Niemedyczne forum zdrowia
20-04-2024, 15:00 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 [2] 3   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Moja historia z Biosłone  (Przeczytany 107704 razy)
Timajos
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 49
MO: 25.01.2011
Skąd: Kraków
Wiadomości: 304

« Odpowiedz #20 : 16-06-2011, 10:32 »

Rewelacyjnie, bardzo się cieszę, a dodatkowo jest to dowód na "cudowne" ozdrowienie. Natura jest wielka.
« Ostatnia zmiana: 16-06-2011, 13:47 wysłane przez Solan » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #21 : 17-06-2011, 12:50 »

Mija już prawie miesiąc od ostatniego wpisu Jerzego. Chciałbym zapytać jak się czujesz po kolejnym miesiącu zdrowienia, zmiany życia?
Jerzy rzucił się w wir pracy. Mam z nim niemal codzienny kontakt.
Ja mam kontakt telefoniczny z Jerzym, trochę rzadziej. Jak dzwoni - to słychać, że żyje kilka razy szybciej niż kiedyś, jakby chciał góry przestawiać i nadrobić stracony czas, kiedy nie mógł żyć pełną piersią, bo był ciężko schorowanym człowiekiem. Nie dziwota, że tak postępuje, bo ma układ odniesienia - pamięta gehennę w swoim "pierwszym" życiu...

Mimo niesprawnej (w 75%) jednej ręki (prawdopodobnie skutki choroby nowotworowej) - posiada zdolności niemal kaskaderskie w pływaniu i łowieniu kilkunastokilogramowych sumów.
« Ostatnia zmiana: 17-06-2011, 13:01 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #22 : 06-09-2011, 13:17 »

W przypadku choroby nowotworowej u Jerzego, w I etapie naszych działań mających na celu unicestwienie komórek nowotworowych (pozostałości po resekcji guza prostaty oraz komórek tzw. naciekowych do kości w obrębie kręgosłupa), w pewnym momencie kuracji - u Jerzego wystąpiło poważne podłamanie psychiczne, co dało niekorzystne ogólne załamanie się stanu zdrowia. Tak że w tym przypadku nie było cały czas sielsko i "z górki".

Po analizie badań PSA, po kilku miesiącach od wdrożenia naszej kuracji przeciwnowotworowej (niektóre metody medycyny ludowej - połączone częściowo z BPP), około m-ca maja 2011 roku - doszło do owego podłamania psychicznego u Jerzego.

Historia choroby i wyniki badań, zabiegów:
Adeno Carcinoma Prostatae "G-3". W skali Gelsona - 7. "'T3b.NO".
Resekcja prostaty w całości.
Zastosowano hormonoterapię "ZOLAWEX".
Nawrót choroby - skala Gelsona - 9. (luty 2011)

06.02.2011:
- PSA całkowite: 0,168   (Norma do 4);
- PSA wolne: 0,015;
- Stosunek (wskaźnik) wolne/całkowite PSA = 0,089!

15.03.2011:
- PSA całkowite: 0,073;
- PSA wolne: 0,014;
- Stosunek wolne/całkowite PSA = 0,19.

w m-cu kwietniu 2011:
- stosunek fPSA/PSAc = ok. 20.

25.05.2011:
- PSA całkowite: 0,103?!
- PSA wolne: 0,023;
- Stosunek wolne/całkowite PSA = 0,22.

W m-cu czerwcu 2011:
- Stosunek wolne/całkowite PSA, czyli fPSA/cPSA (frei/całkowite PSA) = ok. 0,30

Jeżeli stosunek wolne/całkowite PSA jest mniejsze od 0,1 - patologia.
Od 0,11 do 0,18 - wątpliwy wynik.
Powyżej lub = 0,20 - bardzo prawidłowy.

Wątpliwości u Jerzego wzięły się z tego, iż wynik ostatniego PSA całkowitego poszedł w górę i wynosił: 0,103, mimo że wskaźnik = 0,22. Czy ta chwilowa zwyżka mogła świadczyć o przebiegającym stanie zapalnym uchyłków jelita lub/i infekcji dróg moczowych (schodzenie piasku z nerek)? Takie między innymi zadawaliśmy sobie pytania. Jerzy obawiał się też nawrotu choroby nowotworowej.

