Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 00:29 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Kalorie - czy jest miarodajne dla rozwoju dziecka ich liczenie w tym co zje  (Przeczytany 25177 razy)
Wojski
« : 29-08-2010, 22:34 »

Chciałem poruszyć temat kalorii w kontekście dzieci. Myślę, że przyda się wyjaśnienie wprost tej kwestii.

Moja żona z racji wykształcenia, a także dlatego, że mamy trójkę malutkich dzieci, jest czuła na wszelkie informacje czy prawidła odnośnie dzieci, a mnie stosunkowo trudno z tym polemizować. W kwestii kalorii jest informacja ze strony "oficjalnej" nauki, że przeciętnie dziecko powinno zjeść na dzień ok. 1300 kalorii (w wieku 2-3 lat, wg publikacji o żywieniu dzieci). Wobec tego od długiego już czasu słyszę od współmałżonki, że nasze dzieci jedzą za mało kalorii, nawet 2 razy za mało (czyli 600 - 800 kalorii, przeciętnie na dobę). Dotyczy to trzyletniej córki i dwuletniego synka, ale zmartwienie nasze budzi nasz dwulatek, ponieważ jest bardzo drobny i mało waży, a na tzw. siatkach centylowych ma ok. 10 centyli, czyli dość nisko (waży obecnie ok. 2 kg mniej niż przeciętna dla jego wieku).

Nasz syn miewa problemy z przewodem pokarmowym, ponieważ często robi rzadkie kupki, ponad rok temu miał podejrzenie glisty ludzkiej, przejawiał jakieś nadwrażliwości pokarmowe (a to na gluten, a to na białko jaja kurzego, kukurydzę, serki), miał też w związku z tym wypryski na twarzy. Jednak wypryski mu przeszły, jak odstawiliśmy już dawno temu gluten pszenny czy kukurydzę. Staram się dawać mu MO, nie daję słodyczy, nie szczepię. Kilkanaście razy miał okazję dotąd pić KB ze mną. Przez dłuższy czas jadł nawet więcej niż starsza siostra, ale pozostawał drobny. Czasem (sporadycznie, co kilka dni) dostaje Dicoflor, probiotyk dla dzieci, przy czym kiedyś bardziej mu pomagał niż teraz (na biegunkowate kupki).

Obecnie od 2-3 tygodni syn je mniej niż zwykle, gdyż żona, próbując podwyższyć mu masę ciała, zaczęła dawać mu tłuste serki, więcej śmietany, przez co jakby nieco stracił apetyt, żonie wydaje się, że jest blady (ja nie jestem pewien, czy to nie naturalna karnacja).

Co do jego menu - właśnie ze względu na "wymogi kaloryczne" moja połowica stwierdziła, że nie jest w stanie dostarczyć mu w pożywieniu wymaganych składników odżywczych, jeśli zrezygnujemy jednocześnie z glutenu, mleka i serów. Dlatego rezygnacja dotyczy jedynie glutenu pszennego, gluten żytni dostaje nadal, ponadto dostaje mleko w proszku dla dzieci, przez długi czas Bebiko 2, obecnie od kilku miesięcy - Bebilon junior 3 (z reguły przed snem, albo nawet przez sen przez butelkę, ewentualnie też rano).

Oto przykładowe jego menu (z dzisiaj):
MO
Pierwsze śniadanie: - Bebilon junior zwykły (zawierający prebiotyki, jak można wyczytać na opakowaniu)
Drugie śniadanie:    - 2 łyżeczki ryżu parabolied
                             - ok. 10 gram pulpeta wieprzowego
                             - 2 łyżeczki jajka (głównie żółtka)
                             - kilka - kilkanaście plasterków ogórka z sałatki
Obiadek:                 - 1 racuszek 50 gram (z mąki gryczanej, ziemniaczanej i jajka)
                             - kilka kosteczek pomidora z sałatki
                             - kilka plasterków ogórka z sałatki
                             - kawalątko cebuli z sałatki
Podwieczorek:          - 20 gram piernika domowego wypieku
Kolacja:                  - Bebilon junior 220 ml przez sen (usnął na spacerze wieczorem, prawdopodobnie prześpi do rana)

Ogólniej, to czasem dostaje też kaszę gryczaną, rzadziej jaglaną, ziemniaczki, z mięs to mięso indycze, czasem ryba (dorsz, szczupak, łosoś, ale ostatnio - rzadko), owoce: jabłka, gruszki, arbuzy, banany, kiwi, chleb żytni, ryżowy. Smażymy na smalcu. Generalnie nie przekracza wskazanej liczby kalorii.

Pije wodę, soczki Marwit, czasem dobowej roboty sok z malin czy truskawek (w domowej roboty sokach chyba jest trochę cukru).

Mój synek sporo biega i rozrabia, można pomyśleć - skąd on ma tę energię, skoro je niewiele? Czy też te wskazania odnośnie przeciętnej liczby kalorii można wyrzucić do kosza? A może po prostu ma jakiś skurczony żołądek? Czy też należy mu pozwolić jeść tyle, ile je i się nie martwić, licząc, że organizm upomni się sam o to, czego mu potrzeba?
Jak się pozbyć rzadkich/luźnych kupek? Czy ich obecność nie świadczy o tym, że mimo iż dziecko mało je, to jeszcze mało mu się wchłania? Czy wystarczy wdrożyć codziennie KB?
Co zmienić w żywieniu? Więcej orzechów? Częściej rybę? Odstawić coś jeszcze? Nie chciałbym się przekonać po latach, że ma niedorozwój z powodu niedożywienia.
« Ostatnia zmiana: 29-08-2010, 23:06 wysłane przez Solan » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #1 : 29-08-2010, 22:44 »

Co zmienić w żywieniu?
Wszystko.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Machos
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 01-04-2007
Skąd: Skierniewice
Wiadomości: 2.302

WWW
« Odpowiedz #2 : 29-08-2010, 23:25 »

Chciałem poruszyć temat kalorii w kontekście dzieci. Myślę, że przyda się wyjaśnienie wprost tej kwestii.
Wojski, rad bym dowiedzieć się, jak interpretujesz Ty i Twoja żona te kalorie?

Moja żona z racji wykształcenia, a także dlatego, że mamy trójkę malutkich dzieci, jest czuła na wszelkie informacje czy prawidła odnośnie dzieci, a mnie stosunkowo trudno z tym polemizować.
A można poznać wykształcenie małżonki?

Wytłumacz mi jak to jest, że mój syn dziś o osiemnastej zjadł na kolację około 18-ej schabowego z ziemniakami i z porcją surówek, po czym po dwóch godzinach zrobił powtórkę z jedzenia, bo się domagał. Był głodny i był to jego czwarty już treściwy posiłek i nie liczyliśmy kalorii, tylko dokładaliśmy na talerz kolejne łyżki, aż był najedzony. Nie liczę w międzyczasie w ciągu dnia zjedzonych owoców. Pomijając, że ma osiem lat, mnie z jedzeniem dziś przegonił dwukrotnie. Po Twojemu mówiąc, przekroczył dwukrotnie ilość kalorii na dzień dla dorosłego mężczyzny. Dodam, że wygląda szczupło i jest dość wysoki.
Zapisane

Zamiast się badać, lepiej wypić miksturę oczyszczającą, najlepsze świadectwo badania organizmu, które w przypadku istniejących chorób widać po objawach. Machos.
Beza
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 43
MO: przerwa
Wiedza:
Skąd: łódzkie
Wiadomości: 559

« Odpowiedz #3 : 29-08-2010, 23:39 »

Wojski. A nie pomyślałeś, że taka jest jego natura? Np. mój Jasio obecnie ma 3,5 roku. Grubokościsty, dobrze zbudowany i pełny energii, fajny chłopiec. Potrafi zjeść naprawdę dużo, a zwłaszcza wtedy, gdy je podczas oglądania bajki. Chociaż ostatnio je mniej, ale właściwie co godzinę, dwie. Na śniadanie jajecznica z trzech jajek (ale tylko zniesionych przez szczęśliwe kury), a właściwie omlet z różnymi warzywami. Później owoce - generalnie lub wszystkie. KB, orzechy laskowe, na obiad uwielbia zupy! Codziennie świeża, na porządnym kawałku kości z mięsem. Później znowu owoce. Ryby z kapustą kiszoną też są w jego guście. Zaś Natanek, młodszy o prawie dwa lata, to chudzinka, od samego początku w dolnej siatce centylowej. Ale je wtedy, kiedy ma ochotę. Nie biegam za nim z łyżką. Jak mu nie smakuje to, co ma Jasio np. na talerzu, jemu trzeba przygotować oddzielnie. I co jest niesamowite, przynajmniej dla mnie. To jest to, że potrafi zjeść 10 łyżek zupy i za nic na świecie 11-tej do ust nie weźmie, nawet wtedy, gdy ogląda coś interesującego w tv czy bajkę. A nawet jeśli mi się udało, to zaraz ją wypluwał. Zaprzestałam tych praktyk smile

