Niemedyczne forum zdrowia

RODZICE, DZIECI, RODZINA => Dziecko w wieku szkolnym => Wątek zaczęty przez: Live 17-01-2013, 10:13



Tytuł: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 17-01-2013, 10:13
Nie byłam pewna, gdzie o tym napisać, ale rzecz dotyczy dzieci w wieku szkolnym, która na pewno źle wpływa na ich zdrowie, a także emocje, na dodatek jest powszechna...

Kilka razy zdarzyło mi się być u mojego synka w szkole podczas zajęć. Chodzi dopiero do zerówki - ale jest to zerówka w normalnej szkole podstawowej. Za każdym razem byłam w szoku jaki tam panuje hałas. Pani, kiedy chciała być usłyszana, najpierw wrzeszczała do dzieci: Baczność! A potem do nich mówiła... Myślałam, że akurat tak trafiłam, pani tłumaczyła mi, że akurat dziś dzieci są bardzo niegrzeczne...

Ostatnio w szkole odbył się bal karnawałowy. Grała "muzyka" nastawiona tak głośno, ze dudniło w uszach. Mój syn, kiedy tam wszedł, zatkał uszy w pierwszej chwili. Potem, gdy pytałam jak się bawił powiedział, że nie podobało mu się, bo było za głośno. Jednocześnie zanim wyszłam zauważyłam, że większość obecnych dzieci i dorosłych jakby nie zwraca uwagi na hałas.
Przedwczoraj Michał przyszedł do szkoły później niż zwykle. Kiedy weszliśmy do sali zorientowałam się, po chwili dopiero, że odbywa się lekcja angielskiego... Pani coś wycinała z kolorowego papieru, dzieci biegały po sali usiłując coś krzyczeć do siebie, garstka dzieci stała na środku sali z drugą panią, która od czasu do czasu przekrzykując dźwięki wydobywające się z odtwarzacza czytała coś z książki. Ta muzyka - angielska piosenka puszczona z odtwarzacza była tak głośna, że aby przekazać pani informacje jakie dla niej miałam musiałam drzeć się na całe gardło i prawie nie było mnie słychać. Po wyjściu stamtąd jeszcze przez jakiś czas huczało mi w głowie.
Większość dzieci starała się nie zwracać uwagi ani na tę "piosenkę", ani na to co krzyczy do nich pani. Doszłam do wniosku, ze taki hałas w szkole to nie wyjątek ale norma. Nauczyciele krzyczą do dzieci coraz głośniej, aby być usłyszanymi i podkręcają głośność wszystkiego czego używają, ale to działa w odwrotną stronę. Dzieci zamykają się na kontakt. Michał w tym roku nauczył się nie zwracać uwagi na to, co się do niego mówi... A kiedy pytam go czego się dziś nauczył albo o czym dziś pani mówiła, odpowiada, że nie pamięta lub po prostu nie wie. Myślę, że będąc w szkole skupia się na tym, żeby przetrwać i w miarę dobrze się przy tym bawić - rozrabiając z kolegami. Na naukę czy rozwój chyba nie ma tam miejsca...

Zastanawiam się, czy można coś z tym zrobić.
Nie wypiszę go z zerówki, chociaż jestem pewna, że więcej nauczyłby się chodząc na fajne pozaszkolne zajęcia, do jakichś muzeów czy spotykając ze znajomymi... Ale ja potrzebuję czasu bez niego na swoją pracę.
Teoretycznie istnieją normy określające dopuszczalny poziom hałasu. Ale czy można w jakiś sposób to stwierdzić i wyegzekwować przestrzeganie tych norm?
Problem jest tym trudniejszy, że w naszej kulturze większość ludzi najwyraźniej przyzwyczaiła się żyć w hałasie. W każdym razie w tej szkole nauczyciele są do tego przyzwyczajeni, dzieci siłą rzeczy też, a rodzice albo też to akceptują, nie zwracają uwagi albo może niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy...


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Marooned 17-01-2013, 15:02
Moje dziecko też rozpoczęło w tym roku edukację z zerówce i wystarczy mi kilka minut podczas przerwy w szkole a głowa mi pęka! Myślę, że część ludzi jest bardziej wyczulona na hałas, a część mniej.
Ja np. ciągle ściszam telewizor kiedy ktoś z domowników coś ogląda, bo denerwuje mnie jak głośno on gra. Nie lubię też głośnej muzyki. Myślę Live, że niewiele z tym można zrobić w szkole. Jedynie co do dyskotek np. to można z dyrekcją porozmawiać, żeby ktoś zwrócił na to uwagę następnym razem.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Asia61 17-01-2013, 16:54
Moi drodzy, wiem coś o tym, bo 20 lat przepracowałam w szkole. Dziś tam nie pracuję i jestem szczęśliwa. Głównie z tego powodu, że nie cierpię hałasu. Za hałasowanie (bez względu na rodzaj źródła hałasu) wsadzałabym do więzienia. Gdyby to zależało ode mnie. ;)
Podczas dyżuru na długiej przerwie tak się zestresowałam, że weszłam do dyrekcji i spytałam, czy mogę włożyć do uszu stopery (!). Moja pani dyrektor stwierdziła wtedy, że: "Oczywiście, że nie, bo muszę mieć z dziećmi kontakt." Jaki kontakt? Chyba wzrokowy. Bo słuchowego nie ma się wcale.  


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Meagi 18-01-2013, 08:13
Ostatnio jak byłam po córkę w szkole to też się nad tym zastanawiałam. W czym jest największy problem? Czy dlatego, że dzieci jest tak dużo zgrupowanych w jednym miejscu?
Czy to z czego jest wykonany budynek? Czy może dałoby się to jakoś wytłumić.
Bo trudno mieć pretensje do dzieci, że po 45 minutach przymusowego siedzenia w ławkach i głównie słuchania potrzebują swobody i ruchu. I wygadania się czy też wykrzyczenia.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 18-01-2013, 12:43
Cytat
Jaki kontakt? Chyba wzrokowy. Bo słuchowego nie ma się wcale. 
Dokładnie...
No ale normy? Wydaje mi się, że istnieje coś takiego jak dopuszczalny poziom hałasu..., tak mi się coś obiło o uszy... I można chyba ten poziom zmierzyć. Czy ktoś wie kto się tym zajmuje?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Asia61 18-01-2013, 13:55
Tak "na ucho", czyli na oko, to w mojej pierwszej szkole było 120 dB. To grubo ponad normę dopuszczalną dla ludzi w pracy bez zastosowania słuchawek obniżających poziom hałasu.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 26-01-2013, 09:59
Cytat
Naukowcy od grudnia zbierają informacje o hałasie w szkołach. Jak podają, podczas przerw jego poziom dochodzi w nich nawet do 110 decybeli, podczas gdy dopuszczalna norma w Polsce wynosi 85 decybeli. Natomiast średni poziom hałasu to 90 dB, czyli nieco powyżej progu uszkodzenia słuchu. Tyle decybeli ma także dźwięk szkolnego dzwonka.

- Po spędzeniu 59 minut w takim hałasie potrzeba aż 479 minut odpoczynku, aby stan słuchu powrócił do normy - mówi prof. Andrzej Czyżewski z Politechniki Gdańskiej. Ta uczelnia razem z Instytutem Fizjologii i Patologii Słuchu prowadzi projekt badania hałasu w szkołach.

Uczniowie przebywający w takich warunkach mogą mieć trudności w nauce i narażeni są na trudne do wykrycia i leczenia zaburzenia słuchu.

- Dzieci prawidłowo słyszące pod wpływem hałasu w szkole zachowują się tak jak te z zaburzeniami centralnymi słuchu. Nie dociera do nich część informacji przekazywanych przez nauczyciela - mówi prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu.

Te badania były robione chyba w 2008r. Cytat ze strony: http://www.biomedical.pl/aktualnosci/poziom-halasu-w-szkole-przekracza-dopuszczalne-normy-435.html


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Calisia 26-01-2013, 10:54
Generalnie z tego co widzę po swojej edukacji podstawowej (mam dzisiaj 21 lat i studiuję) to była MEGA strata czasu. Podstawówka jeszcze trzymała poziom, przynajmniej pamiętam, że do 3 klasy było ok, potem coraz gorzej. Z każdym rokiem szkolnym postanawiałem, że wezmę się za siebie... i nic. Dostawałem marne oceny raz za razem, traciłem wiarę w to, że nauczę się czegokolwiek. Paradoksem jest, że z grania w gry komputerowe nauczyłem się lepiej angielskiego niż na wszystkich lekcjach z tym językiem. Potem dopiero w liceum zacząłem na nowo się uczyć. Od 0 prawie. Na studiach wziąłem się dopiero ostro za siebie, edukacja od podstaw i solidna. Są efekty - średnia powyżej 4 (chociaż i tak pewnie cała ta teoretyczna wiedza, którą nabywam na nic się nie zda i trzeba będzie rozglądnąć się za praktykami).

A teraz inny punkt widzenia. Dla mnie edukacja podstawowa nie ma uczyć, ale dzielić. Dzielić dzieci na kujonów i nieuków. Ci lepsi są chwaleni przez nauczycieli, gorsi gnojeni. Gorsi nienawidzą lepszych, lepsi patrzą z pogardą na gorszych. Zaczyna się gonitwa szczurów u lepszych, a u gorszych akceptacja losu i olanie nauki, w końcu w pracy fizycznej nie potrzeba wiedzy.