Narobiłem sobie i Jerzemu bałaganu w samopoczuciu psychicznym, gdyż dałem mojej żonie te wyniki badań, aby okazała swojemu koledze urologowi. Żeby jako neutralny specjalista ocenił - czy ta kuracja idzie w dobrym kierunku. Gdyby ostateczny wynik był zinterpretowany jako taki, który świadczy o tym, iż nowotwór jest unicestwiony przez organizm, a wyniki świadczą o tym - jakby nie było śladów po chorobie nowotworowej (0,22 - tak to interpretują niektórzy prawdziwi specjaliści) - to wdrożyłbym Jerzemu wreszcie jakąś dietę zbliżoną do ludzkiej. Bo na obecnej diecie antynowotworowej, mającej na celu "zagłodzenie" raka - było niebezpieczeństwo, również  zagłodzenia na śmierć samego Jerzego. Chciałem u niego wdrożyć wreszcie dietę zbliżoną do naszej DP, podstosowaną indywidualnie pod objawy chorób współistniejących (np. Jerzy nie ma tolerancji na nabiał w postaci sera - ma przewlekłe zapalenie uchyłków jelita; np. dieta w dnie moczanowej; np. w chorobie niewydolności nerek; inne). Gdyby była tylko sama choroba nowotworowa a nie byłoby tylu chorób współistniejących - to taka kuracja nie byłaby aż taka uciążliwa i skomplikowana. Jak mawiała "biała śmierć" Jerzego (czytaj: lekarz pierwszego kontaktu): - Jerzy na raka nie umrze, ale może umrzeć na co innego... Tutaj konował miał na myśli akurat podwyższony poziom cholesterolu, że umrze od miażdżycy (błędna interpretacja - wysoki poziom cholesterolu świadczył właśnie odwrotnie - o dobrej kondycji organizmu, o wysokiej żywotności, o wielkim remoncie/procesie samonaprawczym organizmu).

Ten urolog sieradzki oraz dwóch innych urologów (nie-onkologów) - zgodnie stwierdzili, że wyniki badań są wręcz tragiczne, że trzeba niezwłocznie podawać pacjentowi chemię, bo jest nawrót choroby; że poszedł rozsiew komórkowy raka.

W związku z tym zacząłem to porównywać (wyniki) z interpretacją w necie, i tak:
Tutaj link, który jakby potwierdzał interpretację konowałów sieradzkich: - http://www.diag.pl/Badania.85+M529ada80a73.0.html oraz inne źródła, które jakby na odwrót interpretują to, co interpretuję Jerzy i jego onkolog z Łodzi (miałem z nim do czynienia, jak mi odłamki kamieni wyciągał operacyjnie - dobry rzemiecha i specjalista - jak na konowała ratującego życie).
Tutaj link do tego, jak my (ja, Jerzy i jego onkolog) interpretujemy: - http://www.prosalute.info/forum/viewtopic.php?f=1&t=9113736. Wszystkie teorie są fałszywe. Różnią się od siebie tylko stopniem fałszywości. Tak że interpretacja tych norm mogła się wydawać najbardziej prawdopodobna, czyli o najmniejszym stopniu fałszywości: wolne/całkowite PSA jest mniejsze od 0,1 - patologia. Od 0,11 do 0,18 - wątpliwy wynik. Powyżej lub = 0,20 - bardzo prawidłowy.

Następnie Jerzy, mocno zmartwiony, postanowił się udać na konsultację z jego lekarzem "dobrodziejem" vel "białą śmiercią" oraz z jego dobrym i wyjątkowo mądrym onkologiem z m. Łodzi.

Zanim Jerzy skonsultował się ze swoimi lekarzami, ja "głośno" myślałem. Jeśli przy wyniku/wskaźniku = 19 (w m-cu marcu) - jego onkolog kazał mu przyjechać dopiero za pół roku, bo nie ma żadnych powodów do niepokoju, to wówczas, kiedy było = 0,22 - wielcy kapłani w białych kitlach z Sieradza (kołtunerska swołocz, licząca na uderzenie do nich w potułę - użyli  swoich straszaków medycznych) - stwierdzili, że jest on w ciężkim nawrocie choroby, i żeby udał się niezwłocznie do swojego onkologa prowadzącego. No to ja też popadłem w lekkie zwątpienie w nasze działania, a Jerzy się załamał i stracił wiarę w Biosłone. Jak twierdziliśmy zgodnie z Jerzym: tej diagnozie zaprzecza fakt, że on coraz to lepiej się czuje, czuje się coraz to silniejszy, coraz to lepiej wygląda - co potwierdzali jego znajomi oraz moja żona (a widzieliśmy go dosyć często, więc tej różnicy w wyglądzie zewnętrznym, gdyby nie była zbyt duża - powinniśmy tak szybko nie zauważyć).

Zakładając hipotetycznie: gdyby było tak źle z jego chorobą nowotworową, to on nie przeżyłby ani chemii, ani radioterapii; a kolejna hormonoterapia - do reszty rozwaliłaby mu system endokrynny i dalej inne układy i organy. Jerzy twierdził, że zaufał nam, a teraz miałby się to okazać do luftu... Zaczął mocno powątpiewać w skuteczność naszych metod. Gość nie mógł zrozumieć, że nie ma innej alternatywy, a poddanie się tej barbarzyńskiej klasycznej onkoterapii - mogło skończyć się dla niego śmiercią. A w naszej kuracji istniała też możliwości wdrożenia planu awaryjnego (alternatywnego): B, a nawet C - gdyby okazało się, że faktycznie nastąpił ostry nawrót choroby nowotworowej.

