Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 12:06 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Pacjenci w domu  (Przeczytany 12227 razy)
zapasowy99
« : 05-01-2011, 15:04 »

A mi jest po prostu przykro i czuję żal, jak widzę, to co się wokół mnie dzieje obecnie.

Ojciec ma anginę czy coś tam innego. Był u lekarza rodzinnego i ten zapisał takie leki dostępne bez recepty, aspiryny i inne sryny. Ojcu zamiast się poprawić - pogorszyło się. Więc musiałem go zawieźć prywatnie do laryngologa - oczywiście otrzymał antybiotyk i tony innych leków do ucha, nosa, gardła. Jaki ojciec był zadowolony. Od lekarza rodzinnego się wypisuje, bo nie dał mu antybiotyku.

Ja tam się nic nie odzywam, bo wiem, że to walka z wiatrakami - u mnie w rodzinie istnieje kult lekarzy.

Cóż, dobrze, że ja w porę się ogarnąłem.
« Ostatnia zmiana: 05-01-2011, 17:48 wysłane przez Szpilka » Zapisane
Szpilka
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 6.06.2007
Wiadomości: 171

« Odpowiedz #1 : 05-01-2011, 17:05 »

A mi jest po prostu przykro i czuję żal, jak widzę, to co się wokół mnie dzieje obecnie.

Ojciec ma anginę czy coś tam innego. Był u lekarza rodzinnego i ten zapisał takie leki dostępne bez recepty, aspiryny i inne sryny. Ojcu zamiast się poprawić - pogorszyło się. Więc musiałem go zawieźć prywatnie do laryngologa - oczywiście otrzymał antybiotyk i tony innych leków do ucha, nosa, gardła. Jaki ojciec był zadowolony. Od lekarza rodzinnego się wypisuje, bo nie dał mu antybiotyku.

Ja tam się nic nie odzywam, bo wiem, że to walka z wiatrakami - u mnie w rodzinie istnieje kult lekarzy.

Cóż, dobrze, że ja w porę się ogarnąłem.
Mówisz, że się nie odzywasz,  ale i dajesz ciche przyzwolenie na to, skoro wozisz ojca po lekarzach. Z jednej strony Ci żal, z drugiej przykładasz do tego rękę. Może by się na coś zdecydować?
« Ostatnia zmiana: 05-01-2011, 17:07 wysłane przez Szpilka » Zapisane
Klara
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17.07.2009.
Skąd: łódzkie
Wiadomości: 101

« Odpowiedz #2 : 05-01-2011, 17:17 »

A ja się nie dziwię Zapasowemu99. Podejrzewam, że gdyby odmówił zawiezienia ojca do lekarza, ojciec pewnie by się na niego obraził i chłopak w całej rodzinie zyskałby opinię wyrodnego syna. Nikogo na siłę się nie przekona i Zapasowy99 też głową muru nie przebije. To ojciec podjął decyzję o skorzystaniu z "pomocy" lekarza i miał do tego prawo. Uważam, że syn dobrze zrobił zawożąc ojca, nikogo nie należy uszczęśliwiać na siłę.

Tak samo było z moimi rodzicami. W lekarzy zapatrzeni byli niemal jak w Boga i żadna siła by ich nie przekonała, że są w błędzie.

Zapisane
Szpilka
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 6.06.2007
Wiadomości: 171

« Odpowiedz #3 : 05-01-2011, 17:29 »

A gdyby ojciec zażyczyłby sobie wyciąć gardło, bo lekarz kazał, to też by go zawiózł do szpitala?
Zapisane
zapasowy99
« Odpowiedz #4 : 05-01-2011, 17:49 »

Klara, masz rację, głową muru nie przebiję.

Szpilka - Gardła zapewne by sobie nie dał wyciąć smile. Żal i współczucie będzie zawsze, bo im bardziej zagłębiam się w to co tutaj czytam, tym bardziej zauważam, że to wszystko opiera się na łańcuszku lekarz-apteka-koncerny farmaceutyczne. I tak do usranej śmierci, która nastąpi wcześniej czy później.

