Niemedyczne forum zdrowia

BLOK OGÓLNY => Dyskusje o artykułach z Portalu wiedzy o zdrowiu => Wątek zaczęty przez: Mistrz 14-08-2013, 08:05



Tytuł: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 14-08-2013, 08:05
Na portalu ukazał się nowy artykuł: http://portal.bioslone.pl/w_gabinecie_bioenergoterapeuty


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 16-08-2013, 13:14
Mistrzu, bardzo dziękuję za ten artykuł. Przeczytałam z zapartym tchem. W bardzo przystępny sposób wyjaśnia wiele spraw, które dotąd uważałam za magiczne.

Mam też pytanie.

W przyszłym tygodniu bedzie u nas przyjmował Filipińczyk Claver Palitayan.
Moja znajoma była na jego seansie, jakiś czas temu i znowu sie wybiera, bo jak twierdzi, bardzo jej pomógł. Mówi, że "zoperował" jej coś w jamie brzusznej. Uciskał też gałki oczne w bardzo bolesny sposób, ale od tego czasu pozbyła się bólu głowy. W każdym razie bardzo go chwali, wybiera się ponownie i zasugerowała, abym się też wybrała, bo jak ona to mówi "zaszkodzić nie zaszkodzi, a może bardzo pomóc".
 
Ja jednak mam wątpliwości, czy to "prawdziwy" bioenergoterapeuta.
On inaczej niż Mistrz, podczas zabiegu każe się rozebrać - dla czego? Dla mnie byłoby to krępujące.
Następna sprawa - on przyjmuje tylko raz, a z artykułu wywnioskowałam, że jedna wizyta może być niewystarczająca, a wręcz szkodliwa?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 16-08-2013, 14:28
Ani nie mam czasu, ani mi się nie chce zgłębiać ten temat, bo jest po prostu przepastny. Gdyby to chociaż była dyskusja, ale nie. To raczej szereg pytań, na które nie ma jednej odpowiedzi. No i ten malkontent Scorupion, co to wie wszystko o wszystkim, a jeśli nawet nie wie, to przynajmniej się wymądrza. Jeśli zatem chcecie podyskutować, w sensownym rozumieniu tego słowa, to przynajmniej nabądźcie minimalną wiedzę na ten temat. Niczego nie odrzucajcie a priori, niczego też nie bierzcie na wiarę. Nabądźcie wiedzę, albowiem wiedza czyni wolnym. Radzę zacząć od tego: http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=pi%C4%99kna%20strona%20z%C5%82a... (http://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=pi%C4%99kna%20strona%20z%C5%82a&source=web&cd=5&ved=0CEMQFjAE&url=http%3A%2F%2Fc.wrzuta.pl%2Fwo6215%2F9f9f6bc60026118b4c3db7cd%2Fpsz&ei=CScOUs-_GoTIswbJ8oHYDw&usg=AFQjCNElnrXamixgxv0ehC3z7-fYwcIESA&bvm=bv.50768961,d.Yms&cad=rja)


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Kamil 16-08-2013, 14:46
Do nazwy pliku (psz), który zostanie pobrany po naciśnięciu na powyższy link, należy dodać na końcu ".pdf" (nazwa pliku powinna wyglądać tak psz.pdf) żeby można było go uruchomić. Pliki z formatem pdf można uruchomić różnymi programami, np. Adobe Reader (http://www.dobreprogramy.pl/Adobe-Reader,Program,Windows,12627.html) albo Foxit PDF Reader (http://www.foxitsoftware.com/Secure_PDF_Reader/).


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 16-08-2013, 15:05
Dzięki Kamil ;)


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-08-2013, 15:41
 
No i ten malkontent Scorupion, co to wie wszystko o wszystkim, a jeśli nawet nie wie, to przynajmniej się wymądrza.
No pewnie, a wy bez problemu zbijacie moje argumenty, jak o badaniu wyodrębnionych leukocytów na maszynie do wykrywania kłamstw, albo kręceniu filmów z duchami.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Motyl 16-08-2013, 15:57
A czy ktokolwiek musi się przejmować wymądrzaniem Scorupiona? :-) Niech pisze, ma prawo, nie zmieni to moich poglądów, tak jak moje nie zmienią jego punktu widzenia.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-08-2013, 16:25
Motyl ja jestem elastyczny i przyjmuję czyjeś argumenty, lubię też poznawać niekonwencjonalną wiedzę. Nie bez powodu tyle czasu spędzam na forum. Przeczytałem mnóstwo literatury ezoterycznej, ostatnio to: http://www.thiaoouba.com/misja.pdf i gdybym miał we wszystko wierzyć to łeb urósł by mi do rozmiarów kuli ziemskiej. Nie mam jednak żadnej praktyki ani cienia zdolności w tym kierunku i nie przekraczam pewnych granic.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 16-08-2013, 16:49
No, ale ja wszak piszę o zdobywaniu wiedzy. Tylko o tym. Udowodnianie czy przekonywanie kogokolwiek zupełnie mnie nie interesuje.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-08-2013, 16:54
No dobrze, o tym już wiemy, ale ja pisałem do Motyla.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Kamil 16-08-2013, 17:23
Scorupionie, a co sądzisz o logurgii, która jest naukowo przebadana?

Cytat
O fenomenie chirurgów mediumicznych napisano już sporo książek, a wiele znanych postaci nauki i parapsychologii (m.in. Lyall Watson, Alfred Stelter, Hans Naegeli-Osjord, George W. Meek, Edgar Mitchell, Hiroshi Motoyama, Andrija Pucharich) pojechało na Filipiny i do Brazylii, by na własne oczy ujrzeć bezkrwawe operacje, wykonywane gołymi rękoma bądź z wykorzystaniem zardzewiałego noża. Niestety, nie przybliżyło nas to ani o krok do rozwiązania tajemnicy.
Więcej w linku - http://www.wikalim.republika.pl/0517_logurgia_z_antypodow.html.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-08-2013, 21:17
Myślę, że są to zręczni iluzjoniści i naciągacze na niemałą kasę.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Asia61 16-08-2013, 21:19
A ja myślę, że współpracują z demonami.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Lavenda22 16-08-2013, 21:28
W odpowiednim momencie pojawił się ten artykuł na forum. Myślałam ostatnio o wizycie u bioenergoterapeuty i miałam zamiar wcześniej nieco na ten temat poczytać. Dzięki Mistrzu!
A tak korzystając z okazji: Zna Pan jakichś zaufanych bioenergoterapeutów w Gdańsku, bądź Łodzi?
Do Pana jest mi niestety nie po drodze.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-08-2013, 21:39
Gdyby to chociaż była dyskusja, ale nie. To raczej szereg pytań, na które nie ma jednej odpowiedzi.
Czy to jest dobra definicja dyskusji?
Cytat
Dyskusja naukowa (ang. scientific discussion) – rozpatrywanie zagadnień drogą szeregu pytań i odpowiedzi, wymiany myśli przez pytania i odpowiedzi, stawiania i wykazywania słuszności twierdzeń oraz ich krytykowania.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Tashideley 16-08-2013, 21:58
Jakie choroby stosunkowo łatwo usunąć za pomocą bioenergoterapii, a z jakimi jest większy problem?
Z czego to wynika?
Czy każda jednostka chorobowa świadczy o istnieniu podpola lub nadpola energetycznego gdzieś w ciele?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 16-08-2013, 22:00
Myślę, że są to zręczni iluzjoniści i naciągacze na niemałą kasę.
Nie no... Takie rozumowanie jest poniżej poziomu średnio prymitywnego nieuka.

Zachęcam wszystkich chcących wziąć udział w konstruktywnej dyskusji do przeczytania jednak zapodanej książki "Piękna strona zła" i wyciągnięcia z niej wniosków. Jest tam mnóstwo faktów, z których takie wnioski można wyciągnąć, zamiast a priori pieprzyć trzy po trzy.

Cytat od: Piękna strona zła (fragment)
Na początku marca 1972 doktor medycyny. Członek American College of Surgeons (Amerykańskiego Koledżu Chirurgów), E. Stanton Maxey zwrócił się do Pachity w nadziei uzdrowienia jednego ze swoich śmiertelnie chorych pacjentów. Doktor Maxey napisał potem artykuł zatytułowany: "Uwagi chirurga o chirurgii psychicznej", w którym omówił swoje spotkanie z Pachitą, a także z kilkoma uzdrawiaczami z Filipin. Poniższy opis oparty jest na fragmentach tego artykułu.