Ale to było moje tylko "głośne" myślenie, bo sądziłem że Jerzy już się zdążył wyzbyć pacjentyzmu. Sądziłem, że to będą moje takie głośne dywagacje na temat teorii medycznych (w niektórych przypadkach mitycznych). W gruncie rzeczy byłem przekonany o słuszności diagnozy jego onkologa oraz moich działań, a nie opinii owych sieradzkich konowałów. Sądziłem, że Jerzy jest już na tyle silny psychicznie i wyzbyty rysów pacjentowskich na psychice, że mogę przy nim "głośno" myśleć. I o ile może już nie myślał, jak 100%. pacjent, to jednak bronił się przed wzięciem zdrowia i życia we własne ręce. Najlepiej pasowało mu zrzucenie odpowiedzialności za swoje życie na mnie, na Biosłone. U takich wolno reformujących się pacjentów/podopiecznych - często załączają się tzw. psychologiczne mechanizmy obronne, i wtedy dopiero na całego następuje manipulacja sobą i otoczeniem. Prócz Jerzego, często słyszę od tego typu podopiecznych: - "(...) mam do pana zaufanie (...) co pan mi zleci - to ja wszystko wykonam (...) proszę mi zagwarantować (...)"; itd.

Przecież ja nie jestem uzdrowicielem, ale tylko skromnym nauczycielem (pośrednikiem między Mistrzem i twórcą BPP a podopiecznym), nawet nie jestem bioenergoterapeutą, czy masażystą (na razie) - żebym zdejmował ból na tzw. pniu/ad hoc, tylko na efekty prozdrowotne trzeba czekać kilka miesięcy, lat... I to przy samoedukacji i samouzdrawianiu, i samocierpliwości podopiecznego. Mistrz, gdyby nie zastosował BPP, to jego bioenergoterapia tylko byłaby zwykłą terapią, czyli leczeniem objawowym, czyli z nawrotami chorób. On mówił o tym i sprawdzał w swojej praktyce od "kuchni".

Tak że potencjalny pacjencie/poopieczny - jeśli ci zależy na swoim zdrowiu i życiu - to ucz się sam - jak masz się wyleczyć ze swoich chorób. Profilaktyk zdrowia nie jest alternatywą ani dla lekarza, ani dla naturopatologa, ani dla znachora. Profilaktyk nie będzie podejmował za ciebie decyzji, co do twojego sposobu samouzdrawiania. Może tylko delikatnie ci zasugerować, jak możesz się wyleczyć przyczynowo.
« Ostatnia zmiana: 06-09-2011, 14:33 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #23 : 06-09-2011, 13:45 »

Po kunsultacji z Mistrzem i Machosem - potwierdzone zostały moje założenia, że kuracja przebiega w dobrym kierunku. "Te wyniki równie dobrze mogą świadczyć o prawidłowym procesie zdrowienia. Zwłaszcza że facet czuje się dobrze". "Zibi, powiedz panu Jerzemu, że medycynie właśnie chodzi o straszenie pacjenta. Pan Jerzy pochoruje się od samego stresu, bo mu namieszali już w głowie badaniami. Co z tego, kiedy Jerzy czuje się coraz lepiej. Masz ciężki bój do wykonania, ale zdecydujcie się na naszą drogę do zdrowia, bo inaczej będziesz panu Jerzemu świeczki palił. Zostawcie te badania, łatwo mi powiedzieć, ale właśnie one emocjonują najbardziej i może przyjść moment, że pan Jerzy zdecyduje się na jakiś zabieg i wtedy tylko umrzeć. Nie dajcie się. Zibi, jego organizm zaczyna odżywać".

Jerzemu, do szczęścia wystarczyło lepsze samopoczucie i interpretacja wyników badań przez jego onkologa - po jego myśli. Po kilku miesiącach przygody z Biosłone, usiadł okrakiem na "barykadzie"; dalej myślał po pacjentowsku. Przez to zaniedbał czytanie Biosłone i nabieranie zaufania do organizmu. On zabrał się za czytanie, w początkowym okresie terapii nowotworowej - lektury związanej alternatywnymi metodami leczenia raka a z drugiej strony posiłkowaniu się wynikami badań laboratoryjnych, i - na tym nie zaprzestał. Obecnie, jak doszło do zderzenia ze stanem faktycznym (w naszej interpretacji prawidłowym), to on jest jeszcze tkwił w przekonaniu do tamtej wiedzy, wiedzy terapeutycznej. Postępowanie z chorym na na raka wymaga odpowiedniego psychologicznego podejścia. A przecież nikt z nas tutaj nie ma tytułu profesorskiego, więc trzeba się dodatkowo natrudzić, żeby jakoś świecić przykładem będąc przecież niezawodowcem medycznym, ale za to posiadającym pewną, choćby podstawową wiedzę o zdrowiu.

