Niemedyczne forum zdrowia
19-04-2024, 15:52 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1] 2 3   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Moja historia z Biosłone  (Przeczytany 107683 razy)
JerzyP
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 31.01.2011
Wiadomości: 106

« : 19-05-2011, 18:46 »

Na drogę Biosłone pokierował mnie znajomy (Sobol). Poinformował mnie, że istnieje taki prozdrowotny ruch, gdzie można na jego forum dowiedzieć się, jak postępować, żeby nie chorować i jak chorować, żeby być zdrowym.
Do tego czasu przyjmowałem ogromne ilości leków, w tym siedem psychotropowych.

W 2008 roku, w lutym, miałem operację nowotworu prostaty, o złośliwości 9 w 10-cio stopniowej skali Gleesona.
Mimo że potem wyniki były dobre, miałem świadomość tego, iż któregoś dnia dowiem się o jego powrocie.

Zacząłem poszukiwać sposobów niemedycznych, bo te medyczne mnie wykańczały. Przyjmowałem ponad 100 tabletek dziennie i lekarze chętnie by mi jeszcze dołożyli. Niedługo przed tym jak trafiłem na forum Biosłone i do Gabinetu Zibiego było ze mną już bardzo źle. Kuracja hormonalna przeciw rakowi dokonała zupełnego spustoszenia w moim organizmie. Lekarz prowadzący poinformował mnie o tym, że w dłuższej perspektywie będę prawdopodobnie dializowany, bo nerki nie dają już rady. Serce zaczęło niedomagać, a układ pokarmowy był już w tragicznym stanie. Po prostu ilość przyjmowanych leków powodowała, iż odbijało mi się "mazutem".



Przypadek JerzegoP


I wizyta - 03.02.2011

Wywiad chorobowy:


   Wiek - 60 lat; waga - około 100 kg; wzrost - 175 cm.
   Przez kilkadziesiąt lat pracował jako inżynier chemik w niekorzystnych dla zdrowia warunkach, ale jak twierdzi - bardziej zaszkodziła mu toksemia odmedyczno-farmaceutyczna.
   Od około 20 lat - nadkwaśność żołądka i choroba wrzodowa opuszki dwunastnicy. Wiele środków przeciwbólowych przyjmował, co mogło skutkować nabyciem choroby tzw. zespołu jelita nadwrażliwego (obie postacie); uchyłkowatość i polipowatość jelita grubego.
   W roku 2007 - ujawniono jakieś nieprawidłowości w funkcjonowaniu gruczołu krokowego. Kuracja farmaceutykami.
   W roku 2008 - ujawniono chorobę nowotworową prostaty; bardzo duży stopień zezłośliwienia (w skali dziesięciostopniowej - dziewięć) z nielicznymi odległymi naciekami, głównie do kręgosłupa (odcinek lędźwiowy). Następnie podjęto działania onkologiczne: operacja chirurgiczna (resekcja prostaty) oraz kuracja hormonalna (co mogło skutkować w przyszłości chorobą niedoczynności tarczycy).
   W grudniu 2009 roku - artroskopia prawego stawu barkowego i przestrzeni podbarkowej. Resekcja zmienionej zapalnie kaletki podbarkowej. Reinsercja przyczepów ścięgien mięśni: nadgrzebieniowego i podgrzebieniowego do guzka kości ramiennej. Akromioplastyka. Resekcja stawu barkowo-obojczykowego. Leki przeciwbólowe.
   W styczniu 2010 roku - ujawniono cechy wtórnego oderwania od przyczepu ramiennego ścięgna mięśnia nadgrzebieniowego i podgrzebieniowego, kompleksu torebkowo-wiązadłowego - objaw tzw. łysej głowy kości ramiennej. Ponadto cechy całkowitego oderwania od przyczepu ramiennego ścięgna mięśnia podłopatkowego przedniego kompleksu torebkowo-wiązadłowego. Retrekcje kikutów - poza zakres dostępny badaniom.
   19.05.2010 roku - ujawniono chorobę niedokrwienną mięśnia sercowego; nadciśnienie tętnicze; zwyrodnienia mięśnia sercowego; przewlekłe stany zapalne opłucnej. Pozostałe choroby współistniejące to: zapalenie błony śluzowej żołądka; zapalenie trzustki; niedoczynność tarczycy; dna moczanowa; hipercholesterolemia; zwyrodnienia kręgosłupa; zespół jelita nadwrażliwego; przewlekłe zapalenie okrężnicy; przewlekła niedoczynność nerek w stopniu poważnym; otyłość prosta; migrenowe bóle głowy; refluks mieszany; zapalenie krtani, strun głosowych; stan zapalny zatok; kamica nerkowa; zespół nerwicowo-depresyjny.

