Niemedyczne forum zdrowia

TEMATY NIEZWIĄZANE Z NURTEM BIOSŁONE => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Szaaa 19-02-2009, 12:07



Tytuł: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 19-02-2009, 12:07
Witam Wszystkich bardzo serdecznie...
Kłaniam się nisko Mistrzowi oraz Wszystkim forumowiczom :notworthy:
Jestem pełna podziwu dla Waszej wiedzy, cierpiliwości oraz życzliwości wobec schorowanych nieświadomych, omamionych przez koncern medyczny.
Moim molem, który mnie gryzie jest toksemia organizmu oraz grzybica ogólnoustrojowa :( podobnie jak większości tu zgromadzadzonych. Jednakże jest coś co smuci mnie jeszcze... Mam nadzieję, że nikt mnie nie popędzi za to pytanie, ale zdaje się, ze wyjścia nie mam :frusty: :crybaby: otóż kocham alkoholika...
chciała bym mu pomóc wyjść z tego bagna, ale jak wiecie czy się domyślacie nie jest to, rzeczą prosta.
tym trudniej, że ten alkoholik nic sobie z tego nie robi... Niby wie, że ma problem, ale chyba brakuje mu siły
na podjęcie walki o siebie... twierdzi, że nie da sie nic z tym zrobić...
Zaczęłam zastanawiać się ostatnio, czy w takich drastycznych przypadkach można liczy na pomoc MO???
Czy w takiej sytuacji mikstura jest bezradna...
Bardzo liczę na odpowiedź Mistrza, aczkolwiek interesuje mnie również Wasze zdanie w sprawie.
Pozdrawiam i przepraszam :(


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: MohSETH 19-02-2009, 12:19
Kobieto wpadłaś w wielkie Bagno! Mam ojca alkoholika od 10 lat chodzi po śmietnikach i śpi na dworcu. Jestem od 10 lat blisko z Ośrodkiem terapii uzależnień. Mógłbym Ci wiele powiedzieć na temat alkoholizmu, ale to nie ma sensu. Musisz zwrócić się do Psychoterapeuty uzależnień. Jedno Ci powiem alkoholik nie kocha Ciebie i swoich rodziców, a także swoich dzieci. Kocha TYLKO alkohol i bez pomocy terapeuty pociągnie Cię na samo dno. MO Może być pomocne w detoksykacji organizmu, ale alkoholik musi pracować nad psychiką. Nad sposobem myślenia i to do końca życia. Żeby zacząć się leczyć musi spaść na dno. Tylko nie wiadomo co dla niego będzie tym dnem. Może go nigdy nie osiągnąć. Z obserwacji wiem, że jak bogaty alkoholik by nie był to i tak kończy z denaturatem w ręku.

Moja matka straciła 20 lat swojego małżeństwa bo się łudziła..

Nie wiem ile masz lat, ale obyś nie skończyła... sromotnie.


Sama nie możesz go zmusić do leczenia. Dopóki go karmisz i go ubierasz niejako pozwalasz mu pić i to akceptujesz. Nie możesz mu prać osranych majtek przebierać i ukrywać jego choroby. Musi pewnego dnia obudzić się na ulicy... I to nie wiadomo czy coś to da...

Krótko MO to tylko 5% sukcesu, a reszta to Terapia i zmiana sposobu myślenia.
Nie wiem ile pije ten Twój "ukochany", ale prędzej czy później następuje zanik odczuwania uczuć wyższych. Wiąże się to ze zniszczeniem ośrodka w mózgu odpowiedzialnego za odczuwanie. Dlatego Oni kochają tylko alkohol.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: MohSETH 19-02-2009, 12:27
Wiem, że to brutalnie brzmi, ale prawda jest brutalna.

Widzę, że nie wiesz nic o uzależnieniu...

Jeśli go kochasz to jesteś zaślepiona. Nie pomożesz mu użalając się nad nim i pracując za niego.

