Niemedyczne forum zdrowia
18-04-2024, 23:25 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Fruktoza? Dlaczego owoce jemy pod kontrolą?  (Przeczytany 35340 razy)
Zibi
« : 28-12-2007, 10:32 »

"(...) Fruktoza - ma niski IG, a z biochemii wiadomo, że najszybciej ze wszystkich cukrów przemienia się w tróglicerydy, w wątrobie. Ale jest ona fruktozą. My oznaczając wskaźnik IG badamy we krwi poziom glukozy. Najnowsze badania dowodzą, że także w przypadku innych produktów węglowodanowych może oznaczać, że węglowodany wchłonęły się bardzo szybko z przewodu pokarmowego i wcześniej pobudziły wydzielanie insuliny. Ta zaś wepchnęła je do komórek w efekcie. Cieszymy się z niskiego poziomu glukozy we krwi, choć powinniśmy się martwić (…)". Dr Ponomarenko

Pan Witold Jarmołowicz w swoim artykule "O Montignac`u oraz indeksie glikemicznym pisze tak:
„(...) w kwestii IG spróbujemy określić podstawy naukowe tego współczynnika. Pomiar IG na porównaniu wzrostu poziomu glukozy we krwi, po spożyciu badanego produktu ze wzrostem glikemii, po spożyciu czystej glukozy.
   Standardowo podaje się na czczo 50 g węglowodanów. Po pół godzinie rejestrowany jest najwyższy poziom glikemii, różny dla różnych osób. Dla glukozy może to być zmiana z 80 mg na 140 mg, czyli wzrost stężenia o 60 mg w 100 ml krwi. W przypadku spożycia następnego dnia, w tych samych warunkach, przez tę samą osobę - fruktozy, uzyskamy zmianę z 80 mg na 90 mg, czyli podwyższenie glikemii zaledwie o 10 mg.
   Porównanie wzrostu glikemii dla fruktozy ze wzrostem dla glukozy daje nam IG:10/60=0,17=17%. Fruktoza ma najmniejszy IG=17%, a pozostałe produkty między 17-100%. Wyjątkiem jest maltoza, która ma IG=105%.
   Mózg źle toleruje wahania poziomu glukozy. Nadmiar glukozy jest bezpowrotnie przetwarzany na tłuszcze. Te spostrzeżenia są fundamentem diety Montignaca. Zaleca spożywanie produktów o niskim IG, które nie powodują dużych wahań glikemii.
   Na pierwszy rzut oka wydaje się to słuszne. Rzućmy okiem na drugi raz. Konsekwentnie stosując zasady diety Montignaca powinniśmy spożywać dużo fruktozy, a mało skrobi. Tylko, że fruktoza poza soczewką oka i płynem nasiennym praktycznie nie występuje w organizmach zwierząt. We krwi też jej nie ma. Wszystkie zwierzęta gromadzą natomiast glukozę i jej polimer, glikogen, na czas przerwy między posiłkami. Zgodnie ze współczesną wiedzą, fruktoza musi być przetworzona na glukozę i tłuszcze. Przyjmowana w dużych ilościach prowadzi do martwicy wątroby. Nasila szlaki lipogenezy, czyli przyśpieszony sposób jej przetwarzania na tłuszcze oraz przyspiesza szlaki metaboliczne, zubożając organizm w glukozę. W jelitach wchłania się dwukrotnie wolniej niż  glukoza i laktoza. Dlatego ma niski IG. Nie przypadkiem rośliny jesienią dają mnóstwo owoców zawierających fruktozę. Ta fruktoza jest potrzebna zwierzętom do zgromadzenia zapasu na zimę. Nie glukoza, którą rośliny równie dobrze wytwarzają, tylko fruktoza. Dzięki temu dożywianiu zwierzęta roznoszą po okolicy roślinne nasiona. W ten sposób nieruchome rośliny uzyskują żwawych akwizytorów transportujących nasiona na duże odległości.
   CO PEWIEN CZAS ODŻYWA POMYSŁ Z LAT SZEŚĆDZIESIĄTYCH, ŻEBY DIABETYKÓW KARMIĆ FRUKTOZĄ, KTÓRA NIE PODWYŻSZA GLIKEMII. W POCZĄTKOWYM OKRESIE - TAK.
   Ale zgodnie z powyższą analizą, w przeciągu kilku m-cy glukoza MUSI doprowadzić do otyłości i rozchwiania cukrzycy. Podobnie działa alkohol. Bezpośrednio po wypiciu obniża glikemię. Niestety jeszcze szybciej jest przetwarzany na tłuszcze i również prowadzi do rozchwiania choroby. Jedząc 30-to gramową kromkę chleba, chcemy czy nie, dostarczamy do organizmu ok. 8 g maltozy. W czystej postaci maltoza występuje w piwie. Zważywszy, że towarzyszy nam codziennie, wytwarzana w dwunastnicy z pieczywa i warzyw, nie ma się specjalnie czego obawiać. Tym bardziej, że alkohol z piwa obniża glikemię.
    Skrobia przyswaja się wolniej niż glukoza, bo musi być najpierw zhydrolizowana, dlatego jej indeks = od 60-90. Biochemicznie jest ze wszystkich cukrów najmniej szkodliwa skrobia, potem glukoza i maltoza.  
   Najgorsza jest fruktoza mająca najniższy IG. Kłóci się to zupełnie z dietą Montignaca. Pomimo to IG może być niezmiernie przydatny. Zauważmy, że sucha bułka ma indeks =80, a ta sama bułka z masłem i szynką tylko 50. To jest ważna wskazówka. W celu uniknięcia znacznych wahań glikemii powinniśmy zjadać pieczywo oraz warzywa razem z białkiem i tłuszczem. Pomysły, żeby zjadać węglowodany osobno, są ryzykowne i mogą prowadzić do otłuszczenia organizmu oraz rozchwiania cukrzycy. Również fruktoza i alkohol mogą spowodować równie niekorzystne skutki.
   Dotyczy to oczywiście żywienia niskowęglowodanowego. Standardowe żywienie wysokowęglowodanowe utuczy nas najszybciej właśnie w obecności tłuszczu i mięsa. Natomiast na chudym wegetariańskim, niskobiałkowym żywieniu organizm nie ma siły, żeby utyć, pomimo dużych ilości węglowodanów. Stąd takie poplątanie zaleceń dietetycznych.
   Ponadto w stresie organizmy zwierzęce czerpią energię z glukozy. Tak jak opisywaliśmy glukoza pozwala uzyskać o 10% wyższy poziom energii, tak ważnej w ucieczce i gonitwie. Dlatego glukoza stanowi podstawowe źródło energii u sportowców. Niestety przydatność glukozy w sporcie, na zasadzie generalizacji, została podniesiona do rangi absolutnego dogmatu. Tymczasem w życiu głównym źródłem energii są tłuszcze, ponieważ gromadząc tę samą energię ważą sześciokrotnie mniej.