Jerzy, na czas zagrożenia życia, oczywiście mógł się kierować niektórymi teoriami medycznymi. Ale po oddaleniu widma śmierci, po dużej poprawie samopoczucia, ogólnego stanu zdrowia - nie powinien, co miesiąc robić tych śmiesznych badań PSA, bowiem przyszedł czas, że prawda Natury dokonała sama konfrontacji/weryfikacji tez/teorii medycznych, które wówczas mogłyby mu przysporzyć więcej szkód niż pożytku.
http://www.bioslone.pl/node/359
Cytat
Niezbędna jest równowaga między nienaturalnymi, ale uzasadnionymi, działaniami medycznymi a naturalną profilaktyką zdrowotną. Brak tej równowagi, z przechyleniem szali na działania medyczne, skutkuje utratą zdrowia, a więc potrzebą, tym razem już uzasadnionych działań medycznych.

Jak widać, okazało się, że każda z tych teorii (wzrastania PSA i obniżania się) jest interpretowana przez medyków, jak kto chce (który raniej wstanie). I dla medycznego biznesu jest korzystna. Jeśli posłuchać interpretacji sieradzkich urologów, to pacjent musi łyknąć chemię, która stłamsi odżywający zdeterminowany organizm. Jeśli wykonywać badania pod interpretację ich wyników przez onkologa Jerzego - to ta teoria, na pewnym odcinku może pokrywać się z prawdziwą wiedzą o zdrowiu. Podwyższone poziomy PSA jako przeciwciała swoiste (wykorzystywane przez tzw. nałukę jako markery) mogą świadczyć o podjętej przez organizm samonaprawie. Analogia podobna do podwyższonej temperatury ciała, podwyższonego poziomu CRP, OB, cholesterolu. Zaświadcza to o jakiejś samoobronie organizmu, a tym samym o siłach witalnych, żywotności człowieka. Tutaj konowały na siłę wykorzystują zjawisko tzw. medykalizacji: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=4441.msg135539#msg135539

W tzw. medycynie naturalnej, do robienia biznesu na chorobach - wykorzystują taki pewien wycinek wiedzy medycznej (mity/straszaki) - jakim jest parazytologia. Pamiętamy - jak się diagnozuje na aparacie Mora i ujawnia patogeny, które są rzekomo terrorystami chorobowymi XXI w. Pamiętamy - jak należy z nimi walczyć, aby potem, znów na owym aparacie potwierdzić niby pomyślną dla pacjenta diagnozę, że oto dzięki takim działaniom jesteśmy wolni od owych terrorystów; aparat nic nie ujawnił - czyli jest hepi. No i później ta cała otoczka świętowania sukcesów przez tych "dobrodziejów" z mendycyny nadnaturalnej (łoj, dziękuję!!! panie doktorze!!! itd.), aż do momentu zdiagnozowania, tym razem przez medycynę klasyczną, że mamy raczysko. I znów pacjent myśli sobie - trza poszukać jakiegoś onkologa tzw. naturalnego czy alternatywnego, bo przecież ci ostatni z tzw. mendycyny natusralnej pozbyli się u mnie tych wstrętnych robali, a rak pojawił się dlatego, że może zbyt późno się ich pozbyto... Czyli myślenie polegające na wyciąganiu takich błędnych wniosków: Gdzie się pojawiają sprzątaczki w organizmie, tam panuje bałagan. Czyli należy pozbyć się sprzątaczek.

Tak więc u pacjenta idzie cały czas walka z uczestnikami naturalnego procesu detoksykacyjnego. I to są choroby spowodowane procesem medykalizacji, jatrogenizacji, nie wspominając o tzw. błędach w sztuce kalekarskiej.

Pamiętam jak było u mojego ojca - dopóki miał podwyższoną temperaturę, to jego organizm jakoś sobie radził z rakiem, ale jak tylko konowały zaczęły mu ją zbijać, tak szybko osłabł, a aspiryna doprowadziła do krwotoku, który starszego udusił. I on w zasadzie nie umarł na raka płuc, ale na skutek ich grzebania podczas wykonywania badaniach medycznych, pobieraniu wycinków z guza itd. Aspiryna była podawana, aby mu rozrzedzać krew, żeby nie dopuścić do kolejnego zawału. Mówiłem im wówczas, że może dostać krwotoku, żeby uważali. Jest to paradoks, że w statystykach napisali, że umarł na raka. Ale mnie pocieszali, że dobrze że umarł od krwotoku, bo długo się nie męczył, bo ci, co umierali, gdy dusili się na raty od guza - strasznie cierpieli. To było rok przed moją przygodą z Biosłone.

