Wierzę... być może naiwnie, ale wierzę. Bez takiej wiary na wiele rzeczy byłoby trzeba machnąć ręką..
Tak właśnie "myślą" pacjenci, że co tam... Po co ja mam dbać o zdrowie, skoro
jeszcze nic takiego się nie dzieje.
Na razie mam
tylko nadciśnienie, ale to już sprawa załatwiona, bo mam dobrze dobrane tabletki najnowszej generacji!
Nie no, o ile rozumiem, to chyba tutaj jest mała nadinterpetacja moich słów:) Nie chodzi o to, że nanotechnologia, czy obecnie tabletki, mają zastąpić profilaktykę. Ona ma pomóc w tych ściśle określonych warunkach, gdy jest się już "chorym" (choćby wspomniany rak). Albo inaczej... nie "skazywałbym" nikogo dlatego, że nie chce czy nie jest świadomy tego jak dbać o swoje zdrowie. Raczej bym edukował i pomagał.
Nanotechnologia medyczna w porównaniu do antybiotyków powinna mieć jedną, ale to zasadniczą przewagę. Jej działanie może być ukierunkowane (dzięki programowaniu), a skutki uboczne przy tym minimalne, no ale to tylko zalożenie.
Z drugiej strony, już zupełnie odbiegając od tematu wątku, nasze największe, rzekłbym źrodłowe lekarstwo, zdaje się tkwić w naszej... psychice. Dajmy jej to czego szuka... dbajmy o nią. Przykładem niech będzie Teresa Bancewicz, jestem od niedawna jej wielkim fanem. Też miała cięzkie momenty w życiu, zaczęła chorować, poczym zmieniła tryb życia. Zaczęłą jeździć autostopem po świecie, mając w plecaku mleko w proszku i płatki. Wyzdrowiała zarówno psychicznie jak i fizycznie, podobno lekarze twierdzą, że to dzięki temu iż pozbyła się toksyn (co potwierdza tutejsze teorie). Ja sądzę, że nie mniejsze znaczenie, a może i większe, mają właśnie wrażenia które zapewniła sobie.
A ta Pani... ma obecnie 76 lat
a
tutaj troszkę o niej...