Piszę o nich dlatego, aby pokazać, jak moje dzieci niebywale się różnią i nie martwię się tym. Ty też nie powinieneś. Na forum jest mnóstwo fantastycznych przepisów, skorzystaj z wyszukiwarki. A, i odstaw mleko, bo ono jest z pewnością mu już niepotrzebne.
« Ostatnia zmiana: 30-08-2010, 08:39 wysłane przez Mistrz » Zapisane

"Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą - daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami." C.K.Norwid
Abir
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 09.09.09
Skąd: Polska
Wiadomości: 245

« Odpowiedz #4 : 30-08-2010, 07:25 »

Wojski, pijesz już długo MO, ale czy na pewno czytaliście książki Mistrza?

Tak czy inaczej zapoznajcie się z żoną lepiej, z:

http://www.bioslone.pl/odzywianie/podstawy-wiedzy

http://www.bioslone.pl/odzywianie/koktajl

http://www.bioslone.pl/odzywianie/dieta-prozdrowotna .

Znajdziesz tam odpowiedzi na większość, a być może wszystkie ze swoich pytań i wątpliwości. W każdym razie wszelkie odpowiedzi biosłonejczyków będą ukonstytuowane na kanwie tamtejszych informacji.
« Ostatnia zmiana: 30-08-2010, 07:28 wysłane przez Abir » Zapisane
Wojski
« Odpowiedz #5 : 30-08-2010, 14:37 »

Wojski, pijesz już długo MO, ale czy na pewno czytaliście książki Mistrza?

Ja czytałem, ale 3 lata temu, wtedy zresztą na forum był również ekspertem Pan Janus i jego książki też czytałem - wtedy próbowałem własne zdrowie doprowadzić do ładu - wychodziło różnie, szczególnie, że w radach Pana Słoneckiego i Pana Janusa pojawiały się sprzeczności. Moja żona raczej traktuje to wszystko z dystansem, z książek Pana Słoneckiego czytała tylko niektóre fragmenty.


Wojski. A nie pomyślałeś, że taka jest jego natura?

Owszem, pomyślałem. Dlatego zresztą starałem się uspokajać żonę, jak martwiła się tymi kaloriami. Jednak do pełnego przyjęcia tej teorii powstrzymuje mnie jego problem z biegunkowatymi kupkami (2-3 dziennie, wydają się subiektywnie przewyższać masą zjedzony pokarm) oraz obserwowana przez nas nieraz nadwrażliwość pokarmowa, która kiedyś przejawiała się przez zmiany i zaczerwienienia na policzkach (ponad rok temu), a obecnie uzewnętrznia się jeszcze napadami złości, złego humoru, płaczliwości - które czasami obserwujemy, szczególnie jak zje coś, na co nadwrażliwość ma (ostatnio jakby częściej).

W ogóle, uzupełniając opis, dziecko urodziło się z wysypką (właściwie małymi chrostami) na buzi, co zostało ocenione przez lekarzy jako wysypka od hormonów matki (ja tam nie byłem tego taki pewien - powstrzymałem szczepienia w pierwszej dobie życia i potem). Po jakimś czasie wysypka ta zmieniła się w czerwone plamy na policzkach - a po 6 miesiącu kiedy już był dołączony pokarm stały obok pokarmu matki (papki z warzyw, mięsa, kaszy gryczanej, ryżu), zaczął spadać z wagi do owego 10 centyla, a nawet mniej (wtedy było podejrzenie glisty ludzkiej). W wieku 8 miesięcy syna żona odstawiła gluten (pszenny, choć okresami również i żytni) ze swojej diety (jako karmiąca) i z diety dziecka i wysypka prawie zeszła (a całkowicie policzki wyładniały dziecku po ponad roku czasu, czyli od urodzenia trwało to przez rok z okładem).

Na forum jest mnóstwo fantastycznych przepisów, skorzystaj z wyszukiwarki. A, i odstaw mleko, bo ono jest z pewnością mu już niepotrzebne.

Poszukam przepisów i z pewnością wykorzystamy, przy zmienianiu potraw najgorszy jest początek, bo dzieci grymaszą na nowe i jedno utwierdza w przekonaniu drugie, żeby nie jeść.

Natomiast co do mleka - nieraz podnosiłem w rozmowach z żoną, że warto by może odstawić mleko w proszku. Próbowała odstawić mleko i nabiał przez 3-4 tygodnie (choć nie w pełni konsekwentnie, czasem dziecko ubłagało ją o mleko, jest to pewien problem przy odstawianiu mleka w proszku, nasze dzieci lubią je i błagają usilnie, żeby im je dać, konsekwentnie udawało się odmawiać dziecku mleka przez 2 tygodnie), ale, jak twierdzi, nic się nie zmieniło ani w apetycie dziecka, ani w strukturze stolca. Żona zresztą wyciągnęła normę (naukową) spożycia wapnia przez takie (2-3 letnie) dziecko na dobę i wynosi ona 500-800 mg i stwierdziła, że jak odstawimy skutecznie mleko, to dzienna dawka wapnia zmniejszy się u naszych dzieci do 50 mg.

Ja osobiście nie jestem pewien, czy ten wapń z mleka w proszku, po przetworzeniu w fabrykach koncernów, w ogóle się wchłania. W każdym razie dzieci nasze nie mają kruchych kości czy ubytków na uzębieniu.



Wojski, rad bym dowiedzieć się, jak interpretujesz Ty i Twoja żona te kalorie?

Ja jestem sceptyczny do liczenia kalorii, przecież można by jeść same "puste kalorie" jakieś słodycze, same ziemniaki czy wypieki z białej mąki itp. no i w tabeli by wyszło, że ok, liczba kalorii zaliczona. A przecież dzieci są żywe, rozrabiają, biegają - czyli im starcza energii, tylko można się zastanowić, czy im też starczy na rozwój (nawet gdzieś czytałem, że dziecko między 2 a 3 rokiem życia mniej rośnie i to jest normalne, ale jednak trochę na wadze przybierać powinno i tak samo trochę rosnąć, w końcu siatka centylowa w tym okresie życia dziecka nie stanowi funkcji stałej).

Moja żona traktuje to bardziej formalnie - że dzieciom potrzeba do rozwoju tyle a tyle kalorii - zgadza się ze mną mniej więcej, że nie powinny to być "puste kalorie", ale jak dziecko nie chce jeść w oznaczonych godzinach posiłku, to pozwala mu podjadać przy okazji co nieco, byleby coś zjadło. Żeby zwiększyć tą liczbę kalorii wymogła na mnie, by dawać dzieciom chleb żytni.


A można poznać wykształcenie małżonki?

Napiszę ogólnie (bo nie pracuje jak na razie w tym zawodzie), że studiowała na Akademii Rolniczej i mamy w domu taką naukową książkę, jeszcze z czasu studiów (nie tak dawnych), w której są wyszczególnione kalorie i podstawowe składniki odżywcze większości dostępnych produktów żywnościowych, z której moja druga połowa wyciąga wszelkie formalne wartości kalorii, wapnia itp.
Ja tylko stawiam pytanie, ile się z tego, co dziecko je, rzeczywiście wchłania.

Wszystko.

