Niemedyczne forum zdrowia

BLOK OGÓLNY => Zasady zdrowego stylu życia => Wątek zaczęty przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 21-08-2009, 11:55



Tytuł: Choroby uzależnieniowe
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 21-08-2009, 11:55
Tak, problem z paleniem tytoniu już był omawiany, i chyba mogę wyciągnąć wniosek taki, że jeśli palacz tytoniu osiągnie homeostazę między podażą toksyn (jakichkolwiek) a ich wydalaniem, jak każdy inny człowiek (niepalacz), i pozbędzie się z organizmu ponadnormatywnych skumulowanych toksyn, to niech sobie pali. I palenie takie będzie paleniem kontrolowanym. Analogia do alkoholika i pijaka. Skoro pijacy spożywają alkohol, bez utracenia nad jego piciem kontroli, to dlaczego palacz ma nie palić od "święta" czy w sposób kontrolowany... i ja znam takich. Inaczej rzecz się ma z chorymi na ZZA czy ZZN, chociaż idąc dalej tym tokiem myślenia, można też wyciągnąć takie wnioski, a właściwie jeden: nie ma chorób nieuleczalnych... nieuleczalna jest tylko medycyna i wiedza funkcjonariuszy z resortu chorób. Sam jestem żywym przykładem wyleczenia się z nałogowego alkoholizmu, palenia tytoniu i z innych tzw. nieuleczalnych chorób.
  
Medycyna - znów na użytek własny, rozpatrując znamiona chorób uzależnieniowych od substancji chemicznych, zmieniających świadomość ludzką, twierdzi, że każdy nałóg jest chorobą trzech sfer: somatyki, psychiki i ducha. O ile człowiek będzie trwał w abstynencji, to dopiero połowa czy 1/3 sukcesu. A zatem mamy odpowiedź na pytanie - dlaczego przemysł chorobowy produkuje tylu terapeutów, specjalistów, psychologów, psychiatrów (dobrze jest, jeśli ów spec przerabiał to na sobie i sam pozbył się problemu, bo jeśli spec ma li tylko wiedzę z książek, to współczuje podopiecznym). Oczywiście do tej pory myślałem, że są to choroby trzech sfer, ale moja wiedza praktyczna, w związku z ewoluowaniem na tym forum, pozwala mi wyciągnąć śmiały wniosek, że - i w tym przypadku można się wyleczyć z pewnych patologii nałogowych.
  
Ortodoksyjni tzw. aowcy, anonimowi nikotynowcy, narkomani, mogą mi zarzucić, że mówię herezje, bowiem, to że jest ktoś abstynentem, nie oznacza, że jest wyleczony w dwóch pozostałych sferach. Ale oni są przeważnie Homo patiens i nie wiedzą, że istnieje sprzężenie biologiczne zwrotne: w zdrowym ciele zdrowy duch... Oni są nauczeni, że u nich występują nieprawidłowości psychosomatyczne i że taka jest prawidłowa kolejność owego sprzężenia (doktryna medyczna). A de facto jest odwrotnie: choroby somopsychiczne. Ponadto nie wiedzą, że przyczyną wszystkich chorób jest toksemia ponadprogramowa i cała kaskada bezpośrednich i pośrednich następstw tego stanu. Nie wiedzą, że uzyskując homeostazę podaży toksyn z ich wydalaniem, uzyskują homeostazę komórkową, a więc mózg, będąc dobrze dożywiony a cały organizm odciążony walką na x frontach z utylizacją toksyn, nie wydatkuje po próżnicy swojego "prądu”. Nie musi kompensować sobie w swojej prawidłowej funkcji używkami pt. kawa, herbata, alkohol, tytoń, itp. Mózg tych ludzi chce, ale nie musi; u ludzi z patologiczną funkcją mózgu, organizm nie toleruje, a mózg chce i musi.
  
Na tym forum też zrozumiałem i zaakceptowałem krytykę Mistrza w stosunku do tego typu uzależnionych patologicznie. Nieświadomość ich i niewiedza przyczyn istoty rzeczy najważniejszych dla człowieka, a także lenistwo, brak szukania sposobów na ustalenie przyczyn rzeczy najistotniejszych dla człowieka, skazuje ich na miano Homo patiens, czyli bezwolnego i naiwnego usługobiorcę usług medycznych i medykamentów różnej maści.
  
Proszę też nie wyciągać oczywiście pochopnych wniosków, że oto, pijąc MO, będę "grzał" wódę wiadrami, bo organizm się jej domaga (wg poczucia smaku), choć będę nią rzygał dalej niż widział... (a gdzie jest wiedza o tym, że alkohol, zwłaszcza w dużych dawkach jest toksyczny, degradujący organizm...). Nie zachęcam też do palenia tytoniu nikogo, ale należy wiedzieć, że takie hasła jak: - "palenie tytoniu jest przyczyną wielu groźnych chorób, a w tym i raka płuc..." itp. jest li tylko zabezpieczeniem firm produkujących tytoń przed procesami odszkodowawczymi. Człowiek znający prawdziwe przyczyny chorób dopisałby do tego hasła: - "...czasami tak, a czasami wręcz przeciwnie...". Nie radzę rzucać palenia tytoniu palaczowi nałogowemu (np. 40 lat palenia) - tak z "marszu".
  
We wszystkim należy zachować umiar, w korzystaniu z używek również. Nie można wściekle zdrowo żyć. Człowiek nie jest jakimś cierpiętnikiem, aby tylko cierpiał i wyrzekał się wszystkiego. Czy legalny dostęp do nabywania alkoholu musi zrobić z człowieka alkoholika? Czy normalny dostęp do kiosku z fajkami, musi zrobić z człowieka nałogowego palacza? Czy wreszcie dostęp do mediów TV a w związku tym do polityki, ma zrobić z nas idiotów? Czy dostęp do placówek służby (tfu!) zdrowia, musi zrobić z nas Homo patiens?
  
Organizm produkuje dla potrzeb funkcji błony komórkowej ok. 16–20 ml czystego alkoholu (może ten „niesforny” drożdżak dla niektórych produkuje go ponad normę i stają się alkoholikami, choć fizycznie go nie spożywają... (to sarkazm). Jeszcze kilka misięcy wstecz, kiedy panowała psychoza candidy jako monstrum czasów cywilizacyjnych, również szukałem ścisłego i bezpośredniego związku między grzybem candida a uzależnieniem alkoholowym. Ale z przekonaniem, że ten w gruncie rzeczy, powiązany z człowiekiem, na dobre i na złe od wiek wieków sprzątacz organizmu -  jest przyczyną całego zła na Ziemi, w tym i głównym przyczynkiem do ZZA. Sugerowałem się przy tym wiedzą zaczerpniętą od pewnej pani dochtór nauk medycznych – tzw. przechrzty, która stanowczo twierdziła: - grzyb, szukając sobie źródła pożywienia, czyli cukru, zaczyna penetrować głębiej tkanki ustroju, zaczyna przyklejać się do ścian jelit i czerpać glukozę z krwi, i stąd gotowa hipoglikemia... O podobnych bzdetach pisały kiedyś też inne przechrzty, być może sugerując się „autorytetem” owej pani dochtór nauk medycznych. Nie dziwi mnie teraz fakt, że jedna pani z pewnego forum medycznego była zaniepokojona kontrolą drogówki, żeby nie ujawniono u niej w wydychanym powietrzu, stanu po użyciu alkoholu, np. powyżej 0,5 promila, kiedy ta pojadła przed godziną trochę owoców, albo wypiła jakiś sfermentowany, długo trzymany w słońcu na stole kompot z truskawek. (Sarkazm)
  
Już czuję jak będą poruszeni ortodoksi tzw. skrajni abstynenci, którzy są nieraz chyba "gorsi" od niereformowalnych pijaków, jak mawiał śp. W. Ponomarenko - biochemik, ale otwarty na naszą wiedzę i każdą inną - żyjącą w zgodzie z naturą. Poruszenie to będzie wynikać z faktu, iż - w jaki sposób sprawdzę, że się wyleczyłem z ZZA... A to już jest ich problem, a nie mój.  Mnie się żyje na trzeźwo dobrze (nie mam potrzeby ani biologicznej, ani duchowej, ani psychologicznej), a jak będę chciał, żeby świat lekko "zawirował"...
 
Zaznaczam przy tym, iż nie radzę, aby ktoś próbował się sam sprawdzać, że po iluś tam latach abstynencji - może sobie bez żadnych problemów powrócić do tzw. picia kontrolowanego!

http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=1853.msg12510#msg12510
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=652.0
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=4161.0
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=3803.0
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=1207.0


   Najgorsze jest dla niektórych - nieodwracalne uzależnienie od służby chorób!


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 21-08-2009, 14:29
Od 12 dni nie palę. Paliłam od czasów studiów, przerywając palenie na okres ciąży i karmienia piersią. Jeśli mam być szczera zawsze wkurzały mnie i  nadal wkurzają  takie włażenie komuś w duszę z buciorami hasłem typu -fuj Ty palisz. Wkurza mnie to poniżanie palaczy. A dlaczego nie tych co pożerają chipsy czy cukier nałogowo. Nie palę świadomie bo stwierdziłam, że cholera ta przyjemność jest dla mnie za droga. Poza tym pijąc miksturę przestały mi faje smakować. Przeczytałam fajną książkę Allena Carra o rzuceniu palenia i nie palę. Nie odczuwam głodu nikotynowego więc chyba mój organizm odrzucił nikotynę. Lekko mnie wystraszyłeś Zbyszku odradzając rzucanie palenia z marszu. Mój mąż ma 50-tkę na karku. Pali chyba od 15 roku życia. Rzucił palenie ze mną. Widzę, że się męczy. Czy takie rzucenie - drastyczne- może mu zaszkodzić? Odżywia się zdrowo ale jeszcze go nie przekonałam do MO.

PS. Kiedyś w Dzienniku Zachodnim czytałam wywiad z dr Kwaśniewskim i on też twierdził, że człowiekowi, który prawidłowo się odżywia, palenie  nie szkodzi tak jak sugerują "autorytety". Tym niemniej właściwie nie wiadomo co producenci fajek do nich dodają, jakie substancje uzależniające oprócz nikotyny.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Grzegorz 21-08-2009, 14:32
Cytat
Wkurza mnie to poniżanie palaczy. A dlaczego nie tych co pożerają chipsy czy cukier nałogowo.
Bo ci od czipsów nie zatruwają tak życia innym ludziom jak choćby jeden dymiący człowiek na przystanku autobusowym, czy jakiś dupek łamiący zakaz palenia w budynku, który zadymi całe publiczne WC!


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Grzegorz 21-08-2009, 14:51
Cytat
finansujących budżet państwa
Co to za idiotyczny argument?

A jak ktoś chce mieć przesiąknięte smrodem papierosów ubrania, to niech ma, ale niech innych szanuje, że nie chcą - ja już nawet nie mówię o biernym paleniu. Nie ma takich argumentów, które usprawiedliwiają zatruwanie życia innym wbrew ich woli.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 21-08-2009, 14:58
 To nie jest idiotyczny argument. Wpływy z akcyzy są niebotyczne. A co do reszty - nigdy nie paliłam wśród niepalących. Mam nadzieję, że tak samo "gardłujesz" przeciwko innym  "trucicielom" i że masz świadomość ich wszechobecnego istnienia.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Maciejko 21-08-2009, 15:35
Jeżeli chodzi o mnie, to w tym roku rzuciłem już po raz drugi i mam nadzieje, że tym razem na dobre. Chciałbym sobie palić od czasu do czasu dla przyjemności ale tak paląc, niestety powoli znów wpędzałem się w nałóg. W zeszłym roku paczka dziennie to na spokojnie, a na nerwowo i więcej ;)


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 21-08-2009, 15:49
Cytat
w jaki sposób odstawiać papierosy powinna osoba, która paliła od 30 lat.
Trudno powiedzieć, ale znam wiele przypadków, że po rzuceniu palenia, które rzekomo im bardzo szkodziło, a owo rzucenie najczyściej było wymuszone przez zatroskaną rodzinę, wieloletni zaawansowani palacze już długo nie pożyli.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mr. R 21-08-2009, 16:15
Ja na czas zdrowienia odstawiłem papierosy (już po raz trzeci w przeciągu ostatnich 12 miesięcy) ponieważ mi szkodzą - po paleniu nasilają mi się objawy chorobowe.  Po wyzdrowieniu będę palił kilka dziennie bo lubię :)


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: KaZof 21-08-2009, 16:27
Może jednak udać się do specjalisty z jakiejś poradni przeciwnikotynowej, stosować plastry? Najtrudniej chyba odstawiać w sposób kontrolowany, czyli zmniejszając ilość wypalanych papierosów, ale byłby to sposób najbezpieczniejszy.
Mam wprawdzie znajomego, który papierosy odstawił radykalnie po 30 latach palenia, będąc przed 50. i żyje sobie zdrowo jakieś 10 lat od tego czasu ale to była jego decyzja, niewymuszona przez nikogo, a na choroby krążenia nigdy się nie uskarżał i nadal nie uskarża.
Najlepszym fachurą jesteśmy sami dla siebie ... bo kto cię zna lepiej niż ty sam? ...
Tylko wewnętrzne przekonanie i motywacja, niewymuszona przez nikogo decyzja, wreszcie chęć dotrzymania sobie samemu danego słowa ... to podstawa powodzenia w rzuceniu nałogu ...

To było o uzależnieniu od używek wszelakich. A co z pracoholikami, komputeroholikami z Biosłonoholikami włącznie (jest ich paru  ;)), hazardoholikami oraz innymi pacjentoholikami z lekoholikami włącznie?

Mechanizm powstawania uzależnienia jest  identyczny, a skutek taki sam: "betoniara" i na końcu wszechobecna destrukcja...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 21-08-2009, 16:58
Decyzja o rzuceniu palenie wypłynęła od męża. Ja nikogo do tego nie namawiałam. On sam tego chciał i właściwie zainicjował. Ja nie mam żadnych reakcji odstawiennych poza potrzebą głębokich wdechów od czasu do czasu ( takich westchnięć  :eek: ) ale mąż mówi o jakichś potach, które go czasem oblewają. Na żadne narkomańskie plastry nie da się namówić. Jego matka wylądowała w szpitalu po gumach nicorette.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: KaZof 21-08-2009, 17:19
Na żadne narkomańskie plastry nie da się namówić. Jego matka wylądowała w szpitalu po gumach nicorette.
...  ;) Prędzej wolałabym zażyć tabaki  :D


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Heniek 21-08-2009, 22:08
tzw. skrajni abstynenci, którzy są nieraz chyba "gorsi" od niereformowalnych pijaków

Sfera w której skrajni abstynenci mogą być gorsi od pijaków może być np. stan jelit. Ostatnio kolega mówił mi, ze jego znajomy chirurg powiedział mu, że jak operuje ludzi, którzy piją normalnie lub więcej niż normalnie to dla niego jako chirurga jest to "czysta robota", jelita są "eleganckie". Natomiast jak ten chirurg operuje całkowitych abstynentów i osoby "zdrowo się odżywiające, a zwłaszcza abstynentów" to jelita tych osób są zasyfione. Ciekawe ile jest prawdy w tej posrednie i zasłyszanej informacji. W każdym razie z niczym, nawet z "nałogiem" nie powinno się przesadzać, w żadną stronę.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 22-08-2009, 09:56
Heniek tyle prawdy ile w powiedzeniu - "kto pije i pali ten nie ma robali "  :D. A jaka jest "norma" picia "normalnego" ? W rożnych regionach Polski słyszałam o "setce spirtu"  :D. Ja nie testowałam.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Heniek 22-08-2009, 15:43
Oczywiście, że moja poprzednia wypowiedź dotyczy tylko niewielkiego fragmentu zdrowia. Co z tego, że zaawansowany pijak ma czyste jelita, skoro jego wątroba woła o pomoc... Chodzi raczej o to, aby wszystkie nasze organy, tkanki były w dobrym stanie. Na pewno nie polecam alkoholizowania się jako sposobu oczyszczania organizmu, a zwłaszcza systematycznego alkoholizowania się. Jednak jeśli ktoś dwa razy w roku nawali się jak "Działa Navarony" ;-) to nie wykluczone, że taki alkohol nie tylko nie zaszkodził jego stanowi zdrowia, ale nawet pomoże. Ludzki organizm ma mnóstwo tajemnic i ciągle potrafi nas zaskakiwać. Są ludzie którzy odżywiają się w ich mniemaniu zdrowo, piją jogurty, wzmacniają odporność, jedzą "zdrowe" pieczywo, unikają tytoniu, alkoholu, piją 2 litry albo więcej płynów m.in. pod postacią zielonych herbat, unikają "szkodliwych tłuszczów", na wszelki wypadek łykają kompleksik witaminek i minerałów. Często jednak okazuje się, że tylko pozornie prowadzili zdrowy tryb życia, a ich stan zdrowia (oraz poziom satysfakcji życiowej) jest gorszy od przeciętnego imprezowicza, który nie brzydzi się kieliszkiem, fajką oraz konkretnym tłustym jedzeniem.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 22-08-2009, 22:06
Uważam, że jednym z błędnych paradygmatów medycyny jest teoria, która mówi, że silna wola chorego w pokonaniu uzależnienia, np. od alkoholu nie ma nic do rzeczy, odnośnie zaleczenia czy podleczenia choroby (podobne są założenia w ruchu abstynenckim, aowskim). Tłumaczy to w ten sposób, że silna wola ma znaczenie, ale od niepicia do kolejnego zapicia, a przerwy te w tzw. periodach alkoholowych, mimo silnej woli nie trwają w nieskończoność, czyli nie są: bezprzerwy. Ale nie dosyć, że nie ma utrzymania ciągłości abstynencji, to dodatkowo owe przerwy są coraz krótsze a „korki” alkoholowe coraz dłuższe. Mówi się też, że mrówka ma silną wolę i chce pokonać słonia, i mimo tego zostaje wdeptana w ziemię przez słonia, w bezpośredniej konfrontacji siłowej; bokser wagi lekkiej ma wolę, aby pokonać boksera wagi super ciężkiej, ale w konfrontacji w ringu ten drugi robi z niego żywe mięsne „bitki”.
    
Owszem zgadzam się z tą teorią - jeśli chodzi o świeżych abstynentów, o takich, którzy nie potrafią utrzymać dłuższej abstynencji, jednym słowem o wszystkich tych, którzy nie mieli szczęścia poznać najistotniejszych przyczyn rzeczy (jak utrzymać zdrowie oraz jak dojść do zdrowia sposobami niemedycznymi, i co jest przyczyną wszystkich chorób). Ale każda terapia medyczna lub paramedyczna jest li tylko po to, aby oddalić niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiej utraty zdrowia. Po oddaleniu takiego niebezpieczeństwa - należy korzystać (szukać wiedzy) z profilaktyki prozdrowotnej (wg nurtu Hipokratesa czy wg BPP).

Należy wiedzieć, że przyczyną tego rodzaju chorób nie jest niedobór terapii medycznych (psychoterapii, leków, terapii w ruchu AA, w ruchu abstynenckim), lecz toksemia organizmu i z niej wynikający nieprawidłowo funkcjonujący system odpornościowy.

Owe teorie medyczne sugerują, że pomimo silnej woli, należy jeszcze coś robić ze sobą, czyli pobierać jakąś terapię, najlepiej w grupie, żeby nie doszło do wpadki w okresie odstawienia alkoholu i nawrotu choroby z zapiciem włącznie. Być może te teorie są dobre dla tych, którzy nie mogą przestać pić, czyli nie chcą dopuścić do kaca. Albo wówczas, kiedy już przestaną i są w stanie odstawiennym. Albo nie chcą wrócić do picia, czyli usiłują wyznawać teorię na niedopuszczenie do kaca poprzez niepicie w przeddzień; no ale z tą teorią mają trochę gorzej, aby ją wypraktykować.
    
Ta teoria, po dłuższej abstynencji, wg mnie, pozwala na niedopuszczenie do kaca i powrotu do picia kontrolowanego, czyli do bycia pijakiem, a nie alkoholikiem, ale pod warunkiem, że doprowadzimy do samooczyszczania organizmu z toksyn. Wówczas nie może nami kierować „zachwaszczona” podświadomość, gdyż mamy kontrolę nad świadomością (średniego ja)i poprzez nią docieramy do czystej podświadomości (małego ja). A stąd możemy dojść nawet do nadświadomości (dużego/wielkiego ja). Wówczas już nie będziemy mieli wielkiej woli rzucenia się naprzeciw pędzącej lokomotywie, aby ją zatrzymać, a będziemy mierzyć siły na zamiary i zatrzymamy ją sposobem niesiłowym, a ponadto może nawet taki zamiar nie wystąpić. W tym przypadku może dojść do kaca, ale pijak w tym przypadku nie będzie „klinował” i kac ten będzie do przeżycia; przy czym pijący w sposób kontrolowany, raczej nie dopuszcza, aby chorować następnego dnia, chyba że tak założył wcześniej (np. żeby go dobrze przeczyściło…), ale na pewno nie będzie musiał "klinować". Jeśli nawet "sklinuje" to do takiego stopnia, że to będzie w ramach kuracji, a nie żeby się nakręcić na kontynuację picia (bycie w "korku" i na tzw. wtrysku). Pijakowi na drugi dzień alkohol z reguły nie wchodzi, to też z reguły po niego nawet nie sięga.
    
