Kwiatuszek
|
|
« Odpowiedz #3 : 10-06-2013, 20:45 » |
|
"Narodziny bez przemocy" piękny tytuł. "Konferencja w XXX rocznicę wizyty w Polsce Fredericka Leboyera – światowej sławy Autora książki pod tym tytułem". Sam tytuł i cel konferencji minął się jednak z przekazywaną na niej wiedzą. Sam F. Leboyer w jednej ze swoich książek pisze: "Opisałem jak to się stało, że mała istota, gdy minęło już zaskoczenie, polubiła, tę siłę, która nią owładnęła, miażdżyła ją, i zaczęła czekać na nią. Siłę, która wprowadziła noworodka w stan osłupienia i spełnienia. I jak z tygodnia na tydzień, ucisk stawał się coraz bardziej gwałtowny, mocniejszy. A wreszcie osiągnął apogeum w uniesieniu, upojeniu porodu. Wyobrażać sobie narodziny jako nieodmiennie bolesne dla dziecka, byłoby groźną pomyłką. Ból wcale nie jest konieczny. Ani w tym świecie, ani przy porodzie. Tak, samo jak dla kobiety wyzwolonej od bólu wydawanie dziecka na świat może być upajającym doświadczeniem, z którym niczego nie da się porównać, narodziny mogą być dla niemowlęcia najbardziej niezwykłą, największą i najgłębszą przygodą".
Dlaczego prelegenci tej konferencji nie rozumieją najważniejszej nauki: Siła tkwi w kobiecie, a tak naprawdę jej komunikacji ze swoim ciałem, ze swoim dzieckiem.
Dlaczego nawet na tej konferencji proces narodzin był przedstawiony przez dr Baranowską następująco: „Poród jest stresujący, to jest ok” „Poród musi być stresujący” „stres jest czymś, co jest pożądane właściwe” „stres ma się wydarzyć” „trzeba zalać się adrenaliną” „stres staje się traumą, kiedy nie pojawia się płynnie” „kobieta przeżywa ból, stres ale w momencie kiedy jest w stanie sobie z nim radzić jest ok, tak organizm został stworzony”
Dlaczego te stwierdzenia są nieprawdziwe, głównie dlatego, że porodowi towarzyszy specyficzny koktajl hormonów i substancji, które mogą doprowadzić do wyrzutu płodu, orgazmu, błogostanu i wielu innych pozytywnych doznań. Jeżeli adrenalina jest na niewielkim poziomie i kobieta pozostaje w spoczynku (tuż przed porodem, ewentualnie w pierwszej fazie porodu) lub oddaje się rzeczom które lubi, jest w naturalnym dla siebie środowisku, gdzie ma zapewnioną pełną intymność, podnoszący się poziom oksytocyny - hormonu miłości, endorfin - czyli substancji morfino-podobnych może doprowadzić do szczytu oksytocynowego, a w połączeniu z endorfinami - fali orgazmów.
Dlaczego F. Leboyer pozostaje tak bardzo niezrozumiany. Wciąż pisze, że nauczycielem jest dziecko. Kobieta jedyne co potrzebuje zrobić, to otworzyć się i wyzbyć blokad. Dlaczego naukowcy nie mówią o porodach w ekstazie, o wyrzutach płodu? Dlatego, że koniecznym warunkiem do zaistnienia pierwszego i drugiego jest pełna intymność, brak obserwacji. Dlatego też niemożliwe jest zbadanie tego stanu, lecz możliwa jest cicha (z za ściany) obserwacja rodzącej. Wycofanie się. Lecz kto jest na to gotowy? Która położna nie chce zebrać zaszczytów, lub rozwiązać własnych nierozwiązanych spraw.
Straciliśmy też kolejną szansę: M.Odent pisze: "Skoro dula reprezentuje postać macierzyńska, na której młoda kobieta może polegać w trakcie całego okresu okołoporodowego to zjawisko duli z pewnością okaże się pomocne w skutecznym odbudowaniu autentycznej sztuki akuszerskiej. Jeśli jednak dula będzie tylko kolejną osobą, która wprowadza się do sali porodowej, to jej obecność poczyni więcej szkody niż korzyści. Jeśli będziemy się koncentrować na szkoleniu duli, a nie na jej sposobie bycia i jej osobowości zjawisko duli okaże się straconą szansą." Przykre, ale właśnie obserwujemy tą straconą szansę.
Odent pisze również: "Może warunkiem koniecznym, do tego by lekarz mógł zrobić specjalizację z położnictwa, powinno być osobiste doświadczenie niezakłóconego porodu pochwowego i macierzyństwo?" Myślę, że to powinno być kryterium podstawowe nie tylko dla lekarza, ale położnej i duli. Lecz co to jest niezakłócony poród? To poród pełen ekstazy. Ból jest tak naprawdę sygnałem, że potrzeba zmiany, nie jest on koniecznością i nie należy tego mylić. Zwykliśmy postrzegać poród jako proces pełen stresu, bólu, to stało się powszechne. Należy pamiętać, że powszechne nie oznacza naturalne.
Czy można mówić o porodzie w ten sposób: „podajemy oksytocynę, powinniśmy podać ZZO inaczej to barbarzyństwo” (dr Baranowska)
Powinniśmy zrozumieć proces jakim są narodziny i przygotować do tego kobiety!(wówczas nie będzie potrzebna oksytocyna)
„czy ten młody człowiek jest zadowolony teraz” dr Baranowska prezentuje zdjęcie traumatyczne dziecka w odruchu lęku. „Uwielbiam to zdjęcie, nikt mi nie powie, że ten człowiek jest szczęśliwy”
Uwielbiać traumę! Czy tak powinniśmy opowiadać o narodzinach bez przemocy. Dlaczego prelegenci tej konferencji nie liczyli się ze słowami: „wszystko się da odczarować” (dr Baranowska) Jasne, to po co coś zmieniać? Często na terapiach mam dorosłe osoby, wracamy do narodzin i okazuje się, że nie wszystko zostało odczarowane, że nawet proste czynności, których nikt z położników, czy lekarzy nie nazwie traumą, dla ludzi są traumatyczne, dlaczego? Bo nie tego jako przychodzące dzieci potrzebowali.