Może wieczorem namówię mamę to Ci napisze bo ona zna ten problem od podszewki. Miałabyć kiedyś terapeutą uzależnień, ale życie potoczyło się inaczej.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 19-02-2009, 12:38
Coś nie coś wiem. Miałam podobny problem jak Ty, MohSETH.
Mój ojciec rownież był alkoholikiem. To prawda skończył marnie. Zapił się w wieku 42 lat.
Nie wiem czemu historia się powtarza. Męczyła się moja matka, ja z bratem.
Ogromny stres, ogromny wstyd... a teraz trafiła mi sie miłość... To czego się bałam, przed czym uciekałam, dopadło mnie... Sił brak. Ale nadzieja umiera ostatnia...
Bardzo mi go szkoda... Jest dobrym, szlachetnym człowiekiem, gdyby nie TO!
Bezsilność jest straszna!!!


Szaaa, witamy na forum. Proszę o uzupełnienie profilu o płeć //Rysiek


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: MohSETH 19-02-2009, 12:43
Powiem Ci, że powinnaś rozmawiać z psychoterapeutą.

Pisząc, że nie wiesz nic o uzależnieniu wcale się nie pomyliłem.

Ty również powinnaś iść jako osoba współuzależniona, a z tego co widzę, jak piszesz widzę, że jesteś... Ile lat jesteście razem i ile lat pije ten Twój?


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 19-02-2009, 13:33
Masz rację. Potrzebuję wsparcia psychoterapeuty.
Wiem, też doskonale, ze moje podejście jest bardzo naiwne, a raczej głupie.
Sama nie wiem na co liczę. Pewnie na CUD.
W ramach terapi pewnie, najlepiej bym zrobiła, gdybym go zostawiła...
Mój alkoholik pije pewnie jakieś 15 lat. Rozpoczął tę przygodę, po stracie rodziców w wieku 19 lat, ... i brnie w to dalej...
Jesteśmy razem ok 3lat. Na poczatku nie widziałam nic niepokojącego.
Albo byłam ślepa, albo chłopak się starał... bym nic nie wiedziała... z resztą, faktycznie nie nadużywał...
Wpadłam jak śliwka w kompot, myśląć, że miłość to wszystko wyleczy.
Do tego dochodzi nadzieja, bo przecież są tacy, którym się udało ...


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: fiona50 19-02-2009, 17:16
Witaj Szaaa
Przez 27 lat bylam zona alkoholika.Kochal mnie, kochal nasze corki ale bardziej kochal alkohol.Nie zycze nikomu tego, co przezywalam w swoim malzenstwie.Bylam straznikiem, budzilam i wyprawialam do pracy ale juz po pracy nie mialam wladzy.To bylo silniejsze.Po pracy najpierw biegl na piwo i wracal w nocy.....pijaniusienki, posikany, smierdzacy .......
Tego chcesz dla siebie i swoich dzieci, ktore kiedys zapragniesz miec, bo biologii nie oszukasz.. Bylam mezatka, ale wszedzie chodzilam sama, bo z nim bylo mi wstyd. Nie wyszedl z gosciny, dopoki byl na stole alkohol....a potem trzeba go bylo do domu transportowac.Nawet przewieszonego przez wozek dzieciecy.
Dziewczyno, wycofaj sie z tego zwiazku, poki jeszcze mozesz.NIE MUSISZ z nim byc.
 ALKOHOLIK ZAWSZE BEDZIE ALKOHOLIKIEM i nawet ponad najwieksza milosc alkoholik przedlozy alkohol, bo jego kocha bardziej. Na swoje usprawiedliwienie bedzie szukal roznych forteli i wybiegow a Ciebie otumanial swoimi klamstwami.
Zmadrzalam po 27 latach i rozwiodlam sie a po nastepnym poltora moj zyciowy partner zmarl, bo nie bylo juz komu o niego dbac. Wiek 55 lat to nie jest wiek do umierania, ale nie dla wszystkich.

