Niemedyczne forum zdrowia
28-03-2024, 22:16 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 2 [3] 4   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Podziękowanie za Miksturę oczyszczającą  (Przeczytany 159374 razy)
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #40 : 15-07-2010, 13:19 »

Zgodnie z obietnicą - minęły 3 lata z hakiem jak piję MO, więc chciałem podzielić się z Wami moimi sukcesami w dochodzeniu do zdrowia. Chcę przez to dodać otuchy niektórym powątpiewającym i niecierpliwym forumowiczom.

Moje przebyte choroby - według nomenklatury medycznej a moja sztuka leczenia bez leczenia - według profilaktyki Biosłonejskiej.

Mając około 3-4 lata, z uwagi na przewlekłe anginy i grypy aplikowano mi bezwolnie antybiotyki, chemioterapeutyki (np. Biseptol, Madroxin itp.). Następnie przez około 2 lata moja matka prowadzała mnie, dwa razy w tygodniu, do ośrodka zdrowia na zastrzyki. Były to zastrzyki składające się z  penicyliny zmieszanej z debecyliną. Była to konsekwencja blokowania u mnie lekami przez te lata owego naturalnego aktu oczyszczania. Powstały jakieś powikłania (ujawniono szmery koło serca). Także od kołyski byłem ostro produkowany na pacjenta, czyli bezwolnego usługobiorcę leków i zabiegów medycznych.

W wieku około trzech lat zachorowałem na krzywicę dziecięcą. Konsekwencją tej choroby była skolioza jednołukowa (prawa) kręgosłupa. Wyglądałem jak głodujące krzywiczne dziecko Etiopii. Duży czerep, odstające uszy, wydęty do przodu brzuch. Przy okazji wystąpiły u mnie niedobory żelaza. Chorowałem na anemię: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=14075.msg105365#msg105365
   Urodziłem się też prawdopodobnie z alaktazją. Nie tolerowałem mleka pod żadną postacią. Moja babka (przypominająca obozowe kapo i stojąca nade mną z tzw. dyscypliną wykonaną z drewnianego trzonka zakończonego przymocowanymi doń rzemieniami) i rodzice wmuszali we mnie zupki mleczne, na które miałem odruch wymiotny. Musiało więc w tym układzie zadziałać tzw. prawo czarnej serii i powstała cała kaskada chorób: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=12801.msg102484#msg102484

Niedokwaśny nieżyt żołądka objawiał się: biegunkami, bólami żołądka, wzdęciami, mdłościami, wychodzącymi potami, kłuciami i skurczami żołądka. Przeważnie takie ataki miałem w okresie przejściowym wiosna-lato i jesień-zima. Po okresie biegunek miałem nawykowe zaparcia (nie załatwiałem się po około 8 dni).
   W wieku kilkunastu lat chorowałem na tzw. zespół jelita nadwrażliwego (postać zaparciowa) i nadkwaśny nieżyt żołądka. W tym samym czasie pojawił się też refluks mieszany, czyli refluks jelitowo-żołądkowo-przełykowy.
   Następnie dołączyły do kolekcji: przepuklina rozworu przełyku oraz choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy.
  
Byłem ciągle mordowany zabiegami w postaci sąd żołądka i dwunastnicy, potem gastroskopiami, prześwietleniami RTG. Po ujawnieniu owej niedokwasoty żołądka spijałem lek o nazwie Herbogastrin, po którym miały mi przyrosnąć kwasy żołądkowe. Zaznaczam, że - o ile pH soków żołądka się wówczas po tym leku zmniejszyło, czyli jakby nastąpił przyrost kwasów (przesunąłem się w tym środowisku w kierunku kwaśnym, tj. bliżej norm) - to prawdopodobnie jednocześnie obniżył mi się poziom żółci w dwunastnicy, czyli zmniejszyło się pH żółci (przesunąłem się w tym środowisku alkalicznym w środowisko mniej alkaliczne, czyli bardziej w kierunku kwaśnym, tj. poniżej norm pH). Nie wiem na ile, ale wiem, że miałem kłopoty (np. z trawieniem tłuszczy). Mogła tu wystąpić pewna nierównowaga kwasowo-zasadowa, pewne rozsynchronizowanie ujemnego sprzężenia zwrotnego między organami organizmu.

