Niemedyczne forum zdrowia

BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ => Wziąłem zdrowie w swoje ręce => Wątek zaczęty przez: Pl4n_b 24-06-2014, 12:37



Tytuł: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 24-06-2014, 12:37
Na wstępie zaznaczam, że chciałbym w tym wątku prowadzić generalną konsultację w odniesieniu do mojego przypadku. Poszczególne problemy pragnąłbym z czasem rozbić na osobne wątki, żeby wszystko było bardziej czytelne - co najmniej dla mnie.

Mam na imię Robert i jestem przykładem skrajnej ludzkiej głupoty. Mam za sobą dosyć poważne problemy z uzależnieniami tj.
- ziele, proch, alkohol - 10 lat z różnym natężeniem
- papierosy - 13 lat (ok. paczka/dzień)
- psychotropy - 4 lata z przerwami (olazapina, abilify, ketrel itp.)

Poza tym 3 krotnie hospitalizowano mnie w szpitalu psychiatrycznym, do tego pobyt w ośrodku odwykowym - po 3 razie (próba samobójcza). Po drugim pobycie zdiagnozowano u mnie schizofrenię paranoidalną, zaś po "próbie" lekarz prowadzący zmienił diagnozę i w dalszym toku leczenia potwierdziła się, że zamiast schizo mam zaburzenia psychotyczne w przebiegu uzależnienia...

Od 4 roku życia miałem zdiagnozowaną astmę oskrzelową i alergię na wiele różnych spraw (kurz, pyłki, sierść itp.). Do 14 roku byłem odczulany za pomocą zastrzyków + lek rozpylany w specjalnym urządzeniu o nazwie: "Intal" - codziennie.

W okresie dojrzewania miałem mocne przejścia z trądzikiem + wiecznie podkrążone oczy, zmęczenie, apatia.

Z zasady jestem otwartą i pozytywną osobą. Kocham życie i świat, jednak wiele rzeczy mnie przerastało i wylądowałem gdzie wylądowałem. W międzyczasie skończyłem studia inżynierskie na pobliskiej Politechnice. Od dzieciaka byłem aktywny fizycznie (rower, piłka nożna), z czasem praca przeważnie fizyczna, czy to na studia, czy to później z racji trudności w zdobyciu odpowiedniego stanowiska "umysłowego".

Aktualnie jestem abstynentem. Mam bagaż doświadczeń i poczucie tego, że dano mi drugie życie. Zmieniłem swoje podejście "roszczeniowe" wobec życia na "dziękczynne". Ponadto od ponad roku pracuję nad zmianą branży tj. z projektanta przebranżawiam się na grafika - układam całe życie pod moją drogę do zdrowia. Moja wiara i determinacja pokazuje, że jestem w stanie pogodzić zarówno nowy zawód, życie rodzinne, osobiste wespół z procesem systematycznych przemian zdrowotnych w moim życiu.

Jestem kawalerem. Mieszkam w domu rodzinnym wespół ze schorowanymi rodzicami. Nie pasożytuję na nikim, staram się stanowić sam o sobie. Buduję swoje poczucie wartości w oparciu o wiele czynników. Oddzieliłem grubą kreską to, co było, jednak nie zamierzam tego zacierać czy taić.

Ponadto uczęszczam na indywidualną terapię (raz na 3 tygodnie), ponadto ubiegam się o akcesję do specjalnej grupy terapeutycznej. W miarę możliwość staram się powoli odbudowywać relacje z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, otoczeniem. Bywa ciężko, ale i tak jest o niebo lepiej niż kiedyś.

Na ten moment w mojej drodze do zdrowia udało mi się zmienić:

- nie zażywam środków psychoaktywnych (narkotyki, alkohol) - ponad rok z "upadkami" (zdarzyły mi się nawroty, które jednak opanowałem i pokazały mi sposób, w jaki mam sobie radzić ze swoimi problemami).

- nie palę papierosów - ponad 3 miesiące bez papierosa poprzedzone kilkoma miesiącami stopniowego zmniejszania wypalanych papierosów (punkt wyjściowy paczka/dzień, z czasem -> 1 papieros na dzień/dwa, aż do totalnego odrzucenia).

- nie zażywam psychotropów - ponad 8 miesięcy po samodzielnej decyzji o przerwaniu brania leków, wynikającej z sugestii lekarza, jednak bez jego wiedzy. Ryzykowna decyzja - dużo ciężkich momentów za mną.

- zmiana nawyków życiowych - dyscyplina, samoświadomość, praca nad sobą oraz nowym źródłem dochodów.

Efekt:

Zaczynam odczuwać emocje, bliżej mi do człowieka aniżeli do cyborga z poprzedniego "wcielenia" :).
Jestem szczęśliwy :).


Nadchodzi kolejny etap moich zmagań. Odrzuciłem te świństwa z mojego życia a zarazem utrwalam nawyk życia w trzeźwości. Mam za sobą lekturę dwóch tomów Zdrowia na własne życzenie, portalu oraz codzienny wgląd w forum. Staram się edukować i co najmniej zdiagnozować moje dolegliwości. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo bo przez tyle lat niszczyłem siebie w sposób druzgocący. Mam jednak w sobie głębokie poczucie mocy, które jak do tej pory pozwoliło mi dokonać rzeczy niemożliwych.

Poniżej zamieszczam listę wychwyconych u siebie defektów. Chciałbym się zabrać za sensowne działania, jednak potrzebuję Waszej konsultacji. Jeśli macie jakieś pomysły, uwagi odnośnie tego, jak ma wyglądać dalszy etap mojej drogi do zdrowia, to zamieniam się w słuch.

Lista:

1. Zwyrodnieniowa zmiana w kręgosłupie (wciśnięty jeden kręg pomiędzy inne) + garb + problemy z odcinkiem szyjnym
2. Zęby - 5 korzeni do chirurgicznego usunięcia
3. Nawracające hemoroidy + żylaki w okolicach ud i na całym ciele pod skórą (szczególnie widoczne wieczorem)
4. Cienie po oczami + biała plama pod okiem
5. Czasami szumy uszne + migreny (ustępujące po szałwii - raczej wpływ zębów)
6. Bóle i mrowienie w prawej nodze podczas siedzenia oraz jazdy na rowerze - hemoroidy?
7. Niewielka kulka w środku prącia wyczuwalna pod naciskiem
8. Stany chronicznego zmęczenia + wahania nastrojów. Po spożyciu posiłków atak senności.
9. "Zimne stopy"
10. Nawracająca "gula" w gardle, przelewanie się w żołądku - czasami słyszalne, gazy po posiłkach
11. Jasno-żółty nalot na tylnej części języka + dziwne pęcherzyki na języku tuż przy przełyku (po obu stronach)
12. Brązowy nalot na wewnętrznej stronie kilku (dolnych) siekaczy

Jak widać jest tego całkiem sporo. Od czego zacząć? Każda sugestia, porada na wagę złota! Na ewentualne pytania postaram się odpowiadać w miarę możliwości.




Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Opiotr 24-06-2014, 15:27
Najlepiej zacząć, jak każdy z nas, od przeczytania książek "Zdrowie na własne życzenie", ewentualnie całości portalu, na początek: http://forum.bioslone.pl/index.php?board=91.0 - teraz nawet widzę, że czytać nie trzeba, bo większość artykułów jest z możliwością do odsłuchania.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Zebbra 24-06-2014, 15:45
Z tego co zrozumiałam, to książki są już przeczytane.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 24-06-2014, 16:29
Tak, dokładnie, książki za mną. Jednak zastanawiam się, od czego zacząć, tj. które z moich niedomagań powinno być dla mnie priorytetem? Rozumiem, że należy uaktywnić moje mechanizmy obronne, tj. zaprowadzić porządek w jadłospisie oraz rozpocząć stosowanie MO.
Jednak tutaj musiałbym obrać jakiś azymut np.
- uporanie się z hemoroidami, które rzutują na kończyny dolne i pojawiające się żylaki (?)
- ratowanie kręgosłupa (?)
- rozprawienie się z korzeniami i zębami w ogóle (?)