W listopadzie 1971 operując panią G. W. usunąłem ośmiokilogramowy nowotwór, w całości rakowaty (gruczlakorak jajników). Nastąpił przerzut nowotworu na organy sąsiednie, których nie można było usunąć. Zastosowano zwykłą chemoterapię, ale pozostały po operacji rak rozrastał się. Jeśli pacjentka miała przeżyć, to bezsprzecznie jedyna nadzieja leżała w cudownym uzdrowieniu.

W marcu towarzyszyłem pani G. W., jej mężowi i chirurgowi weterynarii podczas wizyty u kobiety imieniem Pachita na przedmieściach Mexico City. Po kilku dniach udało się nam uzyskać jej "diagnozę ". Odbyto się to w bardzo dziwny sposób. Każdy z nas, zgodnie z otrzymanym poleceniem, przyniósł do domu Pachity świeże jajko, które miało być użyte do celów diagnostycznych. Jeden po drugim, pacjenci szybko wchodzili do pokoju przyjęć, aby zasięgnąć diagnozy. Kiedy nadeszła nasza kolej... Pachita wzięta jajko od pani G. W. i prędko przetoczyła je po głowie, plecach i brzuchu pacjentki, po czym oświadczyła (przez tłumacza), że jest to rak macicy i wrzuciła jajko nagle do stojącego obok kubła. (Przypis: Podczas wcześniejszej operacji wykryto nowotwór atakujący macicę, ale go nie usunięto.) Niektóre z wcześniej rzuconych jajek leżały rozbite na betonowej podłodze. Następnie Pachita zanurzyła ręce w misce z wodą, spryskała nią panią G. W. i udzieliła jej błogosławieństwa.

...Termin operacji wyznaczono na następny wieczór. Tym razem było mniej pacjentów, a Pachita miała kilku pomocników, z których jeden zbierał dobrowolne datki. Panią G. W, położono w ubraniu do lóżka i podano jej do wypicia herbatę. Nieco później trzech młodych, silnych mężczyzn przeniosło ją na leżąco do pokoju przyjęć, razem z rolką waty i butelką alkoholu etylowego, w które zaopatrzyliśmy się wcześniej. Poszedłem razem z nimi. Pachita siedziała przed świętymi figurkami w bardzo słabym świetle świec, podczas gdy panią G. W. położono na łóżku i odsłonięto jej brzuch. Stałem przy jej nogach, a właściwie trzymałem jej stopy badając puls w arteriach nożnych. Pachita polata alkoholem brzuch pacjentki, szybkimi ruchami roztarta go, a potem wbijała nożyczki i nóż głęboko w brzuch bardzo szybko, nie zwracając zupełnie uwagi na struktury anatomiczne. Pacjentka nie odczuwała bólu. Słychać było odgłosy cięcia tkanek. Wreszcie było po wszystkim i asystenci szybko założyli bandaż. Pachita siedziała najwyraźniej pogrążona w modlitwie i można było zauważyć jakby niebieskawą poświatę spowijającą ją i jej współpracowników. Pani G. W. otrzymała zebrane w okolicy zioła, z których miała przygotować sobie napar po powrocie do domu.

Zmieniłem pacjentce opatrunek trzy dni później w moim gabinecie i zobaczyłem tylko kilka powierzchownych zadrapań, ale wyczuwałem promieniujące z tego miejsca ciepło, jakby w okolicy podbrzusza temperatura była podwyższona. Zakrwawiony opatrunek został przebadany na oddziale kryminologii. Stwierdzono, że była to krew ludzka grupy B; tej samej grupy, co krew pacjentki.


Doktor Maxey napisał we wprowadzeniu do swojego artykułu: Zobaczyć nie znaczy uwierzyć. Zobaczyć i sfotografować też jeszcze nie znaczy uwierzyć. A badania laboratoryjne potwierdzające prawdziwość tych zjawisk prowadzą tylko do jeszcze większego zamieszania, dostarczając danych, których ścisły umysł nie może zaakceptować.

Dr. Maxey to niewątpliwie człowiek obdarzony umysłem nie tylko ścisłym, ale nawet wybitnym. Jest on nie tylko pracującym od ponad dwudziestu pięciu lat chirurgiem ogólnym, posiadającym uznanie American Board of Surgery (Amerykańskiej Komisji Chirurgicznej) i członkostwo Amerykańskiego Koledżu Chirurgów, ale także pilotem i instruktorem lotnictwa. Dr Maxey jest również wynalazcą hydraulicznych stołów operacyjnych, maszyn do obróbki tkanek, wysokościomierzy i elektronicznych przyrządów pokładowych, używanych w lotnictwie. Doktor Maxey twierdzi, że wiedza naukowa i medyczna "powinna być zazdrośnie strzeżona, ponieważ stanowi ona wielkie bogactwo, ale," dodaje, "dyscypliny te są ... śmiechu warte, jeśli zaczniemy zgłębiać nieodgadnione tajniki chirurgii psychicznej... Pozwolę sobie ostrzec Czytelników, aby nie oczekiwali szybkiego wyjaśnienia tajemniczych zagadek. Jeżeli o mnie chodzi, to doradzałbym wstrzymanie się z wyciąganiem wniosków do czasu, gdy poszerzona wiedza na temat zjawisk tego świata umożliwi bardziej uporządkowaną interpretację faktów. A skoro rzeczy niemożliwe... tu opisane rzeczywiście takimi są, nie pomylę się z pewnością jeżeli powiem, że zadowalające ich zrozumienie nie nastąpi za mojego życia".

Doktor Maxey tak oto kończy swój artykuł:
Spodziewam się, że medycyna i nauka potraktuje opisane przeze mnie wydarzenia z niedowierzaniem... Jednak pytanie, które należałoby tu zadać brzmi: "Czy pacjenci zostają uzdrowieni?" Pozostawiając fenomenologię na boku, musimy zapytać, czy istnieje nadzieja na wyleczenie pacjentów, których przypadki medycyna konwencjonalna opisała jako beznadziejne? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Przeczuwam jednak, że chirurdzy psychiczni mogą dopomóc tym z nas reprezentujących medycynę konwencjonalną, którzy starają się uzyskać pełniejszy obraz rzeczywistości.

15 marca 1972 otrzymałam list, w którym doktor Maxey pisał: "Pani G. W, nasza pacjentka jest obecnie w doskonałej formie". Jednak późniejszy list z 10 września 1973 donosił: "Pani G. W. ma się źle, pomimo że przez pewien czas obserwowaliśmy znaczną poprawę. Jest teraz w Nowym Jorku na wysokoenergetycznej (5000 gon) terapii magnetycznej". Pacjentka zmarła w lecie 1974.

Dlaczego pani G. W. nie została uzdrowiona? Stanley Krippner i Alberto ViIIodo, którzy omawiają i analizują działalność Pachity w swojej książce The Realms of Healing (Obszary uzdrowienia), stwierdzają na stronie 262, że pogląd na świat jaki reprezentuje pacjent może mieć na to wpływ. Niezgodność pomiędzy rzeczywistością, w jakiej działa uzdrowiciel i tą, w jakiej żyje pacjent może być "jedną z przyczyn, dla których turyści wykazujący początkową poprawę bezpośrednio po interwencji Donii Pachity albo uzdrowicieli z Filipin czasem zapadają na zdrowiu po powrocie do domu; przyjęty na pewien czas system wierzeń wyznawanych przez uzdrowiciela rozpada się pod wpływem pytań ze strony krewnych i sąsiadów a wraz z nim znika uzyskana poprawa."

