Staram się wytłumaczyć, że nie ma sprzeczności w połączeniu czterech elementów prozdrowotnych:
1/ uszczelnienia przewodu pokarmowego
2/ detoksykacji
3/ dobrego żywienia
4/ ograniczenia węglowodanów
Ten czwarty element ma określony wpływ na metabolizm (normalizacja hormonów np. insuliny; metabolitów np. trójglicerydów, glukozy, itd. - zostało to zbadane, tzn. nie można kwestionować faktów dotyczących biochemii i fizjologii), którego nie można tłumaczyć usunięciem z pożywienia szkodliwych lektyn.
Są dwa rodzaje biochemii: ta właściwa opisana przez Harpera i ta interpretowana przerobiona przez twórców diety optymalnej i diety niskowęglowodanowej. Prawdopodobnie opierasz się na interpretacji optymalnych, chociaż patrząc na to, czym się zajmujesz, powinieneś opierać się na tej Harpera.
W biochemii nie ma nic o tym, że jedzenie węglowodanów ma działanie szkodliwe dla organizmu. W biochemii pokazano procesy zachodzące podczas łączenia tłuszczy i węglowodanów w większych ilościach, co może wywoływać procesy szkodliwe dla organizmu. Na podstawie tego optymalni opracowali swoje proporcje, które powinny być właściwe, aby organizm prawidłowo działał. Biochemia nie określa, jakie powinny być proporcje, ale określa, że ograniczenie tłuszczy przy dużym spożyciu węglowodanów ma taki sam wpływ na organizm jak ograniczenie węglowodanów przy dużym spożyciu tłuszczy. Optymalni wybrali tylko jedną opcję i uznali ją za właściwą. W biochemii nie ma takich opisów, że człowiek jest mięsożerny (pomimo że jest), bo to są wszystko twory optymalnych informujących, że tak zostało to opisane w biochemii.
A teraz dowód na to, że interpretacja biochemii przez optymalnych jest błędna.
Śmierć Adama Jany (wiesz, kto to jest).
Cytat I ze strony DobraDieta. (podaję tylko cytaty GURU diety niskowęglowodanowej)
„Wg zasad DO żywił się co najmniej od 12 lat. Uczestniczył w badaniach prof. Pilisa, które wykazały, że Pan Prezes rzeczywiście przestrzegał zasad DO i był trzy lata temu człowiekiem sprawnym fizycznie, w pełni sił.” Cytat II ze strony DobraDieta.
Jedyne, na co uskarżał się Zmarły, to dna moczanowa, z której, jak twierdził, wyleczyła go DO i uratowała przed inwalidztwem. Był naprawdę sprawny fizycznie, z badań prof. Pilisa wyszło rzeczywiście, że miał trochę podwyższony poziom kwasu moczowego, o jakąś 1/3 ponad normę. Poza tym był okazem zdrowia do czasu wystąpienia tej strasznej choroby.” Cytat III ze strony DobraDieta.
„Przecież napisałem, że w badaniach wyszło, że Zmarły żywił się optymalnie, na co wskazywały takie parametry krwi jak poziom ciał ketonowych, insuliny i jakieś jeszcze wskaźniki. Taki był werdykt prof. Pilisa wtenczas, kiedy to przedstawiał w Katowicach. Nie jest tak, że wszystkim wyszło to samo, bo były osoby, którym badania wykazały, że nie żywili się optymalnie. Najsłabsze wyniki wydolności fizycznej osiągnął wtenczas młody prezes bardzo ortodoksyjny oraz jeden z prezesów starszych. Prezes Jany wykazał się wówczas dobrą kondycją fizyczną.”
Te teksty pokazują dokładnie, że biochemia dobrze opisuje, jak organizm wykonuje procesy i to, że źle zostało opisane przez optymalnych po co wykonuje niektóre procesy. Organizm przez optymalnych został potraktowany jak maszyna przetwarzająca substancje bez żadnej inteligencji (no chyba że biochemia się myli).
Istnieje różnica pomiędzy zaleczeniem a wyleczeniem.
Zaleczenie to proces usuwający objawy chorobowe i dający poczucie przyrostu siły. W zaleczeniu defekty przybierają postać ukrytą i rozwijają się bardzo powoli pomimo idealnych parametrów optymalnych, tj. poziom ciał ketonowych we krwi. Zaleczenie to proces, który powoduje szybkie ustąpienie objawów chorobowych.
Wyleczenie to proces polegający na pozbyciu się chorej tkanki i zalegających w niej złogów. W wyleczeniu proces polega często na kilkukrotnym nasileniu objawów chorobowych, które same w sobie są obroną organizmu przed uszkodzeniem. Podana tutaj dna moczanowa w procesie wyleczenia nasila się kilkukrotnie w celu pozbycia się zalegających kryształków w stawach. Natomiast proces zaleczenia to dobranie tak pożywienia, aby nie tworzyły się nowe kryształy kwasu moczowego. W procesie zaleczenia kryształy kwasu moczowego nieusunięte tworzą patologię, która da swoje objawy po kilkunastu latach (objawy, które nie dają się już zaleczyć). W przypadku dny moczanowej widziałem proces polegający na zaleczeniu i widziałem proces wyleczenia (efekt końcowy jest całkowicie różny).