Rozumiem istotę zdrowienia poprzez MO i odpowiednie jedzenie, jednak poza tym chciałbym sobie ułożyć listę priorytetów. Z lektury Tombaka wyniosłem przekonanie, że podstawa to kręgosłup i tutaj bym rozpoczynał działania, nie mogę jednak zapominać o hemoroidach, bo w sumie mam pracę siedzącą i momentami bóle w nodze dokuczają. Kłębią się we mnie wątpliwości, jaką taktykę obrać - czym zająć się w pierwszej kolejności - dlatego powstał ten wątek. Może to jest mniej skomplikowane niż sądzę, jeśli tak, to prosiłbym o uświadomienie. :)



Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Opiotr 24-06-2014, 17:04
Zacznij od diety prozdrowotnej lub chociaż ZZO, no i MO - te rzeczy to podstawa.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Gonzalez 24-06-2014, 17:23

Jednak tutaj musiałbym obrać jakiś azymut np.
- uporanie się z hemoroidami, które rzutują na kończyny dolne i pojawiające się żylaki (?)
- ratowanie kręgosłupa (?)
- rozprawienie się z korzeniami i zębami w ogóle (?)



To organizm obiera azymut (musi się najpierw porządnie wzmocnić), Twoim zadaniem jest mu tylko nie przeszkadzać. U mnie np. teraz po dwóch latach od wdrożenia zasad "zdrowego życia" trwa od 7 miesięcy remont stawów i kości. Dobiegam końcówki, bóle są już niewielkie. Wiem od dwóch irydologów, u których byłam w międzyczasie, że trwa również remont kręgosłupa w odcinku szyjnym (ale tego na szczęście zupełnie nie czuję). Wcześniej przez dwa miesiące oczyszczały mi się zatoki (katar z krwią). Jestem tylko przykładem na to, że to działa. Ale w jakiej kolejności i po jakim czasie nastąpią u Ciebie "remonty" to sprawa bardzo indywidualna i chyba (?) nie bardzo mamy na to jakikolwiek wpływ. Powodzenia.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 24-06-2014, 18:55
Rozumiem. Dziękuję za rzeczowe odpowiedzi. :)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Baird 24-06-2014, 19:01
Cytat
Jednak zastanawiam się od czego zacząć, tj. które z moich niedomagań powinno być dla mnie priorytetem?
Organizm podejmie najlepszą decyzję.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Luciano 25-06-2014, 15:02
Odnośnie zdrowia psychicznego również mam nie lada problem, więc poniekąd prowadzimy podobną walkę. Życzę powodzenia i wytrwałości!

Nawiązując do stosowania metod oraz wyboru tego, co najpierw wyleczyć, to zdecydowanie zgadzam się z resztą: organizm sam najlepiej będzie wiedział gdzie i kiedy robić remonty. Tak samo odnośnie metod: przede wszystkim najlepszym rozwiązaniem na początek będzie MO i DP. Jeśli będziesz dobrze tolerował to i KB, który będzie dostarczał wielu wartościowych składników. Zaobserwowałem po sobie oraz z relacji innych forumowiczów wynika, że wiele objawów, w tym także opisanych przez Ciebie, zacznie zanikać dzięki takim praktykom.

Dla mnie ogromną poprawę w ogólnym stanie organizmu przyniosło poprawienie jakości snu. Używek już nie stosujesz, więc podejrzewam, że nie masz problemów ze snem. Tak czy owak warto pamiętać, aby chodzić spać o tych stałych godzinach i to najlepiej jak najwcześniej. Warto godzinę przed snem spędzić z dala od monitorów, ekranów i innych dobrodziejstw technologicznych i poświęcić na relaksację lub np. czytanie książek. Zauważyłem też jak diametralnie zmienia się moje samopoczucie w zależności od tego o której wstaję. Im wcześniej, tym lepiej się czuję przez cały dzień. Jako bonus wprowadziłem sobie 20-minutowe drzemki w ciągu dnia. Jak sytuacja pozwala, to kładę się zaraz po obiedzie, choć ostatnio coraz częściej robię to po powrocie z pracy. Byleby nie spać dłużej niż te 20 minut i nie później niż 3 godziny przed całonocnym snem.



Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 25-06-2014, 18:50
-> Luciano

Staram się zasypiać o w miarę równych porach ok. 00:00. Pobudka zazwyczaj w przedziale 6:00-7:00 rano. Choć za czasów kiedy biegałem z rana była to 5:30 i właśnie wtedy czułem największy przypływ mocy! Niestety przesadziłem z treningiem i hemoroidy wyskoczyły, toteż miałem ponad miesiąc w plecy z treningami. Teraz powoli odzyskuję formę na rowerze, staram się wsłuchiwać w głos organizmu, żeby tym razem nie przesadzić pomiędzy aktywnością fizyczną a sportem (na który zwyczajowo mojego organizmu "nie stać"). Martwi mnie jednak moja prawa noga, bo daje się we znaki, mam coś alla mrowienie kiedy siedzę, zaś przy dłuższej jeździe na rowerze cała noga cierpi (od uda po łydkę), może być to wynik hemoroidów i jakiegoś blokowania aorty - moje domysły. Codziennie polewam uda serią zimna-ciepła woda (min. 5 powtórzeń) i wsuwam miód na regenerację mięśni. Póki co jest dużo lepiej niż było miesiąc temu, kiedy słaniałem się na nogach. Jestem dobrej myśli. :)

Odnośnie odpoczynku od ekranu, to bardzo cenna uwaga. Postaram się dostosować do tej wskazówki, zaś jeśli chodzi o drzemkę, to niestety ale przesadzam momentami. Po jedzeniu mam taki wjazd senności, że zwala mnie z nóg! To prawdopodobnie sprawka grzybów i spółki, więc na przyszły tydzień planowe rozpoczęcie stosowania MO i konkretny, spójny z wytycznymi ZZO jadłospis.



Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Luciano 25-06-2014, 20:05
Cytat
Staram się zasypiać o w miarę równych porach ok. 00:00. Pobudka zazwyczaj w przedziale 6:00-7:00 rano.
Sugeruję zejście jeszcze niżej z godziną zasypiania. Uwierz mi, że jest zdecydowana różnica jak chodzi się spać o 23 zamiast 24. Obecnie mamy mundial i chodzę spać później niż zwykle, czyli ok. 24 i niestety czuję różnicę. Pobudka to już bardziej indywidualna kwestia według mnie, ale wstajesz o normalnej, rozsądnej porze. Ja mam zamiar zejść do 5-6 rano, ale musiałbym chodzić spać ok. 22 i być w lepszym stanie zdrowia (zdrowszy i mniej zmęczony organizm potrzebuje ponoć mniej snu). I właśnie chciałbym Ci zwrócić uwagę, że średnio człowiek potrzebuje 8 godzin snu. Wychodzi na to, że śpisz zdecydowanie za mało i być może stąd te jazdy z zasypianiem po posiłku.

Cytat
Codziennie polewam uda serią zimna-ciepła woda (min. 5 powtórzeń) i wsuwam miód na regenerację mięśni.
Nie znam się na tyle, by cokolwiek pisać o tych zabiegach z zimną i ciepłą wodą, ale gdzieś wyczytałem, że to dobre rozwiązanie. Nie wiem tylko, w jaki sposób miód wspomaga regenerację mięśni? Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to jego wysoki indeks glikemiczny i być może szybciej metabolizm przechodzi z katabolizmu na anabolizm? Chociaż do regeneracji mięśni po treningu to przede wszystkim białko. KB idealnie pełni rolę posiłku potreningowego. Pisałem o tym w innym wątku, zaś do tej pory stosuję go z bardzo dobrym rezultatem.