Wnioski i sugestie:


1. Z rozpiski brania leków wynika, że podopieczny zażywa obecnie około 38 rodzajów leków (po około kilka dziennie z każdego rodzaju) - to wynika z tego jasno, iż zażywa on dziennie około stu kilkudziesięciu leków. W związku z powyższym faktem, uznałem za celowe, aby ad hoc odstawić całkowicie niektóre leki oraz pozostałe redukować w pewnych odstępach czasowych, aż do całkowitego odstawienia.
   (Zasugerowałem wówczas Jerzemu, że organizm bardzo szybko już zacznie go wynagradzać za to odciążenie go od tej nakładającej się cały czas toksychemii, jeśli odstawi niektóre leki, a niektóre zredukuje. Po niektórych mogą wystąpić zespoły odstawienne, więc musi być przygotowany na najgorsze doznania. W tym układzie sugerowałem, aby dzwonił do mnie o każdej porze dnia i nocy. Już po upływie około tygodnia - Jerzy zgłaszał, że faktycznie, po odciążeniu organizmu toksychemią polekową, poprzez ich odstawienie i redukcję - organizm go zaczął wynagradzać lepszym samopoczuciem, co pozwoliło mu nabrać tchu i zebrać siły przed walką z nawrotem choroby nowotworowej, o której dowiedział się 07.02.2011 roku).
2. MO (1/4 dawki).
3. KB.
4. DP ze zwróceniem uwagi na produkty mogące podnosić znacznie poziom kwasu moczowego we krwi oraz tworzyć złogi moczanowe czy szczawianowo-wapniowe (wspólny mianownik z dietą w dnie moczanowej). //Zibi

    



« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 16:59 wysłane przez Zibi » Zapisane
JerzyP
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 31.01.2011
Wiadomości: 106

« Odpowiedz #1 : 19-05-2011, 18:58 »

Nie czekałem długo, bo już 3 lutego po raz pierwszy spotkałem się z prawdziwym i oddanym profilaktykiem zdrowia - Zibim. Przez wiele godzin tłumaczył mi jak będzie wyglądać moja droga do zdrowia, mimo że niczego nie obiecywał. Całkowicie przekonał mnie do profilaktyki Biosłone. Od nadmiaru wiedzy, którą chłonąłem każdą swoją komórką, rozbolała mnie głowa.

Trudno mi się było pogodzić z faktem, gdy zrozumiałem, że mój organizm nie mógł się wyleczyć z pierwszej i kolejnych infekcji, bo mu lekarz na to nie pozwalał, stosując m. in. atybiotykoterapie.

Antybiotykoterapie, które blokowały naturalny akt oczyszczania organizmu z toksyn (zamykany wentyl bezpieczeństwa zdrowia w czasie zapadania na choroby infekcyjne przeziębieniowe) - to jeden przyczynek do zachorowania na raka; drugi - to proces podobny do mumifikacji organizmu - w wyniku przewlekłego zażywania tzw. suplementów diety. Jerzy, ratując się, jak tonący brzytwy - padł ofiarą oszusta medycznego tzw. naturoterapeuty. Nie dość że zrujnował mu zdrowie, to jeszcze wyłudził od niego jako dystrybutor "supli" około kilkadziesiąt tysięcy złotych.  //Zibi
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 13:45 wysłane przez Solan » Zapisane
Machos
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 01-04-2007
Skąd: Skierniewice
Wiadomości: 2.302

WWW
« Odpowiedz #2 : 19-05-2011, 19:10 »

Przyjmowałem ponad 100 tabletek dziennie i lekarze chętnie by mi jeszcze dołożyli.
O ja pierniczę!

JerzyP, cieszę się przede wszystkim dlatego, że żyjesz i na pewno jeszcze pożyjesz wbrew temu, co mówili w fabryce chorób.

Wszedłeś na bardzo dobrą drogę do odzyskania tego, co utraciłeś i mam nadzieję, że możesz jeszcze wiele zyskać.
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 08:25 wysłane przez Machos » Zapisane

Zamiast się badać, lepiej wypić miksturę oczyszczającą, najlepsze świadectwo badania organizmu, które w przypadku istniejących chorób widać po objawach. Machos.
JerzyP
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 31.01.2011
Wiadomości: 106

« Odpowiedz #3 : 19-05-2011, 19:20 »

8 lutego spotkałem się ponownie z Zibim. Pokazał mi i objaśnił metodę NIA, ponieważ wyniki badań wskazywały na błyskawiczny atak raka. Potem połączył się z P. Słoneckim na SKYPIE, żeby skonsultować mój szczególnie trudny przypadek. Sam miałem przyjemność rozmowy z samym Mistrzem, który od razu potwierdził zalecenia Zibiego, tzn. bezwzględne stosowanie metody NIA oraz diety dr Budwig oraz dr Gersona.

Co ważne na zalecenie Zibiego, sukcesywnie obniżałem ilość przyjmowanych leków.

CDN.

