Obecnie MO nie piję, bo za każdym razem gdy zacznę, to niedługo po tym mam infekcję, a teraz nie mogę sobie na nią pozwolić (taki okres w pracy). Jednak mimo to postanowiłam zacząć GBG, bo jest sezon na arbuzy. Zaplanowałam GBG od piątku do wtorku - 5 dni, z możliwością przedłużenia o 1-2 dni.
Piątek - cały dzień byłam w pracy i nie mogłam się najeść samym arbuzem, dopiero jak wróciłam do domu wypiłam koktajl i trochę pomogło. Byłam przez to bardzo słaba.
W
sobotę obudziłam się z mocnym bólem barku, nie mogłam ruszać ręką, z godziny na godzinę było coraz gorzej. Zrzuciłam to na spanie w złej pozycji, ale zastanawiam się teraz, czy to faktycznie był powód, bo ból minął rano następnego dnia, tzn. jak się obudziłam prawie go nie było, a z czasem całkiem znikł. Zwykle jak coś mnie boli, gdy źle śpię, to ból trwa kilka dni.
W
niedzielę generalnie było dobrze, złapał mnie tylko na około 1 minutę dziwny ból z tyłu pleców na wysokości łopatek, pomiędzy nimi. Dziwny ból jakby przypalanie, z głębszym oddechem dawał ulgę, ale za chwilę znowu był mocny. Nadmienię, że taki ból już miewałam częściej w przeszłości, co jakiś czas od około 1.5-2 lat. Lekarka powiedziała, że tam nic nie ma i że to są nerwobóle. Zapytałam, bo rok temu miałam zapalenie płuc i przy okazji chciałam się dowiedzieć, czy tam jest jakiś organ skoro boli. Może ktoś wie, co to może być?
No ale wracam do GBG.
Poniedziałek był ok, jadłam arbuzy i piłam koktajle, nawet w pracy. Brałam ze sobą blender. Czułam się coraz mniej głodna.
We
wtorek cieszyłam się, że dobrze się czuję, bo zwykle GBG było dla mnie udręką, ale koło południa zaczęło boleć mnie w okolicy kręgosłupa lędźwiowego, najpierw lekko, co zignorowałam, bo czasem mnie też boli i samo przechodzi, lecz wieczorem zaczęło się na dobre, nie mogłam leżeć i przez to zasnąć.
Przypomniała mi się GBG z 2014 roku, kiedy to miałam takie bóle (w tym samym miejscu) praktycznie przez cały okres trwania GBG. Zarówno w tym jak i w tamtym przypadku ból skończył się następnego dnia, gdy już wiedziałam, że GBG nie będę kontynuować. Niestety musiałam podjąć decyzję o zakończeniu, bo następnego dnia trzeba było iść do pracy. Nadmienię, że gdy pracowałam fizycznie, to też bolało w tym miejscu. Poszłam na RTG, ale nic nie wykazało oprócz tego, że jeden kręg mam źle wykształcony. Stwierdziła, że taka się urodziłam i tylko ćwiczenia + basen pomogą. No ale mnie nie boli kręgosłup tylko obok... Nie wiem, czy jedno z drugim ma coś wspólnego.
Dodam jeszcze, że mimo iż czułam się dobrze, to żołądek stawał się coraz cięższy, miałam wrażenie, że mnie wzdyma. Bardzo chciało mi się też pić. W środę dostałam biegunki, zastanawiam się tylko, czy to po śniadaniu (jajecznica), czy już się wcześniej zbierało przez ten wzdęty brzuch. Gazów nie było, więc może to od wątroby. Nic mnie też nie bolało, nie było to zbyt uciążliwe. Miałam wstręt zarówno do koktajli jak i do arbuzów - nie tknęłam cały dzień
. Dopiero dziś podjadałam w pracy zamiast innego posiłku.
Cieszę się tylko, że mogłam dotrwać do tych pięciu dni bez większych problemów. Miałam nadzieję, że uda się dłużej, ale dla mnie to i tak duży sukces.