Mam 21 lat. Ten portal ukazał mi w końcu jak ważne jest zdrowie i jak ważna jest dusza i psychika. Jak bardzo to razem współgra.
Mam problemy z koncentracją bardzo duże, ale teraz staram się pisać w miarę ok. To akurat wychodzi dość automatycznie, choć np. wczoraj zapomniałam jak się mówi do mamy.
Chodzę do psychologa, na terapię. Dałam się wkręcić w to, że to ze mną jest coś 'nietak'. Jednak problem ma moja rodzina. Ostatnio słucham radio 'Maryja' bo to jedyna stacja, która mnie nie męczy. Nie lubię ruchów religijnych i innych. Tzn. nie lubię, gdy ludzie traktują je tak ograniczenie i bez takiej swobody i wolności w myśleniu. Jednak gdy słuchałam tego radia, a wczoraj był 11 listopada, to zrozumiałam o co chodziło z wybiciem inteligencji przez Niemców. Czy jakoś tak. Chodzi mi o to, że wielką i ogromną głupotą jest po prostu nieświadomość ludzi co do zdrowia. Bo to się ogromnie przekłada na zdrowie psychiczne i odwrotnie.
W tym roku byłam 2 razy w szpitalu psychiatrycznym. I co ciekawe, sama się tam wepchałam. Czułam, że coś jest w moim życiu 'nietak'.
I teraz tak:
http://portal.bioslone.pl/grzybica-jamy-nosowejTen artykuł jest po prostu bezcenny. To jest proste i logiczne, czyste. Ułożyłam dzięki temu puzzle. Dzięki temu linkowi doszłam potem do innych artykułów o grzybicy i stało się dla mnie jasne na co choruję od dziecka. I to dość mocno. Nie chcę opisywać w jakim teraz jestem stanie estetycznym, ale napiszę, że piękno to zdrowie.
Podoba mi się idea Bioslone. Jednak u mnie to jest podstawa życia, która nie wystarczy aby udało mi się w życiu żyć na prawdę.
Mam stwierdzoną osobowość borderline, potem mieszane zaburzenia osobowości. I teraz ciekawi mnie na ile jest to spowodowane grzybicą zatok, na którą choruję już chyba z 10 lat na bank. Wcześniej miałam infekcje pochwy, jako małe dziecko, ale nie zwalczyłam tego do dzisiaj. Nie, nie brałam leków na to. Babcia dawała mąkę.
Mam upośledzony system immunologiczny. Teraz mam 21 lat i tak - moja mama w końcu uwierzyła, bo to mama, że wszystkie moje stresy i lęki i agresja - to niekoniecznie spowodowane przez życie w patologicznym domu - tzn. ojciec był patologiczny, bo bił matkę do sińców. Ogólnie mam coś w sobie jak rozdwojenie jaźni - bo miesiąc temu jakbym była inną osobą, ale nie fizycznie, ale po prostu - inne funkcjonowanie totalnie. Wg obecnego terapeuty mam dysocjacyjne zaburzenie osobowości. Wyparłam przykre wspomnienia z dzieciństw dotyczące alkoholizmu i naruszania intymności dziecka. Wiecie o co chodzi.
Ale potem moja rodzina zupełnie się zmieniła i sytuacja życiowa, ale moja matka chyba była zbyt młoda, jak dzisiaj mówi i sama miała problem ze mną. Ogólnie to bardzo źle dorastałam. Bo miałam dużo zabawek, fajne cośtam, ale byłam ciągle sama, nie rozumiałam rówieśników, psychicznie jakoś się odcinałam. I większość czasu to spędzałam w domu. A nie na powietrzu, czy coś. W szkole dostawałam lęków, nie umiałam grać w siatkówkę, po prostu się trzęsłam i płakałam. Ale kazano mi być twardą, więc potem po prostu udawałam lepszą od innych, że nie chcę z nimi grać. Współczuję.
I tak mi minęło całe życie w sumie. Z dziadkami nie da się pogadać. Można z nimi pooglądać telewizję i pośmiać się żałośnie z nimi. Ogólnie aż czuję niechęć do nich, właśnie za to, że byli zwyczajnie toksyczni i nieuważni. Matka nie miała czasu.
Czyli wyszedł mi trochę narcyzm, a w głębi lęki i inne. Ale zaczęłam się odcinać w końcu od narcyzmu, bo wiedziałam, że to ja chcę się zmienić. Przecież świat jest wspaniały, to co wydawało mi się dotychczas to nieprawda. To wzorce.