Cytat
Teraz powoli odzyskuję formę na rowerze, staram się wsłuchiwać w głos organizmu, żeby tym razem nie przesadzić pomiędzy aktywnością fizyczną a sportem (na który zwyczajowo mój organizm nie "stać").
Tak trzymaj. Ja również musiałem zrobić przerwę od treningów z dwóch powodów. Po pierwsze, żeby przeprowadzić DP (warto było) i po drugie, ale niestety przeforsowałem swój organizm podczas półmaratonu i bijąc swoje rekordy nadwyrężyłem kolana.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Domi5 25-06-2014, 20:33
Ile masz lat? Udało się Tobie wyeliminować gluten i cukier z diety? Co masz na myśli pisząc, że masz garb? Skoliozę masz? Czy plecy bolą?


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 25-06-2014, 22:13
-> Luciano
Już wcześniej starałem się zasypiać w okolicach 23:00. Z czasem jednak uznałem, że to dla mnie o godzinę za wcześnie. Widzę, jednak, że warto coś z tym zrobić, i tak przeważnie w tym czasie już raczej zamulam, bądź powoli zasypiam na siedząco - np. teraz :D
Jeśli chodzi o miód, to muszę poszukać, gdzie dokładnie to wyczytałem, ale sens był taki, że bardzo wspomaga regenerację po wysiłku.

->Domi5
Mam skończone w 29 lat (w tym miesiącu). Cukier znacznie ograniczony w stosunku do tego, co było wcześniej, jednak nie w całości. Jeśli chodzi o gluten, to nic z nim nie robiłem, prócz uświadomienia sobie jego istnienia i zagrożeń płynących z jego obecności w moim życiu. Jestem w trakcie gromadzenia wiedzy dot. tego, jak mam się odżywiać.
Odnośnie kręgosłupa to mam lordozę, tj. odcinek lędźwiowy "wybija" mi brzuch do przodu, zaś pośladki do tyłu. Pomiędzy połączeniem pleców i lędźwi mam zwyrodnienie od złego sposobu siedzenia w postaci wciśniętego kręgu/ów. Poza tym mam garba w sensie: jak patrzę na siebie w lustrze, to może i jest w miarę prosto, ale to bardziej przez lordozę, bo gdybym jej nie miał, to zapewne byłbym mocniej przygarbiony. Plecy raczej nie bolą, ale to łączenie z wklęsłym odcinkiem daje znać o sobie w postaci dyskomfortu/lekkiego bólu - w zależności od pozycji. Bardziej boli np. odcinek szyjny, po np. 2 godz. jazdy rowerem czuję poważniejszy ból w tych okolicach. Jeśli chodzi o skoliozę, to nie mam żadnych odchyłów na boki. Jutro postaram się dorzucić jakieś rysunki poglądowe. :D

Nie pozdrawiamy po każdym poście.//W.



Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Udana 26-06-2014, 08:15
Twoja szczerość i umiejętność opisania swojego przypadku wskazują na to, że powoli ruszasz do przodu… no i sam tytuł też jest optymistyczny!

Przeczytaj ten wątek, on Ci powinien pomóc:
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=26115.0

Twoje objawy wskazują na to, że bezwzględnie powinieneś odstawić gluten (żylaki, alergie, problemy psychiczne) i zacząć DP, aby zlikwidować grzyba. Ale mam nadzieję, że jak poczytasz trochę o glutenie, to sam dojdziesz do takich wniosków.

Kiedy ja odstawiłam gluten i wyleczyłam grzyba, moje problemy z kręgosłupem zmniejszyły się diametralnie, mało kto wierzy, że przepukliny, wypukliny mogą mieć podłoże bakteryjno-grzybicze i związane są ze złym odżywianiem. Ja mam tego dowód nawet w badaniu MR.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Domi5 26-06-2014, 20:21
Wyeliminowanie glutenu z jadłospisu to podstawa i od tego musisz zacząć i nie odkładać tej decyzji. Jak szybko zmienisz dietę, to też szybko będziesz mógł oczekiwać polepszenia zdrowia i również poprawy jakości snu.
Lordoza, to nie taki straszny problem i to nie garb. ;-) Ja mam skoliozę ponoć i garbie się jak się zapominam i boli mnie czasami kręgosłup pod koniec dnia. Powinnam ćwiczyć, ale coś ciężko z mobilizacją.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 29-06-2014, 22:42
Twoja droga do zdrowia nie będzie usłana różami z tym się musisz liczyć.
Aczkolwiek z Twojego opisu dolegliwości nie widzę niczego, z czym nie można by sobie poradzić.
Według mnie oprócz DP, MO i KB powinieneś skorzystać z pomocy dobrego bioenergoterapeuty, a najlepiej jechać do Pana Józefa.
Wizyta może Ci pomóc szczególnie z Twoim kręgosłupem, migrenami i mrowieniem.
Musisz się też liczyć z tym, że w trakcie oczyszczania organizmu nie raz będziesz się czuł o wiele gorzej niż w tym momencie. Niestety najpierw musi być gorzej, żeby było lepiej. Nie piszesz nic o zatokach, być może nigdy nie dały Ci się we znaki, a zapewne niebawem odczujesz na własnej skórze jak straszny to ból. O zatokach piszę, bo widzę, że masz zaburzenia psychotyczne, przeczytaj koniecznie ten artykuł http://portal.bioslone.pl/grzybica-jamy-nosowej
Oczywiście, jak inni, też Ci kibicuję i życzę wytrwałości, bo to Ci będzie najbardziej potrzebne.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 14-08-2014, 20:38
Zdaję relację z "Frontu".

Zamilkłem, bo w zasadzie nie miałem werwy do opisania tego, co u mnie, wolałem przemilczeć moje ciężkie stany, gdyż wiązały się bardziej ze sferą psychiki. Chodzi o "nawroty". Huśtawki nastrojów, momentami długi, ciężki depresyjny stan utrzymywał się od jakiegoś czasu. Fizycznie w miarę się trzymałem, jednak dręczyły mnie bardzo realistyczne sny, że wróciłem do "tematu", że znowu w tym siedzę, że znowu mój dzień zależy od czegoś, a nie ode mnie. Do tego demony przeszłości i przepis na lej po bombardowaniu gotowy.

Ratowałem się jak mogłem: praca, rower, bliskie osoby. Zagryzłem zęby i jedyne, co mnie trzymało przy normalności, to cele, które sobie wytyczyłem. Poranny nawyk, taka automatyzacja w celach utrzymania siebie przy normalności.

Tj. wstaję/zęby/śniadanie/sprzątanie kuchni na tip-top/zamiatanie całego domu/prysznic-higiena/nakarmić psa/siadam do list ToDo (terminologia z systemu: GTD - D. Allena)  

To taka moja poranna "modlitwa". Nie odpuszczam niczego, bo to mój nawyk, który sprawia, że pomimo momentami zawrotów głowy czy skrajnej słabizny zaczynałem/zaczynam dzień jak człowiek. Gdy już jestem przy listach rzeczy do zrobienia (ToDo), analizuję moje siły, samopoczucie i możliwości, staram się dobierać zadania pod dany dzień.

Jeżeli chodzi o aspekty dietetyczne (?) to od ponad miesiąca minimalizowałem obecność glutenu w moim życiu. Eksperymentowałem, szukałem odpowiedzi na pytanie: jak żyć bez chleba?
Dzisiaj mogę powiedzieć, że od początku tego tygodnia udało mi się całkowicie wyeliminować "gluta". Z czego bardzo się cieszę, bo polubiłem gotowanie i relaksacyjny wymiar tej czynności. :)
Wczoraj wyklarowałem prawie 3 litry octu jabłkowego i z początkiem nowego tygodnia do diety bezglutenowej dołączę szklankę wody z dodatkiem octu (raz dziennie) oraz pod wieczór ssanie oleju słonecznikowego.

W zeszłym tygodniu miałem trzy dni choroby, bardzo dziwnej, bo niby infekcyjnej, ale żadna ciecz z nosa nie wychodziła, za to wszystkie inne objawy jak przy anginie/przeziębieniu tj. gorączka, osłabienie włącznie z hemoroidami, które dały znać o sobie. Na ten moment sytuacja w miarę opanowana, a co ciekawe dzisiaj mam katatr - co może oznaczać, że coś się dzieje, cieszy mnie to tym bardziej, że od listopada zeszłego roku nie miałem żadnego kataru, czy chociażby gorączki.