Prawdopodobnie urodziłem się z postacią utajoną celiakii, która w wieku 19 lat objawiła się na całego. W wieku lat 23 potwierdzono badaniami, że jest to postać skórna pod tytułem Choroba Duhringa. Według medycyny jako choroba nieuleczalna. Brałem jakieś leki chemioterapeutyki z grupy bakteriostatycznych. Zdaje się, że był to Avlosulfon, w Polsce wówczas niedostępny w aptekach. Jak już mnie mocno wysypało opryszczkowatymi krostkami, to pewien docent z polikliniki w Łodzi częstował mnie swoimi własnymi lekami, które dostawał z USA w paczkach od rodziny. On sam chyba też na tę chorobę chorował. Ponieważ te tabletki były duże i podzielne, to jeśli mi dał 10 sztuk, to mogłem z nich uzyskać 40 ćwiartek. Jedna ćwiartka na dobę. W ten sposób mogłem je sobie aplikować przez 40 dni. Ale mnie wystarczało czasami na kilka miesięcy, gdyż po kilku dniach swędzące wykwity na skórze chowały się. Musiałem pewnie dość szybko osiągać odpowiednio wysoki próg nasycenia komórkowego tym gównem.
   Dlaczego tak się wyrażam o tym leku w sposób pejoratywny obecnie - dlatego, iż z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że było to zamiatanie śmieci pod "dywan". Dopiero trzeba było doczekać się wybawienia z tej gehenny, przeżywając z tym śmietnikiem glutenowym i zdefektowanych komórek jakieś około 25 lat, tj. jak znalazłem Forum Pana Józefa Słoneckiego.
   Zdaję sobie sprawę, co się mogło dziać we mnie, jeśli nie przeszedłem na dietę bezglutenową, a to, co organizm starał się zutylizować i wyrzucić na zewnątrz przy pomocy różnych mikroorganizmów (moich uczestników aktu naturalnego oczyszczania), ja za pomocą tych silnych leków od docenta (dermatologa) skutecznie zwalczałem. Dlatego też nachodzą mnie chwile strachu. Zastanawiam się, czy wygram z czasem, czy nie nastąpił już jakiś proces nowotworzenia...
   Objawy owej choroby Duhringa przypominały raczej postać celiakii mieszanej (o ile taka była możliwa). Prócz świądu, miałem objawy wyczerpania psychofizycznego oraz: bóle brzucha, naprzemienne biegunki z zaparciami i inne. Ponadto po urodzeniu miałem objawy zanikania kosmków jelitowych z jego konsekwencjami, lecz nie miałem wykwitów na skórze (o ile w późniejszym wieku wychodziły, to jednak rzadko, aż do momentu ukończenia pełnoletności - wówczas się zaczęło: mniej objawy gastryczno-jelitowe, a bardzo mocno objawy skórne). Świąd był tak silny z jednej takiej krostki/wykwitu, jakby mnie ukąsiło z 10 komarów naraz w obrębie tego samego miejsca na skórze. Głównie te wykwity pojawiały się na owłosionej skórze, na zgięciach stawowych, w okolicy łokci, kolan (po obu stronach), pachwin, bruzdy międzypośladkowej i innych miejscach: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=5664.msg65420#msg65420

W przyszłości dokonam rozwinięcia tego tekstu i opiszę jeszcze kilka szczegółów z przebiegu mojej gehenny chorowania. Wykonam też kserokopię z badania histopatologicznego z dnia 29.02.1984 roku, które potwierdzało u mnie tę chorobę nieuleczalną. Obecnie mogę powiedzieć, że w tym roku pozostało mi jakieś około 5% (śladowe ilości samych wykwitów) z tych objawów choroby Duhringa.    
   Jeśli jesienią nie będzie żadnych wykwitów, to wówczas powiem z całą mocą, że to, co nieuleczalne dla medycyny - dla mnie stało się uleczalne...