Zaznaczam, że zarówno dieta dr Budwig oraz dra Gersona były zalecone Jerzemu, ale po odpowiednim zmodernizowaniu (przeróbce) - typowo pod chorobę nowotworową, bo naglił czas. Trzeba było raka "zagłodzić na śmierć". Lekarze spisali nieszczęśnika do tzw. umieralni, czyli m.in. do stacji dializ. Lekarz onkolog nie dawał mu więcej jak miesiąc lub góra dwa miesiące życia. Dlatego też wspólnie rozpoczęliśmy wyścig z czasem. Postawiliśmy na ścisłe przestrzeganie diety. Między innymi, Jerzy starał się nawet wyjmować z jaj gotowanych, przeważnie na miękko czy w postaci jajecznicy - "zalążki" (zarodniki). Dieta była przestrzegana w sposób katorżniczy, żeby odnieść sukces w pokonaniu raka - posiłkując się metodą NIA.
http://portal.bioslone.pl/rak_czyli_nowotwor_zlosliwy#jak_leczyc_nowotwory
Cytat
Fundamentalną rolę w leczeniu chorób nowotworowych odgrywa dieta ograniczająca możliwości przyrostu masy guza. Najprościej byłoby ograniczyć wszystkie substancje odżywcze, ale wówczas osłabilibyśmy organizm i tym samym stracili szansę na samowyleczenie. W tej sytuacji pozostaje radykalne ograniczenie podaży jednej substancji, niezbędnej do budowy szybko rozmnażających się komórek rakowych, która przy okazji ma niewielki wpływ na ogólną kondycję organizmu. Tą substancją są kwasy nukleinowe (DNA i RNA). Ponieważ najbardziej zbliżone do ludzkich są kwasy nukleinowe komórek zwierzęcych, więc z pewnością kuracje oparte na dietach bezmięsnych są w chorobie nowotworowej jak najbardziej uzasadnione.

Niemniej jednak utrzymanie dobrej kondycji organizmu wymaga podaży dostatecznej ilości białek zwierzęcych, które można znaleźć w bezkomórkowych pokarmach pochodzenia zwierzęcego, a mianowicie w nabiale, czyli mleku i jego przetworach oraz w jajach. Te drugie zawierają nieliczne komórki zarodka, toteż niektórzy dietetycy zalecają usunięcie zarodków z jaj, przed ich spożyciem.

Istotną sprawą jest dostarczenie organizmowi witamin i minerałów zawartych w roślinach, które także zbudowane są z komórek, a więc zawierają kwasy nukleinowe. By uzyskać jak najwięcej dla organizmu, a jednocześnie tkance nowotworowej dostarczyć jak najmniej, pokarmy roślinne powinny być spożywane wyłącznie w postaci soków, najlepiej wyciskanych w specjalnych wyciskarkach.

Czasami już te zmiany wystarczą, by samonaprawcze siły organizmu spowodowały zatrzymanie wzrostu guza, a nawet dokonały jego unicestwienia. Najczęściej jednak kuracja wymaga dodatkowych działań zmierzających do usunięcia przyczyny choroby, którą jest, jak wiadomo, nadmiar toksyn. Te warunki doskonale spełnia metoda NIA (ang. Neutral Infection Absorption – absorpcja neutralnej infekcji), której twórcą jest amerykański fizyk dr Georg Ashkar. Ideą tej metody jest usunięcie z organizmu nadmiaru toksyn poprzez wyropienie dzięki celowemu wytworzeniu i utrzymywaniu rany.

Metoda tzw. rany kontrolowanej jest skuteczna wówczas, kiedy równolegle zastosowana jest odpowiednia dieta - do czasu "zagłodzenia" raka, czyli do momentu ustalenia na podstawie wyników badania markerów rakowych, że zaistniała bardzo duża tendencja spadkowa owych markerów. Oczywiście, też - wdrożenie BPP w odpowiednim czasie, aby nie dochodziło do nawrotów choroby nowotworowej.

W tym przypadku choroby nowotworowej zaleciłem Jerzemu odstawienie KB oraz DP, a także, na początku picia MO, również MO, bo jego organizm był strasznie osłabiony, a w szczególności zatruta wątroba i niewydolność nerek III i początki IV stopnia. Gdyby nie owa "ranka kontrolowana", to jego organizm nie zniósłby trudów oczyszczania za pomocą metod BPP (Biosłonejskiej profilaktyki prozdrowotnej).

Zalecenia szczególne dla Jerzego:

Zapoznać się z lekturą metody NIA po raz kolejny (chociaż przeanalizowaliśmy ją "milimetr po milimetrze"), ale już w celach typowego zastosowania praktycznego; zapoznać się z lekturą teorii genetyki wg B. Liptona; z lekturą tzw. Nowej Medycyny Germańskiej; z lekturą terapii Gersona; z lekturą Diety dr Budwig; artykułem dot. raka - Józefa Słoneckiego - Portal wiedzy o zdrowiu - Biosłone. //Zibi
« Ostatnia zmiana: 19-04-2014, 05:05 wysłane przez Mistrz » Zapisane
Sobol
« Odpowiedz #4 : 19-05-2011, 21:43 »