A co z surową marchewką? Ma niższy IG niż gotowana, więc może jest lepsza? I tak, i nie.
   Nie, ponieważ w surowej marchewce skrobia jest chroniona przed trawieniem przez błony komórkowe zbudowane z niestrawnej celulozy. W gotowaniu błony ulegają rozerwaniu i zawartość staje się dostępna dla enzymów trzustkowych.
   Natomiast surowa marchewka dociera niestrawiona do jelita grubego, gdzie dopiero bakterie uwalniają substancje odżywcze i przerabiają po swojemu. Skrobię i błonnik przerabiają na nasycone kwasy tłuszczowe. Dokładnie tak samo sianem żywi się koń. Tylko, że koń ma znacznie większe niż my jelito ślepe i grube, dzięki czemu proces fermentacji jest bardziej wydajny. Ponadto podczas fermentacji bakterie wytwarzają z błonnika i skrobi gazy. Osoby z chorobami jelit i wątroby bardzo źle tolerują surowiznę i powinny jej unikać.
   Surowa marchewka ma także plusy. Zawiera o 10-50% więcej wartościowych składników niż gotowana. Wolniej się wchłania, dzięki czemu ma niższy IG. Zarówno surowa, jaki i gotowana dostarcza dużo błonnika bakteriom. Natomiast surowa dostarcza bakteriom dodatkowo skrobię i witaminy przeznaczone dla nas.
   Czy prawidłowo analizujemy problem? Raczej tak, ponieważ surowy sok z marchwi ma tak samo wysoki IG, jak marchewka gotowana. Zawiera tylko mniej błonnika. W sokowirówce błonnik ścian komórkowych zostaje rozerwany podobnie jak w gotowaniu. Wartości odżywcze stają się dostępne enzymom trawiennym. Dotyczy to większości warzyw.
   W tym właśnie kontekście IG może być przydatny.