Reasumując, dokonałem podliczenia wszystkich jednostek chorobowych, które w nomenklaturze medycznej mają swój numer statystyczny. Moje choroby, które znalazły się pośród 400 wszystkich jednostek chorobowych (jakie wymyśliła sobie medycyna na użytek własny, bowiem zestawiła w jednym rzędzie nieżyt śluzówki noso-gardzieli czy alergię z rakiem, osteoporozą, cukrzycą, czyli objawami chorobowymi będącymi wentylem bezpieczeństwa zdrowia z chorobami tzw. naszej cywilizacji, czyli patologicznymi).
   Do momentu trafienia na Forum, tj. od urodzenia do wieku 45 lat (ponad 3 lata temu) chorowałem na:
1. Przewlekłe anginy.
2. Szmery koło serca.
3. Rzekome zapalenie opon mózgowych.
4. Przewlekłe stany zapalne zatok czołowych, szczękowych, obocznych nosa.
5. Zapalenia okostnej.
6. Reumatyzm.
7. Grzybica ogólnoukładowa.
8. Zespół nerwicowo-depresyjny.
9. ZZA (zespół zależności alkoholowej).
10. ZZT (zespół zależności tytoniowej).
11. Poalkoholowe stłuszczenie wątroby.
12. Przewlekłe zapalenia oskrzeli.
13. Alergia na 3 rodzaje roztoczy kurzu domowego i początki astmy.
14. Owsica.
15. Zakażenie H.p.
16. Enteropatia glutenowa.
17. Choroba Duhringa.
18. Neurodermia.
19. Zespół jelita drażliwego (obie postacie).
20. Łysienie plackowate.
21. Choroba wrzodowa żołądka.
22. Choroba wrzodowa dwunastnicy.
23. Żylaki odbytu.
24. Tzw. Zespół odbytowo-płciowy.
25. Łagodny przerost prostaty.
26. Infekcja gruczołu krokowego.
27. Kamica nerkowa.
28. Kamica moczowodowa.
29. Kolka nerkowa ze skutkiem wodonercza i białkomoczu.
30. Arytmia serca.
31. Ciśnienie tzw. labilne z tendencją do nadciśnienia.
32. Zwyrodnienia kręgosłupa.
33. Skolioza kręgosłupa.
34. Zapalenie ścięgna Achillesa.
35. Rwa kulszowa.
36. Zapalenia "korzonków".
37. Migreny.
38. Bezobjawowe zapalenia płuc i bliznowatość pojedyncza płuc.
39. Przewlekłe nieżyty błony śluzowej nosa i noso-gardzieli.
40. Kamica żółciowa.
41. Torbielowatość nerek.
42. Kaszaki.
43. Hipercholesterolemia.
44. Początki miażdżycy kończyn dolnych.
45. Szumy uszne z prawdopodobnym polekowym uszkodzeniem słuchu.
46. Skrzywiona przegroda nosowa.
47. Wstrząśnienia mózgu.
48. Zapalenie spojówek.
49. Zapalenie nadkłykcia przyśrodkowego kości ramiennej (łokieć golfisty).
50. Zapalenia mięśnia nadgrzebieniowego stawu barkowego.
51. Zakażenie wirusem opryszczki.
52. Zapalenie dolnej cewki moczowej.
53. Pęknięcie torebki stawowej w nadgarstku.
54. Anemia.
55. Krzywica dziecięca.
56. Łupież.
57. Bruksizm.
    Z tych chorób, w wyniku mojej sztuki leczenia (przyczynowego) bez leczenia, obecnie pozostało mi tylko:
1. Szumy uszne.
2. Częściowo refluks (10% objawów).
3. Częściowa kamica nerkowa/piasek (10-20%).
4. Nawracające infekcje prostaty.
5. Nawracające infekcje dolnej cewki moczowej.
6. Częściowo/bardzo rzadko stany zapalne zatok (10-20%).
7. Częściowo choroba Duhringa (5%-15%).
8. Nawracające zapalenie spojówek.
9. Bruksizm.
   Jak się zabawimy w księgowego, to łatwo wyliczymy, że moje około 60 chorób, to stanowi około 15% lub 1/6 wymyślonych chorób przez medycynę. Według mnie człowiek od chwili poczęcia do chwili obumarcia pnia mózgowego - nie powinien na nic chorować. Powinien umrzeć ze starości. Po tej analizie widać kolejny raz, że największą toksemią jest toksemia od-medyczna.
  
  
« Ostatnia zmiana: 25-12-2011, 12:56 wysłane przez Zibi » Zapisane
Iza38K
« Odpowiedz #41 : 16-07-2010, 11:46 »

Uderza mnie Twoje poczucie humoru w stosunku do ilości minionych chorób. Ono chyba też jest źródłem Twojego sukcesu.
Zapisane
Kalina
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 08.03.2009
Wiedza:
Skąd: lubuskie
Wiadomości: 992

« Odpowiedz #42 : 16-07-2010, 14:07 »

Zibi gratuluję sukcesów w zdrowieniu. Pozostałe 15% to mały pikuś.
Czytając twoje podsumowanie 3 lat  ma się ochotę wydrukować i wywiesić na każdym słupie ku przestrodze.
Kolejny raz widać, że genialne jest to co jest proste i w zasięgu ręki.

Również dołączam się do podziękowań dla Mistrza notworthy

Dzięki Kalinko.//Zibi
« Ostatnia zmiana: 16-07-2010, 20:18 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #43 : 16-07-2010, 20:16 »

Uderza mnie Twoje poczucie humoru w stosunku do ilości minionych chorób. Ono chyba też jest źródłem Twojego sukcesu.
Dokładnie. Onegdaj kładłem się spać z grymasem bólu na twarzy i budziłem się podobnie. Jeśli leki na sen i przeciwbólowe nie działały, to musiałem uchlać się w trupa, ale potem znów dodatkowy kłopot, bo kac gigant, i tak w kołomacieju...
« Ostatnia zmiana: 17-12-2011, 19:30 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #44 : 03-09-2010, 17:47 »

Kilka dni przed zlotem, przechorowałem infekcję wirusową jelit oraz zatrucie (prawdopodobnie salmonellą), które zbiegło się w czasie z tą grypą jelitową. Apogeum wypadkowej tych chorób trwało bodajże 12 godzin. Było kilka cofek oraz biegunki, ale chyba tylko przez dwa dni (dokładnie nie pamiętam). Kiedyś, pewnie chorowałbym na to kilka tygodni, i bez farmakoterapii by się nie obyło.

