Post trochę chaotycznie napisany, ale chyba da się czytać.
Ludzi (dzieci) też próbowano "hodować" w namiotach pozbawionych zarazków, sterylnych, odżywiać idealnie dobranymi odżywkami. Nie wyszło z tego nic dobrego i szybko zarzucono ten eksperyment. To nie jest dobry kierunek.
To ciekawy wątek. Nie poruszałem go, bo to wychodzi poza żywienie roślin, które siłą rzeczy jest wyłącznie domeną nieożywionej przyrody (światło, minerały, woda). Chodzi ci pewnie o egzopresję, czyli nacisk czynników zewnętrznych biotycznych (żyjących - inne organizmy) i abiotycznych (czynniki fizyczne). Niestety nigdy nie miałem okazji studiować tego wątku, ale przyznam że jeżeli chodzi o ludzi to hartowanie (błoto, lodowate kąpiele - sam stosuje tego typu metody na trening organizmu), to masz rację, ale czy również można to zastosować do roślin, które nie posiadają żadnego rozbudowanego układu immunologicznego? (a przynajmniej z anatomii nic takiego nie wynika).
Oczywiście, są hormony roślinne, które wydziela roślina w razie kiedy jedna jej część zostanie zaatakowana przez różnego typu patogeny. Z tego co pamiętam, chociażby taki tytoń porażony wirusem mozaikowym, broni się przez wytworzenie miejscowej nekrozy (czarne plamy, obumarłe obszary izolują ognisko zarażenia od zdrowej tkanki)
Myślę że nie popełnię błędu, jeżeli wskażę na to jako na przykład wywołania apoptozy (śmierci komórek) przez hormony. Działa to na zasadzie: bodziec -> ekspresja odpowiedniego genu -> skutek fizjologiczny.
O tym eksperymencie z dzieciakiem w sterylnej bańce czytałem. Jednak "sterylne" warunki w szklarniach nie oznaczają ich faktycznie.. To jest niemożliwe w wielkiej szklarni. Chodzi raczej o ograniczenie negatywnego wpływu stresorów biotycznych i abiotycznych. Ale nawet to nie pomaga. Czasem niektóre gatunki przenikną do takiej szklarni i czują się w niej bardzo dobrze. Ale z drugiej strony, w szklarni są świetne warunki do biologicznej ochrony roślin - używanie głównie pasożytów owadów do zwalczania innych owadów. (polecam obejrzeć:
http://www.youtube.com/watch?v=_EAz43qjH9M , notabene, biedronki to cudne kombajny do mielenia mszyc).
Celem uprawy szklarniowej jest otrzymanie handlowego plonu, który ogranicza koszta, a maksymalizuje zyski. Pomidory co prawda rosną sobie w "sterylnych" warunkach, karmione "syfem", ale w końcu, organiczne substancje zostaną przerobione na te same cegiełki co w "wściekle zdrowej żywności": cukry proste, aminokwasy i kwasy tłuszczowe.
Tak naprawdę, 60-90% owoców/warzyw to czysta woda (nasiona do 10%), reszta to tak zwana sucha masa na którą składają się organogeny (80% chyba suchej masy) które przesycają powietrze (dwutlenek węgla potrzebny w ciemnej fazie fotosyntezy ulegający redukcji dzięki enzymowi rubisco razem z rybulozo-1,5-fosforanem, tlen i wodór z rozpadu cząsteczki wody) i minerały (20% s.m.). No okej, ale co z tego wynika? Otóż rośliny tylko te substancje wiążą do energetycznych wiązań organicznych, które podczas rozpadu wyzwalają energię, albo są włączane do tkanek.
Minerały, doprawdy niewielka część, to tak zwany popiół (po skremowaniu człowieka do urny idzie też popiół.. cały węgiel, woda (C, H, O) ulatniają się - a to one składają się na przeważającą większość masy ciała). Aby powstał, potrzebne jest spalanie w wysokiej temperaturze. To jest właśnie ten "syf". Ten szary proszek to te drogocenne minerały, które są kupowane na wagę złota przez niektórych świrów żywieniowych w ekosklepach, którzy próbują dostarczyć wszystkie niezbędne makro i mikroelementy w przeliczeniu na własną wagę. Rośliny tylko pobierają sobie ten proszek w formie jonowej i włączają (poza potasem - wyłącznie forma K+, ale on jest tylko od osmoregulacji i jako koenzym) do swoich wiązań organicznych.