Postępowanie wg teorii onkologa Jerzego, na podstawie wyników badań PSA, też mogło  doprowadzić delikwenta do pewnego rodzaju stresu. Stres w trakcie choroby nowotworowej działa super destruktywnie na organizm. Ale dla konowałów teoria B. Liptona to jakaś ściema. Oni przecież uczeni byli, że człowiek to jest kupą ciała i kości/gnoju somatycznego, a gdzie tam jakieś teorie holistyczne, metafizyczne... gdzie jakieś samosterowanie zasilaniem genów, zależne od świadomości, podświadomości, czy nawet nadświadomości człowieka. Czyli ta teoria przyczynia się do tego, że jak nie ma książkowych wyników badań (a są różne książkowe szkoły norm), to można gościa spokojnie pokierować do psychiatry, i tam go programować na królika doświadczalnego, który i tak po pewnym czasie umrze na tego samego raka, tylko zasilonego przez chemię ze środków psychotropowych.
« Ostatnia zmiana: 06-09-2011, 13:47 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #24 : 06-09-2011, 14:01 »

Po konsultacji Jerzego z jego onkologiem, okazało się, że ci urolodzy z Sieradza mieli całkowicie odmienną diagnozę od jego onkologa, który oburzył się na wiadomość od Jerzego, że jego wyniki wskazują na pogorszenie. Zapytał się, który lekarz mu takich głupot naopowiadał. Jerzy powiedział mu, że to taki młody urolog z rodziny. To ten się ugryzł w język i powiedział, że młodzi lekarze, czasem nie wiedzą, co mówią... Kazał mu za pół roku przyjechać, bo dodatkowo go przebadał per rectum i potwierdził wynik badania - badaniem USG, też per rectum. Oznajmił mu jeszcze, że po jego kondycji ogólnej i po wynikach PSA - nie ma u niego żadnego zagrożenia dla życia; wszystko idzie w jak najlepszym kierunku.
Zapisane
Eso75
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01-05-2007
Wiedza:
Wiadomości: 678

« Odpowiedz #25 : 06-09-2011, 14:19 »

Zibi duży podziw dla Twojej odwagi. Naprawdę to wielkie, bo choroba nowotworowa wielu z nas zabiera cały animusz, nawet jeśli nie chodzi o własną. I takiego kopa potrzeba, tylko mało kto potrafi go dać.
Potwierdzę, że chodzenie po lekarzach i robienie wyników wpędza w większy stres, niż się go ma z powodu niedomagania. Tylko mamy taki głupi schemat w tych naszych zakutych łbach, że jak na czas nie będzie PROFILAKTYKI - czyli badań, kłucia - to z czymś nie zdążymy. I z jednej strony stres bez profilaktyki, z drugiej chaos po rundce po konowałach. Ale myślę, że Biosłone powoli i skutecznie leczy wielu delikwentów z tych przypadłości.
Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #26 : 06-09-2011, 14:53 »

Od około dwóch miesięcy, Jerzy - leży, jak kłoda i płacze, że jest "umierający". W tym sensie, że dopadają go infekcje przeziębieniowe - jedna po drugiej. Ropsko wychodzi z niego prawie wszystkimi otworami (i dosłownie, i w przenośni). A najbardziej z ranki kontrolowanej wg metody NIA. Czyli zgodnie z planem, organizm zabrał się książkowo (wg BPP) za leczenie przyczynowe chorób współistniejących.

Jerzy nie wyobraża sobie, jakby przeżył te objawy - bez owej ranki. Nie przetrzymałby trudów tego całego procesu oczyszczania i regeneracji organizmu.

Zwróciłem mu uwagę na fakt jego uprzedniego rzucania się w wiry pracy, jak mu dupka lekko odżyła. Organizm wówczas nie był jeszcze na tyle silny, aby zabrać się na całego za generalny remont. Przecież brakowało mu dostatecznej ilości energii, kiedy jego właściciel niefrasobliwie ją wydatkował. Dopiero wówczas - kiedy Jerzy udał się do swojej samotni, tam go organizm zaczął godnie doceniać...

Jerzy mi przypomniał niektóre teksty z naszej rozmowy na II wizycie. Powiedziałem mu wówczas rzekomo, że nauczę go - jak  ma żyć, żeby nie umarł oraz - jak ma chorować, żeby doszedł do zdrowia... Jerzy twierdzi, że w chwilach zwątpienia, kiedy nie ma sposobności, aby skontaktować się ze mną telefonicznie i odbyć tzw. mityng z radości i problemów, to przypomina sobie te słowa - i jest przekonany do tego, że już potrafi je interpretować jako zdrowiejący a nie pacjent...