Muszę się przyznać, że czekałem na tę infekcję. Chodziło mi o regenerację zastawek mięśniowych w żołądku (górnej jako wpustu - łączącego przełyk z żołądkiem i dolnej jako odźwiernika - łączącego żołądek z dwunastnicą), które były zbliznowaciałe, zrogowaciałe, a przez to niedomykające się - po przewlekłych stanach zapalnych w refluksie dwunastniczo-żołądkowo-przełykowym, czyli tzw. refluksie mieszanym, w którym zachodzi zarzucanie żółcią i kwaśną treścią żołądka.
   Jak pisałem wcześniej: wyleczyłem się z tej choroby w 85-90%. I dlatego czekałem na porządnego rota wirusa (jak mawia Lacky - łowca wirusów). Niektórzy medycy twierdzili, że ten rodzaj tkanki się nie regeneruje, więc w najlepszym wypadku mogę tylko wyhamować degenerację tych zastawek, albo jeśli operacyjnie wstawię sobie sztuczne... I znów cierpliwie zastosowałem się do mojej/naszej sztuki wyleczenia bez leczenia. I są kolejne pozytywne efekty. Objawy choroby refluksowej zmniejszyły się do około 5-10% a nawet bywa, że w ogóle nie dają znać o sobie. Tym samym nie odczuwam też objawów przepukliny rozworowej przełyku.

   MO znowu działa...

Ps. Pragnę dodać, że choroba przebiegała w sposób dość spektakularny. Nawet ja jako zaprawiony w bojach - trochę się wystraszyłem, kiedy zacząłem wymiotować treścią z domieszką żywej krwi. Mój ojciec, tuż przed śmiercią (zmarł na raka płuc, ale pierwotne źródło choroby pochodziło z żołądka, czyli od choroby refluksowej) również odpluwał wydalinę płucną z domieszką żywej krwi. Rak płuca to w zasadzie synonim raka oskrzela. Jest to zmiana nowotworowa rozwijająca się w obrębie nabłonka błon śluzowych oskrzeli oraz gruczołów oskrzeli. W zasadzie umarł, dławiąc się własną krwią pochodzącą z rozległego krwotoku z dróg oddechowych. A krwotok ten został wywołany poprzez zaordynowanie mu głupiej aspiryny, aby mu rozrzedzić krew, bowiem istniała obawa kolejnego zawału serca. W sumie to dobrze się stało, że umarł w ten sposób. Umieranie na raka płuc w dusznościach i męczarniach to gehenna dla umierającego i jego najbliższych oraz dla całego sztabu go obiegającego.
   Podczas tej mojej choroby przypomniały mi się słowa Mistrza, że regeneracja śluzówki właśnie przebiega w ten sposób, że do miejsc poddanych regeneracji dopływa żywa krew. I jest to jak najbardziej pożądane zjawisko. Mogło też tak być, że podczas wymiotów popękały naczynia krwionośne w obrębie górnych dróg dróg oddechowych (gardło) Przez dłuższy czas owa krew leciała mi z gardła, ale przecież śluzówka w obrębie gardła, przełyku jest mocno zdegenerowana w wyniku refluksu. Zaraz po tym krwotoku straciłem prawie mowę na dwa dni. Na zlocie jeszcze trochę skrzypiały mi struny głosowe. Obecnie jest trochę lepiej.
« Ostatnia zmiana: 25-12-2011, 12:57 wysłane przez Zibi » Zapisane
scorupion
« Odpowiedz #45 : 03-09-2010, 20:53 »

Cytat
Niektórzy medycy twierdzili, że ten rodzaj tkanki się nie regeneruje, więc w najlepszym wypadku mogę tylko wyhamować degenerację tych zastawek, albo jeśli operacyjnie wstawię sobie sztuczne...


Głupie medyki, mnie opuszka dwunastnicy i wpust zregenerowały się  po kilku miesiącach Diety Optymalnej. Jak również błona śluzowa żołądka, która była kompletnie zdegenerowana. Ciekawe, że jelit już ta poprawa nie sięgnęła, a można powiedzieć, że wręcz pogorszył się ich stan.
Zapisane
Earthwindsun
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 04.04.2010 zakończenie stosowania 13.01.2013
Skąd: Gdańsk
Wiadomości: 205

« Odpowiedz #46 : 06-11-2010, 21:11 »

Cytat
Podczas tej mojej choroby przypomniały mi się słowa Mistrza, że regeneracja śluzówki właśnie przebiega w ten sposób, że do miejsc poddanych regeneracji dopływa żywa krew. I jest to jak najbardziej pożądane zjawisko.
Krwotoki z nosa ustały, ale mam suchość śluzówki (od tamtego miesiąca) i drobne wycieki krwi, kiedy rano płuczę nos.
Te "wycieki" z pewnością nie są krwotokami jakie mnie prześladowały całe życie, tylko regeneracją śluzówki nosa.
« Ostatnia zmiana: 07-11-2010, 07:09 wysłane przez Apollo » Zapisane

Wiedza jest dziedzictwem ludzkości.
Ideologia jest kultem jednostki.
Grzesiek
pollo
« Odpowiedz #47 : 07-11-2010, 07:30 »