Ostatecznie możemy wyciągnąć następujące wnioski:
1. Produkty o najniższym IG, zawierające fruktozę, są najbardziej tuczące i szkodliwe, szczególnie w cukrzycy, otyłości i chorobach wątroby.
2. Najmniej szkodliwa jest skrobia, zjadana kilka razy dziennie razem z tłuszczem i białkiem. Dzięki temu obniża się IG oraz zmniejszają się wahania poziomu glukozy.
3. Warzywa gotowane są korzystniejsze dla schorowanych, ponieważ oszczędzają układ trawienny i dostarczają skrobi nam, a nie bakteriom. Bakterie i tak dostają błonnik (celulozę).
4. Osoby szczupłe i zdrowe mogą jeść produkty surowe lub gotowane w granicach rozsądku. I chorzy i zdrowi powinni kierować się regułą 4es - SMAK, SAMOPOCZUCIE, SWOJA WAGA I SAMOKSZTAŁCENIE - NAJLEPSZYM DORADCĄ (…)”.

    A jakie wnioski My na Forum wyciągniemy?
« Ostatnia zmiana: 27-09-2011, 16:42 wysłane przez Zibi » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #1 : 29-12-2007, 06:41 »

Dobry artykuł! Dobrze by było napisać także coś na temat owoców, co zapowiada tytuł.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Zibi
« Odpowiedz #2 : 30-12-2007, 19:22 »

Wg dra Ponomarenki: Warzywa można spożywać, prawie bez obawy utycia, bo bardzo trudno byłoby w tym przypadku przekroczyć zapotrzebowanie energetyczne, a dopiero po jego przekroczeniu - zaczyna się odkładać tłuszcz.

Owoce są pod względem wartości odżywczej bardziej uboższe niż warzywa. Np. 5 kg jabłek mogłoby pokryć dobowe zapotrzebowanie energetyczne, ale to nie załatwi sprawy, bowiem wystąpi deficyt prawie wszystkich składników, głównie białek i większości witamin, oprócz witaminy C, ale nie w każdym przypadku.
   Tak że - owoce są tylko dobrym źródłem witaminy C. Owoc nie został stworzony przez naturę, po to, żeby stanowić źródło składników odżywczych. Sensem  istnienia owocu jest raczej zwabianie zwierząt, które po zjedzeniu owocu z zawartością ziarenek nasienia, nadtrawiają je w przewodzie pokarmowym, a to sprzyja kiełkowaniu nasion. Są przypadki, że niektóre nasiona - muszą zostać nadtrawione, żeby w ogóle raczyły zakiełkować. Tak więc cała "treść" owocu - zarodek i substancje zapasowe - znajdują się w nasieniu. Owoc, żeby zwabiać musi być efektowny w wyglądzie, smaku i zapachu. Jest raczej jak paw, a nietłuczona gęś. Roślina nie może się zbyt mocno "wysilać ". Dla rośliny byłoby dużą rozrzutnością, żeby wkładać w owoc wszystko najwartościowsze - co wyprodukowała.
   Owoce zatem, podobnie jak warzywa - mogą być tylko uzupełnieniem w pożywieniu, a z uwagi na powyższą analizę oraz fakt, że niektóre z nich zawierają  dużą ilość cukru - należy je spożywać z dużą ostrożnością.
   Z powyższego wynika, że dr Ponomarenko i inż. Jarmołowicz - preferują spożywanie, bardziej produktów skrobiowych (częściej, ale w mniejszych ilościach). Uważanie na te produkty roślinne, które mają najniższy IG i w przewadze zawierające fruktozę.

Uważam, że dieta dra Janusa, która ma pewien wspólny mianownik z dieta Montignacka, a w związku z tym spożywanie (odpowiednio dobranej indywidualnie ilości) przez nas warzyw (o zbawiennej roli błonnika), przy jednoczesnym "uważaniu" na spożywanie owoców - nie spowoduje u nas "rozchwiania" cukrzycy, czy też "otyłości" wątroby, czy w ogóle otyłości.

