. Ale twierdzą, że im nie smakują. Muszę po prostu robić mniej.

MO odpuszczam. Robię tylko dla maluszka. No i inne działania też odpuszczam. Nie przeszkadzam.

Co do aktualnego stanu:
- przez pół dnia czułem się dobrze, później zaczęło robić się gorzej
- teraz 37 (maks jaki dziś widziałem to 37,2) i jest to taki stan "ani w tę, ani we w tę" (przynajmniej tak to odbieram, nie żebym chciał bardziej lub szybciej:))
- w ciągu dnia kaszel średni, ilość wydzieliny średnia - da się żyć, nic uporczywego
- kataru rano nie było, za to pojawił się w ciągu dnia
- nos podrażniony od chusteczek i ręczników
- ochota na jedzenie mniejsza, mięso średnio wchodzi, a KB jak zawsze
- rano i wieczorem duża jajecznica, na obiad rosół w płynie, sałata w śmietanie
- cały dzień zero przelewów, burków, nic; cisza grobowa aż ...
- wszamałem pół tej niby-kalarepy, o której pisałem w innym poście, i się zaczęło - od lekkich przelewów, po większe aż do bączków bezzapachowych
- czy to możliwe, że to tak szybko (parę godzin) zachodzi?
- jestem głupkiem, ponieważ moje założenie jest "nie marnotraw" i robię to, co robię, choć zdaję sobie sprawę, że wtedy muszę więcej więcej więcej innych substancji dostarczyć, aby zneutralizować
- muszę to w głowie przepracować
- i to jest ten punkt, na który chciałem wam zwrócić uwagę: to jest taki paradoks - mam na myśli "niedosyt z nadmiaru"; tego nie można po prostu przeczytać, zrozumieć i wdrożyć
- to trzeba zidentyfikować, trzeba być świadomym, obserwować swoje zachowanie, a to nie jest proste, jak nas na robocików wychowano
- piszę o tym, ponieważ często zarzucacie "nowym", że jak nie potrafią zrozumieć, to niech spadają
- jeżeli choroby nie są chorobami, to robo-ludzie są chorobą - jedną wielką chorobą
- i to z tej choroby się tu leczymy, tylko tego się tu uczymy - bycia ludźmi a nie robotami
- wszystko inne przychodzi jako efekt uboczny
- dlatego wspomniałem o 4 tomie dziś rano
- mózg i ego są bardzo subtelne, grają z nami tak długo, aż ich nie zdemaskujemy
- dlatego przychylam się teorii (podobno potwierdzonej badaniami prowadzonymi na przestrzeni tysięcy lat) prosto z dalekiego wschodu, że 90% chorób pochodzi z głowy/mózgu/ego
- jeżeli faktycznie tak jest, w wiele różnych źródeł na to wskazuje, to ten twór zwany cywilizacją, jest wielkim uporczywym i brzydkim pryszczem
- i nic nie wskazuje na to, że to szybko pojmiemy i zaczniemy żyć nie jak zwierzęta w klatkach, a jak bogowie (do czego nasze cudowne ciała zostały stworzone)

Ale klimat na koniec dnia załapałem. Ufff.
Idę pod kocyk się wypocić troszkę.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Udana 05-02-2016, 08:48
Cytat
piszę o tym, ponieważ często zarzucacie "nowym", że jak nie potrafią zrozumieć, to niech spadają
Tak, w przypadku kiedy "nowy", nie chce zdobywać wiedzy, czytać, obserwować siebie, wyciagać wniosków i uczyć się, a tylko woła "ratunku". W Twoim wypadku jest nadzieja, bo czytasz, myślisz, obserwujesz. Trochę korekt i jest nadzieja, że zaskoczysz. :)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 05-02-2016, 21:09
Cześć. Widzisz, to nie chodzi o zaskoczenie, tylko wyeliminowanie utartych ścieżek w mózgu.
Przynajmniej w moim przypadku. Bo co tu tak na prawdę rozumieć?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 05-02-2016, 21:39
Raport:
Dziś dzień spędziłem niepoprawnie, byłem zmuszony podróżować autem. 7 godzin za kółkiem. Niestety siła wyższa - kwestia sądowa.

Układ pokarmowy:
- ok, dał radę z 2 posiłkami i bez KB
- jutro pewnie będę nadrabiał

Naprawa:
- rano jak dnia poprzedniego - bardzo dobrze
- w ciągu dnia kaszlenia  mniej; kasłanie lżejsze, mniej bolesne i mniejsza ilość wydzieliny
- od 17/18 do teraz lekki ból głowy
- aktualnie 37,3 C, za chwilę herbata i spadam do łóżka
- stan ogólny lepszy niż dzień wcześniej - mimo wysiłku
- humor się poprawił podczas czynności:), a to zawsze ma dobry wpływ na człowieka
- teraz 2 dni leniuchowania mnie czekają, więc będzie walka

Ciekawostka:
- innym razem, teraz nie dam rady - przyklejam karteczkę, aby nie zapomnieć


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 06-02-2016, 02:25
Nie mogę spać, drugą noc z rzędu. To sobie powklepuję coś.
Temperatura pod kocykiem skoczyła do prawie 39 - z chwili na chwilę poczułem jak rośnie. Na koc poszła kołdra, bo zaczęło telepać.

Pół godziny później było 38,5 i mniej zimno. Teraz troszkę powyżej 38.
Leżałem, leżałem, ból głowy przeszedł, poczułem przypływ mocy, sen nie przyszedł.

Bardzo dziwne - niby jest wojna, a ja nie jestem zmęczony. Tak samo jak poprzednie dwa razy.
Ale dzięki temu słyszę, że maluch pokasłuje przez sen. Jakąś wysypkę dostał 2 dni temu, swędzącą. Przy kąpieli i zmianie pieluch strasznie się drapie, drapie aż do czerwoności. Zacznę smarować olejem i poobserwuję.

Ciekawostka:
- matka do mnie dziś dzwoniła - znowu jesteś chory (te migdałki zaczęły mi się jak byłem u niej)
- jadę do niej na tydzień
- masz nie przyjeżdżać; jak ostatnio byłeś, to wszystkich pozarażałeś, wydałam 300,00 plnów na leki
- a ja nie wydałem ani złotówki - po co tym złodziejom życia płaciłaś
- nie wiem, czy mnie do kwarantanny nie wsadzą, jak przyjadę:)


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 06-02-2016, 10:03
Nie spałem prawie całą noc. Może z 2 godzinki. W nocy 38,6. Rano 36,2 + spocony jak szczur. Humor dobry. Lekki ból głowy, ale taki typowy dla niewyspania.

