Napiszę parę słów jak przebiegała szkarlatyna w mojej rodzinie.
Najpierw zachorował syn (7 lat). W środę, 17.03, nie poszedł do szkoły, bo miał 38 stopni (później 39), bolało go gardło. W klasie (zerówka) jedno dziecko chorowało na szkarlatynę. W czwartek pojawiła się wysypka, a w piątek rano już mu spadła temperatura. Poszliśmy do lekarza coby potwierdzić naszą diagnozę i zyskać prawo do opieki nad dzieckiem.
Lekarka uznała, że to szkarlatyna, chociaż powiedziała, że objawy nie są bardzo poważne. Stwierdziła, że przy szkarlatynie powinno się brać antybiotyk przez 10 dni. Za chwilę dodała, że ponieważ tak nie lubimy antybiotyków (kiedyś raz nie podaliśmy dziecku antybiotyku i powiedzieliśmy jej wtedy o tym), to może podamy chociaż przez 3 dni. Na koniec sama stwierdziła (bez żadnej dyskusji z żoną), że może podamy mu chociaż jakiś przeciwzapalny lek, np. nurofen, bez antybiotyku
. Nie mieliśmy zamiaru nic podawać, więc taki obrót sprawy był nam na rękę. Przez weekend gorączka czasem wracała, do 38 stopni. Po niedzieli było już lepiej.
W poniedziałek rano podobne objawy miała córka (4,5 roku): gorączka 38 stopni, ból gardła, wysypka. Więc stwierdziliśmy, że nie ma po co iść do lekarza, bo pewno będzie to samo.
We wtorek dopadło żonę. W jej przypadku objawy były znacznie poważniejsze. Przez 3 dni temperatura 39 stopni, bardzo ostry ból gardła. Do tego wysypka. 3 dni żona prawie nie wychodziła z łóżka. W środę poszedłem do pani doktor po opiekę, bo żona już sama wymagała opieki. Pani doktor była ciekawa, jak się syn miewa, więc powiedziałem, zgodnie z aktualnym stanem, że syn już wygląda na zdrowego.
W nocy z środy na czwartek córkę zaczęło boleć ucho. Jest to podobno dosyć częste przy szkarlatynie, więc trochę się przestraszyliśmy. W czwartek poszedłem z nią do pani doktor coby ocenić stan dziecka, bo nie chcieliśmy tego odkładać na święta. Pani doktor stwierdziła, że stan ucha nie jest poważny, gardło też nie najgorsze. A że wysypka już zbladła i nie wyglądała zbyt czerwono, więc stwierdziła, ze to nie szkarlatyna i nie trzeba antybiotyków. Nie kłóciłem się z taką diagnozą, chociaż byłem na 99% pewien, że to szkarlatyna. Poza wpisem w statystyce i tak by to nic nie zmieniło.
Święta oczywiście spędziliśmy w domu. Syn poszedł tylko z koszyczkiem do święcenia (10 dni od początku choroby, brak objawów), ale był to błąd. W niedzielę wróciła mu temperatura 38 stopni, więc nie był jeszcze zdrowy, choć raczej nie wiązałbym tej temperatury z wyjściem w sobotę. Przez około tydzień córka skarżyła się na ból ucha, więc kilka razy musieliśmy jej podać małą dawkę nurofenu, gdy zaczynała wpadać w histerię. Miała bardzo zmienny nastrój. Czasem ładnie się bawiła, za chwilę ciężko było ją uspokoić.
Jeśli chodzi o przebieg choroby, to u syna do końca drugiego tygodnia pojawiała się gorączka, po tygodniu od początku powiększyły się węzły chłonne. Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia zaczął kaszleć. Podobnie było z córką, z tym, że nie miała powiększonych węzłów chłonnych, tylko ból ucha. Żona przez jakieś 10 dni miała temperaturę do 38 stopni, ból gardła parę dni, a później mocno bolesne powiększone węzły chłonne (powiększenie wędrujące po szyi). Dzieci cały czas w nocy mocno się pociły.
W sobotę, 2.04 (2,5 tygodnia od początku choroby syna) poszliśmy zrobić całej trójce podstawowe badania: morfologię, ASO, CRP. Morfologia u wszystkich była blisko normy. U syna ASO 866, CRP 17. U córki ASO 1235, CRP 66. U żony ASO 1695, CRP 32.
ASO potraktowaliśmy raczej jako potwierdzenie szkarlatyny, niż jakiś wskaźnik mówiący o poważności choroby. Z tego, co czytałem na różnych forach, to jedni lekarze przepisują w takiej sytuacji antybiotyk, inni zaś mówią, że leczy się pacjenta, a nie wskaźniki. Nam bliższe jest to drugie podejście
. Poza tym ludzie pisali, że podwyższone ASO utrzymywało się nawet kilka lub kilkanaście tygodni po zakażeniu paciorkowcem. Na jakiejś medycznej stronie przeczytałem też, że maksymalny wynik ASO pojawia się między 3 a 6 tygodniem od zakażenia. Czyli u nas mogło jeszcze wzrosnąć.
Dla mnie najbardziej miarodajnym wskaźnikiem jest CRP, robiliśmy już dzieciom w przeszłości i zazwyczaj potwierdzało nasze obserwacje. U syna było już bliskie normy i rzeczywiście, wyglądał najbardziej zdrowo. Więc od wtorku poszedł do szkoły. Była piękna pogoda, a w domu ciężko było go utrzymać. Żona od poniedziałku poszła do pracy, chociaż czuła się jeszcze osłabiona. Natomiast córka jeszcze przez tydzień była w domu. Z jednej strony miała dobry humor, apetyt, w dzień nie było widać po niej choroby. Natomiast w nocy ciężko kaszlała, rano wypluwała flegmę. Podwyższone CRP nie było bez powodu. Po tygodniu od poprzedniego badania zrobiliśmy córce CRP i ASO. CRP spadło do 16, natomiast ASO wzrosło do 1625. Uznaliśmy, że możemy uznać koniec choroby. Córka wyglądała na zdrową, więc poszła do przedszkola od poniedziałku. Przez ostatnie 2 tygodnie dzieci jeszcze trochę kaszlą, rano wypluwają flegmę. Więc coś tam jeszcze się dzieje. Dodatkowo kilka razy po pójściu spać trzeba było je przebierać, bo tacy byli spoceni.
Kończąc to przydługie sprawozdanie napiszę jako podsumowanie: u nasz szkarlatyna, chociaż nie była bardzo ostra (u dzieci), to jednak raczej była poważna. Świadczy o tym chociażby długi okres utrzymywania się temperatury oraz to, jak długo dzieci w nocy się pocą i kaszlą. A nie była to ich pierwsza infekcja bez lekarstw. Córka nie brała jeszcze w życiu swoim antybiotyku, syn ostatni raz 4 lata temu. A oczyszczań przeszli już w swoim życiu naprawę dużo.
Jako uzupełnienie dodam, że z rodziny nie chorowałem ja oraz najmłodszy syn, 16 miesięczny, chociaż przez cały okres choroby dzieci bawił się z nimi, a żona karmiła go w nocy. Gdzieś pisali, że na szkarlatynę nie chorują dzieci poniżej roku. Może załapał się na promocję
.