To by było na tyle. Mój plan to: bezglutenowa dieta + szklanka wody z octem/dzień + olej do ssania przed snem/dzień. Do tego umiarkowana aktywność fizyczna, praca i pozytywne myślenie!

Zobaczę, jak będzie reagował mój organizm. Jeśli będzie okej, to przystępuję do picia MO oraz DP z wyłączeniem glutenu. Nigdzie mi się nie śpieszy. Chcę utrwalić nawyki, bo to w moim przypadku jest najważniejsze. Bo z tego co zauważyłem, to tylko one ratowały mnie przed obłędem i popadnięciem w to samo łajno, z którego z takim trudem wybrnąłem.

Jak coś mi jeszcze zaiskrzy w mózgu, to dopiszę. Na ten moment chciałbym wszystkich pozdrowić i życzyć dużo słońca w tym burzliwym sierpniu! :)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 22-01-2015, 22:59
Po długiej przerwie wracam do boju. Co się zmieniło od ostatniego posta?

W okolicach października dostałem moc ciężkich stanów depresyjnych. Moja praca ucierpiała, koncentracja i zdolności "mózgowania" praktycznie spadły do minimum. Nie wiem, co było wynikiem takiego stanu, możliwe, że grzyb uderzył, bo w zasadzie nie jadłem glutenu oraz praktycznie zero cukru. Z drobnymi wyjątkami kiedy docukrzyłem miodem, czy jabłkiem. Nie zakładałem, że będę się trzymał ZZO, więc nie mam do siebie pretensji. Jednak stany, które mnie dopadły, trudno opisać słowami. Na szczęście z apatii wyrwała mnie praca fizyczna. Bo miałem wyjazd zagraniczny, po powrocie również ostro pracowałem. W tym okresie stwierdziłem, że przerasta mnie to wszystko i wróciłem do poprzednich nawyków żywieniowych. Trochę przestraszyłem się tego, że przed wyjazdem miałem męty przed oczami, czarne punkty, które pojawiały się i znikały, coś alla muszki owocowe. Psychotyczne stany itp.

Po okresie pracy fizycznej, tj. listopad, dopadło mnie ogromne przeziębienie! Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać, ale takiej choroby dawno nie uświadczyłem, dwa dni "połamania", katar, gorączka itp.

Jak odchorowałem i odpocząłem po bardzo intensywnym okresie, wstąpiły we mnie nowe siły. Dużo pracowałem (grafika 3d) i starałem się utrzymywać balans, tj. praca/odpoczynek/relaks/ruch. Fakt, spożywam od tamtego czasu gluten w postaci chleba rano i na wieczór.

Z końcem roku usunąłem dwa korzenie ze swojej szczęki, było to ciężkie starcie, bo rwane były szczątki górnej 6 i 7 znajdujące się obok siebie. Ból kosmiczny. Kilka dni z życiorysu. Zostały jeszcze 3 korzenie do usunięcia. Po usunięciu zębów zniknęły mi szumy w prawym uchu oraz przestały mnie trapić migreny skroni. W zasadzie to po dziś dzień goi mi się lej po tych zębach, ale to już końcówka i powoli czuję się na siłach, by rwać kolejne korzenie.

W obwodzie czeka kręgosłup, który pobolewa z różnym natężeniem. Do tego bóle w nodze, które - z tego co wyczułem - nasilają się właśnie w przypadkach, kiedy kręgosłup daje znać o sobie. Toteż hemoroidy mogą być mylnym tropem jeśli chodzi o wpływ na wspomnianą nogę. Z początku myślałem, że właśnie po intensywnych trasach rowerowych hemoroidy uciskały mi nerwy z nogi, jednak po czasie doszedłem do wniosku, że to może być wynik kręgosłupa, który narażony na bardzo wyboiste trasy leśne przemierzane na szosowym rowerze bez amortyzatorów, mógł rzutować na nogę, która z czasem wymiękła.


Reasumując. Po dłuższym okresie perturbacji, mądrzejszy o to jak moje ciało reaguje, przymierzam się do konkretnych kroków:

- przyszły tydzień: pierwsza wizyta u bardzo dobrego masażysty. Chcę, żeby zatroszczył się o mój kręgosłup, powiedział, co o tym sądzi. Gość dwa lata temu poskładał mojego szwagra i wielu innych ludzi, więc zna się na rzeczy. Ew. jeśli coś nie będzie grało, to go bez żalu zmienię. Docelowo chciałbym ruszyć z serią ok. 10 masaży plus ćwiczenia.

- w zależności od tego jak będę wyglądał po masażach, zabieram się za rwanie/wycinanie kolejnych dwóch korzeni. Dwie 6 - góra i dół po jednej stronie.

- gluten idzie totalnie w odstawkę.

Po tych krokach szykuję się do odgrzybiania organizmu. I wprowadzenia ZZO ew. MO. Mam czas, wszystko robię na spokojnie, wolę zrobić krok do tyłu niż przegalopować. Jeśli macie jakieś uwagi, pytania, to byłoby mi bardzo miło. :)




Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Nieboraczek 23-01-2015, 12:48
Staraj się nie dopuszczać do poczucia, iż przerasta Cię ilość obowiązków.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 04-02-2015, 22:52
W tym tygodniu z racji potwornych bólów zębów/zatok/oczu/skroni jestem bardzo osłabiony. Na dniach dostałem lekkiej psychozy i podupadłem na duchu. Wczoraj w akcie desperacji wziąłem 300 mg ibuprofenu. Udało mi się przespać ok. 5 godzin w nocy oraz po ok. godzinie za dnia, kiedy między pracą, która szła bardzo opornie, zasypiałem na siedząco. Wczoraj udało mi się skompletować składniki do naparu na drogi oddechowe (siemię lniane, wrzos, oman, melisa) i od dnia dzisiejszego zacząłem 6 dniową kurację na drogi oddechowe. Jako preludium do DP i MO. Na zatoki zastosuję parówki z szałwii - ale to od jutra, bo muszę dotrzeć do apteki. Ponadto szykuję się do wypieku pierwszego chleba bezglutenowego. To doświadczenie umożliwiłoby mi wyzerowanie glutenu w całości z mojego jadłospisu. Miałem udać się do masażysty, ale nie dam rady, przekładam na najbliższą przyszłość. Priorytetem są zatoki i zęby, w związku z czym szykuje się usunięcie korzenia górnej szóstki, planowo miało to nastąpić jutro, jednak względy logistyczne mogą pokrzyżować plany. W takim razie będę zmuszony czekać do początku przyszłego tygodnia.  


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Kalina 05-02-2015, 12:00
Cytat
6 dniową
Dlaczego nie 6 tygodniową?