Jerzy jest wspaniałą osobą. Nie spotkałem jeszcze człowieka o tak silnej woli życia. Mimo to, że jego stan był bardzo ciężki, nie poddał się. Walka wciąż się toczy.
Jerzy jest doskonałym przykładem, że zasady biosłonejskie wprowadzone z żelazną konsekwencją działają. Do czego mogą człowieka doprowadzić lekarze?
Stan był na tyle poważny, że nie obyło się bez pomocy P. Słoneckiego.
Podziękowania należą się również Zibiemu, a właściwie przede wszystkim jemu. Wykonał właściwie tytaniczną pracę. W początkach kontaktował się z Jerzym kilka razy w ciągu dnia.
Zibi to Twoja zasługa.  thumbup
Zapisane
JerzyP
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 31.01.2011
Wiadomości: 106

« Odpowiedz #5 : 20-05-2011, 12:02 »

Rozmowa z P. Słoneckim zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jego głos był nakazujący, nieznoszący sprzeciwu. Czuć było pewność jego działań. Zgodził się mnie przyjąć. Po rozmowie z nim czułem w sobie dużą energię, a później spokój.
Wielogodzinna wizyta u Zibiego, później rozmowa z P. Słoneckim tak mnie zmęczyła, że o mało nie zasnąłem w samochodzie.

W domu zjadłem jajko i poszedłem spać. Spałem 14 godzin i z trudem się obudziłem o 10-tej, głodny jak pies. Co ciekawe usnąłem bez leku nasennego, co rzadko mi się zdarza.

Byłem bardzo ciekaw, co będzie, gdy spotkam osobiście tego wyjątkowego człowieka, o ogromnej energii i sile witalnej. Czy z jego pomocą uda mi się pokonać raka?


9 luty

KB odstawiłem.
Zalecana dieta:
1. Pasta dr Budwig,
2. Sok dr Gersona (rozcieńczony wodą 1:1),
3. Jaja bez zarodka,
4. Chleb ryżowy,
5. Olej lniany.
Nie jeść owoców i warzyw.

Cały czas mi tkwią w głowie słowa Zibiego: Czy niedobór leków w organizmie jest przyczyną lub prowadzi do chorób?

Rzeczy najbardziej szkodzące organizmowi:
1. Leki; (nie darowałby sobie, gdybym w tym miejscu nie sprostował kolegi Jerzego i nie zaznaczył, że chodzi tutaj również, najogólniej rzecz ujmując - o unikanie toksemii odmedycznej jako jednej z czterech "białych śmierci") //Zibi
2. Gluten;
3. Rafinady.


10 luty

Przez 3 miesiące lub dłużej muszę stosować odpowiednią dietę w chorobie nowotworowej.

Czuję się nieźle, ale czuję spory wpływ MO i diety, mimo takich chorób, jak:
- refluks żołądkowo–przełykowy,
- refluks jelitowo–żołądkowy,
- przepuklina rozworu przełykowego,
- wrzody na dwunastnicy, „nadkwaśność”, wzdęcia, złe trawienie,
- uchyłkowatość jelita grubego w odcinku esicy  i lewej kątnicy,
- choroba nowotworowa prostaty,
- niedoczynność tarczycy,
- choroba niedokrwienna serca,
- niewydolność nerek,
- dna moczanowa.


12 luty

Opisałem wczoraj raz jeszcze swoje schorzenia. W normalnym życiu mniej zwracałbym na nie uwagi – jestem ciągle zajęty. Dopiero jak przelałem to na papier, nastąpiła refleksja, że za dużo tego na jeden raz i jednego człowieka.

Podjąłem natychmiast decyzję o wprowadzeniu metody NIA i „upuszczeniu sobie złej krwi”.

Niestety dieta budwigowa, choć całkiem smaczna, dała mi się dzisiaj mocno we znaki. Nie mogłem oddalać się od „świątyni dumania”. To przekreśliło szansę zrobienia tego dzisiaj. Jestem słaby i odpoczywam. Zrobię to jutro. Dieta budwigowa i jajka nie bardzo mi służą.


13 luty

Od rana przygotowałem wszystko do wykonania rany. Opatrunek z czosnkiem umieściłem o godzinie 11-tej na lewym podudziu. Z początku nie czułem nic, ale teraz ok. 15-tej czuję pieczenie, co napawa mnie nadzieją, że uda mi się zrobić ładną rankę.

O godzinie 19-tej (po 8 godzinach dla pewności), odkryję ranę i zrobię to, co trzeba, wytnę martwą skórę, umieszczę cieciorkę i poproszę Wszechmogącego o pomoc w silnym oczyszczaniu w pożądanym kierunku.

Wiecie co, to jest dziwne, bo ja – stary już gość – zamiast się tym zamartwiać, zaczynam się cieszyć na zapas.
Uwierzyłem w swoją szansę w tej metodzie. Najważniejsze, że zacząłem. Potem będzie, co ma być. Ja mocno wierzę w to, że będzie coraz lepiej.

Czuję się tak, jakbym wsiadł do wehikułu czasu i zaczął z nim wyścig.


14 luty


MO + krople do nosa
O godzinie 15-tej umieściłem cieciorkę w wyciętym „bąblu”, po czosnku.
Czytam P. Słoneckiego i forum.