Cytat IV ze strony DobraDieta.
„Co do spożywania dużych ilości błonnika, żeby obficie rozwinąć florę bakteryjną i mieć dużo witamin.
Prosta samoobserwacja pokazuje, że spożywanie dużej ilości błonnika powoduje dyskomfort w brzuchu, produkcję gazów jelitowych w ilości przekraczającej naszą cierpliwość, różnego rodzaju przelewania, bóle, wzdymanie, kał o konsystencji krowiego, który u człowieka nie jest naturalny, nadmiernie wydęty brzuch z powodu dużej ilości masy kałowej. Taki nadmierny rozwój fauny bakteryjnej (fauny, bo przecie nie są to organizmy samożywne) musi prowadzić do wytwarzania toksyn takich, jakie bakteriom pasują a nie nam.
U osób podatnych pojawia się zespół jelita drażliwego, który medycyna leczy objawowo poprzez podawanie "leków" neuroaktywnych wpływających na perystaltykę jelit i nic poza tym.
Taki stan stopniowo prowadzi do utrwalenia stanów zapalnych śluzówki, po wielu latach prowadzących do rozwoju raka.” Takie coś występuje tylko u optymalnych i niskowęglowodanowców ze względu na to, że przewód pokarmowy nie daje objawów chorobowych. Można to porównać do powiedzenia, że picie zimnej wody na rozgrzane gardło powoduje, że boli gardło. I oczywiście boli gardło tylko tych, co mają zdefektowaną górną część układu pokarmowego. Po wyleczeniu gardła taki proces nie występuje, a po zaleczeniu - występuje. Błonnik dobrze oczyszcza jelita z zalegającej masy kałowej. Jeżeli układ pokarmowy jest zdrowy a niezaleczony, to bakterie gnilne nie potrafią się w nim rozwinąć. Optymalni nie zdają sobie sprawy z tego, że można jeść dużo błonnika i nie mieć wcale gazów.
Odwołując się do ograniczenia węglowodanów, które są uważane za szkodliwe, to Mistrz napisał artykuł, w którym opisał, że spożywane produkty nieprzetworzone (owoce, warzywa) oprócz tego, że dostarczają wartości odżywcze, to dostarczają również substancje, które pozwalają wydalić produkty przemiany materii po ich spożyciu, jak i również zawierają substancje, które regulują ich proces wchłaniania. Procesy opisane w biochemii dotyczą ilości związków wchłoniętych, a nie ilości związków dostarczanych w pokarmie. A to jest duża różnica w proporcjach.
Jeżeli odnosimy się do produktów wysoko przetworzonych, to węglowodany dostarczane w tych produktach mogą pokrywać się z proporcjami ustalonymi przez optymalnych i wywoływać takie procesy.
Szkodliwe lektyny (np. fasoli) wywierają m.in. taki efekt:
1/ lipoliza (wzrost WKT i ketonów)
2/ zaburzenie trzustkowego wydzielania i syntezy insuliny
3/ obniżenie masy ciała
http://www.pttz.org/zyw/wyd/czas/2008,%206(61)/02_Wocior.pdfZwróć proszę uwagę, że te same ww. efekty występują zarówno w wyniku działania szkodliwej lektyny jak również ograniczenia węglowodanów.
A zatem obniżenie poziomu insuliny i wzrost poziomu ketonów obserwowany u ludzi żywiących się niskowęglowodanowo nie może być wyjaśniony przez fakt zmniejszenia spożycia szkodliwych lektyn. Gdyby tak było (jak twierdzisz) - po odstawieniu szkodliwych lektyn - poziom insuliny powinien wzrosnąć, a ketonów obniżyć się.
Z Twojego tekstu wynika, że czynnik szkodliwy niszczący organizm powoduje takie same efekty jak coś, co ma ratować zdrowe. Lektyna niszczy, więc jej działanie nie jest takie samo jak ograniczenie węglowodanów.