Alkoholikowi może początkowo nie wchodzić (będzie go zwracać poprzez wymioty lub/i biegunki), ale po pewnym czasie nieudanych prób - organizm go przyjmie (wchłonie się), i wówczas "korek" alkoholowy - jak znalazł. Wówczas "płynie on rynsztokiem" dalej do swojego dna alkoholowego. A najgorsze jest to, że nie może do niego dopłynąć... Tak więc alkoholik będzie leczył się alkoholem („klinował”), mimo iż organizm i jego stopień nietolerancji na alkohol osiąga apogeum i w ogóle nie przyjmuje alkoholu. Nie przeraża go to, bowiem jedyny cel jaki mu przyświeca w danym momencie to to, aby przemycić do organizmu jakieś promile. Wówczas załączają mu się tzw. psychologiczne mechanizmy obronne, a wśród nich jeden: najważniejszy, aby nie umrzeć, i - już jest powód do tego, żeby napić się alkoholu. Po pewnym czasie, jeśli mu się uda i organizm przyjmie alkohol, wówczas poprawia się samopoczucie i załącza mu się kolejny psychologiczny mechanizm obronny, taki jak: (np. racjonalizacja, intelektualizacja, przenoszenie winy na inna osobę, projekcja, itd.), czyli kolejny pretekst do dalszego picia. Jest to, jak mówi medycyna - chora choroba. Chory szuka sposobów oszukania siebie, a potem otoczenia.
    
Medycyna, oczywiście, twierdzi, że można temu zaradzić (zaleczyć) poprzez terapię w grupie, po uprzednim odwyku, zastosowaniu detoksu i dalszych terapii medycznych, ale stanowczo twierdzi, że jest to choroba nieuleczalna i że trzeba już dozgonnie leczyć, w tym i farmakologicznie.

Zauważmy tutaj, że znów się używa straszaka, że warunkiem zaleczenia jest bezwarunkowa abstynencja i odpowiednie medyczne terapie. Znałem takich, którzy byli w abstynencji około 20-25 lat. I usiłowali się sprawdzić - czy się już wyleczyli, i po spróbowaniu lampki szampana w Sylwestra - na galop kładli się profilaktycznie do szpitala na odwyk, aby teraz nie zacząć pić i dojechać do mety życia na tzw. wtrysku. Dlaczego tak się zachowali? Bo mieli zakodowany strach przez medycynę, a życie podszyte strachem to nie życie. Podobnie jest ze straszakami w leczeniu somatyki. Straszaki te jak wiemy działają odwrotnie - napędzając koniunkturę biznesową owego przemysłu chorób. Znamy jeszcze przemysł pomocniczy, czyli przemysł tzw. antycukrzycowy, antyglutenowy, itp. - jako przemysły wspierające zbrodniczy przemysł chorobotwórczy.
    
Być może - „zachwaszczona” podświadomość człowieka w tym przypadku wygrywa ze świadomością, ale przecież my wiemy (postępując wg linii profilaktyki prozdrowotnej Biosłone), że w zdrowym ciele zdrowy duch, czyli czysta soma da przełożenie na czystość psychiki, i czy wówczas nasza świadomość będzie decydować (np. o kontroli picia czy niepicia) bezwzględnego... Tak. A dlaczego będzie decydować? Dlatego, iż nie będzie miała wypaczonego zmysłu smaku, bo będzie działać racjonalnie. Już (tzw. małe ja) jest "odchwaszczone" i nie góruje nad (tzw. średnim ja) świadomością. Generalnie jest tak, że dobrze odżywiony organizm, jakby z "urzędu" – nie toleruje w ogóle/w nadmiarze alkoholu, bowiem „twardy dysk”, czyli mózg i cały organizm – tak zadecydowali. System odpornościowy funkcjonuje sprawnie, jest nieobciążony toksemią, jest homaostaza.
    
Ergo: Nie jest tak, że o stopniach tolerancji organizmu na alkohol decydują różne terapie medyczne... albo innymi słowy: przyczyną ZZA nie są deficyty terapii medycznych.

Życie podszyte strachem powoduje, że ortodoksyjni abstynenci popadają w kolejną  skrajność i się uzależniają od niepicia. Podobnie jak weganie od niejedzenia mięsa. A propos - dziś spotkałem jednego wege, z którym kiedyś polemizowałem na te tematy uzależnień oraz na tematy tzw. dietetyki religijnej. Ów wege utwierdzał mnie w przekonaniu, że czuje się świetnie a niektóre deficyty witamin uzupełnia sobie poprzez suplemntowanie się. Dziś już mnie nie rozpoznawał na ulicy i był to cień człowieka, najwyraźniej wyglądał jak po udarze - był sparaliżowany jednostronnie. A powiedz cukrzykowi, że z cukrzycy typu II można się wyleczyć, to się oburzy na ciebie i gotów cię zlinczować, bo, jak to się można rozstać ze swoim diabetologiem, kółkiem cukrzycowców, stracić rentę, dotacje, wyjazdy na Hel gratisowo... Wówczas również nie można manifestować swojego bohaterstwa, że znosi się dobrze trudy choroby nieuleczalnej; nie można też uzyskiwać dla siebie ciągłego współczucia od innych itp. "przyjemności".
  
Kiedy kilka lat temu udałem się na mityng grupy AA, aby zobaczyć, w którym miejscu jestem ze swoim indywidualnym tokiem leczenia, zauważyłem, że ich bajdurzenie przechodziło obok mnie; oni cały czas byli w punkcie wyjściowym, i ze swoją wiedzą, „dreptali” w miejscu i po omacku; byli pijani od tej skrajnej trzeźwości; zachowywali się podobnie jak niektórzy niepoprawni katolicy, którzy modląc się - zarazem grzeszą. Byli tacy, że kurczowo trzymając się abstynencji - stawali się nieznośnymi dręczycielami swoich bliskich (współuzależnionych), którzy niejednokrotnie modlili się, aby ów ortodoks czy bierny alkoholik, wreszcie napił się alkoholu i przestał ich terroryzować swoimi „mądrymi” teoriami aowskimi, abstynenckimi; żeby świat się nie kręcił tylko wkoło nich i ich „biernego” kieliszka; żeby nie wydawało im się, że są narodem wybranym a tylko dlatego, że ich choroba pokazała im, że są lepszą kategorią ludzi (poprzez poznanie układu odniesienia, po odbiciu się od „dna” alkoholowego oraz przywileju otrzymania drugiego życia). Ale to wszystko było nacechowane pierwiastkiem subiektywizmu. Dla mnie byli żałośni. A ja musiałem być taki sam, dopóki nie trafiłem na Biosłone i nie zastosowałem sztuki leczenia bez leczenia (a właściwie sztuki wyleczenia/dojścia do zdrowia bez leczenia; bo jeśli używam słowa:"leczenia", to powinienem też dodać słowo: "przyczynowego").

Od ponad 12. lat nie miałem alkoholu, papierosów w ustach. Nie ciągnie mnie do korzystania z tych używek ani w sferze biologicznej, ani psychologicznej. Używki te rzuciłem z nocy/dzień, a nadużywałem ich, tracąc nad takim postępowaniem kontrolę - przez około 16 lat. Początkowo miałem rzekome nawroty w postaci tzw. suchych kaców i innych objawów, ale ćwicząc na siłowni i czytając dużo książek popularno-naukowych w temacie uzależnień, nie powracałem do uzależnienia czynnego. Po około rocznym uczęszczaniu do klubu abstynenta i na grupy AA (dobrowolnie), choć trwałem już w abstynencji około roku, nauczyłem się prawidłowo interpretować modlitwę do Św. Franciszka. Obecnie stosuję ją z powodzeniem w praktyce, bowiem już na siłę nie przekonuje mojej żony ani nikogo z rodziny, ani nikogokolwiek do stosowania się do idei forum Biosłone. Potrafię mieć pogody ducha na tyle, abym nie musiał zmieniać tego czego nie mogę zmienić; potrafię mieć na tyle odwagi i silnej woli, abym mógł zmieniać siebie; uzyskałem na tyle mądrej wiedzy - że potrafię rozróżniać jedno od drugiego. Może nie zawsze z takim samym dobrym powodzeniem, ale potrafię - co w całości daje mi wymierne efekty w dochodzeniu do zdrowia. Zaś inni z mojego otoczenia, którzy byli oportunistami, obserwując mnie jak ja z lubością obserwuję swoją progresję w zdrowieniu - zaczynają mnie po cichu naśladować. W ten sposób - każdy - bez zbędnych emocji negatywnych - jest zadowolony.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 23-08-2009, 18:41
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=625.0 Odp. nr 8.

Niektórzy chorzy, po nagłym rzuceniu palenia, zaczynają jeszcze bardziej chorować; a jeśli są pacjentami medycyny - przyspieszają sobie dzięki różnym terapiom zapadalność na choroby serca i nowotwory.
    
Mój ojciec zmarł na raka płuc, po około 8. latach - od chwili rzucenia palenia, ale moja wiedza w owym czasie też była jeszcze w "lesie" i upatrywałem ratunku dla niego w terapiach medycznych, i w zasadzie, gdyby nie ruszali guza, a następnie nie karmili ojca aspiryną (jak oni to określają: na rozrzedzenie krwi) jako antyzawałową, to ojciec nie zmarłby nagle na skutek udławienia się krwotokiem, wywołanym działaniem aspiryny. Ja i on - tyle razy zaznaczaliśmy dochtórce, że może dojść do krwotoku... Doszło do pewnego paradoksu: ojciec nie umarł na chorobę nowotworową, lecz przez nieprawidłowe działania prewencyjne lekarzy (rzekomo zapobiegające zawałowi serca).
    
U palących schizofreników, doraźnie poprawia się ich kondycja psychiczna i prawie w ogóle nie umierają na raka płuc, ale nikt im nie zagwarantuje, że porażając układ parasympatyczny, przy wypaleniu ponad 40 sztuk fajek/dzień nie umrą (np. na raka trzustki). Jedyną chyba "korzyścią" dla nich jest to, że taka ilość wypalanych fajek pozwala im na mniejszą ilość zażywanych neuroleptyków. Nie chodzi mi o jakieś doraźne w terapii wątpliwe korzyści z palenia fajek, ale o pełną i rzetelną informację w przedmiotowym temacie. Czyli napis na opakowaniu paczki papierosów a dotyczący ostrzeżenia, że palenie tytoniu może być przyczyną wielu groźnych chorób jest co najmniej nieprecyzyjny. Ja bym tam dopisał: - czasami - tak, a czasami - wręcz przeciwnie. W tym miejscu mi się przypomina skecz Tyma i Z. Merle, w którym Tym jako lekarz odradza Merle jako pacjentce korzystania z używek, ale natychmiast, po słowach krytyki korzystania z tych używek, częstuję ją w gabinecie fajkami, i prócz tego, że zaczynają palić, otwierają butelkę alkoholu, a na koniec przechodzą na (Ty) poprzez wypicie brudzia, a jak zaczęło się całowanie, to u dra nastąpiła smaka na seks, i proponuje pacjentce udanie się w ustronne miejsce, żeby nie robić tego na oczach publiki. Nie muszę przypominać, że lekarze są hipokrytami i ignorantami wiedzy o zdrowiu.
    
Nie popieram palenia tytoniu w sposób patologiczny, ale i nie popieram nagłego odstawienia nałogu tytoniowego. Lekarze zaś, jeśli chcą doradzać takiemu pacjentowi w kwestii palenia/niepalenia, powinni wiedzieć, że czasami takie rzucenie palenia, może bardziej zaszkodzić pacjentowi niż dalsze palenie.
    
Mechanizm neutralizowania egzotoksyn (np. z dymu papierosowego) poprzez antytoksyny, czyli antidotum organizmu już był omawiany, ale pragnę zaznaczyć tylko, że w zespołach odstawiennych, antytoksyna może stać się większą, groźniejszą dla zdrowia hipertoksyną niż w sposób stały dowożone pewne ilości egzotoksyn, z którymi organizm doskonale sobie radził.
  
Ja rzuciłem nagle, ale byłem jeszcze stosunkowo młodym człowiekiem i nadużywałem tej używki przez kilkanaście lat. I tak zostały skarcony, gdyż aby się pozbyć głodu nikotynowego, zacząłem znów przesadnie ćwiczyć na siłowni, gdzie po pewnym czasie posiłkowałem się odżywkami (tfu!) niby naturalnymi, które wraz z przeciążeniami ścięgien zapoczątkowały cała kaskadę kolejnych problemów zdrowotnych. Po drodze zawadzałem oczywiście o medycyny sralne (przepraszam za kolokwializm), które mi doradzały jako medycyny alternatywne/niekonwencjonalne/naturalnie, jak jeszcze bardziej humanitarnie, bo nie przez leki z apteki - walczyć z naturą. Na skutek tej wiedzy wydawało mi się wówczas, że mogę zmienić różne prawa fizyczne, prawa w przyrodzie (np. prawo grawitacji); że mogę się wyleczyć w trybie eksternistycznym; że świnia w sposób rzekomo naturalny utuczy się w 3 miesiące do 120 kg; że kobieta ciężarna nie musi czekać z rozwiązaniem swojego stanu dopiero po około 9. miesiącach, lecz np. po 5.-6. miesiącach. Bo co to jest za problem dla współczesnej nauki...
  
W związku z powyższym powinna być pełna informacja dla korzystającego z używek, a nie traktowanie go straszakami, które (jak wiemy) działają odwrotnie, aby tylko nakręcały koniunkturę biznesową lobby medyczno-farmaceutycznego.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 23-08-2009, 18:54
   Nie popieram palenia tytoniu w sposób patologiczny, ale i nie popieram nagłego odstawienia nałogu tytoniowego.
To znaczy? Co to znaczy patologiczne palenie? Ja paliłam 20 lat i odstawiłam z dnia na dzień. Przygotowywałam sie do tego psychicznie jakieś 2- 3 miesiące. Nie mam ciągu do fajek. Mój mąż palił znacznie dłużej. Nie wiem czy jest zdrowy bo to się okazuje w prosektorium a po lekarzach nie chodzimy. Nie bierze żadnych leków, nigdy nie brał, nie ma nadwagi, szanuje swoje zdrowie ( co prawda nie pije MO ale odżywia się zdrowo zgodnie z zasadami Biosłone). Wydaje mi się, że popala po 2-3 dziennie ale nie drążę tematu bo po co. Wg mnie jako wieloletniego palacza nie da się okazjonalnie palić. Albo rybka albo akwarium.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Grzegorz 23-08-2009, 20:59
Wg mnie wysoka zależność między zgonami a rzucaniem palenia wynika z tego, że są to rzucenia dopiero wtedy, gdy i tak już nam śmierć w oczy zagląda (początki raka, stany przedzawałowe itp.). Czyli gdy ktoś doprowadził się do ruiny, a potem jak objawy poważnej choroby się pojawiają (strach w oczach), to nagłe rzucenie.

Odrębną sprawą jest reakcja organizmu w sensie: no w końcu jest szansa na oczyszczanie, bo nie ma już stałego dowozu trucizny. Stąd zapalenia oskrzeli i inne nie odchorowane wcześniej choroby - dlatego takie wrażenie, że jest gorzej. Ale to ten sam mechanizm, co po rozpoczęciu stosowania MO. Zatem złym wnioskiem byłoby sugerowanie, że tym starszym, mocno zaśmieconym osobom nie powinno się doradzać picia MO, bo będzie dozgonnie źle.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 24-08-2009, 09:07

Odrębną sprawą jest reakcja organizmu w sensie: no w końcu jest szansa na oczyszczanie, bo nie ma już stałego dowozu trucizny. Stąd zapalenia oskrzeli i inne nie odchorowane wcześniej choroby - dlatego takie wrażenie, że jest gorzej. Ale to ten sam mechanizm, co po rozpoczęciu stosowania MO. Zatem złym wnioskiem byłoby sugerowanie, że tym starszym, mocno zaśmieconym osobom nie powinno się doradzać picia MO, bo będzie dozgonnie źle.
Zgadza się! Ale o tym wiemy my na tym forum. Przeciętny zjadacz chleba broni się przed odchorowaniem tego typu objawów i w panice udaje się do konowała, dla którego zwykły kaszel, katar - to już patologia. A dalej to już łatwo się domyślić, co się będzie działo...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 28-08-2009, 17:27
   Nie popieram palenia tytoniu w sposób patologiczny, ale i nie popieram nagłego odstawienia nałogu tytoniowego.
To znaczy? Co to znaczy patologiczne palenie?
Palenie, które truje siebie i otoczenie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 28-08-2009, 17:30
Przepraszam ,że ja tak ciągle te choroby "uzależnieniowe" biorę do siebie (  :D ) no ale mnie to nurtuje. Powiedzmy, że mnie ratuje i wiedza Biosłone i DP i MO...Nie rzuciłam ze względów zdrowotnych ale ekonomicznych. To samo tyczy mego męża z tym, że On nie pije MO. Gdzieś tu na forum czytałam wypowiedź Lacky`ego tycząca "uszczelnienia" jelit przez substancje smoliste z fajek. Gdy długoletni palacze rzucają fajki substancje smoliste są usuwane z jelit i jelita się rozszczelniają - stąd zachorowalność ekspalaczy. Nie wiem czy dobrze to zrozumialam ale chyba jakoś tak to Lacky napisał.
Jest to możliwe.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Boja 25-10-2009, 21:14
Mój ojciec rzucił palenie papierosów z dnia na dzień i stracił przytomność. Jego organizm "nauczył się funkcjonować" wraz z codzienną dawką, gdy gwałtownie jej zabrakło nastąpił głód i "brak". Po interwencji znajomego lekarza zmienił sposób na stopniowe odchodzenie od palenia.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Klara 26-10-2009, 00:05
Mój mąż rzucił palenie z dnia na dzień jakieś 7 lat temu. Niedługo po tym zaczęły się jego choroby: nadciśnienie, wieńcówka itp. Dorobił się też sporej nadwagi. Zdaję sobie sprawę z tego, że takich chorób nie nabawił się w chwili rzucania palenia. Musiały być już wcześniej, ale objawiać, i chyba nasilać się, zaczęły dopiero po odstawieniu papierosów. W tej chwili jest już starym, schorowanym człowiekiem. Obserwując go dochodzę do wniosku, że jego wiek biologiczny zbliża się do 80-tki chociaż w rzeczywistości ma 62 lata.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Eti 29-10-2009, 15:54
Zibi nie bardzo rozumiem ten tok myślowy (pierwszy post) a chodzi mi konkretnie o chorobę alkoholową. "Można się wyleczyć" - "nie ma chorób nieuleczalnych" - jakoś w przypadku alkoholika nie bardzo mi to pasuje. Piszesz, że się wyleczyłeś z alkoholizmu ? Możesz coś więcej napisać na ten temat. Tutaj albo na PW. Mój mąż jest chory na chorobę alkoholową, pił kilkanaście lat, nie piję teraz 4 lata. I nie wyobrażam sobie by mógł zacząć pić normalnie tzn. okazjonalnie. Myślę, że gdyby napił się teraz jakiegoś alkoholu, powróciłby do picia dzień w dzień jak kiedyś. Znasz artykuł o tym "dlaczego z kiszonego ogórka nie można zrobić świeżego " ? Nie zgadzasz się z tym?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 29-10-2009, 17:40
Zibi nie bardzo rozumiem ten tok myślowy (pierwszy post) a chodzi mi konkretnie o chorobę alkoholową. "Można się wyleczyć" - "nie ma chorób nieuleczalnych" - jakoś w przypadku alkoholika nie bardzo mi to pasuje. Piszesz, że się wyleczyłeś z alkoholizmu ? Możesz coś więcej napisać na ten temat. Tutaj albo na PW. Mój mąż jest chory na chorobę alkoholową, pił kilkanaście lat, nie piję teraz 4 lata. I nie wyobrażam sobie by mógł zacząć pić normalnie tzn. okazjonalnie. Myślę, że gdyby napił się teraz jakiegoś alkoholu, powróciłby do picia dzień w dzień jak kiedyś. Znasz artykuł o tym "dlaczego z kiszonego ogórka nie można zrobić świeżego " ? Nie zgadzasz się z tym?
Tak, ale Twoja wiedza jest wiedzą teoretyczną - rodem z medycyny klasycznej. Ta teoria się nie zmieni, bo tzw. specjaliści wyprodukowani na użytek medycyny - muszą dalej produkować * Pacjent (łac. Homo patiens) – specjalny gatunek człowieka, który dzięki indoktrynacji propagandy medycznej stał się bezwolnym nabywcą leków i usług medycznych. Pojawił się na początku XXI wieku jako zabezpieczenie przed niedoborem pacjentów grożącym bankructwem farmaceutyczno-medycznego kartelu, więc hodowla tego gatunku stała się priorytetem współczesnej medycyny. (Autor def. Józef Słonecki)
  
Z ogórkiem się zgadzam.
  