Warto wziąć także pod uwagę średnia długość życia na Filipinach i np. w Polsce: http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa%C5%84stw_%C5%9Bwiata_wed%... (http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa%C5%84stw_%C5%9Bwiata_wed%C5%82ug_oczekiwanej_d%C5%82ugo%C5%9Bci_%C5%BCycia)


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 16-08-2013, 22:04
Gdyby to chociaż była dyskusja, ale nie. To raczej szereg pytań, na które nie ma jednej odpowiedzi.
Czy to jest dobra definicja dyskusji?
Cytat
Dyskusja naukowa (ang. scientific discussion) – rozpatrywanie zagadnień drogą szeregu pytań i odpowiedzi, wymiany myśli przez pytania i odpowiedzi, stawiania i wykazywania słuszności twierdzeń oraz ich krytykowania.
Owszem, tylko że te pytania i odpowiedzi idą w dwie strony.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 17-08-2013, 07:42
Myślę, że są to zręczni iluzjoniści i naciągacze na niemałą kasę.
Nie no... Takie rozumowanie jest poniżej poziomu średnio prymitywnego nieuka.
Ta jasne, ja jestem poniżej poziomu średnio prymitywnego nieuka, a reszta dyskutantów i ogólnie społeczeństwa to same orły i sokoły, szczególnie w temacie ezoteryki.
Dla potwierdzenia taki fragment polecanej książki:
Cytat
Zpewnością istnieje wielu oszukańczych wróżbitów, astrologów, okultystów czy też ludzi przypi-sujących sobie nadprzyrodzone zdolności. Wywoływane przez nich "zjawiska" często mogą być
powtórzone przez ludzi znających legerdemain*

Zaś wniosek po przeczytaniu całej książki można wyciągnąć taki, żeby od okultyzmu trzymać się z daleka, co też na wszelki wypadek robię.


*wykonywanie sztuczek iluzjonistycznych dłonią, manipulacja


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Motyl 17-08-2013, 10:17
Okultyzm to jedna sprawa, a zjawiska nieznane dużej liczbie ludzi to zupełnie co innego. Jeśli jakieś zjawisko lub ich zespół zostają wyjaśnione, ich mechanizmy wytłumaczone, przestają być  tajemnicą i nie można ich już zaliczyć do okultyzmu, ezoteryki czy też wiedzy tajemnej. Polecam artykuł na stronie internetowej "Nieznanego Świata": "Bioenergoterapia: miażdżące dowody biofizyczne, kompromitacja opowiastek o złych duchach i rzekomym oszustwie".

Tu jest ten artykuł: http://klinikaduszy.pl/wp-content/uploads/2011/05/bioenergoterapia.pdf


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 17-08-2013, 10:23
Też jestem zdania, że od okultyzmu należy trzymać się z daleka, ale nie metodą na głąba twierdząc, że to jest tak nieprawdopodobne, że to muszą być sztuczki. Akurat. Logurgia to okultyzm w czystej postaci, który ze sztuczkami nie ma nic wspólnego, podobnie jak bioenergoterapia, która nie ma nic wspólnego ani z okultyzmem, ani ze sztuczkami. To chcę ludziom uświadomić.

Dam Panu przykład, Panie Scorupion. Przychodzi do mnie chłopak z tachykardią, na którą cierpi od lat. Serce wali mu tak, że aż widać, jak klatka piersiowa podskakuje. Przykładam dłoń i po jakimś czasie serce zaczyna pracować miarowo - normalnie. I co to jest? Sztuczka? Jestem oszustem zarabiającym na ludzkiej naiwności?

A to specjalne przesłanie dla scorupionopodobnych:
Cytat od:  http://klinikaduszy.pl/wp-content/uploads/2011/05/bioenergoterapia.pdf
Zebrane w tym tekście – być może najważniejszym, jaki kiedykolwiek w sygnalizowanym zakresie opublikowano w Polsce – informacje na temat wyników badan bioenergoterapii przeprowadzonych w rożnych ośrodkach naukowych na świecie, w wielu swoich segmentach są szokujące. W konfrontacji z nimi wszyscy, którzy dowodzą, iż bioenergoterapia to oszustwo lub czysta sugestia, nie mówiąc już o bredniach kolportowanych przez grupę przykościelnych ideologów próbujących wmawiać ludziom, że wspomniana metoda terapii stanowi rezultat oddziaływania sił demonicznych, powinni zapaść się ze wstydu pod ziemię. Oczywiście, i jedni i drudzy tego nie zrobią, bo są elementarnego wstydu pozbawieni.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 17-08-2013, 10:49
A ja wcale nie twierdzę, że bioenergoterapia jest czymś innym niż rzemiosłem, ani tym bardziej nie posądzam Mistrza o oszustwo, bo gdybym tak myślał to by mnie tu nie było. Dyskutuję po prostu. No i niestety miałem do czynienia osobiście z kombinatorami.
Cytat
W konfrontacji z nimi wszyscy, którzy dowodzą, iż bioenergoterapia to oszustwo lub czysta sugestia, nie mówiąc już o bredniach kolportowanych przez grupę przykościelnych ideologów próbujących wmawiać ludziom, że wspomniana metoda terapii stanowi rezultat oddziaływania sił demonicznych, powinni zapaść się ze wstydu pod ziemię. Oczywiście, i jedni i drudzy tego nie zrobią, bo są elementarnego wstydu pozbawieni.
Piękna figura retoryczna!


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 17-08-2013, 11:10
No właśnie o tym mówię, że bioenergoterapia to rzemiosło. Trudne, wymagające sporo wiedzy, wysiłku oraz czasu na dokonanie dogłębnych napraw w ciele energetycznym człowieka. Większość tzw. bioenergoterapeutów to oszuści albo okultyści. Ale aby rozeznać się w tym temacie, trzeba posiąść podstawową wiedzę. Ja ją Wam daję. A z czym się spotykam? Z malkontenctwem. Jeden pieprzy mi o prawach fizyki, inny pyta, czy wierzę w Jezusa Chrystusa. Czuję się jak ów dziad, co przemawiał do obrazu.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 17-08-2013, 11:20
Cytat
W konfrontacji z nimi wszyscy, którzy dowodzą, iż bioenergoterapia to oszustwo lub czysta sugestia, nie mówiąc już o bredniach kolportowanych przez grupę przykościelnych ideologów próbujących wmawiać ludziom, że wspomniana metoda terapii stanowi rezultat oddziaływania sił demonicznych, powinni zapaść się ze wstydu pod ziemię. Oczywiście, i jedni i drudzy tego nie zrobią, bo są elementarnego wstydu pozbawieni.
Piękna figura retoryczna!
I to jedyna wartościowa rzecz, którą znalazłem w tym artykule. Reszta to stare farmazony, niewnoszące ani niczego nowego, ani tym bardziej istotnego, pisane przez autorkę niemającą zielonego pojęcia, o czym pisze.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Lena_Bilderberg 17-08-2013, 12:12
Przed laty pewien bioenergoterapeuta powiedział mi tak: "W moim fachu jest kilku mistrzów, nieco więcej czeladników i cała banda naciągaczy". Tę sama refleksję można odnieść do wielu innych profesji, niemniej najbardziej oburza mnie zawsze żerowanie na desperacji chorego człowieka. W moim wieloletnim maratonie po gabinetach bioenergoterapii spotkałam się z dwoma, może trzema rzetelnymi i skutecznymi rzemieślnikami; niestety najczęściej potwierdzały się gorzkie słowa znajomego.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 17-08-2013, 12:22
Tym niemniej równowaga energetyczna człowieka jest fundamentalnym warunkiem zdrowia, którego nie radzę lekceważyć. Źle się to kończy.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Kamil 17-08-2013, 16:26
Cytat
Dam Panu przykład, Panie Scorupion. Przychodzi do mnie chłopak z tachykardią, na którą cierpi od lat. Serce wali mu tak, że aż widać, jak klatka piersiowa podskakuje. Przykładam dłoń i po jakimś czasie serce zaczyna pracować miarowo - normalnie. I co to jest? Sztuczka? Jestem oszustem zarabiającym na ludzkiej naiwności?

W sumie to przykład dotyczy mnie. Od ponad trzech lat miałem problemy z sercem: to tachykardia, to arytmia, a również kiedy podpierałem głowę łokciem o stół, albo podnosiłem rękę do góry, to zdarzało się że serce zabiło o pół sekundy do sekundy później, z tym że dwa razy mocniej. Teraz bije normalnie, arytmie i tachykardie ustąpiły, te nienormalne silniejsze uderzenia również, a tylko czasem trochę szybciej zabije jak się zestresuję. ;)
No i warto dodać, że to się stało po jednym zabiegu, po wyjściu z gabinetu pana Józefa. Już w trakcie trzymania dłoni na sercu serce zaczęło normalniej funkcjonować, aż w końcu zaczęło bić normalnie. Jak to się mówi - poprawa nastąpiła od ręki, podczas seansu.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 19-08-2013, 13:27
Panie Józefie, a jak Pan dba o równowagę energetyczną?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Nieboraczek 19-08-2013, 15:18
Cytat
Dam Panu przykład, Panie Scorupion. Przychodzi do mnie chłopak z tachykardią, na którą cierpi od lat. Serce wali mu tak, że aż widać, jak klatka piersiowa podskakuje. Przykładam dłoń i po jakimś czasie serce zaczyna pracować miarowo - normalnie. I co to jest? Sztuczka? Jestem oszustem zarabiającym na ludzkiej naiwności?

W sumie to przykład dotyczy mnie.

Jak to w sumie? Dotyczy Ciebie czy nie dotyczy?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 22-08-2013, 21:03
Kochani, byłam dzisiaj na pierwszej wizycie u bioenergoterapeuty Filipińczyka.
W dużej mierze zdecydowałam się na nią po przeczytaniu artykułu pana Józefa, który dużo mi wyjaśnił.
Postaram sie opisać swoje odczucia, oraz jak to wszystko wyglądało.

Najpierw poszłam do jednego pokoju zapłacic za wizytę (dosyć sporo), zapytał mnie tam młodzieniec z czym przychodzę, co mi dolega, zapisał, chyba po łacinie i poprosił przejść do pokoju obok, gdzie przyjmował ten Filipińczyk. Wypytałam tego młodzieńca o kilka spraw, na przykład ile wizyt może być potrzebnych, żeby terapia zadziałała, i po co on to wszystko pisze na kartce, a on na to, że tamten bez tego będzie wiedział, co mi dolega, ale takie mają zasady. Spytałam też, czy sądzi, że Filipińczyk mógłby pomóc dziecku (13 lat), które z niewiadomych powodów traci wrok - według lekarzy - wadliwy gen. Młodzieniec się zirytował, że pytam o to, że trzeba przyjść, to się okaże czy jest możliwa pomoc czy nie. W ogóle to chyba nikt go o nic nie pyta, tylko grzecznie płaci, a ja się "wyłamałam".  (Filipińczyk nie mówi po polsku).
Trochę mnie zaskoczyło jego zachowanie, to, że był taki nieuprzejmy, ale w sumie też już uprzejma nie byłam...

Chwilę zaczekałam, (byłam ze znajomą, która weszła pierwsza).
Weszłam .... pan poprosił abym się rozebrała i położyła na plecach. Z tego co zdążyłam zauważyć był bardzo skupiony, jakby trochę nieobecny? W każdym razie na pewno bardzo skupiony. Ja wcześniej próbowałam się do tej wizyty przygotować mentalnie (po swojemu, tak jak czułam), szybko się zrelaksowałam, a pan bezbłędnie trafiał dłońmi w miejsce gdzie czułam ból. (Mam problemy z kręgosłupem lędźwiowym i poniżej), jednak on dokładnie utrafił w to bolące miejsce i dosyć długo tam masował, jak to opisać? Robił takie szybkie ruchy dłońmi jakby grał na jakimś instrumencie, było to bardzo przyjemne i czasami trochę łaskotało. Dodam, że używał jakiegoś olejku, moja znajoma twierdzi, że to jakiś specyfik na bazie ziól, ale ja nie wiem co to było, używał tego cały czas, tylko w różnych miejscach różne, bo wyczuwałam różne zapachy.

Byłam przygotowana, że poczuję w którymś momencie ból, ale nic takiego się nie stało, nie wiem, czy to dobrze, czy żle...

Gdy wymasował te miejsca, które młodzieniec zapisał na kartce, (choć zwróciłam uwagę, że Filipińczyk ledwie na nią spojrzał), następnie przyłożył mi dłoń do czoła....aaa nie napisałam bardzo ważnej rzeczy, jego dłonie były gorące, wyrażnie czułam ciepło. Następnie na klatkę piersiową, na brzuch, i tutaj miła niespodzianka- przejechał dłonią na wątrobę (chyba), a następnie na trzustkę, i tutaj się dłużej zatrzymał i znowu zaczął masować. Ja sama zapomniałam, a w lutym miałam spory problem z trzustką. Po tygodniowej kuracji kapsaicyną nabawiłam się strasznego bólu trzustki (być może jakieś zapalenie wywołałam), ale nie w tym rzecz, chodzi o to, że trzustka, faktycznie nie działa jak trzeba, o czym wiem.

Następnie, już leżąc na brzuchu, pan szybko jeszcze raz pomasował kręgosłup, tym razem cały, i jeszcze raz chwilę dłużej skupił się na miejscu, gdzie mnie bolało. Następnie dosyć długo masował tył nóg, aż do samych pięt. Właściwie to nie masował, tylko dotykał w specyficzny sposób, bardzo szybko, tak jak napisałam wcześniej, jaby na czymś grał.

Chyba powinnam napisać jeszcze, że oprócz bolacego kręgosłupa, mam jeszcze inny bardzo poważny problem (PCOS),  a co za tym idzie rozregulowany system hormonalny. Pan również bardzo długo skupiał się na odpowiednim miejscu, i zrobił coś, co dotąd wydaje mi się niezrozumiałe, w każdym razie na pewno bardzo dziwne, ale o tym może napiszę innym razem. Jestem też bardzo ciekawa, czy mi jakoś pomógł w tym miejscu.

Cała wizyta trwała ok. 10-15 minut.

I teraz moje odczucia.
Po wyjściu z budynku, gdy emocje opadły, (jednak trochę emocji było :) ), poczułam taki błogostan, jakąś lekkość, byłam bardzo zrelaksowana, hmmm...mogłabym ten stan porównać jak odczucia po dobrym seksie, (mam nadzieję, że nikogo tym porównaniem nie zdegustowałam, wszyscy jesteśmy dorośli, a nie wiem jak inaczej mogłabym określić to co czułam).

Po jakimś czasie, 2-3 godziny, ku mojemu zdziwieniu zaczęły mnie boleć nogi, od pośladków i bioder w dół, całe nogi, zdziwiłam się, bo nogi w ogóle rzadko mnie bolą, nawet, gdy dużo chodzę. Ten ból (niezbyt uciążliwy), do tej pory przemienia się w drętwienie, ciężkość, jakieś takie dziwne uczucie. Tego nie rozumiem. Kręgosłup trochę przestał mnie boleć (ale niezupełnie), i do tego dołączył się ten dziwny ból nóg.

To na razie tyle, jeśli sobie coś przypomnę , to dopiszę.
Przepraszam też jeśli piszę dosyć chaotycznie, ale jestem trochę zmęczona, a chciałam to opisać jak najszybciej, bo szczegóły szybko umykają.

Jeszcze jedno wyjaśnienie. Poszłam do Filipińczyka, bo poleciła mi go osoba do której mam zaufanie, jeśli taka osoba poleci mi rodaka z takimi zdolnościami, który przyjmuje niedaleko ode mnie pewnie się wybiorę :).

Przypomniałam sobie jeszcze, że Filipińczyk chyba nie mył rąk, tak jak pisał to pan Józef, po każdym pacjencie, a jeśli mył, to tylko w jakiejś misce, bo spotkanie było w pokoju hotelowym, i specjalnie zwróciłam uwagę, czy jest kran z bieżącą wodą- nie było.

Natomiast dostałam zalecenie, żeby nie myć się co najmniej 24 godziny i nikogo nie dotykać, nawet zwierząt, no i nie dac się dotykać przez innych.

Teraz zaczynam "czuć trzustkę", nie boli, ale czuję ją.

Jeśli ktoś miałby jakieś pytania, to chętnie odpowiem, ja miałam mnóstwo obaw przed tą wizytą.

Może ktoś też opisze swoje odczucia, jestem bardzo ciekawa, jakie odczucia miały inne osoby podczas takiego zabiegu, i czy zabieg im pomógł.
W ogóle interesują mnie wszystkie spostrzeżenia innych osób na ten temat, jeśli możecie, i macie chęć, podzielcie się :)

 


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Tashideley 22-08-2013, 21:59
Yasmine, fajnie, że podzieliłaś się swoimi wrażeniami.
Twoja wizyta trwała krótko, a sporo zapłaciłaś, więc zastanawiam się czy zasada woli niesienia pomocy została w pełni spełniona. Wysoki koszt zabiegu może sugerować, że motywy są nieco inne, ale to tylko taka luźna myśl.
Jako osoba niekompetentna nie będę się wypowiadać o przebiegu zabiegu, natomiast zdziwił mnie mocno ten fragment: 'dostałam zalecenie, żeby nie myć się co najmniej 24 godziny i nikogo nie dotykać, nawet zwierząt, no i nie dac się dotykać przez innych.'
Ciekawa jestem co jest powodem takiego zalecenia - podejrzewam, że może chodzić o naruszoną powłokę ochronną ciała eterycznego po takim zabiegu, jednak wydaje mi się dziwne, że bioenergoterapeuta zostawia taki stan.
I jak udało Ci się zrealizować to zalecenie? Pewnie w niektórych sytuacjach śmiesznie to wyglądało. ;)


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 23-08-2013, 05:05
Z opisu wynika, że działania Filipińczyka są na łapu capu, czyli że najbardziej obliczone są na krótkotrwały ze swej natury efekt placebo. Nie uwierzę, aby tego typu zabiegi przyniosły efekt taki sam, jaki uzyskują solidni rzemieślnicy, czyli trwałe uzdrowienie.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 23-08-2013, 13:43
Twoja wizyta trwała krótko, a sporo zapłaciłaś, więc zastanawiam się czy zasada woli niesienia pomocy została w pełni spełniona. Wysoki koszt zabiegu może sugerować, że motywy są nieco inne, ale to tylko taka luźna myśl.

Tashideley, w sumie to nie tajemnica, zapłaciłam 150zł, dla mnie to dużo.

I jak udało Ci się zrealizować to zalecenie? Pewnie w niektórych sytuacjach śmiesznie to wyglądało. ;)


Po części się udało, jednak , to nie było tak, że jeśli się to zalecenie zignoruje , to coś się stanie złego. Ten pan powiedział, żeby się starać, i mieć to na uwadze, nie wyjaśnił dlaczego, może z powodu o którym Ty piszesz, nie znam się.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 23-08-2013, 13:50
Nie napisałam jeszcze, że za niecałe 4 tygodnie jest następna wizyta (czyli odstęp czasu, taki jak pisze pan Józef w swoim artykule), jeszcze nie wiem czy się wybiorę, (czy mnie będzie stać ;) ).

Ból nóg ustapił dziś całkowicie, natomiast w odcinku lędżwiowym nie widzę jakiejś większej poprawy, jest trochę lepiej, niż wczoraj przed tą wizytą, ale może to efekt placebo, o którym pisze pan Józef, a może po prostu kręgosłup mniej boli, bo się od wczoraj bardzo oszczędzałam, no teraz właśnie przytargałam duże zakupy, ale to wszystko.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Tashideley 23-08-2013, 17:17
Tashideley, w sumie to nie tajemnica, zapłaciłam 150zł, dla mnie to dużo.

No właśnie, 150 zł za 15 minut wygląda mi na niezły rabunek. ;) Ile zabiegów jest Ci potrzebnych?
 
Myślałaś o tym, żeby się wybrać do Mistrza? Widzę, że mieszkasz w Małopolsce, więc do Strzelec Opolskich nie masz aż tak daleko. Jakbyś chciała, to mogłybyśmy się razem umówić...


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 23-08-2013, 20:30
No, jest kawałek, ok. 250 km w jedna stronę, sama podróż kosztowałaby mnie więcej, ale zastanowię się. Dziekuję za propozycję ;).


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 24-08-2013, 07:27
Yasmine, ty zamiast mnie uwodzić w wątku o religii jedź na wizytę do Mistrza, bo wygląda, że te 250 km jest znacznie większą przeszkodą, niż twoje teraźniejsze i przyszłe dolegliwości.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Yasmine 24-08-2013, 07:34
Nie bardzo rozumiem. Mógłbyś jaśniej?

Scorupion, a ty byłeś na seansie u pana Józefa?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Nieboraczek 24-08-2013, 12:14
Następnie, już leżąc na brzuchu, pan szybko jeszcze raz pomasował kręgosłup, tym razem cały, i jeszcze raz chwilę dłużej skupił się na miejscu, gdzie mnie bolało.

Jak on to zrobił? Już sama technika jest osobliwym przeżyciem :).


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Amelia 24-08-2013, 13:58
Nie: leżąc (ON niby ma leżeć?), lecz: kiedy leżałam na brzuchu.

Nieboraczkowi właśnie o to chodziło... // S.
czyli o precyzję a więc logiczność. // N.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Pazieyek 25-08-2013, 21:12
Mistrzu nie mogłem napisać bezpośrednio do mistrza bo mi wyskakiwał komunikat że wiadomość zablokowana więc piszę tutaj.
Przeczytałem artykuł o zastosowaniu bioenergoterapii w leczeniu serca i mam pytanie czy nie zechciał by pan zajrzeć mi w serce? Mam z nim problem a slow mag chyba nie pomógł mi tak jak bym tego chciał.
A jeżeli by pan nie mógł to czy może kogoś polecić z bioenergoterapeutów (może być z Warmińsko-Mazurskiego).
"Jak już napisałem, lubię leczyć serce. A to dlatego, że na efekty nie trzeba długo czekać."

" Przychodzi do mnie chłopak z tachykardią, na którą cierpi od lat. Serce wali mu tak, że aż widać, jak klatka piersiowa podskakuje. Przykładam dłoń i po jakimś czasie serce zaczyna pracować miarowo - normalnie." - Też bym tak chciał.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Jurek_z_Lasu 02-11-2013, 11:27
Mistrzu czy z punktu widzenia bioenergoterapii można wyjaśnić fakt że obce psy chodzą za mną bez smyczy i nie mam w ręku niczego co by je interesowało (jedzenie, zabawki, itp)? Po prostu przyklejają się i nie chcą odejść.
Przepraszam jeżeli pytanie wyda się Panu na pierwszy rzut oka głupie, ale to zjawisko towarzyszy mi już od dłuższego czasu. Wydaje mi się oprócz tego że pies bardziej mnie rozumie kiedy doń nic nie mówię i po prostu "jestem".


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Stamar 24-12-2013, 22:08
Mistrzu, czy można skorzystać z Pana pomocy w formie bioenergoterapii? Pytam w imieniu mojego ojca.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Namidairo 19-04-2014, 11:32
Niektóre tutejsze wpisy mnie zaskakują. Przecież bioenergoterapia to nic innego jak autosugestia pobudzająca organizm do samoleczenia, a nie żadna magia.
Umysł i ciało są powiązane - to co myślimy, to w co wierzymy ma ogromny wpływ na nasz organizm i jego funkcjonowanie. Dlatego niektórzy mogą sobie nawet wmówić chorobę - gdy choruje umysł, choruje całe ciało (np. podczas depresji). Podobnie jest ze zdrowieniem.
Aby pobudzić swój organizm do samoleczenia, nie trzeba do tego żadnej "magicznej" ręki Mistrza (czy kogoś innego), wystarczy pozytywne myślenie i wiara/przekonanie w to, że zdrowiejemy.

Bioenergoterapia może zadzałać jedynie na słabych, którzy są podatni na różnego typu sugestie ze strony osób trzecich, czy manipulacje. Prawdziwa "moc" leży w nas samych, w naszym umyśle i świadomości.

Tym wszystkim, którzy wierzą w jakieś zabobony, bogów czy "czary mary", życzę przejrzenia na oczy (własne oczy), zamiast tkwić w pustce nieświadomości, która do niczego nie dąży.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 19-04-2014, 11:39
A jak wytłumaczyć fakt, że kilkudniowy noworodek z kolką niemowlęcą jeszcze w trakcie zabiegu przestaje płakać i prężyć się, a kolka już nigdy nie powraca? Też sugestia?

A o czym JerzyP mówił w słowach zacytowanych przez Zibiego?
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=20384.msg134727#msg134727


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 19-04-2014, 11:42
Tym wszystkim, którzy wierzą w jakieś zabobony, bogów czy "czary mary", życzę przejrzenia na oczy (własne oczy), zamiast tchwić w pustce nieświadomości, która do niczego nie dąży.
Kolejny, co to wie wszystko najlepiej...