15 luty


Po 24 godzinach widać, że cieciorka napęczniała. Wylało się sporo bezwonnego płynu, koloru mlecznego. Miejsce cieciorki jest wciśnięte i widać początki tworzenia się rany.

Dziś rano ledwo się obudziłem, ale po południu, aż do wieczora, moje samopoczucie jest tak dobre – takiego u siebie nie pamiętam.


16 luty


Cieciorka zagnieździła się coraz bardziej, ale też bardziej boli mnie noga i podudzie ze stopą. Nie zrażam się i kontynuuję dietę budwigową + NIA + soki z wyciśniętych warzyw i jabłek.
NIE MAM SIŁY!!!


17 luty

MO - Zibi kazał zejść znów do 1/4 dawki.

Cieciorka „siedzi” 3-cią dobę. Od jutra wymieniam co 12 h. Rana jątrzy się i boli. Coś się z niej wydobywa – bez zapachu.

Jutro jadę do P. Słoneckiego na „seans”. Ciekawe, co to za „artysta”. Pamiętam cały czas, jak w rozmowie na skypie opieprzył mnie za to, że mu życzyłem zdrowia – odpowiadając, że sam o nie najlepiej potrafi zadbać.
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 18:41 wysłane przez Zibi » Zapisane
JerzyP
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 31.01.2011
Wiadomości: 106

« Odpowiedz #6 : 20-05-2011, 12:03 »

19 luty

Cieciorka siedzi mocno, noga boli jak cholera.

15.30, jestem u samego Mistrza. Na wstępie zapytał: „po co tu przyjechałem i czego od niego oczekuję”. Zatkało mnie zupełnie, bo człowiek ten przypominał zamierzchłą epokę – dzieci kwiatów. Miał sterczące pióra na głowie i brodzie, co miało przypominać zarost.

Powiedziałem, że byliśmy umówieni. Trochę się udobruchał i obcesowo kazał mi zdjąć buty. Posadził mnie na krześle i zaczął masować kark. Potem na leżance kręgosłup, brzuch, serce i okolice jąder. Potem strząsnął ze mnie „złą energię” i kazał się zabierać. Dobrze, że pozwolił mi dokończyć zrobioną dla mnie herbatę, bo pić mi się chciało.

Na początku drogi powrotnej do domu nic nie czułem, ale potem stałem się bardzo śpiący. Po powrocie do domu padłem na łóżko i spałem do południa następnego dnia.


20 luty

MO - 1/4 dawki.

Cieciorka wchodzi coraz głębiej. Trzeba ją niemal wyciskać z rany. Wychodzi jednak bez problemu.
Nie wiem tylko, czy moje dzisiejsze samopoczucie jest wynikiem wczorajszej wizyty u Mistrza, czy to inny efekt. Jestem b. słaby i obolały, jakby mnie walec przejechał.

Zibi mówił, że na początku tak będzie. Chciałbym w to wierzyć, bo mam przed sobą długą drogę.

A propos wizerunku Mistrza. Muszę przyznać, że to człowiek charyzmatyczny, z mocno sugestywną wolą. Podporządkowuje sobie wszystkich wkoło bez problemu. Po przemyśleniu stwierdzam, że pod „piórami” kryje się potężny umysł i wielkie umiejętności, a jego szorstkość jest tego wyrazem. No nic, będę czekał na dalsze efekty.
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 12:36 wysłane przez Zibi » Zapisane
Sobol
« Odpowiedz #7 : 20-05-2011, 12:05 »

W kolejnych dniach, po wizycie u P. Słoneckiego, Jerzy poczuł się tak dobrze, że rzucił się w wir pracy.
Wizyta u P. Słoneckiego, pozwoliła przetrwać Jerzemu najgorsze. Bez tego mogło być różnie. Wsparcie i ciągła opieka Zibiego pozwoliła Jerzemu przetrwać chwile słabości i zwątpienia.
Zapisane
JerzyP
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 31.01.2011
Wiadomości: 106

« Odpowiedz #8 : 20-05-2011, 12:06 »

Dziś jest 5.05.2011

Rana jest książkowa. Samopoczucie różne, jak w kalejdoskopie.

Żeby nie tracić kontaktu z „naukową medycyną”, poprosiłem o wizytę mojego „starego dobrego” lekarza, który życzy mi jak najlepiej. Niestety zauważyłem, że „martwią” go moje wyniki badań laboratoryjnych i EKG, które przed Nowym Rokiem wyglądało jeszcze jak wykres sejsmografu.

Przez 3 miesiące odwiedzał mnie 3 razy i wyraźnie widziałem, że zaczynam go „martwić”. Wszystkie wyniki krwi i moczu – coraz lepsze, stan nerek i serca, tak samo. Ostatnie EKG z 27.04.2011, wprawiło go w osłupienie. Popatrzył na nie i kręcił głową z niedowierzaniem. Z satysfakcją patrzyłem na jego rozterkę. Chyba mnie podejrzewał, że chodzę do jakiegoś doktora z tytułem profesora. Ze szczerą naiwnością powiedziałem mu, że jego ostatnie leki musiały dobrze zadziałać, bo moje samopoczucie jest lepsze, a o EKG pytałem go kilkakrotnie – czy naprawdę jest takie dobre. On zna swoją prawdę, a ja swoją.