Ze mną to długa historia i może nie dla każdego ciekawa.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Boja 30-10-2009, 07:15
Zibi, mnie Twoja historia bardzo interesuje, jak każdego człowieka po przejściach, bo  przecież "nic co ludzkie, nie jest mi obce". Tym bardziej, że jesteś taki Mocarz i myślę, że dla wielu czytających byłaby wielką  otuchą i nadzieją.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Wira 30-10-2009, 10:13
Śledziłam wątek i postanowiłam dołączyć się. Paliłam prawie 25 lat. Paliłam bardzo dużo - nawet do 2 paczek dziennie. Odstawiłam papierosy 4 lata temu. Wybrałam drogę może nietypową , ale udało się - powiedziałam do siebie - jak już nie będę dawała rady i bardzo będę potrzebowała dymka - zapalę. I tak jest. Nie palę miesiącami, ale jak wydarzy się coś, co totalnie wytrąci mnie z równowagi, to zapalę jednego-dwa -i znów nie palę. Istnieje opinia , że jest to droga do ponownego palenia - i nie będę zaprzeczać, ale w moim przypadku  działa.
 Dla tego z całą pewnością można stwierdzić, że jest to sprawa bardzo, bardzo indywidualna, i każdy musi wybrać swoją drogę. Pewne w tym jest tylko jedno - pomijając smród i finansowe straty - dla zdrowia palenie papierosów jest niezbędne!! Jestem w stanie to zauważyć bardzo szczegółowo - zapalam po miesiącu-dwóch - i w gardle natychmiast klucha i głowa natychmiast zaczyna "ćmić".


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Eti 30-10-2009, 11:32
Tak, ale Twoja wiedza jest wiedzą teoretyczną rodem z medycyny klasycznej. Ta teoria się nie zmieni, bo tzw. specjaliści wyprodukowani na użytek medycyny muszą dalej produkować * Pacjent (łac. Homo patiens) – specjalny gatunek człowieka, który dzięki indoktrynacji propagandy medycznej stał się bezwolnym nabywcą leków i usług medycznych. Pojawił się na początku XXI wieku jako zabezpieczenie przed niedoborem pacjentów grożącym bankructwem farmaceutyczno-medycznego kartelu, więc hodowla tego gatunku stała się priorytetem współczesnej medycyny. (Autor def. Józef Słonecki)
   Z ogórkiem się zgadzam.
   Ze mną to długa historia i może nie dla każdego ciekawa.

Jak to moja wiedza jest teoretyczna ?? Rodem z medycyny klasycznej ??? Pisałam : mam męża alkoholika. Patrzyłam jak się spalał przy piciu, patrzyłam jak mnóstwo razy bezskutecznie próbował mieć przerwy i bezskutecznie próbował ograniczać i nic. Patrzyłam jak niszczył siebie i wszystko dookoła. Dopiero wiedza o istocie choroby i całkowite zaprzestanie spożywania alkoholu wróciły go do życia i normalnego funkcjonowania. Kiedy niby moja wiedza nie będzie teoretyczna? Jak będę uzależniona? To po pierwsze. Po drugie nie rozumiem dlaczego wcisnąłeś tu tą definicję o całym spisku farmaceutycznym ? Jak się ma farmaceutyczno-medyczny kartel do niepicia alkoholika ? Mój mąż nie brał i nie bierze żadnych leków - ma po prostu nie pić. Do AA nie chodzi. Przeszedł terapię w Centrum Uzależnień, ale trwało to jakiś czas i najważniejsze to ma nie pić i  już. Kurcze coś wszędzie jakiś spisek widzicie. Bez przesady.
Z ogórkiem się zgadzasz jako ogórkiem czy z artykułem? To jednak różnica ;-)

Wira:
Cytat
Pewne w tym jest tylko jedno - pomijając smród i finansowe straty - dla zdrowia palenie papierosów jest niezbędne!!
Hm??? Może zgubiłaś jeszcze jedno "nie" ? Albo że "dla Ciebie", bo dla mnie jest zdecydowanie zbędne.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 30-10-2009, 13:36
To, że kartel farmaceutyczno-medyczny produkuje pacjentów to wg Ciebie jakaś spiskowa teoria dziejów? A czym się różni leczenie chorego na ZZA i cukrzyka przez medycynę? W jakim celu piszę się na papierosach, że są one szkodliwe oraz o szkodliwości innych używek, a z drugiej strony produkuje się je na potęgę i przy okazji - rożnego rodzaju terapeutów?
  
Chciałabyś dostać ode mnie e-receptę dla męża alkoholika? To nie to forum.
  
Przecież ja nie namawiam nikogo ani do picia, ani do palenia. A dlaczego mąż do tej pory nic z sobą nie robi, prócz chorego tkwienia w abstynencji? Przecież nikt nikomu łaski nie robi, że odstawił alkohol, bo to dopiero połowa sukcesu. W niektórych przypadkach to nawet nie jest sukces, tylko udręka dla siebie i otoczenia, i jeśli się nic z tym nie robi, to lepiej jakby się napił, bo tylko szkodziłby sobie. Z innej strony patrząc na ten problem, jeśli kurczowo trzyma się niepicia i uda się do klubu abstynenta lub na grupę aowską, i tam jest niewłaściwie prowadzony przez terapeutę (np. "książkowego") lub sugestie z grupy aowskiej są pewnego rodzaju skrajne, to taki trzeźwiejący alkoholik też nie ma szans nawet na zaleczenie choroby. To są ludzie, którzy zaczynają się uzależniać od niepicia i popadają w drugą skrajność. Ponadto tacy ludzie uważają, że choroby ciała to drugorzędna sprawa i nie warto się nimi zajmować. A właśnie błąd! Ta choroba alkoholowa jak i inne choroby psychiczne mają zawsze u źródła tę samą przyczynę, która poprzez biologiczne mechanizmy sprzężenia zwrotnego przekładają się na psychę.
  
Ja też kiedyś, dopóki nie wszedłem na to forum, też wybiórczo zacząłem sobie traktować choroby i ich leczenie. Nie ma tak, że teraz to najważniejsza jest dla mnie choroba alkoholowa i tylko jej poświęcę uwagę. Za pewien czas może wezmę się za bóle głowy migrenowe, a jeszcze później może za wrzody na żołądku... Ale w każdej z tych chorób potrzebny mi będzie specjalista, bo przecież ja jestem takim biedakiem pokrzywdzonym przez los, że swoje zdrowie oddam w ręce specjalisty, bo go "uczono" przecież. Ale to, że się sam niczego nie nauczył - co by zaskutkowało pozytywnie w jego zdrowiu, to się nie liczy.
  
Jeszcze kilka m-cy temu bym prawdopodobnie był oburzony Twoją nieco żywą reakcją i pretensjonalnością, ale obecnie powiem tylko, abyś pokornie wzięła się za czytanie publikacji Mistrza oraz publikacji z forum.

Jeśli mężowi będzie odpowiadać sposób dochodzenia do trzeźwości poprzez uczestniczenie w mityngach aowskich, to niech spróbuje takiej terapii. W sytuacjach gdzie może dojść do zapicia - tego typu terapie gdzie jest możliwość odgadania problemu - są oczywiście wskazane. Każdy musi wybrać swoją drogę dochodzenia do zdrowia. W przypadku Twojego męża - jeśli zrozumie naszą ideę dochodzenia do zdrowia i równolegle będzie systematycznie oczyszczał organizm z toksyn - to istnieje duże prawdopodobieństwo, że odciążając system odpornościowy, po pewnym czasie może dojść do samonaprawy - również i w tym przypadku.
  
Zapytasz, jak sprawdzić czy jest się zdrowym? W chwili obecnej jednoznacznej odpowiedzi udzielić nie mogę, ale subiektywnie czuję, że jestem wyleczony. Nie mam ochoty na próbowanie alkoholu, aby się utwierdzić w przekonaniu, że oto już mogę spożywać w sposób kontrolowany, bo biologicznie nie mam na niego ochoty czy typowego głodu alkoholowego. Nie mam też potrzeby załatwiania problemów za pomocą alkoholu. Stałem się więc jakby abstynentem wtórnym biologicznym, nie takim z konieczności. Wyparłem z pamięci jakobym w przeszłości pił alkohol i umiał palić fajki. Jeśli mam atawistyczny obrazek smaku wódki to taki, że jest nie do przełknięcia, zaś po spożyciu piwa (jest gorzkie i boli mnie głowa po nim). Co w tym układzie będę miał za wsparcie od grupy jak im powiem, że to co jest nieuleczalne wg medycyny jest uleczalne wg mnie? Czy nie dokonają linczu na mnie cukrzycy, jak udam się do nich na zebranie, albo do chorych na SM - skoro wszyscy się uzależnili od swoich terapeutów, od strzykawek, insuliny, od wyjazdów grupowych na imprezy grupowe, spotkania, wczasy refundowane, pobierania świadczeń rentowych, itd.
  
Pisząc wcześniejsze wątki, miałem na myśli popadanie w kolejne skrajności. Ponadto przyznaję kolejny raz Mistrzowi rację, że odnosił się w stosunku do uzależnionych od alkoholu z pewną krytyką. To są przeważnie nieudacznicy życiowi, którzy chorobę traktują jako ironię losu w stosunku do nich. Popieram też wiedzę, że w naszym leczeniu przyczynowym - nie należy narzekać, że ma się słabą silną wolę, bo jeśli się przebudowywuje organizm biologicznie, to należy też szukać wiedzy - jak go można wspomóc, przy zachowaniu pewnej wstrzemięźliwości w nałogach. I tu nie należy być leniem intelektualnym. I co tu jest niejasne... Najczęściej alkoholik, który odstawił picie uważać się zaczyna za bohatera życiowego i każe się wynagradzać, pozbywając się wielu obowiązków domowych i życiowych, a współuzależnieni są tacy szczęśliwi, że biorą wszystkie problemy na swoje, i tak już garbate "zgliszcza", a po pewnym czasie, żeby uczcić zwycięstwo nad alkoholem, zasiadają do stołu razem i wynagradzają głównego bohatera kieliszkiem szampana, bo to picie przecież w domu, z rodziną, nie w barze, na razie w sposób kontrolowany... Za pewien czas bohater wpada w "korek" alkoholowy i znów staje się bohaterem negatywnym, mało tego winę zwala na współuzależnionych. I znów szukamy jakiegoś terapeuty, najlepiej zagranicznego... Czego można się spodziewać po kimś, kto ma patologiczną funkcję mózgu. A ta patologia przecież nie wzięła się z kosmosu...
  


    


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Eti 30-10-2009, 15:39
W żadnym wypadku nie chciałam nikogo atakować ani tym bardziej nie oczekuję od Ciebie e-recepty. Prosiłam tylko o wyjaśnienie co konkretniej masz na myśli i w środkowej części Twojej wypowiedzi są informację, które jak najbardziej mnie satysfakcjonują jako bardziej szczegółowe wyjaśnienie informacji z pierwszego postu tego wątku. Książki Mistrza przeczytałam i mam je pod ręką zawsze - jak pisałam w przywitalni.
Co do końcówki wypowiedzi - nie byłabym taka surowa dla alkoholików. Nie uważam mojego męża ani za nieudacznika, ani też za bohatera życiowego, a już go na pewno za nic nie wynagradzam. Traktuję go po prostu jak człowieka, które bierze za swoje życie odpowiedzialność, za swoje decyzje, za swoje zdrowie.
Nie było mi łatwo i ja też swego czasu chodziłam na terapię dla współuzależnionych co wyszło mi tylko na dobre, dało mi dużo siły i odcięło od tamtych problemów. A oburzałam się, bo czasami razi mnie, że wrzucacie wszystkich lekarzy, terapeutów do jednego worka - jako ogromne zło , a jednak nie wszyscy na to zasługują. Choć sama przecież całą służbę zdrowia omijam szerokim łukiem.

A i jeszcze : mojemu mężowi mityngi aowskie zupełnie nie odpowiadają i nie skorzysta. To już prędzej go namówię na MO i DP.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 30-10-2009, 17:42
A i jeszcze : mojemu mężowi mityngi aowskie zupełnie nie odpowiadają i nie skorzysta. To już prędzej go namówię na MO i DP.
No masz ci los, od tego powinnaś zacząć! Mówimy w tej chwili jednym głosem. Drogi wspomagania organizmu w dojściu do zdrowia są różne, ale warunkiem sine qua non jest leczenie przyczynowe, który my tutaj preferujemy.
  
Ja nie mówię, że te terapie medyczne nic nie wnoszą do poprawy zdrowia. Nie wnoszą wówczas, jeśli nie stosujemy leczenia przyczynowego, czyli w naszym przypadku profilaktyki prozdrowotnej wg Hipokratesa, a uganiamy się co rusz za nowymi metodami leczenia, maskując dalej faktyczne przyczyny tej choroby. Podobnie rzecz się ma  z dietą w schorzeniach, np. woreczka żółciowego, gdzie lekarz zaleca dietę beztłuszczową. Pacjent, początkowo zaczyna chwalić lekarza, że wreszcie jako pierwszy mu realnie pomógł i poznał  się na chorobie. Wówczas przysięga sobie i panu dochtórowi, że będzie dożywotnio na tej diecie. Ale już nie pomyślał nad tym, że faktycznej przyczyny nie usunął i dieta ta pozwoli mu na pewne, w miarę bezbolesne dotrwanie do operacji resekcji woreczka żółciowego. Za pewien czas zaczną mu usuwać kamienie z żółciowodów itd., a on będzie ich chwalić pod Niebiosa, że tak ładnie poprawiają za Stwórcę ten bubel-organizm, który mu nie wyszedł przy stworzeniu człowieka. Będą ich chwalić dopóki nie braknie im organów do wycinania. Po wtóre, będąc dalej na diecie, bez usunięcia przyczyny, zaczną chorować na inne choroby, bowiem inaczej być nie może. Będą mieli duże deficyty niektórych składników odżywczych, a jeśli spróbują czegoś tłustego i zacznie się ruch kamieni w żółciowodach, to zaczną mieć wyrzuty sumienia, że zgrzeszyli, ale tu w sukurs przyjdzie im lekarz wybawca, który poda tabletki rozkurczowe i opierniczy za niesubordynację.
  
My nie wrzucamy wszystkich lekarzy do jednego wora, chociaż... ale niech tam... ci od szybkiej interwencji, niech sobie będą (mimo tego, że generalnie nic nie wiedzą na temat zdrowia).
  
Ja też chodziłem do klubu abstynenta na grupę wsparcia, do pewnego momentu, bo potem mi przestało odpowiadać jej towarzystwo. Następnie uczęszczałem na grupę aowską, ale jako współuzależniony oraz jako z problemem DDA. Generalnie, czytałem dużo książek w tej tematyce, ale cały czas poszukiwałem dróg dochodzenia do zdrowia poprzez odpowiedni model odżywiania, bo wiedziałem, że przyczyna leży w złym i zatrutym odżywianiu (to samo powiedział Herodot, gdzieś około 2.500 lat temu). Pan Jan Kwaśniewski ekslekarz z Ciechocinka otworzył mi oczy na te sprawy oraz przyczynił się do tego, że otrzymałem azymut na wiedzę o zdrowiu, bowiem trafiłem na Biosłone. I dopiero tutaj zacząłem mieć pozytywne efekty w dochodzeniu do zdrowia. Samo zdrowe odżywianie już działało odżywczo na organizm, a w tym na mózg, który co raz mniej potrzebował kompensacji w używkach. Pomimo odsłonięcia swojej anonimowości na forum publicznym, nie mogę do końca ujawniać pewnych tajemnic z ruchu aowskiego, a także niektórych swoich spraw intymnych.
  
Warunkiem trzeźwienia jest zachowanie abstynencji oraz praca nad osobowością. W tym miejscu zgadzam się z dwunastoma krokami i dwunastoma tradycjami z ruchu AA. Przede wszystkim, dlatego że jest to metoda skuteczna na bycie w abstynencji i nie jest to wymysł akademicki medycyny. Lekarze poprzez przymknięcie oczu zalecają tego typu terapię, bo uważają, że to ani nie zaszkodzi, ani nie pomoże. Oni bardziej wierzą w psychiatrię i w psychotropy, a jeśli już w psychoterapię, to w swoich "książkowych" psychologów/psychoterapeutów/terapeutów. Dlatego też proponują taką grupę, na której będzie jakiś jeden przynajmniej terapeuta "książkowy" czy też sam eks-uzależniony, czyli bierny alkoholik, ale terapeuta i do tego po odpowiedniej szkole. I taki "książkowy" terapeuta, który jest biernym alkoholikiem (zaleczony uzależniony) jest godny polecenia. Nawet jeśli jest współ, to też jest przydatny. Natomiast terapeuta "książkowy", bez żadnej autopsji życiowej (nie stykający się z problemem osobiście) - nie jest przydatny, choćby w tym zaleczeniu problemu. Takiego to każdy sprytny "pijus" okręci w koło palca i zmanipuluje.
  
Powiem tak: to ogromne szczęście, że trafiłaś na to forum. I to chyba nie jest dziełem przypadku, a raczej Twojej kobiecej mądrości i Twojej intuicji kobiecej.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Stańczyk 30-10-2009, 17:54
  Czego można się spodziewać po kimś, kto ma patologiczną funkcję mózgu. A ta patologia przecież nie wzięłą się z kosmosu...    
No chyba, że się urodził pijany, ale to się rzadko zdarza.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 30-10-2009, 18:07
  Czego można się spodziewać po kimś, kto ma patologiczną funkcję mózgu. A ta patologia przecież nie wzięłą się z kosmosu...    
No chyba, że się urodził pijany, ale to się rzadko zdarza.
Czemu? Jeśli było to cesarskie cięcie, a główny chirurg zawodów dokańczał imprezę imieninową...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Eti 30-10-2009, 18:54
Powiem tak: to ogromne szczęście, że trafiłaś na to forum, i to chyba nie jest dziełem przypadku, a raczej Twojej kobiecej mądrości i Twojej intuicji kobiecej.


Dziękuję. Miło jest coś takiego przeczytać.    ;)


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Heniek 30-10-2009, 20:23
  Czego można się spodziewać po kimś, kto ma patologiczną funkcję mózgu. A ta patologia przecież nie wzięłą się z kosmosu...    
No chyba, że się urodził pijany, ale to się rzadko zdarza.
Czemu? Jeśli było to cesarskie cięcie, a główny chirurg zawodów dokańczał imprezę imieninową...

Są też inne możliwości przyjścia na świat w stanie wskazującym.

Cytat
Otwoccy policjanci zostali powiadomieni o rodzącej, nietrzeźwej kobiecie. 38-letnia Monika K. we krwi miała 1,2 promila alkoholu, a jej nowonarodzona córeczka 2,9 promila alkoholu. Według lekarza na chwilę obecną życiu i zdrowiu dziecka jak również matki nic nie zagraża. Matka odpowie za narażenie noworodka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub rozstroju zdrowia.

źródło:
http://www.policja.pl/portal.php?serwis=pol&dzial=1&id=22284&search=39636


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 31-10-2009, 15:29
Odzwyczajanie się od palenia tytoniu: - http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=9601.msg84288#msg84288


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Boja 31-10-2009, 22:10
Cytat
jej nowonarodzona córeczka 2,9 promila alkoholu
Biedne dzieciątko, klasyczny FAS:
http://www.biomedical.pl/ciaza/fas-zespol-alkoholowy-plodu-fetal-alcohol-syndrome-39.html


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Skarabeusz2005 01-11-2009, 10:40
Dziadek - pił, palił "sporty" i 5 fusiastych kaw dziennie. Przy tym miał wszystko w głębokim poważaniu. Dożył 90-tki i zmarł we śnie. Wydaje mi się, że duże znaczenie ma nie użalanie się nad sobą i luźne podejście do życia z poczuciem humoru. To co zabija w dzisiejszych czasach, to stres.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Novalijka 01-11-2009, 21:27
Cytat
Dziadek - pił, palił "sporty" i 5 fusiastych kaw dziennie. Przy tym miał wszystko w głębokim poważaniu. Dożył 90-tki i zmarł we śnie.


