Głodówka bez głodowania a poziom cukru

[Kfiatka]

Od dawna jestem na diecie z II etapu, jem mało owoców, dużo mięsa, mało kasz, bo tak się najlepiej czuję.
Postanowiłam wykorzystać wolne dni i sezon na arbuzy i rozpoczęłam dzisiaj głodówkę bez głodowania. W domu mam glukometr, postanowiłam sobie zbadać poziom cukru po zjedzeniu arbuzów, bo to mnie trochę zastanawia w tej diecie. I tak:
Rano wypiłam MO na bazie oleju winogronowego, ok. 1 h później wypiłam koktajl błonnikowy z ostropestem i arbuzem, pół godziny później zjadłam gruby kawałek arbuza, zaraz potem zrobiłam sobie test glukometrem najpierw pokazał 199 mg/dl, zrobiłam od razu jeszcze raz i już pokazał 164 mg/dl.
Po arbuzie czułam, że jest mi trochę za słodko (nieprzyzwyczajona do tego), więc zrobiłam sobie jeszcze jeden koktajl bez owocu i wypiłam. Od razu potem zrobiłam test glukometrem i już miałam 140 mg/dl.
Moje pytanie: czy to oznacza, że mogę mieć nieprawidłową tolerancję glukozy i nie powinnam przechodzić tej głodówki z arbuzami? Czy te poziomy są normalne? Generalnie czuję się dobrze.
Nigdy nie miałam problemów z za wysokim poziomem cukru, kiedyś raczej bardziej niski niż wysoki miewałam.
Może mam popsuty glukometr, nie wiem, ale jeżeli te poziomy są prawdziwe, to czy są niepokojące?

Chyba jednak coś jest nie tak z glukometrem, po godzinie od zjedzenia mam już tylko 79 mg/dl...
Czuję się ok, ale już teraz brakuje mi jajek i mięsa, po nich zdecydowanie lepiej mi się myśli i mam więcej energii, nie wiem, jak przetrwam na samych KB z arbuzem

[Kfiatka]

To jest drugi dzień tej głodówki, wczoraj było super, oprócz może łzawienia i oczu za mgłą, gorszego myślenia, ale miałam energię. Dzisiaj spałam baaaaaardzo długo, bo obudziłam się z głową jak pijana, zatkanym nosem i bardzo gęstą wydzieliną spływającą z nosogardzieli (_wydzielina mi spływa od dobrych kilku miesięcy, ale ta jest bardzo gęsta_), lekkim bólem kręgosłupa i lekkim bólem kości ogonowej, czyli wszystko to co już miałam, oprócz większych reakcji ze strony głowy, większego osłabienia, _z brzuchem jest idealnie, zero biegunek, bóli itp. _(_tylko kolor stolca inny, pomarańczowy_). Natomiast głowa, oczy i nos tragicznie.
Z wagą mam mniej o prawie jeden kilo. Nie chciałabym drastycznie chudnąć, bo teraz fajnie ważę 62,8 kg przy wzroście 1,68. Naprawdę się cieszę, że nie muszę teraz chodzić do pracy, tylko bym się dodatkowo stresowała, czy wydolę...Mam nadzieję, że przetrwam...napiszę już jak to skończę.

[Kfiatka]

Podsumowanie mojego 5-dniowego objadania się koktajlami z arbuzem i samym arbuzem (jednego dnia z konkretnego powodu zjadłam dwie łyżki smalcu, a innego dnia popiłam sok z połówki cytryny), piłam wtedy MO na bazie oleju z winogron, ssałam olej, wpuszczałam kropelki do nosa na bazie wody z olejem sezamowym i miałam okres:

- na początku miałam sporo energii, ale takiej szybko gasnącej (musiałam jeść czy też pić co 2 - 3 godziny), czułam się bardzo dobrze, oprócz częstego sikania w ogóle nie pamiętałam o czymś takim jak częsty stolec, jakikolwiek ból brzucha itp.