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Luciano 05-02-2015, 18:43
Przestań kombinować, nie rób nic na pół gwizdka, stosuj się do zaleceń i przede wszystkim nie przyspieszaj procesów oczyszczania.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 26-02-2016, 17:43
Od mojego poprzedniego wpisu mija ponad rok, więc postaram się streścić mój progres. Jako, że odpuściłem sobie wszelkiego rodzaju metody oczyszczania, pozostałem w stanie świadomej próżni, tj. kontynuowałem w miarę nieszkodliwe życie. Priorytetem dla mnie było utrzymanie abstynencji od alkoholu, narkotyków i papierosów. Nie złamałem się, jest super pod tym względem. Za miesiąc minie mi równe dwa lata totalnego detoksu od tych świństw.
Ponadto systematycznie regulowałem bałagan w uzębieniu tj. usunąłem łącznie 5 zapuszczonych korzeni, ocaliłem kilka innych, zmostkowałem jedną stronę i w zasadzie pozostała mi jedna mała dziura oraz drugi mostek.
Sprawa zębów była dla mnie kluczowa, bo zapuszczone korzenie często dawały się we znaki, przy wszelkiego rodzaju przeciągach itp. Koszmar...
Niestety w okolicach końca zeszłego lata, podczas prac zarobkowych (dorywcza budowlanka) byłem zmuszony pracować w rejonach silnych przeciągów, do tego w pocie czoła. Co w dużym stopniu wpłynęło na moje samopoczucie, tj. poddenerwowanie, wędrujące bóle w rejonach nosa, z czasem nawet tyłu czaszki. Początkowo wiązałem to z ostatnim korzeniem, który wtedy usuwałem i efektem świeżo założonego mostka. Po jakimś czasie sytuacja w miarę się uspokoiła, ale w okolicach początku grudnia zatoki zaatakowały z niespotykaną mocą. Powiem szczerze, że NIGDY w życiu nic mnie tak nie bolało. Ból głowy, który przyprawiał o zawroty oraz momentami obłęd. Tak trafiło ogólnie życiowo, że właśnie w tym okresie czasu kończyłem moje profesjonalne portfolio (grafika 3d), które było dla mnie nie tyle, co istotne, co wręcz kluczowe. Toteż podjąłem decyzję, że olewam lekarzy, bo znając życie dostałbym jakichś prochów, po których chodziłbym do tyłu, a i tak nie byłbym w stanie kontynuować mojej pracy.
Środki, które podjąłem były przeróżne. Głównym rdzeniem linii obrony były wieczorne inhalacje z różnych ziół (szałwia, rumianek, czystek, mięta, melisa) + sól (ok. 6 łyżek na 2l). Do tego na miejscowe bóle podgrzewana na patelni sól albo siemię lniane w formie kompresu. A gdy to nie dawało rady, uciekałem się do środka przeciwbólowego.
Przewalczyłem najgorsze uderzenie. Skończyłem portfolio oraz dostałem stałą pracę w zawodzie, który był dla mnie marzeniem oraz jedyną szansą na powrót do normalności. Szansą na tyle spokojniejszy zawód i przestrzeń, aby móc kontynuować swoje oczyszczanie organizmu. Bo jak by to głupio nie zabrzmiało, to jak prowadzę moją drogę do zdrowia nie jest wynikiem kombinacji (do Luciano), raczej świadomością tego, co wyrabiają z moim mózgiem wszelkie próby mocniejszych ingerencji, tj. odstawienie cukru, czy MO.
Dziś wiem, że jestem coraz bliżej dnia, w którym będę mógł zastosować konsekwentną DP oraz DBG. By w efekcie finalnym dotrzeć do stacji MO. Zanim to jednak nastąpi muszę mieć ku temu przestrzeń i możliwości na zrobienie takiego kroku, muszę być pewien, że dam radę psychicznie oraz moja sytuacja materialno-życiowa ma być ku temu podporządkowana. Tak więc jestem aktualnie na początku etapu akumulowania środków pod taki krok. Docelowo potrzebuję max roku na stworzenie warunków do zastosowania MO.

Do tego czasu chciałbym w spokoju przejść na dietę bezglutenową wespół z ZZO. Jedyne co może powstrzymać mnie przed tym wszystkim, a w zasadzie zburzyć całą tę układankę, którą z mozołem układam od ponad 3 lat, mogą zniszczyć ZATOKI.

Generalnie cały powyższy tekst piszę w chwili podłamania psychicznego. Bo od przyszłego miesiąca zaczynam pracę, a sytuacja z zatokami ulega pogorszeniu. Pragnę dodać, że od czasu grudniowego atomowego kryzysu, regularnie inhalowałem się w ciągach 5 dni na tydzień, do tego od półtora miesiąca ssę olej słonecznikowy (15-30 min) - min. 3 godziny po kolacji. No i teraz nie wiem, co mam począć, bo przedwczoraj brałem przeciwból (200 mg ibuprofenu) i dzisiaj. Ból nie jest tak kosmiczny jak w grudniu, ale jest ciągły i totalnie destabilizuje moją koncentrację. Mam w domu do wykonania bardzo zaawansowany projekt (związany z pracą 3d) i w połowie drogi już nie wyrabiam z powodu mrowienia, tępego bólu w rejonach nosa oraz skroni. Dodam, że nie mam żadnej wydzieliny  z nosa. Bywały dni, że ciekło ciurkiem, ale od jakiegoś czasu totalna susza oraz zapchany nos :(.

Nie chcę tego zawalić, to jest sprawa najwyżej wagi, bez tego cały mój dalszy plan może nawalić. W związku z tym podjąłem decyzję, że póki co posiłkuję się przeciwbólami w momentach agonii, a z początkiem tygodnia idę po skierowanie na rentgena zatok. Chciałbym mieć świadomość z czym walczę, i czy to przynosi jakiś efekt. Chciałbym uniknąć za wszelką cenę chemii w postaci antybiotyków itp. Jednak jeśli dalej będzie, jak jest, to i po nie sięgnę, bo jestem pod murem.

Jeśli ktoś to przeczytał i ma jakieś wartościowe uwagi, przemyślenia, które mogłyby mi pomóc, bądź naprowadzić na to, co mam robić, to byłoby dla mnie błogosławieństwo! Cały przebieg tych zmagań będę relacjonował w tym wątku.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia.
Wiadomość wysłana przez: Shadow 26-02-2016, 18:05
Jeśli jeszcze nie czytałeś, to z mojej strony polecę Ci przeczytać:

http://portal.bioslone.pl/grzybica-jamy-nosowej
http://www.bioslone.pl/node/20

Antybiotyki czy inne leki to tylko chwilowa ulga, która dodatkowo dokłada bagażu Twojemu organizmowi. Po pewnym czasie mogą nawet przestać przynosić jakiekolwiek efekty. Jeśli zdecydujesz się na zakraplanie, pamiętaj użyć najbardziej rozcieńczonej dawki, z racji silnych reakcji, które już masz.

Musisz pamiętać, że efekty mogą pojawić się dopiero po czasie, a początkowo może być nawet gorzej.

Uważam, że zdrowia nie ma co odkładać na za rok. Jeśli masz silne reakcje, to tak zmniejszaj dawkę MO, aby nie było to uciążliwe.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Asioha 26-02-2016, 22:01
Zgadzam się z Shadow, myślę, że dobrze by było, gdybyś wdrożył już teraz MO, bo taka sytuacja, w jakiej jesteś aktualnie, może się ciągnąć w nieskończoność. Zacznij od minimalnej dawki, żeby organizm w końcu ruszył do przodu, bo takie stanie w miejscu to jednocześnie cofanie się. Gdy objawy oczyszczania nasilą się i będą bardo uciążliwe, możesz zawsze odstawić MO na jakiś czas.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Domi5 26-02-2016, 22:08
Super,  że udało się Tobie porzucić wszystkie używki. To wielki sukces! Teraz czas na wdrażanie kolejnych punktów planu. Jesteś nastawiony na konkretny cel i na pewno będziesz odnosić kolejne sukcesy. Ważne, żeby wyrobić sobie odpowiednie nawyki żywieniowe i wówczas kolejne dolegliwości będą odchodzić.;-)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Poziomek 26-02-2016, 23:06
W przypadku grzybicy twarzoczaszki oczyszczanie zatok jest bardzo uciążliwe, często uniemożliwiające normalne funkcjonowanie. Pojawiają się stany lękowe i inne psychiczne jazdy. Pośpiech tutaj jest niewskazany.
Dawno temu na PW pisałem Ci, że na pewno masz zawalone zatoki i w pewnym momencie zaczną się oczyszczać, co będzie bardzo ciężkie, tak też się stało.
Bardzo dobrze robisz, niczego nie przyspieszaj. Na miksturę przyjdzie czas.
Na bóle zatok możesz spróbować inhalacji sokiem z aloesu, przynosi ulgę, aczkolwiek nie na tyle, żeby ból całkiem zniknął. Radzę Ci też kontynuować ssanie oleju, jak teraz zrobisz przerwę, to wszystko co teraz schodzi się zablokuje, co spowoduje, że będziesz się czuł jeszcze gorzej.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Tachikoma 27-02-2016, 08:34
Ja bym się jednak zastanowiła nad tym, czy potrzebujesz aż tyle inhalacji w ciągu tygodnia.
Mógłbyś opisać, jakie korzyści masz po inhalacjach? Inhalujesz się tylko wtedy, kiedy Cię bardziej boli?
Piszesz, że masz sucho w nosie. Jak myślisz, mogły Ci tak częste inhalacje wysuszyć śluzówkę, mogą mieć wpływ na obrzmienie? Sporo tych ziół. Jak ich używasz? Pojedynczo do każdej parówki? Widzisz różnicę po zastosowaniu inhalacji z którymś z tych ziół?
Przy tej pogodzie, jaka jest teraz, jak się ubierasz - jak chronisz głowę?