Uporczywy kaszel, jednak prawie zerowa ilość wydzieliny. Katar średni, początkowo wodnisty, przeźroczysty, teraz troszkę bardziej gęsty i zielonkawy. Łatwy do wydmuchania.

Kaszel masakryczny - takie napady łapią, a ropy ledwo co wychodzi. I powtarzają się co chwilę.
Słychać chrobotanie w klatce.

Czyżby to już wszystko? Tylko tyle? Nabijam się. Choć w porównaniu do cięcia podniebienia w okolicy migdałków, to był to pryszcz. Dodam, że jestem świadom, iż cięcie było z głupoty.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 06-02-2016, 20:22
Co mi leży na sercu:

UWAGA! Poniższy tekst nie jest przeznaczony dla elementu zwanego motłochem.

Zapoznawszy się z podstawami założeń Biosłone byłem w wielkiej euforii. Jak pisałem wcześniej, nie trafiłem na was szukając pomocy. Poszukiwałem info o Rockefellerach/Rothschildach. Wtedy myślałem, że mam zdrowie we własnych rękach. Jeszcze.

Ale nie to mi leży na sercu – to tylko taka mała dygresja.

Mój zachwyt ostudził kontakt z przedstawicielami / fanami ruchu Biosłone na forum. W pale mi się nie mieściło, że tak piękną ideę i wizję wszechzdrowia reprezentują tacy „brzydcy” ludzie, bez współczucia i uczucia. Jak można podstawowe normy kulturowe nazywać zbędnym badziewiem i ganić tych, którzy je stosują. Jak można? – pytałem sam siebie. Zdecydowałem jednak po cichu przyswoić sobie wiedzę i nie wychylać łba z nory. Jak to się skończyło wiadomo – cięciem paszczy itd.

To też nie o to chodzi.

Wykłócałem się o to też na forum z userem o nicku Scorpioon (chyba taka pisownie, nie chce mi się szperać teraz). Później co prawda przyznałem mu rację, ale w głębi moje podejście było takie samo. Przyznałem rację wbrew swoim przekonaniom - pod wpływem impulsu.

Przed chwilą przyznałem mu rację wewnętrznie. Przed chwilą pojąłem, że współczucie współczuciem, ale motłochu nie wyleczysz. Do dziś myślałem, że można dotrzeć do tego światełka, które jest w każdym z nas. Że można tam dotrzeć, że można sercem „uderzyć” w serce i poruszyć to coś. I znów się myliłem.

Motłoch dał się tysiące lat temu zmanipulować. Od wieków imbecyle wycierają motłochem rzygowiny. Dziś nikt (motłoch) nie czuje już tego smrodu. Ludzie myślą, że … Motłoch lubi niewolę zwaną demokracja. Lubią ciągać za sobą kajdany. Motłoch nienawidzi wolności. Teraz rozumiem wasze podejście. Nie potrafię tego lepiej ubrać w słowa. Moje pojęcie jest takie piękne, a słowa niestety tak płytkie.

Szkoda sobie zawracać głowę motłochem. Jeszcze parę dni temu byłem sercem z userem nieukiem i walczyłem o sens a nie o formę. Jeszcze dziś w nocy myślałem, że w ostatnim poście mogłem trochę przesadzić z tą czarną dupą i chciałem zagrzać ją do walki czymś pozytywnym. Teraz widzę, że jej stanowisko i post obrażonej księżniczki to efekt bycia elementem motłochu. Tylko motłoch się obraża.

Zasady kultury są dla motłochu, który nie znosi prawdy. Który prawdy się boi i nią brzydzi. Wymyślił więc normy, które zabraniają być prawdziwym i szczerym. Prawdziwym ludziom normy nie są potrzebne. Są barierą, bo blokują szczerość.

Nie wiesz czy podążasz w dobrym kierunku? Wątpisz w prawidłowość wyborów? Żaden mistrz ci nie powie czy droga jest dobra.
Do tego zadania wykorzystaj motłoch. Tylko do tego się nadaje. Motłoch tylko w tym zakresie nigdy cię nie okłamie. W tym zawsze będzie szczery. Da ci jednoznaczną odpowiedź na to pytanie, a jak jesteś w stanie pojąć odpowiedź, to na ustach pojawi się uśmiech a w sercu żal i współczucie.

Bo to jest jedyne, co możemy dla nich zrobić. Bo jeżeli ktoś chce być szmatą do zmywania pomyj, to nikt inny nie może tego zmienić. Jeżeli ktoś na pytanie „Chcesz być panem czy sługą?” za każdym razem odpowiada, że woli klęczeć i błagać, to zostaje tylko współczucie, nie ma pomocy. Każda pomoc jest bezsensowna. Faktycznie szkoda czasu.

Strasznie nad tym ubolewam. Jest mi przykro jak nigdy dotąd w życiu. Zawsze wierzyłem, że jako jednostki mamy troszkę więcej mocy niż wpływ na samych siebie. Człowiek patrzy na tych dobroczyńców, wybawicieli, zbawców, a to wszystko fasady. Fałszywe wstrętne ryje schowane za ładnymi uśmiechniętymi maskami.

Prawdziwych wybawicieli motłoch spalił na stosie lub ukrzyżował. A dziś uprzywilejowana sekta motłochu wyciera sobie nimi swoje wstrętne mordy.

Dziś motłoch do mnie przemówił. Nie pierwszy raz. Jednak pierwszy raz słowa poruszyły moją duszę.

A słowa te brzmiały:

Ten pan Słowiński (czy jakoś tak) to syn szatana. Naturalny stan człowieka to zdrowie. On wam mówi, że trzeba chorować, a szatan się cieszy. Ty miesiąc po jednej chorobie znów jesteś chory. To jest zdrowie? Nie, to jest patologia. Zaraziłeś dziecko, ono też teraz zdycha. Nie będziesz mu żadnej mikstury dawał, jakie złogi ty chcesz u malucha likwidować. On się nie zdążył zanieczyścić.

Modlił się będę za motłoch codziennie i współczucie okazywał. Pewnie będę cierpiał, że pomóc nie zdołałem, choćby mojemu motłochowi.