Sam byłem tym "gorszym". W liceum odzyskiwałem powoli wiarę w siebie, ciężko pracowałem nad sobą.

Szkoła nie ma uczyć - ona ma tworzyć osobniki zwane obywatelami - prać mózg, przygotowywać do odgrywania roli społecznej "gorszych" i "lepszych". Gdyby faktycznie szkoła była od nauczania, wtedy dzieci uczyłyby się tego, czego chcą się uczyć i wtedy kiedy mają ochotę. Edukacja na siłę i na odpierdol prowadzi do zniechęcenia do jakiejkolwiek nauki.

Nie zapisuj dzieciaka do jakichś kółek naukowych, nauk gry na fortepianie. Zapytaj, co chce robić i po prostu uszanuj jego wolę. Z drugiej strony wytłumacz mu że musi jakoś przebrnąć przez podstawową edukację i że dopiero (o ile chce) na studiach zacznie się prawdziwa edukacja. Wcześniej to tylko przerabianie materiału pod batem większości nauczycieli.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 26-01-2013, 11:46
Polecam przeczytanie książki pt. "Domy dziecięce" Marii Montessori. Oprócz opisania metody wychowawczej, jednej z ciekawszych, jakie istnieją, która kładzie nacisk na samowychowanie i samokształcenie oraz wydobywanie potencjału dziecka, jest tam między innymi dokładnie opisane, jak mówić do dzieci, by słuchały. Paradoks polega na tym, że im ciszej się mówi, tym uważniej dzieci słuchają, nie tylko dzieci zresztą. Do tego niezbędne jest jednak wdrożenie całego systemu wychowawczego, gdzie nauczyciel jest prawdziwą osobowością i wzorem dla dzieci.

Współczesna edukacja nie ma nic wspólnego z istotą edukacji, jaką jest wydobywanie z dziecka unikalnego zespołu cech i zdolności. Wprost przeciwnie, jej istotą jest wtłaczanie zunifikowanej "wiedzy", która zostanie zapomniana wkrótce po opuszczeniu murów szkoły. Wszystko po to, żeby "zrealizować" program i móc rozliczyć uczniów i nauczycieli. W związku z tym dzieci nie czują się ważne, nie czują, że uczęszczanie do szkoły jest dla nich nobilitacją, raczej przykrym obowiązkiem.

Przede wszystkim uważam, że nauka nie powinna być obowiązkowa. Jeżeli ktoś nie chce się uczyć, niech idzie "do łopaty" i sam zarabia na swoje utrzymanie, tak jak dawniej.
Mój dziadek np. był jedynym z pięciorga rodzeństwa, który dostąpił przywileju chodzenia do szkoły. Cała rodzina, łącznie z jego rodzeństwem ciężko pracowała i nie dojadała po to, żeby dziadek mógł się uczyć. Dziadek chodził do szkoły 5 km na piechotę, niosąc buty na plecach, żeby się nie niszczyły. Myślę, ze nie hałasował w szkole i miał szacunek do nauczycieli i rodziców, którzy mu edukację umożliwili. W wieku 17 lat po zdaniu tzw. "małej matury" miał już status nauczyciela i nauczał samodzielnie. Tamte czasy uczyły odpowiedzialności i kształtowały osobowość. Dziadek potem został dowódcą AK na Kielecczyźnie.

Przyczyny hałasu w szkole są różne, oprócz wadliwego systemu są to także zanik autorytetu nauczyciela i w ogóle zanik jakichkolwiek autorytetów, brak promocji nauki (po co się uczyć, jeśli tylu celebrytów świetnie sobie radzi bez matury), a także brak wychowania ze strony rodziców. Coraz częściej dzieci wychowuje się na samolubnych egoistów mających postawy roszczeniowe.



Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Agata 26-01-2013, 14:38
Calisia, ciekawe, czy jesteś świadom, że nie masz monopolu na prawdę. To są tylko TWOJE doświadczenia, więc nie mów innym, by działali na podstawie Twoich doświadczeń. Ja mam akurat inne... Studia były stratą czasu, w podstawówce i średniej szkole miałam świetnych, wymagających nauczycieli. Gdyby rodzice mnie w dzieciństwie pytali, co chcę robić i do tego się dostosowali, to teraz pewnie byłabym nierobem siedzącym przed TV. Wtedy nie chciało mi się nic robić (oprócz zabaw, oglądania telewizji, spania).
We wszystkich szkołach trafiłam na fajnych ludzi: nie gardziliśmy sobą, nie nienawidziliśmy za oceny, pomagaliśmy nawzajem... A wyścig szczurów to mam teraz - w pracy. I to taki, że bez odpowiedniego dystansu można by się wykończyć w parę lat. A niestety jak się siedzi w środku tego wszystkiego, to ciężko złapać dystans. I koło się zamyka.
Musisz jeszcze trochę pożyć i podoświadczać, żeby doradzać innym.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Tramwaj_konny 26-01-2013, 21:05
Myślę, że problemem nie jest obowiązkowość edukacji. Kształcenie na pewnym poziomie musi być obowiązkowe, bo jednak wiele czynności dnia codziennego wymaga umiejętności liczenia, czytania, pisania i adekwatnego formułowania myśli. Wyobraźmy sobie, jakby nasze życie wyglądało, gdyby większość była analfabetami. Nawet prosta sprzedaż samochodu albo telewizora byłaby utrudniona. Bo albo kwestie dowodowe byłyby nie do rozstrzygnięcia - bo mamy dwa przeciwstawne sobie oświadczenia w sądzie, albo wymagałyby cyrków w rodzaju starożytnego Rzymu, uderzania spiżem o wagę i sformalizowanych formułek.

Wydaje mi się, że problemem jest paradygmat nauki dzieci mało zdolnych ze zdolnymi w jednej klasie, bo te zdolniejsze swoim przykładem wpłyną na te mniej zdolne. To nie działa. Dużo lepiej byłoby po pierwszych trzech latach edukacji podzielić dzieci na te, które są zdolne, te, które nie odstają od średniej i te mało zdolne. Ci najzdolniejsi pracowaliby w systemie tutorskim, ci średni w obecnym systemie, a ci najmniej zdolni odbębniliby jeszcze ze trzy lata edukacji zawodowej i jakichś elementów wychowania patriotycznego w rodzaju, że nie wolno kraść, gwałcić i zabijać, należy innych na ulicy pozdrawiać i nie spluwać na chodnik.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: scorupion 26-01-2013, 21:20
Dużo lepiej byłoby po pierwszych trzech latach edukacji podzielić dzieci na te, które są zdolne, te, które nie odstają od średniej i te mało zdolne. Ci najzdolniejsi pracowaliby w systemie tutorskim, ci średni w obecnym systemie, a ci najmniej zdolni odbębniliby jeszcze ze trzy lata edukacji zawodowej i jakichś elementów wychowania patriotycznego w rodzaju, że nie wolno kraść, gwałcić i zabijać, należy innych na ulicy pozdrawiać i nie spluwać na chodnik.

A czwarta kategoria nie rokujących kompletnie? Eutanazja?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Tramwaj_konny 26-01-2013, 21:57
Czwartej grupy nie przewiduję ;)


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 26-01-2013, 23:40
No więc poziom hałasu mierzy sanepid... czyli instytucja, z którą nie bardzo mam ochotę się kontaktować.

Nie sądzę, żeby hałas w szkole wynikał z tego, że wszystkie dzieci uczą się razem, a nie posegregowane na grupy zdolnych i niezdolnych. Jeśli komuś serio przyszedłby taki pomysł do głowy, to by chyba było jeszcze gorsze od... hałasu. Może właśnie jest trochę odwrotnie: mimo że uczą się w jednej klasie, dzieci z góry wrzuca się do gotowych przegródek w ogóle nie wnikając w to, kim są, jakie są, czego potrzebują, czym dysponują. Te, które pasują do systemu, nie sprawiają kłopotów, pozornie najlepiej na tym wychodzą, ale faktycznie wszystkie zostają przemielone tylko przez maszynkę zwaną edukacją.

Zgadzam się jak najbardziej, że można trafić na dobrych nauczycieli, którzy nawet funkcjonując w tym systemie są ludzcy i widzą ludzi w swoich uczniach, zależy im na tym, żeby pomóc wydobyć z człowieka to, co najlepsze.
Jednak zgadzam się także i z tym, że dzisiejsza edukacja, jeżeli nie w założeniu to w każdym razie w praktyce, nie ma na celu wydobywania i rozwoju potencjału, który każdy w sobie ma.

Na podstawie doświadczeń ze szkoły mojego syna - moich obecnych doświadczeń - odnoszę wrażenie, ze dzieci trzyma się ściśnięte w dość małej przestrzeni fizycznej oraz za ciasnych rygorach różnych wątpliwych reguł i wymagań. Reguły są wątpliwe, nie uzasadnione niczym ważnym, takie jak to, żeby koszulka stroju na wf była biała i bez obrazka, a piórnik płaski i na suwak. Wymagania  się rozrastają nadmiernie zabierając prawie całą przestrzeń dla zabawy - która przecież powinna być - zwłaszcza dla młodszych dzieci - podstawą nauki, integralną jej częścią, chyba obok doświadczenia. W tej ciasnej przestrzeni brak właściwie miejsca na jakąkolwiek twórczą ekspresję. A dzieci są wręcz przepełnione żywiołową, twórczą energią. Dla której w ogóle nie znajdują zrozumienia ze strony nauczycieli i szkoły. Gdyby pozwolić im się wyrażać: malować (nie tylko równo kolorować obrazki, aby wyrobić małą motorykę), na dużych kartkach, szerokimi pędzlami albo łapkami, grac jakieś zaimprowizowane przez nie scenki z przebieraniem się, robieniem min, wyrażaniem emocji głosem, gestem i ekspresyjnym ruchem, gdyby mogły robić sobie do tego stroje w wybranych przez siebie kolorach i formach, a także po prostu swobodnie się pobawić. Może nie potrzebowałyby tak krzyczeć. Może zaczęłyby bardziej uważać. Bez konieczności przekrzykiwania ich idiotyczną komendą BACZNOŚĆ!
Ale one nie wychodzą nawet na dwór.
Mam wrażenie, że im bardziej ta energia (twórcza i bardzo cenna) jest w nich ściśnięta i przez to wybuchowa, tym bardziej się ją ściska tak na maksa. Żeby absolutnie nie popuścić. Bo jakby popuścić, to eksplozja powaliłaby cały system...