...i pewnie nie chodził po lekarzach i nie wydawał pół emerytury na lekarstwa.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Bromba 07-11-2009, 18:12
Cytat
Cytat od: Zibi  30-10-2009, 13:36
   Czego można się spodziewać po kimś, kto ma patologiczną funkcję mózgu. A ta patologia przecież nie wzięłą się z kosmosu...    
No chyba, że się urodził pijany, ale to się rzadko zdarza.
Cytat
Cytat
jej nowonarodzona córeczka 2,9 promila alkoholu
Biedne dzieciątko, klasyczny FAS:

Uważnie śledzę ten wątek i wiele moich osobistych przemyśleń Zibi wypowiedział z ogromną precyzją. Super wiedza, natomiast zupełnie niepopularna w "szerokim" świecie. Ja sama mówiąc o wiele bardziej "neutralnie", nie nazywając rzeczy po imieniu, wiele razy naraziłam się prawie na ukamienowanie ;) .
Ja uważam, że mózg jest plastyczny w każdym momencie, na każdym etapie życia i zawsze jest szansa, aby wyjść z patologii. Tym bardziej, jeśli zastosuje się metody zdrowego życia, takie, o jakich mówimy na Biosłone.
I teraz nie do końca się zgadzam, że człowiek (mam a myśli dziecko, które piło podczas pobytu w łonie matki i urodziło się pijane), który ma patologiczny mózg musi funkcjonować w patologiczny sposób. Da się nauczyć mózg nowego funkcjonowania, obojętnie czy chodzi o dziecko, czy o dorosłego.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale z ww postów wynika, że "pijące" niemowlę ma wpisany alkoholizm. Mam nadzieję, że nie o to chodziło w wypowiedziach, bo nie jest to prawda.
O FAS mam trochę wiadomości, gdyż mam 3 dzieci z FAS i stosujemy różne metody, aby nauczyć je funkcjonować (behawioralnie), ale przede wszystkim, aby ich organizm wyszedł z toksemii. To podstawa, a o tym nigdzie się nie mówi. Naprawdę nigdzie! Tylko tu. Szacunek dla forumowiczów i specjalny dla Zibiego  :notworthy:. B.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mr. R 07-11-2009, 23:01
Czy ktoś orientuje się, jak wygląda los ustawy o zakazie palenia w miejscach publicznych, która rozpatrywana była na Wiejskiej przed wakacjami? Było zamieszanie i ucichło.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 08-11-2009, 11:50
Przepadła chyba. I dobrze. Lepiej niech się zajmą mlekiem UHT, śmietanami homogenizowanymi i trującą żywnością. Pobożne życzenia oczywiście.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 25-11-2009, 11:11
Przypadek Monelli jako anonimowego żarłoka: - http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=9074.msg87412#msg87412


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 27-11-2009, 11:12
Jak postępujemy z nałogowcem, jeśli jesteśmy współuzależnieni od tej osoby i od jej nałogów: - http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=8746.msg87753#msg87753


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 26-12-2009, 16:26
Czy "miękkie" alkohole doprowadzają w prostej linii do uzależnienia... - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=10974.msg90702#msg90702


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: kabi 22-01-2010, 23:36
A ja już nie palę 20 dni i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Nigdy już nie wrócę do nałogu paliłem 7 lat. Zdrowie moje już zaczęło trochę kuleć pomimo mojego  młodego wieku. Jedyne, co mogę poradzić tym zatwardziałym palaczą to: kupcie sobie plastry, one naprawdę pomagają.


Poprawnie: palaczom. Jeśli myślisz, że będę nadal poprawiać za Ciebie Twoje posty, to się mylisz, ten jest ostatni. Będziemy je wysyłać do działu Posty moderowane. Łamiesz Regulamin forum. //Grażyna


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: villah 10-04-2010, 18:48
Nie palę 6 miesięcy, a paliłem od 16 roku życia, czyli jakieś 8 lat. Przyjemność szybko zmieniła się w przymus, przymus w udrękę. Pomogła mi kontrola mojego umysłu, jakkolwiek by to dziwnie brzmiało. Teraz od czasu do czasu spale jointa marihuany, tak tej brzydkiej, napiętnowanej złem przez media. Tak jak mówią, że pomiędzy marihuaną a heroiną jest cienka, czerwona linia, to pomiędzy wódką, a denaturatem też. Marihuana bardzo słabo uzależnia, głownie jest to uzależnienie psychiczne, a nie fizyczne, stosowana w wielu krajach jako lek na raka.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 10-04-2010, 19:23
Cytat
Jedyne, co mogę poradzić tym zatwardziałym palaczą to: kupcie sobie plastry, one naprawdę pomagają.
. A ja polecam książki Allena Carra. Plastry to nabijanie kasy koncernom farmaceutycznym. Lepiej sobie uświadomić, gdzie leży problem.
Do Villah`a. Ja marihuanie mówię: dziękuję. Zniewoleniu iluzjom też mówię: dziękuję.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: villah 10-04-2010, 22:09
Masz rację, jednak jest lepszą alternatywą dla alkoholu, który często budzi w ludziach agresję.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 19-04-2010, 15:49
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=12801.msg102173#msg102173 - od tego postu i dalej - powstał wątek mający punkty styczne z tym wątkiem, więc pozwoliłem sobie na jego wklejenie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Laokoon 19-04-2010, 19:32
Nie palę 6 miesięcy, a paliłem od 16 roku życia, czyli jakieś 8 lat. Przyjemność szybko zmieniła się w przymus, przymus w udrękę. Pomogła mi kontrola mojego umysłu, jakkolwiek by to dziwnie brzmiało. Teraz od czasu do czasu spale jointa marihuany, tak tej brzydkiej, napiętnowanej złem przez media. Tak jak mówią, że pomiędzy marihuaną a heroiną jest cienka, czerwona linia, to pomiędzy wódką, a denaturatem też. Marihuana bardzo słabo uzależnia, głownie jest to uzależnienie psychiczne, a nie fizyczne, stosowana w wielu krajach jako lek na raka.

Ale pleciesz. Co za różnica, czy się uzależniasz od marihuany, czy kawy albo herbaty? Żadna, bo tu nie chodzi wcale, jak tobie się wydaje o wyniszczenie poprzez zatrucie, jak ma to miejsce przy alkoholu. Pamiętaj, że alkohol działa inaczej niż marihuana. Nie ma się co spierać, czy lepiej, czy gorzej, po prostu inaczej. Każda substancja tego typu, spożywana w nadmiarze i często, prowadzi najpierw do przyzwyczajenia, a potem również do uzależnienia. Niech ci się nie wydaje, że alkoholicy się uzależniają dla sportu. Marihuana, papierosy, kawa, a nawet czarna herbata mogą służyć bardzo źle, szczególnie kiedy spożywa się je w jakimś celu, zwłaszcza leczniczym. To, że leczy raka, to brednie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: ixnay 20-04-2010, 10:33
Cytat
Jedyne, co mogę poradzić tym zatwardziałym palaczą to: kupcie sobie plastry, one naprawdę pomagają.
. A ja polecam książki Allena Carra. Plastry to nabijanie kasy koncernom farmaceutycznym. Lepiej sobie uświadomić, gdzie leży problem.
Do Villah`a. Ja marihuanie mówię: dziękuję. Zniewoleniu iluzjom też mówię: dziękuję.
Po 10 latach palenia w zeszłym roku udało mi się pozbyć tego uciążliwego nałogu. Stało się to w momencie trafienia na książkę Allana Carra(jak ktoś by chciał mam w PDF, mogę podesłać). Faktycznie, działa zaskakująco dobrze. Poleciłem ją 3 współpracownikom i oni również rzucili(co prawda z owej czwórki tylko ja dalej nie pale, ale i przynajmniej mieli kilka miesięcy spokoju). Co do trawy, kości, dopalczy czy innych temu podobnych to wszystko jest dobrze dopóki nie przekroczysz pewnej granicy. Cholera wie gdzie ona leży.  Jak już przekroczysz, przestać jest BARDZO ciężko. Znacznie łatwiej mi było rzucić palenie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zuza 20-04-2010, 14:07
Stało się to w momencie trafienia na książkę Allana Carra(jak ktoś by chciał mam w PDF, mogę podesłać).
Jeśli to nie kłopot, to proszę o tą książkę. Ja nie palę, ale może zainteresuje moją Mamę.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: kabi 21-04-2010, 18:15
Książka czy plastry, na to samo wychodzi. Jeżeli ktoś pragnie rzucić nałóg, a wychodzi z założenia, że plastry mu nie pomogą, to uwierzcie mi, że mu nie pomogą. Niech zadziała podświadomość.
Jeśli zasugerujesz swojej podświadomości przed pójściem spać : chcę zbudzić się o szóstej rano, zbudzi cię punktualnie:). Podobnie ma się to do palenia.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Laokoon 22-04-2010, 13:55
Książka czy plastry, na to samo wychodzi. Jeżeli ktoś pragnie rzucić nałóg, a wychodzi z założenia, że plastry mu nie pomogą, to uwierzcie mi, że mu nie pomogą. Niech zadziała podświadomość.
Jeśli zasugerujesz swojej podświadomości przed pójściem spać : chcę zbudzić się o szóstej rano, zbudzi cię punktualnie:). Podobnie ma się to do palenia.

No nie, bo u osoby z zaburzeniami podświadomość cię nie obudzi. Ale u osoby u której układ nerwowy jest w mniej więcej dobrym stanie tak będzie. Tylko, że palacze paląc papierosy właśnie wpływają na układ nerwowy, przez co organizm jest ogłupiony. Stąd też biorą się problemy z odstawieniem, osoba która ma jeszcze silne nerwy z rzuceniem palenia poradzi sobie bez plastrów i innych bajek, a ten kto ma zaburzenia ten będzie przeżywał katusze. Tak działa uzależnienie i nie ma inaczej.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: change 10-07-2010, 21:45
Rzucenie papierosów było dla mnie nawet proste. Niestety rzucenie czekolady było dla mnie okropne. Do tej pory się męczę jak widzę, gdy wszyscy na "imieninach" jedzą słodycze. Kiedyś regularnie, codziennie jadłam czekoladowe ciasteczka. Zawsze musiała znaleźć się w słodyczach czekolada. Dzień bez czekolady- oj bardzo źle się czułam. Zdenerwowana i głodna cukru.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Rofe 20-07-2010, 20:12
Warunkiem trzeźwienia jest zachowanie abstynencji oraz praca nad osobowością. W tym miejscu zgadzam się z dwunastoma krokami i dwunastoma tradycjami z ruchu AA. Przede wszystkim, dlatego że jest to metoda skuteczna na bycie w abstynencji i nie jest to wymysł akademicki medycyny.
To oczywiście jest nieprawdą. Jedynym warunkiem na bycie w abstynencji jest zaprzestanie picia. Nic więcej. Alkoholik niepijący od dwóch dni jest już dawno w abstynencji. Dwanaście kroków i tradycji jest jedną ze sposobów odnowy duchowej i drogą do trzeźwości jaką wyznaczyli sobie założyciele ruchu AA.
Lekarze poprzez przymknięcie oczu zalecają tego typu terapię, bo uważają, że to ani nie zaszkodzi, ani nie pomoże. Oni bardziej wierzą w psychiatrię i w psychotropy, a jeśli już w psychoterapię, to w swoich "książkowych" psychologów. Dlatego też proponują taką grupę, na której będzie jakiś jeden przynajmniej terapeuta "książkowy" czy też sam eks uzależniony.
Żaden lekarz ani terapeuta nigdy tak nie powie. Medycyna nigdy nie znalazła rozwiązania dla cierpiącego alkoholika. Początkowo alkoholicy byli klasyfikowani jako obłąkani dla których jedynym ratunkiem jest umieszczenie w zakładzie dla psychicznie chorych. W takim zakładzie był właśnie Bill Wilson, założyciel ruchu AA. Zamknięcie go nic nie zmieniło. Bill W widząc, podobnie zresztą jak wielu użytkowników tego forum w tym i ja, że lekarz nie jest rozwiązaniem, stworzył razem z drugim alkoholikiem ruch AA, w którym ludzie przestawali pić po przez właśnie dążenie do zdrowia a nie leczenie. AA przyjął sobie za cel zdrowienie duchowe. Głoszono tam o "sile wyższej" o Bogu i dlatego przez dłuższy czas medycyna nie akceptowała takiej formy uzdrowienia. Obecnie medyczne leczenie alkoholizmu w dużej mierze opiera się na formule mityngów AA z tą różnicą, że bierze w nim udział terapeuta i dokłada się spotkania indywidualne na zasadzie "powiedz mi co cię boli a ja cię pogłaszcze”. Uczęszczanie w mityngach AA jest obecnie na terapiach obowiązkowe! Pełny program terapeutyczny w polskich poradniach kończy 4% pacjentów. Lekarze realiści nie "przymykają oczu" ma mityngi lecz wręcz wykopują alkoholików na nie zgodnie z zasadą: jeśli to nie pomoże to nie wiem co. I co najważniejsze ani terapia ani mityngi nie biorą pod uwagę odbudowania zdrowotnego ciała w trzeźwieniu więc porównywanie tego do odbudowania organizmu jest nieporozumieniem.
Ja też chodziłem do klubu abstynenta na grupę wsparcia, do pewnego momentu, bo potem mi przestało odpowiadać jej towarzystwo.
Każdy ma swoją własną drogę trzeźwienia. Dla jednych AA działa, dla innych nie. AA nigdy nie zachęcało nikogo do siebie. Udział w tym ruchu jest dobrowolny.

Poprawiłem w cytowanych moich treściach tylko trzy błędy interpunkcyjne, które nie miały wpływu na treść merytoryczną, a więc nie było tutaj żadnej manipulacji kontekstami. Zaznaczam, aby potem nie było jakiegoś zbędnego kaszlu.//Zibi


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 21-07-2010, 07:15
Warunkiem trzeźwienia jest zachowanie abstynencji oraz praca nad osobowością. W tym miejscu zgadzam się z dwunastoma krokami i dwunastoma tradycjami z ruchu AA. Przede wszystkim, dlatego, że jest to metoda skuteczna na bycie w abstynencji i nie jest to wymysł akademicki medycyny.
To oczywiście jest nieprawdą. Jedynym warunkiem na bycie w abstynencji jest zaprzestanie picia. Nic więcej. Alkoholik niepijący od dwóch dni jest już dawno w abstynencji. Dwanaście kroków i tradycji jest jedną ze sposobów odnowy duchowej i drogą do trzeźwości jaką wyznaczyli sobie założyciele ruchu AA.
Co jest nieprawdą? Jeśli to jest nieprawdą, to sam sobie zaprzeczyłeś... Oczywiście to jest wg interpretacji medycznej. Jeśli idzie o naszą interpretację, to faktycznie jest to nieprawdą albo najwyżej półprawdą. Bez leczenia przyczynowego (profilaktyka prozdrowotna) nie osiągnie się faktycznego dobrostanu zdrowia i trzeźwości. Ale przecież my tutaj rozpatrujemy trzeźwienie w kontekście interpretacji medycznej. Przeczytaj uważnie jeszcze raz, co ja napisałem a potem dokonuj konfrontacji, bo na razie to "klepiesz pianę".
(...) Alkoholik niepijący od dwóch dni jest już dawno w abstynencji (...)
No, ale co z tego ma niby wynikać... że alkoholik jest taki dzielny, bo zaliczył 48 h bez kielicha? Ale, co to za abstynencja, nawet dobrze niebiologiczna (do 48 h - utrzymuje się w krwi alkohol) a co tu mówić o sferze psychologicznej czy duchowej. Starzy aowcy twierdzą, że bierny alkoholik, nie pijąc nawet 3 miesiące, to jest jeszcze biologicznie pijany, tj. jeszcze mu z buzi "czuć" alkoholem. Beczka po ropie również śmierdzi ropą jeszcze przez najbliższe około 100 lat, więc niezbyt nadaje się, po dokładnym umyciu i wietrzeniu kilkudniowym do kiszenia w niej kapusty. Podobnie jakiekolwiek terapie w procesie trzeźwienia u alkoholika, również rozpoczyna się po dłuższym okresie abstynencji, więc nie rozumiem, skąd ten entuzjazm - odnośnie owej "dawnej" abstynencji. Może stąd, że nie umarł, po długich "korkach alkoholowych", kiedy przestał nagle...
  
Przecież nic nowego nie odkryłeś, pisząc o byciu w abstynencji. A ja rozpocząłem zdanie od napisania - jakie są warunki trzeźwienia, a nie - jakie są warunki abstynencji. Z mojego kontekstu jasno wynika, że proces trzeźwienia pochłania proces abstynencji, który jest składową tego procesu.
  
Medyczny termin: stan trzeźwości - odnosi się do trzeźwości biologicznej (np. po badaniu krwi na zawartość alkoholu lub badaniu na alkomacie - poziom alkoholu w wydychanym powietrzu). Takiego terminu używa się na daną chwilę, aby określić, czy badany jest/był w stanie po użyciu alkoholu czy nie. A dopiero określone normy szufladkują ten stan (np.: stan po użyciu alkoholu; stan nietrzeźwości; stan upojenia alkoholowego).
  
Piszesz dla samego pisania - czy nie wiesz, jaka jest różnica między procesem trzeźwienia a stanem trzeźwości (w danej chwili, np. badanie kierującego przez funkcjonariusza ruchu drogowego) lub procesem trzeźwienia a abstynencją...
  
Ponadto nie rozpoczynaj swojego zdania, w dokonywanej przez Ciebie konfrontacji, w tym konkretnym kontekście od słów: - "To oczywiście jest nieprawdą". Jeśli już, to należało napisać: - Nie zgadzam się z z tym". A tak wprowadziłeś zamieszanie i naraziłeś mnie na marnowanie mojego prądu, po próżnicy. Następnym razem taki post usunę. Mało tego, to jeszcze bezczelnie się cieszysz, że swój post usunąłem a Twoja rzekoma wielodzielność uwagi pozwoliła Ci go przeczytać. Pewnie uważasz, że mnie Twój post zszokował i dlatego miałem kłopoty z odpowiedzią… Otóż mylisz się, jeśli tak myślisz. Nie miałem czasu, aby dokonać kosmetyki w jego treści i go skasowałem, ale za to dziś mam czas. Jeśli mnie zszokował, to brakiem konsekwencji w logice treści. W przeciwieństwie do Ciebie, biorę odpowiedzialność za to, co piszę.
  
Nie jesteś Bogiem czy też prorokiem, żeby znać prawdę absolutną. Mniej zarozumiale by to wyglądało, gdybyś napisał (np.: -  moim zdaniem piszesz nieprawdę lub nie zgadzam się...). Jeśli na początku używasz takich mocnych słów zaprzeczenia, to znaczy, że cały mój wywód stanowi nieprawdę. A tak naprawdę, to pewnie - nie ma żadnej różnicy w poglądach na ten temat między nami. Gdyby się dokładnie przyjrzeć temu, co pisałeś dalej, rozwijając moją jakby tezę a wcześniej zacząłeś od słów zaprzeczenia - to de facto zaprzeczyłeś sam sobie.


Radzę Ci, abyś na przyszłość nie manipulował cytatami wyrwanymi z kontekstu. Ponadto, co to jest za konwersacja z kimś kto wysuwa tezę/wniosek typu: - bo taka jest prawda; - to jest nieprawda... A jeśli ma to uzasadnić, to zaczyna coś enigmatycznie ściemniać a na koniec znów rzuca "uzasadnienie" typu: - obaj doskonale wiemy, jaka jest prawda; lub: - taka jest prawda, no bo jak nieprawda, jak prawda; a na koniec próbuje się mnie sprowokować do awantury, zasypując "kulturalnymi" inwektywami (posty skasowane przez moderatorów). A ja nadal nie wiem, co autor miał na myśli...
  
A jeszcze na samym końcu, prócz inwektyw w moim kierunku - próbuje nakreślać mój profil psychologiczny i stawiać publicznie (bez uprawnień) diagnozę, błędną zresztą. Sam się sobie dziwię, jak mogłem z kimś takim wytrzymać, tracąc na niego czas i energię, nie zgłaszając do moderatorów wniosku do zbanowania go.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 21-07-2010, 08:19
Lekarze poprzez przymknięcie oczu zalecają tego typu terapię, bo uważają, że to ani nie zaszkodzi, ani nie pomoże. Oni bardziej wierzą w psychiatrię i w psychotropy, a jeśli już w psychoterapię, to w swoich "książkowych" psychologów. Dlatego też proponują taką grupę, na której będzie jakiś jeden przynajmniej terapeuta "książkowy" czy też sam eks uzależniony.
Żaden lekarz ani terapeuta nigdy tak nie powie. Medycyna nigdy nie znalazła rozwiązania dla cierpiącego alkoholika.
A Ty znów wiesz, że: - "Żaden lekarz ani terapeuta nigdy tak nie powie". Może powinienem wyrazić się bardziej precyzyjnie, ale to na jedno wychodzi. Powinienem napisać, że medycyna z przymrużeniem oka i z brakiem pełnej wiary patrzy na terapię w ruchu AA, czy w ruchu abstynenckim - gdzie się chwalą - ile to już nie piją. A w pewnym momencie - zaczynają się wynagradzać za to - ile to wytrzymali bez wódy. W związku z tym powracają do picia, bo przecież swoje już odcierpieli. W tym pierwszym ruchu znów - jakby szczycą się, że są alkoholikami i często mylą upokarzanie się, samobiczowanie z pokorą. Przesuwają się w kolejną skrajność. I gdyby faktycznie, po jakimś pewnym długim okresie niepicia odpuścili sobie te teorie medyczne i te "alternatywne" aowskie, to może jakiś procent byłoby tych ludzi zaleczonych. Ale, jak taki alkoholik ma 25 lat stażu niepicia i napije się lampkę szampana, albo zje cukierka czekoladowego z wódką, to on już prewencyjnie się kładzie do szpitala na odwyk, bo ma wbite w swój łeb, że nie wolno mu próbować picia kontrolowanego. Wówczas niektórzy wybierają już picie do końca swoich dni, bo nie chcą przechodzić tej gehenny z odwykami, lekarzami, terapeutami, warsztatami  trzeźwości, itd. Popełniają samobójstwo na raty albo co mniej twardsi popełniają samobójstwo natychmiast. Bo oni myślą, że to jest choroba nieuleczalna, że metody "alternatywne" mogą jedynie wspomóc w jej zaleczeniu. I nie mylą się. Jeśli teraz bym się udał na takie spotkanie i wytłumaczył w rzym rzecz, to pewnie utwierdziłbym ich w przekonaniu, że mieli rację, powątpiewając w skuteczność li tylko takiej terapii "alternatywnej". Ale dla nich, to lepszy rydz niż nic. Wiem o tym, bo kiedyś rozmawiałem z terapeutami i na tamtą chwilę, również podobnie myślałem.
    