Przejrzyj dziewczyno na opczy i pojdz po rozum do glowy.Milosc w takiej atmosferze szybko sie wypali a pozostanie tylko zlosc, nerwy i nienawisc........ do samej siebie ze zabraklo odwagi na zakonczenie tego zwiazku.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: MohSETH 19-02-2009, 18:39
Witam. Jestem mamą Przemka. Syn prosił mnie żebym coś Ci napisała co pozwoli Ci...no właśnie nie wiem do końca czego chcesz.Ale napiszę Ci co ja o tym myślę. Przemek napisał Ci wszystko to co mogłabym napisać Ci ja. Jedyne co mogę uzupełnić to to, że psychoterapeuta musi być z ośrodka leczenia uzależnień. To nie może być psycholog, neurolog, psychiatra ani nikt podobny.Powinien mieć certyfikat terapeuty leczenia uzależnień. I powinnaś do niego trafić Ty. Zdobędziesz tam wiedzę o uzależnieniu, bo dzisiaj wiesz mniej niż zero.Nauczysz się też w jaki sposób ewentualnie stworzyć szansę Twojemu mężczyźnie żeby zaczął się leczyć.Uzależnienie jest jedyną chorobą w której pomaga się nie pomagając.Jest też chorobą destrukcyjną i śmiertelną. Najgorsze jest to, że takie same objawy mają wszyscy bliscy uzależnionemu. Jeśli sama trafisz na terapię to przypomnisz sobie co to jest uśmiech, będziesz wiedziała jak zadbać o siebie i jak nie zwariować.Resztę czas pokaże. Ja chodzę na terapię 10 rok z czego 4 lata to był czas spędzony wspólnie z mężem.Niestety mój mąż okazało się, że nie chce walczyć o nas tylko walczył o alkohol.Mimo 3 terapii nie wyzwolił się z alkoholizmu.Wśród kobiet najgorsze jest to, że same trafiają na terapię dopiero wtedy kiedy same czują, że umierają, że nie chcą i nie potrafią dalej żyć, że nie uśmiechają się i tracą szacunek dla siebie samej. Że nie chcą dalej tak  żyć, pozwalać się poniżać, są bezradne i nie wiedzą co dalej.Najgorsze jest też to, że żyjąc w związku z człowiekiem uzależnionym nie mamy wpływu na nasze życie, na każdy jego dzień.Choćbyśmy nie wiem co sobie zaplanowały to wystarczy, że on zapije i wszystko się wali.Nie wiemy budząc rano co nas czeka za godzinę. Na szczęście te terapie są coraz popularniejsze,coraz głośniej też mówi się o uzależnieniu.Dlatego niektóre kobiety trafiają na taką terapię dość szybko, a nie tak jak ja po 18 latach małżeństwa.Jest to naprawdę jedyny ratunek i szansa dla Ciebie i dla niego.Na moją grupę chodzi około 20 kobiet i aż duma rozpiera patrząc jak się zmieniają.Znowu dbają o siebie, pracują, uczą się, bawią.Znowu nabierają wiary w siebie. Ucząc się o alkoholizmie walczą umiejętnie o siebie nie tracąc siły na bezcelowe działania, które do niczego nie prowadzą w wbrew naszym intencjom tylko umacniają facetów w trwaniu w uzależnieniu.Nie wiem co Ci jeszcze napisać bo to jest temat rzeka.Mówi się w leczeniu nas, kobiet żyjących z alkoholikami, że jeżeli jeszcze nie masz wiedzy i nie wiesz sama co zrobić to zaufaj komuś kto sobie już poradził z tym problemem.Więc ja za Ciebie decyzji nie mogę podjąć żadnej. Wiem, że ja gdybym wiedziała ta co wiem dzisiaj 25 lat temu, to na terapię bym poszła po miesiącu małżeństwa. Te 18 lat było straconych.Za Ciebie nie podejmę decyzji ani ja ani nikt inny.Jednak zazdroszczę kobietom, które mają 25lat i są już w mojej grupie bo mają szansę, której ja nie miałam i świetnie z niej korzystają.Trzymaj się. Pozdrawiam


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 19-02-2009, 18:59
Zaczęłam zastanawiać się ostatnio, czy w takich drastycznych przypadkach można liczy na pomoc MO???
Miłość jest jak sraczka - jest tylko kwestią czasu, kiedy przejdzie. Niech Pani nie liczy na żadne cuda - MO, terapie i jakieś bezsensowne rady. Niech Pani ucieka od tego związku gdzie pieprz rośnie, bo potem będzie Pani żałować czasu straconego na babranie się w tym gównie, jakim jest alkoholizm. A na to po prostu szkoda życia! A w ogóle - po co? Zna Pani przysłowie: Widziały gały, co brały. Chce Pani być kolejnym dowodem jego bezdusznej słuszności?