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 01-03-2016, 17:35
Dziękuję za tak liczne, wartościowe i podnoszące na duchu odpowiedzi! :) Na dzień dzisiejszy mam za sobą najgorsze. Po momencie krytycznym, w którym ratowałem się 2 x 200 mg ibuprofenu oraz inhalacjami (w tym ssanie oleju co wieczór), powoli wróciłem do żywych. Ciągle jeszcze czuję lekki ucisk w prawej skroni i lekkie szumy, buczenie przy głośniejszej muzyce czy pracy samochodu na wyższych obrotach, ale jest to do zniesienia i nieporównywalnie mniej intensywne niż poprzednie "wjazdy". Chyba wszystko na to wskazuje, że mój organizm postanowił się rozprawić z zatokami sam. Będę go w tym wspierał i starał się nie zaburzać tego procesu większą chemią aniżeli punktowe tabletki przeciwbólowe na najgorsze chwile. Dzisiaj jest super dzień, mózg zaczął lepiej pracować, czarne myśli za mną. :)

->Shadow
Pierwszy link czytałem jakiś czas temu i coś jest na rzeczy, może nawet bardzo. Jeśli chodzi o zakraplanie to jutro będę miał okazję zakupu soku z aloesu, co pozwoli mi sporządzić takie krople i zobaczymy, co z tego wyniknie. Jeśli chodzi o MO, to na ten moment nie jestem w stanie nawet spróbować delikatnej dawki. Po odstawieniu cukru, nie minęło jakieś dwa tygodnie, kiedy mały włos nie wróciłem na zamknięty. Więc sorry, ale muszę załatwić zatoki, a reszta przyjdzie z czasem. Na pewno jeśli sytuacja się w miarę uspokoi, to spróbuję MO, ale to dopiero po kilku miesiącach spokoju z zatokami. :)

->Asioha
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale w moim przypadku owo stanie w miejscu to żadne tam cofanie się. Np. od ponad roku płuca samoistnie oczyszczają się ze złogów wszelkiego syfu, który tam pakowałem. Objawia się to brązowawym nalotem na wewnętrznych ścianach siekaczy. Poza tym sam fakt nieszkodzenia sobie samemu daje przestrzeń do działania mojemu układowi immunologicznemu. Rzecz jasna chciałbym wdrożyć wszystkie potrzebne środki, ku temu aby wszystko szło w dobrym kierunku. Jednak moje doświadczenia nakazują mi w szczególnym stopniu kłaść nacisk na cierpliwość oraz ostrożność.

->Domi5
Tak, również jestem tego zdania, ale to nie objaw pychy tylko samoświadomość i wewnętrzna automotywacja. ;) Co do planu to najważniejszy jest dla mnie kierunek, który obrałem kilka lat temu i podążam w jego stronę. Reszta wyjdzie w praniu, co, rzecz jasna, nie jest równoznaczne z bylejakością, czy lekceważeniem. :)

->Poziomek
Dokładnie, miałeś rację! Zatoki to koszmar dla psychiki, momentami dziękowałem losowi, że miałem szansę odchorować te jazdy zamknięty w swoim pokoju, z dala od ludzi. Poza tym jak pamięcią sięgam, to w czasach nałogu miałem codziennie szumy w uszach. Tłumaczyłem to sobie zapuszczonymi korzeniami i byłem przekonany, że jak je usunę, to po sprawie. Więc się tym nie przejmowałem, do szumów szło przywyknąć, zresztą i tak za dużo nie czułem, bo chodziłem non stop wczorajszy. Odnośnie tych inhalacji to jest jakaś proporcja przy ich sporządzaniu? Czy to jest sama woda plus sok, czy jeszcze jakieś inne składniki wchodzą w grę? P.S. Cieszę się, że rozumiesz mój punkt widzenia odnośnie mojej ostrożności i przeciągania w czasie startu MO. :)

->Tachikoma
Szczerze, nie zastanawiałem się nad proporcjami składu czy ilości w stosunku do tygodnia. Gdzieś na internetach wyczytałem, że takie inhalacje bardzo pomagają i robi się cykl pięciodniowy, potem przerwa i do skutku. Po pierwszym takim cyklu w zasadzie podniosłem się z najgorszego padołu zatokowego. Pamiętam wieczór po pierwszej inhalacji... jak gdyby ktoś zrzucił mi worek gruzu, uwiązanego do mnie na stałe! Poza tym, postanowiłem zrobić małą przerwę z inhalacjami i zobaczyć jak to wpłynie na pojawienie się wydzieliny z nosa. Faktycznie pojawiła się dzisiaj (3 dni po odstawieniu inhalacji), ale to był moment po przebudzeniu. Zużyłem kilka chusteczek i do teraz mam sucho. Odnośnie składu samych inhalacji najważniejsza jest sól, najlepiej z jak największą ilością jodu. Bo to on wpływa kojąco na zatoki, podobnie jak przykładanie rozgrzanej soli w płótnie. Ziół zaś dodawałem wedle zasobów i uznania. Rumianek i mięta łagodziły nastrój i uspokajały, czystek z kolei pobudza. Ciężko mi coś więcej powiedzieć, bo póki co działam bardziej empirycznie aniżeli książkowo. Odnośnie ubioru to z rzadka chodzę z odkrytą głową, przeważnie kaptur albo czapka. :)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 31-03-2016, 23:16
Dzisiaj postanowiłem napisać, co u mnie. W sumie jest z czego się cieszyć, bo tydzień przed świętami rąbałem drzewo na dworze i nie miałem czapki, toteż pomimo ładnej pogody przewiało mnie. Do tej pory wszelakie "grypy" wyglądały tak, że czułem się do bani, nawet i ze dwa tygodnie tak potrafiło mnie przybijać, ale żadna gorączka czy katar nie występował...

Tym razem było zgoła inaczej. Dwa dni później mocne bóle stawów, podniesiona temperatura i katar! Praktycznie przez cały tydzień, dzień w dzień, totalny katar, który momentami zamieniał mój nos w kran. ;)
Do tego dużo różnokolorowej flegmy. W tym czasie nawet nie odleżakowałem tego w łóżku - praca mnie nagliła. Na szczęście mam układ w nowej firmie, że pierwsze dwa miesiące na próbę robię zlecenia w domu, więc jest lux, pod tym względem.

Po tygodniu smarkania, jakoś w okolicach pierwszego święta, odzyskałem siły. Z tym że powiem szczerze, iż to był taki przypływ sił - jakiego nie czułem od ponad 4 miesięcy.
Jak gdyby ktoś zrobił "hokus-pokus" i nagle zapanowała idylla. Fakt faktem, czuję mrowienie w rejonie zatok, ale to nie ciągle oraz jest to wręcz gilgotanie w porównaniu do tego, co było.

Reasumując, w porywie sił i mocy postanowiłem dzisiaj wyskoczyć na rower, no i właśnie sobie siedzę po ponad 30 kilometrowej trasie bez forsowania, po terenach leśnych. Nogi czują zmęczenie, ale chodzić potrafię i jestem w tak dobrym nastroju, że chciałem się z Wami tym podzielić. :D

Z takich technicznych aspektów to mija mi ponad dwa miesiące ssania oleju, do tego stosuję inhalacje z aloesu/soli/rumianku/mięty (max 2 razy w tygodniu, z kilkudniowymi odstępami).