Dla mnie, mniejszym problemem jest to w jaki sposób uprawiane są warzywka, a większym - czym się je traktuje aby przetrwały ten czas między dojrzałością a stołem konsumenta.
W tym miejscu oczywiście powiem, że jestem zwolennikiem ekologicznej i lokalnej żywności. Taniej (mniejsze koszta produkcji, transportu, przechowywania), szybciej (bliżej, na bieżąco), redukcja bezrobocia, poprawa ogólna zdrowia (w końcu praca w polu służy długowieczności) i bezpieczniej (zabezpieczenie przed np. kryzysem kiedy ceny paliwa pójdą w górę, a z nimi ceny żywności, oddalenie klęski głodu).
Ale wracając.
Calisia, co tu dyskutować, kup chociażby zioła uprawiane sterylnie, z odpowiednim naświetlaniem i odżywianiem i porównaj z ziołami z własnego ogródka.
Te z upraw przemysłowych są anemiczne, wiotkie i niewiele w nich zapachu, te z własnego ogródka są mocnej budowy o intensywnym zapachu.
Jakoś trudno mi uwierzyć, że ten fizyko-chemiczny koktajl może komuś przynieś zdrowie.
Właśnie chciałem posiąść wiedzę od kogoś doświadczonego, bo jak na razie to szybuję na teoretycznej wiedzy. Jak to jest z roślinami rosnącymi dziko? Czy one nie powinny mieć gorszych warunków? A może, stresory w pewien sposób wspomagają ontogenezę roślin, prowokując je do lepszego wzrostu? Może to jak u człowieka - co cie nie zabije, to cie wzmocni?
I mała dygresja - proszę nie pisać "fizyko-chemiczny koktajl" - my ludzie, jesteśmy z pewnego punktu widzenia biologicznymi maszynami, bo właśnie na prostych zjawiskach chemicznych i fizycznych bazuje całe nasze ciało, cała fauna, cała flora, całe uniwersum. Nie ma nie-fizycznych i nie-chemicznych zjawisk..
No, oczywiście dyskusja jest bezsensowna, hydroponika to nienaturalna metoda uprawy, w skrócie syf całkowity. Robi się dla kasy. Miałem z tym kiedyś sporo do czynienia.
Nienaturalna jak uprawa roślin w ogródku. Zgodnie z tym co mówi Mistrz, powinniśmy być zbieraczami i myśliwymi. Wiem że to nierealne, ale właśnie do takiego stylu życia powinniśmy dążyć. Co ciekawe, polowanie na grubego zwierza było zarezerwowane tylko dla szlachty i króla - pospólstwo najwyżej jakieś chude króliki mogło jeść. Odbiegam od tematu, ale niestety bazując na mojej obecnej wiedzy, wszystko wskazuje że większość ludzkości to niewolnicy.
Wracając, mógłbyś napisać, czemu syf całkowity? To że dla kasy to oczywiste - każda komercyjna firma musi na siebie zarabiać. Natomiast do nas, jako do konsumentów należy świadomość tego co potrzebujemy a to co oferuje rynek - i wybrać to co najlepsze - dobre dla organizmu i aby przy okazji nie przepłacić (wściekle zdrowa żywność! ).
Dlatego proszę, napisz coś więcej.
W tym miejscu jeszcze dodam, że mam do dyspozycji najnowsze wyniki badań naukowych, a one siłą rzeczy muszą być nieekonomiczne finansowo oraz niestosowane przez firmy. Może na tym polega problem twierdzenia że hydroponika to syf. Ja mam styczność z szklarniami i laboratoriami eksperymentalnymi, nie produkcyjnymi.
Krytykować Cię nie będę... zrobi to każdy człowiek, który posiada własny język (chodzi o kubki smakowe ).