Fasola nie ma tu nic wspólnego z zaburzeniami soku trzustkowego (źle dobrane przykłady). Prawie nikt nie spożywa surowej fasoli, dlatego ten przykład to taka abstrakcja. Z punktu widzenia diety, głównym czynnikiem zaburzającym wydzielanie insuliny jest pieczywo i słodycze, które zawierają węglowodany i są pozbawione dodatkowych substancji odżywczych. One powodują wzrost poziomu insuliny, więc po ich odstawieniu poziom insuliny zmniejsza się. W przypadku lektyn zaburzenie insuliny wynika głównie z uszkodzenia wysp trzustkowych, a co za tym idzie, zmniejszenia ilości insuliny w organizmie. Po odstawieniu lektyn zachodzi to, w co Ty wątpisz (poziom insuliny powinien wzrosnąć, a ketonów obniżyć się). Tu działanie lektyn i węglowodanów nie pokrywa się. Obniżenie masy ciała wynika z zaburzeń w przyswajaniu pokarmów, a nie z tego, że nie tworzy się tkanka tłuszczowa.
Nie wszystkie procesy związane z zaburzeniami organizmu wynikają z lektyn, duża część wynika ze śmieciowego jedzenia i innych toksyn.
Te badanie pokazują tylko, jakie uzyskuje się parametry, jak wygląda stan organizmu i jak je interpretują ludzie. Na przypadku Pana Adama Jany pokazuje, że to nie ma nic wspólnego z faktycznym stanem, w jakim organizm w danym momencie się znajduje. Pokazuje tylko określony stan zaleczenia organizmu.
Jeżeli ktoś ma padaczkę bo ma uszkadzany przez toksynę układ nerwowy to normalnym procesem będzie ustąpienie padaczki jak się odstawi tą toksynę.
Lacky,
Czy udało Ci się wyleczyć jakieś dziecko z padaczki za pomocą MO?
Mnie, niestety nie, chociaż z uporem próbuję.
Dieta ketogenna wielu dzieciom pomaga, więc ją stosuję, ponieważ wiem, że nie jest szkodliwa.
Zapewne istnieją też inne przyczyny padaczki oprócz tej, którą wymieniłeś.
Ja nie leczę ludzi, a jedynie obserwuję procesy u ludzi, którzy stosują się do zasad z tego forum. Z moich obserwacji u jednej osoby z padaczką, jak jeszcze miałem kontakt z tą osobą, proces zdrowienia powodował okresowe nasilenie padaczki (częstsze i mocniejsze ataki), które z czasem stawały się coraz rzadsze. Nie wiem, czy ta osoba całkowicie wyzdrowiała, bo wyjechała i nie mam z nią kontaktu.
I na to wskazywałaby logika. Jeżeli w układzie nerwowym nagromadziły się toksyny, które niszczą tkanki mózgu, to usuwanie ich wywołuje ataki padaczki. Im mocniejsze usuwanie, tym częstsze ataki. Jeżeli zaleczymy objawy chorobowe, to padaczka minie i jej nie będzie tak długo, jak długo będzie stosowana metoda likwidująca objawy (w tym wypadku dieta). U dzieci może to mieć inny wpływ, bo ich zdolności regeneracyjne są większe niż u dorosłych, dlatego pod wpływem wzrostu i powiększania się tkanki proces zaleczenia może przejść w wyleczenie. U dorosłych proces regeneracji jest słabszy i tkanka się już nie rozwija, dlatego zaleczenie nie przejdzie w wyleczenie bez usunięcia problemu, czyli nasilenia objawów.
Z moich doświadczeń przez 3 lata powrotu do zdrowia wynika, że czas, w którym dobrze się czułem to czas, w którym nic się nie działo i był czasem straconym, bo wtedy organizm się nie regeneruje (może wtedy nabiera siły). W czasie 3 lat przez 2 lata cały czas odchorowywałem rożne defekty. Pomimo tego, że ciągle odchorowuję, wystarczy mi 5 godzin snu dziennie, aby funkcjonować bez problemu w ciągu całego dnia.
A co do pomysłu, żeby "dokonać podziału produktów żywnościowych na podstawie właściwości zawartych w nich lektyn", to przecież obydawaj wiemy, że to niewykonalne.
A to właśnie robi dieta niskowęglowodanowa - ogranicza lektyny aktywne, więc jest to wykonalne.
Czy Ty Machos znasz jakieś przypadki wyleczenia gruźlicy, czy mykobakteriozy przez MO?
Bo jak widzę Tomasz Dangel wyleczył się ( skutecznie) przez 9 miesięczną antybiotykoterapię.
Jest dużo przypadków, gdzie ludzie przechodzili podczas picia MO gruźlicę bezobjawową, o której dowiadywali się, że ją kiedyś mieli przy badaniach kontrolnych.
Na pytania, które postawiłaś, musisz sobie sama odpowiedzieć na podstawie tekstów, które zostały napisane. Jeżeli nie umiesz to znaczy, że jeszcze nie rozumiesz czym jest zdrowie i nie potrafisz jeszcze wziąć zdrowia we własne ręce. Jeżeli nie potrafisz wziąć zdrowia we własne ręce, to musisz je oddać w ręce medycyny. Przy takim stanie wiedzy wcześniej czy później i tak byś to zrobiła po wytępieniu gwałtowniejszych reakcji ze strony organizmu.