Niemedyczne forum zdrowia

BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ => W drodze do zdrowia - pytania, wątpliwości => Wątek zaczęty przez: Lena_Bilderberg 04-08-2013, 22:37



Tytuł: Rozszerzone naczynka - laser czy szansa na naturalną regenerację
Wiadomość wysłana przez: Lena_Bilderberg 04-08-2013, 22:37
Temat rozszerzonych/pękających naczynek był już co prawda poruszany na forum, jednak wertując poszczególne wątki nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi na następujące pytanie: czy istniejące już zmiany naczyniowe są nieodwracalne i możliwe do usunięcia jedynie w specjalistycznych gabinetach, czy też organizm, na skutek poprawy stanu zdrowia/wyeliminowania problemu powodującego tego typu objawy naskórne, sam zregeneruje naczynia, tj. przywróci ich dawne właściwości - kurczliwość i elastyczność.

Moje problemy naczyniowe sięgają narodzin, podejrzewam zatem, że to dosyć silnie zakorzeniona w moim ciele skłonność, niemniej wciąż nie tracę nadziei na poprawę. Nie wiem tylko, czy wraz z dotarciem do przyczyny i minimalizacją jej wpływu zmiany naczyniowe ulegną redukcji, czy jednak będzie trzeba mechanicznie im dopomóc?

W wielu publikacjach internetowych spotykam się ze stwierdzeniem, że raz rozszerzone naczynie nigdy już nie obkurczy się samoistnie. Oferowanych jest wiele innych pół-rozwiązań w postaci laserów IPL, Nd-Yag, elektrokoagulacji, skleroterapii. Przyznam, że próbowałam kilku z tych pozycji, i efekt był zerowy. Nie żebym oczekiwała cudów, ale biorąc pod uwagę cenę zabiegów, liczyłam na jakąkolwiek redukcję dotychczasowych zmian.

Będę wdzięczna za wszelki odzew, zwłaszcza ze strony osób bezpośrednio dotkniętych tą przypadłością.


Tytuł: Odp: Rozszerzone naczynka - laser czy szansa na naturalną regenerację
Wiadomość wysłana przez: Nieboraczek 05-08-2013, 10:00
Mam rozszerzone naczynka na twarzy z powodu brania sterydów. Pod wpływem stosowania maści SUDOCREM rumień się znacznie zmniejszył, niektóre naczynka się obkurczyły, ogólnie, znacznie zmniejszyło się zaczerwienienie. Poprawę daje mi też olej makadamia. Z mojego doświadczenia wynika, że skóra naczynkowa musi być dobrze nawilżona.


Tytuł: Odp: Rozszerzone naczynka - laser czy szansa na naturalną regenerację
Wiadomość wysłana przez: Lena_Bilderberg 05-08-2013, 11:24
Moją skórę w obecnym stanie ciężko utrzymać nawilżoną, bo choroba, z którą się  zmagam (nie wymieniam jej nigdy z nazwy) skutecznie mnie pozbawia wody, tzn. niszczy gruczoły wydzielnicze i zarówno skóra, jak i włosy oraz błony śluzowe ciała są patologicznie suche. Nawilżam ciało wielokrotnie w ciągu dnia, głównie naturalnymi olejami, takimi jak konopny (wit. K), kokosowy. Niestety, mimo systematyczności nie ma mowy o długotrwałym nawilżeniu. Wiem, jakie to istotne dla skóry naczynioruchowej. Dodatkowym problemem jest u mnie całkowity brak pigmentacji skóry, jak u osób dotkniętych albinizmem. Uniemożliwia mi to korzystanie ze słońca i naturalnych dawek wit. D, co z kolei ma wpływ na niski poziom wapnia, a wtórnie na stan naczyń...Suplementuję D3 przez cały rok, ale to z pewnością nie to samo co kąpiel słoneczna...
W rodzinie problemy naczyniowe dotyczą zarówno rodziny matki, jak i ojca. W obu rodzinach występują żylaki; u  mamy obserwuję poważne zmiany naczyniowe (praktycznie 100% powierzchni nóg jest usiane naczyniami - nawet do 10 cm długości) U mnie zmiany te były do niedawna skąpe; dokładałam wszelkich starań, by ten proces odwlec, jeśli nie przyhamować. Nasilenie nastąpiło po trzech latach stosowania antykoncepcji hormonalnej, wtedy także doszło do zaburzeń autoagresywnych opisanych na początku wiadomości. O ile u mamy problem dotyczy jedynie nóg, o tyle ja mam go na całym ciele, z tą różnicą, że są to zmiany drobne a liczne, dające wrażenie sino-czerwonych plam,  przebarwień. Nie ukrywam, że jest to dla mnie źródło kompleksów, ale i licznych komentarzy otoczenia, a na to jestem szczególnie wrażliwa, jako że od dziecka spotykałam się z częstymi przejawami braku akceptacji ze strony innych osób (głównie ze względu na brak pigmentu). W tej naczyniowej przypadłości największym dyskomfortem psychicznym jest jednak świadomość, że zmian stale przybywa i że pewnych czynników trzeba jak ognia unikać, co bywa uciążliwe i ograniczające. Gdyby dało się to skutecznie zatrzymać, byłaby to już połowa sukcesu, resztą może się zająć medycyna estetyczna. Na razie odpuszczam sobie wszelkie zabiegi, bo to jak tapetowanie zapleśniałej ściany.