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 19-02-2009, 20:07
Dziękuję, za okazane zainteresowanie.
Co prawda Wasze wypowiedzi nie są zbyt krzepiące, ale co tu się oszukiwać.
Muszę przestać :frusty:, bo na niego to nie działa , a mnie tylko głowa boli.
Sczególnie chciałabym podziękować Fionie50 i Mamie MohSETH, za Wasze osobiste
refleksje, podyktowane samym życiem.
Wyrazy szacunku Dziewczyny dla Waszej determinacji i odwagi, której sobie rownież życzę


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Grażyna 19-02-2009, 21:46
Szaaa, cóż, jeśli chodzi o wsparcie moralne i wczucie się w Twoją sytuacje, to podziękowania należą się wszystkim, których wymieniłaś. Jeśli chodzi o konstruktywny wniosek do wykorzystania - widzę tylko jedną odpowiedź - Mistrza.
Cytat
Niech Pani nie liczy na żadne cuda - MO, terapie i jakieś bezsensowne rady. Niech Pani ucieka od tego związku gdzie pieprz rośnie, bo potem będzie Pani żałować czasu straconego na babranie się w tym gównie, jakim jest alkoholizm. A na to po prostu szkoda życia!

Ja tak kiedyś postąpiłam - uciekłam - i nigdy tego nie żałowałam.
Poznałam mężczyznę, uroczego, męskiego, przystojnego, artystę, błyskotliwego. Spotkaliśmy się kilka razy na jakichś koncertach, spacerach. Dostałam od niego paletę malarską pokrytą grubą warstwą farb (czym jest dla malarza paleta, wie tylko ktoś, kto zna osobiście jakiegoś malarza). Między tymi spotkaniami zdarzały się kilkudniowe przerwy - trochę długie, jak na zauroczenie, które przejawiał wobec mnie. Ja także byłam zauroczona i zależało mi na tej znajomości.

Zbliżały się moje imieniny i kupiłam skrzyneczkę ulubionego wina, spodziewając się kilku tur gości. Tydzień przed imieninami zaprosiłam owego znajomego na popołudniową kawę i otworzyłam butelkę wina. Mój gość podarował mi pierścionek, o którym mówił od tygodnia, że go zamówił. Nie chciałam go przyjąć, przestraszyłam się, gdyż traktowałam go jako znajomego, a nie myślałam o czymś więcej, niż znajomość. Chociaż mi się podobał.
Był piątek po południu. Faceta nie pozbyłam się do poniedziałku rana!
Nie było mowy o "napastowaniu", pełen szacunek. Jednak butelki opróżniał jedną po drugiej. W międzyczasie zadzwonił po taksówkarza, żeby mu przywiózł papierosy, wyłudził ode mnie jakieś tabletki przeciwbólowe (wpierw zużył swoje). W sobotę wyprowadziłam go na spacer, sądząc, że uda mi się go pozbyć, ale nic z tego. Wrócił do domu ze mną. Byłam bezradna. Przy tym cały czas był uroczy i zabawny, bawił się jak dziecko, przebierał w moje ciuchy, szkicował mi portrety, robił zdjęcia, opowiadał niestworzone rzeczy.
W końcu wyszliśmy w poniedziałek rano - on do domu, ja do pracy. W pracy nie mogłam myśleć o sprawach służbowych, cała się trzęsłam. Zwolniłam się wcześniej, pojechałam do domu, w panice spakowałam wszystko, co miałam od niego, znalazłam w książce tel. adres jego matki, pojechałam tam, zadzwoniłam domofonem i bez słowa zostałam wpuszczona. Na mój widok starsza pani była bardzo zaskoczona, gdyż spodziewała się syna. Oddałam jej paczkę z rzeczami, krótko coś wybąkałam. Pani chciała, żebym zaczekała na syna, wiedziała o moim istnieniu i o pierścionku. Frunęłam po schodach modląc się, żeby go nie spotkać. Wielokrotnie potem mnie nachodził i prosił o spotkania, ale choć bałam się nawet z nim rozmawiać, byłam nieugięta i zdecydowana. Ile mnie to kosztowało.
Wiem, że postąpiłam słusznie.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: MohSETH 19-02-2009, 23:14
Myślę, że Szaaa już się tu nie pojawi... Bo zapewne oczekiwała od nas czegoś innego, a nie wylania kubła z zimną woda na głowę... Niestety niektórzy z nas nie uczą się na błędach innych tylko sami muszą to przeżyć, a szkoda...


