Niemedyczne forum zdrowia

BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ => W drodze do zdrowia - pytania, wątpliwości => Wątek zaczęty przez: csq 14-10-2009, 19:36



Tytuł: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: csq 14-10-2009, 19:36
Mam pytanie do Pana Słoneckiego. Mianowicie interesuje mnie teoria dotycząca chorób infekcyjnych. Proszę mnie poprawić ale z tego co wyczytałem na forum, to z infekcjami człowiek nie powinien walczyć tylko je odchorować. Chodzi o to, że to układ odpornościowy człowieka decyduję czy ma chorować czy nie. Wpuszcza dany wirus, żeby za jego pomocą oczyścić organizm z toksyn i zdegenerowanych komórek. Chciałbym, żeby pan nakreślił temat dość dokładnie, podał jaka wiedza ogólnie dostępna skierowała Pana w kierunki tej teorii, np. pozycję książkowe, jakieś opracowania itp. Co np. z takimi wirusami jak HIV, ospy. Czy zakażenie nimi też ma oczyścić organizm, czy oczyścić Ziemie z danego organizmu. Czy ta teoria dotyczy również zakażeń bakteryjnych?




Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Boja 14-10-2009, 20:31
Csq tu masz stronkę w archiwum wiedzy, gdzie na pewno znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania:
http://bioslone.pl/forum/index.php?board=8.0
Pograsuj w tematach.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: csq 14-10-2009, 20:53
Dzięki Boja, ale tamto przeczytałem. Interesuje mnie bardziej szczegółowa odpowiedź. Jeżeli wirusy mają pomagać w oczyszczaniu i  to za pozwoleniem samego organizmu, to jak wygląda sprawa z tymi wirusami, które powodują śmierć człowieka? To co jest napisane na forum, traktuje tę teorie dość ogólnikowo. Stąd wynikają pewne niejasności i temat może być źle zrozumiany lub ta teoria jeśli się w nią zagłębi jest błędna. Stąd moja prośba o potraktowanie sprawy szczegółowo, obszernie żeby sprawę wyjaśnić.



Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Klara 14-10-2009, 21:20
Jestem na tym forum od niedawna, książki pana Słoneckiego dopiero co przeczytałam więc moja wiedza na ten temat do ogromnych raczej nie należy. Co do tematu poruszonego przez Csq to myślę, że sprawny system odpornościowy nie wpuści do organizmu wirusów chorób zagrażających poważnie zdrowiu czy nawet życiu. W celach oczyszczenia dopuści jedynie do infekcji niegrożnych.

Na przestrzeni dziejów zdarzało się wiele strasznych w skutkach epidemii ("hiszpanka", dżuma, ospa i wiele innych), ale zawsze część chorych wyzdrowiała, a część ludzi w ogóle nie zachorowała. Myślę, że były to właśnie jednostki o silnych i sprawnych systemach odpornościowych.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Grazyna 14-10-2009, 21:35
To, co jest napisane na forum, nie dotyczy ciężkich przypadków, wymagających interwencji ratującej życie. Piszemy o ludziach, którzy prawidłowo się odżywiają, piją MO i stosują inne metody prozdrowotne. Jak pokazują liczne przykłady, odchorowanie infekcji wychodzi takim na zdrowie. Podobnie dzieciom, które bez odchorowania infekcji nie są w stanie nabyć odporności. Oczywiście sprawa może się komplikować, jeżeli w przeszłości infekcje były systematycznie leczone antybiotykami. Zalecenia Józefa Słoneckiego nie dotyczą ludzi, którzy utracili swoje zdrowie na własne życzenie, a tych, którzy na własne życzenie chcą je odzyskać. To oczywiście nie jest odpowiedź na Twoje pytanie... i obawiam się, że takiej odpowiedzi nie ma.

Pan Słonecki właśnie pisze swoje książki, które zamierza wydać w wersji poszerzonej. Myślę, że tam znajdzie się dokładniejsze wyjaśnienie. Tymczasem proponuję zapoznać się z książkami i artykułami na forum, co jest warunkiem uczestnictwa w dyskusjach na forum i znacznie je ułatwia http://bioslone.pl/forum2/index.php?action=rules


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: csq 14-10-2009, 22:50
Klara jak najbardziej masz racje tylko jest właśnie jedno ale, to dotyczące wpuszczania lub nie danych wirusów do organizmu.