Inni biochemicy twierdzą, że spożywanie glukozy w ilości przekraczającej 250g na dobę, w stanie spoczynku prowadzi do przeciążenia organizmu i wywołuje hiperinsulinemię (nadmierne wydzielanie insuliny) oraz nietolerancję glukozy (komórki niechętnie pobierają glukozę). Jeśli temu przecukrzeniu towarzyszy wysokie spożycie tłuszczu, odkłada się on w  organizmie, i wówczas mamy łącznie - otyłość  i hiperinsulinemię. Zaburzeniom tym można zapobiec na dwa sposoby:
- obniżając  spożycie węglowodanów;
- zwiększając wysiłek fizyczny, by obniżyć zawartość glikogenu w organizmie.
   Nadmiar glukozy, nieprzetworzonej na glikogen w wątrobie i mięśniach, i innych tkankach i narządach, oraz nieprzetworzonej na tłuszcze - zalega we wszystkich płynach ustrojowych. Jej stężenie w tych płynach rośnie - wywołując hiperinsulinemię oraz nietolerancje glukozy, a także glikację białek. W dalszej perspektywie grozi to cukrzycą typu II i jej powikłaniami. W oparciu o te badania możemy wnioskować, że spożycie węglowodanów w ilości do 250 g można uznać za fizjologiczne.
   Moim zdaniem poziom glukozy we krwi nie jest tak istotny, jak wrażliwość komórek organizmu na insulinę. Tutaj istnieje obawa, jeśli doprowadzi się do hiperinsulinemii.

Słynny diabetolog z USA, ale leczący w sposób alternatywny - dr Ron Rosendale - w swoim wykładzie dla studentów medycyny - wysuwa takie teorie, które uważam, że są o wysokim stopniu prawdopodobieństwa.
   Jakie funkcje spełnia insulina? U niektórych organizmów sprawuje kontrolę nad długością życia. A u ludzi? Jeśli się zapytacie lekarza, odpowie, że ma obniżyć poziom cukru we krwi. Zdaniem Rosendale`a to zwykły efekt uboczny. W toku ewolucji jedną z funkcji było gromadzenie materiałów zapasowych. Pochodzimy z czasów głodu i obżarstwa i jeśli nie umielibyśmy gromadzić nadmiaru gromadzonej energii w czasach obżarstwa, nie byłoby nas dzisiaj tutaj. Ponieważ nasi przodkowie potrafili gromadzić składniki odżywcze, a mogli to robić podnosząc poziom insuliny w odpowiedzi na podwyższany poziom dostarczonej energii. Kiedy organizm zauważa, że poziom cukru wzrósł, jest to dla niego sygnał, że ma go więcej w tej chwili niż go potrzebuje. Ponieważ nie jest on spalany, kumuluje się we krwi. Wtedy wydzielana jest insulina, która ma ten cukier zabrać i przechować. Ile glikogenu przechowujemy? Cały glikogen z wątroby i z mięśni nie wystarczyłby nawet na jeden dzień.
   A kiedy wypełnią się zapasy glikogenu, jak jest przechowywany cukier? Pod postacią któregoś z trójglicerydów, lub kwasu tłuszczowego? Kwasu palmitynowego, a dokładniej tłuszczu nasyconego. Radzi sobie z tym znakomicie.
   Insulina nie tylko przechowuje węglowodany. Jest też hormonem anabolicznym. Kulturyści wstrzykują sobie ją, bo buduje mięśnie i magazynuje białko. Mniej znanym faktem jest, że magazynuje magnez. Co się stanie, jeśli komórki uodpornią się na działanie insuliny? Nie da się już przechować  magnezu. A co jest jedną z głównych funkcji magnezu? Rozluźnianie mięśni. Jeśli tracimy Mg - naczynia krwionośne się zwężają, a jaki to ma skutek? Wzrasta ciśnienie oraz zmniejsza się ilość energii, gdyż Mg wewnątrzkomórkowy jest niezbędny we wszystkich procesach wytwarzania energii, jakie zachodzą w komórce. Mg jest niezbędny do działania insuliny, a także do jej magazynowania. Kiedy podnosi się poziom insuliny organizm traci Mg, a komórki stają się jeszcze bardziej odporne na insulinę. Insulina powoduje także zatrzymanie sodu, co powoduje zatrzymanie płynów, co z kolei powoduje wysokie ciśnienie i zatrzymanie płynów, czyli chorobę przekrwienną serca. Jednym z najsilniejszych czynników pobudzających układ sympatyczny jest wysoki poziom insuliny. Prawdopodobieństwo dostania zawału wzrasta dwukrotnie, po spożyciu wysokowęglowodanowego posiłku. Wyniki stwierdzają też wyraźnie, że taka sytuacja nie ma miejsca po posiłku wysokotłuszczowym.
   Czyli tak, po zjedzeniu posiłku takiego bogatego w węglowodany wzrasta poziom cukru, co z kolei powoduje podniesienie poziomu insuliny, co wywołuje pobudzenie układu sympatycznego, który reaguje skurczem tętnic, czyli ich zwężeniem. Jeżeli weźmiemy kogoś podatnego na atak serca, to wtedy go dostanie.
« Ostatnia zmiana: 27-09-2011, 16:16 wysłane przez Zibi » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #3 : 30-12-2007, 19:36 »