P.S. przepraszam za słownictwo, ale inaczej tego nazwać się nie da.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 07-02-2016, 10:28
Wczorajszy dzień był wspaniały - był zapowiedzią tego, co jest właśnie teraz. Zero charczenia w klatce, w nocy mogłem też oddychać przez nos. Delikatny kaszel, ale "zero" wydzieliny. Pewnie zostały jakieś resztki. Nie było żadnej "gorączki" ani stanu przed.

Jednak mimo tego, że podczas "choroby" miałem słabszy apetyt i jadłem mniej i do tego monotonnie, to wczoraj dopadła mnie orkiestra, jakiej chyba nigdy w życiu nie przeżyłem. Bulgotanie, pukanie, stukanie, świsty, tyki. Po prawej, po lewej, na dole i u góry. Wszystkie instrumenty.

Nadal jestem na "ubogiej" diecie. Przestałem jeść kaszę gryczaną i jaglaną, bo wrzuciłem banana do KB i jabłko + gruszka w ciągu dnia. Warzywa tylko z listy dostępnych dla DP1. Zero wyjątków czy odstępstw.

Orkiestra zaczynała wczoraj grać jak jej się chciało - 5 minut po wypiciu herbaty, o 5 nad ranem bez powodu.

Dziś rano stolec pierwszy raz od ponad tygodnia rozwodniony.

Jedyna zmiana to to, że nie spałem dobrze 3 noc z rzędu. Bo faktycznie mały kaszle i jest ciepły. Wczoraj w ciągu dnia 38 a w nocy chyba więcej. Więc nawet jakbym chciał zasnąć, to by się nie udało.

A rozstroje przy nieregularnym spaniu miewałem w przeszłości - choć nie wiem, czy to normalne czy patologiczne.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Udana 08-02-2016, 09:37
Cytat
Nadal jestem na "ubogiej" diecie. Przestałem jeść kaszę gryczaną i jaglaną, bo wrzuciłem banana do KB i jabłko + gruszka w ciągu dnia. Warzywa tylko z listy dostępnych dla DP1. Zero wyjątków czy odstępstw.
Jeśli jesteś na I etapie DP (http://portal.bioslone.pl/dp) to nie powinienieś do KB dodawać owoców.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 08-02-2016, 09:54
Na DP 1 nie dodawałem. Ale skończyłem ten etap i przeszedłem na kolejny w sposób indywidualnie zmodyfikowany, bo nadal były problemy z ukł. trawiennym. "Brzuch" wraca do normy. Wczoraj było mniej bul bul bul a dziś stolec prawie w normie.

Tak się zastanawiam czy na początku cały system jest tak słaby, że jak człowiek zje całą śmietanę (tak po prostu), to następnego dnia ma takie rewolucje?

W ciągu kilku ostatnich dni straciłem 1 kg ciężko odbudowywanej masy ciała.

Znów pragnienie się włączyło - wczoraj kilka herbat i 2 wielkie szklanki wody. Dziś od rana znów ssanie.

Wczoraj wieczorem jeden atak kaszlu, mało wydzieliny. Katar znikomy, aczkolwiek zielony i śmierdzący.
Rano kolejny atak kaszlu, coś tam charczy w klatce jeszcze, ale wydzieliny prawie nie widać przy odkrztuszaniu.

Samopoczucie dobre - gotowy na ferie zimowe nad morzem.

Coraz więcej włosów wypada, w tym też więcej siwusów.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 08-02-2016, 18:37
Burek rano zawarczał i ucichł. Do tej pory siedzi cicho. Człowiek się uczy każdego dnia.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 09-02-2016, 22:39
Pierwsza od wielu dni normalnie przespana noc (prawie 10 h).
Organizm jakby dostał więcej mocy i pojawiło się sporo kataru, kaszel i wydzielina z dolnych dróg znów wzmogły.
Poza tym wszystko w porządku.

10 km spaceru po piachu też zrobiło swoje - katar ani na chwilę nie dał spokoju.

Zdiagnozowałem przyczynę burka - śmietana. Pewność bardzo wysoka.
Dziś pojawił się jakiś czas po KB ze śmietaną, który spożyłem stosunkowo późno.
Jutro robię odwyk i potwierdzę to na 100%.

MO wróciło do porannego rytuału.

Wieczorem pojawiło się nieznane mi dotąd nierówne tętno i drganie rąk - bez żadnego powodu, tak po prostu.
Uffff, jakie to dziwne uczucie.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Tachikoma 10-02-2016, 01:47
Pojechałeś nad morze i zmieniłeś klimat. Może to reakcja na jod? Odśwież sobie informacje na portalu w akapicie "Nadczynność tarczycy z niedoczynnością".


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 10-02-2016, 08:11
Pochodzę z tego rejonu i bywam też regularnie u rodziny. Nigdy tak nie miałem - pierwszy raz w życiu coś takiego mnie trafiło.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 16-02-2016, 09:08
Odstawiłem śmietanę, zmniejszyłem ilość surówek na obiad i jest cisza, prawie grobowa. Wczoraj np. po MO raz coś tam burknęło, ale tylko raz. Jednak zostały wiatry - głównie parę/kilka godzin po obiedzie i rano.

Nie jadam żadnych gotowanych warzyw (poza burakiem - po 15 minutach gotowania brzuch delikatnie reaguje a mocz się nie zabarwia) - może obiadowe surowe surówki/warzywka tak działają.

Przez cholerną śmietanę (najlepsza jaką mogę aktualnie dostać, ma dodatek bifidusa i jeszcze jakiegoś innego szczepu) musiałem zrezygnować z kilku rodzajów surówek. Szukam aktualnie jakiegoś dostawcy mleka, co by sobie samemu robić śmietanę, ale jest z tym problem.

Poranne wiatry mogą być efektem KB wieczornego (najpóźniej ok. 22). Postaram się przesunąć "koktajlowanie" na maks. 19 i zobaczymy.
Poza tym żadnych bólów, kolek, ucisków. Choć bulgotania nigdy wcześniej nie miewałem. Może lekkie burczenie z głodu.
Jedyna sprawa, na którą mógłbym się uskarżać, to delikatne pieczenie jakby mikro zgaga. Ale mogę mieć takie wrażenie, ponieważ po 2 latach zacząłem jeść mięso.

A może MO na oliwie zaczęła robić porządki.

