Opiszę krótko przypadek mojej córki.
1. wiek: 5 lat i 2 miesiące
2. historia chorowania i dolegliwości:
a. CIĄŻA - przez pierwsze 4 miesiące zażywałam hormony na podtrzymanie ciąży (nie pamiętam jakie) - chyba zupełnie bez sensu i zapisane na wszelki wypadek, bo pół roku wcześniej poroniłam - poza tym ciąża przebiegała normalnie (nudności itp., ale bez żadnych rewelacji)
b. PORÓD - cesarskie cięcie (za duża w stosunku do moich możliwości); 57 cm; 3365g; urodzona 2 tygodnie po terminie
c. PIERWSZY ROK:
* urodziła się z żółtaczką i była naświetlana lampami
* po urodzeniu przez 4 dni dostawała dożylnie 2 antybiotyki - fortum i netromycyna (bo CRP ponad 2-krotnie przewyższało normę)
* szczepiona wg kalendarza szczepień (od 0 do 18 m-cy wszystkie obowiązkowe + rotawirus + pneumokoki + ospa)
* poza tym to wzór zdrowia - żadnych leków, tylko raz lekki katar, brak kolek, pogodna, spokojna, z dużym apetytem
* jak miała prawie rok przeprowadziliśmy się i w niecały tydzień po przeprowadzce nagle w nocy dostała 40 C, potem przez ponad tydzień miała bardzo wysoką temperaturę i bardzo silną biegunkę praktycznie bez przerwy; dostawała paracetamol, który niewiele pomagał, jakieś elektrolity, smectę, potem dostała bactrim i wszystko powoli wróciło do normy; nie odwodniła się, bo poiłam ją na siłę strzykawką co kilka/kilkanaście minut
* rok - zaczęła się choroba lokomocyjna - nie dało się przejechać 20 km bez wymiotów (w samochodzie i autokarze tylko chorowała, pociągi i autobusy, tramwaje były ok) - dostawała różne leki, które nie działały, włącznie z dipherganem - w końcu jeździliśmy tylko w razie konieczności
d. DRUGI ROK:
* 1 i 1/2 roku - lekkie zapalenie oskrzeli - oczywiście antybiotyk - zinnat - zupełnie przez pomyłkę podawałam 1/2 dawki
, ambrosol
* poza tym wszystko ok - żadnych chorób ani leków
e. TRZECI ROK:
* 2 lata i 4 m-ce (październik) poszła do przedszkola na zajęcia integracyjne - 2 razy w tygodniu po 2 godz.; bardzo przeżywała to przedszkole - cieszyła się, że dzieci (jest jedynaczką) i płakała, że nie ma mamy - zaczęły się choroby (w pierwszym roku przedszkolnym - 80% nieobecności)
* listopad - silne zapalenie oskrzeli - wysoka gorączka, zły stan ogólny, dużo wymiotów, straszny kaszel - oczywiście wszystko blokowane lekami, w tym antybiotyk sumamed forte, po którym ciągle wymiotowała, ale lekarz kazał brać dalej i dawać leki przeciwwymiotne - diphergan
* gdzieś w międzyczasie lek niby uodparniający - ribomunyl
* grudzień/styczeń - 3 tygodnie kaszlu, głównie w nocy, raczej suchego, bez gorączki - poszliśmy do lekarza w końcu, wysłał nas na rentgena (2 dawki promieniowania, bo bała się strasznie tej maszyny i się poruszyła) i wyszło zapalenie płuc atypowe) - oczywiście antybiotyk - klacid
* potem przez kilka m-cy tylko lżejsze przeziębienia - masa syropków, kropelek i innych syfów (podczas cięższych chorób również syropki itp - o tym nawet nie piszę)
* koniec marca - w nocy gorączka, o świcie trudności z oddychaniem bardzo szybko się pogłębiające, klatka piersiowa już się nie unosiła, tylko brzuchem oddychała - wezwałam karetkę, bo się zaczęła dusić - karetka zabrała nas od razu do szpitala - od razu zrobili jej inhalację z ventolinu i się poprawiło na chwilę, potem rentgen płuc i wyszło zapalenie oskrzeli, zostaliśmy na tydzień w szpitalu - w tym 3 dni w sali intensywnego nadzoru - antybiotyk dożylnie augmentin, ventolin, pulmicort, solumedrol, efedryna, mucosolvan, lacidofil, płyny i.v., diphergan (6 noc w szpitalu - całą noc wymioty i nic nie pomagało)
* kwiecień - po wyjściu ze szpitala - jeszcze przez tydzień doustnie augmentin, ventolin przez 6 dni, pulmicort przez 4 tygodnie - była w bardzo osłabiona, wyglądała jak kupka nieszczęścia, do przedszkola nie chodziła aż do czerwca
* na nasze nieszczęście zaczęliśmy leczyć córkę u pulmonologa-alergologa, w konsekwencji czego przez jakieś 7-8 miesięcy przy każdej okazji podawaliśmy jej pulmicort i berodual, zrobiliśmy testy alergiczne, z których niewiele wynikało i zaczęła przyjmować aerius przez długi czas
f. CZWARTY ROK:
* lipiec - bardzo silny kaszel (mokry) - antybiotyk klacid, plus oczywiście wziewy j.w.