Postaram się oczywiście dokładniej przestudiować forum i podstawy wiedzy o profilaktyce prozdrowotnej, a także fajne przepisy dla dzieci. Domyślam się, że mleko w proszku jest niewskazane, jak i chleb żytni. Cóż jeszcze? Odstawić pomidory?
Nie używać mąki ziemniaczanej? Wydaje mi się, że mąka gryczana jest chwalona na forum. Tak czy siak poczytam, bo jeśli wszystko źle robimy, to rzeczywiście nie wyciągnęliśmy prawidłowych wniosków z podstaw wiedzy.
Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #6 : 30-08-2010, 14:50 »

Cytat
chrostami
Co to jest? W słowniku brak
http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=chrosta&od=&from=os
http://so.pwn.pl/lista.php?co=chrosta&od=&from=os
http://www.sjp.pl/chrosta
Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #7 : 30-08-2010, 15:51 »

Cytat
powstrzymałem szczepienia w pierwszej dobie życia i potem
Czy to oznacza, że dziecko nie było dotąd szczepione, nigdy i na nic?
Cytat
Żona zresztą wyciągnęła normę (naukową) spożycia wapnia przez takie (2-3 letnie) dziecko na dobę i wynosi ona 500-800 mg i stwierdziła, że jak odstawimy skutecznie mleko, to dzienna dawka wapnia zmniejszy się u naszych dzieci do 50 mg.
Twoja żona to taka księgowa (naukowa). Dziecko powinno otrzymywać w pożywieniu rozmaite produkty, jak najmniej przetworzone, w takich ilościach, jakich samo się domaga - z wyjątkiem tych produktów, które mu szkodzą. Liczenie czy to kalorii, czy zawartości składników odżywczych, czy IG, czy centyli, liczenie czegokolwiek nie sprawdza się, gdyż każdy organizm jest inny, a i jak sam zauważyłeś różna jest aktywność. Sprawdza się jedynie rzetelna wiedza o tym jak funkcjonuje organizm oraz obserwacja i doświadczenie.
Cytat
Żeby zwiększyć tą liczbę kalorii wymogła na mnie, by dawać dzieciom chleb żytni.
To także puste kalorie. Na skutek użytych technologii taki chleb nie ma żadnej wartości. To zapychacz.
Cytat
czy ten wapń z mleka w proszku, po przetworzeniu w fabrykach koncernów, w ogóle się wchłania
"fabrykach koncernów" - domyślam się,  że masz na myśli duże mleczarnie czy też przemysłową produkcję mleka. Oczywiście, że taki wapń ma już strukturę zmienioną i prędzej odkłada się w naczyniach krwionośnych niż trafia do kości
http://www.bioslone.pl/odzywianie/podstawy-wiedzy/mleko/mleko-z-koncernow-mleczarskich
http://www.bioslone.pl/odzywianie/podstawy-wiedzy/mleko/mleko-mleczarskie
http://www.bioslone.pl/odzywianie/podstawy-wiedzy/mleko/nietolerancja-mleka
Wiedza podpowiada, że mleko w proszku ma wszystkie składniki zmienione, m. in. wapń organiczny zmienia się w nieorganiczny, a np. cholesterol zmienia się w oksycholesterol, czyli utleniony. Kazeina http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazeina to białko, a więc jak każde białko ścina się w wyższej temperaturze. "Podpuszczka występuje tylko u osobników młodych" - już samo to świadczy, że po okresie niemowlęctwa przestaje być organizmowi potrzebna (i przestaje być potrzebne mleko), gdyż w przeciwnym wypadku organizm dorosłych wciąż by ją produkował.

Cytat
Domyślam się, że mleko w proszku jest niewskazane, jak i chleb żytni. Cóż jeszcze? Odstawić pomidory?
Tak, wobec objawów nietolerancji odstawić pomidory oraz produkty zawierające ten intensywnie czerwony barwnik, jaki jest także w papryce i truskawkach. Już np. maliny mają inny barwnik.
Cytat
Nie używać mąki ziemniaczanej? Wydaje mi się, że mąka gryczana jest chwalona na forum.
Każda mąka to niemal czysta, skoncentrowana skrobia, ale dodatek mąki niezawierającej glutenu nie jest zabroniony. Kasze bezglutenowe są wskazane. Można piec placuszki z kasz http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=7863.0
Cytat
- 1 racuszek 50 gram (z mąki gryczanej, ziemniaczanej i jajka)
Racuszek nie powinien zawierać zbyt dużo mąki, zrobiony z pianą z białka będzie puszysty, może zawierać dodatki warzywne lub owocowe, jak oładki. Może jeść ziemniaki, zupy na lekkim rosole, pulpety z mięsa i ryb. Nie powinien dostawać Marwitu, który w naturze nie występuje - wskazane są całe owoce.
Nie są korzystne dla dzieci potrawy bardzo tłuste - sam tłuszcz - ale ogólnie produkty zawierające tłuszcz, masło, śmietanę 18%, najlepiej naturalnie tłuste (mięso nie nazbyt tłuste, ale i nie samo chude), tak. Okres odejścia od mleka może być burzliwy, ale im konsekwentniej zostanie ucięte dostarczanie mleka, tym szybciej będzie po kłopocie. Można natomiast później, gdy już będzie po bólu, podawać twarożek własnej roboty i niewielkie ilości sera, nie częściej niż raz w tygodniu, a także mleko naturalnie ukwaszone, bez dodatków.

Radziłabym powtórzyć lekturę książek Józefa Słoneckiego i artykułów na portalu.
Zapisane
K'lara
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 1.01.2010
Wiedza:
Skąd: Kraków
Wiadomości: 2.264

« Odpowiedz #8 : 30-08-2010, 16:42 »


Chrosty - regionalizm.  W Krakowie i okolicach mówi się tak o wykwitach skórnych czyli krostach.
Zapisane

Skarabeusz2005
« Odpowiedz #9 : 30-08-2010, 18:08 »

zmartwienie nasze budzi nasz dwulatek, ponieważ jest bardzo drobny i mało waży, a na tzw. siatkach centylowych ma ok. 10 centyli, czyli dość nisko (waży obecnie ok. 2 kg mniej niż przeciętna dla jego wieku).

Siatki centylowe są do bani, kto to w ogóle wymyslił, wg. nich moja córka w ogóle się nie mieściła w tych centylach i ważyła 2 kg. więcej niż przeciętna dla jej wieku. ma mocny kościec i wcale nie była gruba, a "wielka" doktorka wszechwiedząca powiedziała, że dziecko ma nadwagę i zaczęła mnie pouczać, żeby ograniczyć tłuszcze i soki, kiedy ona w ogóle ich nie piła. Dziecko je kiedy chce, trzeba dawać dobry przykład jedzenia i nie kupować śmieci, a wszystko się unormuje. Najgorzej jak ktoś szuka sobie problemów.
« Ostatnia zmiana: 30-08-2010, 18:22 wysłane przez Szpilka » Zapisane
Wojski
« Odpowiedz #10 : 31-08-2010, 15:15 »

Cytat
chrostami
Co to jest? W słowniku brak

Chrosty - regionalizm.  W Krakowie i okolicach mówi się tak o wykwitach skórnych czyli krostach.

Potwierdzam, choć ja sobie tego tak nie tłumaczyłem - po prostu określenie używane w mojej rodzinie. Mój Ojciec pochodzi z spod Krakowa. Możliwe, że tak też mówiło się na Wołyniu skąd pochodzi moja Mama.

Czy to oznacza, że dziecko nie było dotąd szczepione, nigdy i na nic?

Takie było moje zamierzenie, choć raz zdarzył się wyjątek. Pewnego dnia moja żona poszła do lekarza pediatry (dla dzieci zdrowych), na kasę chorych, z dzieckiem, aby spytać o coś (syn jeszcze nie miał roku), nie zamierzając oczywiście szczepić. Z powodu innych zajęć nie poszedłem z nią. Niestety lekarka zastraszyła moją żonę (opowieści o dzieciach umierających jej na rękach na pneumokoki w szpitalu) i dlatego wymusiła szczepienie na.... żółtaczkę wszczepienną (!). Moim zdaniem nawet dla zwolenników szczepień szczepienie na żółtaczkę  powinno być/jest najmniej ważne dla dziecka w tym wieku. I to lekarka która ponoć jakoś wyleczyła się kiedyś na raka, mogłaby mieć jakąś refleksję na temat chorób jatrogennych.

Dostał więc jedną dawkę szczepionki przeciwko żółtaczce (niby tej "lepszej", niepaństwowej) i nic więcej, bo postanowiliśmy kontynuować taktykę nieszczepienia a to wydarzenie uznaliśmy za "wypadek przy pracy" - nie miał po tym żadnych widocznych objawów. Za to widoczne są pozytywne efekty nieszczepienia - bardzo szybko zaczął mówić i to pełnymi zdaniami, jest też bardzo sprawny fizycznie, radzi sobie na drabinkach w takich miejscach, gdzie starsze dzieci często się boją wejść. No ale są te nerwowe zachowania, jak zje coś nie tak.