Generalnie ciężko jest mi sobie wyobrazić, jak można to wszystko ogarnąć w 3 tygodnie. Choć samemu mogłem sobie zrobić kuku stosując MO bez pełnego ZZO i DP, a teraz zbieram plony.

Ale jedzenie się ustabilizowało - już nie muszę jeść ani tak dużo ani często. Maks. 2 KB na dzień. I choćbym chciał, to 3 sztuki nie wcisnę.

Muszę przyznać, że nie pamiętam kiedy tak regularne stolce miałem. Przed DP i wdrożeniu wszystkich ZZO 5 na 7 wyglądało jak krowie odchody.

Niebawem zacznę dodawać nowe produkty. Już wiem, że groch strasznie bulgocze. I też prawie o razu. Nie mogę się doczekać orzechów!!!

Co do oskrzeli - katar prawie całkowicie wyeliminowany, kaszlu brak, zostało odchrząkiwanie, ale płytkie i może 2-3 razy dziennie z zieloną wydzieliną (bezzapachową).

Nie wiem jak długo to trwało, może tydzień, z czego 4-5 dni wymagało leżenia (w szczycie).

Dla baranów, które nie wierzą w boskie ciało i jego zdolności do samoleczenia, mam porównanie. Mój matołek domowy też ma od jakiegoś czasu zapalenie oskrzeli i leczy się w BIG FARMIE. Na gorączkę wziął ferłeks i dorzucił eksperymentalnie 2 różne antybiotyki - nie wiem na jaki czas, bo mnie nie było. Już drugi tydzień się zaczął i nadal nie wychodzi z łóżka a zdrowienia oznak brak.

Inną zagrywką motłochową, z którą muszę się borykać, jest grzyb u młodszego syna. Zacząłem smarować rano i wieczorem alocitem, ale dla mojego matołka było za wolno. Więc eksperymentowała także na nim. Niestety ma prawa rodzicielskie jak ja i nic nie mogę począć. Więc grzybek uciekł szybko, ale też szybko wrócił. I chyba wrócił jakiś uodporniony i pojawił się też na mojej nodze.

Oczywiście za grzybicę i inne wysypki "alergiczne" syna winny jestem ja i MO.
A właśnie zadziałało ultra-szybko. Ale mimo moich instrukcji były orzeszki, czekoladka i inne mocno uczulające produkty.

Dziś dostałem zakaz MO dla niego. Będę chyba musiał wstawać razem z kurami ;).


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 29-02-2016, 23:31
Dawno nic nie pisałem, więc muszę się zebrać. Najlepiej teraz.
Dieta mi służy. Wzrost wagi - małymi kroczkami, ale systematycznie. Przyrost masy mięśniowej bezustannie trwa.
Układ pokarmowy w normie, ale z małymi przebojami. Tydzień eksperymentów zakończył się fiaskiem - chrzan i musztarda nie wchodzą. A szkoda, bo dostałem kiełbasę w leśnej świni, do której idealnie pasują.

Zła reakcja na owoce. Musiałem odstawić. Z warzywami jest lepiej, ale o szerokim urozmaiceniu mogę aktualnie zapomnieć.
Stolec jest prawie idealny, ale wiatry są. Szczególnie jak próbuję coś nowego, co jeszcze jest nieakceptowalne.

Ilość posiłków się unormowała - ok. 4 dziennie. Ewentualny głodek reguluję KB. Raz 1 sztuka, a raz 3 mało.

Dopadłem źródło wiejskiego mleka i śmietanę "robię" sam. I nie odczuwam żadnych akcji burkowych po niej. Co mnie cieszy.

Od jakiegoś czasu po MO odczuwam wyraźne pieczenie i delikatny ból w brzuchu. Czytałem, że niektórych rano po niej skręca. Więc chyba normalne. Po MO nie jem/piję minimalnie 1 godzinę, a czasami do 1,5 h.

Zabrałem się intensywnie za drogi moczowe - regularnie zioła i KB na żurawinie (baza + łyżeczka żurawiny + śmietana). Po włączeniu żurawiny odczuwam poprawę (tak jakby), choć zaczęło coś piec na ostatnim odcinku układu. Zobaczymy co z tego będzie.

Sen - z 12 godzin zszedłem prawie do mojej normy sprzed anginy. 6-7 godzin jest wystarczające, nawet przy ewidentnym wysiłku fizycznym. Przy zasypianiu pomaga trochę medytacja, do której po pewnej przerwie wróciłem. Pewnie ona ma dużą zasługę w tym zakresie.

Cera i skóra: na twarzy nie wyskakują pryszcze, których nie było dużo, ale były i nie dało się ich w żaden sposób (próbowałem jeden, mechaniczny:)) pozbyć. Ich znikoma ilość jest nieprzeszkadzająca.  Dzięki kąpieli z olejem, do których przywykłem, skóra jest bardziej miękka. Na udach w kroczu, po wewnętrznej stronie pojawiło się swędzenie i punktowe zaczerwienienia - ilość niewielka. Na nodze, podudziu, pojawiło się zaczerwienienie, owalne, swędzące - szczególnie po posmarowaniu alo - chropowate. Gdyby owal opisać prostokątem, to ten miałby 4*2 cm. Smaruję 1-2 razy dziennie i czekam.

"Po oskrzelach" nie ma śladu. Jednak pojawia się wydzielina bodajże z tchawicy. Kilka razy dziennie. Szczególnie po płukaniu / ssaniu alo i/lub oleju. Z naciskiem na olej.


Tytuł: Odp:
Wiadomość wysłana przez: Antonio 04-03-2016, 12:31
Twoje wyznania na temat "motłochowych" perypetii wzbudzają we mnie współczucie, bo znam to z autopsji. Mój motłoch wczoraj zrobił sobie i dziecku test na nietolerancję białka, "badanie" krwi, które kosztowało mnie fortunę. Pewnie im droższe, tym bardziej wiarygodne. Teraz głośno rozprawia o alergiach i uczuleniach, ale drogi do zdrowia widzieć nie chce, niestety.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Dużagosia 04-03-2016, 12:48
Ale się uśmiałam z tego motłochu. Tu muszę ze wstydem dodać, że też posiadam swój motłoch.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 06-03-2016, 09:30
Nie ma się czego wstydzić. To przecież nie ty.
Do wszystkiego muszę ciągle wysłuchiwać historyjek jak dokutur poszedł do dokutura poradzić się w swojej sprawie. Ostatnio chirurg do diabetyka. Dieta pierwszego jest "miód malina" a drugi sam chyba jest cukrzykiem - o ile dobrze mi się o uszy obiło, bo nie biorę udziału w takowych debatach.