I jeszcze jedna refleksja mi przyszła na myśl: Gdyby nie choroba nowotworowa - to Jerzego "dobrodziej" (LPK) i spółka (farmacja) - wykończyłaby go na obecne choroby współistniejące. Pewnie też by nie zdążył, lub nie przetrzymałby trudów procesu oczyszczania, mimo poznania linii BPP. Zachorowanie na raka - to dla Jerzego poznanie swojego psychosomatycznego dna chorobowego oraz imperatyw do szukania prawdziwej alternatywy dla chorób, leczenia, lekarzy, farmacji. On obecnie czuje całym swoim jestestwem ten układ odniesienia.

W związku z jego stanem zdrowia - zostałem upoważniony przez Jerzego, aby pisać o tym wszystkim.
« Ostatnia zmiana: 06-09-2011, 15:09 wysłane przez Zibi » Zapisane
Iza38K
« Odpowiedz #27 : 06-09-2011, 17:28 »

Tak Drodzy Panowie, jak to Mistrz rzekł: lepiej zapobiegać, niż leczyć. Życzę Tobie Zibi i Jerzemu wiary, mądrości i siły.
Zapisane
Sobol
« Odpowiedz #28 : 06-09-2011, 17:44 »

Na początku Jerzy sądził, że dzięki NIA uniknie uciążliwości w powrocie do zdrowia. Okazuje się, że trzeba co swoje odchorować, a NIA w niektórych przypadkach jest wentylem/ zaworem bezpieczeństwa, bez którego zdrowienie w mocno zdegenerowanym organizmie nie byłoby możliwe.
Cieszę się, że organizm Jurka jest już w takim stanie, iż może sobie pozwolić na takie remonty.
Zapisane
Lech
Początkujący
*

Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 68
MO: 24 07 2011
Skąd: oswiecim
Wiadomości: 27

« Odpowiedz #29 : 21-09-2011, 22:26 »

Piękna historia, która wyprowadza mnie z pacjentyzmu, i uświadamia mi drogę, która jest przede mną. Zaczynam wreszcie łapać klimaty Biosłone i widzę, ile mam lekcji do nadrobienia. SZACUNEK PANOWIE.
« Ostatnia zmiana: 25-09-2011, 10:32 wysłane przez Apollo » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #30 : 04-10-2011, 12:06 »

JerzyP!

Przypominam o rozpoczęciu picia mieszanki ziołowej na drogi moczowe a (odstawienie Miluritu?), czy innego leku na dnę moczanową. Myślę, że już nie potrzeba go brać od kliku miesięcy (2-3). Natomiast przyszedł odpowiedni czas (7-8 miesięcy - od chwili rozpoczęcia picia MO) na ziółka, zdrowiejący i młodniejący "dziadku".
« Ostatnia zmiana: 27-11-2011, 23:31 wysłane przez Zibi » Zapisane
Timajos
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 49
MO: 25.01.2011
Skąd: Kraków
Wiadomości: 304

« Odpowiedz #31 : 26-11-2011, 06:26 »

JerzyP, czy Ty w ogóle jeszcze żyjesz? Parę miesięcy już minęło od Twojego ostatniego wpisu i mam wrażenie, że albo Ci nie po drodze z tym forum i ludźmi tutaj obecnymi, albo już jesteś nieobecny ciałem na tym świecie?
« Ostatnia zmiana: 27-11-2011, 20:07 wysłane przez Solan » Zapisane
Sobol
« Odpowiedz #32 : 26-11-2011, 10:41 »

U Jerzego wszystko gra. Mam z nim stały kontakt.
Zapisane
Sylanna
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 73
MO: 27-12-2007
Skąd: Wielkopolska
Wiadomości: 58

« Odpowiedz #33 : 26-11-2011, 19:54 »

Na pewno wszyscy się cieszą, że u Jerzego wszystko jest dobrze. Myślę, że dobrze by było, żeby jednak co nieco napisał.
« Ostatnia zmiana: 27-11-2011, 20:08 wysłane przez Solan » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #34 : 27-11-2011, 20:01 »

JerzyP czy Ty wogóle jeszcze żyjesz?? Parę miesięcy już mineło od Twojego ostatniego wpisu i mam wrażenie, że albo Ci nie po drodze z tym forum i ludźmi tutaj obecnymi albo już jesteś nieobecny ciałem na tym świecie??
Na pewno wszyscy się cieszą że u Jerzego wszystko jest dobrze.Myślę ze dobrze by było żeby jednak co nieco napisał.
Jerzy ma jakąś wrodzoną niechęć do pisania; to ścisły umysł; ponadto jedna ręka w stawie barkowym jest w stanie fatalnym (a - błąd lekarski; b- skutki procesu leczenia medycznego; c - częściowo skutki choroby nowotworowej), która mu coraz bardziej uniemożliwia normalne funkcjonowanie. W związku z tym czeka go kolejna bardzo poważna operacja, ale najpierw musi jego organizm dojść do pewnego wzmocnienia.