Ojciec i moja rodzina wybierają tak, ja wybieram inaczej. Człowiek ma wolną wolę i ma prawo wybrać tak jak się mu podoba. Na siłę nikogo nie będę uszczęśliwiać, jak Klara pisała.
Zapisane
Anastazja11
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 26.03.2010
Skąd: skierniewice
Wiadomości: 56

« Odpowiedz #5 : 05-01-2011, 19:11 »

Nasuwa mi się jedno powiedzenie do opisanej sytuacji "kropla drąży kamień". Jeśli w swoim otoczeniu choć trochę poprawię zdrowie i jakość życia innych, to będzie to i tak duży sukces. Jestem po prosty naocznym przykładem zdrowia, korzystnego wyglądu, który budzi zainteresowanie i odrobinę kontrowersji wśród rodziny i znajomych. msn-wink
« Ostatnia zmiana: 06-01-2011, 08:08 wysłane przez Apollo » Zapisane
Klara
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17.07.2009.
Skąd: łódzkie
Wiadomości: 101

« Odpowiedz #6 : 05-01-2011, 19:20 »

Cytat
Mówisz, że się nie odzywasz,  ale i dajesz ciche przyzwolenie na to, skoro wozisz ojca po lekarzach. Z jednej strony Ci żal, z drugiej przykładasz do tego rękę. Może by się na coś zdecydować
Szpilko, to wszystko nie jest takie proste jakby się wydawało. Wspomniałam wyżej o moich rodzicach, którzy pod względem stosunku do lekarzy byli tacy sami jak rodzina Zapasowego99. Piszę o nich w czasie przeszłym, bo już nie żyją. To samo mam w domu. Mąż i syn (też o tym kiedyś wspominałam) to zdeklarowani pacjenci ze zrujnowanym zdrowiem. I też za nic na świecie ich nie przekonam, że nie mają racji. Patrzeć nie mogę jak mój syn, w końcu moje dziecko, niszczy sobie resztki zdrowia i nic nie mogę zrobić. I sama nieraz lecę do apteki zrealizować jego recepty gdy ma większe problemy z chodzeniem.
Ty Szpilko pewnie mnie potępisz, ale to są naprawdę bardzo trudne sytuacje. Przecież wiem, że jeśli nie pójdę po te leki, to on prawdopodobnie nigdy mi tego nie wybaczy. Dla niego to jest bardzo ważne, zresztą daje mu krótkotrwałą ulgę. Będzie uważał, że jak był w potrzebie to ja mu odmówiłam pomocy. Niestety, ani syn, ani mąż nie dają się przekonać do zasad Biosłone, a ja przecież nie mogę z całą rodziną iść na noże.
Córkę też bezskutecznie przekonywałam do tego, żeby nie poddawać szczepieniom mojej wnuczki. Udało mi się "wynegocjować" tyle, że zrezygnowała z jednej szczepionki (już nie pamiętam na co, bo to nie ma żadnego znaczenia), kilkanaście innych szczepionek dziecko dostało. Z każdą infekcją lecą oczywiście do konowała i najczęściej mała dostaje antybiotyki. I co na to mogę poradzić? Nic, po prostu nic.

Nie wiem dlaczego moja wypowiedź ukazała się w ramce niczym cytat.

Anastazjo, teoretycznie masz rację. Ja też wyglądam korzystnie w stosunku do mojego wieku, przynajmniej o tym świadczą reakcje ludzi którzy nie wiedzą ile mam lat. Mojego, starszego ode mnie tylko o trzy lata, męża ludzie często biorą za mojego ojca. Już to dzisiaj pisałam w innym wątku, ale według mojej rodziny to, że korzystnie wyglądam i nie choruję na żadną przewlekłą chorobę świadczy tylko o tym, że mam szczęście i nie ma nic wspólnego z dbałością o zdrowie. Ręce opadają, mur w który można walić bezskutecznie głową. Tylko po co?
« Ostatnia zmiana: 05-01-2011, 19:53 wysłane przez Grażyna » Zapisane
Anastazja11
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 26.03.2010
Skąd: skierniewice
Wiadomości: 56