Ale to moja dieta jest szkodząca i pewnie niedługo umrę. A jak nie umrę, to na pewno ciężko zachoruję i zwrócę honor medycynie akademickiej.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 10-05-2016, 18:22
Hejka, mam pytanie odnośnie ziółek na drogi moczowe - szybkie poszukiwania na forum nie dały żadnych wyników.

Poniższe jest potwierdzone dokładną obserwacją: po wypiciu szklanki przygotowanego trunku po jakimś czasie (różnie bywa: od 30 minut do 1,5 godziny) mocz strasznie cuchnie. Ale nie jakoś tam cuchnie, niemiłosiernie cuchnie. Czy ktoś z forumowiczów na własnym moczu też doświadczył takiego "zapachu"?

Różne dziwne akcje mam z tym moczem, sikaniem, pęcherzem. Zaczęło się w grudniu. Raz jest lepiej, raz jest gorzej. Nic nie piecze, nic nie swędzi. Miałem problem z herbatą - uzależnienie mnie dopadło (kawy pić nie mogę, to jakoś się wkręciłem w herbatę), ale już z tego wychodzę (aktualnie maks. 2 kubki dziennie). Nie piję dużo, szklankę wody / dobę (i to też nie każdego dnia), 1 KB (220-250 ml), 1-2 kubki rosołu / dobę (jako pierwsze danie obiadu). Sikam dobrych kilka razy dziennie, a i w nocy potrafię wstać. Nie są to małe ilości oddawanego moczu, ale też nie jakieś ekstremalnie duże. Choć raz na kilka dni zdarza się kilka kropelek. Rano wstaję, oddaję mocz, trzaskam MO (30 ml) i w czasie 1,5 godziny odczekiwania na szklankę ziółek muszę iść siku (oczywiście nic nie pijąc poza MO).

Może ktoś bardziej doświadczony coś podpowie?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Soczek 11-05-2016, 00:23
Również tak mam, może nie tak przesadnie jak to opisujesz, ale jednak czuć. Obecnie rzadko zdarza się, żeby mocz był przeźroczysty, często uczucie jakby był gorący. W grudniu skończyłem roczną kurację ziołami. Poza tym nic mnie nie boli , energii w brud, moje ciało w końcu wygląda jak na człowieka przystało bez jakiegoś dużego wysiłku fizycznego ,ale wiem, że jeszcze długa droga i do tego ciężka w tym fikcyjnym świecie nowoczesności... Może to ciągle proces oczyszczania ?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 28-07-2016, 14:14
Nie pisałem, bo albo harowałem albo udawałem, że odpoczywam. Nie mniej jednak pracuję nad tym, aby pewnym krokiem podążać ścieżką zdrowia. Pracuję, bo nie do końca chyba tak jeszcze jest. Dlatego też piszę / opiszę, co jest do napisania / opisania. Może ktoś ma / miał podobne stany i coś podpowie. A może nie. Co by nie było, będzie dobrze.

Moim największym problemem jest mięso czerwone. I chodzi głównie o fakt, że nie kupuję przemysłowego jedzenia w ogóle (dotyczy pobytu w domu). Jakiś czas temu skończyły się zamrożone zapasy jelonków i dzika, przyszła praca i nie mogłem upolować nowych. Do tego wyjazd wakacyjny (SIC!) w miejsce, w którym w ogóle nie ma zdrowiej żywności(SIC!). KB, jajka na boczku (w tym przypadku musiał być sklepowy), oceaniczne ryby i owoce morza (3 razy w tygodniu) + przemysłowy stek wołowy (1 raz w tygodniu). Efekt: 6 kg mniej (2 kg /tydzień). Co prawda wakacje były takie, że każdego dnia (7/7) pracowałem co najmniej 10 godzin, bardzo intensywnie. Węglowodanów co do zasady przyjmuję bardzo mało, do tego brak tłuszczu i mięsa = spadek masy. Znów wyglądam jak wtedy, gdy mięsa nie jadłem - NIE WYGLĄDAM. Niemniej jednak 10 godzin ciężkiej umysłowej pracy dziennie przez 60 dni, wstawanie o 6 rano i chodzenie spać ok. 12:00 / 01:00 nie było najmniejszym problemem. Żadnego braku energii, werwy, cały czas pełne skupienie.

W trakcie tych 60 dni przeszedłem ekspresowy remont zatok. Czułem w kościach kilka dni przed, że coś nadchodzi. Nagle krew ze śluzem + ropa z nosa. Dwa dni śluz zabarwiony na czerwono, a ja troszkę przymulony, zmęczony. Trzeciego dnia już tylko ropa. Po 7 dniach nie było ani śladu po naprawie. Tylko jednego dnia zrezygnowałem z MIX. Po trzech dniach wróciłem do pracy 10h/24.

Jednak mimo moich wielkich starań od stycznia ciągle mam problem z układem trawiennym. Uzupełniłem moją bibliotekę o tom 3 ZNWŻ. Czytam o żywieniu i muszę stwierdzić, że poza niedoborem czerwonego mięsa (który mam nadzieję zostanie raz a dobrze rozwiązany, bo ubijam świnkę w poniedziałek i chyba udało mi się znaleźć pewnego dostawcę) moje żywienie intuicyjnie jest bardzo zbliżone do zalecanego. Muszę popracować nad proporcjami troszkę, lekko mniej urozmaicenia, więcej tłuszczu i ciut więcej węgla. Do rzeczy: przeczytałem o monodiecie i sytuacjach, w których trzeba zastosować. Chyba nie podpadam. A mimo wszystko raz po raz mam przeboje. Takie które potrafią cofnąć mnie jak gluten (patrz tom 3) o tydzień. Do takich produktów należy kawa. Po której wypiciu w dniu wypicia jest ok, a od następnego zaczynają się przelewki, bulgotki itd., które trwają od paru do kilku dni. Albo, tak jak dosłownie przed chwilą,walnąłem szklaneczkę mieszanki na pęcherz i bul bul. Od razu, 30 sekund po przełknięciu. Ale nie zawsze tak jest, choć po mieszance bardzo często.