Cytat
czy ten wapń z mleka w proszku, po przetworzeniu w fabrykach koncernów, w ogóle się wchłania
"fabrykach koncernów" - domyślam się,  że masz na myśli duże mleczarnie czy też przemysłową produkcję mleka. Oczywiście, że taki wapń ma już strukturę zmienioną i prędzej odkłada się w naczyniach krwionośnych niż trafia do kości
[...]
Wiedza podpowiada, że mleko w proszku ma wszystkie składniki zmienione, m. in. wapń organiczny zmienia się w nieorganiczny, a np. cholesterol zmienia się w oksycholesterol, czyli utleniony. Kazeina http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazeina to białko, a więc jak każde białko ścina się w wyższej temperaturze. "Podpuszczka występuje tylko u osobników młodych" - już samo to świadczy, że po okresie niemowlęctwa przestaje być organizmowi potrzebna (i przestaje być potrzebne mleko), gdyż w przeciwnym wypadku organizm dorosłych wciąż by ją produkował.

Czyste mleko w proszku z mleczarni też, szczególnie że ten produkt mleczny był ulubiony przez moją żonę i spożywała go w dużych ilościach, obecnie zarzuciła, ze względu na najmłodszego, 8 miesięcznego, synka. Ale uściślając to moje  starsze dzieci, szczególnie omawiany dwuletni syn, nie spożywają takiego mleka w proszku, jak to w mleczarni robią, ale tzw. mleko modyfikowane. Dlatego świadomie użyłem określenia "fabryki koncernów" gdyż producent takiego mleka: "Bebilon junior 3" to wielki, ogólnoświatowy koncern Nutricia. Jeśli ktoś produkuje mleka dziecięce modyfikowane na cały świat - to musi mieć wiele dużych fabryk, np: w Chinach (tania siła robocza), ale nie tylko, przed sobą mam mleko "wyprodukowane w Unii Europejskiej" (jak widać nie ważne są poszczególne kraje jak tworzy się "superpaństwo" UE) - aczkolwiek, wg kodu, wygląda jakby było wyprodukowane w Polsce (ale poszczególne składniki mogą pochodzić skądinąd o ile to jest opłacalne).

Właściwie czytając informacje na opakowaniu owego mleka Bebilon można stracić pewność, czy to jest jeszcze mleko, czy bardziej jakaś odżywka, czy wręcz suplement diety. Na zwykłym mleku nie mam takiej rozpiski, więc nie mam porównania ile czego dodali sztucznie, ale są m.in. (oprócz tłuszczy i węglowodanów)
-   składniki mineralne (sód, chlorki, wapń, fosfor, potas, żelazo, magnez, cynk jod, mangan, miedź, selen;
-   witaminy (A, D3, E, K1, C, tiamina (B1), ryboflawina (B2), niacyna, B6, kwas foliowy, B12, biotyna, kwas pantotenowy) -   ponadto cholina i tauryna -
i to wszystko w odpowiednich dla dziecka 2 letniego proporcjach (żona podpowiada mi, że ideą modyfikowania dla dzieci mleka jest użycie z jednej strony mleka krowiego, zaś z drugiej taka jego modyfikacja, żeby podstawowe składniki odżywcze były podobne do tych, jakie są w składzie mleka ludzkiego). Poza tym zawiera:
-   immunofortis - opatentowaną (jakże by inaczej, bez patentu nie da się zbijać kasy) kompozycję prebiotyków (błonnik) - właśnie dlatego żona zaczęła dawać to mleko, gdyż początkowo polepszyły się kupki synka po nim.

Podam jeszcze składniki odżywcze/chemiczne dodane do tego "mleka modyfikowanego" (większość to pewnie nośniki minerałów i witamin), to chyba da obraz, czym to się różni od zwykłego mleka:
- odmineralizowana serwatka z mleka w proszku;
- odtłuszczone mleko w proszku;
- oleje roślinne (nie podane szczegółowo jakie, mam nadzieje że nie z jakiś roślin GMO);
- maltodekstryna;
- błonnik pokarmowy (galaktooligosacharydy z mleka, polifruktoza);
- laktoza z mleka (najwyraźniej dodana osobno);
- fosforan wapnia;
- węglan wapnia;
- cytrynian potasu;
- cytrynian sodu;
- kwas L-askorbinowy;
- chlorek magnezu;
- chlorek choliny;
- tauryna;
- lecytyna sojowa;
- L-askorbinian sodu;
- aromat - wanilina (nie wanilia tylko wanilina, czyli sztuczny jak sądzę);
- siarczan żelazawy;
- siarczan cynku;
- chlorek potasu;
- octan DL-α tokoferolu;
- nikotynamid;
- kwas foliowy;
- D-pantotenian wapnia;
- cholekalcyferol;
- siarczan miedzi;
- palmitynian retinylu;
- DL-α tokoferol;
- D-biotyna;
- chlorowodorek tiaminy;
- cyjanokobalamina;
- chlorowodorek pirydoksyny;
- jodek potasu;
- siarczan manganu;
- fitomenadion;
- selenian sodu.
CO ZA SYF!!!

Rozumiem, że wszystkie zastrzeżenia dotyczące zwykłego mleka w proszku są również aktualne w stosunku do wyżej opisanego mleka modyfikowanego dla dzieci (Bebilon junior 3, Nutricia)? Bo z tego co widzę, to jest to produkt jeszcze bardziej przetworzony niż zwykłe mleko. Tylko mam taką wątpliwość - jeśli potraktować ten produkt jako odżywkę czy też suplement diety, to czy organizm dziecięcy nie "oduczył" się w jakimś stopniu pobierania składników odżywczych ze zwykłego pożywienia, skoro ma ich dużo łatwo dostępnych w tym mleku? Czy w związku z tym odstawienie mleka nie będzie o wiele większym problemem dla organizmu dzieci, pozbawionego nagle łatwego źródła witamin i minerałów (o ile to się rzeczywiście łatwo wchłania)? Dzieciom smakuje to mleko, więc jest chyba wykorzystywane przez organizm (chyba że producent dodał do mleka coś, co "lekko" pobudza dzieciom apetyt na to mleko  dry ).

Dodam jeszcze, że mleko to przyrządza się bez gotowania.

No i w jakim wieku mleko jest już w ogóle niepotrzebne (a propo podpuszczki)? Jednak ludzkie dzieci rozwijają się dłużej niż młode krowy, wilki itp. więc chyba porównanie jest też inne?


Bardzo ciekawy pomysł. Z dyskusji wynika, że warto poeksperymentować i że wychodzą smaczniejsze, jeśli się smaży w niższej temperaturze a dłużej. Spróbujemy. Czy w kaszach i ryżu nie zachodzą jakieś niekorzystne zmiany pod wpływem wysokich temperatur?

Nie są korzystne dla dzieci potrawy bardzo tłuste - sam tłuszcz - ale ogólnie produkty zawierające tłuszcz, masło, śmietanę 18%, najlepiej naturalnie tłuste (mięso nie nazbyt tłuste, ale i nie samo chude), tak. Okres odejścia od mleka może być burzliwy, ale im konsekwentniej zostanie ucięte dostarczanie mleka, tym szybciej będzie po kłopocie. Można natomiast później, gdy już będzie po bólu, podawać twarożek własnej roboty i niewielkie ilości sera, nie częściej niż raz w tygodniu, a także mleko naturalnie ukwaszone, bez dodatków.

Czy w związku z tym stosować smalec do smażenia kotletów? Albo placków ziemniaczanych (są w ogóle wskazane takie placki, może z surówką chociaż)? My tak przyzwyczailiśmy się do smalcu, że nawet jajecznicę na smalcu smażymy.

Czy warto stosować fasolę i groch, a nawet żona znalazła ostatnio makaron z fasoli mung (http://tiny.pl/h7bk2) albo makaron ryżowy - od razu spytam, zanim żona przyzwyczai się do nowych produktów smile .

Z produktów mlecznych stosowaliśmy jeszcze jogurt firmy Klimeko (http://www.klimeko.pl/ - zakładka "jogurt probiotyczny", na opakowaniu jest napisane, że produkowany tradycyjnymi metodami rękodzieło) - rozumiem, że na razie też odstawić, a potem i tak lepsze będzie mleko naturalnie ukwaszone?
Stosujemy też, z produktów mlecznych, śmietanę 18% (w woreczkach, firmy OSM Rawicz, nie ma informacji o tym że jest pasteryzowana, więc może nie jest), jak również masło lepszej jakości (takie które rzeczywiście twardnieje w lodówce). To jak sądzę możemy podawać synowi dalej?

