Będąc po 3 etapie zdarza mi się w weekend zjeść kromkę żytniego z masłem(GRUBO) do jajecznicy oraz łyżeczka miodu do herbaty. No i te kilka uszek w wigiljnym barszczu. Więcej grzechów nie pamiętam, a pamięć mi służy.
Łoj tam. Takie jedzenie łod wielkiego dzwonu nie zaszkodzi, tym bardziej, jeżeli nie ma wyraźnych sygnałów ze strony organizmu. Też zjadłem barszcz wigilijny z uszkami. Do tego pozwalałem sobie na sałatkę warzywną z majonezem, a przecież wiedziałem doskonale, że w składzie jest kukurydza i groszek. Oba produkty z puszki.
Co do miodu. Od wielu miesięcy już, po każdym posiłku uwielbiam mocną herbatę posłodzić dwiema łyżeczkami miodu. Zawsze brakuje mi tego dokarmienia organizmu. Dodam, że jem ze trzy razy dziennie, tak więc piję takie trzy herbaty. Aaacchhh!
Z miodem w ogóle zrobiłem takie małe doświadczenie. Brałem go na łyżkę i wolno jadłem dotąd, aż organizm powiedział mi "już". Zwykle kończyło się na trzech łyżeczkach do herbaty. Ćwiczenie robiłem zawsze po konkretnym posiłku, bo jeszcze organizm się domagał miodu.
Machos-też mogę zjeść duuużo. Najchętniej bigosu a w ogóle kapusty po wszelką postacią.
To jedz, niechaj komórki się nasycą. Najgorszy gwałt to taki, kiedy głodzimy się, a organizm aż wyje, bo głodny. Skoro organizm za to błogosławi, to trzeba jeść.
Na koniec tego OT w tym wątku dodam, że jak uwielbiałem rano jajka, tak teraz przestawiło mi się i rano jem mięso z surówkami, na obiad też, a po powrocie z pracy (czyli teraz) jajecznicę z trzech jajek z łychą masła i z solą. Choćbym nie chciał, to muszę, po prostu muszę.
Od ponad tygodnia codziennie pytam żonę czy chrapałem i otrzymuję odpowiedź NIE.
I to jest właśnie działanie BPP!