Zdarzają się wiatry, raczej nieśmierdzące. Stolec dość normalny, choć rzadko w jednym kawałku. Bardzo rzadko o konsystencji innej niż pożądana (czasami delikatnie za luźny). Nie szaleję z produktami - jeżeli 20 produktów spożywczych jest na mojej liście, to maks. W tym wszystkie rodzaje mięsa, z tym nieszczęsnym niedoborem czerwonego. Choć czytając w tomie 3 o Chinach oraz znając ich sposób żywienia, na ich standardy mięsa jem raczej w sam raz. Pytanie tylko czy mój organizm nie uzupełnia braków z przeszłości i potrzebuje więcej? Staram się nie bywać głodny. Jajecznica poranna długo trzyma, jak jest prawidłowo zrobiona - i do 17 nawet (gdy nie pracuję i lewituję:)).

Czasami zdarza się, że rano budzę się a w brzuchu jest misiu. Delikatnie mruczy. Na to wrzucam MIX (aktualnie z olejem z oliwek, aloesem i cytryną) i od razu jest lekka reakcja - blublup. I koniec. Ale nie zawsze. Raz na jakiś czas. Czasami jest spokój po pobudce, a po wlaniu MIX pojawia się misiu jak wyżej. Często wstaję, trzaskam MIX, pochodzę trochę i kładę się by poobserwować (posłuchać) co się będzie działo. Różnie jest. Raz tak, raz tak - przy stałym sposobie odżywiania się. Najbardziej stabilnie było na kiełbasie z Daniela (z lekkim dodatkiem wieprzowiny) oraz stekach z jego mięsa i niewielką różnorodnością warzyw surowych.

Co wy na to? To jest moja największa zagadka do rozgryzienia aktualnie.

Kropelki do nosa minimum raz dziennie. Czasami zdarza się jeden / dwa dni przerwy. Babolaki są w nosie i kozy też. Niby nos jest drożny, ale w nocy oddycham ustami. Gdy się budzę rano susza w paszczy i nawet jak dogorywam te 15 minut przed wstaniem, to oddycham ustami, nosem jakoś opornie idzie.

Od dziecka coś miałem z tym nosem i gardłem. Wycięli mi w wieku 7 lat 3 migdałek. Kilka lat temu przeszedłem 2 operacje (tak, w pełnej narkozie) czyszczenia zatok przyszczękowych. Zanim je przeszedłem męczyłem się dobrych kilka lat z bólem głowy, który przy moim współudziale doprowadził do uszkodzenia żołądka (przeciwbólowe proszki). Szczególnie ciężko było latem, gdy ropsko w zatokach pęczniało pod wpływem temperatury. Ból (i sam problem - pewnie zapalenie) promieniował do uszu, te ropiały, babrały się. Latami chodziłem do ludzi od uszu, nosa i gardła. Nawet mnie wysłali do dermatologa, który oglądał moją d--- w tym kontekście.

Miałem też wcześniej (zanim otworzyłem pierwsze oko) akcję jak w zeszłym roku - gardło / przełyk / jamę ustną tak spuchnięte, że nie mogłem oddychać. Udałem się do szpitala (weekend). Położyli mnie na korytarzu, nafaszerowali sterydami a następnego dnia pogonili do domu radząc, abym usunął pozostałe migdałki. Pomyślałem "Cycki se usmaż", i moje migdałki są nadal na swoim miejscu.

Po operacjach (rok po roku - zatoka po zatoce) pobierano materiał do badania -> nic z badań nie wynikało. Poprawa była po tych operacjach, ale jakby tylko na papierze. Teraz ciężko określić, bo chwilę potem rozpoczął się proces otwierania oczu, odstawienia leków, alko, papierosów, następnie glutenu, przemysłowego żarcia, mięsa (tak, ok. 3 lata lekkostrawnej mocno urozmaiconej diety bezmięsnej), a później przyszło BIOSŁONE i  postawiło część spraw na głowie (dziękuję za to rodzinie Ro., gdyby nie oni, nigdy bym tu nie trafił, ale przede wszystkim założycielowi). Trochę wymieszałem wątek główny z pobocznym, ale co tam.

Gardło i płukanie (olej, ALO) - robię dość regularnie, ale miewam przerwy 3-5 dni (ciągiem) raz na 2 tygodnie. Gardło drapie, rano suche (oddychanie jak opisano wyżej), nieprzyjemny zapach z ust, odrywa się wstrętna ciemnozielone flegma (rano) albo zielone ropsko (w ciągu dnia, szczególnie gdy popijam mieszankę na drogi moczowe). Płuczę zgodnie z systemem - 10-15 minut olej, odchrząkuję, odkrztuszam aż do chwili rozpoczęcia odruchów wymiotnych. Chwila przerwy i ALO - kilka minut. Wypluwam i tak samo odkrztuszam jak przy oleju. Wychodzą takie wstążkowate fragmenty flegmy o długości 1-3 cm. Drapanie i pobolewanie nie jest problemem. Kluska, którą wyczuwam jakby nad przełykiem (bo jak zaciągnę nosem to niby się chowa i jej przez chwilę nie odczuwam), jest gorsza, drażniąca świadomość - jak drzazga w palcu.

Włosy - nie wiem jak na głowie, bo nie obserwuję, ale na brodzie wypadają jak szalone. Pół na pół - siwe z "normalnymi". Przy czym nie wiem czy one są normalne, bo od jakiegoś czasu rosną włosy o innym kolorze. I w sumie to nie wiem które są normalne. Pod moim biurkiem, w samochodzie, na klawiaturze wszędzie pełno włosów (z brody głównie) i takich farfocli skórnych. Jednak od stycznia też mocno posiwiałem, albo intensywniej niż wcześniej obserwuję ciało.

Paznokcie przestały rosnąć jak szalone, twarde jak tytan a przy tym elastyczne - nie łamią się, nie pękają.

Co już jakiś czas temu zauważyłem, to fakt że od kiedy (początek roku) zacząłem stosować dietę PRO, jeść mięso, pić KB itd. nie mam tzw. zadziorów na palcach w okolicach paznokci. A miałem je od kiedy ... od dawna miałem ten problem.