Co do działania rany, jestem przekonany absolutnie. Ludzie znajomi, którzy mnie dłużej nie widzieli mówią: że dobrze wyglądam, zdrowo. Schudłem 14 kilo. Nadzieja wciąż rośnie.

To, że rana jest wyrzutnią toksyn, jestem pewien, bo co jakiś czas przerywam MO (ze względu na objawy oczyszczania), a po trzech dniach zaczynam od małej dawki. Gdy dawkę zwiększam, wyraźnie czuję, że rana jest bardziej aktywna. Ręcznik papierowy przemięka na wylot, a opatrunki zmieniam 3 razy na dobę.

Jeżeli ktoś mnie zapyta, czy wyleczyłem się z raka, odpowiem, że nie wiem, ale mam czarno na białym wyniki badań laboratoryjnych, które potwierdzają stałą poprawę zdrowia, od chwili rozpoczęcia kuracji i jestem pewny, że idę w dobrym kierunku.

Mój przypadek jest bezprecedensowy. Złośliwość nowotworu w skali Gleesona jest 9 na 10 możliwych.
W lutym marker skoczył mi z 0,04 do 0,168, a więc 40 - krotnie, a po miesiącu kuracji spadł o 100%.
Daje mi to dobre widoki na przyszłość.

Wiem, że to nie jest koniec mojej drogi do zdrowia i czeka mnie jeszcze sporo wyrzeczeń, ale wiem na pewno, że gdybym jadł te 100-tki tabletek od lekarzy, to w tej chwili leczyliby mnie hormonami, chemią lub naświetlaniem, czego na pewno bym nie przeżył. Może już bym leżał na oddziale opieki paliatywnej.

Dlatego jeżeli ktoś mi powie, że źle postępuję drąc recepty na prochy, to mu odpowiem, że chętnie mu je odstąpię pod warunkiem, że będzie je zażywał.

Najbardziej cieszy mnie widok niedowierzania na twarzy „mojego” doktora – i to znaczące kręcenie głową w milczeniu. Chyba myśli, że ucieka mu pacjent ze stacji dializ, gdzie „popychał” mnie lekami nieuchronnie.

Dziękuję mojej Mamie w niebie, że wyprosiła dla mnie jeszcze jedną szansę. Ta szansa zmaterializowała się w Tomku i jego informacji, a potem w spotkaniu Ciebie Zbyszku. Tobie poświęcam te wypociny i dalsze moje zmagania z chorobą.

Nie mam zamiaru nikogo do niczego przekonywać. Każdy ma prawo do zrobienia tego, co zechce ze swoim zdrowiem. Mam tylko jeden przykład w ciągu mojej kuracji. Około 2 miesiące temu mojej znajomej (60 lat), pogorszyły się bardzo markery rakowe. Zrobiłem wszystko co możliwe, żeby ją i jej rodzinę przekonać do zastosowania tej metody. Uznali to za szarlatanerię i umieścili ją w szpitalu. Kilka chemii i kobieta już od 2 tygodni nie żyje. Umarła w ciężkich cierpieniach, a złośliwość jej nowotworu była dużo mniejsza niż mojego.

Ze względu na moje zajęcia bywam rzadko na forum, ale niech fakty mówią same za siebie.

WIWAT BIOSŁONE! ZBYSZKU JESTEŚ NAPRAWDĘ WIELKI! TOMEK – WIELKIE DZIĘKI.

Zbyszku jeżeli teraz, ktoś zada Ci jakiś kłam, to skieruj go do mnie. Choć nie mam Twojej wiedzy, żeby go przekonać, prawą rękę mam chorą, to lewą mam jeszcze całkiem niezłą.
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 12:45 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #9 : 20-05-2011, 13:44 »

Po ostatniej wizycie Jerzego, chyba 06.05.2011 - moja żona nie poznała Jerzego. Jak sama powiedziała, gdyby go nie widziała podczas I wizyty (pomagała mi w redukcji i odstawieniu niektórych leków) jako człowieka mocno schorowanego (obrzęki na twarzy, kończynach dolnych), to nigdy by nie powiedziała, że ten człowiek był prawie umierający.

Po przejrzeniu wyników badań, potwierdziła znaczną poprawę jego stanu zdrowia, czyli potwierdziła ocenę jego stanu zdrowia przez lekarza rodzinnego Jerzego.

Ja sam również zauważyłem te bardzo pozytywne zmiany, choć miałem z Jerzym ciągły kontakt. Początkowo kilka razy dziennie; następnie - co drugi dzień; następnie - co trzeci; dalej - raz w tygodniu; a ostatnio mój zdyscyplinowany podopieczny tak się już usamodzielnił, taki już jest duży chłopczyk, że kontaktuje się tylko ze mną, aby nie roztkliwiać się nad sobą, lecz żeby mnie pocieszać i wspierać w moich sytuacjach kryzysowych. Żeby odbywać ze mną mityng przez telefon, a więc, żebyśmy kolejno odgadali swoje problemy i radości, raczej z przewagą na radości niż na problemy - i u mnie, i u niego.