I ja chciałabym podziękować Panu Józefowi za całokształt. Piję miksturę dopiero 8 m-cy, a już czuję się doskonale. Dzięki propagowanym tutaj zasadom, moje dolegliwości zostały wyeliminowane w 95%, co naprawdę można uznać za sukces. W przeciągu tych kilku miesięcy picia mikstury, koktajli i stosowania diety, nie mam już wzdęć, przelewań, burczeń, poprawiło mi się trawienie, język jest różowiutki, śpię bardzo mało w nocy, wręcz czasami zmuszam się do spania, gdyż po 3 godzinach snu, czuję się rześka i wypoczęta. Ostatnio zauważyłam nawet, że zgęstniały i pociemniały mi rzęsy :-). Poza tym samopoczucie psychiczne uległo poprawie :-). Jeszcze raz dziękuję  thumbsup
Zapisane
Kaprys
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 10.2008
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 37

« Odpowiedz #48 : 17-01-2011, 14:04 »

Stosujemy miksturę w mojej Rodzinie już ponad dwa lata i nadal czuję,ze to dopiero początek mojej drogi do zdrowia. Już wiem, że to właściwy kierunek. Pragnę podzielić się dwiema informacjami:
- młoda osoba po długim i ciężkim pobycie w szpitalu (na stałe mieszka w Dusseldorfie), namówiona przeze mnie jakiś rok temu na MO, podczas wizyty kontrolnej zadziwiła niemiecka lekarkę nieoczekiwanymi przez niemieckich medyków, pozytywnymi efektami zdrowienia. Lekarka, po wysłuchaniu informacji o MO powiedziała jej mniej więcej to, co w tłumaczeniu znaczy "nie wiem, co Pani robi, ale proszę robić to nadal".
Osoba ta jest bardzo wdzięczna za książki Pana Słoneckiego;
- moja kuzynka, po ok. dwóch miesiącach stosowania MO "urodziła" w domu mocno zmiękczony kamień nerkowy, o którym nawet nie wiedziała, że w niej tkwi. Dwa dni przed "urodzeniem" kamienia miała atak i kamień został zdiagnozowany. Został wydalony w domu w gorącej kąpieli.
Stosują MO razem z mężem z dużym przekonaniem od kilku miesięcy i są bardzo wdzięczni za informację i książki.
- Mój mąż już ma negatywny wynik testu buraczkowego i powoli przygotowuję się do wykonania maści propolisowej, spróbujemy wyleczyć jego żylaki stosując sposób podany przez Lacky'ego.

Chciałam bardzo podziękować Panu Józefowi Słoneckiemu, zarówno za książki, jak i za cierpliwość, a także za bardzo pożyteczne forum i trud wielu osób włożony w jego funkcjonowanie.
Kaprys

Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #49 : 09-03-2011, 19:01 »

http://www.zbigniewosiewala.pl/forum/viewthread.php?thread_id=7&pid=7#post_7
Cytat
Camillo napisał(a):
Mój pierwszy kontakt z ideą ruchu Biosłone nastąpił na początku 2010 roku, oczywiście z przyczyn zdrowotnych (kandydoza jelit). Po zapoznaniu się tematyką poruszaną na forum Biosłone i  konsultacjach ze  Zbyszkiem doszedłem do wniosku o rozpoczęciu picia Mikstury oczyszczającej połączonej z odpowiednim  odżywianiem. Jakież było moje z dziwienie gdy w tak krótkim czasie moje problemy zdrowotne zaczęły ustępować oraz  wszystkie objawy zdrowienia o których mi opowiadał działy się naprawdę. Do chwili obecnej nie mam problemów z jelitami oraz kontynuuje "mój nowy sposób na zdrowie".
WIELKIE DZIĘKI ZBYSZEK za otwarcie mi nowych horyzontów.
« Ostatnia zmiana: 15-03-2011, 14:05 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #50 : 16-03-2011, 15:12 »

http://www.zbigniewosiewala.pl/forum/viewthread.php?thread_id=7#post_9
Cytat
Camillo napisał(a):
Co do sytuacji zdrowotnej Ilony, ona również rozpoczęła  picie MO w tym samym czasie co ja i kontynuuje do tej pory i jest bardzo zadowolona z efektów:D
« Ostatnia zmiana: 16-03-2011, 15:14 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #51 : 02-05-2011, 11:44 »

http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=11985.msg131707#msg131707
Cytat
Ogólnie sytuacja jest dobra. Cały czas piję MO (od pół roku czysty aloes) oraz KB (siemię lniane, ostropest, dynia łuskana i w łupinach, słonecznik, banan, jabłko, sporadycznie orzechy i miód, ewentualnie jakiś owoc).