* od listopada zmieniliśmy pulmonologa, który na wszystko proponował sterydy na specjalistę od odrobaczania - kolejne nieszczęście - wyszło, że ma owsicę i drożdżycę i podejrzenie glisty ludzkiej i innych dziwolągów - od listopada przeszła odrobaczanie zentelem potem nystatyna przez 14 dni i przez półtora miesiąca ścisła dieta przeciwgrzybiczna
* w styczniu - wzmacnianie rutinaceą, isoprinosinum i przez kilka miesięcy paranil junior - niby przeciw pasożytom
* luty - zapalenie lewego ucha - antybiotyk klacid - sama obniżyłam dawkę z 4 do 2,5 ml, bo wydawała mi się za duża
* potem również infekcje, każdy katar od razu przechodził w kaszel, który ciągnął się zawsze długo
g. PIATY ROK:
* październik - zapalenie lewego oskrzela - antybiotyk sumamed, inhalacje berodualem plus różne mucosolvany, aeriusy itp
* mając dosyć obwiniania za wszystko biednych robaczków - ponownie zmieniliśmy lekarza - od grudnia 2011 (córka miała wtedy 4,5 roku) chodzimy do lekarza, który przepisuje naprawdę mało leków i leczy zapalenie oskrzeli bez antybiotyku, co jest rzadko spotykane wśród lekarzy
* styczeń - zaczęło się od kaszlu krtaniowego (córka ma do tego skłonność, miała kilka razy zapalenie krtani i tchawicy, ale nie opisywałam, bo nie dostawała na to antybiotyków - głównie berodual na rozszerzenie oskrzeli w razie duszności), potem gorączka wysoka i okazało się, że ma zapalenie płuc - niestety znowu antybiotyk zinnat, pectodrill, aerius i inhalacje solą fizj.
* luty - wysypka, czerwone grudki, trochę swędzące na klatce piersiowej, potem zeszła też na brzuch, a w marcu również na plecy - utrzymywała się 2 m-ce; oprócz tego suche czerwone łuszczące się plamy (prawie 4 m-ce) na pośladkach, udach z tyłu, łydkach z przodu i ramionach z tyłu - smarowałam różnymi kremami, robiłam kąpiele, ale nic nie pomagało - nie poszłam do dermatologa, bo wiedziałam, że to się pewnie skończy antybiotykiem
* luty - w międzyczasie silny kaszel krtaniowy, zapalenie spojówek (córka miała zapalenie spojówek kilka razy, często trze oczy i ma zaczerwienione i podkrążone - dostawała kropelki oczywiście z antybiotykiem do oczu, ale rzadko dawaliśmy, bo stawiała straszne opory) - robiłam inhalację pulmicortem, neosine, aerius itd. 21 lutego - bioslone.pl - odstawiłam wszystko i wprowadziłam macerat z prawoślazu, siemienia i nawilżanie powietrza prawoślazem (od zawsze nawilżałam nawilżaczem, nawet czasami z mgiełką solankową, ale prawoślaz jest super przy suchym kaszlu). Po kilku dniach kaszel zmienił się na mokry, ciężki, bardzo męczący, z odkrztuszaniem - lekarz powiedział, że to stan przed zapaleniem oskrzeli, zapisał różne leki, ale daliśmy tylko trochę flegaminy i inhalacje samą solą fizj.