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Grażyna 19-02-2009, 23:56
Powinna sobie uświadomić, że już od dziecka jest osobą współuzależnioną i wiać od takich "okazji". Okazać stanowczość wobec siebie samej. I zdrowy egoizm.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 20-02-2009, 11:26
Powinna sobie uświadomić, że już od dziecka jest osobą współuzależnioną i wiać od takich "okazji". Okazać stanowczość wobec siebie samej. I zdrowy egoizm.
Co prawda to prawda, choćby najokrutniejsza.
Podziwiam Cię Grażynko za zdecydowane i szybkie działanie. Nie pozwoliłaś tej "chorej" znajomości, by mogła tak naprawdę się rozwinąć... ja niestety tak... zachciało mi się zbawiać świat, moim kosztem
Okazuje się, że to mój, niekończący się zyciowy problem... wcześniej ojciec, teraz On...

...a i jeszcze jedno
dziękuję za ten kubeł zimnej wody...
Próbowałam już kilkakrotnie odejść, ale... no właśnie, mam jakieś dziwne poczucie winy...
Czas otworzyć oczy i zacząć żyć. Żyć naprawdę...


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Grażyna 20-02-2009, 11:59
Szaaa, z całego serca życzę Ci uporania się z tą zakałą Twojego życia. Musisz uwierzyć, że Twoją misją jest teraz zbawienie siebie samej, a nie reszty świata. Reszta świata nie potrzebuje takiej ofiary. U mnie także nie było to tak od razu, opisałam to w koniecznym skrócie, też miałam pokusę zbawiania. Zwróciłam się wtedy do zaufanego mężczyzny, któremu na pewno nie było przyjemnie słuchać o moich rozterkach - w jego oczach widziałam wyrzut, że to nie nim tak się przejęłam. Ale pomógł mi bardzo, mówiąc też dość brutalnie, że nie mam innego wyjścia, jak uwolnić się od tego niebezpiecznego człowieka i do dziś jestem mu za to wdzięczna. Gdybym posłuchała koleżanek, które tamtego widziały i chyba uważały, że warto się trochę poświęcić dla takiego uroczego faceta, ładnie bym wyglądała.
W wielu osobach tutaj na forum Twoje pytanie budzi śpiące demony, jako że problem w Polsce jest częsty. Do tego przecież dochodzi bieda i brak uregulowań prawnych chroniących rodzinę alkoholika. Dyskusję w tym wątku musimy prowadzić w taki sposób, żebyśmy i my - odpowiadający - nie stali się współuzależnionymi w Twojej sprawie.
Dlatego chwała Ci, Szaaa, że przedstawiasz problem  w sposób kulturalny. Poza tym ze sposobu, w jaki piszesz widać, że jesteś osobą inteligentną i wrażliwą. Jak tylko staniesz na własnych nogach, nie pozwalając się oszukiwać i poniżać komuś, kto woli alkohol od Ciebie, odetchniesz i uwierzysz w swoją wartość i w lepszą przyszłość. Tak będzie, tylko musisz się zdecydować.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 20-02-2009, 14:06
Cytat
W wielu osobach tutaj na forum Twoje pytanie budzi śpiące demony, jako że problem w Polsce jest częsty. Do tego przecież dochodzi bieda i brak uregulowań prawnych chroniących rodzinę alkoholika. Dyskusję w tym wątku musimy prowadzić w taki sposób, żebyśmy i my - odpowiadający - nie stali się współuzależnionymi w Twojej sprawie.
Bardzo przepraszm. Naprawdę nie chciałam rozdrapywać u Was starych, zabliźnionych ran.
Pewnie liczyłam w duchu, jak to napisał MohSETH, na coś innego... na słowa otuchy, historie zakończone happy endem i podpowiedź jak ten happy end osiągnąć...
Myślę, że Szaaa już się tu nie pojawi... Bo zapewne oczekiwała od nas czegoś innego, a nie wylania kubła z zimną woda na głowę... Niestety niektórzy z nas nie uczą się na błędach innych tylko sami muszą to przeżyć, a szkoda...
... ale jak widać, tak samo jak ja nie macie złudzeń, że walcząc z wiatrakami sama skazuję się na porażkę.
Widać czas odpuścić, ileż można...


