medycyna stwarza nieskrępowaną swobodę autorom chcącym uwiarygodnić swoje tezy, dając im do dyspozycji wyniki badań wzajemnie zaprzeczających sobie. Nawet w bajkopisarstwie jest większy reżim rzetelności, ponieważ dzieci w każdą bajkę nie uwierzą.
Zgadzam się w 100% i jeszcze dodam, że medycyna wycwaniła się na maxa, aby uniknąć odpowiedzialności za popełnione błędy. Kilka dni temu musiałam mieć operację woreczka żółciowego, gdyż miałam ropniaka pęcherzyka i wysięk ropy, a więc stan zagrażający życiu. Przed operacją gość w białym fartuchu podsunął mi pod nos pismo o ewentualnych powikłaniach pooperacyjnych - od uszkodzenia jelit, po ryzyko zgonu. Przyznam, że mina mina mi nieco zrzedła. Oczywiście, że musiałam podpisać zgodę na operację, a jakby się nie udała - to byłaby to wyłącznie moja wina, bo miałam świadomość jej skutków ubocznych.
Ciekawe co by się stało, gdyby na taki pomysł wpadli architekci i wysmarowali pisma do klienta - co może się stać, gdyby źle zaprojektowali budynek. I wtedy, gdyby np budynek się zawalił to przecież wina klienta, bo wiedział i podpisał odpowiedni formularz, więc wziął to na własną odpowiedzialność...
O ile wiem w cywilizowanych krajach wygląda to inaczej, pacjent dostaje wykaz dolegliwości, jakie może mieć po nieudanej operacji i to jest podstawa ubiegania się o odszkodowanie. To co dzieje się w Polsce, to zwyczajny skandal i paranoja!