Anwie
|
 |
« Odpowiedz #20 : 08-06-2013, 23:17 » |
|
Z tym MO to w końcu nie wiem - podawać, ale bez cytryny? Nie podawać i jednak sam alocit? Wg tego co pisze Mistrz: "Dokładanie objawów oczyszczania do objawów uczulenia nie jest dobrym pomysłem. Z tego względu mikstury oczyszczającej w początkowej fazie leczenia alergii dzięki działaniom prozdrowotnym nie należy wdrażać."
A jeśli jednak podawać bez cytryny, to czy cytrynę zastępować octem jabłkowym czy po prostu w ogóle bez tego składnika? Na razie podaję sam alocit zamiast MO.
Wczoraj wieczorem padło podejrzenie, że mała ma ospę wietrzną. Byłam więc u konowałów po rozpoznanie, bo ja naprawdę nie umiem. Wg nich - to nie ospa. To nasilone azs z nadkażeniami bakteryjnymi (bo widać zbierającą się ropę). Oczywiście maść z antybiotykiem i sterydem, bo "to tylko kilka dni" i "steryd na tak krótko i tak małe ilości, to jej nie zaszkodzi", a ze względu na te ropne czubeczki na niektórych krostkach to koniecznie (!) musi być antybiotyk, bo to przecież nadkażenie bakteryjne itp. trutu tutu trutu tutu. Co to jest to nadkażenie bakteryjne tego nie rozumiem - o co im chodzi? Przy wielu sytuacjach tego określenia używają. Oczywiście straciłam czas i zgodnie z przewidywaniami dali to, czego się po nich spodziewałam. Dlaczego konowały nie rozumieją, że to co widać na skórze to efekt tego co się dzieje w środku? Że nie skórę przede wszystkim należy tu leczyć? Recepty wylądowały w śmieciach. Ale wczoraj wieczorem, myśląc, że to ospa (rozpoznała koleżanka, która z własnymi dziećmi to przeszła i wiele przedszkolnych dzieci z ospą ogląda) posmarowałam ją białą papką typową dla ospy (Tanno Hermal). Wszystkie krostki ewidentnie się zmniejszyły, są jaśniejsze, mniej swędziało ją to w nocy niż wcześniej. Jakby troszkę jej to poprawiło. Dziś już tym nie smarowałam, skoro to nie ospa. Póki co smaruję ją po umyciu liściem, sokiem z niego i miąższem ze świeżo urwanego liścia aloesu bezpośrednio na skórę. Stan córki trwa od listopada, pogorszył się nieco ponad 3 tyg. temu, a kilka dni temu jeszcze bardziej. Jestem ze wszystkim sama, ze wszystkim. Siada mi już psychika, bo za długo to trwa u córki, było jakby niewielkie polepszenie po jakimś czasie, a teraz znów źle. Tak źle jak teraz jeszcze nigdy w życiu u małej nie było jeśli chodzi o stan skóry. Za miesiąc wyjeżdżamy na wakacje na miesiąc. Na wyjeździe ciężko będzie kontynuować dietę córki (w sensie sprawdzone produkty - nie będzie gdzie takowych kupić). Jak wy sobie radzicie na wyjazdach z utrzymaniem właściwego żywienia zgodnie z ZZO, utrzymaniem zasad DP, jeśli ktoś jest na którymś etapie DP? Jak sobie z tym radzicie na wyjeździe każdego dnia? Jak utrzymujecie na wyjeździe właściwe żywienie? Potrzebuję wsparcia, czuję się już zmęczona, bo stan córki trwa już 7-my miesiąc. Czuję się też trochę w tym zagubiona, załamana, bezsilna, nie mam pomysłów na śniadania i kolacje dla małej. Przydałaby mi się realna rozmowa z jakąś Biosłonejską mamą, która przeszła podobne sprawy u swoich dzieci, potrzebuję wsparcia, pomocy. Nie zamierzam się wycofać z tej drogi, nie zamierzam podać żadnych świństw typu antybiotyki, sterydy, leki na alergię. Wiem, że trzeba leczyć jelita, organizm od środka i tylko tędy droga do zdrowia. Ale czuję się tym już wyczerpana. To już 7 miesięcy... Potrzebuję wsparcia, pomysłów na posiłki dla małej, wsparcia psychicznego... Nie jest łatwo.
|