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Namidairo 19-04-2014, 12:12
A jak wytłumaczyć fakt, że kilkudniowy noworodek z kolką niemowlęcą jeszcze w trakcie zabiegu przestaje płakać i prężyć się, a kolka już nigdy nie powraca? Też sugestia?  
Oczywiście, że też sugestia, tylko w stronę rodziców, którzy będąc święcie przekonani, że dziecko jest wyleczone, nie utożsamiają już jego późniejszego płaczu z kolką. Po prostu zmieniają punkt widzenia (szklanka staje się w połowie pełna, a nie pusta). To, że dziecko podczas zabiegu przestało płakać to nic nadzwyczajnego, dzieci często w interakcji z obcymi zachowują się inaczej. Kolka mogła również minąć samoistnie co by sugerowało czysty zbieg okoliczności.
Cytat
A o czym JerzyP mówił w słowach zacytowanych przez Zibiego?
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=20384.msg134727#msg134727
JerzyP to taki typ człowieka, jak opisałem wyżej - ciemna masa wierząca we wszystko.
https://www.youtube.com/watch?v=iKNbj3Qt-bw


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Kamil 19-04-2014, 12:13
Tym wszystkim, którzy wierzą w jakieś zabobony, bogów czy "czary mary", życzę przejrzenia na oczy (własne oczy), zamiast tchwić w pustce nieświadomości, która do niczego nie dąży.
Kolejny, co to wie wszystko najlepiej...

Namidairo, nie produkuj się. Jestem żywym przykładem działania bioenergoterapii. Ćwiczę na sobie NLP i autosugestię od lat, g*wno pomogło. Dopiero po zabiegach u pana Józefa uporałem się z problemami z sercem.

Pójdź do porządnego bioenergoterapeuty na kilka zabiegów i dopiero wydaj opinię. 


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Generał 19-04-2014, 12:57
Oczywiście Mistrz i Kamil mają rację, ale to co mówi Namidairo nie jest do końca pozbawione sensu.
Nie jestem ekspertem, jeśli się mylę proszę Mistrza o korektę. Myśli mają wpływ na pole energetyczne czy to swoje czy innego człowieka. Jeśli Namidairo uważa, że to autosugestia to ma trochę racji bo taki rodzaj myśli wpłynie pewnie w jakiś sposób na pole energetyczne, co za tym idzie możliwy będzie efekt bez pomocy doświadczonego bioenergoterapeuty.

Z tego wynika też, że bioenergoterapię można przeprowadzać w zakresie własnym. Zainteresowałem się tym tematem, ciekawi mnie jak długo trzeba się uczyć by bez szczególnych predyspozycji móc wpływać na przepływ energii w swoim organiźmie, samoleczenie itp.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Namidairo 20-04-2014, 10:23
Namidairo, nie produkuj się. Jestem żywym przykładem działania bioenergoterapii. Ćwiczę na sobie NLP i autosugestię od lat, g*wno pomogło. Dopiero po zabiegach u pana Józefa uporałem się z problemami z sercem.

Pójdź do porządnego bioenergoterapeuty na kilka zabiegów i dopiero wydaj opinię. 
Kamilu ja nigdzie nie pisałem, że bioenergoterapia nie działa, wręcz przeciwnie - jest bardzo skuteczna dla niektórych (niestety nie na wszystkich). Próbowałem jedynie zaznaczyć, że nie jest to żadna magia jak niektórzy sądzą, tylko naturalny mechanizm leczenia ciała przez umysł.

Jeśli Twoja autosugestia polegała na codziennym powtarzaniu i wmawianiu sobie pewnych fraz, to się nie dziwię, że nie pomogło. Tu chodzi o coś więcej, o głęboką wiarę i pewność, że dochodzimy do celu czy zdrowia, to musi być autentyczne a nie sztuczne. Nawet jeśli mamy chwile zwątpienia, to gdzieś w środku w podświadomośc musi występować przeświadczenie o skuteczności stosowanych metod.
Niestety bardzo trudno jest osiągnąć (albo raczej nabyć) taki stan umysłu i wymaga to wielu lat ćwiczeń (jak nie całego życia tak jak np. mnisi shaolin).
Paradoksalnie bardzo dużo ludzi nieświadomie korzysta z samonaprawczych zdolności organizmu. Są to osoby, które zazwyczaj mają zawyżoną samoocenę, pewne siebie, optymistyczne i uważające się za lepszych od innych. U nich organizm podąża za tokiem rozumowania i dostosowuje się. Umysł i ciało są połączone o wiele bardziej niż się to może wydawać. Liczy się to co jest gdzieś głęboko zakorzenione w naszej podświadomości, a nie to co na wierzchu - może to zabrzmi dziwnie, ale umysł nie jest głupi i nie da się go tak łatwo oszukać.
Gdyby ludzie chorzy zaczeli wierzyć, że są zdrowi tak bardzo jak wcześniej wierzyli, że są chorzy, to tak by się rzeczywiście stało (wysyłaliby sygnał do organizmu, że są zdrowi, w rezultacie czego organizm by dawał objawy zdrowia a nie choroby i z pełną "parą" uruchomił procesy zdrowienia aby sprostać wymaganią umysłu).

Innym środkiem, który działa w podobny sposób są leki placebo (albo homeopatyczne). Mimo, że nie wykorzystują w pełni potencjału samoleczenia organizmu (bo jeśli chodzi ogólnie o leki, to raczej wiemy, że nie zawsze zadziałają, więc jest pewien margines niepewności co w znaczny sposób wpływa na efekt) i tak wszyscy wiemy, że są skuteczne - zostało to nawet wielokrotnie udowodnione naukowo. Bioenergoterapia natomiast nie ma takiej wady, bo jest to coś nietypowego, zagadkowego i "nowego", czego nie próbowaliśmy wcześniej. Jeśli jeszcze do tego dojdzie optymistyczne nastawienie, pozytywna opinia o bioenergoterapeucie (cudotwórca, pomógł tylu osobą itp.), oraz dobre wrażenie z jego strony podczas sesji, to efekt jest murowany.

Polecam przeczytanie książek o bioenergetyce Lowena i wyciągnięcie własnych wniosków (bo nie wszystko tam jest do końca prawdą).


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Kamil 20-04-2014, 10:28
Jeśli Twoja autosugestia polegała na codziennym powtarzaniu i wmawianiu sobie pewnych fraz, to się nie dziwię, że nie pomogło. Tu chodzi o coś więcej, o głęboką wiarę i pewność, że dochodzimy do celu czy zdrowia, to musi być autentyczne a nie sztuczne. Nawet jeśli mamy chwile zwątpienia, to gdzieś w środku w podświadomość musi występować przeświadczenie o skuteczności stosowanych metod.

Wiesz ile milionów ludzi ma takie głębokie przeświadczenie w momencie kiedy udaje się na różne dziwne diety, specyfiki, preparaty, wściekle zdrowe jedzenie, do cudotwórców, itd? Jakoś nie zdrowieją od tego, a jak już, to chwilowo. Ja głęboko wierzyłem, że się uda bez jakichkolwiek "manipulacji". W końcu przestałem głupio wierzyć, wziąłem się i zabrałem do Mistrza.

A jeżeli mówisz o metodach, na które niektórzy do opanowania ćwiczą 30-40 lat, to nie ma co w ogóle na ten temat pisać czy prowadzić jakąkolwiek dyskusję, bo z tego nic nie wyniknie. Kto poświęci niemal całe życie na doprowadzenie się do tak nieziemskiej harmonii umysłu? I po co?

Gdyby ludzie chorzy zaczeli wierzyć, że są zdrowi tak bardzo jak wcześniej wierzyli, że są chorzy, to tak by się rzeczywiście stało (wysyłaliby sygnał do organizmu, że są zdrowi, w rezultacie czego organizm by dawał objawy zdrowia a nie choroby i z pełną "parą" uruchomił procesy zdrowienia aby sprostać wymaganią umysłu).
Na kilometr czuć książkowe definicje. Musieliby spełnić setki innych czynników aby tak pełną parą uruchomić procesy zdrowienia. Chyba jesteś w pełni świadom tego, że każdy jest inny, ma inne problemy, a jego problemy ze zdrowiem mogą mieć wiele przyczyn naraz. Nie ma jednej reguły - tak samo jak ta. Wiara to nie wszystko. Miliardy ludzi jest wierzących, modlą się do tych bogów o nie wiadomo co, a może jeden na miliard dostaje czego chce. Ludzie by chcieli wierzyć, a nic nie robić. To nie idzie w parze...