Coraz bardziej jestem przekonana, że to nie jakaś wada systemu, ale samo założenie, sam główny cel jest przeciwny człowiekowi. Więc nie ma tu czego reformować, tylko z tego uciekać jak się da...

Rozmawiałam z wychowawczynią mojego synka o hałasie podczas zajęć. O tym, że skarży się, że jest mu trudno w nim być. I o tym co zauważyłam, jak się zmienił - z chłopca naprawdę ciekawego świata i chętnie, nawet zupełnie samodzielnie uczącego się różnych rzeczy, np. bardzo - ale w taki naturalny sposób -zainteresowanego literami, czytaniem - w chłopca, który wchodząc do szkoły automatycznie się wyłącza i stara się jakoś przetrwać rozrabiając po kątach z kolegami (co paradoksalnie okazuje się wcale nie trudne). A na moje pytania: o czym wam pani dziś opowiadała, czego się nauczyłeś w szkole? - odpowiada tylko: nie wiem, nie pamiętam.
Pani kompletnie zignorowała kwestię hałasu. Ponarzekała trochę, że trafiła się jej naprawdę wyjątkowo trudna grupa. I zaproponowała zwiększenie dyscypliny - żebyśmy np. się nie spóźniali. Rozwinęła też temat granatowych spodenek i białych bluzeczek, ich bezobrazkowości...
Myślę, że dla wszystkich osób pracujących w tej szkole, a może w większości państwowych szkół, to ,co nazywam przerażającym hałasem, jest jak powietrze: niczym, normą. Może nie usłyszeliby, gdybym próbowała im o tym mówić, albo gdyby w końcu usłyszeli, to by się bardzo zdziwili, o co mi w ogóle chodzi...


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Calisia 27-01-2013, 02:09
Agato, nie zaczynałem tamtego posta w stylu "w imieniu wszystkich ludzi na świecie..". Tak, to tylko moje doświadczenia. I są one 100% prawdziwe, przeżyłem je i nie przeżyję tego typu doświadczeń drugi raz - ten jeden raz to wystarczająco. U ciebie było inaczej, u mnie inaczej - z tego co mi mówią kumple, to faktycznie, prawie cała podstawówka, szczególnie gimnazjum, trochę liceum to bagno, które pogrąża człowieka. Byłem gnojony przez "kolegów", nauczyciele niespecjalnie ze mną sympatyzowali. Niedawno skończyłem tego typu edukację i mam prawie "gorące" informacje. Jak widzisz, moje doświadczenia to ostry antagonizm do twoich. Jako dzieciak oglądałem 7 godzin dziennie zaraz po szkole telewizję, rozrabiałem, nie szanowałem nauczycieli i tak dalej. Jakim cudem jestem teraz takim jakim jestem? Miałem szczęście, że życie mnie trochę pocisnęło. Inaczej nie miałbym motoru do zmiany. Teraz ogarniam życie. Nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Studia to obecnie najlepszy okres mojego życia, wyciskam z nich to, co dla mnie wartościowe i pomijam resztę. Nie żałuję, że jestem na studiach, nawet pomimo tego, że nie będę miał po nich dużych szans na znalezienie pracy bez praktyk. Mój kumpel też przyznał, że dopiero teraz, kiedy jest na I roku studiów na AGH, chce zmienić swoje życie - bo to, co było wcześniej, było dla niego niebytem, wegetacją prowadzoną z dnia na dzień.

Nie mam monopolu na prawdę. Nigdzie tak nie napisałem. Mam monopol na jedną część mozaiki obrazu prawdy - jest to moje doświadczenie - i jak już pisałem, jest ono 100% prawdziwe.

Tramwaj_konny
Zastanawiam się, czy aby nie przesunąć czasu inicjacji przymusowej (zło konieczne) edukacji na 8 rok życia? Albo po prostu dostosować inicjację do danego dzieciaka? Na uczelni pracownicy naukowi mają 3 obowiązki: prowadzić badania, nauczać studentów oraz popularyzować naukę. To 3 jest obecnie zaniedbywane, a to właśnie ono inspiruje młode pokolenie, to ono sprawia, że oddają się pasji zaspakajania głodu wiedzy.

Kto z was pamięta "Sondę", "Młodego Technika"? Obecnie realizowane są eventy jak "Małopolska noc naukowców" w Krakowie, dni wolne uczelni, programy popularnonaukowe na lepszych kanałach w telewizji i w końcu internet - mój ulubiony blog naukowy: http://nietuzinkowyblognaukowy.blogspot.com/ .

Dorośli powinni inspirować dzieci. One później podświadomie decydują, kogo chcą naśladować. Ludzkość od zawsze naśladowała inne osobniki, które swoim zachowaniem pozytywnie się wyróżniały.

Jestem za podstawową edukacją czytania, liczenia i funkcjonowania w społeczeństwie. Tak naprawdę ludzkości nie potrzeba rzeszy wykształconych ludzi. Potrzeba nam świadomych ludzi, którzy nie dają sobie wcisnąć kitu. Ja chociaż nie mam wykształcenia medycznego, znam swoje ciało, potrzeby żywieniowe, fizjologię funkcjonowania, przyczyny i funkcje chorób (tak samo jak wielu tutaj) na poziomie, który daje mi niezależność i bezpieczeństwo przed wyprowadzeniem na manowce. Łapiecie o co chodzi? Wystarczy ludzka ciekawość, aby ogarnąć 90% aspektów, które dotyczą naszego życia.

Cytat
I o tym co zauważyłam, jak się zmienił - z chłopca naprawdę ciekawego świata i chętnie, nawet zupełnie samodzielnie uczącego się różnych rzeczy, np. bardzo - ale w taki naturalny sposób -zainteresowanego literami, czytaniem - w chłopca, który wchodząc do szkoły automatycznie się wyłącza i stara się jakoś przetrwać rozrabiając po kątach z kolegami (co paradoksalnie okazuje się wcale nie trudne). A na moje pytania: o czym wam pani dziś opowiadała, czego się nauczyłeś w szkole? - odpowiada tylko: nie wiem, nie pamiętam.

Przypuszczam, że taki jest w pełni zamierzony cel edukacji: stworzenie szarej masy, nie dzieł boga.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 27-01-2013, 05:09
Live, polecam, żebyś sama wzięła odpowiedzialność za nauczanie własnych dzieci.  Rozważ prywatne nauczanie, poczytaj Montessori i zrób wszystko, żeby nie zmarnować dzieciaka. Bardzo polecam Ci szkołę Wojakowskich, w której uczy się dzieci samokształcenia i technik pamięciowych, nie tylko dzieci zresztą. Zajęcia można pogodzić ze szkołą, albo samemu przejść kurs i nauczyć dziecko. A najważniejsze, żeby wpoić dziecku prawidłową hierarchię wartości i tego nikt nie zrobi za rodziców. Szkoła bezpłatna współczesna jest tyko miejscem przetrwania, a programy w dużej mierze zależą od interesów politycznych (w ciągu ostatnich lat drastycznie obniżył się poziom nauczania przedmiotów, patrz co dzieje się z nauczaniem historii, muzyki, sztuki).

Szkoła współczesna ma wychować masowego konsumenta oraz sprzedawcę produktów do konsumpcji i podlega naciskom globalnych koncernów, tu nie kształci się indywidualności, lecz ją niszczy.

Jedyną alternatywą jest przejęcie odpowiedzialności za wychowanie dzieci, uczenie ich samokształcenia, samowychowania, dbania o zdrowie, szacunku do rodziców, odpowiedzialności, stawianie pozytywnych wzorców, a najlepiej zrezygnować z publicznego nauczania.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Tramwaj_konny 27-01-2013, 16:30
prawie cała podstawówka, szczególnie gimnazjum, trochę liceum to bagno które pogrąża człowieka. Byłem gnojony przez "kolegów", nauczyciele niespecjalnie ze mną sympatyzowali. Niedawno skończyłem tego typu edukacje i mam prawie "gorące" informacje.

Też coś mogę na ten temat powiedzieć. Chociaż ja miałem to szczęście, że zarówno ta hołota, z którą chodziłem do klasy, jak i nauczyciele po prostu zostawili mnie w spokoju - ponoć bali się moich rodziców. Inna sprawa, że czas ten uważam za zmarnowany. W szkole podstawowej musiałem obserwować, jak bachory uczą się pisać, czytać i liczyć. Miałem jednak na tyle szczęścia, że trafiłem w tzw. "nauczaniu początkowym" na nauczycielkę starej daty, więc gdy te młotki z mozołem próbowały kreślić literki, ja dostawałem zadania indywidualne.

