Hmm, nie czuję się żadnym ekspertem, a zapewne niektórzy nawet wytknęliby mi jakieś błędy
Ale nadal żyję po konsumpcji!
Do tej pory korzystałem z wieprzowiny i kupowałem ok. 1 kg łopatki, 0,5 kg boczku i trochę słoniny (stawia się raczej na tłuste części). Niektórzy dodają (dla lepszego związania) wołowinę. Ilości te były niewielkie, bo robiłem tylko dla siebie, a i tak powstało z tego ok. 20 kiełbasek.
Łopatkę mielić się powinno na drobniejszym sitku, a tłuściochy na grubszym. Ale ja jechałem z wszystkim na mniejszych oczkach. Dalej idą przyprawy - dużo majeranku, czosnek, sól (ok. 2% w stosunku do ilości mięsa, czyli jakieś 2 łyżki na 2 kg mięsa), pieprz. No i wyrabianie. Ma to zająć 15 - 30 minut. Ja sposoby wyrabiania podpatrywałem na YouTube
Mój ojciec - były masarz - radził, aby mięso dosłownie boksować pięściami. Wyrabia się natomiast do tego momentu, aż mały uformowany kotlet nie odklei się od dłoni skierowanej w dół przez 5 sekund.
W zestawie z maszynką (ręczną) do mielenia mięsa nabyłem również lejki do napełniania jelita (flaki powinny być dostępne w każdym hipermarkecie, ewentualnie u rzeźnika). Warto sprawdzić ich szczelność jelita wlewając do niego trochę wody - czyli zrobić taką "wodną kiełbaskę" - i puszczając jeden koniec pozwolić wodzie spłynąć dalej. Dziurawe odcinki flaka oczywiście odciąć. Lejek natomiast warto nasmarować olejem, aby łatwiej naciągnąć jelito.
W trakcie napełniania go masą mięsną pilnować, aby kiełbaski nie były zbyt pełne, bo może to skutkować ich pęknięciem podczas parzenia. Potem formować kiełbaski dowolnej długości i zawiesić je na kiju na kilka godzin. Ale dlaczego to nie wiem
To tyle na ten ten temat z mej strony.