Niemedyczne forum zdrowia
18-04-2024, 16:07 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Jak jadano na wsi polskiej w XIX w.  (Przeczytany 11764 razy)
Amdea
Stały bywalec
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 21-03-2008
Skąd: Wrocław
Wiadomości: 217

« : 07-12-2010, 21:12 »

Znalazłam opis zwyczajów żywieniowych na wsi polskiej w XIX w.
Jan Słomka "Pamiętniki włościanina - od pańszczyzny do dni dzisiejszych"
Cytat
Co do artykułów spożywczych, to prócz soli i trunków nic prawie w sklepie nie kupowali. Ludność wsiowa żywiła się tem, co sobie sama na swoim gruncie posiała i posadziła. Ziemniaki, groch, bób, kasza, kapusta, barszcz, a przy tem chleb, to była zwyczajna strawa na śniadania, obiady i kolacje.

Placki na największe doroczne święta przyrządzali ze swojej mąki, zmielonej w żarnach albo też w młynie, t. zw. pytlowanej; w sklepie wsiowi mąki wcale nie kupowali. Mięsa bydlęcego cały rok gospodarz nie jadł, chyba że był majętny, to kupił mięsa na święta Godne i Wielkanocne, i jak był chory, — chociaż było tanie: funt po 6 grajcarów.

Nie było też w zwyczaju, ażeby gospodyni zarżnęła kurę lub usmażyła jaj na spożycie domowe; pierwsze i drugie było rzadkością. Jajka były używane prawie tylko na święta Wielkanocne albo dla chorych, albo usmażyła ich gospodyni na przyjęcie gościa, np. księdza, gdy chodził po kolędzie, uważając to za najlepsze przyjęcie i uraczenie. Gospodyni wolała wszystko spieniężyć i soli za to kupić, mówiąc, że jak jest sól w domu, to zdaje się, że już niczego nie brakuje. Na przyrządzenie lepszego wiktu żałowali tak wydatku, jak i czasu i gospodyni zawsze mówiła: »Bede ta wymyślać, grymasy robić i czas tracić«. Ale poza najprostszą strawą nie potrafiła »grymasów« innych przyrządzić.

Spożywali też wiele ryb, więcej niż obecnie, a łowili je w wodach stojących na pastwiskach i łąkach. Rozpowszechnione były karasie, linki, szczupaki. Jedli je gotowane.

Najwięcej jednak było piskorzów, a szczególniej po wsiach lasowskich, w tamtejszych wodach bagnistych. Łapali je w ciągu całego roku, szczególniej w zimie, zastawiając pod lodem t. zw. »wirski«, plecione z wikliny, z grochowiną wewnątrz na przynętę; w ten sposób łapali je masami. Złapane nabijali żywcem na patyki czyli rożny, i wędzili, ażeby nie podpadały zepsuciu. W takim stanie sprzedawali je chłopi na targach, nosząc na brzemieniu lub w opałkach. Funt można było kupić za parę centów. Dawali je najwięcej do barszczu, jak kiełbasę. Było to smaczne i pożywne jedzenie, ikrą można się było najeść jak kaszą.

Zbierali też więcej niż obecnie grzybów, mianowicie: prawdziwe, maślaki, rydze, kurki i spożywali je najwięcej gotowane z kaszą, albo też suszyli i takie dawali do barszczu w poście.

Potrawy maścili zwyczajnie starą słoniną lub starem sadłem, żeby omasta była »czujna« i nie trza jej było dużo dokładać. Każdy mniejszy lub większy gospodarz starał się zabić na swoją potrzebę karmika, gdyż z tego była omasta do wszystkich potraw domowych. Zamożniejszy gospodarz zabijał w roku dwa lub trzy karmiki, mniej zamożni dwie sztuki lub jednę — i przeważnie bili w zimie. Zresztą maścili masłem, a w poście wszystkie potrawy maszczone były olejem, najczęściej konopnym lub lnianym.

Z przypraw najpospolitsze były: mięta suszona i skruszona do gomółek; kminek, który sypali do kapusty, do ciasta chlebowego, a szczególniej po wierzchu chleba; koper krajany, używany w lecie razem z liśćmi burakowemi do barszczu i kiełbas; pietruszka do zupy ziemniaczanej czyli do ziemniaków na rzadko; wreszcie pieprz, używany do wódki, kiełbas, twarogu, gomółek, do barszczu, zupy ziemniaczanej i t. p.

Jak byłem przy rodzicach i dziadkach i przez jakie 30 lat, gdy na swoją rękę gospodarzyłem, śniadania, obiady i wieczerze na wsi były następujące:

Na śniadanie bywał zawsze barszcz i do barszczu chleb żytni razowy. Jeżeli gospodarz miał na tyle ziemniaków, to na drugie były zawsze ziemniaki maszczone albo tylko osolone; jak było chleba mało, to zastępowali go do barszczu ziemniakami.

Obiad składał się zwykle z dwóch potraw, z których pierwszą bywała zawsze kapusta, zasypana kaszą, drugą, kasza jaglana lub jęczmienna z mlekiem albo maszczona, albo dla odmiany drugą potrawę stanowiły czasem kluski, paluchy z mąki żytniej lub pszenicznej grubej, w domu w żarnach zmielonej, z mlekiem albo maszczone, a czasem pierogi z serem, a w poście z makuchem.