Więc rozbiłam w tym roku tą klatkę, którą sama sobie ułożyłam z pomocą otoczenia opiekującego się dorastającym młodym człowiekiem. I dopiero wtedy, jak spojrzałam pewnego razu w lustro zobaczyłam jaka jestem chuda, jak nie potrafię często nawiązać kontaktu z ludźmi, z powodu niewiadomo skąd biorącej się agresji, jaka jestem zmęczona życiem, jak bardzo się zmieniłam i że... ja od 15 roku życia żyję bardzo niezdrowo i mam dużą depresję. Do tego brak kontaktu z rodziną, z kimś bliskim, któremu mogłabym zaufać.
I to jest także predyspozycja do powstania grzybicy. Druga predyspozycja to taka, że moja matka rodząc mnie miała infekcje grzybicze w sobie. Trzecia to, że gdy dorastałam w tym środowisku to często dostawałam antybiotyki. Potem, że niby alergia, bo przecież to normalne, dzisiaj każdy ma alergię. I matka właśnie tak o mnie dbała. Nie mam do niej akurat ani jednej pretensji. Po prostu lekarzom zaufała. Teraz po tym co wiem, po tych moich pobytach w szpitalu porozmawiałam z nią. 4 lata temu urodziła swoje drugie dziecko, które ma wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Ma specjalną dietę i specjalne leki.
I teraz ja jakoś przes ostatnie 5 lat źle się żywiłam. Ogólnie miałam problemy z jedzeniem - w sensie psychicznym. Głodziłam się. Byłam nieświadoma tego wszystkiego.
Czasami nie jadłam tygodniam. Byłam tylko na kawie. W liceum. Męczyłam się z tym by jeść publicznie na stołówce, jako dziecko płakałam bardzo na stołówce. Czułam się źle, bo dookoła hałas jakiś był, biało i dostawałam ogromnych lęków. Jak byłam mała to też miałam nerwicę żołądka. Tzn. mam ją lekko do teraz, moja matka czasem też.
Potem zaczęłam pić, inni nie mieli takich skutków ubocznych jak ja. Teraz wiem, że chyba do końca życia nie tknę alkoholu. Bo to bez sensu w moim przypadku już. Zresztą, i tak.
A teraz mam bardzo dziwne problemy jelitowe. Takie jak w opisie A.Janusa, o grzybicy. Zatoki, biorę 2 tyg. alocit. Nic się nie dzieje za bardzo... nie mam kataru, nie mam nic, tylko brak wdechu do mózgu. Oddycham nosem, nie mam węchu. Brakuje mi głosu. Czasami nie mogę wstać z łóżka. I głowa często mnie boli.
Byłam latami brana za hipochondryczkę. Teraz jem. Np. miesiąc temu jadlam wszystko aby przytyć. Nie przytyłam ani grama. Mam prawie metr 70 wzrostu, a ważę 40 kg.
W szpitalu psych. brali mnie za anorektyczkę.
Ogólnie jest ciężko. Mam grzybicę oczywiście narządów płciowych. Mam też kamień w woreczku. Codziennie wszystko nie działa tak jak powinno. Boję się swoich miesiączek. One są po prostu... no bardzo bolą. Na prawdę.
Jestem z domu, gdzie stosowano głównie przemoc psychiczną. Duże nadużycia. Np. babcia wielce się obrażała, że czegoś nie zjadłam. A jej ulubione danie to biały makaron z olejem. Na mnie to nigdy dobrze nie działało. Wszystko smażone. Niezdrowe po prostu. No i dużo cukru.
Nie wiem czemu mój organizm tego nie zniósł. Od 3 roku życia mama mi mówi, że mam nieladny zapach z ust. I z wiekiem jest co raz gorzej z tym wszystkim.
Dlatego cieszę się, że znalazłam te artykuły. Bo u mnie to jest problem dość duży. Np. dwa raz musiałam rzucić studia, bo po prostu organizm nie dawał rady. Chudłam, choć jadłam. Nie wiedziałam wtedy, ze źle się żywię. Ciocia widziała, żem chuda to mi kupiła pizzę, a dziadek dróżdżówki.