A co oni łaskę komuś robią, że kierują obowiązkowo na tego typu terapię. Przecież "odchwaszczenia" chorej podświadomości nie uzyska się poprzez farmakoterapię. A ponadto dla nich zaleczenie ZZA to już nie lada sukces. A taki alkoholik, który nie pije (np. 25 lat) musi do usranej śmierci chodzić na mityngi, bo wpojono mu do głowy, że jak przestanie uczęszczać lub nie będzie stosował innej drogi dochodzenia do trzeźwości, to zapije i popłynie rynsztokiem do swojej mety życia. On ma "wszytego" straszaka" psychicznego. No to, jakie to jest wytrzeźwienie (zaleczenie), którym oni się chwalą w swoich statystykach... Niby wytrzeźwiał, jest zdrowy a powrotu do picia kontrolowanego już nie ma, zabrano mu to. On nie żyje pełną piersią, bo jego życie jest podszyte strachem, pewnymi ograniczeniami. Nazywa się go kaleką, czyli biernym alkoholikiem - dożywotnio. A jak będzie się sprawdzał na własną rękę i sobie uświadomi, że takiego powrotu nie ma, to on "siłą wiązań chemicznych" (piętno odciśnięte przez indoktrynację propagandy medycznej), ledwo zacznie się sprawdzać a już zlegnie się na odział zamknięty, bo się będzie bał szybkiej perspektywy śmierci. I już się interes kręci dalej.
  
Gdyby ci dziarscy założyciele ruchu AA napisali, że jest to choroba uleczalna, jak każda inna, to pewnie medycyna tak ochoczo nie kierowałaby alkoholików na terapię do ruchu AA. Ale oni nie napisali, bo nic nie wiedzieli o ruchu Biosłone, czyli o leczeniu przyczynowym, o profilaktyce prozdrowotnej. Oni jechali klasycznie, tj. tak jak im medycyna wbiła do głowy, że niektóre choroby są nieuleczalne, że można je jedynie zaleczyć, że mogą być nawroty, a wtedy medycyna na nich czeka z całym swoim arsenałem do walki z naturą.
  
Przecież o to chodzi w tej całej medycynie, w tej analno-sralno-proktalnej vel "naturalnej" również. A tych założycieli ruchu AA można zaliczyć do przedstawicieli medycyny "alternatywnej" czy "naturalnej". Każda medycyna jest nastawiona na leczenie, a nie na proces dochodzenia do zdrowia. Ona maskuje faktyczne objawy chorobowe. Dlatego też medycyna chętnie kieruje alkoholików, wiedząc że tacy będą do niej, prędzej czy później wracać. Ale przy tym pokazuje, jaka to jest liberalna. To jest świadome działanie socjotechniczne na psychikę człowieka. Potem ma się argument, że jak to - przecież leczył się alternatywnie, i medycyna dała mu wolną rękę. Podobnie było z tym sztucznym "dymem" wokół kupowania w aptece różnych ziół, paraleków, "supli", itp. medykamentów na receptę, rzekomo od nowego roku, czyli 2010. Po to wprowadza się ferment wokół rzekomego kasowania medycyny "naturalnej" czy medycyny ludowej, aby pacjenci zaczęli wykupywać właśnie te medykamenty, żeby leczyli się na kredyt, żeby kwitła koniunktura biznesowa w tzw. podziemiu, które jest tylko przykrywką medycyny klasycznej. Podobnie jest z homełopatią jako medycyna komplementarną (zaliczaną do medycyny "naturalnej"). Kto nadzoruje aptekami i tymi firmami produkcji leków homełopatycznych czy firmami dystrybucyjnymi tzw. suplementów diety, witamin, chelatów, itp.; komu jest na rękę, aby podobnie kwitło "podziemie" aborcyjne? Wszystko w imię zasady - im gorzej, tym lepiej. To wszystko ma nakręcać koniunkturę biznesową wiadomego lobby, które bogaci się na nieszczęściach ludzkich (często za przyzwoleniem tych ludzi, czyli pacjentów). Medycyny "alternatywne" to medycyna klasyczna bis. Prawdziwą alternatywą dla medycyny i produkcji chorób jest profilaktyka Biosłonejska, zgodna z medycyną Hipokratejską - wg nurtu profilaktyki zdrowotnej, którą na tym forum się skrzętnie odkamuflowywuje.
  
Medycyna nigdy nie znalazła rozwiązania: ani dla cierpiącego alkoholika, seksoholika, neurotyka, psychotyka, ani dla cierpiącego na choroby somatyczne. A to ci dopiero odkrycie...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 21-07-2010, 09:58
Lekarze realiści nie "przymykają oczu" ma mityngi lecz wręcz wykopują alkoholików na nie zgodnie z zasadą: jeśli to nie pomoże to nie wiem co. I co najważniejsze ani terapia ani mityngi nie biorą pod uwagę odbudowania zdrowotnego ciała w trzeźwieniu więc porównywanie tego do odbudowania organizmu jest nieporozumieniem.
"Lekarze realiści", a co to takiego? Czyżby tacy, którzy sympatyzują z lekarzami nazwanymi przez nas z sarkazmem - bardziej naturalnymi od samej natury czy kolokwialnie - analnymi? Tacy lekarze, mając problem zdrowotny, kiedyś mnie odwiedzali (podczas moich praktyk jako naturoterapeuty). Oni nie mięli przekonania, co do pozytywnych efektów pozyskania wiedzy z naturoterapii i wzięcia zdrowia we własne ręce, tylko po prostu jechali jako do tzw. ostatniej deski ratunku, bo gdzieś tam wyczytali, że mimo wiedzy akademickiej sprzecznej z wiedzą naturoterapii - ta ostatnia była skuteczna, przynajmniej w sunięciu objawów i z mniejszymi skutkami ubocznymi niż w leczeniu konwencjonalnym. Oni też często mówią: - teraz należy liczyć na cud i modlić się do Boga, bo medycyna akademicka już tutaj nic nie pomoże. Wówczas, i tamta medycyna "naturalna" też zbytnio nie mogła radykalnie pomóc, bo nie mogła pomóc. Mimo zaleceń picia MO - "metoda" leczenia medycznego znosiła w dużym stopniu prawdziwą metodę dochodzenia do zdrowia - wg idei Biosłone. Dzięki zalecaniu picia MO i innych metod niemedycznych oraz zrozumieniu części metod wg idei Biosłone - kobieta (pacjentka) z tytułem dochtóra nauk biologicznych oświadczyła, że do pracy już raczej nie wróci. Metody leczenia jej przez medyków akademickich (jej kolesi) zawiodły i doprowadzili do skrajnego zdegradowania jej organizmu. Rodzice ją wnieśli na rękach do mojego gabinetu. A za około miesiąc - o własnych siłach przyjechała mnie uściskać z radości, że już widmo zejścia jej z tego świata jest oddalone. Zanim do mnie przyjechała na tę pierwszą wizytę, wypisała się na własne żądanie ze szpitala/szpitali, prawdopodobnie psychiatrycznych. Najpierw somatycznie doprowadzili ją do skrajnego wyniszczenia różnymi lekami, potem sterydami oraz na koniec - usiłowali z niej zrobić anorektyczkę i wpakowali do psychiatryka. W tym przypadku pacjentka ta zrozumiała sens profilaktyki prozdrowotnej, lecz niestety, prócz stosowania tej metody dojścia do zdrowia, prawdopodobnie stosowała jeszcze "metody" mendycyny natusralnej. Nie wiem, jak się dalej potoczyły jej losy... Natomiast inna pacjentka (młody lekarz medycyny - stażystka) przyjechała do mnie i do eks lekarza medycyny ("naturopatologa"), z myślą, że uzyska od nas radykalną pomoc. Już nie wnikała w mechanizm logiki samonaprawy organizmu. Nie wnikała, bo tak miała "wyprany" mózg na akademii medycznej. Skoro medycyna działa jak sekta (młodzi lekarze biorą te wiedzę na wiarę; nie używają samodzielnego myślenia), to podobnie jest jak oczekują pomocy ze strony medycyny "alternatywnej" - również po jak najmniejszej linii swojego myślenia (linii oporu) - biorą na wiarę to, co im powie taki lekarz "alternatywny". Tak jak im ludzie oddają zdrowie w ich ręce, tak i oni oddawają swoje w cudze. Zero łączenia się z własnym mózgiem. A jak już się połączą, to zawierzają takim "autorytetom" przechrztom jak Srombak i inni, czyli dalej mają wiarę w wiedzę, która de facto nie została potwierdzona empirycznie jako skuteczna. Uczmy się na cudzych błędach. Nie wiedzą jak to działa, ale ważne że działa, że komuś tam się chwilowo poprawiło. A że to prowadzi do atrapy zdrowia, to tego już nie wiedzą. Podobnie myślą medycy kierujący alkoholików na te terapie w ruchu abstynenckim czy w ruchu AA. Jako naturoterapeuta mogłem im tylko skutecznie zamaskować problem, czyli pozbawić ich ewentualnie przykrych objawów chorobowych, ale bez usunięcia przyczyny, nie było szans na ich wyleczenie. Nie mogłem tego osiągnąć, gdyż "naturopatolog", z którym współpracowałem - skrzętnie połączył moją profilaktykę ze swoją naturoterapią, doprowadzając do zniesienia jednej metody przez drugą (o ile jego metodę można nazwać metodą dochodzenia do zdrowia; jedynie wyjątkowo wówczas, kiedy należało ratować życie w przypadku poprzedniej pacjentki). Dlatego też w tym przypadku medycyna, nie mając efektów, choćby w zaleczeniu problemów - liczy na zaleczenie poprzez uczestnictwo alkoholików w ruchu aowskim lub/i w ruchu abstynenckim (dwie różne instytucje - wyjaśniam a priori, żebyś znów nie "klepał piany"), czyli bliżej natury czy też mendycyny natusralnej.  
  
Ale, czy któryś lekarz albo sam uczestnik tego ruchu powie odważnie: - wyleczyłem się z choroby ZZA... czy powie: - podleczyłem się tylko, bo przecież wbito mi do głowy, że to choroba nieuleczalna... I biedak żyje sobie, popadając ze skrajności w skrajność, prowadząc życie podszyte strachem (straszakiem medycznym) i odstawia różne sceny (naganne postępowanie), bo jest pijany od tej medycznej "trzeźwości".
  
Przecież wyraźnie zawsze zaznaczam, że gdyby niech ruch Biosłone, czyli leczenie przyczynowe, to wszelkie terapie medyczne (w tym i tej "naturalnej" medycyny), czyli uczęszczanie na grupy aowskie lub/i wsparcia w ruchu abstynenckim - doprowadziłoby mnie prawdopodobnie do zapicia, a wcześniej pewnie do uzależnienia od niepicia (ze wszystkimi tego konsekwencjami). Nie wiadomo, co jest gorsze w skutkach... Niektórzy, gdyby się napili, to nie dręczyliby tak swojego otoczenia i siebie samych.
  
I znów Ameryki nie odkryłeś, pisząc że w ruchu aowskim - nie ma mowy o wyleczeniu się somatycznym. No bo niby jak, skoro tam się nic nie wie o leczeniu przyczynowym somatyki (najpierw), a jeszcze mniej o zdrowiu ogólnie. Komu jak komu, ale nam tłumaczyć tego nie trzeba... W ruchu Biosłone mówimy o wyleczeniu się (doprowadzeniu do zdrowia) w sensie holistycznym, w sensie uzyskania prawidłowego biologicznego sprzężenia zwrotnego somatopsychicznego (nie odwrotnie - jak się wydaje psychiatrom i innym konowałom). Oczywiście, gdybym najpierw nabrał wiedzy z Biosłone, to pewnie dojście do zdrowia przebiegałoby u mnie równolegle, tj. leczenie przyczynowe ciała i ducha na mityngach.
  
Stary aowiec, gdyby to przeczytał, to pewnie mocno bym mu się naraził, podobnie jak cukrzyk, SM-owiec, itp., który uzależnili się od swoich chorób jako już nieuleczalnych i od swoich "wybawców" terapeutów (dozgonnie leczących i straszących), od swojego ruchu/koła/stowarzyszenia. Dla nich nie ma prawdziwej alternatywy dla ich chorób i leczenia się dozgonnego. Dla nich alternatywą jest ewentualne skorzystanie z "alternatywy" medycyny tzw. niekonwencjonalnej czy alternatywnej, czyli zamiast walki z naturą za pomocą chemii to walczą za pomocą bardziej "humanitarnej" chemii (modyfikowanej inżynieryjnie i naturalniejszej od samej natury).
  
Ponadto ja nie twierdzę, że AA nie jest pomocne tym, którzy świeżo przestali pić. Ja tam wstąpiłem z innych względów, jako współuzależniony (byłem już około rocznym abstynentem, samoleczącym się)). I gdyby nie Biosłone, to pewnie leczyłbym się tam do usranej śmierci. Jeśli bym nie zapił, to pewnie mógłbym kogoś poturbować poważnie albo zostać jakimś tzw. krwawym diakonem czy mężem zaufania, mentorem, itp. będącym w kolejnej skrajności, czyli uzależnionym od niepicia i "drącym łacha" ze świeżego biernego alkoholika. I o jakim mu mówimy trzeźwieniu...
  
Nasz ruch też nikogo na silę tutaj nie przyciąga, bowiem nikt nie ma obowiązku bycia zdrowym. Zdrowie to luksus, tylko dla wybranych, co chcą być zdrowi. Nawet forum ma ograniczoną ilość miejsc dla uczestników, żeby nie było zbędnego marnowania prądu dla różnych pajaców, którzy wpadliby tutaj po jakąś e-receptę albo żeby zamieszać (jak w przypadku desantu, tj. tych często niedouczonych naukowców lub emisariuszy bandyckiego lobby ich popleczników).


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 21-07-2010, 12:26
Każdy ma swoją własną drogę trzeźwienia. Dla jednych AA działa, dla innych nie. AA nigdy nie zachęcało nikogo do siebie. Udział w tym ruchu jest dobrowolny.
Każda droga do zdrowia w trzeźwości (li tylko medyczna) jest dla naiwniaków (pacjentów), która prowadzi ich do unicestwienia. Wyjątek stanowi położenie pacjenta na odwyk (detoksykacja), w celu ratowania mu życia. Największą toksemią jest toksemia odmedyczna. Nie ma chorób uzależnieniowych, są tylko psychiatrzy i ich poplecznicy produkujący te choroby oraz chorych.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 13-09-2010, 17:49
Wątek wiąże się z chorobami uzależnieniowymi: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=14030.msg114889#msg114889


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Zbigniew Osiewała (Zibi) 23-10-2011, 14:43
Wątek, który ma punkty styczne z tematem chorób uzależnieniowych: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=18164.msg143462#msg143462; - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=18164.msg143617#msg143617.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Wera 30-01-2012, 13:16
Mam pytanie dotyczące wąchania tytoniu, np. przy jego obróbce/produkcji. Czy to również może przyczynić się do uzależnienia czy może innej choroby; po prostu zakłócić równowagę organizmu?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Templar 06-03-2012, 14:19
Widzę, że wątek o uzależnieniach stał się stricte wątkiem o papierosach/alkoholu.
To ja w takim razie z innej beczki, uważam się za osobę uzależnioną od czekolady.
Wywnioskowałem to przez kilkukrotne próby kontrolowania ilości, które kończyły się fiaskiem.
Tak więc w moim przypadku albo przesada, albo nic.
Obecnie nie jem wcale. Kiedyś czytałem, że jest to coś w rodzaju 'zespołu nagrody'.

Mistrzu jakie składniki w czekoladzie mogą działać uzależniająco ?
Czy to sam cukier dla zagrzybionego organizmu jest narkotykiem, czy też może rozluźniające właściwości kakao?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tom 07-03-2012, 08:57
W przypadku uzależnienia od czegokolwiek: alkoholu, papierosów, narkotyków, a także jedzenia, internetu, poddanie stresowi powoduje automatycznie powstanie nagłej chęci zażycia swojego narkotyku. Jeśli masz problem z objadaniem się czekoladą, nad którym chwilowo panujesz, i nagle dopada Cię głód, to zwróć uwagę na to co się z Tobą dzieje, czy przypadkiem coś Cię nie zdenerwowało, czy nie poczułeś jakiegoś psychicznego dyskomfortu - szukaj przyczyn, bo kiedy je zaczniesz dostrzegać i rozumieć, znajdziesz się na drodze do wolności, a czekoladką, owszem, dasz się czasem poczęstować. POWODZENIA!

Jeszcze dwa słowa wytłumaczenia, faktycznie układ nagrody ma kluczowe znaczenie w powstawaniu mechanizmu uzależnienia. Krótko mówiąc, uzależniając się od czegoś programujemy nasz mózg tak, że po jakimś czasie przedmiot uzależnienia staje się dla nas najsilniejszym stymulantem pobudzającym układ nagrody w mózgu, a co za tym idzie, dającym nam uczucie przyjemności. Nic innego nie jest w stanie go zastąpić. Kiedy przychodzi moment uświadomienia sobie uzależnienia (jeśli mamy takie szczęście) do wyboru są dwie drogi: pierwsza - brnąć dalej w nałóg, ale już świadomie, i druga - wyrwać się z jego szponów. Jako ludzie mądrzy ZAWSZE wybieramy drogę drugą i tutaj pierwsze co trzeba zrobić, to najpierw odstawić "narkotyk" i nauczyć się żyć bez niego. Na tym etapie nasz układ nagrody powinien powrócić do swojego właściwego sposobu działania i lepiej wtedy unikać jakiegokolwiek kontaktu ze środkiem naszego uzależnienia. Jak już uporamy się z tym etapem i pożyjemy kilka miesięcy bez swojego "narkotyku", to pozostaje jeszcze problem istniejących w mózgu programów, które mogą nam włączać głód i zniweczyć cały dotychczasowy wysiłek. Jedyny sposób jaki ja znam i osobiście stosuję w pracy nad własnymi nałogami, to obserwacja, uważna obserwacja i czujność podczas pojawiania się nagłej chęci skosztowania "narkotyku". Przekonałem się, że najczęściej jest to po prostu stres, strach, niepewność, itp. I wtedy zamiast sięgać po to, na co chęć nagła nachodzi, warto przyjrzeć się sytuacji i ZADZIAŁAĆ w kierunku poprawy złego samopoczucia. Metoda sprawdzona, daje dużo frajdy i pokazuje, że nawet nałogi mogą nam wychodzić na korzyść.
Templar, wygląda na to, że Ty pierwszy krok masz już za sobą, jeśli chodzi o objadanie się czekoladkami, teraz możesz spróbować poćwiczyć samoobserwację i zobaczysz, jak wiele można się o sobie dowiedzieć :).


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Fabularasa 07-03-2012, 09:37
To ja w takim razie z innej beczki, uważam się za osobę uzależnioną od czekolady.

Kiedyś potrafiłem wyjść ze sklepu z dwiema tabliczkami czekolady, które zjadłem jeszcze zanim dotarłem do domu. Nie wiem czy to było uzależnienie, ale obojętnie jakby to nazwać, odżywiając się wg zasad Biosłone, po prostu nie mam na nią ochoty.
Co dziwne, kiedy jestem u moich rodziców, gdzie jedzenie raczej zwykłego Kowalskiego, często nachodzi mnie chęć zjedzenia czegoś słodkiego.  :)  


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kozaczek 16-02-2013, 11:32
Nie chcesz pić, i w tym problemie pomogą Tobie naukowcy:
- http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nowa-szczepionka-powoduje-ze-alkohol-staje-sie-nie-zniesienia
"Już wkrótce wystarczy udać się do lekarza, aby otrzymać specjalną szczepionkę, która spowoduje całkowitą nietolerancję organizmu dla alkoholu".



Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Trubadur 16-02-2013, 15:38
Nie chcesz pić, i w tym problemie pomogą Tobie naukowcy:
- http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/nowa-szczepionka-powoduje-ze-alkohol-staje-sie-nie-zniesienia
"Już wkrótce wystarczy udać się do lekarza, aby otrzymać specjalną szczepionkę, która spowoduje całkowitą nietolerancję organizmu dla alkoholu".
To znaczy, że alkoholu wytwarzanego przez organizm też? :)


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kozaczek 25-02-2013, 21:24
"...niepodważalny dowód na to, że spiski mediów, rządów i korporacji istnieją. Istnieją wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą naprawdę ogromne pieniądze i gdzie korzyści są obopólne".

"Stwierdzono, że ibogaina jest skuteczna przy leczeniu uzależnień od kokainy, heroiny, etanolu i nikotyny” (wikipedia).

"Ibogaina w zwalczaniu uzależnień jest wysoce skuteczna, tak skuteczna, że nic innego nie może się z nią równać! Już podanie niewielkiej dawki powoduje np. “zanik symptomów głodu narkotykowego na czas od kilku dni do nawet kilku tygodni, co znacznie ułatwia przeprowadzenie wstępnej detoksykacji pacjentów” (wikipedia). Nie inaczej jest z uzależnieniem od alkoholu, czy nikotyny. Ibogaina jednak “NIE JEST NIGDZIE ZALEGALIZOWANA JAKO OGÓLNODOSTĘPNY LEK” (sic!). Ba! Handel ibogainą jest nawet zakazany!!! Dlaczego"?

- http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2013/02/24/ibogaina-wielki-spisek-mediow-rzadow-i-korporacji/





Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tom 26-02-2013, 12:29
Cytując wikisłownik "spisek - tajne i zazwyczaj nielegalne porozumienie pomiędzy grupą osób (spiskowców), mających wspólny cel." to faktycznie można się zastanawiać czy kwestia na przykład delegalizacji ibogainy jest spiskiem bo przecież jest to jawne i usankcjonowane prawnie ;). Patrząc przez taki pryzmat to spisków nie ma, jest za to jawne robienie ludzi w balona. Są jednak też jasne strony takiej sytuacji, dzięki temu ludzie zaczynaja samodzielnie myśleć :). 


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kozaczek 17-07-2013, 18:55
Ten to ma silną wolę, prawie dał radę:

- https://www.youtube.com/watch?v=Ocm-kWC-Evo


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mic 03-01-2014, 20:13
Zibi twierdzisz, że alkoholizm jest skutkiem nadmiaru toksyn? Czyli, że mam nadmiar toksyn i jeszcze organizm się domaga dolania więcej? Pytam, bo ja alkoholizm widzę tak, że alkohol sam w sobie jest substancją dość silnie uzależniającą i moim zdaniem nadmiar toksyn nie znaczy tu tak wiele.

Jeśli dobrze zrozumiałem to kiedyś nadużywałeś alkoholu i teraz się już wyleczyłeś i mógłbyś pić kontrolowanie, ale tego nie robisz. Czemu?

Mam alkoholików w bliskim otoczeniu i alkoholizm widzę odrobinę inaczej. Moim zdaniem jak człowiek raz przekroczył pewną granicę to już nigdy nie będzie potrafił pić z umiarem.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Leszek_B 03-01-2014, 22:44
Zibi już nie pisze na tym forum.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kamil 04-01-2014, 13:59
Mic, a dlaczego zdrowa osoba (czyli na pewno bez toksemii, więc organizm nie musi "domagać się" poprawiaczy humoru), ciesząca się życiem (więc i w tej kwestii organizm nie musi domagać się od nas zaczerpnięcia kolejnej dawki dla poprawy humoru) miałaby nie móc pić z umiarem? Po co organizmowi miałby ten alkohol być? Może i kiedyś ten alkohol był organizmowi potrzebny do czegoś, ale aktualnie nie jest. W końcu nie ma się co dziwić, że najwięcej alkoholików jest wśród tych, którzy mają problem z życiem albo w życiu. Alkohol działa na nich jak antydepresant, organizmowi się to bardzo podoba. No a taki stan jest bardzo uzależniający.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mic 04-01-2014, 22:54
Kamil,
osoba zdrowa może pić z umiarem, ale z tego co wiem to Zibi był alkoholikiem (albo raczej jest alkoholikiem niepijącym) i twierdzi, że mógłby teraz pić kontrolowanie, ale tego nie robi bo nie ma takiej potrzeby. Moim zdaniem jak Zibi kiedyś pił za dużo, tak teraz nie ma już szans na picie z umiarem. Rozumiem, że może odmowa sobie alkoholu przychodzi mu teraz łatwo, ale jego wywody, że można pić kontrolowanie po tym jak kiedyś się nadużywało są co najmniej niepoważne na takim forum (zwłaszcza, że sam nie stanowi na to dowodu swoją osobą ani nikim innym). Myślę, że temat jedynie do Hyde Parku.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kamil 05-01-2014, 17:41
Ale co z tego, że był alkoholikiem? Osobiście znam osobę, która jest alkoholikiem niepijącym, jak to mówią "trzeźwym", i raz na kilka miesięcy sobie jakiś alkohol wypije. To z okazji, to z ochoty. Aktualnie cieszy się życiem, cieszy się tym co ma i odżywia się dużo lepiej niż kiedyś, a osobiście uważa, że alkohol nie jest w stanie jakkolwiek dzisiaj jej zaszkodzić.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 05-01-2014, 18:00
Uzależnienie od alkoholu to zmiany fizjologiczne w mózgu. U jednych zachodzą one szybciej, u innych wolniej, ale jeśli już zajdą, delikwent nigdy nie będzie potrafił pić alkoholu w sposób kontrolowany, gdyż najmniejsza ilość alkoholu sprowokuje u niego ciąg alkoholowy.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 06-01-2014, 09:41
Przepraszam, ale co to są zmiany fizjologiczne?
Może chodzi o zmiany patologiczne lub patofizjologiczne?
http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/51-alkohol-i-nauka/263-techniki-obrazowania-a-alkoholizm-podgladanie-pracy-mozgu.html


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 06-01-2014, 10:11
No, chodziło mi mniej więcej o zmiany fizjologii mózgu, które zapewne są patologią. Z połączenia tych dwóch słów wychodzi patofizjologia. Wszystko sprowadza się do tego, że alkoholizm jest uzależnieniem cielesnym, gdyż pewna, z reguły niewielka, wręcz śladowa ilość alkoholu zmienia funkcjonowanie mózgu. Można to porównać z rozdwojeniem jaźni. U alkoholika wytwarza się druga jaźń, która jest uruchamiana pojawieniem się w krwiobiegu osobniczej krytycznej dozy stymulatora, w tym wypadku alkoholu. Wówczas ta druga jaźń bierze górę nad jaźnią trzeźwą i uzależniony w żaden sposób nie jest w stanie nad tym zapanować.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 06-01-2014, 10:47
Re: "alkoholizm jest uzależnieniem cielesnym"

To jest teoria materialistyczna.
Istnieje też teoria duchowa.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/alkoholowa_duchowa.html


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 06-01-2014, 11:21
Jedno drugiego w żaden sposób nie wyklucza, pozostaje jednak otwarte pytanie: co było pierwsze - kura czy jajo? Znamy prawidło - w zdrowym ciele zdrowy duch. O tym, żeby w zdrowym duchu było zdrowe ciało - nie słyszałem.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 06-01-2014, 12:20
Jedno drugiego w żaden sposób nie wyklucza,

Oczywiście.

pozostaje jednak otwarte pytanie: co było pierwsze - kura czy jajo? Znamy prawidło - w zdrowym ciele zdrowy duch. O tym, żeby w zdrowym duchu było zdrowe ciało - nie słyszałem.

Z moich anestezjologicznych doświadczeń wynika, że podawanie substancji potencjalnie uzależniającej, np. morfiny (po operacji lub w bólu nowotworowym), nie prowadzi do uzależnienia. Z tego wnioskuję, że potrzebny jest dodatkowy czynnik (psychiczny? duchowy? emocjonalny? neurochemiczny?), żeby ta sama substancja stała się neuro-biochemicznym elementem nałogu.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 06-01-2014, 13:31
Patrząc na sposób trzeźwienia moich znajomych, widzę, że to uzależnienie fizyczno-duchowo-psychiczne.

Alkohol coś im rekompensował, coś zastępował czego nie mieli lub nie widzieli w swoim życiu, lub coś uśmierzał co bolało. Większość nie może nawet być w towarzystwie pijących, nie mogą oglądać reklam itp. Nawet dźwięk otwieranego piwa powoduje chęć napicia się alkoholu. O wypiciu grama alkoholu pomimo np.16 lat trzeźwości nie ma mowy...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 06-01-2014, 13:37
Ale czym jest to "coś"?

Brakiem miłości? Wiary? Nadziei? Sensu życia? Endorfin? Jakiejś witaminy? Jaj?

Nadwrażliwością na ból i cierpienie?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 06-01-2014, 14:02
Chyba całokształtem tego - co Pan wymienił, z tym, że u każdego inny czynnik jest najistotniejszy. Dla mnie wszelkiego rodzaju uzależnienia, są próbą odskoczni od problemów i rekompensaty tego co nam brakuje, ale również dowodem, że ich posiadacz ma tzw. słaby charakter...

W końcu wszyscy mamy jakieś pokusy i słabości, ale nie wszyscy nim ulegamy...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 06-01-2014, 14:03
Różnie to wyglądało. Najczęściej nie czuli się kochani, byli odrzuceni, a przy tym nadwrażliwi i delikatni, niektórzy nieśmiali. Nie radzili sobie z prozą życia, obowiązkami, zwykłym życiem. Część z tak zwanych "trudnych domów" z alkoholem i przemocą, ale część z tzw. "normalnych". Tu nie ma tu reguły.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 06-01-2014, 14:18
Podawałem morfinę ludziom, którzy posiadali lub nie ww. cechy. Nikt z nich nie został narkomanem. Dlaczego?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 06-01-2014, 14:29
Bo się nie przebudzili po narkozie?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 06-01-2014, 14:31
Morfiny nie używa się do narkozy, ale do uśmierzania bólu lub duszności.

Rozmawiamy poważnie, czy zaczynamy kabaret?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 06-01-2014, 14:36
No tak, kiepski żart. Ale Bułhakow się uzależnił...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 06-01-2014, 14:37
Bólu ciała a nie duszy. Gdy zaczniesz podawać morfinę do uśmierzenia bólu duszy, to na bank kogoś uzależnisz.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 06-01-2014, 14:58
Podawałem morfinę ludziom, którzy posiadali lub nie ww. cechy. Nikt z nich nie został narkomanem. Dlaczego?
Może nie zadziałał tu ten fizyczny czynnik? Mieli lepsze geny, lepsze jedzenie, lepszy organizm...
Przemawia też do mnie to co napisała Iza38K. Może nie szukali w morfinie pocieszenie psychicznego tylko ulgi fizycznej?

Ja też podawałam wielokrotnie ludziom chorym terminalnie morfinę, widziałam po pewnym czasie cechy uzależnienia, ale nie zostali narkomanami, bo umarli.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mic 06-01-2014, 15:23
Podawałem morfinę ludziom, którzy posiadali lub nie ww. cechy. Nikt z nich nie został narkomanem. Dlaczego?

Dlatego, że alkoholikiem też nie zostaje sie po wypiciu jednorazowo np. 'setki'.

Poza tym morfiny nie kupisz w sklepie i nie reklamują jej nachalnie w telewizorni.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Margoled 06-01-2014, 16:06
Moim zdaniem wypowiedź Izy38K jest bardzo trafna. Nie uzależnia się osoba, która bierze narkotyk w celu uśmierzenia bólu fizycznego. Gdy ktoś chce uśmierzyć ból psyche (wszystko jedno jaki) to czując ulgę po narkotyku, czy alkoholu, będzie próbował dalej i się uzależni. Znam osobiście kilku alkoholików, pijących i nie, u każdego powodem picia jest "zapijanie" jakiś smutków, słabości (nieśmiałości). I przestawali pić, gdy to picie powodowało większe spustoszenie w życiu niż korzyści z niego.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mic 06-01-2014, 17:58
Cytat
Osobiście znam osobę, która jest alkoholikiem niepijącym, jak to mówią "trzeźwym", i raz na kilka miesięcy sobie jakiś alkohol wypije. To z okazji, to z ochoty.


Jeśli ta osoba sobie popija bez ciągów to oznacza, że nigdy nie była alkoholikiem.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kamil 06-01-2014, 19:53
Znam osobiście kilku alkoholików, pijących i nie, u każdego powodem picia jest "zapijanie" jakiś smutków, słabości (nieśmiałości).

Daleko nie trzeba szukać. Wystarczy rozejrzeć się po młodzieży.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 07-01-2014, 09:31
Ale Bułhakow się uzależnił...

To prawda.

Bułhakow:
„W pierwszej chwili czuje się coś jakby lekki dotyk w okolicy karku. W następnej chwili przez mózg przepływa niespodziewanie chłodna fala, po czym nadchodzi niebywała jasność umysłu i wybuch aktywności. Ustępują absolutnie wszystkie przykre uczucia. Oto najwyższy punkt przejawu sił duchowych człowieka. Gdyby nie wykształcenie medyczne, powiedziałbym, że pracować naprawdę można dopiero po zastrzyku morfiny”.
http://www.rubl.uj.edu.pl/pracownicy/fiszka.php?os=01_przebinda&jed=KKSW&opis=przeb_tp5&w=1
"Po tym, jak po raz pierwszy wstrzyknąłem sobie morfinę, w moim pokoju zjawił się dojrzały mężczyzna, elegancko ubrany w drogi popielaty garnitur i zagraniczne pantofle. Na głowie miał fantazyjny beret, a pod pachą ozdobną laskę. Wyglądał na ponad czterdzieści lat. Był starannie ogolonym brunetem o nieco krzywych ustach, z nieregularnie rozmieszczonymi brwiami i różnymi kolorami oczu: prawym – czarnym i lewym – zielonym." Kilkanaście lat później w ten właśnie sposób w powieści „Mistrz i Małgorzata” Bułhakow opisze Wolanda, diabła, który nawiedził Moskwę. Przybysz z narkotykowego snu obiecał mu, że wyjawi prawdę o Bogu, który w tak okrutny sposób odebrał pisarzowi ojca. Pewne jest, że od pierwszej iniekcji narkotyku: "coraz niecierpliwiej czekałem na wieczorne spotkania z Demonem, który zjawiał się w moim pokoju po wciśnięciu tłoka strzykawki."
http://www.astromagia.pl/component/content/article/125-felietony-wojciecha-jozwiaka/7663-diabe-michaia-buhakowa

Polecam ten film: http://stopklatka.pl/-/77586656,zapiski-mlodego-lekarza-recenzja-dvd http://www.youtube.com/watch?v=aS-hUuf5ECE

W swojej praktyce spotkałem się z problemem morfinizmu (bądź uzależnienia od nieco innych, ale podobnych do morfiny, substancji używanych w anestezjologii) u 3 lekarzy i jednej pielęgniarki.



Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 07-01-2014, 10:07
Bólu ciała a nie duszy. Gdy zaczniesz podawać morfinę do uśmierzenia bólu duszy, to na bank kogoś uzależnisz.

Izo,

Tak jak pisałem wcześniej: "wiem, że nic nie wiem". Dlatego daleki jestem od twierdzeń typu "na bank". Szczególnie w medycynie nie ma niczego "na bank". Ludzie na środki psychoaktywne nie reagują w sposób jednorodny, ale zróżnicowany.

Zastanówmy się najpierw co to jest "ból duszy". Cicely Saunders wprowadziła do opieki paliatywnej koncepcję bólu totalnego. Zobacz: http://www.hospicjum.waw.pl/phocadownload/Historia/CicelySaunders.pdf

CS wyróżnia ból duchowy jako jeden z 4 elementów bólu totalnego. Człowiek, który doświadcza bólu duchowego zadaje sobie następujące pytania:
- Dlaczego mnie to się zdarzyło?
- Dlaczego Bóg pozwolił mi tak cierpieć?
- Jaki jest sens tego wszystkiego?
- Czy życie posiada sens i cel?
- Jak mogą zostać darowane moje złe czyny?

CS: "W przypadku cierpienia związanego z rozstaniem, poczuciem słabości, rozpaczą przegranego życia, świadomością bliskości śmierci nie można twierdzić, że zna się odpowiedź. Można jedynie powiedzieć: 'To tajemnica, ale jak tylko umiem, będę Ci towarzyszył. Nie potrafię do końca zrozumieć Twoich wewnętrznych odczuć, ale spróbuję tu być i nie opuścić Cię'. Jestem jednak przekonana, że cierpiący – co niekoniecznie mu powiem – nie jest sam, ponieważ odpowiedzią na cierpienie jest tak naprawdę obecność Boga w obrębie cierpienia."

CS o alkoholu: "Naszym najlepszym środkiem uspokajającym, zwłaszcza u ludzi w podeszłym wieku, jest alkohol. Większość z nas czuje się lepiej po małym drinku; dlaczego nie miałoby to dotyczyć pacjentów? Wolno nam z urzędu podawać alkohol, pozwolono nam też stosować dżin jako składnik naszego ulubionego koktajlu przeciwbólowego, tak że 'jest on zawsze w domu'. Zachęcamy też krewnych do przynoszenia alkoholu, jeśli wiedzą oni, że chory to lubi. Naprawdę uważam, że butelka whisky jest cenniejsza niż cały kosz pomarańczy."

Tak jak pisałem wcześniej, w leczeniu bólu nowotworowego nie dochodzi do uzależnienia psychicznego od silnych opioidów np. morfiny (a jedynie fizycznego). Twierdzenia przeciwne proszę uznać za dezinformację.

Być może są dwie kategorie bólu (cierpienia) duchowego:
- pierwsza - związana z nieumiejętnością życia;
- druga - z nieumiejętnością umierania.
Jeżeli kluczowym objawem tych stanów jest lęk, to być może alkohol, jako powszechnie dostępny anksjolityk (działa przeciwlękowo, co wykorzystywano np. w czasie wojny u czerwonoarmistów), w jakimś stopniu łagodzi ten objaw.

Ludzie dzielą się na odważnych i tchórzliwych. Lęku doświadczają jedni i drudzy, tylko inaczej sobie z nim radzą. Nie wykluczam, że podział ten może zależeć od sposobu odżywiania. Ale to już inna bajka...


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 07-01-2014, 13:18
Cytat
Ludzie dzielą się na odważnych i tchórzliwych. Lęku doświadczają jedni i drudzy, tylko inaczej sobie z nim radzą. Nie wykluczam, że podział ten może zależeć od sposobu odżywiania. Ale to już inna bajka...

Ostatnio coraz większą wagę przywiązuje się do sposobu odżywania, upatrując w nim panaceum na choroby. Ale pierwszy raz słyszę, aby sposób odżywiania miał wpływ na odbieranie wrażeń lękowych.

To ciekawa hipoteza, czy mogły Pan powiedzieć, jakie pokarmy działają przeciwlękowo?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 07-01-2014, 13:28
czy mogły Pan powiedzieć, jakie pokarmy działają przeciwlękowo?
Bardzo jestem ciekaw, jak Pan Tomasz z tego wybrnie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 07-01-2014, 13:43
Generalnie, pan Tomasz może mieć rację - choć jego hipoteza jest trudna do naukowego udowodnienia.

Ale, ostatecznie przecież pokarm może być traktowany, jak lek z Bożej Apteki. Mnie się marzy, aby zamiast piguł i inwazyjnych zabiegów -  lekarze przepisywali diety na różne schorzenia. Zawsze to przyjemniejsze i totalnie bezpieczne.:)

To wcale nie jest takie "totalnie bezpieczne". Wiele pokarmów oraz diet może bardzo zaszkodzić osobom z różnymi schorzeniami, o czym pełno na forum. //Kamil


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 07-01-2014, 14:16
Cytat
Ludzie dzielą się na odważnych i tchórzliwych. Lęku doświadczają jedni i drudzy, tylko inaczej sobie z nim radzą. Nie wykluczam, że podział ten może zależeć od sposobu odżywiania. Ale to już inna bajka...

Ostatnio coraz większą wagę przywiązuje się do sposobu odżywania, upatrując w nim panaceum na choroby. Ale pierwszy raz słyszę, aby sposób odżywiania miał wpływ na odbieranie wrażeń lękowych.

Nie napisałem, że wpływa na "odbieranie wrażeń lękowych" (co to są wrażenia lękowe?), ale na odmienne radzenie sobie z lękiem - np. jedni sięgają po alkohol, a inni nie. Jedni uciekają z pola bitwy, a inni walczą. Przecież napisałem, że lęku doświadczają jedni i drudzy, a tylko inaczej reagują.

