Tak na wszelki wypadek, bo nie tylko ja mam taki "potencjał", a okazuje się, że i ssaniem oleju można sobie zaszkodzić, podzielę się moimi spostrzeżeniami.
1. Warto uważać, jak się wypluwa ten olej. Mnie to się odbiło i wpadło do oka. Wypłukałam je, ale i tak po dwóch dniach pojawiły się problemy.
2. 35 minut ssania oleju to stanowczo za długo
. Zwykle trwa to u mnie 20 minut. Nie wiem, może komuś innemu to by nie zaszkodziło, ale ja po tym czasie czułam krew w przełyku/gardle i nawet odrobinę krwi wyplułam.
I po tym wydarzeniu przypomniało mi się, że już kiedyś miałam problem z uczuciem krwi, za pierwszym razem, może i za drugim też, nie pamiętam, więc...
3. Zalecenia, aby językiem i policzkami stwarzać jak największy opór nie należy rozumieć aż do przesady. Nie trzeba napinać najmocniej jak się da.
Z tym że tego nie jestem do końca pewna. Miałam wtedy poważny problem z przełykiem (dlatego w ogóle zaczęłam ssać olej), więc może stąd to uczucie krwi, może tak miało być. Ale raczej wydaje mi się, że przesadziłam z tym napinaniem.
Używam zwykłego oleju rzepakowego, nie wiem, czy i tym sobie nie szkodzę. Najlepszy jest olej słonecznikowy. Czy musi to być jednak olej tłoczony na zimno?