- drugiego dnia wstałam "pijana" z gęstą wydzieliną z nosa, łzawieniem oczu, bólem głowy, kości ogonowej, kręgosłupa i takim dziwnym podenerwowaniem, musiałam się naprawdę namęczyć ze ssaniem oleju, aby całą flegmę z siebie wydalić, byłam już bardziej osłabiona i podenerwowana, poprawiło mi się po długim spacerze na świeżym powietrzu, ale myślenie było mniej intensywne

- trzeciego dnia po zjedzeniu dużej porcji arbuza zaczął mnie trochę boleć brzuch (jakby od jelita do żołądka), ból szybko jednak minął więc nie przerywałam diety, miałam ochotę na wypicie cytryny i tak też zrobiłam, w nocy obudziłam się na maksa podenerwowana i z lękiem, bo miałam wrażenie, że nie mogę oddychać, miałam niemal totalnie zatkany nos, zapchany od środka spływającą wydzieliną, popiłam dużo wody i zjadłam trochę smalcu, to mi pomogło nawilżyć śluzówkę nosa i odkrztusić bardzo gęstą wydzielinę z nosogardzieli, 2, 3 dnia miałam też wysyp drobnych krostek na twarzy

- czwartego dnia nie piłam MO ze względu na wiele objawów, czułam się w miarę, ale w środku dnia znowu po zjedzeniu dużej porcji arbuza złapał mnie ból brzucha taki, że musiałam się położyć, po ok.10 minutach ból sam minął, ale miałam mniej energii na wysiłek fizyczny, wypiłam koktajl z cytryną, bo było mi za słodko po arbuzach już, tego dnia miałam bardzo obłożony język białym nalotem, dawno tak nie miałam, gruby biały nalot do połowy języka

- piątego dnia czułam się dobrze, tylko nos był bardziej suchy i zatkany, nalot na języku zniknął do takiego, jak zwykle, czyli minimalnego na końcówce języka, zauważałam, ze cera mi się wygładza, jest mniej sucha, nadal z nielicznymi krostami, ale mniej sucha, włosy zdecydowanie mniej mi wypadały, ale nadal byłam trochę podenerwowana przez nieco ograniczone oddychanie przez nos

Czwartego i piątego dnia byłam bardzo zmęczona w nocy i naprawdę długo spałam, mogłam sobie na to pozwolić. Ta "głodówka" uświadomiła mi, że chyba za mało jem owoców.
Zapomniałam też dodać, że cały czas miałam bardzo nasilony taki objaw: swędzące, schodzące białe płaty skóry pod włosami przy skroniach oraz trochę na czubku głowy, swędzący z malutkimi krostkami mały palec u prawej ręki.

Szóstego dnia rano miałam bolesne parcie na stolec na dole brzucha i lekkie rozwolnienie, szybko przeszło, ale skurcze brzucha na dole były bardzo nieprzyjemne.

[Kozaczek]

(jednego dnia z konkretnego powodu zjadłam dwie łyżki smalcu

To raczej nie jest normalne.

[Kfiatka]

Czemu? Ja lubię smalec, bo mi nieźle nawilża śluzówkę nosa i gardła, a normalne może i nie jest, ale cóż poradzić jak się ma "nienormalną" już śluzówkę nosa? Bez czegoś bardzo tłustego w ustach nie byłam w stanie odkrztusić gęstej wydzieliny, myślę, że i tak nieźle wytrzymałam, bez żadnych udziwnień.
Dzisiaj jeszcze, czyli 6 dnia już bez tej diety, wyszły mi na szyi w kilku miejscach takie jakby liszaje, zaczerwienienia, lekko swędzące, kiedyś miałam je znacznie, znacznie większe, na samym początku z MO.

[Kfiatka]

Nie rozumiem jednego, myślałam, że skoro na arbuzie jest OK to mogę normalnie jeść owoce... Dzisiaj zjadłam chyba ze 4 duże śliwki i dostałam lekkiego wzdęcia, a przede wszystkim momentalnie na maksa spać mi się zachciało, normalnie same powieki mi się zamykały. Jak to wytłumaczyć? Wcześniej jadłam tylko śniadanie - smażone na smalcu jajka i piłam KB.

[LaktozAnna]

hipoglikemia reaktywna, insulinooporność - poczytaj

[Gibbon]

hipoglikemia reaktywna, insulinooporność - poczytaj

Piękny post.