I ja wiedziałam, że to niedobre żywienie. Widziałam reklamy, wymiotowalam tym, wymiotuję nadal, dzisiaj tak bardzo mnie to odrzuca...
Chcę zacząć życie na nowo, jestem w stanie podobnym do narkomana. To jest już duże upośledzenie. Trochę mi trudno przypomnieć sobie umiejętności gry na pianinie, albo nie umiem się już w ogóle skupić. Przeżyłam w tym roku traumy w szpitalu oraz traumy, bo mam chłopaka. A dopiero w tym roku sobie przypomniałam czemu mogę się bać kontaktu z mężczyzną. I teraz dopiero sobie powoli przypominam takie rzeczy.
Chciałabym aby ktoś mi pomógł z tematem grzybicy - co jeśli ogólnoustrojowa grzybica zatruwa słaby organizm od dziecka? Tzn. co mogę jeszcze zrobić? Chcę poprawić jakość swojego życia. Nie mam praktycznie układu odpornościowego i przelatują przeze mnie pokarmy, nie mam chyba flory bakteryjnej. Nie wiem jak to ująć. Po prostu pasuje do zaawansowanego zatrucia organizmu, do przerostu grzybów.
I teraz - byłyśmy z mamą w tym roku u wielu lekarzy. Dostawałam już prozak, depakine, i inne. Wyrzuciłam je jednak. Sertralinę jednak brałam - jedyne ssri jakie brałam - one na prawdę działają. Robią siano z mózgu, ale w jakimś stopniu są pomocne. Jednak u mnie sertralina źle działała i odstawiłam ją. Wtedy homeostaza już zupełnie zwariowała oraz hormony.
Mam do Was pytanie - choć wiem, że daleko jesteście od medycyny. Moja dieta jest już zmieniona. Piję też olej lniany budwigowy. Piję citrosept, mieszam rano z olejem z pestek winogron i cytryną.
Jednak to nie wiem czy dobrze na mnie działa. Dostaję bardzo na banię. Po prostu jestem agresywna. Dodatkowo w domu jest bardzo głupio. Tylko moja mama jest w miarę mądrym i uważnym człowiekiem.
Ja od dziecka nie mogę zaznać spokoju. Czy to przez takie zanidbanie ficzyczne, czy rzeczywiście traumy z dzieciństwa. Nieważne. Nie ma na to odpowiedzi. Teraz liczy się zdrowie.
Rozmawiałam ze starszą o kilkanaście lat koleżanką, którą znam przez internet. Można mieć nawet grzybicę mózgu. Wg niej. Będę jeszcze o tym czytać. Ale po przeglądnięciu tego forum stwierdziłam, że tak jak jakiś Jarek 'umieeeraaam!!!', czy jakoś tak. Ktoś pisało tutaj tez o grzybicy w taki sposób. I to prawda. Bo grzyby, one chcą żyć, zamiast nas. Nawet wpływają na myśli.
Czasami myślę właśnie by po prostu skończyć, ale to bez sensu. Po to jestem na świecie by nauczyć się dbać o siebie. Choć nie zawsze mi na to pozwalano.
Po pierwsze to chciałabym przytyć. Żeby chociaż zimno mi nie było i żebym mogła iść jakoś do toalety. Bo gdy się uspokoję, a to się zmienia bardzo co kilka dni, to nie mogę oddychać nawet czasem. Czasami myślę że w płucach też coś się dzieje, skoro z mózgu mi spływa coś.
Bardzo chciałam to wszystko napisać. Tutaj. Na prawdę wiedzcie ludzie z całego świata wiele o swoim zdrowiu, a nie oddawajcie go w ręce lekarza. Może mój brat by nie był chory gdyby nie to, że dostał antybiotyk. A miał i tak słaby układ odpornościowy.
Wiecie, ja gorączki nie mam z 6 lat już. Tak nie powinno być. Chciałabym mieć gorączkę, znak zdrowienia. I nie zwalczać jej cholernymi antybiotami. Jeszcze w wakacje brałam antybiotyki. A potem dostałam na oku jęczmień dwa razy pod rząd. A dwa ostatnie lata to ciągłe opryszczki.
Mam wszystkie chyba objawy grzybicy ogólnoustrojowej.
Chore jest moje patrzenie na świat przez to. Wiara.
Wiara dużo daje. Zdrowie to podstawa.
Moje pytanie: Czy mam stosować miksturę czy jeszcze mi zaszkodzi? MO.