Pęcherz - picie mieszanki na moczowe mnie dobija. Nie sam fakt spożywania, a efekt działania. Przez wakacje nie brałem, bo się zioła zepsuły. Zacząłem niedawno - nocne wędrówki do toalety = niewyspany Kamil. Czy to jest normalne, że jak ostatnią szklankę wypiję ok 18/19, pójdę spać ok 23, to o godz. 3, 6, 8:30 i zaraz po wypiciu MIX oddaję mocz (przy czym ten ostatni szczątkowy)? W ciągu dnia piję: 1 l ziół, 2 szklanki rosołu (0,5 l), 1 x KB, 1-2 herbaty (0,5-0,75 l).

Podczas wspomnianego powyżej remontu zatok przez cały tydzień było idealnie - oddawanie moczy 2-3 razy dziennie. Rozumiem, że organizm miał ważniejszą sprawę od pęcherza i dał mu spokój na czas naprawy.

Zęby, dziąsła - od czasu rozpoczęcia płukania ALO i zredukowania szczotkowania pastą ziołową (bez fluoru i innych syfiastych dodatków, kiedyś tego nakupiłem i teraz powoli zużywam) do 1 razu na tydzień maksymalna poprawa stanu dziąseł. Kiedyś krwawiły po dotknięciu szczoteczką, dziś nawet jak się postaram zrobić krzywdę nitką (nitkuję po każdym posiłku), to nie zawsze się udaje.

Przeczytawszy już fragment tomu 3 czuję się w obowiązku zaznaczyć pewną nieścisłość względnie niedomówienie, które tam spostrzegłem. W którymś miejscu mowa jest o hiperwentylacji stosowanej w medytacji. Jest to bardzo niesłuszne stwierdzenie, ponieważ medytacja to NIE-działanie. W NIE-działaniu nie może być hiperwentylacji, ponieważ to drugie jest działaniem. Rozumiem, że autorowi chodziło o wszelkie działania udające medytację (tak jak fast-food udaje jedzenie, tak fast-meditation udaje medytację). W dzisiejszych czasach nie problem odróżnić prawdę od fałszu, wystarczy uchylić tylko oko. Jednak nie rozumiem faktu, że autor ma odpowiedni pogląd na kwestie żywieniowe, zdrowotne, medyczne a stosuje inną miarę np. w zakresie medytacji, gdzie próbuje wskazać negatywne działania bez choćby dodania, że ma na myśli to, co ludziom jest serwowane jako "medytacja" czy wygibasy nazywane "jogą".

Nie ma co ukrywać, że w fazach przed-medytacyjnych stosowane są techniki, w tym hiperwentylacja, których celem jest dotlenienie organizmu na potrzeby uwolnienia energii. Jest to jeden z etapów, który ma prowadzić do NIE-działania - medytacji. Jednak sama medytacja nie wymaga żadnego działania. W niektórych przypadkach (dotyczy nielicznych jednostek) nie wymaga niczego. Patrz Krishnamurti, który głosił mniej więcej to: Nie rób nic, niczego nie trzeba robić. Po prostu zaprzestań wszystkiego i to będzie medytacja. Jednak techniki wykorzystujące działania jako ścieżkę do osiągnięcia są potrzebne większości praktykujących. Zasada jest taka, że praktykujący musi pierwszy raz "wskoczyć" w medytację, aby później osiągać ją bez technik, od tak. Podobnie jak stosuje się 1 czy 2 etap diety prozdrowotnej, aby osiągnąć pewien pożądany stan. Bez wnikania w szczegóły. Jak by jednak nie było - techniki prowadzące do medytacji to nie medytacja. Jako rozwinięcie dodam, że medytacja jest stanem, w którym nawet nie ma myśli (patrz tom 4 - przecież zawsze trzeba o czymś myśleć). Medytacja to stan czystej uważności. Uwaga! na 1000 nauczycieli jest tylko 0,01 nauczyciela, który prowadzi w dobrym kierunku. Dlatego też tyle jest fikcji w zakresie medytacji co w obszarze zdrowia, żywienia i innych tu poruszanych tematach.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Shadow 28-07-2016, 19:15
Jeśli chodzi o bulgotanie w jelitach, to raczej jakoś mocno się tym nie przejmuj. Chyba, że typowo masz gazy i bulgotanie po jakimś posiłku, wtedy go wyłącz z diety. Takie bulgotanie bez konkretnej przyczyny, czy następnego dnia, będzie towarzyszyło jeszcze długo, aż organizm przestanie się oczyszczać z toksyn. Jak wiadomo,  wydala je głównie do jelit oraz trochę z moczem. Przez skórę, gdy wyczerpane są możliwości tych pierwszych dróg wydalniczych. Stąd te sypiące się farfocle z skóry twarzy.

Widać, że Twój organizm, podobnie jak mój, został konkretnie doświadczony przez nowoczesną medycynę ale najważniejsze, że wykonuje już działania, mające na celu powrót do homeostazy. Z czasem będzie widać coraz większą poprawę.

Nie wiem jak daleko masz do Warszawy do Poziomka, czy do Strzelców Opolskich do Mistrza, ale przy objawach jakie masz, poleciłbym Ci się umówić na wizytę i zobaczyć co i jak pod kątem energetycznym. Mojemu organizmowi daje to konkretnego kopa w leczeniu jelit.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 28-07-2016, 19:59
Zdarzają się gazy, to fakt. Głównie po jedynym spożywanym owocu - jabłkach. Bulgotanie bez powodu - dzięki za tę wskazówkę. Jakoś mi to umknęło podczas przyswajania materiałów. Wizyta u Pana Józefa chodzi mi od jakiegoś czasu po głowie. Poczekam, aż ten pomysł dojrzeje. Do Warszawy mam nie po drodze i też daleko, dalej niż do Strzelców. Ale mam też swojego przewodnika energetycznego, którego regularnie odwiedzam. I też mi to daje kopa. Niestety ze względu na odległości oraz brak dróg nie mam możliwości skorzystania zbyt często z tego typu przyjemności.