Teoria ma solidne podwaliny teoretyczne. Ale jak wytłumaczyć fakt, że ludzie od tysięcy lat sadzą sady? Błądzą? Tysiące lat? Ja jednak mam lepsze zdanie o mądrości naszych przodków i więcej rezerwy do "najnowszych odkryć naukowych". Te się zmieniają co pięć lat.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Zibi
« Odpowiedz #4 : 30-12-2007, 21:14 »

Komórki stają się odporne na insulinę, ponieważ próbują się chronić przed szkodliwymi efektami wysokiego jej stężenia. Regulują swoją aktywność receptorowa tak, aby nie musiały bez przerwy odbierać szkodliwych bodźców. To tak jak słuchanie okropnej, głośnej muzyki rap, że chce się ją ściszyć.

Można sobie też wyobrazić odporność na insulinę jako siedzenie w zaśmierdłym pomieszczeniu, gdy po pewnej chwili nic się już nie czuje, bo przestało się być już na ten smród wrażliwym. Można o nim myśleć. Jednak jak się wyjdzie z tego pokoju, a potem wróci do niego - zapach znów jest wyczuwalny. Ten przykład pokazuje, że można się na nowo "uwrażliwić'. To tak jakby człowiek głuchł i kazał mówić wszystkim dookoła głośniej, żeby ich słyszeć. Samemu mówi się głośniej, i co się wtedy dzieje ze słuchem? Pogarsza się coraz bardziej. Skutkiem nadmiernego narażenia na hałas jest głuchota. Cały ten hałas, na który wystawione były uszy, no cóż komórki słuchowe, które na końcu tylko "podkręcają " mózg, żeby można było coś słyszeć - w którymś momencie zostają zabite. Czasami wystarczy tylko jedna petarda.Tak samo jest z odpornością na insulinę.

Insulina jest też hormonem tzw. mytogennym. Stymuluje podziały komórkowe. Gdyby wszystkie komórki stawały się odporne na insulinę, nie byłoby takiego problemu, jednak niektóre się nie uodparniają. Niektóre nie mogą stać się odporne.

Najpierw uodparnia się wątroba, później tkanka mięśniowa, a na końcu tkanka tłuszczowa. Insulina działa na wątrobę w ten sposób, że ogranicza ilość produkowanego cukru przez nią. Cukier obecny w organizmie pochodzi z dwóch źródeł - z tego co zjedliśmy i z tego co wyprodukowała wątroba. Rano, po przebudzeniu, jest to raczej wyprodukowany ten przez wątrobę. Jeżeli prawidłowo poddaje się ona działaniu insuliny, nie wyprodukuje tego cukru za dużo w środku nocy. Ale jeżeli staje się odporna, zaczyna produkować masę cukru, więc budzimy się mając go mnóstwo we krwi.

Następna w kolejności jest tkanka mięśniowa. Do czego jest potrzebna mięśniom insulina? Z jednej strony umożliwia im spalanie glukozy. Więc jeśli staną się odporne, nie mogą spalić tego cukru, który został właśnie wyprodukowany przez wątrobę. A więc wątroba produkuje za dużo, mięśnie nie mogą tego spalić, i w ten sposób następuje wzrost poziomu cukru we krwi.

Komórki tkanki tłuszczowej uodparniają się na działanie insuliny, ale nie tak od razu. Trochę czasu im to zajmuje. A więc przez jakiś czas komórki tłuszczowe utrzymują swój poziom wrażliwości. Insulina bierze udział w magazynowaniu. Bierze cukier i magazynuje go w postaci tłuszczu. Tak więc dopóki komórki tłuszczowe nie uodpornią się, t y j e m y. My tyjemy, a komórki cały czas zwiększają swoją odporność.

W końcu przychodzi moment kapitulacji. Kiedy już te główne tkanki się uodpornią, trzustka próbuje temu zaradzić, wydzielając coraz większe ilości insuliny, dochodzi wówczas do hiperinsulinemii, a insulina pływa sobie po organizmie cały czas w ilości 90 jednostek, a czasem większej.