Pracuję z gościem, który nie tak dawno pracował w takiej (małej/maciupkiej!) firmie i powiem jedno... nie masz zielonego pojęcia o tym co (tak bardzo naukowo) piszesz. W hydroponice skład pożywki i dawkowanie jest zależne od odległości miejsca składowania worków z syfem sypanym na pomidory/ogórki, do odległości od wagi, na której ma się odmierzać ilość tego gówna.
Jak napisałem wyżej, prawdopodobnie metody w komercyjnych zakładach różnią się od metod laboratoryjnych. Mogłabyś mi podać skład chemiczny tego "syfu"? Nie jestem pewien czy mówimy o tym samym. Hydroponika to metoda uprawy bezglebowej, zamiast gleby mamy niereagujące podłoże (torf, czysty piasek, słoma, kamienie, wełna mineralna, gąbki), która regularnie jest obmywana pożywką o ściśle określonym składzie, odpowiednim dla danej fazy rozwojowej rośliny (dlatego mamy nawozy do roślin zielonych i kwitnących).
Jak więc można "sypać" "syf" na uprawę bezglebową?
Za dużo tego "syfu". Przypominam że tak zwany gnój, mocz, ciała zwierząt i resztki roślinne to po mineralizacji smakowite papu dla roślinek, którymi się potem żywimy. To są "syfy" lepsze i gorsze?
O, i jeszcze jedno. W nawożeniu stosowane są chelaty, dopiero niedawno przeczytałem post Mistrza, w którym wskazuje on na sztuczne pochodzenie tego typu związków. Na studiach nigdzie się nie dowiedziałem, że są sztuczne, poza tym że schelatowane związki dłużej się wchłaniają, co oddala groźbę przenawożenia.
.........
Tą część piszę w celu sprawdzenia swojej wiedzy(w styczniu kolosy), kto chce niechaj korzysta.
Wpływ czynników fizycznych/abiotycznych na ontogenezę(wzrost i rozwój) roślin.
1. Tlen
Stężenie tlenu w powietrzu atmosferycznym i powietrzu glebowym wpływa na dynamikę oddychania poszczególnych organów. Przyrost biomasy jest ściśle związany z anabolizmem (z prostego złożone), przy czym "węglem" do "wytapiania" "konstrukcji" jest tutaj glukoza albo kwasy tłuszczowe (lepsze - można pominąć glikolizę i od razu rozpocząć cykl krebsa).
A więc tlen wpływa na to jak szybko następuje proces oddychania - rozrywania wiązań organicznych z wytworzeniem energii , która służy innym procesom fizjologicznym. Rośliny nie mają płuc, dlatego dynamikę oddychania kształtują czynniki fizyczne - temperatura, stężenie tlenu, wiatr.
Praktyczne znaczenie: o ile z tlenem nie ma problemu jeżeli chodzi o nadziemne części roślin, to o tyle zalanie korzeni wodą może przyczynić się do ich obumarcia (brak tlenu - brak oddychania, które jest potrzebne chociażby przy zjawisku parcia korzeniowego - tłoczenia wody).
Jeżeli chodzi o organy przetrwalnikowe, tj. nasiona czy bulwy, to w przechowalnictwie stosuje się obniżanie stężenia tlenu aby w ten sposób ograniczyć proces oddychania - nasiona dłużej zachowują żywotność i dynamikę kiełkowania.
2. Temperatura
Wpływa na szybkość reakcji enzymatycznych. Prościutko: im wyższa temperatura tym bardziej aktywne enzymy, które wspomagają praktycznie każdą reakcję chemiczną w komórkach roślin - oddychanie (procesy energetyczne), fotosyntezę (proces asymilacji fotosyntetycznej), parcie korzeniowe i gutacja, regulacja otwarcia aparatów szparkowych.
Znaczenie praktyczne: regulacja temperatury to regulacja metabolizmu rośliny. Rośliny to takie zmiennocieplne, jak gady aby ryby - od temperatury zależy ich aktywność. Więc jeżeli chcemy żeby roślinki nam dobrze rosły, wsadzamy je na ciepłe stanowisko (ale bez przesady - 25 stopni to optimum dla roślin naszej strefy klimatycznej (c3) - kukurydza (c4) to już 35 stopni).