« Odpowiedz #7 : 05-01-2011, 20:03 »

Klaro, zdrowy wygląd, ładna cera, zdrowe zeby i dobra sylwetka jest zawsze wynikiem wielu wyrzeczeń, dbałości i pracy nad sobą. Jeśli jakaś kobieta tego nie wie, to rzeczywiście szkoda wysiłku na tłumaczenie.
Zapisane
Catherine
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 35
MO: 25.10.2010
Wiadomości: 107

« Odpowiedz #8 : 05-01-2011, 20:12 »

Jestem po prosty naocznym przykładem zdrowia, korzystnego wyglądu, który budzi zainteresowanie i odrobinę kontrowersji wśród rodziny i znajomych. msn-wink

Anastazjo, Ty chociaż masz się czym posiłkować przy przekonywaniu do dobrych wzorców prozdrowotnych, gorzej, jeśli ja dopiero niedawno weszłam na drogę do zdrowia i jak na razie wszystko u mnie leży, włącznie z wyglądem - ogólnie nie wyglądam zbyt zdrowo (nie mówiąc o tym, że tak się nie czuję, no ale w końcu nie jestem). I jak wtedy kogoś przekonywać? Że robi się słusznie, samemu nic nie osiągnąwszy? Tu mam problem... Dlatego nikt mnie nie słucha Smutny
Zapisane
Liwia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: IV.2010-XII.2012 z przerwami
Wiedza:
Skąd: Gdańsk
Wiadomości: 237

« Odpowiedz #9 : 05-01-2011, 21:21 »

Catherine, niestety mam podobny problem. Oczy nie widzą, ale ciała nie oszukasz i już niedługo zauważysz zmiany, często takie których byś się nie spodziewała np. lepszy refleks, dobrze przespana noc. W swoim czasie ciało zacznie również inaczej wyglądać. Ale jak słusznie zauważyła Anastazja, kobieta ma trochę więcej z tym roboty msn-wink Oczywiście jeżeli chce być zdrowa i zadbana, bo to żaden mus.
Ostatnio zrozumiałam też, że najważniejsze jest wiedzieć dokąd się zmierza, a wtedy nawet mały kroczek wzmacnia. Taki mały kroczek to może być codzienny, pożywny posiłek przygotowany na świeżo i spokojnie. Każdy dzień przybliża nas do zdrowia.
Zapisane

Zmiany na lepsze.
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #10 : 05-01-2011, 21:23 »

Jasne. Trzeba dać czas czasowi.
Zapisane
Loret
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 2007-2008. Obecnie nie stosuję.
Wiadomości: 415

« Odpowiedz #11 : 06-01-2011, 11:09 »

Cytat
Klaro, zdrowy wygląd, ładna cera, zdrowe zeby i dobra sylwetka jest zawsze wynikiem wielu wyrzeczeń, dbałości i pracy nad sobą. Jeśli jakaś kobieta tego nie wie, to rzeczywiście szkoda wysiłku na tłumaczenie.
Jest tylko jedno "ale" jak się tak dobrze wygląda to inni zaczynają ci zazdrościć i nie tylko.
Zapisane

Zdrowie to nie egoizm, tylko mądrość.
Turbodymomen
« Odpowiedz #12 : 06-01-2011, 11:57 »

A gdyby ojciec zażyczyłby sobie wyciąć gardło, bo lekarz kazał, to też by go zawiózł do szpitala?
Jak człowiek jest młody, to brakuje mu doświadczenia a wtedy plecie takie głupotki. Pani Grażyna bardzo ładnie wyjaśniła tą sprawę.
Zapisane
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #13 : 06-01-2011, 14:13 »