Podejrzewam, że dzięki opinii tejże nauczycielki w klasach wyższych szkoły podstawowej również dostawałem indywidualne zadania na lekcjach i nie musiałem uczyć się jeszcze raz tego samego. Szkoda tylko, że nikt wówczas nie wpadł na to, bym uczył się w domu. Niemniej, nie było jeszcze tak źle.

Gimnazjum pamiętam jako jeden wielki festiwal proletaryzacji, prostactwa i drobnego cwaniactwa. Pogadanka na temat higieny była dla mnie żenująca. Jeszcze bardziej żenujące były pełne zdziwienia wynurzenia hołoty, że jak to, myć się codziennie? W zasadzie, w przypadku większości osób, był to szok kulturowy. Fakt, że w rodzinie był więcej niż jeden samochód i to nie starszy niż piętnastoletni wzbudzał zawiść, nawet w gronie pedagogicznym. Jedyne co mogę dobrego powiedzieć na temat gimnazjum to to, że trwało trzy lata, a nie dłużej.

Na dobrą sprawę dopiero w liceum pojawił się jakikolwiek materiał do nauki. Chociaż to i tak nie ze wszystkich dziedzin. A najbardziej absurdalne przedmioty jakie pamiętam, to przysposobienie obronne, podstawy przedsiębiorczości, czy wychowanie do życia w rodzinie. Pomijając zupełną nieprzydatność wszystkich tych przedmiotów, to na tym ostatnim miałem jeszcze okazję się dowiedzieć, że jedyną metodą antykoncepcji jest kalendarzyk, a kobieta ma rodzić dzieci. Sama zaś klasa składała się w większości z dzieci nowobogackich i geszefciarzy, którzy potrafili dyskutować zawzięcie o tym, że ten model jest 15 cm krótszy, zaś widok bidetu wywoływał jedynie konsternacje.

Na to wszystko oczywiście nakładał się poziom hałasu. W szkole podstawowej był nieznośny. Gdy przed miesiącem byłem w szkole podstawowej myślałem, że trafiłem na stadion. W gimnazjum i liceum niewiele było lepiej. Zresztą to typowe, że hołota ma potrzebę dźwięku. Cisza zawsze dla nich była czymś nienaturalnym, najlepiej przerwać ją chrząkaniem, pokasływaniem albo nuceniem.

Nie żałuję, że jestem na studiach, nawet pomimo tego, że nie będę miał po nich dużych szans na znalezienie pracy bez praktyk. Mój kumpel też przyznał, że dopiero na dopiero teraz, kiedy jest na I roku studiów na AGH, chce zmienić swoje życie - bo to co było wcześniej było dla niego niebytem, wegetacją prowadzoną z dnia na dzień.

Bo na studia nie idzie się, by zdobyć zawód, tylko wiedzę. W celu zdobycia zawodu idzie się do szkoły zawodowej. Dobrze by było, gdyby ludzie to zrozumieli. Inna sprawa, że studia obecnie stały się przechowalnią dla przyszłych bezrobotnych, bo teraz nawet najbardziej prymitywna dziewuszka z nierozgarniętym chłopem muszą studia koniecznie skończyć. Niestety, ale wykształcenie jest jak uzębienie - nie wszyscy muszą mieć pełne.

Zastanawiam się, czy aby nie przesunąć czasu inicjacji przymusowej (zło konieczne) edukacji na 8 rok życia. Albo po prostu dostosować inicjację do danego dzieciaka. Na uczelni pracownicy naukowi mają 3 obowiązki: prowadzić badania, nauczać studentów oraz popularyzować naukę. To 3 jest obecnie zaniedbywane, a to właśnie ono inspiruje młode pokolenie, to ono sprawia, że oddają się pasji zaspakajania głodu wiedzy.

Popularyzowanie nauki jest bez sensu. Albo ktoś wyniesie z domu określone wzorce kulturowe, w tym potrzebę zdobywania wiedzy, albo jej nie wyniesie. Popularyzowanie pośród tych drugich nauki powoduje, że staje się ona taką wersją "ludową". Można się pochwalić, że wszyscy w niej uczestniczą, ale z czegoś pięknego i szlachetnego staje się czymś pospolitym i kiepskiej jakości. Niestety, ale prawa dialektyki marksistowskiej nie działają w przypadku rzeczy, które z definicji powinny być w jakiś sposób elitarne. Dlatego ilość nie przechodzi w jakość, ale w bylejakość.

Jestem za podstawową edukacją czytania, liczenia i funkcjonowania w społeczeństwie. Tak naprawdę ludzkości nie potrzeba rzeszy wykształconych ludzi. Potrzeba nam świadomych ludzi, którzy nie dają sobie wcisnąć kitu. Ja chociaż nie mam wykształcenia medycznego, znam swoje ciało, potrzeby żywieniowe, fizjologię funkcjonowania, przyczyny i funkcje chorób (tak samo jak wielu tutaj) na poziomie, który daje mi niezależność i bezpieczeństwo przed wyprowadzeniem na manowce. Łapiecie o co chodzi? Wystarczy ludzka ciekawość, aby ogarnąć 90% aspektów, które dotyczą naszego życia.

To tylko czcze i pobożne życzenie. Większość ludzi jest zadowolona ze stanu w jakim się znajduje. Zresztą na to wszystko nakładają się pewne specyficzne ograniczenia, zarówno wrodzone - z dziecka ociężałego umysłowo nikt nie będzie robił profesora, z dziecka cherlawego - atlety, z dziecka bez poczucia estetyki - artysty etc., jak i uwarunkowania kulturowe. Jak to mawiają - garnitur dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu.

Przypuszczam, że taki jest w pełni zamierzony cel edukacji: stworzenie szarej masy, nie dzieł boga.

Myślę, że mylisz cel z efektem. Większość ludzi to szara masa. Rozejrzyj się wokoło. Zapytaj losowych przechodniów, co sądzą o polityce kulturowej Francji. Albo jakie jest ich zdanie na temat sporu o uniwersalia. Większość nie zrozumie nawet pytania. Celem tutaj nie jest zrobienie szarej masy, tylko część z jednostek obdarzonych jakąś indywidualnością, ale przy tym o słabym charakterze i braku asertywności, da się porwać tej szarej masie, przejmując jej wzorce kulturowe i w końcu ulegnie pauperyzacji intelektualnej. Niestety.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Calisia 29-01-2013, 23:29
Cytat
Bo na studia nie idzie się by zdobyć zawód, tylko wiedzę. W celu zdobycia zawodu idzie się do szkoły zawodowej. Dobrze by było, gdyby ludzie to zrozumieli. Inna sprawa, że studia obecnie stały się przechowalnią dla przyszłych bezrobotnych, bo teraz nawet najbardziej prymitywna dziewuszka z nierozgarniętym chłopem muszą studia koniecznie skończyć. Niestety, ale wykształcenie jest jak uzębienie - nie wszyscy muszą mieć pełne.

Masz rację, ale niestety dopiero niedawno się zorientowałem jaki cyrk panuje na wyższych uczelniach. Chciałem iść na studium ogrodnicze (coś w stylu "technikum policealnego"?), ale za mało osób było na roku i nie organizowano tego od 2 lat.

Z tą szarą masą nie do końca się zgodzę. Sam byłem przeciętniakiem i gnojkiem, który chce się tylko nażreć, nagrać (ah te gry komputerowe :D ), a książki rzucałem w kąt zaraz po przybyciu do domu. Po prostu miałem okrutny okres, który mnie zahartował i nagle odkryłem, że jestem genialny - przynajmniej w porównaniu z tym, co było kiedyś. Nazywanie ludzi hołotą i szarą masą to nadużycie. W dalszym ciągu wiele zależy od środowiska, presji ludzi. Ale masz rację, tego nie zmienię. Bardzo chciałbym pomóc ludziom, aby poprawili jakość swojego życia, zapewnili sobie bezpieczeństwo, usamodzielnili się i uniezależnili... Ale z tego co widzę, tylko niewielu się na to zdecyduje. Cóż, nawet MÓJ BÓG Chrystus mówił "Nie rzucaj pereł przed wieprze".

Pozostaje tylko inwestować w siebie i ludzi, którzy są tego warci.



Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: scorupion 29-01-2013, 23:44
Nie wiem czy tylko mnie obrzydzenie bierze jak czytam Tramwaja?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 30-01-2013, 10:46
No to są wypowiedzi poniżej krytyki i po prostu trzeba to zignorować, za wychowanie odpowiedzialni są rodzice.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Bonheur 30-01-2013, 12:46
No to są wypowiedzi poniżej krytyki i po prostu trzeba to zignorować, za wychowanie odpowiedzialni są rodzice.
Co się stało Reneti? Dotychczas Twoje wypowiedzi sugerowały, że rodzice za nic nie odpowiadają, jedynie za znalezienie osoby, na którą odpowiedzialność można sprawnie zrzucić.

Nadal nie uzyskałam odpowiedzi, jak prawnie uregulowany jest zawód douli w zakresie jej odpowiedzialności za matkę i dziecko.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Tramwaj_konny 30-01-2013, 13:28
Masz rację, ale niestety dopiero niedawno się zorientowałem jaki cyrk panuje na wyższych uczelniach. Chciałem iść na studium ogrodnicze (coś w stylu "technikum policealnego"?), ale za mało osób było na roku i nie organizowano tego od 2 lat.