Są jednak tkanki, które nie stają się odporne. Np. śródbłonek, powłoki wyścielające tętnice, nie uodparniają się zbyt ochoczo. Więc cała ta insulina oddziaływuje na  wyściółkę arterii. Jeżeli wpuści się insulinę do tętnicy psa, to po ok. 3. m-cach zostanie ona całkowicie zapchana przez osadzającą się płytkę. Przeciwległa strona była zupełnie czysta, to kontakt z insuliną  spowodował osadzenie się płytki. Insulina obecna we krwi powoduje tworzenie się płytki. Nie było wiadomo, dlaczego? Ale my wiemy, że insulina powoduje podziały komórek śródbłonka, to jest pierwszy krok, który pociąga za sobą tworzenie się guza - guza śródbłonkowego.

Insulina powoduje zbyt gwałtowne krzepnięcie krwi. Insulina nasila podziały komórkowe. Jak się to ma do raka - wzmaga go. Hiperinsulinemia powoduje wydalanie Mg i Ca. Co jest przyczyną osteoporozy? Dwie główne przyczyny. Dieta wysokowęglowodanowa, która powoduje hiperinsulinemię.

Insulina jest jednym z pierwszych hormonów, jakie pojawiły się w organizmach żywych, i jak już wspomniane było wcześniej, przy okazji genetyki - reszta została zbudowana na tym co się wykształciło pierwotnie. Tak więc wszystkie inne hormony obecne w naszym organizmie zostały stworzone na bazie insuliny. Insulina kontroluje hormon wzrostu. Hormon wzrostu bez insuliny nie może nic.

Tarczyca. Produkuje głównie T4. T4 - jest transportowane do wątroby i tam przekształcane w T3, w innych tkankach też, ale głównie w wątrobie. Zaczynamy się orientować, że insulina kontroluje większość procesów zachodzących w wątrobie, a przecież to wątroba jest pierwszym organem, który się na nią uodparnia. Kiedy nie może dłużej słuchać insuliny, organizm nie może prawidłowo syntetyzować T3 i T4. Kiedy zbije się poziom insuliny, poziom T3 podnosi się. Hormony płciowe, estrogen, progesteron i testosteron - insulina pomaga także w ich kontroli.

Oto co powoduje odporność na insulinę, a już na pewno ją pogłębia: Przez cały czas, kiedy komórka wystawiona jest na działanie insuliny staje się na nią bardziej odporna. Jest to nieuniknione, ale możemy kontrolować stopień nasilenia tego zjawiska. Nieunikniona oznaka starzenia jest wzrastająca odporność na insulinę. Tempo tych zmian może być różne. Jeżeli komuś uda się zwolnić może zostać stulatkiem i to zdrowym... Można zwolnić tempo starzenia, który sam w sobie może być modulowany przez insulinę Mówiliśmy o organizmach niższych, ale istnieją dowody, że u ludzi też można regulować długość życia, przynajmniej częściowo.

Rozróżniamy węglowodany proste i złożone. Błonnik jest dobry, a te bez błonnika są złe. Nie ma zbyt wiele po środku. Jeżeli zjemy węglowodanów bez błonnika zostaną zamienione na cukier - czy to będzie glukoza, czy nie. Może to być fruktoza, która nie podniesie specjalnie glukozy we krwi, ale jest od niej jeszcze gorsza. Kiedy robi się badania cukru we krwi mierzy się tylko poziom glukozy, nie mierzy się poziomu fruktozy, ani galaktozy, ale one wszystkie są szkodliwe. Po pierwsze wiemy, że powodują wydzielanie insuliny, a za każdym razem, kiedy wystawiamy się na działanie insuliny, to jakbyśmy chodzili po zaśmierdłym pokoju i uodparniamy się na nią. Więc za każdym razem, kiedy mamy nagły wzrost poziomu cukru i wyrzut insuliny, organizm staje się coraz bardziej na nią odporny i zaczynają się te wszystkie problemy, o których mówiliśmy. Co jest jeszcze złego w cukrze? Możemy wyróżnić dwa rodzaje starzenia, uwarunkowane genetycznie - wiemy, że komórki mogą się dzielić nieskończoną ilość razy (normalnie nigdy nie osiągamy tej granicy, ale im bardziej zmuszamy je do szybszych podziałów, tym szybciej się starzeją). Wiemy więc, że insulina nasila starzenie się całych populacji komórek. Z wiekiem, w naszych komórkach - gromadzą się uszkodzenia - i nic nie można na to poradzić. Kiedy mówimy o starzeniu się, tak naprawdę chodzi o uszkodzenia związane z tym procesem. Nie mogę zapobiec temu, że jutro będę o jeden dzień starszy. W ciągu tego dnia komórki nasze doznały nowych uszkodzeń - i to jest starzeniem się. Co powoduje te uszkodzenia? Często podawany jest przykład probówek laboratoryjnych. Nie myślimy o probówkach jako o czymś, co się starzeje, ale jeśli oznaczymy część z nich czerwoną kropką, a pod koniec roku policzylibyśmy je, okazałoby się, że zostało ich bardzo niewiele, bowiem reszta została uszkodzona. Skoro probówki zostały stłuczone, to widzimy, że nawet bez procesu starzenia się istnieją wskaźniki nieśmiertelności. Starzenie się to wzrost wskaźnika umieralności. Uszkodzenia, do których dochodzi w trakcie starzenia się - są w dużym stopniu sprawką cukru.

