W „Encyklopedii zdrowia” z roku 1990 mamy taki oto zapis: „Przebycie różyczki chroni przed ponownym zakażeniem lepiej niż szczepienie. Ponieważ dzieci przechodzą różyczkę bardzo lekko, należy dążyć do tego, aby zwłaszcza dziewczynki ulegały możliwie jak najwcześniej infekcji i zyskały w ten sposób odporność na całe życie.” W takim razie narzuca się pytanie, nawet kilka: W jakim celu przymusza się rodziców do gorszego, czyli do szczepienia dzieci tuż po ukończeniu pierwszego roku życia, czyli akurat wtedy, kiedy pojawia się szansa na naturalne uodpornienie na różyczkę? Po co w ogóle szczepi się chłopców? I wreszcie: Po co w ogóle szczepić, skoro wiadomo, że to wariant najgorszy z możliwych?
Niedawno miałam właśnie taką rozmowę dotyczącą szczepień na choroby wieku dziecięcego z moim znajomym, który jest lekarzem pierwszego kontaktu, oraz lekarzem chorób wewnętrznych i pulmonologiem. Zaatakował mnie z powodu moich anty-szczepionkowych poglądów. Zadałam mu dokładnie takie pytania dotyczące różyczki.
Zapytałam go po co szczepi się małe dzieci na różyczkę, skoro lepiej ją odchorować i potem mieć to z głowy. Po co szczepić małe dzieci, skoro i tak w wieku lat 11 lub 12 powtarza się tą szczepionkę? (teraz może wcześniej)
Nie uzyskałam zadowalającej mnie odpowiedzi. Według lekarzy należy robić szczepienia "przypominające" bo bez nich można zachorować. Dalej tego nie rozumiem, bo skoro choroba jest groźna szczególnie dla kobiet w ciąży, to nie rozumiem po co szczepić chłopców i małe dziewczynki.
Co ciekawe ja byłam zaszczepiona jako dziecko, a zachorowałam na różyczkę w wieku 6lat.
Czyli powinnam być na nią już uodporniona. Jednak według lekarza powinnam się teraz na nią zaszczepić lub sprawdzić przeciwciała jeśli planuję ciążę. Nie rozumiem takiego podejścia, skoro byłam już na to chora.
Kolejnym mankamentem sztucznej odporności jest fakt, że utrzymuje się ona, jeśli tak można powiedzieć: „przez jakiś czas”. Jaki? – tego już wakcynolodzy nie mówią i raczej nie powiedzą, ale wszystko wskazuje na to, że nie dłużej niż 10 lat. Z tego względu zaleca się zaszczepienie przeciw różyczce przed każdą planowaną ciążą.
Oczywiście rozmowa była nie tylko o różyczce. Lekarza denerwuje moje anty-szczepionkowe podejście i pytał mnie czy wiem i czy widziałam kiedyś jak wyglądają dzieci po przejściu Polio i innych chorób. Powiedział, że powikłania po szczepieniu są niczym w porównaniu do tego co się dzieje z dzieckiem jak zachoruje na np. Polio czy inne choroby. (Akurat w artykule, o Polio nic Mistrz nie napisał.) Oczywiście uważa, że nie szczepienie jest złe, a powikłania po szczepieniu to przesada. Obecność rtęci i autyzm to też tylko "propaganda".
Co ciekawe jest przeciw szczepieniu na grypę i ospę.