Grażyna zgadzam się, to nie jest odpowiedź na moje pytanie  :P Przeczytałem całe forum Biosłone. Zgadzam się, że niektóre infekcje najlepiej odchorować niż faszerować się lekami przeciwzapalnymi, stosować środki na obkurczenie śluzówki itp. Znam to z własnego przykładu. Zgadzam się, że po chorobie infekcyjnej następuje w jakimś stopniu oczyszczenie organizmu, patogeny atakują słabe komórki, zanieczyszczone przez toksyny, złożone z budulca marnej jakości. Organizm pozbywa się śmieci co wychodzi mu na zdrowe. Jest tylko pytanie: chcący czy nie chcący?

1. Pan Słonecki w wywiadzie radiowym twierdzi, że np. podczas grypy to organizm chorego wydaję pozwolenie na najazd wirusa w takim stopniu jaki będzie dla organizmu odpowiedni. Czyli w układzie odpornościowym człowieka jest odpowiedni mechanizm od tego.

Czy Pan wysnuł taki wniosek wyłącznie z obserwacji, czy nauka może wskazać dokładnie ten mechanizm i czy jest on opisany?

Załóżmy, że jest jest taki mechanizm, i że to organizm sam decyduje o przebiegu infekcji.
Czy miałoby to dotyczyć tylko tych patogenów, które ukł. odp. rozpoznaje?

Bo jeśli wszystkich, to by oznaczało, że organizm pozwala na infekcje również bardzo groźną, najczęściej śmiertelną np. ospę albo ebole. Czyli ukł. odp. sam decyduję o prawdopodobnej śmierci całego organizmu, który jest słaby.

2. Zakładamy, że Pan nie ma racji i nie ma takiego mechanizmu. Po prostu człowieka imają się różne infekcje. Jeżeli człowiek jest zdrowy tzn. nie jest zatruty toksynami, ma zdrowe komórki i narządy to wirusy i bakterie mu nie straszne. Jeżeli jest to stosunkowo niegroźny wirus, a organizm nie jest bardzo zdegenerowany, to taka infekcja wyjdzie nam na zdrowie bo wymiecie z organizmu też różne śmieci.
Jeżeli to groźny wirus albo my jesteśmy bardzo słabi to kaplica...

I teraz moje pytanie: skąd mamy wiedzieć, że przy określonej infekcji lepiej się nie wspomagać i chorobę grzecznie odchorować z korzyścią dla nas samych? Lub jednak brać lekarstwa polecane przez współczesną medycynie bo możemy bez tego źle skończyć? Albo może ryzykować i przy ciężkiej chorobie nie brać lekarstw bo oczyszczenie organizmu z toksyn będzie bardzo duże i dzięki temu będziemy bardziej zdrowsi oczywiście jak z choroby wyjdziemy!?
Ja np. wiem i czuje, że jak mnie coś łapie to potrwa najwyżej 3 dni bo dłużej nie choruje, i nie muszę brać lekarstw. Ale czy chorowita osoba ma zaryzykować i nie leczyć się dla lepszego oczyszczenia i w rezultacie lepszego zdrowia czy jest to ryzykowne?


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Lenka 14-10-2009, 23:27
Jestem tu jeszcze początkująca, idea zdrowienia na własne życzenie rozwija się u mnie od czerwca. Jednak wcześniej każdy katarek i zaczerwienione gardło u mnie i mojej córeczki  kończyło się zapaleniem oskrzeli lub anginą. Oczywiście była wizyta u lekarza i antybiotyk. Moja pięciolatka w swoim krótkim życiu miała naprawę dużo antybiotyków. Postanowiłam to zmienić. Czekam na infekcję u niej z niecierpliwością, aby sprawdzić jak sobie poradzi bez lekarstw. Gdzieś na forum wyczytałam w wypowiedzi  Mistrza, że zapalenie oskrzeli może być wirusowe. Moje emocje, były wtedy niesamowite. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego więc lekarze dają również wtedy antybiotyki, wiedząc, że nie działa na wirusy. Może dlatego, że nie robią wymazu aby sprawdzić czy wirusowa czy bakteryjna.
Często zastanawiam się, skąd będę to wiedziała. Czy bakteryjne zapalenie oskrzeli też przejdzie samo bez lekarstw? A jeśli przeobrazi się w zapalenie płuc, które z reguły jest bardzo niebezpieczne? Wysokiej gorączki też zawsze się bałam, mam wpojone, że od niej dziecko może dostać drgawek a nawet zapalenia opon mózgowych.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 15-10-2009, 00:39
Cytat
Ale czy chorowita osoba ma zaryzykować i nie leczyć się dla lepszego oczyszczenia i w rezultacie lepszego zdrowia czy jest to ryzykowne?
Tutaj zaczynamy zabawę w kółko graniaste, czworokanciaste. No bo co to jest choroba? Czy jest nią kaszel, katar albo gorączka? Nie, bowiem, jak twierdzi Hipokrates, są to przejawy procesu oczyszczania organizmu z toksyn. Może tutaj zacytuję owo twierdzenie Hipokratesa, bowiem dla nas to właśnie ono stanowi bazę poznania praw natury rządzących także naszym organizmem.

