Od Kolbergera biła godność, ale i pogodzenie się z losem, czyli jakiś smutek, jakby uległość, czyżby rezygnacja?Tak mamy walczyć z rakiem i innymi chorobami, mamy heroicznie umierać na oczach innych i lansować taki model pokornego wieloletniego cierpienia bez słowa skargi i pretensji do systemu opieki zdrowotnej? To chyba nie dla mnie
Sam Kolberger mówił o heroizmie Jana Pawła II i chciał go naśladować. Owszem była w tym godność i jest to godne szacunku. Tylko właśnie, czy na tym powinien polegać prawdziwy heroizm, czy powinno się uczyć takiego podejścia do życia? Moim zdaniem to jest szarlataneria zaawansowana.
Czy zauważyliście, jak nachalnie się nam wciska, ze Kolberger nie zmarł na raka? W statystykach odfajkują przypadek jako wyleczenie z raka... Przecież zmarł na niewydolność krążenia.
Teraz zaczynam się zastanawiać czy tak samo nie było z Maciejem Kozłowskim. Ale chemię dostawał - pewnie interferon. Co to za różnica czy Maciej zmarł na raka czy zaczęło się od stwierdzenia zakażenia wirusem typu C? Na to się nie powinno umierać! Chyba że umiera się na skutek "terapii" - z wycieńczenia lub niewydolności krążenia.
(Mój ojczym przeżył z wirusem C ponad 20 lat i zmarł w wieku 95. Szczęśliwie, nie był leczony, jadł co chciał, sporo na ciepło, i mimo złego wchłaniania składników odżywczych i nowotworu w płucach - nieleczonego - żył jeszcze lata.)
No, Maciej też wygrał z rakiem, to był bardzo głośny przypadek w mediach i w branży.
Po obejrzeniu filmu wspomnieniowego o Krzysztofie Kolbergerze. Gładki gość, miły, utalentowany i dał się lubić. Można powiedzieć - dżentelmen. To nie typ wojownika, a jednak ciągle ktoś powtarzał słowo "walczyć".
Straszne życie ze strzykawką, ale życie. Widzieliście to menu? Same węglowodany, kontrola cukru, a w pogotowiu orkiszowy z sałatą i nie wiem, może serem, płatki, raz dostał coś na ciepło, ale na nic porządnego to nie wyglądało. Odżywianie w chorobie.
Wszyscy ci artyści jacyś niezdrowi, jak się ich znało gdy byli młodzi. Ktoś się roztył, ktoś wysechł jak szczapa... A co nas to obchodzi.
Wszyscy nie wszyscy. Bez przesady. A obchodzi nas to właśnie o tyle o ile są to osoby publiczne.
Tak, zdecydowanie to nie żadna walka, ani też leczenie. To wydłużanie czasu agonii. Trzeba sobie uświadomić jakie to jest diabelstwo.
A dzisiaj przeczytałem
o wygranej z rakiem Michasia Douglasa.