Zażywam od 2 miesięcy Nerwoheel N i czuję poprawę. Poprzednio zażywałem Ignatia stres 14 CH (przez 6 miesięcy), ale nie było poprawy. Moja waga trochę podskoczyła - obecnie bez ubrania to: 66 kg. Myślę, że mój problem to stan nerwicowy i zmiany hormonalne. Ten stan zmian fizycznych nakręca u mnie dołki psychiczne. Poza tym mam chyba bardzo wrażliwy żołądek i nieraz mam nudności, ból głowy - myślę że właśnie od żołądka. Wczoraj zjadłem mocno uwędzony boczek oraz zupę brokułową, do której wlałem wodę z ugotowanego boczku. Moje ciśnienie o godz. 16:00 było 140/90/70 (I - parametr - ciśnienie skurczowe; II - rozkurczowe; III - tętno) podskakiwało i o godz. 20:00 wynosiło 169/105/80. Zażyłem 10mg Prinivinu i 1/2 łyżeczki
cynamonu. Około godz. 23:00 wynosiło 120/78/68. Może dodatkowo miał wpływ zmiana pogody, bo chyba każda zmiana działa na mnie oraz emocje w związku z tym, że miałem jechać na salę trochę pograć w piłkę.

Poza tym pojawiają się różne bóle. Zacząłem zażywać Claviton. Mam słaby strumień moczu podczas mikcji oraz lekki ból na dole podbrzusza. Najgorzej jest w stawie biodrowym prawym. Ciężko mi zabrać się za systematyczne ćwiczenia ewentualnie masaże.

Często, szczególnie rano mam uderzenia gorąca, które czuję na policzkach (policzki mam również gorące przy
moim labilnym ciśnieniu).

Ogólnie czuję znaczną poprawę, trochę tylko mniej emocji, jedzenie potraw (szczególnie wieczorem do godz. max 18:00) lekkostrawnych.
 Reasumując mój stan to: trzy w jednym. Trochę nerwicy, trochę andropauzy, trochę meteopatii. Dziękuję i pozdrawiam.

Cytat
Witam - moja ocena w skali 1-5 jest myślę na 3,5. Są dni gdzie jest dobrze (wtedy gdy sobie pracuję w domu i myślę jest odpowiedni biometr). Dużo gorzej jest gdy mam gdzieś pojechać, wyjść z domu (poza spacerem z pieskiem).

Moje oczyszczanie jest odczuwalne w różnych miejscach, co powoduje, że doszukuję się w tym jakiejś choroby. Od stycznia jest wydzielina w gardle (żółta i biała), choć np. dzisiaj prawie jej nie było. Na czubku głowy tworzą się takie łupieżowe skorupki oraz w różnych miejscach głowy są swędzące ropniaczki. Glutenu nie jem, ale zdarza się, że raz na tydzień zjem jakąś pszenną bułkę. Muszę zacząć systematycznie coś robić z układem moczowym (słaby i cienki strumień i lekkie pobolewania jąder). Od czasu do czasu pobolewa mnie z prawej strony brzucha, tak jakby trzustka? Ale myślę, że  większość problemów u mnie jest w głowie? - pozdrawiam.
« Ostatnia zmiana: 02-05-2011, 11:51 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #52 : 11-05-2011, 11:33 »

http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=14117.msg134149#msg134149
Cytat
Ponad rok stosuję  zalecenia bioslone, tzn. dieta (I, II etap) z całkowitym wykluczeniem glutenu, MO na bazie oliwy z oliwek i Alocitu oraz 1 -2 KB dziennie. Czas podsumować jakie zmiany zaszły w moim samopoczuciu.

A więc:

1.    Nastąpiła znaczna poprawa pracy układu pokarmowego, ustąpiły bóle żołądka

i jelit, minęły wzdęcia, gazy, luźne stolce. Kilkakrotnie ponawiany test buraczkowy jest negatywny. Zdiagnozowany wcześniej z dokuczliwymi objawami zespół jelita drażliwego ustąpił. Po kilku miesiącach (9 m-cy)  stosowania zaleceń bioslone, w kolonoskopii nie odnaleziono trzeciego polipa jelita grubego, który miał zostać usunięty. Dwa poprzednie usunięto w trakcie wcześniejszych zabiegów. Mam nadzieję, że trzeci polip zniknął za sprawą MO, KB i diety z całkowitym wykluczeniem glutenu.

2.    Poprawiła się sprawność ruchowa. Chodzę swobodnie, bez żadnego bólu, mimo że zwyrodnienia kostne i przykurcze palców stóp pozostają bez zmian. (przed MO spuchnięte stopy i ból przy każdym kroku).

3.    Narośla kostne przy kciukach dłoni już nie bolą, a narośl przy kciuku prawej dłoni uległa zmniejszeniu.

4.    Już drugi raz wychodzę bez żadnych leków z zaostrzenia moich chorych od 50 lat zatok i oskrzeli (zespół zatokowo -  oskrzelowy). Przed MO każdorazowo przy pogorszeniu stanu moich moich zatok i oskrzeli stosowano duże dawki antybiotyków i wziewne sterydy.

Aktualnie po długotrwałym, powolnym i b. trudnym odchorowywaniu zaostrzenia stanu moich dróg oddechowych, zatoki są nieco lepsze niż przed chorobą, choć droga do ich wyleczenia jest jeszcze daleka. Pozostaje jeszcze sporo do wyleczenia w oskrzelach i tchawicy.

