Niezły artykuł
.
It's far more profitable to scare all women into a state of such irrational panic that they agree to the most insane things imaginable such as chopping off both their healthy breasts even though they have no cancer. Such women are then convinced they've literally saved their own lives by agreeing to be mutilated by cancer surgeons.
"O wiele bardziej opłaca się przestraszyć wszystkie kobiety do stanu takiej irracjonalnej paniki, że zgadzają się na najbardziej szalone rzeczy, jakie można sobie wyobrazić, takie jak odcięcie ich zdrowych piersi, mimo że nie ma raka. Takie kobiety są wtedy przekonane, że już dosłownie uratowały swoje życie, zgadzając się na bycie zniszczonymi przez chirurgów."
Już gdzieś w naszej TV lekarze mówili, że Angelina zrobiła wiele dobrego, bo teraz wszystkie kobiety zaczną się bardzo bać i badać. Fantastycznie. Z tego strachu to być może naprawdę wyhodują sobie tego raka.
A tu inny artykuł w temacie, tym razem autorka jest Hanna Lis:
http://hannalis.natemat.pl/62085,otworzcie-oczy?utm_source=twitterfeed&utm_medium=facebookDwa dni temu rozmawiałam z 34-letnią dziewczyną, która tylko dzięki własnemu uporowi wywalczyła prewencyjną mastektomię. Jej Matka zmarła na raka piersi. Ona obciążona mutacją BRC1. Pierwszy lekarz: “głupoty pani gada”. Kolejny “co pani? - zwariowała”? Wyrzucali drzwiami, wracała oknem. To była walka o życie. Nawet nie dla siebie przede wszystkim. Dla dziecka, dla męża, dla rodziny. Nie jest celebrytką, ma gdzieś “cycki”. Trzy miesiące przed wywalczoną operacją (w końcu trafiła na lekarza, a nie niedouczonego konowała, czy zakładnika rozliczeń NFZ) przeprowadzono u niej badania rezonansu magnetycznego i tomografię PET. Oba wypadły pomyślnie . Usłyszała, że jest zdrowa.
Mimo to postanowiła ulec swoim paranojom”, jak elegancko ujął to były minister zdrowia (!), a obecnie senator PiS Bolesław Piecha. Patomorfologia jednego z wyciętych gruczołów piersiowych wykazała średniozaawansowany nowotwór. Tam gdzie nie wykazywały go regularnie przeprowadzone badania. Możemy oczywiście zostawić diagnostykę i leczenie raka piersi w rękach redaktora "Faktu", sęk w tym, że współczesna medycyna ma dość precyzyjnie sformułowane odpowiedzi na stawiane przez niego pytania o “fanaberie”.
...rak piersi wywołany mutacją genetyczną jest zdecydowanie trudniejszy do wykrycia nawet w uznawanych za bardzo dokładne badaniach radiologicznych. Ryzyko zachorowania na ten nowotwór wynosi od 56 do 87 procent. I wreszcie nowotwory z tej grupy rozwijają się znacznie szybciej i są znacznie trudniejsze w leczeniu od pozostałych raków piersi. Profilaktyczna mastektomia, a także wycięcie jajników nie jest, jak chcą panowie Warzecha czy Piecha kaprysem kobiet, a wskazaniem lekarskim, o czym były minister zdrowia, jako lekarz wiedzieć powinien. Jeśli cokolwiek można tu nazwać paranoją, to że są wciąż w Polsce lekarze, którzy czy to z niewiedzy, czy z lęku przed karzącą ręką NFZ (przez niektórych nazywanym narodowym funduszem zagłady) utrudniają Polkom dostęp do leczenia, które na świecie jest standardem, a więc właśnie do profilaktycznego usunięcia piersi.
Zdaniem onkologa profesora Tadeusza Pieńkowskiego, z którym wczoraj rozmawiałam w Kobiecym Punkcie Widzenia, mutacją genów BRCA1 i BRCA2 może być obciążonych 500 000 Polek. O ich lekach, bólu, strachu przed osieroceniem dzieci, o ich heroicznej walce można poczytać na forum Amazonki.net. Nie jest to przyjemna lektura.
I kolejny link do artykułu zamieszczonego w jednym z komentarzy pod artykułem Hanny Lis: