Niemedyczne forum zdrowia

BLOK OGÓLNY => Korzyści stosowania metod prozdrowotnych => Wątek zaczęty przez: Rosa 15-01-2014, 15:50



Tytuł: Powiększony gruczoł Bartholina - wchłonął się
Wiadomość wysłana przez: Rosa 15-01-2014, 15:50
Po pół roku stosowania metod z Biosłone gruczoł Bartholina wchłonął się w ok 50%. Obecnie po ok. 10 miesiącach zmniejszył się na tyle, że go nie wyczuwam. Także jestem zaskoczona, nie spodziewałam się tego. Tym bardziej, iż od 5 lat kiedy to został rozpoznany - powiększał się tylko. Wielu lekarzy zalecało nic nie robienie, stwierdzając, iż sam się wchłonie, a jeśli tak się nie stanie, to się go po prostu natnie, ewentualnie wytnie całego. I tak z roku na rok gruczoł sobie rósł. Widok powiększającego guzka wielkości piłeczki pingpongowej trochę mnie przerażał. Odwiedziłam więc profesora, który jednak nic nowego nie stwierdził, ale już mi przepisał maść sterydową Triderm do smarowania na 3 dni. Powiedział, że prawdopodobieńśtwo wchłonięcia jest znikome, i bez zabiegu raczej nie obędzie się, ale zawsze to lek był jakaś nadzieja... Oczywiście nic nie pomogł, więc już pogodziłam się z przyszłym zabiegiem i dałam sobie spokój. Po pewnym czasie przypadkiem trafiłam na forum. Zastosowałąm metody z portalu (DP, MO, mieszanka ziołowa na oczyszczanie dróg moczowych) i nieoczekiwanie zmiana zaczęła znikać. Gdyby nie ten portal pewnie byłabym już nacinana, być może nie raz, bo ten problem ponoć lubi się powtarzać u pacjentek.


Tytuł: Odp: Powiększony gruczoł Bartholina - wchłonął się.
Wiadomość wysłana przez: Kamil 15-01-2014, 20:51
Toż to rewelacja! Lekarze pewnie bardzo zdziwieni, albo jeszcze się zdziwią.


Tytuł: Odp: Powiększony gruczoł Bartholina - wchłonął się.
Wiadomość wysłana przez: Kozaczek 15-01-2014, 22:06
Rosa, fajnie by było odwiedzić profesorka i się pokazać.


Tytuł: Odp: Powiększony gruczoł Bartholina - wchłonął się.
Wiadomość wysłana przez: Rosa 14-03-2014, 00:53
W końcu wybrałam się do poprzedniego doktora, czego żałuję. Samo badanie było koszmarne, bardzo bolesne, powinnam chyba go kopnąć i wyjść! Jakoś to wytrzymałam, mimo, że cytologii nie pobrał, bo uznał, iż "mam bardzo duży stan zapalny, który przed pobraniem cytologii należy podleczyć globułkami". Z tego powodu "stanu zapalnego" bardzo się ucieszyłam! Doszłam do wniosku, że cytologię sobie daruję, bo organizm i tak się regeneruje.

Co do gruczołu, hm.. ten doktor wręcz się oburzył na moje stwierdzenie, iż to dzięki diecie wchłonął się. Zdecydowanie zaprzeczył mówiąc, iż "dieta nie może mieć najmniejszego związku z wchłonięciem się gruczołu!". Nie było sensu dyskusji, on sam się zaczął gubić, a ja słuchać tego nie chciałam, szybko wyszłam. Byłam zła ale i jednocześnie ucieszona (stanem zapalnym). Receptę od razu podarłam i wyrzuciłam. Nie wrócę tam więcej.

U profesora wiem, że takie bolesne badanie nie mogłoby mieć miejsca. Przynajmniej dużo spokoju w nim, dokładnie słucha i wyjaśnia każdy swój ruch. Być może jeśli będę musiała to jeszcze się wybiorę do niego. Może kiedyś zdecyduję się na cytologię, której od kilku lat nie miałam, jednak na razie nie mam takiej potrzeby, no i nie widzę w tym bardzo sensu. I tak z perspektywy czasu wiem, że ten profesor z pewnych spraw zdaje sobie sprawę w końcu nawet pytał o dietę. Wiedział, że leki mi nie pomogą, i o tym wspominał. W sumie nie namawiał, dawał nadzieję. Decyzję zawsze mi zostawiał. Niestety wtedy nie miałam nawet podstawowej wiedzy o zdrowiu i ufałam programowi medycznemu, dla którego pracuje i na którym to zbija ogromną kasę. Także nie ma co się zwodzić, jeśli sami nie zdobędziemy wiedzy o zdrowiu i sobie nie pomożemy, to tym bardziej żaden lekarz tego nie zrobi za nas.