Cytat
Mówisz, że się nie odzywasz,  ale i dajesz ciche przyzwolenie na to, skoro wozisz ojca po lekarzach. Z jednej strony Ci żal, z drugiej przykładasz do tego rękę. Może by się na coś zdecydować
Szpilko, to wszystko nie jest takie proste jakby się wydawało. Wspomniałam wyżej o moich rodzicach, którzy pod względem stosunku do lekarzy byli tacy sami jak rodzina Zapasowego99. Piszę o nich w czasie przeszłym, bo już nie żyją. To samo mam w domu. Mąż i syn (też o tym kiedyś wspominałam) to zdeklarowani pacjenci ze zrujnowanym zdrowiem. I też za nic na świecie ich nie przekonam, że nie mają racji. Patrzeć nie mogę jak mój syn, w końcu moje dziecko, niszczy sobie resztki zdrowia i nic nie mogę zrobić. I sama nieraz lecę do apteki zrealizować jego recepty gdy ma większe problemy z chodzeniem.
Ty Szpilko pewnie mnie potępisz, ale to są naprawdę bardzo trudne sytuacje. Przecież wiem, że jeśli nie pójdę po te leki, to on prawdopodobnie nigdy mi tego nie wybaczy. Dla niego to jest bardzo ważne, zresztą daje mu krótkotrwałą ulgę. Będzie uważał, że jak był w potrzebie to ja mu odmówiłam pomocy. Niestety, ani syn, ani mąż nie dają się przekonać do zasad Biosłone, a ja przecież nie mogę z całą rodziną iść na noże.
Córkę też bezskutecznie przekonywałam do tego, żeby nie poddawać szczepieniom mojej wnuczki. Udało mi się "wynegocjować" tyle, że zrezygnowała z jednej szczepionki (już nie pamiętam na co, bo to nie ma żadnego znaczenia), kilkanaście innych szczepionek dziecko dostało. Z każdą infekcją lecą oczywiście do konowała i najczęściej mała dostaje antybiotyki. I co na to mogę poradzić? Nic, po prostu nic.
Jeśli przyjąć założenie, że "pacjent" to "uzależniony" i pogłębiająca się jego samodestrukcja w końcu dosięgnie, w bezpośrednich skutkach ubocznych, osoby współuzależnione wbrew ich woli np.: opieka w ciężkiej chorobie, reorganizacja życia, poświęcenie swojego odzyskanego zdrowia na opiekę i wymuszanie empati, topniejące konto itd. - to czy dawanie cichego przyzwolenia na pogłębianie uzależnienia nie jest głupio-wygodnym odsuwaniem w kierunku nieodwracalności, odwracalnej jeszcze katastrofy?
Należy działać, kiedy można jeszcze to zrobić. Później, to już możemy bezczynnie, ale w zdrowiu, z empatią płakać "nad rozlanym mlekiem".
Kupując narkomanowi działkę - dobijamy go, stawiając drinka alkoholikowi - pogrążamy go, realizując receptę dla domownika="pacjenta w/g definicji Biosłone" zakładamy sobie stryczek w taki sam sposób, w jaki robi to np. syn, który regularnie przynosi ojcu alkohol, aby matka chwilowo mogła "odetchnąć" i miała czas zadzwonić do pracy z kolejnym kłamstwem, dla usprawiedliwienia nieobecności ojca i ukrycia/zatajenia prawdziwego problemu ...
Tylko niełatwa, odważna, w porę dokonana konfrontacja ma szansę zapobiec upadkowi i zapobiec efektowi domina w naszym domu.
Pacjent domownik, to nie jest już bezimienny, obcy, nieznany pacjent, którego np. ominiemy, popatrzymy czy podumamy chwilę nad leżącym na ulicy ... lub w hospicjum ...
Dając ciche przyzwolenie teraz, przyczyniamy się do jego/naszego upadku w przyszłości. Wtedy pozostaną jedynie wyrzuty sumienia i bezradność wobec bólu ciała i duszy ...
Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
zapasowy99
« Odpowiedz #14 : 06-01-2011, 23:25 »

Pani Grażyna bardzo fajnie to wszystko ujęła smile.
Zapisane
Klara
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17.07.2009.
Skąd: łódzkie
Wiadomości: 101

« Odpowiedz #15 : 07-01-2011, 02:54 »

Cytat
Dając ciche przyzwolenie teraz, przyczyniamy się do jego/naszego upadku w przyszłości. Wtedy pozostaną jedynie wyrzuty sumienia i bezradność wobec bólu ciała i duszy ...