W przypadku nasion/bulw/cebuli - niska temperatura, ale dodatnia. W zbyt niskiej temperaturze oddychanie bulw ziemniaka wzrasta (aby nie zamarznąć - lód w komórkach - uszkodzenie struktur - dysfunkcja i kaplica).
Warto nadmienić, bo to działa na wyobraźnię: fotosynteza i oddychanie to dwa końce tego samego kija. Fotosynteza buduje, oddychanie niszczy. Tak naprawdę, w sumie można by było stwierdzić, że nie rośliny nas karmią, ale Słońce. Energia PAR (photosythetically active radiation) jest przekształcana w wiązania chemiczne, które potem wszystkie organizmy (poza chemiofagami w kominach dna oceanicznego) rozrywają aby oddychać. Zwierzęta, w tym ludzie to tak naprawdę fabryki niszczące to co zbudują rośliny. No ale z ekologii wiem że każda zależność między żywymi organizmami jest de stricto egoistyczna (inicjowana w celu odniesienia jakichkolwiek korzyści).
Tak notabene, piszę tutaj bo gdzie indziej mi umknie - z zajęciach z zoologii było wspomniane, że większość owadów to pasożyty innych owadów/zwierząt, stwierdzając przy tym, że pokarm roślinny jest najłatwiej przyswajalny i energetyczny (chyba 28-50%) w porównaniu do roślinnego (coś między 2-39%).
3. Światło
Dokładniej PAR, czyli światło niebieskie i fiolet, oraz czerwień i daleka czerwień. Pomijając oczywisty wpływ na fotosyntezę, pozostaje jeszcze wpływ na ontogenezę roślin. Światło czerwone wpływając na fitochrom nasion fotoblastycznych (reagujących na światło) indukuje kiełkowanie tychże nasion. Czyli światło jest czasem potrzebne aby nasiona w ogóle wykiełkowały. Jednak w internecie nie znalazłem materiałów mówiących coś szerzej o tym jak rozpoznać czy nasiona danej rośliny są fotoblastyczne czy nie. Podejrzewam że ma to związek ze środowiskiem naturalnym rośliny - czy światło wskazuje że nasiono jest blisko powierzchni i w ten sposób nie będzie miało problemu z rozwinięciem aparatu fotosyntetycznego (liści). Podejrzewam też że musi występować fotoblastia dodatnia i ujemna, ale jak wspomniano - związek z środowiskiem naturalnym danego gatunku i zdolnościami adaptacyjnymi.
4. Stężenie CO2
Wpływa na proces fotosyntezy, bo właśnie z tego CO2 w powietrzu bierze się większość materii organicznej produkowanej przez rośliny. Z tego powodu zbyt niskie stężenie powoduje gorsze przyrosty, nawet jeżeli z całą resztą jest okej. Tak zwana zasada minimum Liebiga. Należy pamiętać w uprawach zamkniętych (przydomowych szklarniach) o przewietrzenie raz na jakiś czas, aby usunąć nadmiar tlenu, a wpuścić trochę dwutlenku węgla. CO2 jest tak jakby antagonistą tlenu, im go więcej tym proces oddychania spowalnia, dlatego też reguluje się stężenie tego gazu w magazynach przechowujących warzywa/owoce.
5. Woda
Oczywista oczywistość. Woda jest dla komórki tym czym powietrze dla balonika. Jest wektorem dla minerałów, a także substratem (źródło tlenu i wodoru) dla reakcji chemicznych. Tak w skrócie można podsumować rolę wody. Niewiele, ale jakże istotne.
6. Minerały
Minerały są pobierane wyłącznie w formie nieorganicznej. W formie jonowej (kation + anion) wraz z wodą. Zbyt duże stężenie jonów powoduje suszę fizjologiczną i tylko słonorośla rajcuje wzrost na takim podłożu. Zbyt małe to wiadomo, chyba że ktoś chce sprawdzić jak roślinki rosną na wodzie destylowanej.
Jak zwykle liczę na konstruktywną krytykę - przede wszystkim argumenty. Pozdrawiam.