[LaktozAnna]

Dziękuję za uznanie.
Wypowiadam sie w temacie, gdyż nawet kawałek owoca powoduje u mnie fermentację. Przerobiłam wielu specjalistów i mam min. kłopoty z cukrem, nie będące cukrzycą ale już wstępem do niej, czyli opornością na insulinę. Jest to bardzo złożony temat, w którym chodzi o zdrowie psychiczne - chroniczny stres nawet lekki powoduje że kortyzol stale rozwala gospodarkę hormonalną, w tym insulinę. Im mniej ruchu a więcej stresu i zajadania go, cukrzyca gotowa. Poziom glukozy i insuliny na czczo jest u mnie wzorowy. Dopiero krzywa cukrowa i insulinowa pokazuja stan faktyczny.
Podobno candida może produkować toksyny podobne do insuliny. Jest wiele pobocznych przypadłości idących z tym w parze jak np niedoczynność tarczycy, ale niedoczynność tarczycy nie oznacza od razu problemów z cukrem. U mnie tarczyca malutka ale zdrowa. Serce też mam małe, wszystko małe generalnie, bo mam silną nietolerancję laktozy i nie piłam mleka i tak to wyszło. Żarcik oczywiście. Linków nie wstawiam, mogę podać na priv, żeby nikt mi tu nie zarzucał że interesuje się głównie  chorobami
Dobrze poznać wroga i możliwości swojego organizmu, a potem go zniszczyć ale nie wierząc ślepo jednej osobie, nawet mistrzowi, bo nikt nie weźmie odpowiedzialności za to że ktoś nie wiedział, że ma problem z cukrem, będąc na bioslone wyczytał żeby sie zbytnio nie męczyć i czekać 2 lata w nadziei że sama niskowęglowodanowa dieta sobie poradzi. W cięższych przypadkach trzeba wielu działań, nieraz suplementacji. Ja biorę wit D z K2 i się tego nie wstydzę i polecam wszystkim którzy mają deprechę z powodu przewlekłej grzybicy lub braku słońca. Nawet w lato można mieć niedobór wit D. Ci co piją mleko są w lepszej sytuacji.
Co do mojej grzybicy, pomimo metod bioslonejskich ma sie dobrze ale dopiero od 3 mies uwolnilam się od toksycznego związku i metody zaczynają działać.
Apeluję do tych co myślą, że malutka nerwica im nic nie zrobi. Kropla drąży kamień nie siłą ale częstością spadania i na choroby przewlekłe pracujemy małymi błedami stale. Teraz mogą być nie zauważalne ale kiedyś mogą uprzykrzyć życie i metody biosłonejskie mogą nie wystarczyć.
Przepraszam za ogólniki, mogę napisać referat z linkami jeśli kogoś interesuje temat cukru. Robię doktorat z jelit i staram się zaprowadzić tam porządek, teraz wiem czemu bezskutecznie.
Cieszę się że zrobiłam sobie test na nietolerancje pokarmowe, gdyż laryngolog potwierdził że przewlekle zapalenie zatok pomimo braku alergii wziewnej może brać się z nietolerancji pokarmowych. Samo odstawienie alergenów bez zakraplania nosa nic by nie dało, a tak jest szansa na wyleczenie w końcu. Wyszło mi że nie powinnam jeść min. jajek. Od zawsze mdliło mnie po białku z jajka w ilości większej niż 2. Zgłębiam temat nietolerancji bo jest u mnie dość widoczny i zrujnował mi jelita wraz z antybiotykami. Lub antybiotyki spowodowały nietolerancje, w co wątpię bo nietolerancję laktozy mam od 5rż co najmniej (wcześniej nie pamiętam) mleko przestałam jeść w 14rż i ta silna nietolerancja mogła zrujnować moje jelita w 9 lat. Jedyne czego nie zrobiłam to kolonoskopii, aby zobaczyć w jakim są stanie. Nie mniej w 14rż miałam endoskopię i rtg brzucha z kontrastem i nic nie wyszło oprócz zatkanych jelit. Kto ma zaparcia radzę przyjrzeć się temu co się je, biegunki również. Generalnie oglądać co z was wychodzi i czy jest strawione. Bo stan zapalny (odwodnienie) objawia się zaparciami, pomimo że laktoza przeczyszcza na zasadzie osmozy. Oczywiście gdy wykluczy się zły styl życia. Większość polaków jest odwodniona. A soki trawienne skądś muszą się brać. Taka głupota a może rozszczelnić jelita, bo będą niestrawione białka reagować z układem odpornościowym.
Wylałam swoje myśli w wątku sprzed kilku lat, ale może komuś pomoże jak wyjdzie od ginekologa np z diagnozą nietypowego PCOS (stres-nsulina-nieplodnosc). Przewlekle stany zapalne w organiźmie to teź jest stres, brak snu również.
 

[scorupion]

Dobrze, że wylałaś swoje myśli, ale czy nie mogłabyś ich najpierw uporządkować? Straszny bałagan, nie wiadomo o co chodzi w ogóle w poście i w szczególe, jak chociażby w ostatnim zdaniu.
Albo w tym:

Bo stan zapalny (odwodnienie) objawia się zaparciami, pomimo że laktoza przeczyszcza na zasadzie osmozy.