Zaraz tam cyrk. Po prostu uczelnie wyższe mają swoją specyfikę. W szkole prowadzono uczniów za rączkę, a na studiach z jednej strony jest sporo swobody, ale z drugiej, podąża za tym pewna odpowiedzialność. Nie da się rozdzielić wolności od odpowiedzialności ;).

Z tą szarą masą nie do końca się zgodzę. Sam byłem przeciętniakiem i gnojkiem, który chce się tylko nażreć, nagrać (ah te gry komputerowe :D ), a książki rzucałem w kąt zaraz po przybyciu do domu.

No ale czego miałoby to dowodzić? Przecież my tu nie dyskutujemy praw fizyki, które muszą zawsze działać w danym układzie. W przypadku zbiorowości ludzkich sprawa nie jest tak oczywista i to, o czym piszemy, to pewne teoretyczne modele, które mogą się dać zastosować do uproszczonego opisu rzeczywistości. Żeby ją w pełni opisać, musielibyśmy opisywać każdą jednostkę z osobna.

Nazywanie ludzi hołotą i szarą masą to nadużycie. W dalszym ciągu wiele zależy od środowiska, presji ludzi. Ale masz rację, tego nie zmienię.

Niekoniecznie. Istnieją przecież przypadki, że dziecko profesorów się stacza i ledwie zdaje maturę, a dziecko mechanika i szwaczki robi karierę naukową. Pewien ruch w społeczeństwie jest, pomimo uwarunkowań zewnętrznych. Ale nie zmienia to faktu, że zamiast zrzucać odpowiedzialność na środowisko, lepiej uznać je za jedną z przyczyn braku predyspozycji. Przecież nikt nie ma pretensji, że posadzona w maju cytryna zwiędnie w październiku i nie uważa, że to środowisko jest winne. To po prostu kolejne z uwarunkowań. Jeżeli ktoś, mimo że jest inteligentny i systematyczny, nie jest w stanie przeskoczyć uwarunkowań środowiska, to nie ma predyspozycji do stania się danym człowiekiem. To dość elementarne.

Bardzo chciałbym pomóc ludziom, aby poprawili jakość swojego życia, zapewnili sobie bezpieczeństwo, usamodzielnili się i uniezależnili...

Ale dlaczego chcesz ludzi uszczęśliwiać na siłę? Jeśli ktoś będzie chciał odmienić swoje życie, to sam może to zrobić. Może ktoś nie chcieć, więc dlaczego masz go wytrącać ze stanu, który mu odpowiada?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Calisia 30-01-2013, 20:21
Tramwaj_konny

Nieszczęście ludzi pośrednio wpływa na moje nieszczęście. Pomagając im, w pewien sposób pomagam sobie. Znasz zmyśloną historyjkę o rolniku, który co roku rozdawał swoje najlepsze ziarno innym rolnikom na siew? Zapytany czemu to robi "jeżeli wszyscy wokół będą siać marnej jakości ziarno, to pyłki z ich upraw zapylą moją pola i pogorszą mój plon".

Wiem, że większość ludzi niestety nie chce albo postawy "jakoś-tam-będzie" albo z jawnej głupoty "zrobię ci na wskroś". I powiem, gdyby nie trudny okres w moim życiu, byłbym jak oni. Najwyraźniej każdy człowiek na tej planecie musi zjeść "ziarno goryczy", aby posiąść pewną mądrość o otaczającym nas świecie. Nie ma innej drogi. Syn profesora żyjący jak pączek w maśle stacza się, ponieważ nigdy nie widział biedy - dziecko biedoty ciężko pracując, osiąga wyżyny możliwości. Jakby to określić, potrzeba jest matką progresu.

A tak, przypomniało mi się. To nie było w zupełności tak, że sam wyszedłem ze swojego kryzysu życiowego. Pomogła mi pewna kobieta, powiedzmy: uratowała mi życie. Pomogła mi, a teraz ja wprost z radością pomogę jej zawsze, kiedy mnie o to poprosi (niestety do proszenia jej nie ciągnie, zostawi mnie z długiem, skubana ;/ ).


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Tramwaj_konny 30-01-2013, 21:04
Nieszczęście ludzi pośrednio wpływa na moje nieszczęście.

To już jest kwestia przyjętej filozofii życia. Jeżeli czujesz, że tak jest, to pewnie tak jest faktycznie. Niemniej trzeba sobie w tym momencie zadać fundamentalne pytanie, na ile chcę pozwolić innym wpływać na siebie.

Tutaj jest jeszcze inny aspekt. Poprzez takie wyczulenie na cudze problemy, stają się one naszymi własnymi, co wpływa na nasze samopoczucie, a także na nasze zdrowie. Ja przyjąłem taką optykę, że jeżeli ludzie dookoła mnie są szczęśliwi, to dobrze. A jeśli nie, to trudno. Może i jest to nieco egoistyczne, ale z drugiej strony, pozwala zachować zdrowy dystans do otaczającej nas rzeczywistości.

Pomagając im, w pewien sposób pomagam sobie.

Ale na ile jest to podyktowane faktycznym altruizmem, a na ile egoistyczną chęcią poczucia się lepszym? ;) Jakby uczciwie przyjrzeć się zachowaniom pozornie altruistycznym, można dojść do wniosku, że one są w istocie egoistyczne i wynikają albo z natychmiastowej nagrody, w postaci satysfakcji, albo z oczekiwania na nią, w postaci życia wiecznego, dobrego życia czy błogosławieństwa bóstwa.

Znasz zmyśloną historyjkę o rolniku, który co roku rozdawał swoje najlepsze ziarno innym rolnikom na siew? Zapytany czemu to robi "jeżeli wszyscy wokół będą siać marnej jakości ziarno, to pyłki z ich upraw zapylą moją pola i pogorszą mój plon".

Mawiają, że przysłowia są mądrością narodów. Jak sądzę, w kategorii przysłów mieszczą się także tego rodzaju historyjki, baśnie, anegdotki i inne dykteryjki, które w prosty sposób mają przybliżyć prostym ludziom pewne wartości etyczne. Ale ja sądzę, że te przysłowia są mądrością tylko tych narodów, które nie mają mądrości własnej.

Wiem że większość ludzi niestety, nie chce albo postawy "jakoś-tam-będzie" albo z jawnej głupoty "zrobię ci na wskroś".

Ale dlaczego niestety? Dlaczego sam masz decydować, co dla innych jest dobre? Czy masz jakiekolwiek, nie tyle formalne, bo tych z pewnością nie masz, co etyczne i moralne kwalifikacje? Ja bym nie odważył sobie takowych uzurpować. Wreszcie, dlaczego jednostka ma decydować o tym, co jest lepsze dla innych jednostek? Jeżeli ktoś pragnie niszczyć swoje ciało fastfoodami, odurzać się klejem albo nadużywać alkoholu, to dlaczego mamy mu zabraniać? To jego życie. Jeśli zamierza je zmarnować, to będzie to tylko i wyłącznie jego problem.

Syn profesora żyjący jak pączek w maśle, stacza się, ponieważ nigdy nie widział biedy - dziecko biedoty ciężko pracując, osiąga wyżyny możliwości. Jakby to określić, potrzeba jest matką progresu.

Akurat z moich obserwacji wynika coś zupełnie odmiennego. Zasadą jest, że w środowisku inteligenckim talenty dziecka, które w większości są dziedziczone po rodzicach, mają lepsze warunki do ich odkrycia i rozwoju. Myślisz, że robole uczą swoje dzieci czytania albo pisania? Bo mnie się tak nie wydaje. Albo, że w tego typu domach są ambitne książki? Oczywiście, że znajdą się tam jakiekolwiek materiały drukowane, ale poza szmatławymi piśmidłami, harlekinami i literaturą, która nadaje się do wyłożenia w poczekalni do dentysty, raczej nie uświadczysz tam czegoś więcej.

Unikając posądzenia, że jestem okrutny i niesprawiedliwy. Nie bez powodu niektórzy ludzie są robotnikami, a inni nie. Podział na rządzących i rządzonych, na właścicieli i niewłaścicieli ma swoją przyczynę i wykuwał się przez tysiąclecia naszej cywilizacji, zarówno jako efekt sprytu, inteligencji czy pomysłowości, jak i ślepego losu. Oczywiście zdarza się i tak, że niektórzy znajdą się przez pomyłkę w niewłaściwej klasie społecznej. Ale dla tych ludzi właśnie, przewidziany jest odpowiednio albo awans społeczny, albo degradacja.

Pogląd, iż społeczeństwo jest pewnym organizmem, wydaje mi się trafny. Bo skoro uważamy, że nasze organizmy są w stanie same zapewnić sobie zdrowie, o ile przestrzegamy pewnych reguł i nie ingerujemy w proces zdrowienia, to dlaczego mamy sądzić odmiennie o społeczeństwie, jako meta-organizmie? Pewne subtelne prawa w nim działające wymuszają pewne procesy, które dążą do pewnej społecznej homeostazy. Przecież, skoro przyjmujemy założenie, że nasze organizmy są dobrze zaprojektowane, to dlaczego jeden większy organizm, składający się z dobrze zaprojektowanych części, miałby mieć jakąkolwiek inną wadę, poza błędnym umieszczeniem niektórych z nich?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Asia61 30-01-2013, 22:12
Zeszło się dwóch Panów Grafomanów... ale nie w tym temacie! Może w HP porozmawialibyście we własnym wątku o szczęściu i ludzkim losie?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Trubadur 30-01-2013, 22:18
Zeszło się dwóch Panów Grafomanów... ale nie w tym temacie! Może w HP porozmawialibyście we własnym wątku o szczęściu i ludzkim losie?
Trzeba by chyba wprzódy specjalny dział dla jednostek wybitnych (żeby nie powiedzieć: nadludzi) utworzyć ;).

