Niemedyczne forum zdrowia

TEMATY NIEZWIĄZANE Z NURTEM BIOSŁONE => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Dandi 02-06-2012, 15:47



Tytuł: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Dandi 02-06-2012, 15:47
Cytat
Strona powstała w ciągu trochę ponad roku czasu od czerwca 2009 do października 2010.

Całą treść, zarówno opowieść jaki i wątki, napisałem osobiście w oparciu o własne doświadczenia, przemyślenia i dostępną współcześnie wiedzę. Zapewne nie pełną gdyż nie jestem zawodowym psychologiem ani psychiatrą. Gwarantuję jednak prawidziwość i uczciwość tekstów.

Celem stworzenia strony było przedstawienie pozytywnego, skutecznego programu pokonania zaburzeń lękowych (nerwicy). Wydawało mi się, że takiej strony brakuje, więc chciałem wypełnić tę lukę i podzielić się swoim doświadczeniem.

Bardzo dziękuję za listy, które otrzymuję. Utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto było.

Stronę będę utrzymywal bezterminowo, choć na dzień dzisiejszy nie zamierzam już nic do niej dopisywać – po prostu wszystko już napisałem...

Wszystkim cierpiącym z powodu nerwicy szczerzę życzę jak najszybszego powrotu do równowagi. Tego demona da się pokonać!

http://moja-nerwica.republika.pl/index.html

Znacie tą historie o nerwicy lękowej? Wydaje się być szczera i prawdziwa. Jestem w stanie zrozumieć tego gościa, ponieważ część tych objawów dotyczy również mnie.

Kieruje do Was pytanie. Czy ta historia może wynikać z toksykemi organizmu? Cytat: "W zdrowym ciele, zdrowy duch" jakoś cały czas nie może do mnie dotrzeć.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Scorpion 02-06-2012, 17:11
Dandi przy nerwicy zalecam jedz tłusto i wysokobiałkowo, białka najlepszej jakości, moim zdaniem najlepsze są surowe żółtka jaj kurzych. Warto zaczynać dzień od kogel mogel z żółtek z masłem i/lub tłustą śmietaną. Naprawdę polecam. Przy nerwicy nie unikać nasyconych kwasów tłuszczowych. Warto jeść ziarna kakaowca bo zwiększają wytwarzanie serotoniny w mózgu, która wpływa na poprawę nastroju. Pomocne także mogą być owoce leśne, jagody, borówki, poziomki i orzechy włoskie.
W przypadku nerwicy warto dzień zaczynać od białka ( kogoel mogel z masłem), a węglowodany zostawić na później.
W kontroli nad pracą mózgu współzawodniczą dwa aminokwasy. Jednym z nich
jest L-tyrozyna, której mózgu używa do syntezy neuroprzekaźników,
noradrenaliny i dopaminy, koniecznych dla uzyskania jasności i szybkości
myślenia, długotrwałej pamięci oraz poczucia równowagi i przytomności
umysłu. Drugi to L-tryptofan, który mózg wykorzystuje do wytwarzania innego
neuroprzekaźnika, serotoniny, odpowiedzialnego za spowolnienie reakcji,
uczucie sytości po posiłku i wywołującej sen. L-tyrozyna znajduje się w
produktach bogatych w białko, takich jak mięso, drób, owoce morza, fasola,
soczewica. L-tyrozyna jest stymulatorem mózgu, natomiast L-tryptofan, który
znajduje się w bananach, nasionach słonecznika, mleku działa obniżająco na
sprawność umysłową. Jeśli o poranku L-tyrozyna dotrze do mózgu przed
L-tryptofanem spowoduje, że będzie on optymalnie funkcjonował przez cały
dzień. Jeśli  jednak L-tryptofan dotrze do mózgu pierwszy, będzie stymulował
wytwarzanie serotoniny, co spowoduje obniżenie wydolności umysłowej. Jeśli więc chcemy stymulować umysł przez L-tyrozynę, powinniśmy na śniadanie spożyć żywność bogatą w
białko, zanim weźmiemy do ust kęs żywności bogatej w węglowodany - czyli
cukry. W białku zwierzęcym i roślinnym znajduje się mnóstwo L-tyrozyny,
natomiast niewielkie ilości L-tryptofanu. Ponadto L-tryptofan potrzebuje
węglowodanów aby dostać się do mózgu. Tak więc rano  białko
natomiast wieczorem, przed snem węglowodany, które pobudzą syntezę
serotoniny. Jeśli na przykład powstrzymasz się z dużą ilością węglowodanów do wieczora, osiągniesz najwyższą energię umysłową podczas dnia, a ponadto L-tyrozyna zminimalizuje skutki
stresu. Dobroczynne, relaksujące skutki L-tryptofanu odczujesz wieczorem,
kiedy nadejdzie czas odpoczynku i snu.
  Najważniejsze jednak jest to abyś sam starał się oglądać świat przez "różowe okulary", więcej optymizmu, nie zadręczać się, uwierzyć w siebie i sobie wpoić, że to tylko chwilowy problem, ale jesteś silny, chcesz się cieszyć życiem, nie zamartwiać się i nie bawiem od Ciebie to odejdzie!! Pozytywne nastawienie jest kluczowe!!