Cały czas pozostaję na oliwie z oliwek i aloesie, ponieważ mam przy oczyszczaniu duże problemy z zaburzeniami pracy serca tj. wysokie i skaczące ciśnienie, skaczące tętno, bóle i duszności przy ruchu, itp. Po odstawieniu na pewien czas MO dolegliwości się zmniejszają.

Został zrobiony pierwszy krok i mimo, że droga do poprawy zdrowia jest ciernista i wyboista a także pełna zmagań z bólami a czasem nawet ze zwątpieniami, to chcę dalej trwać przy niej. Jest to twoja zasługa Zibi, bo w chwilach bóli i zwątpień jesteś przy mnie, niosąc dobre rady i wspierając mnie swoją serdecznością. Dzięki Ci za to i FAJNIE  ŻE  JESTEŚ.
« Ostatnia zmiana: 11-05-2011, 20:03 wysłane przez Zibi » Zapisane
eljot
« Odpowiedz #53 : 16-05-2011, 15:53 »

Panie Józefie, dzięki. arrow http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=3609.msg134339#msg134339

 happybday
Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #54 : 19-06-2011, 09:38 »

http://www.zbigniewosiewala.pl/forum/viewthread.php?forum_id=2&thread_id=7&pid=55#post_55
Cytat
Zibi napisał(a):
Cytat
Lukasz napisał(a):
U Pana Zbigniewa w gabinecie byłem wielokrotnie i zawsze opuszczałem go z uczuciem satysfakcji i wiary, że powrót do zdrowia jest możliwy. Pan Zbigniew jest osobą niezwykle serdeczną i cierpliwą. Ze stoickim spokojem wyjaśnia problemowe zagadnienia, a w jego podejściu do chorych widać szczerość i chęć niesienia pomocy. Cieszę się, że dzięki Internetowi trafiłem na osobę Pana Zbigniewa i pojechałem do gabinetu na konsultację, bo od czasu gdy stosuję się do jego zaleceń, moje wyniki badań poprawiły się w znacznym stopniu i powróciło dobre samopoczucie.Dziękuję serdecznie i pozdrawiam.

Dziękuję. Cieszę się, że Ci się Łukaszku poprawiło ze stanem zdrowia. Rozumiem, że jest znaczna poprawa z funkcjonowaniem wątroby i dwunastnicy...
« Ostatnia zmiana: 19-06-2011, 09:40 wysłane przez Zibi » Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #55 : 21-06-2011, 09:20 »

Ja, po czterech latach BPP przechodzę takie akcje z oczyszczaniem, że klękajcie narody. Ale moja wiedza pozwala mi na przetrwanie/przechorowanie tego i mniejsze czy żadne zwątpienie w BPP.

Skończyły się jazdy psychiczne, zaczęły się i trwają objawy oczyszczania, prawdopodobnie z ciężkiej chemii poszczepiennej (szczepienia p-ko WZW - przed operacją na kaszaka). Organizm wydala sobie toksyny na skróty, tj. przez oczodoły. Ale niezbyt mogę go nakierować (niektóre metody z medycyny ludowej - podane kiedyś przez Lackiego) na detoksykację normalną drogą, bo się może skończyć to dla mnie jeszcze gorzej. Niektórych już próbowałem. Nastąpiło pogorszenie. Myślę, że rozsądnym środkiem zaradczym w tej sprawie będzie zastosowanie metody NIA, aby przekierować wydalanie patologii z obrębu twarzoczaszki na tzw. rankę kontrolowaną.

Doszedłem też do takiego wniosku: odkąd zacząłem ssanie oleju - jakby dałem drogowskaz organizmowi, aby tędy właśnie wydalał toksyny - wykorzystując np. stare kanały po ustępującej grzybicy. To, co się dzieje w efekcie ostatecznym na zewnątrz, to wiadomo, że jest to manifestacja wnętrza organizmu. Na danej pożywce pracują dane mikroorganizmy (np. paciorkowce, gronkowce) i nie należy ich zwalczać farmaceutykami, bo możemy napytać sobie większych problemów niż mamy.

Niektórzy mogą pomyśleć, że obrzęk powiek, wory pod oczami, wyciekająca ropa z rogówek i spojówek - to efekt co najmniej miesięcznego balowania i nawrót ZZA. Dwukrotnie przeleczyłem to miejscowo chemioterapeutykami, bo przestawałem być podobny do człowieka (raczej do bohatera filmu "Frankenstein-III", czy "Szczęki-V"). Ale po wznowieniu picia MO (właściwe MOOc - Mikstura oczyszczająca octowa), doszło do ponownej eskalacji objawów, ale jakby trochę mniej dolegliwych. Poprzednie alocity w MO doprowadzały do dodatkowych stanów zapalnych z uwagi na jakieś reakcje alergiczne krzyżowe.

Wiem/czuję, że nie mogę kombinować już więcej z chemią (prócz działania bakteriobójczego, jeden ze składników miał działanie immunosupresyjne), tak więc - po pewnym czasie stosowania tych środków przyniosłoby mi to ulgę na pewien czas, ale w ten sposób ogłupiony organizm i osłabiony immunostatykiem, mógłby wpuścić jakąś nową ekipę sprzątającą (np. toksoplazmozę) jako konia trojańskiego, który mógłby dopiero narobić spustoszenia, do utraty wzroku włącznie.