Przecież już jest - "Przypadki szczególne". //T.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 30-01-2013, 23:48
Tramwaj Konny,

Już mi się nawet nie chce czytać całości Twoich wypowiedzi. Jednak coraz bardziej mi się one kojarzą z tym hałasem w szkole i z panującą tam atmosferą. Mają podobną jakość..
Podobna nachalna i prostacka mechanika. I podobne trwonienie dużych pokładów energii..

Reneti,

Zainteresowała bym się szkołami niepublicznymi, np. Montessori albo waldorfską. Jeśli będę zarabiała trochę więcej niż teraz wtedy będzie mnie na nie stać. Tym czasem myślę o edukacji pozaszkolnej, tzw. domowej - uniezależnieniu się od systemu edukacji (podobnie jak od służby zdrowia:). Ale to też nie jest takie proste w moim przypadku.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Calisia 01-02-2013, 14:22
Nie chcę rozwijać tego tematu, więc skończę w tym poście.
Pisałem już wielokrotnie na tym forum, że odbiłem się od dna, rozumiejąc że egzystencja MA SENS, ale w zakłamanym świecie (być może istnieje "zdrowe" społeczeństwo - ale to co obecnie mamy jest zdegenerowanym meta-organizmem) niewielu ma o tym pojęcie. Wiem że wielu ludzi dotyczy to samo co dotyczyło mnie - i im chcę pomóc. Wyciągnąć dłoń, czy przyjmą czy nie - dla mnie najwyżej to chwilowy smutek. Nie robię tego by się dowartościować - tylko paru ludzi na tym świecie jest mi cennych. Po prostu spłacam dług.

Temat jest o hałasie w szkole i nie widzę sensu aby kontynuować nasz wątek, bo to rozbija się o indywidualne spojrzenia na tą samą rzecz;


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 01-02-2013, 18:31
Cytat
Tym czasem myślę o edukacji pozaszkolnej, tzw. domowej - uniezależnieniu się od systemu edukacji (

O to to właśnie miałam na myśli, chętnie się spotkam z Tobą i może wymyślimy coś razem, moje dzieci są jeszcze małe (4 i 3 lata).


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 01-02-2013, 18:44
Cytat
Co się stało Reneti? Dotychczas Twoje wypowiedzi sugerowały, że rodzice za nic nie odpowiadają, jedynie za znalezienie osoby, na którą odpowiedzialność można sprawnie zrzucić.

Cytat od: Reneti  11-12-2012, 01:57
Nadal nie uzyskałam odpowiedzi, jak prawnie uregulowany jest zawód douli w zakresie jej odpowiedzialności za matkę i dziecko.

To jest właśnie świetny przykład, jak manipuluje się wypowiedzią wyrwaną z kontekstu.
Po pierwsze, wypowiedź dotyczyła fatalnego wyrażania się tramwaja o innych ludziach i nieziemskiej opinii o sobie.
Po drugie, nie czytałeś moich postów, wnioskuję.
Pozwolisz, że posłużę się przykładem, Twoja żona rodzi z doulą albo w szpitalu, w kazdym razie z pomocą fachową. Okazuje się, że fachowiec nie rozpoznał, że powinna być wykonana cesarka i dziecko umiera a może także żona. Nie masz pretensji do fachowca?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 08-03-2013, 13:33
Reneti, cały czas drążę ten temat - edukacji pozaszkolnej. Twoje dzieci faktycznie są jeszcze małe - masz jeszcze trochę czasu. Tak na prawdę to jest forma która najbardziej mnie pociąga. Miała bym chęć oderwać się od wszelkiej zinstytucjonalizowanej edukacji. Nie mam już wątpliwości, ze to mniejsze lub większe zło. Najbardziej chciała bym podróżować razem z synkiem i uczyć się w drodze :) Widzę też, że jest we mnie duża chęć ponownego uczenia się wielu rzeczy lub nauczenia się tego, czego dotychczas nie miałam okazji, i świetnie było by uczyć się teraz właśnie razem z moim dzieckiem.
To wszystko co jest za edukacją pozaszkolną. Ale jest też sporo przeciw.
Na razie ferie minęły i znowu, nadal, jest szkoła. Przyglądam się temu. Muszę przyznać ze widzę tez pozytywne aspekty. Bycie razem z innymi dziećmi, posiadanie tam swoich spraw, takiego swojego - wspólnego świata. No i przyjaźnie które się z tego biorą.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 09-03-2013, 09:48
Live, poprzegladaj wątki o indywidualnym nauczaniu w necie. Jedna z form jest na przykład, że rodzice skrzykują się w danym mieście i uczą wzajemnie swoje dzieci, albo szukają im nauczyciela. Przyjaźnie jakie wtedy nawiązują się pomiędzy nie tylko dziećmi ale i całymi rodzinami  z nawiązką przewyższają wszystko co oferować może szkoła, można tez razem wyjeżdżać na wakacje. :)


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 09-03-2013, 15:28
Proponuje rozmowy na temat edukacji domowej rozwijać w przeznaczonym do tego wątku. 
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=24673.0


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 09-03-2013, 15:59
Dzięki, nie wiedziałam że jest taki wątek.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 09-03-2013, 17:25
Live, polecam poniższy artykuł.

"Często zdarza się, że zastanawiamy się dlaczego nasze dzieci są tak rozkrzyczane i
hałaśliwe? Dlaczego od najmłodszych lat krzyczą na podwórku, na ulicy, w przedszkolu?
Dlaczego odrabiają lekcje słuchając głośnej muzyki, a po przyjściu do domu włączają
telewizor? Wiemy przecież, że cisza ułatwia skupienie, pozwala na wyciszenie emocji.
Pomóżmy więc naszym dzieciom - spróbujmy nauczyć je ciszy ...

Lekcje ciszy - są charakterystycznym elementem dla Metody Montessori i prowadzone są we wszystkich placówkach przedszkolnych i szkolnych pracujących wg Pedagogiki Montessori"

http://www.pssp.edu.pl/wp-content/uploads/2010/08/Pedagogika-Marii-Montessori.pdf


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 09-03-2013, 21:22
Lekcje ciszy? To ciekawe, kiedyś przyglądałam się pracy przedszkoli Montessori. Osobiście nie chciałabym, aby moje dziecko bawiło się np. "w pasienie owieczek". Wprawdzie moja wypowiedź jest ogromnym uproszczeniem, jednak wiem, że dzieci potrzebują swobodnej przestrzeni do rozwoju i uszanowania ich indywidualnych potrzeb. W artykule, który polecasz najpierw znajdują się poematy na temat swobodnego wyboru, po czym indoktrynacja religijna, a co z tolerancją? Tylko nie piszcie, że to nauka miłości, szacunku itd, to oznaczałoby, że ludzie o innych wyznaniach nie potrafią kochać ani szanować (to tak wyprzedzając nieco reakcje fanatyków).


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 10-03-2013, 07:24
Polecam powrót do źródła, czyli samej Montessori, przeczytaj jej książki. Na przykład w "Domach dziecięcych" jest opisane, jak wygląda lekcja ciszy. Przed wyborem przedszkola dla dziecka, należy przyjrzeć się pracy wychowawców. Przypuszczam, że może zdarzyć się, że niektóre placówki podszywają się pod metodę, chcąc przyciągnąć klientów. Zauważ, że autor artykułu powołuje się na własne doświadczenia z lekcjami ciszy, a nie te w innych placówkach.
Co do indoktrynacji religijnej, wydaje mi się, że jesteś przewrażliwiona na tym punkcie.
W przedstawionym artykule nie ma żadnej indoktrynacji. Poza tym znowu odchodzisz od meritum a mówimy przecież o hałasie w szkole.

Czy na przykład popularny zwrot "Nie rzuca się pereł przed wieprze" nazwałabyś indoktrynacją, zważywszy na jego powszechne użycie, a przecież pochodzi bezpośrednio z Ewangelii (; „Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” (Mt 7,6) )


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 10-03-2013, 10:03
Renetii idea Montessori jest jak naturalistyczna teoria w dodatku ochrzczona. Jest to budowanie na sprzecznościach. W placówkach tych, Dzieci niby się bawią, ale zabawa przesycona jest katolicyzmem. Jest wolność, ale nie do końca. Jest cisza, a może tłumienie emocji? Jest spokój, a może zamknięcie się w sobie? Jest wolność wyboru, a może tylko pozory wolności, aby móc lepiej sprawować kontrolę?
Fakt, pomoce dydaktyczne są ciekawe, ale można je dostać nie tylko w szkołach, czy przedszkolach Montessori, są już powszechnie dostępne i osiągalne w edukacji domowej i innych formach pracy, czy nauki z dziećmi. Jednak chyba nie zaprzeczysz, że to placówki dla katolickich dzieci.
Tak oto żyjemy w wolnym kraju, w którym mimo Konstytucji i prawa do wolności, ograniczani jesteśmy z każdej strony np. zdrowie, edukacja, religia. Chyba nie muszę tego rozwijać (rozumiesz prawda)?
W przedszkolach Montessori nie ma miejsca dla Dzieci i Rodziców o innym światopoglądzie.
Żyjemy w kraju, w którym Dzieci nie uczęszczające na religię (włóczą się lub siedzą na korytarzach, bo religia jest zazwyczaj w środku zajęć). Żyjemy w kraju, w którym zdecydowanie zabrakło wolności i tolerancji dla odmienności kulturowej.
Może trudno to przyjąć, ale przedszkole Montessori mimo ciekawych pomocy dydaktycznych wpisuje się w placówkę tworzącą ograniczenia.