Też się nie mogę go doprosić, aby kilka słów skreślił, co tam na "froncie wschodnim" u niego. To znaczy - ja wiem, ale mógłby się pochwalić wygranymi kilkoma bitwami (dość poważne; jedna - nawet zagrażająca życiu). Chodziło o przewlekłe ostre stany zapalne uchyłków jelita grubego. Było zagrożenie powstania ropnia i perforacji jelita. Gdyby nawet do tego nie doszło, to również ta gehenna związana z tymi objawami choroby jelita, która ciągła się latami prawie bez przerwy (minimalne poprawy krótkotrwałe, aczkolwiek z różnymi skutkami ubocznymi - po zastosowaniu antybiotykoterapii, np. chemioterapeutyku Metronidazol - zaleconego przez jego "dobrodzieja", czyli lekarza pierwszego kontaktu), mogłaby go doprowadzić do innych chorób powstałych z odwodnienia, niedożywienia, wycieńczenia organizmu, a w konsekwencji tegoż do śmierci. Przypominały mi się słowa tzw. białej śmierci Jerzego, czyli jego nadwornego medyka: - "panie Jerzy, pan na raka już nie umrzesz, ale może od czego innego...". Tylko że ów "dobrodziej" miał na myśli zagrożenia ze strony nadmiernej ilości cholesterolu, co w naszej interpretacji jest poczytywane akurat jako zbawienne i pozwala na optymizm - natura okazuje symptomy żywotności, witalności, procesów naprawczych w organizmie. De facto chodziło o "ucieczkę" substancji odżywczych w związku z przewlekłymi biegunkami, a ponadto - o ograniczenia ilościowe i jakościowe, wynikające z samego dowozu substancji odżywczych w związku ze stosowaniem diety przeciwnowotworowej. Jerzy, po zjedzeniu swojego dosyć lichawego posiłku dietetycznego, już za około godzinę miał rewolucję w brzuchu oraz ten brzuch miał wiecznie wzdęty i obolały, zwłaszcza w obrębie jelita esowatego i (zdaje się?) - "zstępnicy".

Jak Jerzy wyszedł z tych opresji, to niech się sam pochwali!? A przy okazji będzie to dobra i zdrowa forma psychoterapii (zapobieżenie produkcji toksyn z bólu fizycznego i psychicznego) - jak odgadanie takich problemów, pozwolenie na ujście wielkich emocji - tutaj na Forum, gdzie istnieje swoista grupa wsparcia i samopomocy
. Może mi się uda go jakoś wywołać do tablicy; może jakieś rękopisy-skany mi przyśle (pismo odręczne - pisane prawą ręką, czyli tą sprawną)...
« Ostatnia zmiana: 27-11-2011, 20:48 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #35 : 05-12-2011, 15:55 »

JerzyP - przesłał mi dwa skany swoich rękopisów.



« Ostatnia zmiana: 05-12-2011, 17:01 wysłane przez Heniek » Zapisane
Timajos
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 49
MO: 25.01.2011
Skąd: Kraków
Wiadomości: 304

« Odpowiedz #36 : 05-12-2011, 16:42 »

Wooo. JerzyP rewelacja, trzymam kciuki za Ciebie. Bardzo jest to krzepiące co napisałeś.
Zapisane
Kozaczek
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 9.01.2011
Wiedza:
Skąd: Szczecin
Wiadomości: 2.159

« Odpowiedz #37 : 05-12-2011, 18:29 »

JerzyP - takie listy można czytać bez końca. Swoją osobą, postępowaniem udawadniasz, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Właśnie Ty możesz pokazać niedowiarkom, jak można z takiej choroby wyjść!
Timajos pisze, że natura jest wielka i zgoda. Ale jak wielcy są Mistrz ( wiem, że maczał w tym palce ) oraz Zibi.
Niektórzy w rodzinie oraz znajomi mówią, że się zmieniłam, że wydziwiam. Wszystko przez to, że często dziękuję za poczęstunek, ktoś chce tabletkę, krople, a ja nie mam itp.Taki list, listy jakie ty piszesz upewniają mnie, że dokonałam słusznego wyboru zadając się z Biosłone, a ich mam w dupie!
Proszę, pisz co jakiś czas, bo to dodaje skrzydeł wszystkim.
Dużżżżżżżżżżo zdrowia i cierpliwości Tobie życzę.
Zapisane
Eso75
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01-05-2007
Wiedza:
Wiadomości: 678

« Odpowiedz #38 : 06-12-2011, 07:54 »

Życzę Ci Jerzy jak najwięcej chwil z tak wielkim optymizmem, jaki czuć z Twojego listu i dzięki za podzielenie sie tym.
Zapisane
Nieboraczek
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 45
MO: 07.07.2011- kwiecień 2012
Wiedza:
Wiadomości: 716

« Odpowiedz #39 : 12-12-2011, 18:33 »

W celu ułatwienia lektury listu Jerzego, zamieszczam przepisaną treść tej relacji.