To ciekawa hipoteza, czy mogły Pan powiedzieć, jakie pokarmy działają przeciwlękowo?

Przecież napisałem, u krasnoarmiejców - alkohol. Kanibale zjadają serce.

Żeby mieć wysoki poziom testosteronu (tzw. jaja), trzeba najpierw mieć wysoki poziom cholesterolu (a ten można modyfikować dietą). Najwięcej cholesterolu zawiera mięso renifera. Polecam.

Proszę sprawdzić w Biblii co jedli kapłani, co wojownicy, a co lud (podpowiem: ten ostatni mannę, czyli węglowodany).

Ta sama zasada obowiązuje w wilczym stadzie. Poszczególne osobniki, w zależności od miejsca w hierarchii i funkcji, zjadają różne części upolowanej zwierzyny.

W wątku nt. niewolnictwa mentalnego cytowano już Fryderyka Engelsa.
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=17056.msg142210#msg142210
>>Fryderyk Engels podobno miał napisać "zboże, które początkowo uprawiano jako paszę dla bydła, wkrótce stało się pożywieniem ludzi i wynaleziono bydło ludzkie - niewolników".<<

O sposobie żywienia niewolników w obozach koncentracyjnych (opracowanym przez niemieckich dietetyków) już pisałem. Były jednak jednostki odporne na ten sposób zniewolenia (Maksymilian Kolbe, Witold Pilecki), co świadczy o wyższości ducha nad ciałem.

Napisałem, że to inna bajka. Jeżeli chcecie Państwo czegoś na ten temat się dowiedzieć, trzeba założyć inny wątek. Tu jest o uzależnieniach.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 07-01-2014, 14:29
Proszę o założenie innego wątku, to bardzo ciekawy temat.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 07-01-2014, 15:27
Kamil - ja miałam na myśli dietę indywidualną, dostosowaną do naszego stanu zdrowia, a nie - w sensie ogólnym. Ale, faktycznie - można to było zrozumieć niejednoznacznie...  


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Osci 07-01-2014, 21:34

Proszę sprawdzić w Biblii co jedli kapłani, co wojownicy, a co lud (podpowiem: ten ostatni mannę, czyli węglowodany).
To cytat z J. Kwaśniewskiego, w Księdze Kapłańskiej i Powtórzonego Prawa jest opisany dokładnie pokarm jaki można spożywać a jaki jest zabroniony.
Opisy żywienia wojowników zdaję się nie ma (chociaż może się mylę).
Manna była spożywana przez Izrael na pustyni w drodze do ziemi obiecanej. W tym czasie prawdopodobnie kapłani też ją spożywali...
O eksperymencie nad 'bydłem ludzkim' (ludem) prowadzonym przez Boga dopowiedział sobie J. Kwaśniewski ale ja bym tego nie przyjmował za wykładnie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 08-01-2014, 08:03
Dr Jan Kwaśniewski: >>Wiedzieli, jak karmić wojowników, aby byli najlepszymi na świecie. Ta wiedza ze zrozumiałych względów była tajna. Po 40 latach tułaczki po pustyni weszli do Ziemi Obiecanej z najbardziej sprawnym narodowym mózgiem, zastrzeżonym dla Lewitów, z liczną, posłuszną rzeszą pracowitego ludu i z najlepszą armią jaka być mogła, przy ówczesnym poziomie wytwarzania broni. Podobną armią dysponowali później Persowie, podobną wartość mieli żołnierze Aleksandra Wielkiego, czy chana Kubiłaja, wnuka Czyngis-chana. "Dziesięciu będzie goniło stu, a pięciuset dziesięć tysięcy", napisano w Biblii o wartości bojowej wojowników izraelskich.<<
http://optymaln.republika.pl/dz16.html


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 08-01-2014, 10:00
Współczesne badania dotyczące kreowania "wojowników" - program "Metabolic Dominance" (przewaga metaboliczna):
http://nt.interia.pl/raport-wojna-przyszlosci/zolnierz/news-usa-hoduja-armie-zolnierzy-mutantow,nId,774432
http://www.wired.com/dangerroom/2012/12/andrew-herr/all/

Wpływ diety na poziom cholesterolu: http://ajcn.nutrition.org/content/34/8/1552.full.pdf

Zależność dieta - cholesterol - testosteron:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19130109
http://www.musculardevelopment.pl/odzywianie/art,12,najlepsze-polaczenia-tluszczow-podnoszace-poziom-testosteronu.html

Jest dużo badań dotyczących wpływu diety na zachowanie. Nie chcę jednak zaśmiecać Forum. Można je znaleźć samemu (diet, behaviour).



Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 08-01-2014, 13:02
Panie Tomku, bardzo dziękuję za tak obszerne wywody. Uświadomiły mi one, z jakim pietyzmem Jehowa dbał o swoją armię, że zwracał uwagę, nawet na taki drobny aspekt - jak sposób odżywiania żołnierzy. Wydawać, by się mogło, że izraelska wyżerka powinna być obliczona jedynie na zaspokojenie głodu, a okazuje się, że wpływała znacząco na gotowość bojową żołnierzy i uśmierzała ich strach przez działaniami wojennymi.

Jehowa nie tylko dysponował najznakomitszą jak na owe czasy - literalną armią izraelską
, ale również posiada niewidzialną armię w niebie - miliardy aniołów, którzy tworzą doskonały zastęp bojowy, który zostanie wykorzystany w czasie Armagedonu. O możliwościach bojowych tej armii świadczą relacje biblijne. Za czasów Ezechiasza - 1 anioł uśmiercił 185 tys. wojowników, co zmusiło Sancheriba do wycofania się i powrotu do Niniwy,


(2 Królów 19:35, 36) I stało się owej nocy, że wyszedł anioł Jehowy i zabił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy. Kiedy ludzie wstali wczesnym rankiem, oto ci wszyscy byli martwymi ciałami. 36 Wycofał się, więc Sancherib, król Asyrii, i odszedłszy, wrócił i zamieszkał w Niniwie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 08-01-2014, 14:26
A co kazał robić Jehowa z fałowymi prorokami? Kazał wyprowadzić za bramy miasta i ukamienować. 


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 08-01-2014, 14:44
Okrutny ten Jehowa :-). Tu 180 tys ludzi wybił, toż to ludobójstwo, tam kazał mordować dzieci i kobiety. No chyba, że dziewice :-). Aż strach się bać.
Co to za bóg, który potrzebował mięśniaków do podboju. I do tego tak okrutnego? Czy taki bóg mógł stworzyć Wszechświat?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 08-01-2014, 14:52
Chyba trzeba zmienić tytuł tego wątku.
Może na "Wszystkie drogi prowadzą do..."?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 08-01-2014, 14:53
Do Boga Tomaszu. O czym ludzie, którzy wychodzą z uzależnień mówią. Są to piękne świadectwa wiary i ufności. Bóg leczy duszę.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 08-01-2014, 15:42
Izo,
Nie jestem niewiernym Tomaszem. Mój patron to Akwinata.
http://www.youtube.com/watch?v=Av7WMq8fuhU


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 08-01-2014, 16:14
Tomaszu (i chyba wypada dodać) & Company :-).
Tomasza z Akwinu cenię, chociaż nie będę udawała, że wszystko przeczytałam z jego dzieł lub jestem wybitnym znawcą tematu. Nie wiem czy wiesz, ale plotki głoszą, ze 6 grudnia 1273 roku w Tomasza coś strzeliło. Albo miał obajwienie mistyczne, albo udar mózgu. W każdym badź razie po tym zdarzeniu nie kontynuował swojej pracy, mówiąc, że wszystko co do tej pory napisał, w porównaniu do tego, co mu objawiono jest miałkie jak słoma. I coś chyba jest na rzeczy, ponieważ jego następcą na katedrze na której nauczał został Mistrz Eckhart.

Czy to nie jest OT?

A moją patronką jest Maria Magdalena, a motto gwizdnęłam św. Augustynowi: Kochaj i czyń co chcesz.
Bez głupich skojarzeń proszę :-).


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 08-01-2014, 17:11
Rzeczywiście, Akwinata zdrowy nie był. Świadczy o tym otyłość i śmierć w wieku niespełna 50 lat, wkrótce po tym incydencie. Musiał się źle odżywiać. Zdaje się, że pił piwo. Pewnie zespół metaboliczny.
Nie można mu jednak odmówić dystansu do siebie i poczucia humoru.
http://adonai.pl/modlitwy/?id=73


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 08-01-2014, 17:19
Piękna modlitwa!
Mam podobne monologi kierowane do Stwórcy:-). Ciekawe, kiedy mi powie shut up, już wystarczy :-).


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 09-01-2014, 16:19
Proponuję powrót do tematu tego wątku i zaprzestanie OT.

Poszukałem i znalazłem.
Przyczyną alkoholizmu jest nieprawidłowe odżywianie.
http://curezone.com/upload/PDF/Articles/jurplesman/alcoholism_treatable.pdf
"alcoholism could be seen as Nutritional Disorder"

Przyczyna: nadmiar cukru w diecie
Skutki: insulinooporność, reaktywna hipoglikemia, a wskutek tego niedobór glukozy, ATP i serotoniny w mózgu
http://www.tlustezycie.pl/2013/09/reaktywna-hipoglikemia-i.html
Stan poprzedzający alkoholizm: depresja, lęk (niedobór serotoniny) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/7622823
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/24067926
Alkohol zwiększa wydzielanie serotoniny w układzie nerwowym.
http://www.currentseparations.com/issues/18-1/cs18-1d.pdf
Leczenie: dieta hipoglikemiczna
http://www.hypoglycemia.asn.au/2011/the-hypoglycemic-diet/
Właściwa nazwa powinna brzmieć: dieta anty-hipoglikemiczna. Czyli żywienie zapewniające stabilne, niskie poziomy insuliny i glukozy. Inaczej - żywienie niskowęglowodanowe.

Ciekawe, że przyczyna zespołu stresu pourazowego jest ta sama - insulinooporność i hipoglikemia.
http://www.hypoglycemia.asn.au/2011/post-traumatic-stress-disorder-ptsd-and-hypoglycemia/

No to zeszliśmy na ziemię.



Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Asia61 09-01-2014, 16:52
I pomyśleć, ile nieszczęścia jest na ziemi z powodu, błahego z pozoru, wadliwego sposobu odżywiania.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Bara 09-01-2014, 19:32
Bardzo mnie to zainteresowało niestety artykułów nie przeczytam w tym języku.
Może ktoś zapoda jakiś skrót treści.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 09-01-2014, 21:56
Kiedyś czytałam artykuł (nie mogę znaleźć), że za alkoholizm odpowiedzialny jest grzyb, jak się go "wytępi" to pociąg do alkoholu zmniejsza się. To do mnie przemawia.

Ale jednak mam wątpliwości czy to wszystko o jedzeniu i wpływie na uzależnienie można brać w 100%?
Bo powiedzmy zwykła rodzina żona, mąż, dorosłe dzieci...wszyscy jedzą tak samo, mają taka sama dietę, a alkoholikiem jest tylko ojciec, a żona i dzieci też alkohol okazjonalnie piją.
Muszą być jeszcze te inne czynniki, podatność, choroba duszy, problemy psychiczne itp.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Asia61 09-01-2014, 22:00
Kiedyś usłyszałam od terapeutki pracującej na 'odwykówce', że do tego, aby zostać alkoholikiem potrzebna jest jeszcze skłonność zapisana w genach. Tzn., że jeśli w rodzinie był jakiś alkoholik, to potomkowie powinni bardzo uważać z alkoholem.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 10-01-2014, 07:38
Kto nie wie nic... musi wierzyć we wszystko!


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 10-01-2014, 08:03
Tym zdaniem Mistrza można każdą dyskusję inteligentnie zamknąć.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Misiek 10-01-2014, 08:54
Podczas, gdy my tu wszyscy debatujemy nad pozbyciem się uzależnienia od alkoholu - nie wiemy o tym, że dawniej gorzała była środkiem...odchudzającym. Drzewiej stosowali ją wysoko- ukoronowani, a teraz menele spod budki z piwem...

http://odkrywcy.pl/kat,1037767,title,Niezwykla-dieta-Wilhelma-Zdobywcy,wid,16308579,wiadomosc.html?smg4sticaid=611ff1


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 10-01-2014, 09:02
Tym zdaniem Mistrza można każdą dyskusję inteligentnie zamknąć.
Zachęcam do przeczytania wskazanych artykułów i zdobycia własnej wiedzy, zamiast kolportowania zasłyszanych przesądów. Dyskusja będzie możliwa po ich przeczytaniu.
Kto nie wie nic... musi wierzyć we wszystko!


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 10-01-2014, 09:35
Jeszcze jedna praca, o której pisałem już wcześniej:
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=16849.msg127723#msg127723
#46
>>Jeśli podamy alkohol szczurom i będziemy stopniowo zwiększać jego dawkę, uaktywnimy euforyzującą dopaminę w ich ośrodkach mózgowych.
Jeśli zaś zamiast alkoholu podamy szczurom wodę z cukrem, wywołamy podobne objawy. W mózgach "uzależnionych od cukru" szczurów naukowcy znaleźli dokładnie te same zmiany, które występują u uzależnionych od narkotyków ludzi. - Rzeczywiście, procesy, które w ośrodku mózgowym odpowiedzialnym za system nagradzania, wywołuje cukier są porównywalne z tymi, które powstają pod wpływem alkoholu i nikotyny - zapewnia Rainer Spanagel, naukowiec z Mannheimu zajmujący się problemem nałogów.<<

Dlatego piwo jest tak chętnie konsumowane przez alkoholików, ponieważ dostarcza obydwu substancji: cukru (maltoza) i etanolu.
W Polsce jest to niestety problem społeczny. Konsumpcja piwa dotyczy 52% Polaków (70% mężczyzn vs 30% kobiet).
http://badania.net/jak-polacy-pija-alkohol/
http://www.horecanet.pl/Piwo-narodowym-trunkiem-Polakow,wiadomosc,6,maj,2013.aspx
http://www.wykresy.net/liniowe/produkcja-piwa-otrzymywanego-ze-slodu-w-polsce-ostatnie-12-lat.html

Dane CBOS nt. spożycia cukru i słodyczy:
"co czwarty badany (24%) sięga po słodkości codziennie, w tym trzech na stu (3%) – nawet kilka razy dziennie"
"Znaczące jest także odstępstwo od modelu zdrowego żywienia w zakresie jedzenia słodyczy: ponad połowa badanych (55%) spożywa je zbyt często. Choć napoje słodzone typu coca-cola, fanta czy mirinda nie znajdują się w codziennym menu większości naszych respondentów, wciąż jednak co piąty badany (20%) sięga po nie zdecydowanie częściej niż powinien."
Tylko 10% nie spożywa słodyczy! (tabela 3)
39% badanych ma świadomość, że spożywa za dużo słodyczy (rys. 8). Świadomość uzależnienia?
http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2010/K_150_10.PDF


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 10-01-2014, 13:50
Nie wszystko co jest naukowo potwierdzone i zbadane jest prawdą, co oczywiście nie zwalnia z czytania i zdobywania wiedzy.

Tak samo jak zdobywanie wiedzy i czytanie doniesień naukowców nie zwalnia z myślenia i wyrabiania (też przez własne doświadczenia) swojego poglądu i zdania na daną sprawę.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 10-01-2014, 14:12
Ciekawa literatura Tomaszu :).
Może sobie powiedzmy, co to jest uzależnienie?
Bo przecież uzależnienie ma różne oblicza: można się uzależnić od seksu, pracy, leków, rytuałów religijnych, sportu, diety, alkoholu. Uzależnienie jest wtedy, gdy MUSISZ coś zrobić, aby poczuć się dobrze, bezpiecznie, itd. W artykule pada zdanie: "procesy, które w ośrodku mózgowym odpowiedzialnym za system nagradzania wywołuje cukier są porównywalne z tymi, które powstają pod wpływem alkoholu i nikotyny". Myślę, ze kluczowe są tu słowa "system nagradzania", który u uzależnionych jest kompensacją jakiegoś braku. Realnego lub wyimaginowanego. I euforyzacja. Do tego służą różne rzeczy, aby poczuć się lepiej. Aby poczuć się lepiej, najpierw musisz czuć się źle.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 10-01-2014, 14:23
Re: #127

Czyli sugeruje Pani żebym przeprowadził na sobie doświadczenie: zaczął jeść cukier, potem uzależnił się od alkoholu, a w końcu wyleczył przez dietę niskowęglowodanową?
Z przykrością informuję, że takiego eksperymentu na sobie nie przeprowadzę. Nie mam skłonności autodestrukcyjnych. Moim zdaniem niszczenie własnego zdrowia dowodzi głupoty.

Naprawdę uważa Pani, że nie ma innej drogi do poznania tych zależności?

Krytyczne podejście do badań naukowych jest postawą pożądaną i uczciwą. Proszę jednak zwrócić uwagę, że oceny badania można dokonać dopiero po zapoznaniu się z nim i zrozumieniu o co w nim chodziło. Kwestionowanie badań, których się nie zna lub nie rozumie jest postawą nieracjonalną, czymś rodzaju fobii.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 10-01-2014, 14:35
Re: #128

Tak. Chodzi o neuromediatory w mózgu - serotoninę i dopaminę. Najpierw jest ich za mało i człowiek jest nieszczęśliwy (przyczyna: insulinooporność i brak glukozy, która jest konieczna do ich wyprodukowania). Potem zjada cukier lub wypija alkohol - poziomy serotoniny i dopaminy wzrastają - i staje się szczęśliwy. Potem niestety znowu obniżają się.
Inaczej jest u ludzi, którzy odżywiają się niskowęglowodanowo. Nie dochodzi u nich do insulinooporności, hipoglikemii i braku glukozy w mózgu. Mają zatem odpowiednio wysokie poziomy serotoniny i dopaminy - są szczęśliwi bez cukru i alkoholu.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Kamil 10-01-2014, 16:31
Z ostatniej Pana wypowiedzi można by wywnioskować, że ludzie odżywiający się niskowęglowodanowo nie mogą się uzależnić na przykład od pracy - rzeczy bezpośrednio niezwiązanej z jedzeniem.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 10-01-2014, 17:09
Z ostatniej Pana wypowiedzi można by wywnioskować, że ludzie odżywiający się niskowęglowodanowo nie mogą się uzależnić na przykład od pracy - rzeczy bezpośrednio niezwiązanej z jedzeniem.

Nie, tego nie twierdzę. Przykładem jest moja żona, która jest pracoholiczką, a odżywia się niskowęglowodanowo. Zajmuje się echokardiografią prenatalną.

Pisałem dotychczas o związkach między zaburzeniami metabolizmu glukozy i alkoholizmem.

Problem uzależnienia od pracy też mnie interesuje, ale wolałbym się czegoś dowiedzieć od kogoś, kto się na tym zna.

Być może niektóre zawody lub czynności zwiększają produkcję hormonów i neuroprzekaźników, które uzależniają. Obserwowałem u niektórych kardiochirurgów zachowania, które mogą na to wskazywać. Niektórzy kierowcy Formuły 1 i himalaiści też to chyba mają. Te 3 grupy łączy wspólna cecha jaką jest b. wysoka intensywność przeżyć i wysokie ryzyko. Zatem należy budować hipotezę na osi: nadnercza-przysadka-podwzgórze. Wątpię, aby dieta niskowęglowodanowa przed tym chroniła.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Udana 10-01-2014, 18:46
 
Re: #127

Czyli sugeruje Pani żebym przeprowadził na sobie doświadczenie: zaczął jeść cukier, potem uzależnił się od alkoholu, a w końcu wyleczył przez dietę niskowęglowodanową?
Z przykrością informuję, że takiego eksperymentu na sobie nie przeprowadzę. Nie mam skłonności autodestrukcyjnych. Moim zdaniem niszczenie własnego zdrowia dowodzi głupoty.

Naprawdę uważa Pani, że nie ma innej drogi do poznania tych zależności?

Krytyczne podejście do badań naukowych jest postawą pożądaną i uczciwą. Proszę jednak zwrócić uwagę, że oceny badania można dokonać dopiero po zapoznaniu się z nim i zrozumieniu o co w nim chodziło. Kwestionowanie badań, których się nie zna lub nie rozumie jest postawą nieracjonalną, czymś rodzaju fobii.

Nic Panu nie sugeruję, a tym bardziej aby Pan zniszczył zdrowie, ale niektórzy je zniszczyli i mają osobiste doświadczenie. Napisałam tylko, że niektórzy ludzie mają inne doświadczenia nie opisane być może w żadnych badaniach naukowych.
Może nie umiem czytać ze zrozumieniem i zapewne moja wiedza jest mega mała w porównaniu z Pana...ale pracowałam wiele lat z pacjentami w różny sposób uzależnionymi na OIT, chirurgii, psychiatrii i mam swoje obserwacje -badań nie przeprowadziłam.