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Wrady 02-06-2012, 21:04
Tylko że to nie jest odpowiedź na zadane pytanie.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Agata 02-06-2012, 21:21
Cytat
Kieruje do Was pytanie. Czy ta historia może wynikać z toksykemi organizmu?

A zauważyłeś, kiedy i jak ta cała historia się zaczęła? W czasie studiów od wypalania trawki. Można się tylko domyślać jakie żarcie gościu jadł, ile alkoholu wypił (gdyby trawka mu nie zaszkodziła, pewnie nieraz by jeszcze sobie popalił), jaki tryb życia prowadził... Chyba możesz sobie sam odpowiedzieć na to pytanie...


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Scorpion 03-06-2012, 00:42
Tylko że to nie jest odpowiedź na zadane pytanie.

Jednak intencje adresata tematu pokrywają się z moją odpowiedzią, tym bardziej,  znam dandiego problem, rozmawialiśmy na pw, więc moja odpowiedź jest jak najbardziej świadoma i słuszna.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Calisia 03-06-2012, 01:25
Może bardziej obrazowo: jak się czuje człowiek chorujący na grypę, mający objawy zatrucia pokarmowego czy po dostaniu się toksyn inną drogą?

Nasze ciało to fabryka, sprawność twojej fabryki zależy od tego czy sprawne są maszyny (komórki ciała), czy do linii produkcyjnej dostarczane są substraty (substancje odżywcze), oraz czy nie ma sabotażystów (metale ciężkie, złożone substancje chemiczne, wadliwe komórki, obce komórki).

Jeżeli twoje ciało ma ograniczony potencjał, bo zostało częściowo zniszczone, albo kiedy musi część sił przeznaczać na likwidowanie różnych "sabotażystów" to zaczyna brakować mu sił na utrzymywanie organizmu w optymalnym stanie, to jest do efektywnego wysiłku fizycznego i umysłowego bez dyskomfortu.

Obecnie jest 2:20, jakąś godzinę temu skończyłem przerabiać informacje do sesji, zaraz się położę i wyśpię, bo nie czuję się zestresowany sytuacją że mam dużo do nauki, wręcz przeciwnie, jestem świadom efektów napięcia (stresu) wynikłego z emocjonalnego podejścia do sprawy, które zrujnują moją potencjalną efektywność. Pomimo środku nocy, mój umysł jest wypoczęty, kiedy się położę, zasnę natychmiastowo, pomimo komiczności odpowiadania na pytanie jakiemuś człowiekowi po drugiej stronie Polski. Oczywiście moje ciało w chwili obecnej funkcjonuje zadowalająco, no może muszę się doładować yerbą na dobry początek, ale pół szklanki suszu na 12 godzinną sesję to niezły wynik?

Wracając do głównego wątku, w twoim przypadku problem jest z podejściem do życia. Boisz się wielu rzeczy, na samą myśl o porażce dostajesz drgawek. Moja rada jest szalona, ale dotknie sedna sprawy: naucz się przegrywać. Naucz się puszczać, naucz się przestać kurczowo trzymać wszystkiego. Jesteś niewolnikiem rzeczy, one dyktują ci warunki a ty jak narkoman ciągle utrzymujesz ten status quo.

Nie jestem pewien czy dobrze odpowiedziałem, ale tak to widzę - nerwice mają podłoże w umyśle, a ciało może być tylko powodem jednej z nich ("jestem słaby a moje ciało to żałość, nie chcę dalej żyć", "jestem nieatrakcyjny, któż mnie będzie chciał?" - dotyczy zwłaszcza kobiet, okropna zapętlona matnia).