No i żeby nie było... owszem, zgadzam się z tym, że załamany człowiek który cały czas powtarza sobie, że nigdy nie wyzdrowieje, będzie miał dużo i to dużo trudniej wyzdrowieć od tego, który myśli zupełnie na odwrót.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Ziutasativa 17-06-2014, 17:15
Witam.
Ja tez bylam 3 razy u bioegergoterapeuty. Po 2 pierwszych wizytach zaczęlam odczuwac stopniowa poprawe. Jednak po ostatniej wizycie mam dziwny objaw. Juz podczas wizyty zaczelo mnie mocno uciskac czolo i odczuwalam mrowienie. Ucisk przeszedl juz zaraz po zabiegu ale mrowienie na srodku czola utrzymuje sie juz tydzien. Mial moze ktoś tak? Powinnam się martwic czy to przejdzie samoczynnie?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Lukre 03-09-2014, 13:50
Czy seans bądź masaż bioenergetyczny mógłby pomóc w przywróceniu lepszej sprawności umysłu, jeśli chodzi o kwestię podzielności uwagi i poprawy pamięci?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Gloria 10-11-2014, 22:10
Byłam w gabinecie bioenergoterapeuty.

Podczas zabiegu miałam różne odczucia - duży ciężar, silne drganie w skroniach i twarzy, ciepło, ból (podczas masażu), ale przede wszystkim zimno. Czułam się, jakbym leżała nieubrana na silnym mrozie - ręce, ramiona i nogi mi się strasznie trzęsły.

Dziwne odczucia i trochę niespodziewane (mimo przeczytania artykułów o bioenergoterapii), ale przez cały czas czułam się dobrze. Pod koniec zabiegu poczułam się nawet bardziej niż dobrze.

Minęły 3 dni od zabiegu a ja cały czas jestem w świetnym humorze i bardzo dobrze się czuję. Minął mi objaw Raynauda (http://pl.wikipedia.org/wiki/Objaw_Raynauda) - nie mogłam w to uwierzyć, bo męczyłam się z tym od kilkunastu lat. Spędziłam na dworze ponad 1,5 godziny w temperaturze poniżej +10 C, bez rękawiczek i palce nie zrobiły mi się białe. Żeby sprawdzić, czy to nie przypadek, wzięłam grabie i przez ponad 20 minut grabiłam liście w ogrodzie - nic się nie wydarzyło. Wcześniej musiałam grabić liście w dwóch parach rękawiczek i robić co kilka minut przerwę na ogrzanie dłoni. Rodzina się ze mnie śmiała, bo jak małe dziecko podziwiałam i cieszyłam się z moich różowych palców :).

W sumie 8 godzin w samochodzie, ale było warto i za miesiąc wybieram się ponownie.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Bitwoman 24-11-2014, 10:33
Mistrzu, w związku z tym,że wiadomości do Pana nie dochodzą, pytam tutaj czy obecnie można jeszcze skorzystać z Pana pomocy w kwestii bioenergoterapii?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 24-11-2014, 10:37
Proszę dzwonić na numer 77 461 89 64.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Sweeney 25-11-2014, 12:35
Jako, że chciałbym się wybrać na wizytę a przejechać muszę ponad 1000 km w obie strony stąd moje pytanko. Niektóre z moich problemów to Raynaud, wysoki cholesterol, duże problemy trawienne. Czy powinienem planować kilkudniowy pobyt czy też między zabiegami zawsze musi minąć jakiś czas? Pytam oczywiście ze względu na odległość jaką muszę pokonać i dobrze byłoby wiedzieć czy ewentualnie trzeba byłoby zostać na dzień czy też dłużej.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Tomwarek 25-11-2014, 12:52
Dołączam się do pytania. Też planuję się do pana wybrać z Pomorza.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Zosia_ 25-11-2014, 22:57
Przecież jest podany numer telefonu.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 27-11-2014, 07:14
Owszem, ludzie z daleka albo z zagranicy przyjeżdżają do mnie na kilkudniowe remonty.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Pszczółka 19-04-2015, 16:15
Panie Józefie, czy według Pana nastawienie pacjenta (wnikające na przykład z wyznania) może mieć wpływ na przebieg i skuteczność leczenia bioenergoterapeutycznego, przy czym chodzi mi o sytuację "czystą" - bioenergoterapii rzemieślniczej - jak to Pan mówi, bez udziału złych duchów no i nie u oszusta. Innymi słowy pytam jak to jest u Pana :-)


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 19-04-2015, 18:18
Nie wiem, czy akurat wynikające z wyznania, ale nastawienie pacjenta ma zasadnicze znaczenie na przebieg i w konsekwencji skuteczność bioenergoterapii. 


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Pszczółka 20-04-2015, 16:05
Dziękuję. A czy może Pan rozwinąć wątek - jak nastawienie wpływa na przebieg seansu. Tak technicznie, jak Pan to widzi. Chciałabym zrozumieć gdzie leży ta granica między rzemieślniczym charakterem zabiegów bioenergoterapeutycznych a zabiegami niebezpiecznymi, z użyciem złej energii. Zakładam, że zabieg "nieczysty" na niektórych może nie zadziałać (jeśli na przykład mamy złego ducha i pacjenta wierzącego modlącego się w trakcie zabiegu - słyszy się o takich przypadkach). W takim układzie na tego samego pacjenta zabieg u Pana zadziała?

Pytam o to w kontekście zrozumienia całościowo Pana wizji człowieka - bo tego elementu prawdę mówiąc nie czuję.

Wpływ nastawienia na skuteczność długofalową rozumiem - to tak jak z każdym rodzajem leczenia, skutki są lepsze, kiedy wierzymy w powodzenie zabiegów.

Z góry dziękuję za wyjaśnienie :-)


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 30-09-2015, 15:26
Ukazał się wprawdzie nie nowy, ale bardzo, ale to bardzo rozszerzony artykuł: http://portal.bioslone.pl/w_gabinecie_bioenergoterapeuty

Sadzę, że znajdziecie tam Państwo sporo interesujących Was informacji, poszerzających spojrzenie na kwestię zdrowia i chorób.

Zapraszam do dyskusji.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 01-10-2015, 12:35
Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy.
Dobry fragment o zapaleniach. Jakoś zawsze mnie irytowało, gdy widziałem szczere gratulacje z powodu wybuchu ostrego zapalenia. Z czego się cieszyć, że jest patologia do usunięcia? Poza okresem dzieciństwa, ostry stan zapalny to awaryjny tryb organizmu.

Cytat
Jeśli kształt nie pasuje do układanki, bo jest na przykład owalny, a ze znajomości anatomii wiem, że w tym miejscu ciała organu o takim kształcie nie powinno być, przyjmuję, że jest to jakiś wrzód bądź torbiel ewentualnie guz. Oczywiście, że nie jest to super dokładna diagnoza, ale jest wystarczająca, by przystąpić do zabiegu bioenergetycznego, mającego na celu usunięcie patologii.
A jak to wygląda technicznie, jak operacja chirurgiczna?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Shadow 01-10-2015, 13:35
Ja mam trochę inne pytanie. Z tego co zrozumiałem projekcja podświadomości działa na tej samej zasadzie co projekcja podczas snu.

Czy projekcja podczas badania przeprowadzanego przez bioenergoterapeutę jest obrazem tworzonym przez podświadomość na bazie tego, co czujemy poprzez czakry dłoni? Skąd podświadomość bierze źródło do swojej projekcji?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 01-10-2015, 15:18
Projekcja u mnie spełnia tylko rolę pomocniczą. Bazuję głównie na odczuwaniu dłonią, które jest dla mnie po prostu namacalne, prawie że w dosłownym znaczeniu tego słowa.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Luciano 01-10-2015, 18:21
W jaki sposób Mistrz określa, w jakim stopniu (obszarowo) zagrzybiony jest jakiś organ bądź część ciała, np. głowa? Czy ów pasożyt (a może produkty przemiany jego materii-neurotoksyny) powoduje stany zapalne? Czy bytowanie grzyba w tym rejonie tworzy patologię, czyli nadpole energetyczne? Pytam z czystej ciekawości, aby lepiej zrozumieć temat. Wiadomo, dla pacjenta diagnoza nie powinna być priorytetem, ale dobrze jest wiedzieć co się dzieje w organizmie.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 01-10-2015, 22:15
W zasadzie posługuję się głównie odczuciami w dłoni i węchem.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Luciano 04-10-2015, 09:12
Mistrzu, czy dobrze rozumuję, że u przeciętnego pacjenta układ odpornościowy u pacjenta buksuje, czyli organizm nie radzi sobie z usuwaniem patologii, a zatem nie jest sam w stanie osiągnąć homeostazy, zdrowia? Jak mniemam, Biosłonejskie Praktyki Prozdrowotne z miksturą na czele z biegiem czasu usprawniają organizm tak, że ten w końcu zaczyna radzić z tymi patologiami. Jaka jest zatem rola bioenergoterapii? Rozumiem to tak, że w znacznym stopniu przyspiesza i usprawnia ona proces zdrowienia, jest, przynajmniej początkowo, jego motorem napędowym. Ale czy może być tak, że jest wręcz niezbędna, aby organizm zaczął w końcu radzić sobie z patologiami?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Anu23 06-10-2015, 11:54
Szanowny Mistrzu,
czy jest szansa na to by umówić sie do Ciebie na wizytę do gabinetu bioenergoterapi?
Ja i moja córka potrzebujemy pomocy, jakaś zła energia w nas siedzi.
Stad te ciagle napięcia mięśniowe i bóle kręgosłupa , wizje oraz depresja.
Wiem podstawa jest KB i MO , zaczniemy wkrótce po przeczytaniu dokładnie książek .
Nie moge odnaleźć kontaktu do gabinetu nigdzie.
Mogłabym chociaż prosić o jakies dane teleadresowe?
Mam nadzieję,  że w dobrym dziale umieściłam wątek.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Udana 06-10-2015, 13:11
Nie możesz odnaleźć? A gdzie szukałaś???
Daleko szukać nie trzeba...wystarczy ten wątek przeczytać...Odpowiedź 55, na str 3:

