Zibi, moje pytanie w żadnym wypadku nie było prowokacyjne. Nie interesują mnie też awantury. Pewnie zauważyłeś, że nie biorę udziału w awanturach na tym forum.
Ja cieszę się, że uważasz, że homeopatia jednak działa i że może nawet przynieść korzyść organizmowi.
Zastanawia mnie jednak na jakiej podstawie twierdzisz, że lek homeopatyczny może zmanipulować system odpornościowy? Na czym polega ta manipulacja? Czy lek przez Ciebie przepisany Tomowi nie powoduje żadnej manipulacji? Niezależnie od tego czy odpowiedź jest twierdząca czy nie, to skąd to wiesz? Co to jest homeopatyczny alopatyk? Czy jest to pojęcie z dziedziny homeopatii?
Przepisałeś Tomowi lek o nazwie Nervoheel. Otóż jeżeli wierzyć poradnikowi terapeutycznemu firmy HEEL z 2002 roku, to nie ma takiego leku. Albo inaczej: był, ale tylko do 30 czerwca 2002. Po tej dacie firma produkuje lek o trochę innej nazwie, trochę innym składzie, choć o podobnych zastosowaniach.
Mam nadzieję, że nie uznasz mojego postu za prowokacyjny.
Przykładowo leki homeopatyczne zwalczające choroby infekcyjne, które są uważane przez medycynę jako patologia. Leki homeopatyczne o potencji równej D24 lub większej od D24 - gdzie prawdopodobieństwo znalezienia choćby jednej cząsteczki substancji wyjściowej leku, czyli tzw. pranalewki jest równe zeru - nie mają działania zarazkobójczego.
No ale, co z tego... skoro w ostatecznym rozrachunku efekt jest również alopatyczny, czyli zablokowanie objawów chorobowych jako wentyla bezpieczeństwa zdrowia. Inny jest tylko mechanizm działania, bowiem leki o wysokim rozcieńczeniu stymulują system odpornościowy, przekazując mu fałszywą informację, jakoby zarazki w chorobie infekcyjnej przebrnęły już okres inkubacji i rozmnożyły się na skalę, która uzasadnia ich zniszczenie. A co się stanie z toksynami, które wg zamysłu organizmu, miały być usunięte z organizmu (szczególnie te zmutowane, które stanowiły realną groźbę nowotworzenia)? Czy to nie jest alopatia? Czy to nie jest manipulacja systemem odpornościowym na poziomie komórkowym, a następnie organizmami pacjentów - w celu nakręcenia koniunktury biznesowej wiadomego lobby?
Już
Mistrz to kiedyś wyjaśniał, że ówczesna homeopatia, to jest alopatia. A czego można się spodziewać po kartelu farmaceutycznym, który nadzoruje również przemysł homeopatyczny? Kuglarstwo/blagierstwo farmaceutyczno-medyczne polega właśnie na karmieniu pacjentów ściemą, że leki homeopatyczne nie mają działań ubocznych; że nie są toksyczne; że nie uzależniają; że można je używać jak cukiereczki, czy przyprawy do zup; że w końcu - są zalecane przez tzw. naturopatów jako niby alternatywnych dla medyków klasycznych „dobrodziei” (czytaj: albo tzw. nawróconych lekarzy-homeopatów, albo nielekarzy-homeopatów - czyli poprawiaczy natury). Homeopatia, która wchodzi w skład medycyny komplementarnej - to medycyna akademicka bis - dająca fałszywą nadzieję, jeszcze kołaczącym się po świecie zmumifikowanym quasizwłokom ludzkim.
Alopatyki - to jest termin (sarkazm) wzięty z Biosłonejskiej profilaktyki prozdrowotnej, dla podkreślenia statusu tych leków jako stojących w jednym rzędzie z antybiotykami i innymi hemioterapeutykami. Dodanie sylaby "tyki" ma właśnie oznaczać zagrożenie w ich niefrasobliwym stosowaniu (szafowaniu, jak antybiotykami). Dla "rasowych" homeopatów, takie nazywanie leków jest profanacją. Dlatego celowo je tak nazwałem, aby zwrócić uwagę, gdzie jest faktyczna profanacja Natury przez medycynę.
Z zakresu toksykologiczno-klinicznego takiego leku homeopatycznego*, jak np. Ignatia wynika, iż ma ona powinowactwo do tkanki nerwowej. Wg mnie, w tej sytuacji wyjątkowej, zaleciłem podopiecznemu ten lek jako najmniejsze zło; aby pacjent w konsekwencji rozchwiania równowagi między układem sympatycznym a parasympatycznym - np. nie doprowadził do zrealizowania swoich myśli samobójczych. Jest to chwilowa manipulacja, ale wymuszona swoistym stanem wyższej konieczności. Przynajmniej, żeby zapobiec dostania się podopiecznego w macki medyczne, którego psychiatria bardzo szybko lubi zaprogramować pacjenta w tzw. królika doświadczalnego, faszerowanego psychotropami dożywotnio, tułającego się po psychiatrykach.
Istnieje manipulacja np. centralnym systemem nerwowym poprzez zapodanie tego leku. Można to porównać do naciągania krótkiej kołdry, zamiast poczekania na uszycie dłuższej lub jej dosztukowania. Skoro organizm zezwolił, albo zostało wymuszone na organizmie chwilowe rozchwianie równowagi pomiędzy układem współczulnym a przywspółczulnym w centralnym systemie nerwowym oraz podobne rozchwiania w systemie nerwowym obwodowym (autonomicznym) na rzecz, któregoś z tych podukładów - to w myśl
BPP należy odczekać aż organizm samoistnie dokona owej równowagi w systemie nerwowym. Przykładowo: w ruchu Optymalnych takie manipulacje stosuje się podając Prądy selektywne. Jeśli to jest np. neurastenia, to podaje się na CUN prądy typu "PS", czyli na "porażenie" podukładu parasympatycznego, czyli przywspółczulnego, gdyż podukład sympatyczny, czyli współczulny jest już chorobowo "porażony". Czyli dąży się, aby na siłę wyrównać te podukłady, a nie czeka się, aby organizm doszedł sam do homeostazy komórkowej, a w tym do równowagi w tych podukładach systemu nerwowego. Jeśli np. jest choroba wrzodowa żołądka, to podaje się prądy selektywne typu "S", czyli na układ sympatyczny. Podaje się miejscowo na układ nerwowy obwodowy autonomiczny, znów nie czekając na autonaprawę organizmu - np. poprzez zastosowanie odpowiedniej diety a następnie ZZO, wspartej MO i KB.
Tomowi zasugerowałem zakupienie Nervoheelu N (dokładnie pamiętam) a nie Nervoheelu, co sam potwierdził w innym wątku przyznając mi rację.
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=16039.msg130280#msg130280http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=16039.msg131094#msg131094*Zakresem toksykologiczno-klinicznym leku nazywamy same zmiany i objawy chorobowe, wywołane przez konkretną substancję toksyczną, z której powstaje lek homeopatyczny.