Pozdrawiam i liczę, że jeżeli coś źle zrozumiałem to wytłumaczysz to.


edit:
Odnośnie posta na dole, to moim zdaniem nawet po wyzdrowieniu organizmu nerwice mogą nie odejść, bo zwyczajnie ich źródłem jest umysł, a powodem nerwic jest specyficzne podejście do życia. Ciało wpływa na umysł, oraz umysł na ciało - kiedy się śmiejesz, twoje ciało się rozluźnia, oddychasz pełną piersią; kiedy uważasz że cały świat się wali, twoje ręce drżą, serce bije niespokojnie, a oddech jest płytki i szybki.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Heniek 03-06-2012, 01:27
Tylko że to nie jest odpowiedź na zadane pytanie.

Jednak intencje adresata tematu pokrywają się z moją odpowiedzią, tym bardziej,  znam dandiego problem, rozmawialiśmy na pw, więc moja odpowiedź jest jak najbardziej świadoma i słuszna.

Zasadniczym motywem dyskusji powinno być odkrywanie, przybliżanie prawdy, a nie potwierdzanie zbieżności intencji dyskutantów. Gdy chodzi o prawdę to chodzi o prawdę, a nie pisanie tego co adresat chciałby przeczytać.

Przypadek nerwicy podlinkowany przez autora wątku nie jest wyjątkowy. Przyczyną kłopotów zdrowotnych w omawianym przypadku jest toksemia. W zdrowym ciele zdrowy duch. Owszem, można leczyć samego ducha, jednak leczenie objawów chorobowych bez usunięcia przyczyny nie rozwiąże w sposób trwały problemów zdrowotnych pacjenta.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Mia 03-06-2012, 12:50
Skorpion to co nam tu przekazałeś jest tak logiczne, że nie podlega żadnej dyskusji, że może być inaczej.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Scorpion 03-06-2012, 22:54
Skorpion to co nam tu przekazałeś jest tak logiczne, że nie podlega żadnej dyskusji, że może być inaczej.

I o to chodzi, by ukazać tą oczywistość tym, dla których to nie jest oczywiste. Niektórzy niestety nieświadomie utrudniają sobie proste sprawy więc mój komentarz jest jakby dla tych nielicznych uświadomieniem spraw oczywistych. Wiele osób niestety utrudnia sobie życie i mając do wyboru dwie drogi wybiera iść pod górkę, zamiast iść po prostej bez przeszkód i dlatego czasem warto uświadamiać "zagubione owieczki jak" upraszczać sobie życie. 


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Lilly 04-06-2012, 14:27
Codziennie wstaję z nadzieją, że nerwica to wynik toksemii. W moim przypadku psychologia poległa na całej linii. Jestem córką alkoholika, moje kuzynki również. Mnie mamusia karmiła pysznościami w stylu jak to mówię słodkich, mlecznych kluch. Moje kuzynki jadały np. zupy jarzynowe i inne warzwka z własnej działki, słodkie było tylko na deser. Ja jestem w ruinie a one w super formie, zawodowo i rodzinnie spełnione, nie ma mowy o chorobie psychicznej.
Do bioslone jestem sceptycznie nastawiona po tym wszystkim, co mi wcześniej na różnych terapiach nakładziono do głowy. Mam nadzieję,że czas minie i wyjdę zdrowa z moich emocjonalnych problemów.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Irek 04-06-2012, 16:32
Lilly sama sobie utrudniasz zadanie sceptycznym nastawieniem. Spróbuj przynajmniej podejść do sprawy neutralnie.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Dusiu70 04-06-2012, 18:15
Jestem córką alkoholika, moje kuzynki również. Mnie mamusia karmiła pysznościami w stylu jak to mówię słodkich, mlecznych kluch. Moje kuzynki jadały np. zupy jarzynowe i inne warzwka z własnej działki, słodkie było tylko na deser. Ja jestem w ruinie a one w super formie, zawodowo i rodzinnie spełnione, nie ma mowy o chorobie psychicznej.
W zdrowym ciele, zdrowy duch. Twoje kuzynki choć miały podobne problemy, to dzięki normalnemu odżywianiu, mając mniej (lub w ogóle) zatruty organizm, prawdopodobnie inaczej je rozwiązywały. Ty widziałaś tę samą szklankę do połowy pustą, one do połowy pełną. Ale... jest światełko w tunelu, bo trafiłaś do elitarnego klubu, jakim jest Biosłone.