Wymieniony temat będzie przeze mnie kontynuowany, jeśli czytającym nie znudziło się czytanie.
Wykład dra Rosendale`a był w tłumaczeniu na j. angielski. Proszę o cierpliwość. Dokończenie tematu będzie już dot. pożywienia niskowęglowodanowego smile.

[ Dodano: 30-12-2007, 21:25 ]

Przewertowałem tabele z IG i znalazłem te produkty roślinne, które są oznaczone pięknie kolorami i wysokością IG. Kolor oznacza te produkty, które mają np. w składzie większość glukozy, fruktozy i sacharozy, czyli teoretycznie najgorszych cukrów - kolor czerwony; kolor niebieski - mleko i produkty; zielony - skrobia; oraz błonnik - kolor brązowy - czyli teoretycznie najzdrowszy.

Uważam, że dieta dra Janusa doskonale nauczyła nas rozróżniać te produkty.
« Ostatnia zmiana: 27-09-2011, 15:54 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zibi
« Odpowiedz #5 : 31-12-2007, 12:17 »



[ Dodano: 31-12-2007, 15:01 ]
Dzięki, Hajdi, za pomoc. Mnie się udało zeskanować tabele z produktami, ale ci co to robili w kafejce, trochę to schrzanili, bo całe meritum tkwi w kolorach, a tutaj widzę jakieś przekłamania, gdyż kolor niebieski "zlał" się z zielonym i zdominował oba te kolory. Ale najważniejsze, że można rozróżnić kolor czerwony i ten szaro-brązowy.
   Pomocne też są wskaźniki IG. Ja zawsze korzystałem z tych wskaźników, może trochę są niższe niż u Montignacka. Przykładowo, dla amatorów ziemniaka - pocieszająca jest wysokość IG ziemniaka młodego, bo tylko (57), czyli wg Ponomarenki jest to IG względnie niski.
« Ostatnia zmiana: 28-09-2011, 09:47 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zibi
« Odpowiedz #6 : 01-01-2008, 08:49 »

Analizując wykład dra Rosendale`a, ktoś, kiedyś wysunął taką trochę infantylną teorię, ale odważną, odnośnie kobiet żyjących w krajach południowych. Kobiety te szybko pokwitają i szybko przekwitają, czyli szybko się starzeją. Dzieje się tak dlatego, ponieważ następuje nasilenie podziałów komórkowych.

Idąc tokiem rozumowania wymienionego wyżej dra, możemy wysnuć wniosek, że za taki stan rzeczy może odpowiadać spożywanie przez nie produktów węglowodanowych, głównie owoców, i to w dość dużych ilościach. Kobiety te miały większy dostęp do owoców niż kobiety z dalekiej, zimnej, Północy:).
 
Ktoś powie, że Eskimoski, nie jedzą prawie wcale węgli, i tym bardziej się starzeją, ale tutaj już działają inne mechanizmy, być może z deficytów węlowodanowych... W tym przypadku trzeba zaznaczyć, że rozpatrujemy starych, rdzennych Eskimosów, bowiem w obecnej sytuacji - będą to złe "modele" do badań (nie obrażając żadnych nacji).