Choroby są procesem pozbywania się toksyn z organizmu. Objawy są naturalną ochroną organizmu. Nazywamy je chorobami, lecz w rzeczywistości one leczą choroby. Wszystkie choroby mają jedną przyczynę, choć objawiają się w różny sposób, w zależności od miejsca, w którym występują. Hipokrates

No i tutaj pozostaje pytanie: w takim razie co jest chorobą? Bez odpowiedzi na to podstawowe pytanie, nie odpowiemy sobie na pozostałe, związane z przebiegiem tzw. chorób infekcyjnych. Tak samo jak definicji zdrowia, definicji choroby jest wiele, a każda z nich bardziej pokrętna. Nie dziwota zatem, że tak trudno jest poukładać sobie w głowie procesy chorobowe zachodzące w organizmie, skoro nawet solidnej definicji choroby nie ma. Toteż w broszurce "Mikstura przeciwko chorobom XXI wieku" zamieściłem taką oto definicję choroby:

Choroba jest dysfunkcją organizmu spowodowaną destrukcyjnym wpływem toksycznych złogów na funkcjonowanie narządów i układów – krwionośnego, krwiotwórczego, chłonnego (limfatycznego), nerwowego, hormonalnego, wzroku, słuchu, kostno-stawowego, moczowo-płciowego, oddechowego, trawiennego, a także układu odpornościowego, zwanego immunologicznym (łac. immunitas - wolny od chorób).

Inaczej mówiąc, nieco upraszczając: choroba jest następstwem uszkodzenia tkanek organizmu na tyle masywnego, że wpływa na funkcjonowanie ważnych narządów i układów, w tym, co istotne, na system odpornościowy. W tej sytuacji istnieje oczywiście niebezpieczeństwo, że banalna grypa dla osoby schorowanej, a więc mającej wielorakie uszkodzenia narządów i układów, będzie mieć przebieg gwałtowny, zagrażający życiu. Co w takiej sytuacji począć? "Utrzymywać" zdrowie za pomocą leków? Przecież wiemy, że leki to substancje wywierające aktywny wpływ na funkcjonowanie organów i narządów, a więc ich działanie jest w zasadzie takie samo, jak działanie toksyn.
    Są rzecz jasna leki o mniejszej lub większej toksyczności, niemniej jednak każdy lek jest ewidentnie toksyczny, trzeba bowiem sobie zdać sprawę, że najbardziej naturalne z naturalnych leki ziołowe są wyrabiane z roślin zielnych, z których każda jest zakwalifikowana jako roślina trująca. Propolis to też trucizna, i wiele innych.
    A zatem stosowanie w chorobie leków jest szkodliwe podwójnie, z jednej strony bowiem blokujemy przy ich pomocy naturalny proces samooczyszczania organizmu z chorobotwórczych toksyn, z drugiej owych chorobotwórczych toksyn do organizmu dostarczamy. Teoretycznie, postępując w ten sposób, możemy leczyć się w nieskończoność, praktycznie zaś - do usranej śmierci.
    Naszą ideą jest zdrowienie poprzez wypieranie z organizmu chorób zdrowiem, zaś choroby infekcyjne są integralnym elementem zdrowienia. Zgadza się, że osoby schorowane nie mogą sobie pozwolić na pełne odchorowanie prozdrowotnych chorób infekcyjnych, bowiem ich organizmy nie są w stanie w pełni nad owym procesem zapanować, ze względu na nieprawidłowe funkcjonowanie narządów i układów odpowiedzialnych za prawidłowy przebieg chorób infekcyjnych. Ale czy to oznacza, że osoby schorowane są skazane na gromadzenie w swych organizmach toksyn, a więc dalsze uszkadzanie ważnych dla prawidłowego przebiegu prozdrowotnych chorób infekcyjnych? Bynajmniej. Takie osoby powinny odchorowywać choroby infekcyjne pod kontrolą, a to znaczy, by w porę zastosować leki blokujące objawy chorobowe, ale nie za szybko. W ten sposób proces zdrowienia rozkłada się w czasie, na lata, ale jaka jest alternatywa? Leki immunosupresyjne; podnoszące odporność, w rzeczywistości blokujące prawidłową reakcję systemu odpornościowego, a więc dające doraźne korzyści w postaci ustąpienia tych objawów? Można i tak, wybór należy do nas samych; zdrowie na własne życzenie, ale powinniśmy zdać sobie sprawę, do czego takie postępowanie wiedzie - do usranej śmierci.
    Usrana śmierć jest to tradycyjne określenie długoletniego umierania leżąc w łóżku. Osoba taka wymaga opieki innych, często poświęcenia najbliższych, a więc jest to śmierć ohydna. Bywa ona skutkiem jakiegoś zdarzenia losowego - wypadku, ale bywa także z winy umierającego; żywego trupa, który swoim postępowaniem sam siebie doprowadził do takiegi stanu. Warto mieć to na uwadze.  


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Piotrb111 16-10-2009, 20:36
Panie Józefie, bardzo dobrze napisane, chodzi mi o granicę, kiedy wtrącić się organizmowi w oczyszczanie? Ostatnio bowiem miałem sytuację taką, że nie mogłem rozpoznać, czy objawy to efekt niedomagania czy siły organizmu. Czy jest jakiś uniwersalny sposób, czym się kierować w rozpoznawaniu stanu, w którym się wtrącić np. nie wiem, temperatura, ból czy może czas utrzymywania się ostrych objawów?
Będę wdzięczny za odpowiedź. Bo cały czas bije się z myślami czy dobrze postąpiliśmy.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 16-10-2009, 20:40
Czy jest jakiś uniwersalny sposób, czym się kierować w rozpoznawaniu stanu, w którym się wtrącić np. nie wiem, temperatura, ból czy może czas utrzymywania się ostrych objawów?
Jedynym kryterium tutaj jest posiadana wiedza. Bez niej wpadamy w panikę, a w panice, jak wiadomo, zazwyczaj popełniamy kardynalne błędy.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Piotrb111 16-10-2009, 21:38
Pytanie, może trochę przewrotne, ale ma Pan gigantyczną praktykę w tej kwesti więc myślę, że mi pan odpowie. Czy jest możliwość, żeby osoba w wieku 30 lat, można powiedzieć zdrowa, bynajmniej nie mająca jakichś objawów chorobowych lub stałych dolegliwości nie poradziła sobie z jakąś infekcją lub potocznie zwanym zapaleniem? I "nie lecząc się", wiadomo o co pytam, zmarła lub spowodowała stan krytyczny?


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Boja 19-10-2009, 19:22
Cytat
Usrana śmierć jest to tradycyjne określenie długoletniego umierania leżąc w łóżku. Osoba taka wymaga opieki innych, często poświęcenia najbliższych, a więc jest to śmierć ohydna. Bywa ona skutkiem jakiegoś zdarzenia losowego - wypadku, ale bywa także z winy umierającego; żywego trupa, który swoim postępowaniem sam siebie doprowadził do takiegi stanu.
Z całym szacunkiem do Pana, Mistrzu, ale to określenie śmierci, jest po prostu dla mnie nie do przyjęcia i nie tylko dla mnie. Dla każdego, kto zajmował się chorymi umierającymi. Uważam, śmierć człowieka ma głęboki sens i dlatego winniśmy tu szacunek.
Cytat z "Tybetańska księga życia i umierania" Sogjal Rinpocze:
"...nic tak nie przyspiesza naszego rozwoju, jak praca z umierającymi. Opieka nad umierającym, jest sama w sobie głęboką kontemplacją własnej śmierci i sposobem na stawienie jej czoła. Może przynieść prawdziwą przemianę, jasne zrozumienie tego, co w życiu najważniejsze."


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Szpilka 19-10-2009, 20:54
 
Cytat
Usrana śmierć jest to tradycyjne określenie długoletniego umierania leżąc w łóżku. Osoba taka wymaga opieki innych, często poświęcenia najbliższych, a więc jest to śmierć ohydna. Bywa ona skutkiem jakiegoś zdarzenia losowego - wypadku, ale bywa także z winy umierającego; żywego trupa, który swoim postępowaniem sam siebie doprowadził do takiegi stanu.
Z całym szacunkiem do Pana, Mistrzu, ale to określenie śmierci, jest po prostu dla mnie nie do przyjęcia i nie tylko dla mnie. Dla każdego, kto zajmował się chorymi umierającymi. Uważam, śmierć człowieka ma głęboki sens i dlatego winniśmy tu szacunek.
Cytat z "Tybetańska księga życia i umierania" Sogjal Rinpocze:
"..nic tak nie przyspiesza naszego rozwoju, jak praca z umierającymi. Opieka nad umierającym, jest sama w sobie głęboką kontemplacją własnej śmierci i sposobem na stawienie jej czoła. Może przynieść prawdziwą przemianę, jasne zrozumienie tego, co w życiu najważniejsze."