Proszę dzwonić na numer 77 461 89 64.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Anu23 06-10-2015, 13:48
Jestem tu nowa uczę się dopiero poruszać na forum Biosłone.
Dziękuję bardzo za kontakt .


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 06-10-2015, 17:00

Cytat
Jeśli kształt nie pasuje do układanki, bo jest na przykład owalny, a ze znajomości anatomii wiem, że w tym miejscu ciała organu o takim kształcie nie powinno być, przyjmuję, że jest to jakiś wrzód bądź torbiel ewentualnie guz. Oczywiście, że nie jest to super dokładna diagnoza, ale jest wystarczająca, by przystąpić do zabiegu bioenergetycznego, mającego na celu usunięcie patologii.
A jak to wygląda technicznie, jak operacja chirurgiczna?

http://portal.bioslone.pl/w_gabinecie_bioenergoterapeuty#ogniskowanie_stanu_zapalnego
Tutaj masz opisany sposób działania.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 06-10-2015, 20:33
Na bioenergoterapii znam się jak świnia na gwiazdach, ale mnie bardziej pasowałby ten fragment:
Cytat
Patologia zlokalizowana podczas pogłębionej diagnozy jest uwięziona w nadpolu energetycznym, które jawi mi się jako biaława, czasami srebrzysta, migotliwa bryła. Strumień bioenergii, niczym strumień czystej wody ze szlaucha, wypływa z mojej dłoni. Na początku jest szeroki i obejmuje cały obwód bryły nadpola, więc nie jest zanadto skuteczny. Ale to żaden problem, ponieważ potrafię mentalnie skumulować go do cienkiej smużki, którą mogę, także mentalnie, polewać bryłę nadpola, rozbijając powoli zbitą strukturę plątaniny bioenergii i bioplazmy
Ale znowu rozmawiałem z ludźmi, którzy w czasie zabiegu słyszeli dźwięki i czuli jakby coś było wyciągane ze środka ciała, co by wskazywało na inny rodzaj działania niż tylko w nadpolu.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Gibbon 07-10-2015, 07:01
Ale znowu rozmawiałem z ludźmi, którzy w czasie zabiegu słyszeli dźwięki i czuli jakby coś było wyciągane ze środka ciała, co by wskazywało na inny rodzaj działania niż tylko w nadpolu.
Wtedy to zdaje się okultyzm/magia a nie bioenergoterapia.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 07-10-2015, 08:14
Uczucie ciepła, zimna, ciężkości to bioenergoterapia, a dźwięki i uczucie wyciągania to okultyzm?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Luciano 07-10-2015, 08:24
Uczucie ciepła, zimna, ciężkości to bioenergoterapia, a dźwięki i uczucie wyciągania to okultyzm?
Również mnie to zastanawia. Wydaje mi się, że kiedy w grę wchodzi podświadomość, to odczucia mogą być nader różne. Tym bardziej, że każdy z nas jest inny. Zatem, nie wydaje mi się, że dźwięki oraz uczucie wyciągania świadczyć muszą od razu o okultyzmie.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 07-10-2015, 09:39
Pacjent może czuć wyciąganie bądź wypychanie. To się często zdarza. O dźwiękach nie słyszałem.

Okultyzm, to przyzywanie "jakichś" bytów do pomocy.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 07-10-2015, 10:03
Tu znalazłem odpowiedź:
Cytat
Mnie nie interesuje, czy stan zapalny to guz, a jeśli guz, to czy nowotworowy, a jeśli nowotworowy, to czy złośliwy, a jeśli złośliwy, to jakiego stopnia złośliwości. Stan zapalny to stan zapalny – jaki by nie był, jeśli jest przewlekły, jest niebezpieczny, bowiem świadczy o tym, że system odpornościowy zabuksował, więc trzeba go jakoś wspomóc, żeby ruszył z miejsca. Robię to przez ogniskowanie.

Cytat
Kiedyś stawiałem diagnozy dla pacjenta, jednakże już tego nie robię, bo i po co? Tak zdiagnozowany pacjent wychodzi z gabinetu załamany, a więc „chorszy”, niż przyszedł. Gdzie tu logika? O wiele korzystniej jest, gdy pacjent z gabinetu wychodzi nastrojony pozytywnie. Dlatego obecnie diagnozę stawiam wyłącznie dla siebie.

Ale jakoś kłóci mi się to z zaleceniami diety beznukleinowej w chorobach nowotworowych, no bo wtedy należałoby poinformować o złośliwym guzie.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 07-10-2015, 10:18
Tak, oczywiście, że należy poinformować pacjenta o złośliwym guzie, czyli takim, który nie dość, że nie da się zogniskować, to jeszcze za kolejnym podejściem jest większy. Tu nie ma co się kłócić. To nie jest artykuł o onkologii. O nowotworach wspomniałem tylko mimochodem.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Soczek 21-04-2016, 10:53
Mistrzu, czy inny bioenergoterapeuta jest w stanie stwierdzić, czy dana osoba ma predyspozycje do wykonywania tegoż zawodu?


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 02-06-2016, 11:39
Mnie nikt tego nie mówił, więc najlepiej się dowiedzieć o tym samemu.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Charles_Bukowski 28-10-2017, 11:25
Wiecie może czy można wciąż się umawiać na wizytę pod telefonem: 77 461 89 64 (i jeśli tak, to w jakich godzinach dzwonić)?

Mógłbym niby wziąć i zadzwonić, ale może to chyba być uciążliwe, jak każdy tak sobie dzwoni kiedy chce, szczególnie jeśli numer jest już nieaktywny.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Shadow 28-10-2017, 19:39
Tak, to dobry numer i myślę, że między 12:00-18:00 można próbować dzwonić.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 15-02-2018, 23:21
W bioenergoterapii i magii poruszam się równie pewnie co dziecko we mgle, w artykule tego nie ma, a bardzo chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób bioenergoterapeuta rozpoznaje albo wyklucza boreliozę.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 16-02-2018, 09:10
O ile się orientuję, bioenergoterapia jako taka nie potrafi ani rozpoznać, ani wykluczyć boreliozy, z tego mianowicie względu, że nie jest to choroba w pełnym tego słowa znaczeniu.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: scorupion 16-02-2018, 09:19
To by się zgadzało, takie mam doświadczenia. Chociaż spotkałem kiedyś bioenergoterapetę w Warszawie, który nadal prowadzi praktykę i on uważa, że widzi bakterie i wirusy.


Tytuł: Odp: W gabinecie bioenergoterapeuty
Wiadomość wysłana przez: Skorupion 10-01-2019, 20:13
Kiedyś, dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma leruamerlinami, byłem na wizycie, a raczej bioenergoterapeuta wizytował mnie, bo mieszkał jakiś czas razem. Fachurka amerykański, o ile to ma znaczenie. Po zabiegu zaczęło mnie trząchać w odcinku piersiowym kręgosłupa, to znaczy stamtąd rozchodziły się promieniście dreszcze. Potrząchało i przestało. Za jakiś czas znowu. I tak do dziś. Trafia się rzadko, ale jest. No i co?