KaZof, zgadzam się z Tobą co do tego upadku w przyszłości, natomiast nie zgadzam się z przyzwoleniem. Nie daję żadnego przyzwolenia, ani cichego, ani głośnego. Nikt mnie zresztą o to przyzwolenie nie pyta. Jedyne co mogę robić, to przekonywać, tłumaczyć. Niestety, jest to walka z wiatrakami.
Gdy w lipcu 2009 roku zaczęłam pić MO, mój mąż zainteresował się co też ja tak wieczorem szykuję w kuchni. Powiedziałam mu o MO, co to jest, w jakim celu należy to pić, jakie daje efekty, dałam do przeczytania Niezbędnik Zdrowia (mówił, że przeczytał, ale mocno w to wątpię). Powiedział, że on też chce. Ucieszyłam się i przygotowywałam również miksturkę dla niego. Wytrzymał około trzech tygodni, po czym oświadczył, że on już tego pił nie będzie, bo nic mu to nie dało. Próbowałam znów go namówić, ale bez skutku. Typowy pacjent. Potraktował MO jak lek. Skoro przez trzy tygodnie nie pomógł, to nie warto go zażywać. I co Ty na to? To tylko jeden przykład z mnóstwa możliwych. I twierdzisz, że ja mam mieć wyrzuty sumienia?

Sama porównałaś pacjenta do człowieka uzależnionego, a przecież powszechnie wiadomo, że żadnego nałogowca nie uda się wyrwać z uzależnienia tak długo, jak długo on sam tego nie zechce.
Myślę jednak, że nie można wykupywania leków porównywać do podawania drinka alkoholikowi, czy narkotyku narkomanowi. Gdybym odmówiła tych leków, cała rodzina by mnie potępiła i uznała, że się znęcam nad biednym chorym. Nie da się walczyć ze wszystkimi. W końcu każdy człowiek ma wolną wolę i decyduje o sobie, niestety nie wszyscy decydują mądrze.



Cytat
to czy dawanie cichego przyzwolenia na pogłębianie uzależnienia nie jest głupio-wygodnym odsuwaniem w kierunku nieodwracalności, odwracalnej jeszcze katastrofy?

Jeszcze raz mówię: nie jest to żadne przyzwolenie, ani tym bardziej "głupio-wygodne odsuwanie..." tylko bezsilność, przerażająca bezsilność, coraz większy strach przed przyszłością i ogromny egoizm ze strony domownika-pacjenta. Myślę więc, że to nie ja powinnam mieć wyrzuty sumienia...

Zapisane
Szpilka
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 6.06.2007
Wiadomości: 171

« Odpowiedz #16 : 07-01-2011, 13:59 »

A gdyby ojciec zażyczyłby sobie wyciąć gardło, bo lekarz kazał, to też by go zawiózł do szpitala?
Jak człowiek jest młody, to brakuje mu doświadczenia a wtedy plecie takie głupotki. Pani Grażyna bardzo ładnie wyjaśniła tą sprawę.
Mam 33 lata a doświadczeniem mogłabym się podzielić. A i niejedno dziecko jest bardziej doświadczone niż dorosły. Więc to raczej Ty, Turbodymomenku pleciesz głupotki.
Wiem, że to są trudne sprawy, bo sama doświadczyłam podobnej sytuacji. Niestety poniosłam klęskę. Może też dlatego dzisiaj się buntuję i mam większą siłę, by coś przeforsować wśród bliskich. Inni takiej siły mogą faktycznie nie mieć.
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!