Boju, to, że śmierć (bez względu na jej przyczynę) wywołuje u drugiego człowieka jakąś zmianę czy refleksję nie ma wątpliwości. Nie sądzę jednak, aby to nawiązanie było istotne do tego, o czym Mistrz mówi, bo mówi o czymś innym. O tym jak inni sobie na własne życzenie fundują koszmar umierania w ciężkiej chorobie. Bo taka śmierć faktycznie jest usrana, pomimo tego, że drugi człowiek przechodzi dzięki niej zmianę wewnętrzną. Wiadomo, że nie można wszystkich do jednego wora wrzucać, ale czy Twoje odniesienie do głębokiego sensu śmierci ma jakby usprawiedliwiać fakt, że chory wskutek często swoich zaniedbań umiera w męczarniach, będąc zależnym od innych?
Chcę powiedzieć, że nie widzę związku pomiędzy określeniem Mistrza śmierci a Twoim nawiązaniem do jej duchowości.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Klara 19-10-2009, 21:53
Całkowicie zgadzam się i z Mistrzem i ze Szpilką. Mistrz wyraźnie napisał, że ma na myśli:

... tradycyjne określenie długoletniego umierania leżąc w łóżku.

Takie umieranie (z wyjątkiem wypadków) jest, niestety, na własne życzenie.

Jedna z moich koleżanek opiekuje się swoją starą matką. Ta pani, mimo bardzo zaawansowanego wieku, w łóżku jeszcze nie leży. Cóż jednak z tego, skoro umysł jak u niemowlęcia. Trzeba ją ubierać i rozbierać, karmić, myć, pilnować w toalecie, na noc wkładać pampersy. Jej córka wychodzi z domu tylko po niezbędne zakupy czy załatwienie ważnych spraw, a wtedy nie może zapomnieć o zakręceniu zaworów od wody i gazu. Okna ma pozabijane gwoździami, gdyż starsza pani próbowała wyskakiwać przez okno (4 piętro). Wymieniać można by jeszcze długo. Trwa to już około 10 lat. Moim zdaniem nie ma to nic wspólnego ani z duchowością, ani z szacunkiem lub brakiem szacunku do śmierci.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Boja 20-10-2009, 07:52
Ależ ja całkowicie się zgadzam z całą wypowiedzią Mistrza, mnie osobiście dotknęło tylko to ostatnie sformułowanie, ale w końcu po to jest forum, żeby się wymieniać poglądami również w takiej kwestii, no nie?
Poza tym NIKT nie ma gwarancji na lekką i łatwą śmierć, nawet ten, co dba o swoje zdrowie.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Klara 20-10-2009, 09:22
Boju, to oczywiste że nawet ci dbający o zdrowie nie mają gwarancji na lekką i łatwą śmierć. Mają jednak duże szanse na uniknięcie takiego stanu, o jakim pisałam w poprzednim poście, a przynajmniej na jego opóżnienie. Widzę natomiast w tym wszystkim pewną ironię losu. Otóż często bywa tak, że ci co dbają o zdrowie i dzięki temu są w dobrej formie muszą to zdrowie i siły poświęcać na opiekę nad tymi członkami rodziny, którzy o zdrowie nigdy nie dbali. Sama jestem w podobnej sytuacji chociaż jeszcze nie tak drastycznej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że będzie coraz gorzej. Dlatego właśnie zdarzają mi się chwile rozgoryczenia i zwątpienia w sens dbałości o zdrowie. Bo przecież teraz ci schorowani na własne życzenie oczekują od zdrowych (też na własne życzenie) opieki i całkowitej obsługi, bo przecież oni są chorzy i im się wszystko należy. Na szczęście takie chwile zwątpienia szybko mijają i nie zamierzam rezygnować z dbania o zdrowie.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Boja 20-10-2009, 09:46
No tak, to są zawsze trudne sytuacje mam na myśli opiekę nad ciężko chorym, ale pomaga profesjonalna wiedza, ja np. ukończyłam Kurs Opieki Paliatywnej (certyfikat europejski) i naprawdę pewne techniki postępowania bardzo ułatwiają życie.  


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Lady 20-10-2009, 09:52
A ja mam jeszcze jedno pytanie do Mistrza. Jak za pomocą wirusów lub czego innego można oczyścić układ nerwowy? Jak wygląda takie oczyszczanie (czy to zaostrzenie objawów nerwicowych?) jak sobie nie szkodzić tzn. nie hamować oczyszczania?


