Widać jelita są obklejane śluzem...
To akurat prawda, bo po środkach przeczyszczających oczyszcza mi się jedynie końcowy odcinek jelita i jedyne co widzę to ogrom śluzu (przepraszam, że tak dokładnie opisuję takie nieprzyjemne rzeczy)
Czy mógłby Mistrz mi na to coś poradzić?
Waga spadła do 36,5 kg, wymiotuję, mam zgagę, zaparcia straszne, nic nie działa na to kompletnie, flory jelitowej w ogóle nie mam.
Czy lewatywy mogą mi pomóc? Mam wlewnik 1,2 litra, póki co stosowałam ok 400 ml, i udało mi się jedynie oczyścić końcówkę, tak jak pisałam, a wszystko u góry siedzi.
Mnie dziwi to, bo przy pasożytach, grzybach, dysbiozie są przeważnie biegunki, a ja mam zaparcia, ale to takie okropne, że nie idzie wyrobić. Do tego straszne wzdęcia, ledwo w pracy wytrzymuję, nie wiem w ogóle jak ja funkcjonuję, to jakiś obłęd.
Mistrzu, jest już krok na przód, kupiłam prawdziwy sok aloesowy naturalny, mam też citrosept i zastanawiam się, co w moim przypadku lepsze, aloes?
I drugie pytanie - ten płyn z aloesu/citroseptu z wodą musi być w szklanej buteleczce?
Chciałabym od jutra pić MO, tylko nie wiem, jak to dzisiaj zrobić, bo nie mam szklanej butelki.
I druga sprawa - jem obecnie jedynie ryby, po mięsie się wszystko nasilało. Z tłuszczu stosuję olej kokosowy, masło klarowane, oliwę i awokado. Z warzyw przede wszystkim cukinia, marchew, szpinak gotowane, inne warzywa też.
Po jajach umieram, po brokułach to samo. Po suszonych daktylach też, po bananach to samo.
Ryż biały jadłam, bo niby lekki, ale nasiliło candidę. Nie jem już tłustych ryb, ani batatów.
Jedynie dorsza. No i kupuję bezglutenowe zboża ekologiczne, typu: kasza jaglana, komosa ryżowa i kasza gryczana niepalona. Po jaglanej i komosie jest w miarę ok, ale po gryczanej myślałam, że umrę.
Nie mogę jeść też surowych warzyw, kiszonek, żadnych orzechów, pestek, roślin strączkowych.
Nie mam też dostępu do dobrego źródła mięsa, chyba, że załatwię sobie w sklepie ekologicznym, żeby raz w tygodniu mi odkładali mięso danego dnia i po pracy przyjadę.
Proszę o odpowiedź bardzo.