Stosować jakieś orzechy, czy też one też jak pomidory mogą wywoływać nadwrażliwość?

Radziłabym powtórzyć lekturę książek Józefa Słoneckiego i artykułów na portalu.

Już czytamy, mam tylko jeszcze pytanie, czy wszystkie porady skierowane do dojrzałych ludzi można ekstrapolować na rozwijające się dziecko? Wiadomo, że w mniejszej ilości (jak MO czy KB), ale czy np: pestki od dyni do KB nie żałować (zdarzało mu się już wypić KB z pestkami od dyni)? Albo nasiona słonecznika? Czy ewentualnie warto mu dodać nasionka ostropestu plamistego (mam takowe), czy młody organizm nie potrzebuje tego? Z drugiej strony może dodać coś, czego dorosłym nie potrzeba?

Siatki centylowe są do bani, kto to w ogóle wymyslił, wg. nich moja córka w ogóle się nie mieściła w tych centylach i ważyła 2 kg. więcej niż przeciętna dla jej wieku. ma mocny kościec i wcale nie była gruba, a "wielka" doktorka wszechwiedząca powiedziała, że dziecko ma nadwagę i zaczęła mnie pouczać, żeby ograniczyć tłuszcze i soki, kiedy ona w ogóle ich nie piła.

Pouczający przykład, choć nie w pełni uspokajający, bo my mamy odwrotny problem - o 2 kg mniejsza waga dziecka. Ja już nie raz słyszałem od lekarzy i w stosunku do dzieci i wobec siebie samego, żeby nie jeść tłustych potraw itp. bzdury. Chyba bym padł z głody jakbym stosował te rady smile .
« Ostatnia zmiana: 31-08-2010, 17:16 wysłane przez Szpilka » Zapisane
Machos
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 01-04-2007
Skąd: Skierniewice
Wiadomości: 2.302

WWW
« Odpowiedz #11 : 31-08-2010, 18:15 »

Tylko mam taką wątpliwość - jeśli potraktować ten produkt jako odżywkę czy też suplement diety, to czy organizm dziecięcy nie "oduczył" się w jakimś stopniu pobierania składników odżywczych ze zwykłego pożywienia, skoro ma ich dużo łatwo dostępnych w tym mleku?
Organizm dziecka jeszcze lepiej poradzi sobie z odstawieniem czegoś, niż organizm dorosłego.

A czymże jest odżywka sztuczna, czy suplement diety? Czymś nienaturalnym dla organizmu, a wedle szeroko pojętej technologii żywienia, przepustką do bycia pacjentem już od najmłodszych lat. Nie tylko leki te w kapsułkach, czy witaminy, minerały tabletki są pułapką. A kto zleca tę produkcję żywności? Chyba nie masz złudzeń. Koncerny farmaceutyczne zrobią wszystko i to na wielu frontach, żeby mieć dochód. Krótko mówiąc, lepiej śmieci dziecku odstawić.

I teraz bardzo ważna sprawa. Po odstawieniu dopiero widać, jaka jest kondycja organizmu. Zupełnie tak samo, jak przy odstawieniu sztucznych, niepotrzebnych suplementów, tak więc uważam, że nie należy gwałtownie odstawiać czegoś, do czego jest dziecko przyzwyczajone. Eliminacja, ale stopniowa. Do tego należy zacząć wreszcie odżywiać dziecko wartościowym pokarmem, powoli zastępować te śmieci.

Ponadto MO zrobi swoje. Nie będzie to łatwe, ale po latach zobaczysz, jak dziecko będzie się rozwijało, rosło, a obok będą dzieci mimozy na przetworzonym, sztucznym jedzeniu i z pewnością na lekach. Po odstawieniu odżywek, suplementów wreszcie pozwolisz, żeby dziecko rozwinęło w sobie zdrowy przewód pokarmowy, by móc porządnie wchłaniać pokarm, ale do tego potrzebne jest normalne jedzenie i przede wszystkim MO. Nie masz się czego bać.

Dzieciom smakuje to mleko, więc jest chyba wykorzystywane przez organizm.
Aż nagle choroba i co wtedy? Niejeden zapija się wódką i też jest wykorzystywana przez organizm. Inny je lody Algida, bo takie smaczne, a później nie może się nadziwić, że tu boli a tam strzyka. A co ma zrobić organizm, jak dostaje, to co dostaje od nas przez usta? Jakoś sobie radzi, tyle że ten na sztucznym pokarmie krócej będzie sobie radził na tym padole.

No i w jakim wieku mleko jest już w ogóle niepotrzebne (a propo podpuszczki)? Jednak ludzkie dzieci rozwijają się dłużej niż młode krowy, wilki itp. więc chyba porównanie jest też inne?
W przypadku Twojego dwuletniego dziecka jest już niepotrzebne. Widzimy po opisie dziecka.

Czy w związku z tym stosować smalec do smażenia kotletów? Albo placków ziemniaczanych (są w ogóle wskazane takie placki, może z surówką chociaż)? My tak przyzwyczailiśmy się do smalcu, że nawet jajecznicę na smalcu smażymy.

Czy warto stosować fasolę i groch, a nawet żona znalazła ostatnio makaron z fasoli mung (http://tiny.pl/h7bk2) albo makaron ryżowy - od razu spytam, zanim żona przyzwyczai się do nowych produktów smile .
Smalec tak, najlepszy do smażenia. Od czasu do czasu możecie placki ziemniaczane, ale nie przesadzajcie, bo przy smażeniu skrobi powstaje akrylamid http://pl.wikipedia.org/wiki/Akrylamid.
Gorch, fasola tak, ale nie ma co głupieć z tą mung, makaron z mung sobie darujcie. Pewnie na opakowaniu opis samych najlepszych składników odżywczych? Makaron ryżowy? To już lepiej ryż zwykły, choć to też sama energia, oczyszczony produkt bez żadnej wartości. Jeśli ryż, to równowagowo z surówką.

Z produktów mlecznych stosowaliśmy jeszcze jogurt firmy Klimeko (http://www.klimeko.pl/ - zakładka "jogurt probiotyczny", na opakowaniu jest napisane, że produkowany tradycyjnymi metodami rękodzieło) - rozumiem, że na razie też odstawić, a potem i tak lepsze będzie mleko naturalnie ukwaszone?
Odstaw na razie, a za jakiś czas zróbcie zsiadłe mleko najlepiej kupione na targu od baby ze wsi msn-wink Obserwujcie przy tym organizm, czy toleruje mleko. Mleko wiejskie raz na jakiś czas nie będzie kłopotem dla organizmu, załóżmy raz na tydzień.

Stosujemy też, z produktów mlecznych, śmietanę 18% (w woreczkach, firmy OSM Rawicz, nie ma informacji o tym że jest pasteryzowana, więc może nie jest), jak również masło lepszej jakości (takie które rzeczywiście twardnieje w lodówce). To jak sądzę możemy podawać synowi dalej?
Tak.

Stosować jakieś orzechy, czy też one też jak pomidory mogą wywoływać nadwrażliwość?
Sam będziesz najlepiej wiedział, jaka będzie reakcja po ich zjedzeniu. Jeżeli organizm dziecka będzie tolerował, to może jeść. Najlepsze orzechy włoskie i laskowe będą na jesieni. Samo bogactwo tłuszczów, witamin i minerałów pod warunkiem, że nie uczulają. Pamiętaj, najlepsze orzechy są w łupinkach.

mam tylko jeszcze pytanie, czy wszystkie porady skierowane do dojrzałych ludzi można ekstrapolować na rozwijające się dziecko? Wiadomo, że w mniejszej ilości (jak MO czy KB), ale czy np: pestki od dyni do KB nie żałować (zdarzało mu się już wypić KB z pestkami od dyni)? Albo nasiona słonecznika? Czy ewentualnie warto mu dodać nasionka ostropestu plamistego (mam takowe), czy młody organizm nie potrzebuje tego? Z drugiej strony może dodać coś, czego dorosłym nie potrzeba?
[
Ja mam dwoje dzieci i dbam o ich zdrowie. Obserwujcie czego dziecko się domaga, to mu dajcie. Jeżeli nie chce, to nie zmuszajcie. On sam będzie wiedział najlepiej.
« Ostatnia zmiana: 31-08-2010, 19:09 wysłane przez Machos » Zapisane

Zamiast się badać, lepiej wypić miksturę oczyszczającą, najlepsze świadectwo badania organizmu, które w przypadku istniejących chorób widać po objawach. Machos.
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #12 : 01-09-2010, 09:54 »

W kwestii kalorii jest informacja ze strony "oficjalnej" nauki, że przeciętnie dziecko powinno zjeść na dzień ok. 1300 kalorii (w wieku 2-3 lat, wg publikacji o żywieniu dzieci).
To sporo, chyba że weźmiemy i podamy dziecku takie małe kalorie. Dużych podawać nie radzę, bo dzieciak może się udławić.
Strasznie monotonna jest taka dieta - codziennie 1300 kalorii i nic więcej?
A w wieku dorosłym powinien zjadać około 1300 g różnych kolorowych kapsułek tzw. suplementów diety, dodatkowo - do trzech podstawowych posiłków. A, i dodatkowo jeden "słojeczek" żelku/dżemu z Flavonu. Wszystko razem, aby zabalsamować/zmumifikować się już za życia. Nie dziwota, że w USA, po odkopaniu grobów i wyjęciu z nich piętnastoletnich zwłok, świeciły one, jak Lenin w Mauzoleum. Musiały też ładnie wyglądać w trumnie, zaraz po śmierci  (jak gadają płaczki pogrzebowe). Za życia zwłoki te były chirurgiem (średnia wieku - 48 lat). A ile zwłoki za życia wydoiły hektolitrów coli (każdy robak ucieka) i zjadły konserwantów w puszkach... (OT)
« Ostatnia zmiana: 01-09-2010, 10:15 wysłane przez Zibi » Zapisane
Wojski
« Odpowiedz #13 : 01-09-2010, 23:36 »

Czytając dokładniej o diecie prozdrowotnej zacząłem się zastanawiać, czy synek nie ma drożdżycy jelit. Dziś znowu zrobił rzadką kupkę, wyglądającą tak, że na początku jeszcze uformowana (nie rzadka), choć miękka, a potem już dużo brązowej, biegunkowatej brei (żona straciła cierpliwość i poszła dać dziś kał na posiew - wiem że to czysta strata pieniędzy).

Otóż pasuje to do opisu drożdżycy jelita grubego (zawartej tu: http://www.bioslone.pl/odzywianie/dieta-prozdrowotna), choć nie mogę powiedzieć, aby ta breja była bardzo mocno cuchnąca. Synek nie ma też silnych gazów i wzdęć całego brzucha (gazów ma trochę, ale też nie silnie cuchnących, albo w ogóle są bezwonne), nie skarży się też na bóle boczne brzucha, nie słychać tzw. kruczenia.

Po oddaniu stolca wyraźnie się uspokoiły nerwy synka, już nie płakał i nie denerwował się o byle co, widocznie pozbył się "dziennej porcji" toksyn (dlatego, że dziś robił kupkę tylko raz w połowie dnia, wystarczyło mu to do wieczora).

Chciałem w tym kontekście wyjaśnić swoją wątpliwość: jeśli to jednak jest drożdżyca jelita grubego (choć nie brał antybiotyków od kiedy opuścił szpital po porodzie, także nie je słodyczy (czasem tylko miód), ale je owoce, ziemniaki, ryż), to czy nie powinniśmy wdrożyć mu pierwszego etapu diety? Tylko że to małe, szczupłe dziecko, a tam trzeba odstawić wszelkie owoce (a przecież jest sezon na nie), ziemniaki, ryż - boję się zagłodzić dziecko. Może jednak to nie jest ciężki przypadek drożdżycy i nie musimy wdrażać mu owego pierwszego etapu tylko skupić się na poprawie bieżącej diety wg wyżej otrzymanych porad?

Chciałem jeszcze zapytać, czy warto w ramach surówki podać mu kiszoną kapustę i kiszone ogórki? Czy lepsze są surowe warzywa - mizeria, marchewka itp. W ogóle musimy bardziej przyzwyczaić dzieci do surówek, przełamać ich niechęć do niektórych warzyw.

Moja żona ma też taką wątpliwość społeczną - jak Ci z Was, którzy mają małe dzieci rozwiązują sytuacje, gdy są imprezy rodzinne albo wzajemne wizyty czy rodzin czy znajomych i w ręce dziecka wpadnie kawałek tortu/placka/chleba/cukierka? Dziecko nie powinno tego jeść, ale czy Wy wyrywacie/odbieracie mu z ręki, czy też nie, uważacie, że konwenanse nie pozwalają na takie zachowanie i pozwalacie dzieciom to skonsumować? Czasami spadają na nas cięgi, gdy mówimy, że tego czy owego nie chcemy dawać dzieciom, ale ja np: zauważyłem, że skutkuje oznajmienie, że na to dziecko jest uczulone/ma alergię i lekarz to potwierdził. Jak tak się postawi sprawę, to dopiero wtedy rodzina pomaga w doglądaniu w czasie imprez, czy dziecko nie bierze nic do ust np: z glutenu. Ale czasem słyszę nawet od współmałżonki oskarżenia, że przychodzę i "wyrywam" dziecku to czy owo. A jak Wy się zachowujecie?

A w wieku dorosłym powinien zjadać około 1300 g różnych kolorowych kapsułek tzw. suplementów diety, dodatkowo - do trzech podstawowych posiłków.

Coś w tym jest - widziałem kiedyś osobę (zdrową, czynną zawodowo), która nosiła przy sobie małą drewnianą walizeczkę na... suplementy. Walizeczka, całkiem poręczna, około 20 na 20 cm z ładnymi przegródkami w środku, obita od wewnątrz czystą tapicerka w przyjemnym kolorze. W każdej przegródce inny suplement diety w różnych ilościach. Zdaje się, że to była porcja dobowa, noszona w tym kuferku, żeby nie nosić przy sobie wielu opakowań typu CaliVita.
« Ostatnia zmiana: 01-09-2010, 23:50 wysłane przez Wojski » Zapisane
Abir
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 09.09.09
Skąd: Polska
Wiadomości: 245

« Odpowiedz #14 : 01-09-2010, 23:47 »

Moja żona ma też taką wątpliwość społeczną - jak Ci z Was, którzy mają małe dzieci rozwiązują sytuacje, gdy są imprezy rodzinne albo wzajemne wizyty czy rodzin czy znajomych i w ręce dziecka wpadnie kawałek tortu/placka/chleba/cukierka? Dziecko nie powinno tego jeść, ale czy Wy wyrywacie/odbieracie mu z ręki, czy też nie, uważacie, że konwenanse nie pozwalają na takie zachowanie i pozwalacie dzieciom to skonsumować? Czasami spadają na nas cięgi, gdy mówimy, że tego czy owego nie chcemy dawać dzieciom, ale ja np: zauważyłem, że skutkuje oznajmienie, że na to dziecko jest uczulone/ma alergię i lekarz to potwierdził. Jak tak się postawi sprawę, to dopiero wtedy rodzina pomaga w doglądaniu w czasie imprez, czy dziecko nie bierze nic do ust np: z glutenu. Ale czasem słyszę nawet od współmałżonki oskarżenia, że przychodzę i "wyrywam" dziecku to czy owo. A jak Wy się zachowujecie?

Jak ma ochotę to po takiej imprezie kupuję jeszcze czekoladę z orzechami łakomczuchowi.

Coś w tym jest - widziałem kiedyś osobę (zdrową, czynną zawodowo), która nosiła przy sobie małą drewnianą walizeczkę na... suplementy. Walizeczka, całkiem poręczna, około 20 na 20 cm z ładnymi przegródkami w środku, obita od wewnątrz czystą tapicerka w przyjemnym kolorze. W każdej przegródce inny suplement diety w różnych ilościach. Zdaje się, że to była porcja dobowa, noszona w tym kuferku, żeby nie nosić przy sobie wielu opakowań typu CaliVita.