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 20-10-2009, 11:14
Widzę natomiast w tym wszystkim pewną ironię losu. Otóż często bywa tak, że ci co dbają o zdrowie i dzięki temu są w dobrej formie muszą to zdrowie i siły poświęcać na opiekę nad tymi członkami rodziny, którzy o zdrowie nigdy nie dbali.
Pewno znów się wydam brutalny, ale moim zdaniem takie osoby powinny trafić do stosownych instytucji, gdzie znajdą fachową opiekę osób odpowiednio przeszkolonych, a także spełniających samych siebie poprzez pomoc umierającym. Obciążenie tym obowiązkiem Bogu ducha winnych najbliższych jest jedną z największych niesprawiedliwości dziejowych.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 20-10-2009, 11:16
A ja mam jeszcze jedno pytanie do Mistrza. Jak za pomocą wirusów lub czego innego można oczyścić układ nerwowy? Jak wygląda takie oczyszczanie (czy to zaostrzenie objawów nerwicowych?) jak sobie nie szkodzić tzn. nie hamować oczyszczania?
Tutaj odpowiedź jest taka sama, jak w przypadku wszelkich innych tkanek - pozostawić to mądrości organizmu; nie poganiać go, tylko robić swoje w sensie racjonalnej dbałości o zdrowie.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 20-10-2009, 11:28
Cytat
Cytat z "Tybetańska księga życia i umierania" Sogjal Rinpocze:
"..nic tak nie przyspiesza naszego rozwoju, jak praca z umierającymi. Opieka nad umierającym, jest sama w sobie głęboką kontemplacją własnej śmierci i sposobem na stawienie jej czoła. Może przynieść prawdziwą przemianę, jasne zrozumienie tego, co w życiu najważniejsze."
A Jezus nakazał aby mieć w nienawiści rodziców, co w tłumaczeniu ze starożytnego języka na współczesny brzmi - że rodzice nie mają żadnych praw do życia swoich dzieci. Brzmi to może i brutalnie tylko jak tak rozmawiamy o etyce to jaka jest moralność w tym aby obciążać swoje dzieci konsekwencjami swego postępowania? Większość z nas zapewne poświęci swoje życie dla rodziców ale czy tak powinno być? Buddyści jeszcze mają jakieś pocieszenie w słowach "taka karma" ale inni? Ile ja widzę "złamanych" rodzin bo opieka nad schorowanym człowiekiem przekracza ich możliwości psychiczne i fizyczne. A opieka paliatywna nie dla każdego jest dostępna ot tak. Tu też decyduje grubość portfela. Warto więc mieć to wszystko na uwadze i dbać o zdrowie do późnej starości.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 20-10-2009, 11:37
Chciałam jeszcze coś napisać o wirusach. W początkach tego roku moja mama zachorowała na grypę i ją rozłożyło. Ponieważ mieszka sama pojechałam do niej się nią opiekować na kilka dni. Wokół wszyscy chyba byli nosicielami tego wirusa. Zakatarzone ekspedientki w sklepie na mnie kaszlały i kichały, mama złożona w łóżku a ja nic... Nic mi nie było. Gdy tak przeczytałam o roli wirusów, przeanalizowałam stan mojego organizmu doszłam do wniosku - że mój organizm jednak był za słaby i nie wpuścił wirusa. To samo odnotowuję u dzieci. Wokół wiele dzieci choruje a moje nic... No może nad morzem jakiś proces się u syna włączył bo miał katar i mokry kaszel. Wcześniej myślałam, że moje dzieci nabyły odporność poprzez wyjazdy nad morze. Teraz przypuszczam (przecież miały glistę i pewnie grzybicę ), że ich organizmy jednak nie wybierały drogi oczyszczania tą drogą. Generalnie ja się nie boję wirusów i bakterii.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Stańczyk 20-10-2009, 12:04
A Jezus nakazał aby mieć w nienawiści rodziców co w tłumaczeniu ze starożytnego języka na współczesny brzmi - że rodzice nie mają żadnych praw do życia swoich dzieci
Nieprawda, chodziło o coś innego. Jezus w swoim nauczaniu często używał tzw. hiperboli, czyli przesadni, która zresztą jest charakterystyczna dla ludów semickich. Nienawidzić kogoś może oznaczać rzeczywistą nienawiść (w kontekście rodziców nie ma to sensu, bo Jezus popierał Prawo Mojżeszowe, które zabraniało nienawiści, kazało szanować rodziców, nakazywało szacunek dla starszych i w ogóle nie było zgodne z jego nauczaniem) albo miłować mniej, słabiej, tzn. postawić miłość do Jezusa i Boga ponad miłością do rodziny. Jeśli chodzi o stosunek Jezusa do rodziców, to krótko przed śmiercią pokazał, że los matki nie jest mu obojętny (Maria była wtedy wdową), gdy powierzył ją opiece Janowi. Czytamy o tym w Jana 19:26, 27
Cytat
"Jezus więc, ujrzawszy swą matkę i ucznia, którego miłował, stojących w pobliżu, powiedział do matki: „Niewiasto, oto twój syn!” Następnie powiedział do ucznia: „Oto twoja matka!” I od tejże godziny ów uczeń wziął ją do swego domu."



Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Boja 20-10-2009, 18:08
Fajne te nasze tematy: od wirusa, poprzez śmierć po Biblię. Meandrują, że hej!


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 21-10-2009, 00:46
Pytanie, może trochę przewrotne, ale ma Pan gigantyczną praktykę w tej kwesti więc myślę, że mi pan odpowie. Czy jest możliwość, żeby osoba w wieku 30 lat, można powiedzieć zdrowa, bynajmniej nie mająca jakichś objawów chorobowych lub stałych dolegliwości nie poradziła sobie z jakąś infekcją lub potocznie zwanym zapalenie? I "nie lecząc się", wiadomo o co pytam, zmarła lub spowodowała stan krytyczny?
Nie bardzo rozumiem, o co chodzi. O rachunek prawdopodobieństwa? Jest to możliwe, ponieważ osoba ta może wyjść na spacer, a tam spadnie na nią meteoryt. Wniosek: w chorobie nie chodzimy na spacery.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Biedrona 21-10-2009, 00:53
A moim zdaniem w tej nienawiści do rodziców chodzi o to, że dziecko, jak jest małe, to widzi tylko rodziców, zgadza się z nimi i idzie ich drogą. By odkryć siebie i dorosnąć, musi im się sprzeciwić, musi zobaczyć ich błędy, ich wady, a także spostrzec wzorce, które mu przekazali i dokonać wyboru, czym chce się w życiu kierować. Poprzez sprzeciwianie się temu, co utarte, następuje dorastanie i dochodzenie "do samego siebie".
W każdym razie nie sądzę, aby miało to cokolwiek wspólnego z kwestią opieki na starość


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 21-10-2009, 07:06
Tu nie chodzi o opiekę na starość. Starość zresztą może być różna prawda? Najgorsza to ta zniedołężniała lub spowodowane brakiem zdrowia "przykucie do łóżka" w pewnym sensie łącznie z opiekunem. Ja nie piszę tu bez doświadczenia i obserwacji w tej kwestii. Moja mama np. mawia, że chce żyć tylko do momentu gdy będzie sama w stanie wokół siebie wszystko zrobić, że urągałoby jej godności leżenie plackiem w pampersie np., że nie wyobraża sobie abym czas potrzebny dla siebie czy swojego stałla była zmuszona poświęcić pielęgnacji jej ciała. Gdy dociskam ją pytaniami o co w ogóle jej chodzi mówi : dokładnie to co mówię. :). Stawia mnie to w dziwnej sytuacji. Na szczęście moja mama jest w miarę zdrowa. W każdym bądź razie nigdy nie zażywała lekarstw i zawsze odżywiała się w sposób prozdrowotny. Niestety mieszka na Śląsku. Pije KB ale MO się boi. Zaczęła ale się boi oczyszczania i czy jej ciało da radę. Stosuje też polewania ciała zimną wodą. Ma 71 lat.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: tomurbanowicz 21-10-2009, 08:03
Temat wirusowy, więc spytam o wirusa wścieklizny i wirusowe zapalenie wątroby.
Z tego co jest napisane w Wikipedii na temat wścieklizny:

"Wścieklizna (łac. rabies) - wirusowa, zawsze śmiertelna choroba zakaźna zwierząt (niektórych ssaków), mogąca przenieść się na człowieka (antropozoonoza)."

Jestem przeciwnikiem szczepień, jednak szczepienia przeciw wściekliźnie zwierząt i pogryzionych przez nie ludzi) przynoszą pozytywny (chyba?) skutek.
Podobnie chyba przy wirusowym zapaleniu wątroby - szczepienia przed operacjami.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mariam_38 22-10-2009, 10:15
Cytat
Takie osoby powinny odchorowywać choroby infekcyjne pod kontrolą, a to znaczy, by w porę zastosować leki blokujące objawy chorobowe, ale nie za szybko. W ten sposób proces zdrowienia rozkłada się w czasie, na lata, ale jaka jest alternatywa?