„pomogę Ci przejść przez ból, łatwiej będzie Ci radzić sobie z dzieckiem po porodzie” (dr Baranowska)
Czyżby rozmowa, a przez nią pobudzanie nowej kory mózgowej było tutaj najlepszym rozwiązaniem? A może Pani doktor nie rozumie procesu jakim są narodziny? Powinniśmy zrobić wszystko (już przed porodem), by kobiety uwierzyły w swoją siłę, by oddać poród w ich ręce i skupić się na cichej obecności.
„trzeba pozszywać jak się porozwalało” (dr Baranowska)
Konferencja "Narodziny bez przemocy", czy to zdanie nie świadczy o przedmiotowym traktowaniu kobiety?
„cc trwa około 3 minuty, niektórzy potrzebują 30 sek” (dr Baranowska)
Za chwilę okaże się, że nie uważając na słowa idziecie w drugą stronę, czyli w medykalizację porodów.
„poród przez cc zhumanizowany, trwa około 15 minut, w przypadku planowanych cięć” (dr Baranowska)
"Jeżeli musi być cc to możemy zrobić tak, aby było bardziej shumanizowane (muzyka, kadzidełka, więź, brak płachty) mały otwór (w brzuchu) wychodzi głowa dziecka, dziecko przez kilka skurczów ma wystawioną głowę, to się nazywa autoresuscytacja. Osiągamy efekt, którego nie mieliśmy, matka ma większe poczucie, że rodzi dziecko, nie że je wyjęto, uciskamy głowę dziecka tak by miało podobieństwo przeciskania się przez kanał rodny". (dr Baranowska)
Dla wielu kobiet, to rozwiązanie podawane tak otwarcie okaże się dobrym pomysłem. Ja jednak nie sądzę, aby dłonie w lateksowych rękawicach były dla dziecka przyjemne. Ja jestem pewna, że nie są, niejednokrotnie to z nimi związane są przykre doświadczenia ludzi trafiających na terapię.
Jadąc na konferencję "narodziny bez przemocy" spodziewałam się zwrócenia uwagi w stronę tego co dobre, tego co piękne. Zamiast tego nasłuchałam się o stresie, o bólu, naoglądałam traumatycznych zdjęć. Nie uwierzyłam w te słowa z jednego powodu, ponieważ urodziłam trójkę dzieci bez bólu, dwójkę w ekstazie.
5 lat temu pisałam:
W tej jednej chwili – chwili narodzin cała potęga wszechświata skupia się w samym centrum tej świątyni, którą jest kobiece ciało.
Rozpoczyna się przepiękny taniec – taniec narodzin. Ważne by podczas tego tańca żadna położna, ani lekarz nie dyktowali kobiecie, co ma robić, ona zna swe ciało i wie najlepiej jak urodzić swe dziecko.
Lekarz i położna mają wspierać, czuwać (jeżeli potrzeba być poza zasięgiem oczu), ale nie sprawować kontrolę.
Kobieta w każdej chwili wie najlepiej, jaką figurę (pozycję) w tańcu przybrać by jej dziecko radośnie przyszło na świat.
Musi tylko uwierzyć, że ten taniec dokonuje się w niej i ona jedyna ma siłę by ukończyć go szczęśliwie, nie potrzebuje do tego położnej ani lekarza, ich sama obecność jest wystarczająca, nie muszą nic robić.
Największą zaś opoką dla rodzącej jest kochający mąż.
Ich dziecko zaś powinno znaleźć ukojenie po podróży na ten świat właśnie na jej piersiach i w jej ramionach, żaden kocyk, ani ubranie nie zastąpią mu ciepła, zapachu i bicia serca mamy, ona pierwsza powinna je dotknąć, nie lateksowe rękawice.
I właśnie wtedy rodzi się prawdziwa więź, która procentuje przez całe życie.
Mały bezbronny człowiek delikatny i pełny spokoju zachowa ten spokój tylko wtedy, gdy będzie bezpiecznie spoczywać w ramionach mamy.
Radość i pogoda ducha w życiu każdego człowieka zależy w dużej mierze od tego, jaka była jego droga na ten świat.
Lekarzom życzę odwagi by po prostu być – nic więcej.
Teraz wiem jedno, nawet użyte 5 lat temu przeze mnie słowo "wsparcie" jest niewłaściwe, ponieważ sugeruje, że kobieta nie jest w stanie urodzić dziecka samodzielnie: potrzebuje pomocy innej osoby, a to nieprawda. Jednak przez te 5 lat moje życie bardzo się zmieniło. Wiem jak wiele siły w sobie potrzeba mieć, by być przy kobiecie, która ma rodzić i nie naruszyć jej intymności (nawet na chwilę wyjść tuż przed porodem). Czuwać, ale być poza każdą możliwą oceną. Wrócić przywitać dziecko i oczyścić łożysko ze skrzepów. Być i nie być jednocześnie. To zadanie najtrudniejsze, przywrócić siłę kobiecie.
Kolejnym błędem na konferencji było podejście, że położna uczy się od kobiety. Nie! Położna, dula, doświadczona mama, powinna być osobą, która doświadczyła pięknego porodu, która doświadczyła upojenia własnym porodem.
To błędne podejście do narodzin przewijało się niestety przez całą konferencję.
|