Coś w tym jest... Jak zatem sądzisz, cóż w tym jest?
Zapisane
Zuza
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01-07-2008
Wiedza:
Skąd: Podkarpacie
Wiadomości: 683

« Odpowiedz #15 : 02-09-2010, 08:48 »

Nie wyrywam nic dzieciom z ręki, ale przed wyjściem z domu umawiam się z nimi, żeby się nie obżerały, tylko poczęstowały po jednym kawałku. Starsza bardziej to rozumie, z młodszą bywa różnie ale na pewno ma już jakieś ograniczenie, któremu niestety często towarzyszy błagalne, anielskie spojrzenie  msn-wink
Zapisane

Wojski
« Odpowiedz #16 : 18-10-2010, 16:41 »

Minęło trochę czasu, dlatego napiszę co u synka słychać.
Mleko (modyfikowane) udało się odstawić (krowiego nie dostawał i wcześniej), tym niemniej żona moja podawała mu przetwory mleczne, np: biały ser (z dodatkiem kakao), a także, w wypiekach racuchów czy naleśników (mąka gryczana, ziemniaczana, z amarantusa), zamiast mleka dodawała zsiadłe mleko albo jogurt. Tym niemniej z naszych obserwacji wynika, że przy podawaniu tych przetworów mlecznych jakby miał mniejszy apetyt (chyba, że jest to wynikiem zbyt wielkiej ilości "smażonego" na smalcu pożywienia - racuchy, naleśniki, ostatnio placki dyniowe, bardzo dobre, czasem smażone ziemniaczki), dlatego ograniczymy chyba przetwory mleczne do masła i śmietany.

Właśnie ostatnie, sezonowo poniekąd, jemy placki dyniowe wg. przepisu: starta dynia, trochę mąki ziemniaczanej, gryczanej lub z amarantusa, 2-3 jaka na pół kilo dyni z mąką - i wychodzą placki smaczniejsze niż placki ziemniaczane. Można też dodać trochę jabłka. Jemy to ze śmietaną. Czy takie danie jest godne polecenia?

Oprócz tego syn wykazywał nadwrażliwość na białko jaja kurzego, mimo to w pewnych ilościach wydaje się je tolerować - oczywiście w wypiekach, bo z gotowanego bez problemu zje samo żółtko. Tym niemniej zastanawiamy się, czy na wszelki wypadek nie robić wypieków na jajach przepiórczych.

Generalnie polepszył mu się apetyt od czasu przełomu sierpnia i września, w takim sensie, że wrócił do "normy" (o ile to była norma) z czerwca/lipca. Lubi jeść mięso, szczególnie kotleciki z polędwiczki indyczej, czasami same, bez żadnych węglowodanów, czasami z ziemniakami lub z kaszą gryczaną. Ponadto w menu zdarzają się gołąbki z ryżem, mięsem i liściami kapusty. Z mięs jeszcze je pulpety wieprzowe. Z warzyw niestety lubi tylko marchewkę i ogórka, inne trudno mu przemycić, czasem się uda gotowane w zupie (zupa warzywna na kości lub rosół). Z owoców je ostatnio jabłka, banany, winogrona i śliwki.

Nie udało mi się namówić żony do rezygnacji z chleba żytniego, czasem, choć nieczęsto, je z masłem i ew. z mięsem. Chleb żytni pieczony na zakwasie z domieszką, niestety, drożdży. Chlebek kaszowo - ryżowy domowej roboty nie wzbudza apetytu dzieci.

Ponadto dowiedzieliśmy się, choć mi się nie chce w to wierzyć, że dzika pszenica nie zawiera glutenu. Dzika pszenica uprawiana jest w ciepłych krajach, w naszym jedynym jej przejawem są makarony z tzw. pszenicy durum. Informacja nam przekazana przez osobę związaną z technologią żywności brzmiała mniej więcej tak: "wysokowydajna, obecnie uprawiana pszenica zawiera od 20% do 40% glutenu, żyto do 0,5% (i od biedy można jeść, jak ktoś chce unikać glutenu) zaś dzika pszenica praktycznie nie zawiera" - to prawie dosłowny cytat. Dlatego moja żona podaje czasami synkowi rosół z makaronem z pszenicy durum. Ja osobiście uważam, że trochę glutenu musi on zawierać. Jednak faktycznie nie wpływa on w sposób widoczny negatywnie na apetyt i zachowanie dziecka, dlatego w końcu przestałem oponować.

Ponadto odstawiliśmy soki wszelakie, kupne i ew. robimy w domu blenderem. Poza tym dzieci piją wodę z czajnika lub mineralną ze szklanej butelki.

Jak do tej pory syn nie przybiera na wadze, nawet mamy wrażenie, że odrobinę spadł, ale to w granicach błędu pomiaru (przynajmniej jeśli chodzi o naszą domową wagę). Niestety we wrześniu skończyły mi się pestki od dyni, które nadawały się do KB, stąd musiałem przerwać ich wykonywanie na jakiś czas, więc pewnie w jelitach niewiele się polepszyło. Obecnie dosuszam pestki z dyni, które sam kupiłem. MO pije dalej (obecnie z dobrym olejem lnianym, wcześniej pare miesięcy z przerwami na wyjazd wakacyjny pił z olejem z pestek winogron), może niedługo przejdzie na citrosept. Co ciekawe dowiedziałem się, że, rzekomo, aloes nie jest korzystnie spożywać dla jego grupy krwi. Jakoś nie przekonuje mnie teoria odżywiania zgodnie z grupami krwi, rozumiem, że może to dać jakieś efekty, gdy ktoś ma nieszczelne jelita, ale wierzę, że i tak aloes i MO robią swoje i w takiej ilości nawet przy nieszczelnych jelitach nie zaszkodzi.

Rozumiem, że mogę się narazić na zarzut, że chcemy zostać pacjentami, ale przeprowadziliśmy, już ponad miesiąc temu, badania - dwojakie. U dietetyka jakimś aparatem elektromagnetycznym badającym nieinwazyjnie sprawdzaliśmy, na co też syn może być uczulony pokarmowo (właściwie upewnialiśmy się, czy nasze obserwacje się sprawdzają). Generalnie potwierdziliśmy nadwrażliwość na pszenicę, na mleko krowie i modyfikowane, na białko jaja kurzego. Ponadto  Pan orzekł, że syn ma drożdżycę jelit, jakieś bakterie beztlenowe w jelitach, jak również lamblie i gronkowca. Gronkowiec najwyraźniej, jeśli rzeczywiście jest, nie powoduje jakiś problemów laryngologicznych, widocznie z odpornością nie jest tak źle. Ponadto, ku naszemu zdumieniu, stwierdzono obecność niewielkich ilości rtęci (o ile ta aparatura mówi prawdę - czyżby wystarczyło jedno szczepienie do takiego wyniku!? i to prawie dwa lata temu? czy może w pożywieniu, np: w wieprzowinie, też może być rtęć?), a także aspartamu (sic! już tak uważam na ten aspartam - ciekawe, że dzień przed badaniem byliśmy na imprezie rodzinnej, gdzie podawano soki - ja się upewniłem, że na opisie soku nie ma aspartamu i pozwoliłem dzieciom się napić - widocznie jednak był!).

Tym niemniej chcieliśmy sprawdzić owe wyniki uzyskane tą aparaturą - w sposób laboratoryjny. Efekt był taki, że drożdżyca się potwierdziła w badaniu kału (tzw. trzy plusiki - przerost drożdżaka), zaś lamblie się nie potwierdziły ani w badaniu kału, ani w badaniu na antygeny (które to badania chyba są w miarę pewne?). Wynika z tego, że badanie nieinwazyjnym aparatem ma charakter raczej orientacyjny, a nie ścisły. Tak więc i dobrze, że żadnych kuracji nim nie przeprowadzaliśmy, tylko samą diagnozę.

Już półtora roku temu, na rzadkie kupki pediatra zaleciła nam probiotyk o nazwie Dicoflor. Tak więc, szczególnie z uwagi na chwilowy brak składników do KB, żona podawała go raz dziennie i to wystarczyło, wraz z wycofaniem się z mleka, do tego, żeby kupki stały się mniej luźne, nieco ładniejsze - choć jeszcze nie idealnie. Ponadto synek jest jakby bardziej spokojny, mniej krzyczy i płacze, choć lubi coś czasem pomrukiwać żałośnie, szczególnie, jak chce coś na nas wymóc. Ale w miarę ładnie bawi się ze starszą siostrą.