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Grażyna 20-02-2009, 14:24
Cytat
Bardzo przepraszam.
To nie była wymówka, nie przepraszaj, że żyjesz.
Obawiam się, że o historie z happy endem byłoby trudno. Zdarzają się, ale najpierw trzeba przejść przez piekło. Osiąść na dnie. Masz ochotę?  Są na naszym forum tacy, którzy przez to przeszli osobiście, ale nie zachęcam ich do brania udziału w dyskusji z przyczyn jak powyżej.
Jeżeli zauważę, że dyskusja zaczyna przybierać niebezpieczny dla kogoś obrót - zamknę wątek.
Cytat
Widać czas odpuścić, ileż można...
Jeśli masz na myśli uwolnienie się od odpowiedzialności za kogoś, kto nie szanuje zdrowia swojego i nie dba o najbliższych, to tak - najwyższy czas!


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Szaaa 20-02-2009, 15:01
Cytat
Obawiam się, że o historie z happy endem byłoby trudno. Zdarzają się, ale najpierw trzeba przejść przez piekło. Osiąść na dnie. Masz ochotę?
Nie, nie, nie !!!
Cytat
Są na naszym forum tacy, którzy przez to przeszli osobiście, ale nie zachęcam ich do brania udziału w dyskusji z przyczyn jak powyżej.
Jeżeli zauważę, że dyskusja zaczyna przybierać niebezpieczny dla kogoś obrót - zamknę wątek.
Szukając pomocy dla siebie, nie chciałabym szkodzić innym...
Postanowiłam, zaczynam walczyć o siebie, o własne szczęście, o swój Happy End.



Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Lacky 20-02-2009, 21:33
1. Alkoholik który zaczął pić z powodu szoku może przestać pić również tylko z powodu szoku.

2. Nałóg rozpoczęty przed zakończeniem dojrzewania (około 21) jest trwalszy niż nałóg rozpoczęty w późniejszych latach.

3. Człowiek, który sam nie szuka pomocy i nie chce sobie pomóc udaje, że jest mu źle i nie warto mu pomagać, bo mu się nie da pomóc.

4. Nawet jak się uda zwalczyć głód alkoholowy organizmu to zawsze zostaje zwichrowana psychika, która ciągnie z powrotem do nałogu.



Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: maist 21-02-2009, 01:02
To na pewno nie żadne pocieszenie i nie happy end. Mam kumpla jeszcze z podstawówki. Mówi o sobie że jest nałogowym alkoholikiem ale na razie nie pije. Dziś mija 15 lat tego "na razie" ale on twierdzi że w każdej chwili to się może skończyć. Żona odeszła dawno, jest sam. Próbował ułożyć sobie życie z inną kobietą ale też się nie udało. Przyzwyczaił się do życia w samotności. Nie ma złudzeń - wie że alkoholikiem będzie do końca życia. Wie że każdy dzień może być tym - kiedy popłynie.... Myślę że terapia powinna być skierowana na osoby które poświęcają się dla alkoholików, marnują swoje życie i skazują na katorgę swoje niewinne dzieci. W jego przypadku - rozpoczął walkę kiedy wszyscy go opuścili, ale nigdy nie będzie zdolny do prowadzenia normalnego życia. Wielu z nas zna te problemy z autopsji. Myślę że tak naprawdę powinniśmy starać się pomóc wyjść z tych toksycznych związków partnerom którzy latami mają nadzieję na "uleczenie"