Póki co nic więcej nie zmieniam. Zobaczę, jak długo utrzyma się ten stan oraz przygotowuję grunt pod dietę bez glutenu. Myślę, że stać mnie na taki krok i byłoby to coś, co w znacznym stopniu wspomogłoby procesy prozdrowotne. Tyle ode mnie. :)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 08-06-2016, 21:13
Zaczęło się! Dwa dni temu postanowiłem rozpocząć pierwszy etap DP :).

Moje śniadanka na ten moment to: jajecznica z 3 jajek (od szczęśliwych kur) na jednym frankfuterku (z najlepszego źródła w okolicy) + cebula i przyprawy (szczypiorek, pieprz, oregano).
Obiad: warzywa mrożone, które duszę i smażę na maśle z bazą max. dwóch frankfuterków, a do tego kasza gryczana lub np. dzisiaj zamiast warzyw mrożonych był kalafior reszta taka sama.
Kolacja: jeśli zostaje mi duża część po obiedzie to ją odgrzewam i zajadam wieczorem plus ogórek ew. marchew.
Do tego zapijam herbatami: zieloną, melisą, słabą kawą parzoną (jedna dziennie z pół łyżeczki) oraz przegotowaną wodą z cytryną.

Jutro jadę na zakupy dozbroić się w warzywa, kiszoną kapustę, kiszone ogórki oraz składniki pod KB. Mam wątpliwość co do kapusty, bo teraz wszędzie widzę "kwaszoną", czy to jest to samo?

Acha i jakieś dwa tygodnie temu przestałem ssać olej słonecznikowy, wrócę do niego jeszcze w tym roku, ale już na ten moment mogę powiedzieć, że te ponad 4 miesiące ssania znacząco zmniejszyły moje dolegliwości zatokowe. Tak samo z inhalacjami ziołowymi - robię tylko wtedy, kiedy czuję, że mój oddech jest ciężki i przyblokowany a zdolności "mózgowe" słabną.

Tymczasem jestem podbudowany i dobrej myśli, chciałbym przejść wszystkie etapy diety prozdrowotnej, a przy okazji wykluczam gluten w zupełności. Co będzie dalej, czas pokaże. Aktualnie mam moment w życiu, że mogę spróbować swoich sił. :)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Shadow 08-06-2016, 21:19
Wykluczeniem glutenu, DP + MO + KB dużo zdziałasz. Tylko wytrwaj w postanowieniach. Unikaj nawet małych grzeszków, a nagroda, mimo iż może przyjść po dłuższym czasie, to i tak Cię nie ominie.

Biorąc pod uwagę Twoje problemy z zatokami, to ostrożnie stosuj krople do nosa z alocitu. Jak będziesz miał silne objawy to albo zmniejszaj dawkę, albo chwilowo odstaw.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Asioha 09-06-2016, 11:20
Napisałeś, że pijesz herbatę zieloną i melisę, a zgodnie z DP I: "Można pić słabą kawę parzoną i czarną herbatę, ale bez cukru."

Wątek odnośnie kapusty kwaszonej a kiszonej: http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=14470.0.

Dobrze, że zacząłeś DP, po sobie wiem, że to najlepsza rzecz, jaką ostatnio zrobiłam dla swojego organizmu, powodzenia! :-)


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Asia61 10-06-2016, 10:32
Uwaga! We frankfuterkach jest gluten. Przynajmniej w tych z firmy Pamso.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 14-06-2016, 19:03
->Shadow
MO zostawiam na później. Co do małych grzeszków, to tutaj nie ma przebacz. Jestem bezwzględny w stosunku do założeń "taktycznych". Poza tym nie traktuję tego jako karę czy jakieś zubożenie mojego jadłospisu, wręcz przeciwnie, od dawna gotowanie i sam fakt doboru składników nie sprawiał mi takiej frajdy. Rzecz jasna nie wszystkie moje "produkcje" wychodzą w stu procentach, ale z czasem wypracowuję swój trzon żywieniowy. Jeśli chodzi o zatoki, to nie stosuję żadnych kropli, robię inhalacje w garnku z solą, aloesem i ziołami (wedle uznania).

->Asioha
Jeśli chodzi o napoje, to po Twojej wiadomości zaprzestałem tego rodzaju "nadużyć". Dziękuję za linka, bardzo się przydał. Jutro robię swoją pierwszą kiszoną kapustę, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Odnośnie samopoczucia to u mnie są wahania, ale momentami mam wrażenie, że ocieram się o coś mistycznego.

->Asia61
Trafna uwaga, zanotowałem. Moje frankfuterki są z najlepszego w okolicy źródła i nawet jeśli zawierają śladowe ilości glutenu, to pal licho, na tym etapie najważniejsze jest dla mnie zrobienie konkretnej kwarantanny dla cukru. Jednak kiedy będę miał to za sobą, wezmę pod lupę skład moich wędlin.


Mam za sobą ponad tydzień. Do mojego jadłospisu dołączyły 2 x KB dziennie (przed obiadem i przed kolacją). Napoje to woda z cytryną, herbata i słaba kawa z dodatkiem cynamonu i imbiru. Odnośnie kiszonej kapusty, to jutro montuję swoją, składniki są, technologia też jest.
Momentami mam ciężkie stany, ale przeplatają się z błogostanem. Dobrze i głęboko sypiam. Poza tym czasami pobolewają mnie węzły chłonne na szyi, ale to wiążę z zatokami, które równocześnie też dają znać o sobie. Mam już w miarę wyrobioną odporność na ból i stany "otępieńcze", więc jakoś idzie to do przodu. Postanowiłem, że dotrwam z pierwszym etapem do końca czerwca. Symbolicznie lipiec będzie dla mnie powodem ku świętowaniu obecności zakazanych na ten moment składników... To daje mi motywację i siły.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Jerry 17-06-2016, 13:00

Lista:

2. Zęby - 5 korzeni do chirurgicznego usunięcia


Pl4n_b, skąd wiedziałeś, że te korzenie są do usunięcia? Czułeś, że one akurat Ci dokuczają czy była to rada stomatologa?


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 17-06-2016, 22:07
W sumie to było dla mnie coś oczywistego, że kiedyś je muszę usunąć. Większość z nich robiła się czarna, niektóre powoli zarastały dziąsła, więc odwlekanie decyzji w czasie było nielogiczne. Stomatolog nawet nie musiał nic powiedzieć, bo i tak byłby za tym, żeby je wykasować w pierwszej kolejności. Co do odczuć to cóż, szumy uszne, przykry zapach z ust wystarczyły, żeby się zebrać na odwagę i w końcu załatwić tę sprawę. Najtrudniejsze było przełamanie się, reszta poszła z górki. To w dużej mierze zasługa dobrego stomatologa/chirurga. którego wybrałem za sprawą opinii jego kilku byłych pacjentów. Wspaniały fachowiec z odpowiednim "chwytem" oraz najmocniejsze znieczulenie, dało radę. :D


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 01-07-2016, 14:54
Postanowiłem dzisiaj napisać coś od siebie, jako że jest to ważny dzień - zakończyłem etap I DP. Celebrowałem na bogato tj. jedna gruszka między śniadaniem a obiadem, zaś na obiad gotowane ziemniaki w mundurkach i wypiekane z ziołami na słoninie/boczku, do tego surówka seler/marchewka.
Po tych ponad trzech tygodniach mogę śmiało napisać, że nastąpiła potężna zmiana jakościowa w moim życiu. Sam z siebie zacząłem wstawać przed 6:00 rano - totalnie bez budzika - co dla mnie jakiś czas temu było czymś w zasadzie nie do osiągnięcia. Poranki natomiast powoli przestają mi się kojarzyć z ciężkim startem w dzień, w dodatku z odchrząkaniem masy gęstej śliny, którą musiałem wypluwać na dzień dobry.
Jestem oszołomiony tym jak szybko potrafię zasypiać oraz jak głęboko! Sen to już nie przewracanie się godzinę i jakieś bieganiny myśli, to raczej przejście z trybu "On" na "Off", z kilku minutowym opóźnieniem.