Cytat
Czy na przykład popularny zwrot "Nie rzuca się pereł przed wieprze" nazwałabyś indoktrynacją,

Nie, to wolność wyboru osoby posługującej się tym cytatem. Jednak zabawa w "pasienie owieczek" jest dla mnie indoktrynacją. Taką samą jak wkładanie katolicyzmu w szkołę, czy przedszkole lub odpowiadanie na merytoryczne pytania cytatami z Biblii, co zdarzało Ci się już robić. To jest dla mnie indoktrynacja. Czym innym jest używanie cytatów dla siebie, czym innym jest posługiwanie się nimi w przypadku braku innych argumentów (może z braku wiedzy lub ograniczenia światopoglądu). Używasz Biblii jako odpowiedzi na wszystko, gdy brak Ci już merytorycznych argumentów. To już chyba fanatyzm (ewentualnie zobowiązuje Cię do tego obrana przez siebie religia).


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: scorupion 10-03-2013, 10:12
Używasz Biblii jako odpowiedzi na wszystko, gdy brak Ci już merytorycznych argumentów. To już chyba fanatyzm (ewentualnie zobowiązuje Cię do tego obrana przez siebie religia).
Żaden fanatyzm, Reneti pisała w jakimś wątku, chyba dotyczącym Darwina, gdy delikatnie się sprzeczaliśmy, że swój światopogląd opiera na prywatnych urojeniach i omamach.
                  
               
               
                  
                     
                        
                        
                     
                        
                        
                        
                           


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 10-03-2013, 13:46
Nigdy nie poznałam działania placówki montesorianskiej w praktyce, wiem coś niecoś na temat tej pedagogiki jedynie teoretycznie. Mój synek chodził za to przez rok do przedszkola z "elementami pedagogiki waldorfskiej" i na podstawie tego doświadczenia wiem, że deklarowane w szkole czy przedszkolu podejście to jedno, a sposób w jaki się je realizuje i z niego korzysta to zupełnie co innego.

W Warszawie i okolicach jest trochę przedszkoli i szkół Montessori, jedna z nich to podstawówka Montessori w Falenicy. Nie mam pojęcia jak w niej jest w praktyce, wiem o tej szkole ponieważ jest jedną z niewielu przyjazną edukacji domowej (dziecko w edukacji domowej musi być zapisane do szkoły i zdawać w tej szkole egzaminy sprawdzające jak sobie radzi z nauką w domu. Więc wybór pierwszej lepszej szkoły, np. rejonowej szkoły publicznej nie jest najlepszym rozwiązaniem i prawie nikt, kto decyduje się na edukację domową z takiego nie korzysta).

Spojrzałam sobie na informacje na stronie tej szkoły i nie znalazłam nic co świadczyłoby o tym, że jest to szkoła wyłącznie dla katolików. Np. w programie zajęć obowiązkowych i dodatkowych dla zerówki w ogóle nie ma religii:
http://www.montessori-warszawa.pl/toddlers.php/310.html (http://www.montessori-warszawa.pl/toddlers.php/310.html)
A w programie dla klas 1-3
http://www.montessori-warszawa.pl/toddlers.php/308.html (http://www.montessori-warszawa.pl/toddlers.php/308.html)
jest tak:
Cytat
etyka **
religia z przygotowaniem do I Komunii Świętej **

** zajęcia do wyboru. Na zajęcia z religii wymagana jest zgoda rodziców
To by potwierdzało, że nie ma żadnego przymusu czy nacisku dotyczącego religii.
Moja znajoma, która od tego roku jest w edukacji domowej, zapisała córkę właśnie do tej szkoły. A jest osobą zdecydowanie niekatolicką. ;)
Wiem natomiast, że istnieją również szkoły Montessori ewidentnie katolickie, owszem.

Co do uczęszczania na religię, w zerówce mojego dziecka nie ma etyki, jest tylko religia, on na nią nie chodzi, na szczęście jest na końcu.

A tak w ogóle, jeśli chodzi o różne podejścia do dzieci (i ich wychowania, uspołeczniania, nauki, rozwoju..., to polecam to o czym pisze Jean Liedloff w książce "W głębi kontinuum" :))
No ale nie ma chyba żadnego przedszkola ani szkoły realizujących to podejście, bo to przez samo życie z zaufaniem do tego co już mamy, już jest, co już było przed nami...

Reneti, możesz napisać na czym polega taka lekcja ciszy?


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 10-03-2013, 19:13
Cytat
W przedszkolach Montessori nie ma miejsca dla Dzieci i Rodziców o innym światopoglądzie.

A skąd ta (dez)informacja?

Cytat
Reneti, możesz napisać na czym polega taka lekcja ciszy?
Nie, odwołuję Cię do źródła, czyli książek Marii Montessori, gdzie jest to dokładnie wyjaśnione. W przedstawionym przeze mnie linku autor oferuje udostępnienie scenariuszy lekcji ciszy.

Wydawało mi się to adekwatną odpowiedzią do pytania z założonego przez Ciebie wątku, czyli "Hałas w szkole".


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 10-03-2013, 19:17
Cytat
Reneti, możesz napisać na czym polega taka lekcja ciszy?
Nie, odwołuję Cię do źródła, czyli książek Marii Montessori, gdzie jest to dokładnie wyjaśnione. W przedstawionym przeze mnie linku autor oferuje udostępnienie scenariuszy lekcji ciszy.

Wydawało mi się to adekwatną odpowiedzią do pytania z założonego przez Ciebie wątku, czyli "Hałas w szkole".


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 10-03-2013, 19:21
Cytat
Renetii idea Montessori jest jak naturalistyczna teoria w dodatku ochrzczona. Jest to budowanie na sprzecznościach. W placówkach tych, Dzieci niby się bawią, ale zabawa przesycona jest katolicyzmem. Jest wolność, ale nie do końca. Jest cisza, a może tłumienie emocji? Jest spokój, a może zamknięcie się w sobie? Jest wolność wyboru, a może tylko pozory wolności, aby móc lepiej sprawować kontrolę?

To wszystko co napisałaś, świadczy o tym, że w ogóle nie czytałaś książek Marii Montessori, wszystkie Twoje "oskarżenie" stoją w sprzeczności z tym humanistycznym modelem wychowawczym, któremu obca jest wszelka przemoc i przymus oraz szablonowość.

Co do kwestii religijnych. Po co poruszałaś wątek religijny w wątku o hałasie w szkole?
To zakrawa, wybacz, na obsesję. Nikt inny oprócz Ciebie nie poruszał tu kwestii religijnych.
Prawo do wolności wyznaniowej jest zagwarantowane w konstytucji.
Proponuję, żebyś narzuciła sobie dyscyplinę i trzymała się tematu, mianowicie: HAŁAS W SZKOLE.

Reneti po to istnieje edycja postów, aby nie pisać 3 postów jeden pod drugim, tylko wejść w edycje i dodać coś nowego. Rób tak na przyszłość.//W.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 10-03-2013, 20:19
Czym innym są książki i idee, czym innym ich zastosowanie. Nie oceniam twórczyni tej metody, a umiejętności zastosowania jej metod przez żyjących dzisiaj pedagogów. Jednak z dostępnych informacji można wnioskować, że starała się stworzyć świat dla dzieci w czasie, w którym żyła. Wiele osób twierdzi, że łączyła dwa skrajne poglądy naturalizm i katolicyzm (nie wiem, czy może z tego połączenia wypłynąć coś dobrego). Wiem, że w przedszkolach jest wiele aspektów związanych z religią, być może niektóre szkoły faktycznie rozgraniczają kwestie duchowości (i dobrze).
Mnie najbardziej zastanawiają następujące aspekty w pedagogice Montessori:
- dlaczego ich twórczyni podkreślająca odpowiednie podejście do dzieci, swoje nieślubne dziecko oddała na wychowanie do wiejskiej rodziny i przyznała się do niego dopiero po śmierci przybranej matki dziecka (dziecko miało skończone 15 lat).
ponad to zastanawiają mnie następujące zasady:
- wypracowanie (u dzieci) postaw posłuszeństwa opartego na samokontroli, a nie na zewnętrznym przymusie,
- osiąganiu spontanicznej samodyscypliny wynikającej z dziecięcego posłuszeństwa

To wszystko są teorie, jednak gdy wchodzi się do przedszkoli/szkół montessori czy waldorfskich nagle okazuje się że:
- dzieci mają osłabiona grasicę i śledzionę co widać w ich wyglądzie zewnętrznym
- część dzieci przejawia cechy dzieci autystycznych mimo, że nimi nie są
- gdy niepokorny duch dziecka wymyka się spod jego samokontroli nagle dziecko zupełnie niepozornie łapane jest (przez wychowawcę często z tłumioną agresją) za rękę i wyprowadzane z grupy rówieśniczej na bok lub do innej sali
- w zasadzie obserwując te zachowania nawet na dniach otwartych nasuwa się myśl co dzieję się gdy obok nie ma rodziców?
- Dzieci o odmiennym światopoglądzie (nie tylko na tle religijnym) pozostają z niewypowiedzianymi rozterkami, ponieważ są traktowane przedmiotowo (nikt nie pyta co się stało, na początku są szufladkowane np. "musi się nauczyć, że nie wszystko co chce może mieć" - tylko Pani zapomniała zapytać co się stało. Okazuje się, że dziecko płakało z innego powodu)
- z punktu widzenia arteterapii oglądając spontaniczne rysunki dzieci rozpoczynających edukację w tych placówkach nagle dostrzega się problemy, których nikt nie rozwija, natomiast gdy podejmie się z dzieckiem dialog na temat rysunku okazuje się, że dziecko jest w poważnym konflikcie i czuje się źle z własną osobą.
- nie rzadko też nieumiejący poradzić sobie wychowawcy z dzieckiem które np. prosi o kontakt z rodzicami, unikami, błędnymi odpowiedziami doprowadzają do naruszenia więzi jaka istnieje między dzieckiem a jego Rodzicami.

Zapewne nie poznałam wszystkich szkół i przedszkoli, być może są placówki, w których dba się o dzieci, szanuje ich indywidualność, ciszę, ale takie sporadyczne placówki zdarzają się pewnie też wśród szkół prywatnych i publicznych.
Natomiast w placówkach prowadzonych wg wspomnianych metod (w absolutnie wszystkich, które odwiedziłam ja lub moi znajomi) powyższe niewłaściwe zachowania miały miejsce.

Jak to się stało, że katolicyzm i Montessori są sobie bliskie można poczytać tu: http://www.deon.pl/religia/w-relacji/katecheza-dobrego-pasterza/art,2,wychowanie-religijne-dziecka-w-doswiadczeniach-m-montessori.html.

Myślę, że chcąc edukować dzieci w domu, gdzie nie grozi nadmiar hałasu, warto zgłębić różne metody pracy w tym Montessori, tak jak napisałam pewne pomoce dydaktyczne warte są zainteresowania. Warto przeczytać różne książki... Myślę jednak, że warto rozwijać dzieci zgodnie z ich indywidualnymi potrzebami, gdyż najlepsze metody mogą okazać się najgorsze dla naszego Dziecka, ponieważ ono może marzyć o zupełnie innym świecie, a szukając ciszy może myśleć o domu, śpiewie ptaków w lesie, rysowaniu w rytm wewnętrznego głosu z pełną komunikacją z sobą i otoczeniem.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 10-03-2013, 22:20
Cytat
Nie, odwołuję Cię do źródła, czyli książek Marii Montessori, gdzie jest to dokładnie wyjaśnione.
Szkoda. Jednak nie całkiem rozumiem czemu odmawiasz, to brzmi ciekawie a jeśli o tym piszesz znaczy, że chyba wiesz na czym to polega i mogła byś się z nami tą wiedzą podzielić a nie tylko rzucać hasło. Na czytanie książek Montessori nie mam teraz niestety czasu bo mam obecnie dużo do czytania.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: RENETI 15-03-2013, 06:51
Cytat
Szkoda. Jednak nie całkiem rozumiem czemu odmawiasz, to brzmi ciekawie a jeśli o tym piszesz znaczy, że chyba wiesz na czym to polega i mogła byś się z nami tą wiedzą podzielić a nie tylko rzucać hasło. Na czytanie książek Montessori nie mam teraz niestety czasu bo mam obecnie dużo do czytania.

W związku z tym rozumiem, że średnio cię interesuje rozwiązanie problemu hałasu w szkole, a ja nie jestem i nie chcę być wykładowcą metody Montessori. :) Zwłaszcza, że jest to bardzo szeroki temat i nie da się tego streścić w kilku zdaniach. W skrócie lekcja w ciszy jest prezentowana w załączonym wcześniej linku. Chodziło mi o to, żeby pokazać, że szkoły bez hałasu również funkcjonują.

Cytat
Myślę, że chcąc edukować dzieci w domu, gdzie nie grozi nadmiar hałasu, warto zgłębić różne metody pracy w tym Montessori, tak jak napisałam pewne pomoce dydaktyczne warte są zainteresowania. Warto przeczytać różne książki... Myślę jednak, że warto rozwijać dzieci zgodnie z ich indywidualnymi potrzebami, gdyż najlepsze metody mogą okazać się najgorsze dla naszego Dziecka, ponieważ ono może marzyć o zupełnie innym świecie, a szukając ciszy może myśleć o domu, śpiewie ptaków w lesie, rysowaniu w rytm wewnętrznego głosu z pełną komunikacją z sobą i otoczeniem.

Zgadzam się z tym w zupełności i Maria Montessori pewnie też by ci przyklasnęła. O to właśnie chodzi w jej metodzie, o indywidualny rozwój dziecka i wydobycie jego potencjału. Należy zwrócić uwagę, że swoją metodę Montessori opracowała dla zaniedbanych dzieci z rodzin robotniczych, którym zapracowani rodzice nie mogli poświęcić w ogóle czasu na wychowanie i że było to wiele lat temu w zupełnie innych warunkach. Dzieci wałęsały się po ulicach, stąd powstała idea "Casa dei bambini". Oczywiście nic nie jest w stanie zastąpić dziecku bezpośredniej opieki rodziców, tym niemniej, mogą oni korzystać ze sprawdzonych metod. Korczak też opracował swoje metody na wychowankach z domu dziecka, dlatego one też, moim zdaniem, nie do końca mogą być stosowane w pełnych rodzinach. Jeśli chodzi o jego osobiste poglądy, to uważał, że wychowanie w domu dziecka przewyższa wychowanie w rodzinie (sic!) pomimo to, jego metody wychowawcze stosuje się do dziś i nie oznacza, że wszystko należy potępić w czambuł.
Cytat
Mnie najbardziej zastanawiają następujące aspekty w pedagogice Montessori:
- dlaczego ich twórczyni podkreślająca odpowiednie podejście do dzieci, swoje nieślubne dziecko oddała na wychowanie do wiejskiej rodziny i przyznała się do niego dopiero po śmierci przybranej matki dziecka (dziecko miało skończone 15 lat)
A czy wiesz dlaczego oddała ona dziecko komuś innemu, być może był to osobisty dramat jej życia. Bycie samotną matką, w dodatku z nieślubnym dzieckiem w tamtych czasach, jak sądzę, było jeszcze trudniejsze niż obecnie, ponieważ kobiety nie miały możliwości zarabiania, a fakt posiadania nieślubnych dzieci piętnował matkę i dziecko. Kto dałby jej pracę w takich warunkach? Zauważ, że nie było przedszkoli, Montessori pierwsza stworzyła placówki pomagające rodzicom godzić pracę z wychowaniem. Również dzisiaj oddanie dziecka do adopcji, jeśli nie ma się warunków do ich wychowania, jest akceptowanym społecznie wyborem.

Przypominam, że tematem jest hałas w szkole i jako antidotum poddałam Live między innymi edukację domową, gdzie oczywiście, jak słusznie zauważyłaś, hałas dziecku nie grozi. Tak na marginesie, myślę, że również popełniasz i popełnisz wiele błędów w wychowaniu swoich dzieci, bo któż ich nie popełnia i kto jest do końca konsekwentny w swoich słowach i czynach.

To, że Maria Montessori była katoliczką, nie ujmuje przecież niczego jej metodzie, prawda? A w naszym kraju panuje wolność wyznaniowa i jak chcesz, możesz posłać dziecko do przedszkola o dowolnym profilu kulturowym czy wyznaniowym, tak więc, jeśli ktoś chce wychować dziecko w wierze katolickiej, albo, dajmy na to, muzułmańskiej, nie można mu tego przecież zabronić, jest to bowiem kluczowy element jego światopoglądu.


Tytuł: Odp: Hałas w szkole
Wiadomość wysłana przez: Live 16-03-2013, 22:01
Cytat
W związku z tym rozumiem, że średnio cię interesuje rozwiązanie problemu hałasu w szkole, a ja nie jestem i nie chcę być wykładowcą metody Montessori:) Zwłaszcza, że jest to bardzo szeroki temat i nie da się tego streścić w kilki zdaniach. W skrócie lekcja w ciszy jest prezentowana w załączonym wcześniej linku. Chodziło mi o to, żeby pokazać, że szkoły bez hałasu również funkcjonują.

Reneti, to źle mnie zrozumiałaś. Rozwiązanie problemu hałasu jaki jest w szkole jest dla mnie ważne.
Jednak nie jestem zainteresowana zgłębianiem pedagogiki Montessori na tyle, aby poświęcać czas na studiowanie książek Marii Montessori. No i faktem jest, że nie mam przekonania, że pedagogika Montessori jest rozwiązaniem problemu hałasu w szkole.
Za to jestem już przekonana, że na problem hałasu w szkołach publicznych, (z wyjątkiem niektórych szkół wiejskich, w których są trzej uczniowie w klasie) nie znajdę rozwiązania. Jedynym rozwiązaniem jest omijać z daleka takie szkoły.
Nie chodziło mi też o to, abyś Ty wykładała tu metodę Montessori.
Prosiłam żebyś w kilku zdaniach lub słowach napisała na czym polega ta lekcja ciszy - tylko.

Przeczytałam tekst do którego link podałaś, był ciekawy jednak nie znalazłam w nim opisu lekcji ciszy... Tylko napomknięcie, że coś takiego istnieje i nie należy się zrażać niepowodzeniami początkowymi w jej stosowaniu. Oraz informację, że po skontaktowaniu się z autorem tekstu można dostać od niego konspekt takiej lekcji.
Może coś przeoczyłam? Nie jest to niemożliwe...

Oczywiście, zgadzam się, że może istnieć szkoła bez hałasu, nie zakładam że to niemożliwe...