polka194
|
|
« : 01-05-2010, 15:57 » |
|
Piszę aby podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat mojego dziecka. Otóż Wiktoria jak poszla do przedszkola, to co 2,3 tygodnie chorowała, zazwyczaj górne drogi oddechowe, zapalenie gardła, krtani, kaszel i po ok. 10 dniach albo z tego wychodziła, albo dostawała gorączki. Jeśli ibuprofen nie pomagał to był antybiotyk, mniej więcej co pół roku. Wika zaczęła pić razem z nami MO, odstawiłam nabiał, pije siemię lniane, staram się, żeby piła trochę koktajlu. Ogólnie staram się, aby jadła więcej warzyw, owoców, więcej błonnika. Minęły kolejne 3 tygodnie jak chodziła do przedszkola i zobaczyłam po niej że już coś zaczyna się dziać. Wróciła z przedszkola, była słaba, więc tak jak jest zalecane leżenie, położyłam się z nią do łóżka. Wieczorem jej się polepszyło. Na drugi dzień obudziła się ze szczekającym kaszlem, aż zwymiotowała flegmą. Nie poszła do przedszkola, bo bałam się że się dorobi. Czekałam na rozwój sytuacji, a tu dziecko całkiem inne niż przy każdej co 3-tygodniowej chorobie. Katar przezroczysty (nie żaden zielony) i nawet nie dużo go, czasem kaszel suchy. Płuczę jej tylko nos wodą morską z propolisem, zaczęłam dawać prawoślaz, wcześniej trochę skarżyła się na ucho, to kilka razy smarowałam alocitem. Jak sobie pomyslę o moim dziecku jak przechodzilo takie cos 3 tygodnie temu, to aż mam dreszcze. Myśle, że jest to spora zasługa odstawienia nabiału, ponieważ nie ma w niej tyle śluzu. MO piła ok. 1,5 tygodnia, teraz przerwa. Widzę diametralną poprawę u mojego dziecka i bardzo się z tego ciesze. Powiedziała tylko 2 razy, że boli ją czoło, więc posmarowałam jej balsamem kapucyńskim, nie wiem czy coś więcej na to powinnam?
|