[Shadow]

Skąd wiesz, że nietolerancja dopiero od 5 r.ż. i, że nie miałaś już wtedy nieszczelności jelitowej np. po podaniu szczepionek po narodzinach, czy innego syfu iniekcja lub doustnie? Chyba, że rodzice dobrze pamiętają i mogą Cię zapewnić, że niczym Cię nie faszerowali od najmniejszego. Nie chce mi się wierzyć, że urodziłaś się od razu z nieszczelnymi jelitami, nawet, gdy Twój organizm był jeszcze karmiony mlekiem matki.

Stres w każdej formie szkodzi i to sporo. Nawet chwilowe uderzenie stresu czy strachu, np. nagłe zorientowanie się, że zgubiliśmy portfel, a po 2 min. znalazł się w innej kieszeni, powoduje wydzielenie do krwi kortyzolu. Oczywiście warto sobie ustawić priorytety, aby organizm najlepiej na nic nie reagował takim stresem. Bo czy stres utratą portfela, pomaga nam w odzyskaniu go? Czy się zestresujemy czy nie, nijak nasza sytuacja się nie poprawi. Najczęściej o tym, że stres nic nam nie dał i nie było warto się tak przejmować, dowiadujemy się dnia następnego, gdy okazuje się, że jesteśmy w takiej samej sytuacji co wczoraj. Tylko, że bilans organizmu wychodzi ujemny, bo przeżył stres. I po co? Im częściej będziemy sobie to uświadamiać, tym rzadziej będziemy reagować stresem na sytuacje, które już się dokonały i nie możemy ich odwrócić. Nasze odruchy będą się wtedy zmieniać. Mozolnie i powoli, ale będą. Stres pomaga chyba tylko sportowcom, bo jednak wydolność i możliwości fizyczne zwiększa.

Na temat suplementacji nie ma co się wypowiadać. Na Twoim miejscu, skupiłbym się na regeneracji układu trawienia, aby bez żadnych problemów, mógł dostarczone mu witaminy oraz składniki odżywcze trawić i wchłaniać. Z tego co opisujesz jest tam jeszcze sporo do zrobienia. Suplementacja to takie zastępstwo, łatanie dziur w murze samym błotem. Przyjdzie deszcz i znów dziura, znów trzeba łatać.

Ja miałem stanem zapalnym objęte całe jelita przez dość długi okres czasu, a zaparć nie miałem. Biegunek też nie, nie licząc mega silnej i mega krótkiej infekcji jelitowej, która opisałem w moim temacie. Jeśli ktoś źle reaguje na dany składnik, np mleko, to wiadome, że powinien go sobie odpuścić, najlepiej od ręki. To samo z jajkami, czemu je dalej jadłaś, skoro Cię po nich mdliło. Nie widzę powodu dalszego spożywania tych rzeczy, jeśli regularnie ktoś po nich ma biegunkę czy zaparcia. Od takich przypadków jest monodieta.

Ja również nie rozumiem o co chodzi w połączeniu stan zapalny - odwodnienie?

[scorupion]

Takich niezrozumiałych kwestii jest więcej. Co to są zatkane jelita. No nic innego jak niedrożność, która stanowi zagrożenie życia i wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej. Ale jeszcze gorszy jest styl postu. Niechlujna interpunkcja, nazwy własne z małej litery, błędy ortograficzne, dziwaczne skróty. Beznadzieja.

[ArtComp]

Ale jeszcze gorszy jest styl postu. Niechlujna interpunkcja, nazwy własne z małej litery, błędy ortograficzne, dziwaczne skróty. Beznadzieja.

Absolutnie masz rację - z tego co wiem zaraz po napisaniu postu Gloria wysłała jej PW, że ma ten elaborat poprawić, bo aż oczy bolą. Szkoda, że dodatkowo nie zrobiła notki edycyjnej, bo byłoby wiadomo, że ten "kwiatek" został zauważony i nie przeszliśmy nad nim do porządku dziennego.


Prośba/sugestia do wszystkich Profilaktyków, żeby w przyszłości na takie posty w ogóle nie odpowiadać do momentu ich poprawienia (stałym wyjątkiem od tej reguły winny być tylko takie, w których istnieje zagrożenie życia) - wtedy autor(ka) postu ma większą motywację do tego, żeby to uczynić.