Nie zgadzam się też z Pana stwierdzeniem, że muszę zapoznać się z badaniami by uznać je za bezwartościowe, bo inaczej jest to fobia, wystarczy przeczytać tytuły niektórych badań, by nie chcieć ich zgłębiać, a wiedzieć, że są bezwartościowe.
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Ameryka%C5%84scy_naukowcy

Ale więcej potyczek słownych z Panem z mojej strony nie będzie. Wolę Pana merytoryczne rozmowy z Izą38K.
Bo szanuję i doceniam Pana wiedzę i doświadczenie, uważam, że jest Pan zapewne pięknym człowiekiem, zważywszy na to czym Pan się zajmuje, co robi, ale jest coś w Was lekarzach denerwującego gdyż niejako z urzędu uważacie, że to co Wy wiecie, polecicie i odkryjecie jest na pewno godne uwagi.
Ale to może taka moja bardzo subiektywna uwaga oparta jedynie na własnym doświadczeniu- wieloletniej pracy z kolegami lekarzami.

Jednak z przyjemnością  i zainteresowaniem będę czytała dyskusje w tym wątku, może niektóre rzeczy zrozumiem i zmienię myślenie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 11-01-2014, 08:01
Widzę, że ma Pani alergię na lekarzy. Rozumiem.
Nie uważam się za typowego przedstawiciela tego środowiska, więc używanie formy "Wy" jest chyba nieuzasadnione. To stereotyp. http://pl.wikipedia.org/wiki/Stereotyp

Nie twierdzę, że coś wiem, czego Pani nie wie. Staram się tylko tworzyć hipotezę na podstawie dostępnych informacji. Kojarzę różne fakty. To raczej dowodzi spostrzegawczości, a nie wiedzy. Gdybym posiadał wiedzę, nie musiałbym wysilać się i szukać tylu danych.

Zgadzam się, że taka hipoteza powinna zostać sprawdzona w osobistym doświadczeniu. Może ktoś, kto jest uzależniony od cukru i alkoholu, zechce spróbować czy żywienie niskowęglowodanowe pozwala wyjść z uzależnienia?

Nigdy nie pracowałem z osobami uzależnionymi (tzn. nie pomagałem nikomu w wyjściu z uzależnienia).

Pani tezę, że "wystarczy przeczytać tytuły niektórych badań, by nie chcieć ich zgłębiać, a wiedzieć, że są bezwartościowe" uważam za trudną do weryfikacji. Czy rzeczywiście można uznać pracę za bezwartościową bez jej przeczytania, na podstawie tytułu? Ktoś inny przecież musiałby jednak tę pracę przeczytać, żeby zweryfikować opinię kogoś, kto ją zdyskwalifikował na podstawie tytułu.

Podałem konkretne prace. Czy ich tytuły wskazują, że są bezwartościowe jako uzasadnienie przedstawionej hipotezy?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 11-01-2014, 09:55
Oj tam, oj tam. Dajcie spokój z tymi potyczkami słownymi. Udana, masz obserwacje i się nimi dziel. Twoje zdanie i opinia jest równie ważne, jak Tomasza, czy moje :).

Tomaszu. Wiem, że nie chcesz mieszać psychologii z... badaniami na temat wpływu odżywiania. Dla mnie jednak, człowiek to taki trochę skomplikowany twór. Chyba coś więcej niż maszyna, że wlejesz do baku dobre paliwo i jedziesz szczęśliwie tam gdzie zechcesz. Część ludzi wlewa dobre paliwo, a poziom szczęścia u nich jest niski. I wtedy może nie uzależniają się od alkoholu, ale od pracy, internetu... czy czegoś innego. Uzależnienie, wg mnie, jest wtedy, kiedy musisz coś zrobić, aby poczuć się dobrze, lepiej, a jeśli tego nie zrobisz, wtedy czujesz się źle. Fizycznie i psychicznie.

A tak a propos Tomaszu, co sądzisz o nowej teorii Bruce Liptona. Czytałeś "Biologię przekonań"? Bo chyba mógłbyś z nim pokorespondendować?

I na koniec. Celowo zwróciłam uwagę na "system nagradzania" w tych badaniach. To jest chyba kluczowe. Czy zwierzę żyjące w naturalnym stanie potrzebuje nagrody? Czy zrobi coś, czego nie chce, co wydaje mu się głupie, nudne, tylko po to, aby dostać nagrodę? Mnie się wydaje, że to tylko człowiek jest taki głupi. I wynika to chyba z tego, że zostaje socjalizowany w systemie: nagrody i kary. Moje obserwacje ludzi, którzy wpadają w uzależnienie od alkoholu czy narkotyków jest takie, że to są bardzo wrażliwi ludzie. Mają wysoki poziom wrażliwości i niską, bardzo niską samoocenę. Oczywiście nie wszyscy z takimi cechami wpadają w sidła alkoholu. Jednak, aczkolwiek badań żadnych nie mam, kompensują sobie poczucie niskiej samooceny w inny sposób: internet, trollowanie. Czasem pracują ponad siły, żeby udowodnić, że są coś warci. Nie widzę tego u zwierząt, no chyba, że tresowanych przez ludzi. Tak, wtedy pewne dziwne cechy zostają wpisane w zwierzęta.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 11-01-2014, 10:59
Nie, nie czytałem tej książki. Z opisu rozumiem, że Bruce Lipton dokonał syntezy biologii, psychologii i duchowości. Ja takim erudytą nie jestem. Interesuję się żywieniem. Do współczesnej psychologii mam trochę nieufne podejście, chociaż swego czasu wiele nauczyłem się od psychologów. Duchowość rozwijam sam na własny użytek. Ludziom staram się pomagać w zakresie żywienia; nie ośmieliłbym się w dwóch pozostałych dziedzinach. W hospicjum codziennie biorę udział w dyskusjach nt. problemów psychologicznych i duchowych naszych podopiecznych, ale interwencje pozostawiam psychologom i kapelanowi. Nie mam ambicji żeby być "guru" w tych dwóch dziedzinach. Książkę oczywiście przeczytam.

Podoba mi się to stwierdzenie: "...wlejesz do baku dobre paliwo i jedziesz szczęśliwie, tam gdzie zechcesz". Spójrz na mnie jako na faceta w roboczym kombinezonie ze stacji paliw (a nie jak na dobrą wróżkę). Ja chciałbym właśnie mieć taką pracę - wlewać chorym ludziom do baku dobre paliwo. Wierzę, może naiwnie, że spełnienie tego warunku jest konieczne do zachowania zdrowia. A mając zdrowie, łatwiej im będzie osiągnąć satysfakcję z życia (szczęście?).

To przesłanie prof. Kazimierza Dąbrowskiego do nadwrażliwych: http://wiersze.doktorzy.pl/nadwrazliwi.htm
Dlaczego nadwrażliwi nie mieliby się dobrze odżywiać?

Nie znam się na psychologii zwierząt. Przyjmuję, że ich mózgi w sensie biochemicznym i neurologicznym działają podobnie do naszych. Mam córkę chrzestną, która jest kimś w rodzaju zaklinacza koni. To jej blog: http://harnessphoto.blogspot.com/p/about-me.html




Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 11-01-2014, 11:21
Twoje hospicjum, w moim uznaniu, pracuje fachowo. Zapewnia pomoc człowiekowi, na wszystkich płaszczyznach. I masz bardzo zdrowe podejście do życia: nie muszę być najlepszy we wszystkim! Mam prawo nie wiedzieć.
Nawet nie wiesz, ilu ludzi ma z tym problem.
Właściwie odżywianie jest bardzo ważne, nie tylko dla nadwrażliwych. I jest dowodem na: kocham siebie, więc dbam o siebie, najlepiej jak potrafię. A jak kocham siebie, to mogę tę miłość dać innym, bo "kochaj bliżniego swego, jak siebie samego". Ludzie, którzy mają problem z uzależnieniem, nie kochają siebie, bo gdzieś w głębinach swej  świadomości mają zakodowane, że nie zasługują na to lub/i kojarzy im się to z egoizmem.

Na zdjęciu (blog) widzę szczęśliwą kobietę. Zapewne wiesz, ze zwierzęta mają terapeutyczny wpływ na ludzi. Pomagają ludziom wrócić do równowagi psychicznej, którą utracili wskutek socjalizacji :-).


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 12-01-2014, 12:45
Ludzie, którzy mają problem z uzależnieniem, nie kochają siebie, bo gdzieś w głębinach swej  świadomości mają zakodowane, że nie zasługują na to lub/i kojarzy im się to z egoizmem.

Neuroprzekaźnikiem w mózgu, który wiąże się z uczuciem miłości, jest oksytocyna.
Alkohol etylowy hamuje wydzielanie oksytocyny.
Oksytocyna łagodzi objawy uzależnienia od alkoholu, morfiny, kokainy i heroiny.
Ma działanie przeciwlękowe.
Podejmuje się próby leczenia oksytocyną alkoholizmu i zespołu stresu pourazowego.

Izo, może to jest uzasadnienie Twojej tezy na gruncie biochemicznym?


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 12-01-2014, 13:30
Szanowny Panie Tomaszu. Nieśmiało polecałbym głębsze poznanie Bruce'a Liptona, łączy bowiem nas obu z nim pewna cecha - jest poszukiwaczem prawdy. Oto charakterystyczna wypowiedź tego nietuzinkowego gościa:

Cytat od:  http://swietageometria.info/artykuly/175-bruce-lipton-nowa-biologia-teksty
Wykonując te eksperymenty, zacząłem również uczyć studentów Szkoły Medycznej Uniwersytetu w Wisconsin (USA) konwencjonalnego rozumienia, że geny kontrolują losy komórek. Tymczasem już w moich eksperymentach wyraźnie zostało ukazane, że los komórek był jako tako kontrolowany przez środowisko. Oczywiście moi koledzy byli zaniepokojeni moją pracą. Każdy z nich pracował wtedy nad projektem poświęconym ludzkiemu genomowi i wszyscy popierali tezę, że "geny kontrolują życie". Gdy moja praca ujawniła wpływ środowiska na komórki, stwierdzili wówczas, że to tylko wyjątek od reguły.

Jesteś społeczeństwem 50 trylionów żywych komórek

Teraz mam zupełnie nowe rozumienie życia i doprowadziło ono do nowego sposobu nauczania ludzi o komórkach. Gdy patrzysz na siebie, widzisz pojedynczą osobę. Jeśli jednak pojmiesz naturę tego, kim jesteś, to zrozumiesz, że jesteś tak naprawdę społecznością około 50 trylionów żywych komórek. Każda komórka jest żywą osobą, czującym bytem, który ma swoje własne życie i działa, ale oddziałuje wzajemnie z innymi komórkami w naturze społeczności. Gdybym mógł cię zredukować do wielkości komórki i wpuściłbym cię do twojego własnego ciała, to zobaczyłbyś bardzo zajętą metropolię trylionów osób żyjących w jednej skórze. Staje się to istotne w momencie, gdy zrozumiemy, że zdrowie jest wtedy, gdy w tej społeczności panuje harmonia, a choroba pojawia się wtedy, gdy pojawia się dysharmonia, która dąży do zakłócenia relacji w społeczności. Tak, po pierwsze, jesteśmy społecznością.

Drugi fakt: W ludzkim ciele istnieje niejedna funkcja, która nie jest już obecna w każdej pojedynczej komórce. Na przykład posiadasz różne układy: trawienny, oddechowy, wydalniczy, mięśniowo-szkieletowy, wewnątrzwydzielniczy, reprodukcyjny, system nerwowy i system immunologiczny, ale każda z tych funkcji istnieje w każdej z twoich komórek. Faktycznie jesteśmy stworzeni na obraz komórki. To jest bardzo pomocne dla biologów, ponieważ możemy zbadać komórki i wtedy otrzymamy informacje pomocne w zrozumieniu natury ludzkiego ciała.

Uczyłem czegoś, co jest nazywane modelem medycznym, spostrzeżeniem że ludzka biologia przedstawia biologiczną maszynę składającą się z biochemii i kontrolowaną przez geny. Dlatego, gdy pacjent przychodzi do doktora, to system wiary podpowiada, że pacjent ma coś nie tak ze swoją biochemią lub genami, które mogą zostać poprawione, co może prowadzić do poprawy stanu zdrowia pacjenta. W pewnym momencie zrozumiałem, że muszę porzucić uniwersytet, ponieważ odkryłem, że nauczanie studentów o tym co kontroluje komórkę koliduje z moim zupełnie odmiennym zrozumieniem komórek w moich kulturach.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 12-01-2014, 15:24
Bruce Lipton: "...Informacje te kierują naszymi myślami na poziomie podświadomym i w ten sposób konfigurują organizm, który poprzez wydzielanie odpowiednich związków chemicznych (hormonów) „generuje” wewnętrzne środowisko, na które z kolei reagują poszczególne komórki (w rzeczywistości każda komórka jest pierwowzorem człowieka). Ma unikalną konfigurację receptorów i własny mechanizm decyzyjny, który reaguje na chemiczne środowisko). Innymi słowy 95% naszego sposobu postrzegania, systemu wierzeń i przekonań, wiedzy oraz reakcji emocjonalnych pochodzi z zewnątrz i otrzymujemy je w procesie dziedziczenia od środowiska, w którym się rozwijamy, a geny odgrywają jedynie drugoplanową rolę!"
http://www.livingcosmos.info/bruce-lipton-czyli-nowa-biologia-tam-gdzie-spotyka-sie-umysl-i-materia#more-356

Ja właśnie o tym piszę: "wydzielanie odpowiednich związków chemicznych (hormonów) „generuje” wewnętrzne środowisko, na które z kolei reagują poszczególne komórki (...) [organizm] ma unikalną konfigurację receptorów i własny mechanizm decyzyjny, który reaguje na chemiczne środowisko". Tak właśnie działają neuroprzekaźniki i receptory w mózgu.

Nie twierdzę, że uzależnienia są uwarunkowane genetycznie. To przesąd.

Interesują mnie zależności między: nadmiarem cukru w diecie - insulinoopornością - hipoglikemią - brakiem glukozy w mózgu - niedoborem ATP - upośledzeniem syntezy neuroprzekaźników - depresją i lękiem - alkoholizmem i cukroholizmem.

Sposób żywienia wpływa na "chemiczne środowisko" człowieka.
Bruce Lipton nt. wpływu żywienia na zdrowie: http://www.youtube.com/watch?v=TtwTEHW8_8k

Bruce Lipton: "Gdy umysł spostrzega, że środowisko jest bezpieczne i wspierające, komórki zajęte są wzrostem i utrzymaniem ciała. W stresujących sytuacjach komórki zrzekają się swoich normalnych funkcji i przyjmują defensywną "ochronną" postawę. Zasoby energii ciała, zwykle podtrzymujące wzrost, są kierowane do systemów odpowiedzialnych za zapewnienie ochrony w czasie stresu. Po prostu procesy wzrostu są ograniczane lub wstrzymywane [przy włączonym] systemie stresu. Gdy nasze systemy mogą się przystosować w okresie krótkotrwałego stresu, przedłużający się lub chroniczny stres osłabia je, ponieważ zapotrzebowanie na energię koliduje z wymaganiem utrzymania ciała, co w konsekwencji prowadzi do zaburzeń i choroby."
http://www.swietageometria.info/artykuly/175-bruce-lipton-nowa-biologia-teksty?showall=1

Ten fragment: "w stresujących sytuacjach (...) zasoby energii ciała (...) są kierowane do systemów odpowiedzialnych za zapewnienie ochrony w czasie stresu" dotyczy dyskutowanego tu problemu. W czasie stresu do mózgu powinna trafić odpowiednia ilość energii, czyli glukozy, żeby wytworzyć ATP. Jeżeli nie trafia (z powodu insulinooporności), to "system odpowiedzialny za zapewnienie ochrony" nie działa. Wtedy dochodzi do "zaburzeń i choroby".

Bruce Lipton: "Przez pierwsze sześć lat życia dziecko nieświadomie nabywa behawioralny repertuar, którego potrzebuje, by stać się funkcjonalnym członkiem społeczeństwa."
Proszę zwrócić uwagę, że to właśnie w tym okresie dorośli uzależniają dzieci od cukru oraz dostarczają wzorców picia alkoholu.

Panie Józefie, nie ma sprzeczności między poglądami Bruce'a Liptona a współczesną wiedzą o biochemii mózgu i uzależnieniach.

Dieta ketogenna w leczeniu mózgu opornego na insulinę: http://pracownia4.wordpress.com/2011/03/08/cztery-lyzki-tego-pokarmu-dla-mozgu-moga-zapobiec-chorobie-alzheimera/
Gorąco polecam.




Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 12-01-2014, 18:41
Cytat
Panie Józefie, nie ma sprzeczności między poglądami Bruce'a Liptona a współczesną wiedzą o biochemii mózgu i uzależnieniach.
No tak, tylko że ta wiedza jest sztuka dla sztuki. Społeczeństwo jest karmione papka medyczną, zgoła inną od wiedzy naukowej.

Dla mnie mechanizm uzależnień jest sprawą drugorzędną, w świecie zakłamanym już na starcie życia człowieka. I to by był godny uznania projekt naukowy - Obalenie teorii tzw. chorób genetycznych, które tak naprawdę są skutkiem: 
1. odżywiania w dzieciństwie i okresie dorastania,
2. wyniesionych z domu tradycji kulinarnych.

Zwłaszcza ten pierwszy punkt ma zasadnicze znaczenie, bowiem zmiany nabyte w tym okresie życia są nie do odwrócenia. Mam tu na myśli uzależnienie od słodkiego. Z tego uzależnienia tak naprawdę nie można wyjść do końca życia. Tymczasem ludzie, którzy w dzieciństwie nie byli "nagradzani słodkościami", po prostu nie lubią słodyczy.

Wydaje mi się, że "genetyczną" insulinooporność nabywa się właśnie w tym okresie.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 13-01-2014, 12:04
No tak, tylko że ta wiedza jest sztuka dla sztuki.

Nie rozumiem.
Przecież twierdzi Pan, że "Kto nie wie nic... musi wierzyć we wszystko!".
Bez tej wiedzy trudno proponować osobom uzależnionym jak wyjść z nałogu.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 13-01-2014, 12:56
Mnie chodzi o to, żeby do niego nie wchodzili. Wtedy nie będzie z czego wychodzić.


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Tomasz_Dangel 13-01-2014, 13:09
Dziękuję za wyjaśnienie.
Mnie, jako lekarza, interesuje co poradzić uzależnionym (mam takich przyjaciół). Żeby im pomóc, najpierw sam muszę zrozumieć o co chodzi (inaczej... musiałbym wierzyć we wszystko).


Tytuł: Odp: Choroby uzależnieniowe...
Wiadomość wysłana przez: Mic 10-06-2014, 12:25
Bez tej wiedzy trudno proponować osobom uzależnionym jak wyjść z nałogu.


Aby rzucić coś co uzależnia należy przede wszystkim zmienić sposób myślenia. Kluczowe jest zdanie sobie sprawy z tego, że po odstawieniu nic się nie traci. Tak samo jak z odstawieniem np. pszenicy. Czemu większość ludzi ma taki problem z odstawieniem jej? W. Davis twierdzi, że pszenica uzależnia. I prawdopodobnie ma racje, bo wielu ludzi zajada się nią codziennie, co prowadzi do, w pewnym sensie, nałogu.

Wracając do uzależnienia od alkoholu. Pomijając złe odżywianie, nieradzenie sobie ze sobą i nawyki 'wyuczone' za młodu, to u uzależnionych jest ta sama sytuacja błędnego myślenia. Strach przed stratą czegoś, co w rzeczywistości jest zbędne, a nawet często szkodliwe. I to złe myślenie niestety jest podtrzymywane przez główne media, a nawet przez sporą część społeczeństwa. Analogicznie jest z pszenicą i innymi źródłami glutenu. W TV różnie eksperci zazwyczaj chwalą prozdrowotne włąściwości pełnoziarnistych zbóż. Stąd ludzie mimo iż mają różne dolegliwości spożywają trującą ich żywność i nie dopuszczają do siebie, czasami słyszanych czy przeczytanych rad, aby coś ze swej diety odstawić.

Przechodząc dalej, błędne myślenie można nazwać brakiem myślenia (we wcześniejszych przykładach w sumie też). Mianowicie zażywanie leków. Tak samo jak dobrze służący alkohol czy zdrowy gluten istnieją też zdrowe leki na wszystko. I podobna sytuacja. Do nadużywania leków przyczynia się TV przez reklamy i część społeczeństwa, która te leki stosuje i oczywiście poleca innym. Znów błędne myślenie. I teraz co zrobić żeby z tego wyjść? Należałoby zmienić ten stan, zacząć być świadomym czyli wyjść z błędnych przekonań. Alkoholik sam z siebie raczej myślenia nie zmieni, ale zawsze można próbować mu pomóc przez uświadamianie.