Tym niemniej mam do Was pytanie, bo zauważyłem pewien objaw u niego. Otóż ostatnio, w sytuacji jak śpi w nocy, jeśli z jakiegoś powodu jest wybudzony, to jakoś bardzo ciężko to znosi. Jak jego siostra jest wybudzona, np: przez posadzenie na nocniku (jeśli zapomni przed snem się wysiusiać) to obraca się na drugi bok i śpi dalej. Natomiast syn dostaje jakiś dreszczy: budzi się, ma szeroko otwarte oczy, rękami rusza niepłynnie, jakby miał "nienaoliwione", w czasie przeciągania się, w stanie zaspanym, a może to początek dreszczy, bo chwilę potem drży cały i płacze, trzeba go mocno przytulić, przez dłuższą chwilę, jakby w ten sposób ocieplić, żeby mu przeszło i wróciła mu "płynność" ruchu rąk, a dreszcze ustąpiły. Trwa to dobrych parę minut, może i dziesięć. Ta "niepłynność" ruchów i drgania ciała na pierwszy rzut oka wygląda jak problemy neurologiczne, ale przecież rzeczywiście mu zimno, mimo przykrycia puchową pierzyną ma zimne ręce i trzeba go ogrzać, dlatego twierdzę, że to niepohamowane dreszcze z zimna. Po ogrzaniu go zasypia spokojnie, czasem coś jeszcze zagada spokojnym tonem i idzie spać. Otóż taki objaw powtórzył się już ok. trzy razy, wcześniej bywał oczywiście zaspany, ale nie reagował w ten sposób. Czy wie ktoś z Was co to może być? Jeśli się go nie obudzi, to śpi spokojnie do rana, a w dzień zachowuje się generalnie zdrowo. Ale jest taki szczupły, że każda taki objaw rzuca się bardziej w oczy, bardziej niepokoi. Czy może to jednak indywidualna reakcja organizmu na wybudzanie z głębokiego snu? Ostatnio trochę świszczał przez nos, nie wiem, czy to bezobjawowa infekcja, czy... początek chrapania.

Moja żona uznała, że może po odstawieniu mleka modyfikowanego dla dzieci, które było de facto wielkim suplementem, brakuje mu witamin, albo jeszcze źle je wchłania (skoro ma tą drożdżycę) - i zaczęła od kilku lub kilkunastu dni podawać multiwitamol, witaminy w syropie dla dzieci. Ja byłem przeciw, bo a nuż ma jakieś pasożyty, choćby te lamblie, które tylko odżywimy.

Tak to obecnie u syna wygląda. Nie wiem, czy ładniejsze kupki to zasługa Dicofloru, czy jednocześnie drożdżyca się sama zmniejszyła (cukru przecież nie je, choć czasem za dużo węglowodanów o dużym IG na raz), czy też to wszystko świadczy, że powinniśmy u tak małego dziecka wprowadzać I etap diety? Moim zdaniem nie, bo i tak wygląda na to, jakby potrzebował więcej, a nie mniej składników żywnościowych. Co ciekawe,  ostatniej dekadzie września przechodził przeziębienie i bez żadnych lekarstw ładnie mu przeszło (ładniej niż mi smile, a miał katar, trochę kaszlał, stany podgorączkowe - nawet potem mieliśmy zamówiony wyjazd i mimo przeziębień wyjechaliśmy - chłód i deszcz codzienny sprawił... że przeszło mu przeziębienie, czyli to chyba dobry objaw).

Chcę jeszcze przeprosić, bo wciąż nie czuję się jeszcze zbyt dobrze wyedukowany, możliwe, że popełniam oczywiste dla Was błędy. Aha, do pełnego obrazu dodam, że syn rzadko śpi po południu, a mimo tego ma tendencję późno chodzić spać (za to śpi dłużej rano). Po południu śpi tylko w sytuacji, kiedy na popołudniowym spacerze siedzi w wózku - gdy nie ma co robić ogarnia go senność. Nie wiem na ile ważne jest wdrożyć 2,5 letniemu dziecku popołudniową drzemkę, jest to o tyle trudne, że rozprasza go starsza siostra.
Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #17 : 06-11-2010, 13:58 »

Cytat
Właśnie ostatnie, sezonowo poniekąd, jemy placki dyniowe wg. przepisu: starta dynia, trochę mąki ziemniaczanej, gryczanej lub z amarantusa, 2-3 jaka na pół kilo dyni z mąką - i wychodzą placki smaczniejsze niż placki ziemniaczane. Można też dodać trochę jabłka. Jemy to ze śmietaną. Czy takie danie jest godne polecenia?
Jak najbardziej, jest  to zdrowe danie, z zastrzeżeniem - osoby na pierwszym, trzytygodniowym etapie DP, chcące pozbyć się nadmiernej ilości drożdżaków, powinny się wstrzymać przed tą wysokowęglowodanową potrawą. Jeśli więc synek ma po tych placuszkach wzdęcia lub gorszy stolec, to lepiej ograniczyć mu to danie.
Cytat
Niestety we wrześniu skończyły mi się pestki od dyni, które nadawały się do KB, stąd musiałem przerwać ich wykonywanie na jakiś czas, więc pewnie w jelitach niewiele się polepszyło.
Nie rozumiem, koktajl bez tego składnika - sezonowo - też przecież można stosować. Lepszy taki niż żaden. I na pewno lepszy niż dicloflor -
Naturalne suplementy - gdzie w naturze występują takie dziwy, jak oczyszczone witaminy, chelatowane minerały czy wyekstrahowana lecytyna albo koenzym Q10? Nigdzie. Są one produkowane w fabrykach z odpadów powstających w produkcji przetworów roślinnych i odpady poubojowe pozostałe w produkcji wyrobów mięsnych. Są to zatem leki pochodzenia naturalnego, co jest niewątpliwą ich zaletą. Wadą zaś jest fakt, że w ich produkcji używa się odczynniki chemiczne niezbędne do wyekstrahowania poszczególnych składników z masy poddanej obróbce.
Cytat
Ponadto  Pan orzekł
Wielka litera sugeruje, że się do kogoś zwracasz.
Cytat
Ponadto, ku naszemu zdumieniu, stwierdzono obecność niewielkich ilości rtęci (o ile ta aparatura mówi prawdę - czyżby wystarczyło jedno szczepienie do takiego wyniku!? i to prawie dwa lata temu?
A jakże - rtęć się kumuluje, organizm sam tego nie usunie.
Cytat
czy może w pożywieniu, np: w wieprzowinie, też może być rtęć?
Raczej nie, ale czy można mieć pewność...
Aspartam może być dodawany do różnych produktów gotowych, w tym nabiałowych... nie warto robić głupich badań po to, by się zamartwiać, naprawdę nie widzę korzyści. A już badania kału... Proponuję przeczytać cały post, z któego pochodzi poniższy cytat:
Na początku patogen był jeden - Candida albicans, a popularnym badaniem było badanie kału na jego obecność. Wiele czasu musiałem poświęcić, by wyjaśnić, że to nie jest żaden patogen, a gdy już mi się to udało, ni z gruszki, ni z pietruszki... pojawił się nowy - pasożyty.
Cytat
Moja żona uznała, że może po odstawieniu mleka modyfikowanego dla dzieci, które było de facto wielkim suplementem, brakuje mu witamin, albo jeszcze źle je wchłania (skoro ma tą drożdżycę) - i zaczęła od kilku lub kilkunastu dni podawać multiwitamol, witaminy w syropie dla dzieci. Ja byłem przeciw, bo a nuż ma jakieś pasożyty, choćby te lamblie, które tylko odżywimy.
Taka mamusia to tragedia, przepraszam, ale nie wiem, jak inaczej mam to skomentować z punktu widzenia tego wszystkiego, o czym tu piszemy, o czym naucza Mistrz
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=6166.0
O suplementach już była mowa. Czy nie lepiej zadbać o dobre odżywianie (I etap diety - NIE, ale wykluczenie szkodliwych pokarmów - TAK), miksturę, koktajl i dążyć do wygojenia jelit, zamiast je wciąż podrażniać substancjami obcymi dla organizmu!?
Drzemka w ciągu dnia jest dla dziecka bardzo ważna, podobnie jak wczesne zasypianie, zwłaszcza gdy nienajlepiej sypia.

Lepiej byłoby, abyś pisał posty na jeden temat, gdyż takich elaboratów, które poruszają wiele tematów, nikt nie czyta, aż się sama podziwiam, że dotrwałam do końca msn-wink.
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!