Wracając czynnie do forum, pragnę wszystkich przeprosić, że tak długo milczałem. Wiem, że wielu z Was interesuje mój wątek. Zadają sobie pytania: czy żyję lub czy po prostu olewam sprawę. Chcę absolutnie zdementować takie informacje. Główna choroba – rak o maksymalnej złośliwości odchodzi pohańbiony tyłem, jak na raka przystało, i szczerze wierzę w to, że pójdzie sobie na dobre. Czuję się coraz lepiej, wyniki mam bardzo dobre, a mój lekarz "dobrodziej" jest szczerze zmartwiony, że ucieka mu pacjent-pewniak. Bo, jak na pewno czytaliście w moim wątku, szczerze pracował, aby utrzymywać mnie na granicy życia i dializowania. Jest jeszcze bardziej zmartwiony, bo MO (ten cudowny eliksir) wypędza z mojego ciała wszystkie choroby, w które wpędziła mnie kuracja hormonalna, a kochany dochtór pracowicie utrzymywał je w moim sponiewieranym ciele. Teraz najbardziej dokucza mi prawy bark. Ortopeda twierdzi, że trzeba powtórzyć zszycie tzw. stożka rotatorów, ale nie ma na operację przyzwolenia ze strony tych, co mi w cudowny sposób du...pę ratowali. Dlatego jeszcze pocierpię i obiecuję co jakiś czas coś napisać. Otóż, jak mało kto, zdaję sobie sprawę, że są na forum osoby, które czekają na takie informacje. Tym chcę serdecznie dodać otuchy i wiary, ale przede wszystkim pilnować MO, diet i tego wszystkiego, co daje Biosłone. Tu, niestety, nikt za Was tego nie zrobi. Potrzebne jest samozaparcie i konsekwencja. Jestem żywym przykładem, że to działa. Od lutego schudłem 18 kg . Wyglądam zdrowo i ludzie nie poznają mnie na ulicy. A jestem dopiero na początku drogi, z której nie zboczę, bo to jest jedyna droga do zdrowia. Gdy sobie przypomnę, jak się czułem przed Biosłone, to aż mnie rzuca. Ta zadowolona mina lekarza, który ferował mi kolejne leki.

Tym co zapomnieli przypomnę, że był okres, w którym brałem powyżej 100 tabletek dziennie. Obecnie zaś zostały mi magnez i potas, które wypłukują mi się z organizmu. Reszta to obrzydłe wspomagacze. Nie będę straszyć "jazdami" jakie przeżywałem przy odstawieniu psychotropów. Żartowałem, że w tym stanie mogę pisać scenariusze do mocnych horrorów.

Chcę wrócić do początku tego wątku i tym, kogo to naprawdę interesuje chcę powiedzieć, że moje pisanie i obecność w Biosłone traktuję jako swego rodzaju posłannictwo w szerzeniu świadomości biosłonejczyka. Być może wielu z Was dodam otuchy i podtrzymam postanowienie wytrwania w tym duchu. Przecież każdy z nas, czy początkujący, czy stary wyjadacz jest na pewnym etapie dochodzenia do zdrowia i musimy pisać co czujemy. Róbmy to dla siebie i innych, mniej doświadczonych, ale widzących szansę w Biosłone.

Ja nie bez powodu tak długo nic nie pisałem. Po pierwsze mam kiepski styl, ale najważniejszym powodem było odczekać na tyle długo, aby być pewnym zmian w samopoczuciu. Ważne było również, aby te zmiany się utrwaliły. Dopiero wtedy, mogę śmiało pisać i mówić każdemu prosto w oczy, że Biosłone to nie lipa. To naprawdę działa. Trzeba tylko wejść w ten nurt i dać mu się ponieść. Resztę zrobi MO, tylko nie ta z PRL-u.

Muszę jeszcze na koniec odnieść się do jednej sprawy na forum, która mocno drażni moje poczucie uczciwego postępowania. Mianowicie nie znoszę prześmiewców, którzy zbyt często krytykują na forum innych ludzi, a sami nic nie wnoszą. Może to im się nie spodoba, ale powiem tylko tyle: – Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe.

Pozdrawiam moich "kibiców", Sobola, dzięki któremu tu jestem, oraz Zibiego, który zasiał we mnie to ziarnko, które zdrowo się rozwija. Dzięki Wam łatwiej mi jest wziąć swoje sprawy w swoje ręce. Sami się kiedyś przekonacie, jakie to ważne.
« Ostatnia zmiana: 12-12-2011, 18:44 wysłane przez Nieboraczek » Zapisane

Strony: 1 [2] 3   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!