Do bioslone jestem sceptycznie nastawiona po tym wszystkim, co mi wcześniej na różnych terapiach nakładziono do głowy.
Biosłone to nie gabinet terapeutyczny. Tutaj swoje zdrowie/życie bierzesz w swoje ręce. Nie ma tu konowała, który dzisiaj poleca coś a jutro coś innego, bo tak mówią najnowsze badania niełukowe. Spokojnie dziewczyno nie musisz się spieszyć, życie nie kończy się przed 40-stką. Na pewno jesteś w dobrym miejscu, zaufaj mądrości swego organizmu a czas zrobi swoje.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Wrady 04-06-2012, 19:11
Cytat
Na pewno jesteś w dobrym miejscu, zaufaj mądrości swego organizmu a czas zrobi swoje

Również mam nadzieję że jestem w dobrym miejscu. Zacząłem stosować MO oraz KB i mam zamiar w przyszłości wprowadzić kolejne metody (oczyszczanie jamy nosowej).

Ta droga wydaje się być sensowna o ile faktycznie prawdą jest że nerwica powodowana jest głównie neurotoksynami. Ten mechanizm nie jest w książce opisany zbyt obszernie.

Także na forum temat poruszany jest rzadko i czasem kończy się że ktoś komuś poleca picie meliski. Jak na razie nie znalazłem świadectwa osoby, która może śmiało powiedzieć że dzięki metodom Józefa Słoneckiego wyszła z tej choroby. (chyba że źle szukałem)



Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Lilly 05-06-2012, 14:38
Jestem dość sceptycznie nastawiona, ale to nie tak, że Biosłone do mnie nie trafia. Wręcz przeciwnie. Jak widać MO+DP od niemal roku rygorystycznie i bez małych grzeszków nawet od święta. Po prostu jestem już zmęczona swoimi problemami i dlatego wolałabym być mile zaskoczona efektami obecnych działań niż później odejść obrażona nadal chora.
Do mnie jakoś bardzo przemawia koncepcja toksemii w wyniku kandydozy. Myślę, że ją mam. Ponadto nawet koncepcje dalekowschodnie mówiące o zdrowiu są zdania, że choroby ducha to choroby ciała. Spowodowane są oczywiście złym odżywianiem tj. zimnym, wychładzającym,  prowadzącym do powstawania nadmiaru wilgoci. A takie jedzenie oczywiście powoduje rozwój kandydozy.
Ja ogólnie widzę to tak - źle odżywiony organizm źle znosi stres. Byłam zbyt słaba fizycznie, aby znieść to, co działo się w domu rodzinnym. Do tego wszystkiego wiele się bardzo złego działo, gdy byłam jeszcze płodem. Matka miała zatrucie ciążowe i wiele innych problemów. Musiałam emocjonalnie dostać również wtedy po głowie.

Jeśli chodzi o dziś to pewnie czas pokaże.
Proszę osoby, które wyszły cało, powiedzmy z zaburzeń natury psychicznej, o wpisywanie może swoich doświadczeń w tej dziedzinie.

I czymże są te neurotoksyny, skąd się biorą? Czy to nie oby tylko wolne rodniki, którymi jesteśmy zalewani w chwilach stresu.
W sumie jest nawet obojętne skąd się wzięły. Oby tylko poszły sobie na zawsze.


Tytuł: Odp: Historia pewnej nerwicy...
Wiadomość wysłana przez: Anex 19-09-2016, 19:15
Sama zmagam się z nerwicą, nie ma lekko, stany lękowe uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Moja pani psychiatra testowała na mnie 4 antydepresanty, niestety mój organizm buntował się przeciwko każdemu z nich. Dodatkowo otrzymałam informację, że ludzie leczą się na to latami. Załamałam się. Od dłuższego czasu czytałam forum Biosłone z nadzieją na światełko w tunelu. I znalazłam nadzieję w wypowiedzi jednej z osób (Zaświadczam samym sobą), która wyleczyła się z nerwicy na którą wcześniej była leczona kilka lat. Trzeba mieć nadzieję, trzeba wierzyć, że można z tego wyjść. Wiele osób wypowiadało się na temat nerwicy gdzie można było znaleźć nadzieję na to, że da się nerwicę pokonać. Ja zaufam MO, DP i SM. Naturalnie. Zaufam naturze i wiedzy tych, którzy na tym forum chętnie się nią dzielą.