* kwiecień - gorączka prawie 40 przez 3 noce, w dzień też koło 38-39, nurofen podawałam tylko w nocy jak miała powyżej 39,5, nasivin na zapchany nos na noc, żeby mogła zasnąć, kaszel sucho-mokry (czasami aż szło echo taki suchy, czasami mokry z wydzieliną - nie mógł się zdecydować jaki chce być), oprócz tego siemię, prawoślaz, krople z alocitem do nosa i okłady z szałwii na oczy, bo oczywiście chyba miała zapalenie spojówek, nawilżanie powietrza, oklepywanie (zawsze oklepywaliśmy córkę jak miała kaszel)
* kwiecień - a-cerumen do ucha , potem płukanie ucha - córka ma skłonność do zatykania ucha woskowiną, miała już kilka razy płukane ucho lub wyciąganą woskowinę przez laryngologa, swędzą ją uszy w środku i się drapie - potrafi palcem do krwi rozdrapać całe ucho - ale zapalenie ucha miała tylko raz. Myślałam o maści tranowej, ale ona nie da sobie niczym zatkać ucha, bo wpada w panikę
* maj - męczący kaszel szczekający całą noc, w dzień bardzo silna duszność - musieliśmy zrobić inhalację z ventolinu, bo się dusiła (było gorąco na dworze). Lekarz stwierdził zapchane prawe oskrzele i zapalenie krtani - zalecił inhalację solą fizj. i mucosolvan - zastosowaliśmy się, bo bałam się, że znowu będzie duszność. Oczywiście siemię, prawoślaz itd. Następnego dnia kaszel już mokry przez kilka dni, potem znowu suchy, bez temperatury.
h. SZÓSTY ROK:
* nie szczepiłam jej odkąd skończyła 18 m-cy
* czerwiec - nie chodziła już do przedszkola - zawsze przed wyjazdem na wakacje robimy jej "kwarantannę" i nie chodzi do przedszkola, żeby była zdrowa na wyjazd. W połowie czerwca na wakacjach (ciepłe morze, gorąco i bardzo wilgotno, potem góry) zaczęła pokasływać i tak przez 3 tygodnie. Kilka razy zrobiliśmy jej inhalację z berodualu jak gorzej zaczynała oddychać.
* lipiec - po powrocie z wakacji do przedszkola chodzi w kratkę - raz silniejszy, raz słabszy kaszel, raz suchy, raz mokry, nos czasami zapchany, że nic nie schodzi, czasami dużo żółtej wydzieliny, oczy podrażnione jak ma kaszel, czasami kaszle tylko w nocy a w dzień jest okazem zdrowia, gorączki brak
* sierpień - miała raz silną duszność i musieliśmy berodual zastosować (było bardzo gorąco), reszta nadal jak w lipcu. Stosujemy siemię, prawoślaz, inhalacje z szałwii jak ma nos totalnie nie do odetkania (różnie wychodzi, bo czasami ucieka i mówi, że za gorąco pod ręcznikiem, ale trochę pomaga), inhalacje z soli fizj., herbaty z miodem gorącej nie chce (generalnie nie lubi niczego gorącego ani inhalacji nad garnkiem z szałwią, ani wdychania pary z herbaty - a trudno ją do tego zmusić, bo boję się, że się to skończy poparzeniem; nie lubi też jak jest gorąco w jakimś pomieszczeniu - mówi od razu, że jej duszno), nawilżamy pokój co noc nawilżaczem, przy nasileniu kaszlu również prawoślazem, oklepujemy, dużo poimy, smarujemy nos maścią majerankową, na noc czasami nasivin, żeby mogła spać
* INNE: czasami przechodziła 1 lub 2 dniowe oczyszczanie w postaci wymiotów; zanim zaczęła regularnie pić macerat z siemienia cierpiała na permanentny ból brzucha (szczególnie wieczorem); jak miała chyba około 2 lat to miała okresy z zaparciami i zatwardzeniami i bardzo ją bolało przy wypróżnianiu (obecnie wypróżnienia regularne i w miarę prawidłowe); na dużych palcach u stóp kruszą i rozdwajają jej się paznokcie; jak była młodsza to czasami miała ataki złości lub wręcz histerii z byle powodu
i. PODSUMOWANIE:
* w sumie 10 antybiotyków
* nieszczęsne szczepienia
* litry syropków, suplementów i innego farmaceutycznego lub pseudo-farmaceutycznego syfu
* miesiące sterydów wziewnych i leków przeciwalergicznych
* leki obniżające gorączkę
* mnóstwo badań i wizyt lekarskich, jeszcze więcej pieniędzy
* permanentne podawanie leków, smarowanie kremami, robienie okładów, inhalacji, łykanie to tego, to tamtego
* cała masa stresu i nieprzespanych nocy
* cierpienie i płacz dziecka (ostatnio pyta się mnie jak jest chora i się bardzo źle czuje: mama, dlaczego jestem ciągle chora...?)