Mistrzu, te słowa są do mnie. Wprawdzie przeżyłam na MO aż 4 miesiące bez antybiotyków(przedtem góra 3-4 tygodnie), ale od jakiegoś miesiąca dręczy mnie silny obrzęk ucha. Po 2 tygodniach męki udałam się do laryngologa, a ten postraszył mnie głuchotą. Bez antybiotyku ani rusz - jak powiedział. No więc wzięłam ten antybiotyk, który niewiele pomógł. W międzyczasie zaszły u mnie poważne zmiany: organizm odzwyczaił się od leków i sam, mimo poważnych braków przeciwciał, dążył do zwalczenia infekcji, niezbyt skutecznie zresztą. To tak jakby zatrzymać jakieś koło zamachowe, które toczy się wolno, chciałoby nabrać tempa, ale nie może. Obrzękł ucha minął tak, że można było dojrzeć już błonę bębenkową, ale szum pozostał. Lekarz zalecił przez tydzień stosować acatar, by zmniejszyć obrzęk w rejonie trąbki słuchowej. Efekt jest taki, że po tygodniu znowu nie słyszę na lewe ucho i dalej rozpiera. Podczas kontroli na pewno dostanę kolejny antybiotyk, ale już nie zamierzam go brać, bo jakąż mam gwarancję, że sytuacja się nie powtórzy? Zrobiłam sobie badania przeciwciał i trochę się podłamałam: 2,78% na 11-21%. Więc jaką mam szansę na pokonanie infekcji? Chyba przeproszę akademię medyczną i pojadę na immunoglobuliny, chociaż nie było mnie tam od ponad 5 miesięcy(wg wskazań 1 wlew na 1 miesiąc). Wybieram mniejsze zło niż kolejne antybiotyki bez końca. Chociaż, i tak mam mieszane uczucia, wolałabym nigdzie nie jeździć.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 22-10-2009, 15:45
Ja sądzę, że organizm jest mądry. Skoro uznał, że nie jest w stanie przeprowadzić gruntownego remontu w postaci uogólnionego stanu zapalnego, zwanego chorobą infekcyjną, to wybiera politykę drobnych kroków poprzez miejscowe stany zapalne. Stąd niski poziom przeciwciał, niemieszczący się w granicach normy. Pytanie tylko, czy organizm coś o tych normach wie. Zapalenie ucha nie jest znowu czymś aż tak niezwykłym, trąbki słuchowe można odetkać wdmuchując powietrze w nos, zatkany palcami.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mariam_38 23-10-2009, 07:11
Bardzo dziękuję za odpowiedź! Próbowałam wielokrotnie tych ćwiczeń. Laryngolog też parę razy próbował z "Jakubem". Nic to nie dało, oprócz chwilowego wytrzeszczu oczu. Próbowałam też wlewać do ucha mocz i alocit. Równolegle z zapaleniem ucha współwystępuje zapalenie zatok. Do nosa wkrapiam alocit i czekam.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Piotrb111 23-10-2009, 07:50
Pytanie, może trochę przewrotne, ale ma Pan gigantyczną praktykę w tej kwesti więc myślę, że mi pan odpowie. Czy jest możliwość, żeby osoba w wieku 30 lat, można powiedzieć zdrowa, bynajmniej nie mająca jakichś objawów chorobowych lub stałych dolegliwości nie poradziła sobie z jakąś infekcją lub potocznie zwanym zapalenie? I "nie lecząc się", wiadomo o co pytam, zmarła lub spowodowała stan krytyczny?
Nie bardzo rozumiem, o co chodzi. O rachunek prawdopodobieństwa? Jest to możliwe, ponieważ osoba ta może wyjść na spacer, a tam spadnie na nią meteoryt. Wniosek: w chorobie nie chodzimy na spacery.
Chodziło o to, czy można sugerować się w oczyszczaniu wiekiem. Czyli jeżeli osoba jest młoda lub dziecko małe, to można je pozostawić przez np. 3 tygodnie gorączkujące, wysoko i nie hamować objawów wierząc w to, że organizm jest młody, silny i sobie poradzi.
Ale wnioskuję z odpowiedzi to co już Pan wcześniej napisał.
Polegać można tylko i wyłącznie na wiedzy, wiek czy inne atrybuty nie dają pewności.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 23-10-2009, 10:49
Odpowiedź zamieściłem tutaj: http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=9448.new#new


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Anwie 01-06-2012, 23:30
Wiem, że to bardzo stary wątek. Ale wiedza się nie starzeje. Chętnie poczytałabym odpowiedź, do której linka zamieścił tu Mistrz. Ale link się nie otwiera. Bardzo proszę o podanie linku, który się otwiera i można przeczytać to co napisał Mistrz w odpowiedzi na zadane przez Piotra pytanie.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Irek 01-06-2012, 23:40
Może, ta wiedza akurat się zestarzała i dlatego jej niema.


Tytuł: Odp: Wirusy raz jeszcze...
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 02-06-2012, 00:09
Może, ta wiedza akurat się zestarzała i dlatego jej niema.
Nie ma pisze się osobno. Ta wiedza się nie zestarzała.

W starych linkach, które nie działają, należy usunąć cyfrę "2" po "forum". http://bioslone.pl/forum/index.php?topic=9448.new#new