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Margoled 21-02-2009, 10:39
Widzę, że wszyscy jesteście pesymistami...A jest w życiu publicznym parę osób, które przyznają się do bycia alkoholikami jak np.prof.Osiatyński, reżyser Marek Koterski, aktor Janusz Gajos..można by wymieniać.Dają swoim życiem przykład, że można wyjść z nałogu i mimo, że alkoholikiem jest się do końca życia, to życie może być bardzo wartościowe .
Z poprzednich wątków wydaje mi się bardzo ważne, żeby umieć postępować z alkoholikiem i mu "nie pomagać",więc wszystkie terapie dla współuzaleznionych są świetne.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Loret 21-02-2009, 11:21
Cytat
np.prof.Osiatyński, reżyser Marek Koterski, aktor Janusz Gajos..
Tak... tylko nie jest to za dobry przykład, który chcesz przekazać innym, są to akurat osoby medialne, zarabiające ogromne pieniądze i niekiedy same wolą się przyznać do nałogu, oszczędzając sobie w ten sposób wiele pomówień i wstydu. Poza tym wiadomo, że alkoholik sprzeda "ostatnią koszulę" na kupienie alkoholu, a co się z tym wiąże to nie trzeba nikomu tłumaczyć, bo dużo już na ten temat zostało na forum powiedziane.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: katee 21-02-2009, 11:28
Polecam książkę Beaty Pawlikowskiej "W dżungli miłości", wiele poświęca problemowi uzależnienia i współuzależnienia. Myślę że może być pomocna...


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: hajdi 21-02-2009, 13:02
Możecie mi wytłumaczyć, po co pchać się w związek z człowiekiem, który nie ma nad swoim życiem żadnej kontroli? Nie ma na świecie ludzi, z którymi można by prowadzić normalne zycie? Czy mamy aż tak niskie poczucie własnej wartości, że bierzemy wszystko co się rusza w myśl zasady "niech by był nawet alkoholikiem, byle mnie wziął"?