I tutaj pragnę przestrzec tych, którzy w panice powracają do myślenia pacjentowskiego. Jedynym środkiem zaradczym, który daje ulgę jest stosowanie okładów z szałwii. Mistrz polecał ostatnio też altacet rozcieńczony, ale w moim przypadku się nie sprawdził (być może bardziej przy stanach ropnych by się sprawdził...).

Zaznaczę przy okazji, że niektórzy oczyszczający się podobnie, jak ja przez tkankę oczodołów, czy przez nozdrza - mają na tyle zdefektowaną tkankę, że nawet po tym procesie oczyszczania i regeneracji - mają takie zasinienia pod oczami, jakby albo cały czas spożywali alkohol i balowali po nocach, albo mieli chore nerki i przeładowaną toksynami wątrobę.

To jest cena - jaką się płaci za oczyszczanie, ale mniejsze zło - jako skutki uboczne. Tak więc przestrzegam takich obserwatorów przed wyciąganiem takich pochopnych wniosków, co do faktycznej kondycji zdrowotnej u takich zdrowiejących/ozdrowieńców.

Ten przypadek pozwolił mi dogłębnie zrozumieć, to co mam w podpisie pod awatarem: - "Niczego nie należy pozostawiać przypadkowi. Niczego nie pomijać. Należy uwzględniać sprzeczne informacje. Nie śpieszyć się z wyciąganiem wniosków". Hipokrates
« Ostatnia zmiana: 21-06-2011, 10:13 wysłane przez Zibi » Zapisane
Sobol
« Odpowiedz #56 : 21-06-2011, 10:03 »

Zibi, twardy z Ciebie zawodnik. Jesteś dobrym przykładem dla wielu forumowiczów.  thumbup
Zapisane
Kaprys
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 10.2008
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 37

« Odpowiedz #57 : 21-06-2011, 11:21 »

Też mam m.in. problemy z oczami, obrzęki i ropna lub biaława wydzielina  (szczególnie rano). To jest naprawdę niesympatyczne i pogarsza nastrój. Już nie pamiętam w której grupie tematycznej na forum przeczytałam poradę Mistrza dla jakiejś "Forumowiczki" odnośnie zastosowania na oczy kompresów z bławatka. Nie można go kupić, więc nazbierałam w czystej, nieskażonej okolicy, nasuszyłam (nie wszystkie kwiaty zachowały piękną barwę, część niestety przyblakła) i zamierzam robić napary i kompresować oczy. Zibi, czy myślisz, że można bławatka pomieszać z szałwią, czy może kompresować naprzemiennie? Teraz mam przerwę po drugim cyklu picia ziół na drogi moczowe. Może bławatka dołączyć też do mieszanki ziołowej? W składzie mieszanki na drogi moczowe podanym w książkach p. Słoneckiego bławatek nie występuje, a ja nie znając się, nie podejmuję się modyfikacji.
Jestem naprawdę pod wrażeniem tak znacznych osiągnięć. Ja, niestety nie mogę pochwalić się dużymi sukcesami po prawie trzech latach picia MO, ale jakieś drobne sukcesiki już się pojawiają. Czasem jednak też się cofają, niestety.
Zapisane
Zbigniew Osiewała (Zibi)
« Odpowiedz #58 : 21-06-2011, 13:33 »

Możesz spróbować, ale naprzemiennie kompresując.
Zapisane
Sally
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 05.10.2009
Skąd: lubuskie
Wiadomości: 71

« Odpowiedz #59 : 20-08-2011, 13:57 »

Chciałabym również podziękować Mistrzowi za MO.
Moja córka po trzech miesiącach picia mikstury została obsypana suchymi plamkami na skórze dosłownie cała, od głowy po stopy. Oczyszczanie trwało ponad pół roku. Plamki zaczęły znikać z góry na dół, najdłużej utrzymywały się na nogach. Pisałam o tym: www.bioslone.pl/forum/index.php?topic=6549.msg94068#msg94068. Przeszła kilka infekcji bez leków. Organizm został przygotowany do najważniejszej roli, bycia mamą. 2 sierpnia urodziła śliczną, zdrową córeczkę, przez cc, mała nie obróciła się główką na dół. Zostałam babcią  clap.
Podczas ciąży nie brała żadnych witamin z apteki, tylko KB + wątróbka + ZZO oraz oczywiście MO.
Po porodzie w szpitalu lekarz w trakcie obchodu pytał się każdą z mam, czy brały żelazo w ciąży, córka zastanawiała się co mu powiedzieć. Lekarz spojrzał na jej wyniki i powiedział tylko - ładną ma pani hemoglobinę.


 
Zapisane

"By mądrym życiem żyć, wiedzy trza niemało."
"Już lepszy głód niż byle jakie jadło"
Strony: 1 2 [3] 4   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!