Odnośnie zażywanych leków przez Jerzego, muszę powiedzieć, że już chyba po około miesiącu czy nawet wcześniej - Jerzy zszedł z około 36 rodzajów tabletek do 9. rodzajów tabletek. W chwili obecnej - jest chyba na 4. Proszę zobaczyć, ile leków brał niepotrzebnie. Jak sobie przypominam, już przed I wizytą u mnie - telefonicznie rozmawiając z nim - zasugerowałem mu "z marszu" odstawienie kilku gatunków leków. Po przyjeździe na I wizytę, byłem mile zaskoczony, że w konsultacji z moją żoną, "wytargowałem" u niej - odstawienie kompletne około dwudziestu gatunków leków.

I tam lekarze, i tutaj lekarz - jaka różnica... Przez tyle lat walk z moją żoną odnośnie wiedzy o zdrowiu, widzę też u niej znaczny postęp w przyswojeniu tej prawdziwej wiedzy o zdrowiu jaką jej przemycałem do głowy z ruchu Biosłone. Przestała być też ignorantem własnego zdrowia. To dobry znak, jeśli chodzi o podejście do pacjentów. Zauważyłem, że jak ma tylko czas, to woli tłumaczyć o zasadach zdrowego odżywiania, niż przepisywać antybiotyki czy inne leki pacjentom. Od niedawna, na 100% popiera ten ruch Biosłone a sama, żeby być w porządku ze swoim sumieniem (w tej całej medycynie biznesowej), to bierze dyżury dobowe na izbie przyjęć czy oddziale, by leczyć objawowo, bo inaczej medycyna nie potrafi, ale w celu ratowania życia. W ten sposób pomniejsza jakby ilość rezydentów na swoim "prywatnym cmentarzu", choć staż pracy posiada jeszcze zbyt mały a ilość jej błędów lekarskich i nie tylko (sama praca w medycynie), popełnionych w niewielkiej ilości - pokryła ziemia... (Przepraszam za mały OT!)
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 14:06 wysłane przez Zibi » Zapisane
JohnnyW
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 38
MO: 11.02.2011
Skąd: Oświęcim
Wiadomości: 37

« Odpowiedz #10 : 20-05-2011, 14:00 »

JerzyP - naprawdę, chłopie, masz moc i siłę w sobie. Podchodzisz do tego nie dość, że konkretnie i bez biadolenia, to jeszcze z poczuciem humoru, a wiadomo, że stres pogorszyłby jeszcze sytuację. Trzymam za Ciebie kciuki. Aż mam ochotę wydrukować Twój post, pójść do jakiegoś onkologa, walnąć mu "otrzeźwiacza" w pysk i zostawić lekturę na biurku.
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 14:28 wysłane przez Solan » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #11 : 20-05-2011, 15:44 »

Oto rozpiska leków, zażywanych przez Jerzego, okazana mi na I wizycie (skan w dolnej części postu).

Tam, gdzie jest minus postawiony przy danej pozycji leku - lek do natychmiastowego odstawienia. Tam, gdzie jest postawiony minus - lek do redukowania w pewnych odstępach czasowych, aż do odstawienia. Sposób redukowania - podałem Jerzemu na innej kartce. Prócz tego, zaleciłem mu kontakt o dowolnej porze, gdyby poczuł się źle - w trakcie procesu redukowania leków.

Już następnego dnia Jerzy odczuł niekorzystne skutki odstawienia i redukcji tych leków (najbardziej dały się we znaki leki psychotropowe). Doszło do tzw. zespołów abstynencyjnych (odstawiennych). Objawiało się to przede wszystkim różnymi stanami niepokojów, lęków, "trzęsawkami" itp. objawami - pośród dziesiątek innych objawów należących do tego zespołu. Środkiem zaradczym było przeprowadzenie mini mityngu z podopiecznym Jerzym lub/i zażycie jakiegoś mniej szkodliwego od psychotropu "uspokajacza". Przeważnie najskuteczniejsze było odgadanie problemu (czasem kilkugodzinne) i w ten sposób doładowanie "akumulatorów" silnej woli walki. Jerzy to extra spoko ziom/gość z pwexu, tzw. ścisły matematyczno-fizyczny umysł, szybko kumający czaczę, inteligentny człowiek (musiałem sobie pojechać slangiem luzaka, bo z Jerzym, który nawet w obliczu śmierci tryskał humorem - tak sobie na luziku cisnęliśmy nawijkę).