Powtórzę się i powiem, że odkąd zaczęto ich uszczęśliwiać białą mąką i cukrem - czyli tzw. cywilizacją, to oprócz przyśpieszenia czasu umieralności, dołożono im podatność na zapadanie, na choroby "cywilizacyjne", pomimo ich obciążenia warunkami klimatycznymi.
« Ostatnia zmiana: 28-09-2011, 09:43 wysłane przez Zibi » Zapisane
hajdi
« Odpowiedz #7 : 01-01-2008, 20:52 »

Cytat od: "zibi"
Zgadza się i może lepiej będzie jak zajmiemy się Naszą szerokością geograficzną. :ok:

Myślę sobie tak: ludzie zazwyczaj w zimie bardziej tyją. Na pewno ma na to wpływ ograniczenie aktywności fizycznej. Innym powodem przybierania na wadze są zmiany w metaboliźmie. Organizm nastawia się na odkładanie tkanki tłuszczowej w celu przytrzymania ciepła wewnątrz ciała. Zaobserwowałem na sobie, że temperatura np -10 stopni na początku zimy jest bardziej przeze mnie odczuwalna niz na końcu. Organizm jakby sie przystosowuje do warunków zimowych. Jak  organizm doprowadza do takiego przystosowania? Odkłada tłuszcz a odpowiada za to insulina.
Wniosek: zimą nie powinno się spożywać owoców bo powodują niepotrzebne zwiększenie wydzielania insuliny i dodatkowe gromadzenie tłuszczu. Owoce maja właściowości wychładzające a zimą powinnismy sie raczej rozgrzewać jedząc np. buraki.
Tradycyjne żywienie intuicyjnie uwzględniało te potrzeby, ale uprzemysłowienie, chciwość i bezmyślność powoduje, że jemy przez cały rok to samo i tak samo i chorujemy.
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #8 : 01-01-2008, 21:01 »

Cytat od: "hajdi"
uprzemysłowienie, chciwość i bezmyślność powoduje, że jemy przez cały rok to samo i tak samo i chorujemy.
Nie zgadzam się. Winą jest nasza głupota. Gdybyśmy nie kupowali toksycznych pomidorów w zimie, to producenci by ich nie produkowali. Najłatwiej jest zwalić winę na innych - lekarzy, że zrujnowali nam zdrowie, oszustów, że nas oszukali. Ale czy można mieć pretensje do oszusta, że jest oszustem? Można, ale lepiej nie dać się oszukać.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #9 : 01-01-2008, 22:40 »

Cytat od: "piotrb111"
Skąd w ogóle wziąć coś nie toksycznego zimą?
Nie tylko zimą. W ogóle w naszych czasach takich rzeczy nie ma w ogóle. I niech ktoś mi nie mówi o przydomowych ogródkach. Rzecz w tym, że sprawnie funkcjonujący organizm jest w stanie wydalić pewną ilość toksyn, a wydalone nie szkodzą nam. I tyle.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Piotrb111
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 45
MO: 2007-03-06
Wiedza:
Wiadomości: 569

« Odpowiedz #10 : 02-01-2008, 07:53 »

To teraz Mistrzu pytanie inne, w końcu lepiej jeść warzywa nawet te pędzone zimą czy raczej nie? Bo przecież sprawny organizm wydali niepotrzebne toksyny, a przecież coś pożytecznego w tych warzywach jest prawda?
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #11 : 02-01-2008, 13:36 »

Głównym problemem warzyw "pędzonych" zimą jest to, że nie rosną rosną w glebie, skąd mogłyby pobrać naturalne składniki. Wszystko sztuczne - od początku, do końca.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Vale
« Odpowiedz #12 : 02-01-2008, 14:34 »

Alternatywą w zimie pozostają warzywa mrożone. Mrożonki gotowane w garze i parze bez wody tak długo aby nie straciły naturalnego zabarwienia. Mistrz zapewne pisze o warzywach szklarniowych, prawda? Sztuczne oświetlenie i nawożenie daja sztuczny smak i zero wartości odżywczych. Lepsze już mrożonki z upraw ekologicznych. Mistrzu jak najprościej kontrolować wyrzut insuliny. Może Pan zna jakiś naturalny sposób ?
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #13 : 02-01-2008, 16:11 »

Cytat od: "Vale"
Mistrzu jak najprościej kontrolować wyrzut insuliny. Może Pan zna jakiś naturalny sposób ?
Znam - pozostawić to organizmowi, który najlepiej wie, jak to zrobić w naturalny sposób. Nie zamierzam być mądrzejszy od niego, ani bardziej naturalny.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!