Wieczerza była podobna jak śniadanie.

Podwieczorki i podśniadki było zwyczajem dawać od św. Jana do św. Michała, ale tylko robotnikom do żniwa i kosy. Taki podśniadek czy podwieczorek składał się z kieliszka wódki, kromki chleba, do chleba była słonina lub masło, ser albo twaróg. Podwieczorki dawali też pastuchom pędzącym bydło na pastwisko, jak również dostawali oni do torby śniadanie i jedli je na pastwisku.

Był też zwyczaj, że do śniadania, obiadu i wieczerzy zasiadali wszyscy razem, ile było osób w domu: gospodarz, dzieci i sługi i jedli z jednej miski w ten sposób, że miska stała na ławie, stołku lub pieńku na środku izby, a wszyscy otaczali ją dokoła, przyczem starsi zwyczajnie siedzieli, a młodsi stali. Jeżeli zaś rodzina była liczniejsza, to jedni przez drugich z daleka do miski sięgali. Przed jedzeniem uwijano się, żeby złapać jak największą łyżkę. Jedynie gospodyni nie mogła jeść razem, bo ciągle dodawała do miski strawy, a jak jedli barszcz, to gospodarz lub starszy parobek był w kłopocie, bo musiał wszystkim chleb do barszczu drobić, a sam miał tyle czasu na jedzenie, jak przestał drobić. Toteż drobił zwykle wielkie kawałki, żeby mniejsi dłużej się nad niemi zabawiali, a on tymczasem mógł więcej zjeść.

Apetyt u ludzi w owych czasach był nadzwyczaj dobry. Barszczu musiała gospodyni gotować tyle, ażeby na każdą osobę mniejszą czy większą wychodziło przeciętnie co najmniej pół litry, chleb piekło się zwyczajnie co tydzień z pół korca żytniej mąki. Ziemniaków czy kapusty wystarczyłoby obecnie dla pięciu, co wtedy zjadał jeden.

Kawa, herbata, cukier, ryż rodzynki, migdały, pomarańcze, cytryny, dziś sprzedawane w każdym sklepiku z artykułami spożywczymi, przeważnie nie były znane na wsi. Na razie były tylko w sklepie u Engelberga i Giżyńskiego w Tarnobrzegu.

Kawa i herbata, jeżeli była używana, to tylko na wielkie święta: Bożego Narodzenia i Wielkanoc. Gdy coś ziarenek kawy po tych świętach zostało, zawijali je i przechowywali do następnych świąt.
http://www.linux.net.pl/~wkotwica/slomka/slomka.html
Zapisane
Piotr
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: nie stosuję
Wiedza:
Wiadomości: 1.357

« Odpowiedz #1 : 07-12-2010, 22:23 »

Czyli odżywiali się bardzo niezdrowo.
Zapisane
eljot
« Odpowiedz #2 : 07-12-2010, 23:35 »

Zdrowo! Bez konserwantów i nawozów sztucznych. Sama natura. Ech, pomarzyć.
Zapisane
Piotr
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: nie stosuję
Wiedza:
Wiadomości: 1.357

« Odpowiedz #3 : 08-12-2010, 17:13 »

Zdrowo! Bez konserwantów i nawozów sztucznych. Sama natura. Ech, pomarzyć.

Objadanie się chlebem, ziemniakami i kaszami. Niejedzenie mięsa i jajek to zdrowo? Bieda była i tyle.
Zapisane
eljot
« Odpowiedz #4 : 08-12-2010, 18:30 »

Właśnie. Bieda była, więc autor troszkę się rozpędził lub napisał nieściśle. Dogadzali sobie w czasie żniw, a na przednówku była głodówka i czas, gdy organizm "zjadał" wszystko, co się dało. Mąka była z własnego przemiału, wieprzowinka (tutaj "karmik," czyli wieprzek) własnego chowu, kiełbaskę z koprem się robiło, dużo ryb jadło, a zamiast jajek ikra. Ziemniaki tylko do Bożego narodzenia. Zresztą autor w innym miejscu sam zaprzecza swoim słowom o ziemniakożerstwie.

 arrow http://www.linux.net.pl/~wkotwica/slomka/slomka-03.html#sec_3_09

"Ziemniaków sadzili mało, zaledwie połowę tego, co obecnie. Toteż oszczędnie je jedli, dzieci ukradkiem przed starszymi wyciągały je z dołów »łażonych« i piekły w domu, a od Bożego Narodzenia już się ziemniaków nie jadło, bo resztę przeznaczali do sadzenia. "

Poczytaj dalej z linku zamieszczonego przez Amdee. Ciekawe i folklorystyczne wspomnienia, czasem sprzeczne.

"Zresztą jak sam z dzieciństwa pamiętam, chleba u każdego gospodarza, większego czy mniejszego, było zwyczajnie skromnie. Bochenek napoczęty był zawsze chowany i chleb był udzielany dzieciom i służbie."

Jedno jest pewne. Takiego jedzenia nie kupisz nawet w sklepie ze "zdrową żywnością".
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!