Kolejnym ważnym "bonusem", którego nie mogę nie zauważyć jest ogromna poprawa koncentracji. Jak rano zasiadam przed komputer (ok. 7:00) to do okolic 13:00 (z małymi przerwami na ruch) mam koncentrację jak brzytwa. Aktualnie zajmuję się modelowaniem 3D więc widzę jakie tempo prac było przed przejściem na DP a jakie na DP. Serio, nie chcę brzmieć jak jakiś podstawiony przez Fundację człowiek... Nabieram mocy, której do tej pory nie miałem nawet możliwości sobie uświadomić, bo zacukrzony organizm trapiły wieczne huśtawki nastrojów.

Rzecz jasna czasami bywało ciężko - zatoki itp., ale to przysłowiowe "małe Miki". Jestem w stanie znieść bardzo duże bóle - nawet huraganowe - bo zasmakowałem tego co jest możliwe.
Zaraz zjem jabłko i wracam do pracy, bo jest moc :D.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Gloria 01-07-2016, 18:16
Postanowiłem dzisiaj napisać coś od siebie, jako że jest to ważny dzień - zakończyłem etap I DP. Celebrowałem na bogato tj. jedna gruszka między śniadaniem a obiadem, zaś na obiad gotowane ziemniaki w mundurkach
Zaraz zjem jabłko
Zwróć uwagę, że dopiero zacząłeś II etap DP, a już wprowadziłeś trzy nowe produkty.

Etap drugi diety (http://portal.bioslone.pl/odzywianie/dieta-prozdrowotna#etap_drugi_diety)
"Drugi etap to sukcesywne włączanie zakazanych w pierwszym etapie warzyw i owoców, które wprowadzamy pojedynczo zwracając uwagę na reakcję organizmu, by zorientować się, czy wprowadzane warzywa lub owoce nie wywołują u nas niestrawności albo reakcji uczuleniowej. Jeśli okaże się, że któryś z wprowadzanych produktów żywnościowych nam nie służy, to po prostu wykluczamy go z naszego jadłospisu na pewien czas (miesiąc, dwa), po czym ponawiamy próbę jego wdrożenia."


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 01-07-2016, 18:48
Faktycznie, schrzaniłem sprawę:(. Póki co nie mam żadnych reperkusji, ale będę czytał bardziej uważnie! Poza tym, jak mam rozumieć słowo "sukcesywnie" - tj. mniej więcej, jak odczekam dzień i widzę, że nic się nie dzieje, to mogę spróbować coś nowego dostawiać do jadłospisu itd.?


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Kozaczek 01-07-2016, 19:13
Cytat
Poza tym, jak mam rozumieć słowo "sukcesywnie" - tj mniej więcej, jak odczekam dzień i widzę, że nic się nie dzieje to mogę spróbować coś nowego dostawiać do jadłospisu itd?

Dobrze mówisz i fajnie się czyta, to co piszesz. Do przodu!


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Gloria 02-07-2016, 17:40
Poza tym, jak mam rozumieć słowo "sukcesywnie" - tj. mniej więcej, jak odczekam dzień i widzę, że nic się nie dzieje, to mogę spróbować coś nowego dostawiać do jadłospisu itd.?
Ja bym się tak nie śpieszyła i wprowadzała nowy produkt raz na kilka dni/tydzień.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Jerry 14-07-2016, 17:10
Pl4n_b ja znów o zębach. Czy chirurg przepisał Ci antybiotyk po wyrwaniu zęba i czy to był skomplikowany zabieg?

Co wstawiasz w miejsca po zębach? Czy może ich nie widać?


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Udana 15-07-2016, 12:22
Jerry, wszystkich pytasz o ich przypadki i czy brali antybiotyk czy nie, ale Twój przypadek może być zupełnie inny i to Ty musisz podjąć decyzję. Twoje zdrowie w Twoich rękach.


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 22-07-2016, 18:10
->Jerry
W zasadzie to było nacinanie jednego z dziąseł, które uniemożliwiało wyciągnięcie korzenia, no i rwanie plus sprawdzanie czy nie została jakaś resztka w kanale. Na szczęście nie było to jakieś konkretne prucie. Po zabiegu odczekałem kilka godzin i płukałem jamę ustną co jakiś czas wywarami z rumianku/szałwii czy melissy. Starałem się znosić ból dzielnie, ale w momentach ciężkich do zniesienia ratowałem się ibuprofenem. Zęby, które usuwałem to numery od piątki wzwyż - zmostkowałem jedną wyrwę, zaś na jesień będę robił drugi mostek.

->Gloria
Miałaś rację odnośnie braku pośpiechu. Na spalonym do końca lipca są: ziemniaki i gruszki. W połowie sierpnia może spróbuję jabłek, które jak się okazało powodowały u mnie lekkie dławienie w gardle oraz gęstą ślinę, którą musiałem co jakiś czas odpluwać. Odnośnie samej diety to trzymam się ramy + wspomagając się brzoskwiniami, które jako jedyne z owoców mi podchodzą i nie wywołują jakichś niepożądanych reakcji. Przez pewien okres miałem lekki dołek na samopoczuciu - jadłem jabłka pomimo ich złego wpływu na mój organizm. Po odstawieniu powoli wróciłem do dobrej energii. Z ważniejszych zmian w moim organizmie można zanotować spadek wagi z 74 na 69 kg. Możliwe, że to wynik złego doboru dań, toteż jeżeli ktoś może mi polecić coś sensownego po czym można utrzymać wagę/lekko przytyć na tym etapie, to byłoby miło :D.

Ponadto od nadmiernej eksploatacji marchewek (koktajle, obiad, zagryzka) miałem bardzo żółtą cerę na twarzy, wręcz chorobliwie żółtą, jednak po zminimalizowaniu ich obecności do sztuk 2/dzień moja twarz wraca do normalnego koloru. Jeżeli jestem już przy kolorach - to moje cienie pod oczami, które są ze mną od dziecka, też go zmieniły tj. przybrały lekko biały odcień - nie jakoś mocno, ale ja to zauważam. Dlatego wzbogaciłem dietę o orzechy, żeby było miło.

Aktualnie mam lekki stan podgorączkowy i średnio zaawansowane bóle zatokowe - najprawdopodobniej przeciągi w domu/samochodzie. Tak się zastanawiam głośno czy nie rozpocząć zakraplania nosa alocitem, może to byłby dobry ruch, może jednak za szybko wszystko chciałbym zmieniać/wprowadzać.

Na początek sierpnia planuję pierwszy test buraczkowy - zobaczymy co z tego wyjdzie. Póki co trzymam się i jestem dobrej myśli - tak ogólnożyciowo :).


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Shadow 22-07-2016, 20:58
Testem buraczkowym jakoś mocno bym się nie sugerował, bo:

http://portal.bioslone.pl/oczyszczanie/jak-dziala-mikstura-oczyszczajaca#odsloniecie_nadzerek


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Jerry 24-07-2016, 11:26
Udana, zgadza się, wszystkich wypytuję o antybiotyki przy wyrywaniu zęba, gdyż nie mam doświadczenia w tym temacie. Jestem za tym, żeby nie brać, ale jest już 11 dzień od ekstrakcji a mnie wciąż pobolewa zębodół i coś lekko wycieka. Wierzę w swój organizm, a jednak nie chcę przesadzić.

Plan4nb, dzięki za info. Nie napisałeś czy brałeś przy tym antybiotyk. Czy obeszło się bez?



Czy jak pytasz o to samo w 3 różnych działach Forum, spodziewasz się również 3 odpowiedzi?! :/
Poczekaj na odpowiedzi albo - jeżeli ich nie będzie - nie pytaj wciąż o to samo, bo zaczyna to być już męczące, że z 10 Twoich ostatnich postów pewnie ~7 jest na ten sam temat (zębów)... Każdy rozumie, że się martwisz; co ktoś mógł coś Ci podpowiedzieć, to uczynił...
//ArtComp


Tytuł: Odp: Nigdy się nie poddawaj! Moja droga do zdrowia
Wiadomość wysłana przez: Pl4n_b 25-07-2016, 22:32
Nie brałem antybiotyku.