3. sposób odżywiania się:
a. karmiona piersią przez 8 m-cy (przez 5 wyłącznie piersią) - potem już nie chciała, mimo że ja miałam mleka dla trojaczków
b. potem mieszankami mlecznymi (głównie nestle) i innym jedzeniem (niestety często ze słoiczków), dużo soczków dla dzieci z butelek, jogurcików, serków itd, ale również dużo warzyw, owoców, jajek, mięsa, ryb, zup
c. zawsze miała dobry apetyt i nigdy nie było problemu z jedzeniem - a jest bardzo szczupła (110 cm i tylko 15-16 kg)
d. w przedszkolu jako jedyna zjada wszystkie warzywa, uwielbia krupnik (od którego inne dzieci wymiotują), inne mamy się dziwią, jak widzą, że wcina ze smakiem brokuły, oliwki itd
e. nigdy nie dawałam jej i nie pozwalałam innym dawać słodyczy (pomijając te nieszczęsne jogurciki itp), czasami daję jej czekoladę gorzką, sezamki, żelki haribo lub z tranem, szarlotkę domową; słodycze z prawdziwego zdarzenia ma okazję jadać tylko jak jest w gościach lub ma urodziny (ale wtedy też zawsze się mnie pyta co i ile może zjeść), czasami również w przedszkolu dają np. mentosa w nagrodę (i mimo moich interwencji nie zmienili tego - dawałam dla niej suszone owoce, żeby dostawała zamiast mentosów, ale zaprzestałam, bo córka ciągle z płaczem wracała, że ona chce tak jak inne dzieci
f. od kilku tygodni nie je glutenu (oprócz obiadów w przedszkolu, ale to jest niedużo - czasami makaron do zupy lub kasza, naleśnik albo pierogi, ewentualnie panierka) - w domu nie je glutenu wcale - przestaliśmy kupować chleb, bo córka go uwielbia i jak się dorwała, to jadła jakby przez tydzień nic nie jadła - to ciekawe, bo o słodycze się pyta a chleb chwytała i uciekała, żeby jej nikt nie zabrał
. Do przedszkola chodzi po śniadaniu, żeby uniknąć przedszkolnych śniadań, podwieczorki też jej sami szykujemy do przedszkola (tam zawsze jest ciastko, chałka z nutellą, ciasto, kanapki, kanapki i kanapki...) - nie płacze, że ma inne podwieczorki niż dzieci, bo jej dajemy fajniejsze rzeczy i dzieci jej zazdroszczą a nie ona im
g. w domu jada od kilku miesięcy mniej więcej wg ZZO, wcześniej też nie było w sumie źle (pomijając okres jogurcikowo-słoiczkowy), ale jadła gluten i nabiał, przetworzonej żywności mało jadła - żadnych fast foodów, frytek i coli wręcz nie lubi. Teraz nabiału je bardzo mało, czasami chce jogurt (daję grecki i dodaję suszonych lub świeżych owoców, wiórki kokosowe itp), je trochę sera żółtego, sporadycznie jakiś serek wiejski lub almette, ewentualnie budyń u babci. Pije głównie wodę lub bardzo rozcieńczony sok z kwiatów czarnego bzu (uwielbia), herbatę słabą, czasem jakiś kompot, żadnych soczków, napojów, coli itd
h. diety: ma za sobą dietę przeciwgrzybiczną jak miała 3,5 roku - przez 1,5 miesiąca
i. od marca z dużymi przerwami pije KB (ostatnio regularnie) - niestety muszę dawać więcej niż jest wskazane owoców, bo inaczej nie chce pić (daję banana, suszone daktyle i do tego różne owoce surowe, mrożone lub z własnych przetworów np. maliny lub jagody), z warzywami nie tknie (ja też...)
j. mam problem z nakłonieniem jej do jadania surówek, dlatego je więcej gotowanych warzyw, z surowych ogórek, pomidor, czasami trochę sałaty, je też ogórki kiszone (dużo)
Pozostałe:
* córka jest bardzo sprawna ruchowo, ma idealnie zdrowe zęby, umysłowo i emocjonalnie bardzo dobrze funkcjonuje, jest bystra, ciekawa świata i lubi towarzystwo
* mieszkamy blisko lasu, wśród zieleni i ogrodów, świeże powietrze, własne warzywa i owoce, jajka od własnych szczęśliwych kur, pijemy wodę głównie z wodociągu (ozonowana), ale porządnie przefiltrowaną i przegotowaną
Mam nadzieję, że ktoś przebrnie przez te szczegóły.