Jerzy, aby nie tracić kontaktu służbowego ze swoim lekarzem rodzinnym oraz lekarzem psychiatrą a chcąc posłużyć się ich pomocą m.in. do redukcji zażywanych leków, zastosował pewien chwyt manipulacyjny. Oznajmił temu mini konsylium lekarskiemu, iż priorytetem jest w jego sytuacji, słuchanie się zaleceń onkologa jako prowadzącego lekarza w chorobie wiodącej, który rzekomo miał im nakazać a także Jerzemu, pozbycie się z domowej apteczki wszelkiej chemii w postaci leków, prócz tych ratujących życie. Oni ten temat łyknęli, choć i tak z przyzwyczajenia pisali mu sterty recept na leki, tłumacząc mu, że są one ważne dla niego. Musieli jakoś pogodzić swoje priorytety z priorytetami Jerzego i onkologa-urologa. Jerzy musiał dalej utrzymywać sponsoring apteki, która dobrze zaczęła prosperować na jego osiedlu - za jego "kadencji" (leczenia) jako sponsora numer jeden. No i lekarz rodzinny - musiał od czasu do czasu "skoczyć" na niby sympozjum zagraniczne, ufundowane przez firmę farmaceutyczną. A leki miał przepisywane przez tych lekarzy jako leki z "najgórniejszej półki" (farmacja nazywa je bezczelnie lekami etycznymi lub nowej generacji, np. statyny do obniżania poziomu cholesterolu we krwi, po których można się dorobić np. raka wątroby, nota bene rzadko spotykanego; a jeśli już dojdzie do zachorowania na tego raka, to lekarze tłumaczą to tym, iż pacjent zbyt późno rozpoczął ich zażywanie).


« Ostatnia zmiana: 21-05-2011, 01:20 wysłane przez Heniek » Zapisane
Jack
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: sierpień 2010
Wiadomości: 230

« Odpowiedz #12 : 20-05-2011, 16:06 »

Całe szczęście, że w porę Jerzy trafił w odpowiednie ręce, bo inaczej konowały wykończyliby chłopa w kilka miesięcy. Brawo Zibi  clap, JerzyP, trzymam za Ciebie kciuki. thumbup
Zapisane

Pacjent - stan umysłu.
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #13 : 20-05-2011, 16:57 »

Wielki szacun dla Sobola, który mnie i Jerzego wspomagał i dalej wspomaga w tej walce z medycyną i z rakiem  thumbsup.

Dziękuję też Brajanowi30 za wsparcie praktyczną wiedzą w metodzie NIA, w chwilach zwątpienia; Izie38K, która dodawała mi sił poprzez przekazanie mi pewnych technik pozytywnego myślenia; Adze - za słowne wsparcie; Mistrzowi, który bioenergoterapeutycznie pomógł w problemach z ciśnieniem i arytmią serca Jerzemu (jak opisywał po wizycie: - "Poczułem, że po położeniu mi ręki w okolicy serca, jakby serce umieścił na swoim miejscu... od tamtej pory też mi się wyregulowało ciśnienie...".
« Ostatnia zmiana: 20-05-2011, 17:02 wysłane przez Zibi » Zapisane
Iza38K
« Odpowiedz #14 : 20-05-2011, 17:39 »

Jerzy! Alleluja i do przodu!
A Ty Zibi nie bądź taki skromny  biggrin!
Sobol, jesteś dobrym człowiekiem! Bo Mistrz, to wiadomo samo przez się.
Zapisane
Rif
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 42
MO: 1/12/2010
Wiedza:
Wiadomości: 500

« Odpowiedz #15 : 15-06-2011, 19:57 »

Samo przeczytanie tematu Jerzego daje mega kopa. Gratuluję determinacji w dążeniu do celu.
Wielki szacunek Zibi.
Zapisane
Amelia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 588

« Odpowiedz #16 : 15-06-2011, 22:09 »

Taka długa lista leków! Szok! Jak trzeba być pogubionym, biorąc tak dużą liczbę "leków". Najważniejsze, że pacjent zszedł z tej drogi donikąd. Zibi, podziwiam Cię- potrafisz poprowadzić nawet tak schorowane osoby, jak Jerzy.
« Ostatnia zmiana: 15-06-2011, 22:17 wysłane przez Amelia » Zapisane
Timajos
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 49
MO: 25.01.2011
Skąd: Kraków
Wiadomości: 304

« Odpowiedz #17 : 16-06-2011, 05:38 »

Mija już prawie miesiąc od ostatniego wpisu Jerzego. Chciałbym zapytać jak się czujesz po kolejnym miesiącu zdrowienia, zmiany życia?
Zapisane
Sobol
« Odpowiedz #18 : 16-06-2011, 07:05 »

Jerzy rzucił się w wir pracy. Mam z nim niemal codzienny kontakt.
Zapisane
Alinka12
***


Offline Offline

MO: 04.03.2011, córka 7 lat- MO 26.02.2012
Wiadomości: 248

« Odpowiedz #19 : 16-06-2011, 07:20 »

Szok ile leków! Czegoś takiego nie widziałam. Szacunek dla Panów, którzy Jerzego z  tego wyciągneli. Jerzy powodzenia i dużo zdrowia!!!!
Zapisane
Strony: [1] 2 3   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!