Dała popalić - a to co napisałem, to tylko krótka lista z ostatniego okresu. Mam kilka tak spapranych "spraw", których ni cholery nie da się już "naprawić". Na szczęście głowa nie ucierpiała specjalnie. Na marginesie: połowa rodziny pracuje w kitlowym biznesie. A oni są bardziej zindoktrynowani niż zwykli zjadacze. A jak może wlepić receptę samemu, albo ty możesz powiedzieć "dawaj receptę", to droga w dół jest prosta. Teraz jestem wyklętym członkiem - jak w tym filmie z kręgiem zaufania. Wiecie jak się czuję, jak opowiadają moim dzieciakom ze 100% przekonaniem o słuszności, że choroby wywoływane przez bakterie trzeba leczyć antybio-tykami. Za to odpowiedź mojego starszego syna, w którym ziarenko powoli rośnie, jest bezcenna. Mówi (nie wiedząc, że ja słucham): Nie wolno lekami blokować działania organizmu. Od tego można zachorować." Kiedyś powiedział, że się z Panią w szkole pokłócił o kwestie zdrowego żywienia. A na testach w tym zakresie zaznacza prawidłowe odpowiedzi (te prawidłowe, a nie te punktowane). Zabroniłem rozmawiania w szkole na tego typu tematy. Niestety z jego dietą jest podobnie jak w przypadku Machosa opisanym w tomie 3 - matka, babka, dziad itd. Mówię mu, że ma nie jeść, jak mu śmieci dają. Wnoszę, że go szantażują gnojki. Ma też zawieszony układ odpornościowy - przewlekły katar ropny, który oddziałuje na gardło i na uszy. Też mu chcieli już migdałki usuwać. Ale nie pozwoliłem. I co go jakaś gorączka złapie, to go nie wiem po jaki / po jaką cholerę żona do babki prowadzi, która z klucza daje mu zbijacz. Jak tyko się drzwi za żoną zatrzasną. A wszyscy z nich wiedzą, że mój młodszy - jak miał zaledwie kilka miesięcy - pół nocy leżał na moim brzuchu z giga-gorączką (ponad 40 stopni) bez żadnej chemii. Tylko sprawdzałem czy nie rośnie. Dotychczas przeszedł kilka chorób (niebawem kończy 2 lata), ale muszę przyznać, że parę razy sam zwątpiłem - jak np. katar trzymał ponad 2 miesiące. Ale nic nie dostał. Chyba żona mu podawała zbijacza jak miał bolące ząbkowanie w formie pain killera - gdy nie patrzyłem. I do bieżących wakacji miał porządną dietę. Tylko ja nie mogę chodzić za dzieckiem i pilnować. Muszę też żyć, popracować też trochę muszę. Mam nadzieję, że jak jeden z drugim będą bardziej rozumni, to poczytają to i owo zanim będą mieli tyle lat co ja, gdy zacząłem czytać.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Gibbon 29-07-2016, 06:23
Kim jest przewodnik energetyczny?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 29-07-2016, 10:02
U każdego kimś innym. Cokolwiek napiszę, będzie dla mnie i tylko dla mnie. Dla ciebie bez znaczenia.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Gibbon 29-07-2016, 10:14
Jak wygląda takie spotkanie?


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 29-07-2016, 10:17
Nie wierzę w zbiegi okoliczności.

Pobudka w nocy o czwartej. W głowie Machos i jego syn. Machos, syn.

Zależność:
1. Machos->syn->babka->gluten->choroba
2. Kamil->syn->wakacje->nadmiar babki = gluten->choroba po wakacjach i tak kilka ostatnich lat z rzędu

To że jestem przeciw spożyciu to jedna kwestia, ale nie jestem jedynym rodzicem. W dumo nie ma, poza chlebem na śniadanie, bo nie mogą niby się obejść z żoną. A ja nie mogę drzeć ryja na nich (wszystkich), bo wtedy jak mnie nie ma, to dziecko je tylko gluten -> kanapki składające się z dwóch warstw chleba przełożonych chlebem, pizze bez niczego na wierzchu, pączusie, ciasteczka. Same dobrodziejstwa.

O czwartej napisałem maila do żony. O 7 rano dzwoniła, że syn jest chory. Idą do uchologa, bo go uszy bolą. Jutro jedzie na obóz, czy aby na pewno?

Żona ostatnio 'wyszpiegowała' moje wpisy tu na forum i nie tylko tu. Chyba otwiera oczy. Trzymajcie kciuki.

Jestem poza domem. I jakoś od dawna mam zaplanowany krótki powrót weekendowy właśnie na dziś. Zbieg okoliczności?
Ludziom nie wystarczy, że jeden członek rodziny spadnie na dno. Człowiek musi na dno sprowadzić swoje dzieci, aby szeroko otworzyć oczy.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 29-07-2016, 10:34
To też jest energoterapeuta, ale przyczyn doszukujemy się co do zasady głębiej. Przy czym bieżące dolegliwości są załatwiane manualnie - masażem. Zgodnie z pewnymi przekazami 90% dolegliwości pochodzi z głębi, z braku równowagi psychicznej, uczuciowej, przerostu EGO, schizofrenii, rozerwania, oderwania od źródła itd. Generalnie jest to podsumowanie bieżących prac nad uświadamianiem sobie tych problemów i stanu ich przepracowania z samym sobą. Rozmowa. Ale z całą pewnością dla każdego coś innego. Każdy jest na innym etapie swojej ścieżki i podejmuje odpowiednie działania (albo zbłądził i nie podejmuje). Każdemu zawsze to, co mu jest potrzebne do rozwoju. Wiele z tego jest gdzieś między słowami ukryte w ZNWŻ, ujęte bardzo pragmatycznie, logicznie, w formie poradnika. Jest wiele poradników, które podchodzą z drugiej strony - zrób porządek wewnątrz, a twoje ciało samo odrzuci niezdrowy tryb życia. Jednak uważam, że TE poradniki (jedne i drugie) piszą szczęśliwcy, którzy po prostu wiedzą, mają to coś. Tacy, na których pewnego razu przeskoczyła iskierka i tak im zostało. Ja nie patrzą selektywnie - przynajmniej od pewnego czasu - i staram się łączyć jedno z drugim. Człowiek bowiem to "życie" zamknięte w fizycznym ciele. Trzeba dbać o ciało i o "życie". Wybrałem ten rzeczownik, aby nie zabarwiać religijnie. Powiedzmy że chodzi o to coś, co w nas siedzi, co to nie wiemy czym to to jest.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: scorupion 29-07-2016, 14:13
O, i po tym krystalicznie jasnym wykładzie wiem co robić. A ty Gibbon dalej w lesie.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Gibbon 29-07-2016, 14:33
No ja dalej raczej na drzewie.


Tytuł: Odp: Maszyna ruszyła
Wiadomość wysłana przez: Pkamil 30-07-2016, 10:59
Cieszę się, że mogłem pomóc