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: MohSETH 21-02-2009, 19:02
Widzę, że wszyscy jesteście pesymistami...A jest w życiu publicznym parę osób, które przyznają się do bycia alkoholikami jak np.prof.Osiatyński, reżyser Marek Koterski, aktor Janusz Gajos..można by wymieniać.Dają swoim życiem przykład, że można wyjść z nałogu i mimo, że alkoholikiem jest się do końca życia, to życie może być bardzo wartościowe .
Z poprzednich wątków wydaje mi się bardzo ważne, żeby umieć postępować z alkoholikiem i mu "nie pomagać",więc wszystkie terapie dla współuzaleznionych są świetne.
t
Co Ty piszesz jakie happy endy... Nie ma żadnego happy endu przy alkoholiku, który przez 20 lat zniszczył ludzi, którzy byli przy nim... ile lat przepłały dzieci i zony zanim oni się łaskawie przyznali bo to było modne i dodawało im popularności.
Nie ma szczęśliwego zakończenia w rodzinie która przez wieloletnie picie jest patologiczna i zniszczona.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Jerry 21-02-2009, 20:43
Szaaa nie wiem jaką decyzję podejmiesz, ale taki związek może sie przerodzić w toksyczny związek, z którego później ciężko się uwolnić. Więc jeśli jesteś pewna, że chcesz to zakończyć to lepiej to zrobić raz i dobrze.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Grażyna 21-02-2009, 21:35
Na pw dostałam opinie osób, które nie chcą się angażować w dyskusję, ale ją mocno przeżywają. Ktoś odniósł wrażenie, że wszyscy ci nieuzależnieni nie dają szansy - przeznaczonym na odstrzał ... a chodzi o bezradność wobec choroby duszy i ciała ...oni są niepotrzebni, przeszkadzają w parciu do przodu ...
Tak, ludzie powinni sobie pomagać i wspierać się. Jednak należy zrozumieć, że nie udaje się pomóc osobom, które tego nie chcą, a przeważnie takim, które nie osiągnęły dna. Po prostu szanse są zerowe. Zauważcie, ze ci wszyscy znani i lubiani ocknęli się dopiero wtedy, gdy stracili pracę, przyjaciół, zdrowie. Wtedy, bojąc się o przyszłość, a także tęskniąc za popularnością, znaleźli w sobie tyle siły i motywacji, żeby ze swej słabości uczynić atut - wszystko to są ludzie w średnim wieku. Takiej motywacji nie znajdzie w sobie "przeciętny" człowiek, dopóki nie spadnie najniżej. Więc czy warto tracić młodość i możliwość przeżycia miłości, macierzyństwa itd., żeby na starość, po np. 20-u latach udręki móc sobie pogratulować, że się komuś pomogło. Gdy już nie zostało nic ani z młodości ani z miłości, tylko zrujnowane zdrowie i gorycz, w najlepszym razie - przyzwyczajenie.
Tak naprawdę człowiek może sobie pomóc tylko sam, gdy zechce.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 21-02-2009, 21:39
Ja nie jestem w tym temacie obiektywny, ponieważ mam uczulenie na alkoholików. Dla mnie alkoholik to nie żaden tam chory, tylko debil. Ja rozumiem wyrozumiałość dzieci względem rodziców-debilów, bo rodziców się nie wybiera, ale gdy jest wybór, gdy można wybrać kogoś normalnego; nie-debila; odpowiedzialnego za swoje czyny, nie mówiąc już o odpowiedzialności za rodzinę, który, jako debil, już nigdy nie będzie normalnym człowiekiem, to słusznie ponosi się konsekwencje takiego wyboru. I wcale nie jest mi żal osób, które sobie taki los uszykowały, a jedynie dzieci, którym utraconego dzieciństwa już nic nie zwróci. Nigdy!


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Dusia53 24-02-2009, 22:09
 Wiele lat pracowałam z alkoholikami i ich rodzinami .Nic nie uda się zrobić, jak uzależniona osoba nie chce sama. Nie pomoże terapia , szpital , miłość , rodzina. Nadzieja jest czasem w grupowej , rodzinnej terapii .To jest piętno na całe życie . Piękne są felietony w Angorze - Spowiedź praktykującego alkoholika . Sedno sprawy . Ktoś jednak musi podać rękę temu , który leży ,tylko czy on ją weźmie ?

Dusiu, zwolnij, proszę, jak piszesz - spacje stawiamy po wyrazie lub znaku przestankowym, a nie przed.


Tytuł: Odp: Nałogi, uzależnienia...
Wiadomość wysłana przez: Słońce 26-02-2009, 01:54
Witajcie Kochani.
Poruszył mnie ten temat, mimo że ten który pił, jarał i brał co popadnie już nie żyje od 10 lat (o! to dopiero tyle? bo czuję się jakby to nigdy nie było mym udziałem). Dosięgłem swego dna... sam, jak przy umieraniu, i ten krzyk duszy ŻYĆ! ŻYĆ!... zapragnąłem w głębi mej duszy, nie wiedząc jak, jak? Nawet nie było- jak? Wokół: ruiny i zgliszcza i to- coś -, we mnie. Jedyne źródło siły, chęci,oparcia, pomocy.
A teraz? po prostu -zapomniałem-, no prawie, bo ten post. I to jest mój dla ciebie Szaaa happy end, potwierdzający tylko zdania mych poprzedników.
Ps. Alkoholikiem nie jestem ani nikim podobnym.
Takie postrzeganie mnie samego, czy odczucie, nie istnieje.
Jakiż byłby cel trudu, gdybym miał dalej taszczyć ten bagaż
i myśleć, że jestem uwolniony, choć nie na pewno?
Cieplutko pozdrawiam.